Skocz do zawartości
Nerwica.com

aardvark3

Użytkownik
  • Postów

    726
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia aardvark3

  1. Wesolych Swiat! [videoyoutube=FOg7aPNLLG0][/videoyoutube]
  2. [videoyoutube=IwRx1VoDm7I][/videoyoutube]
  3. Gory, lazenie... Cudowne w samotnosci bo mozna pobyc ze soba. Piekne w dobrym towarzystwie, z nietoksycznymi ludzmi. Mnie tez wczytano leki rodzicow i rodziny. Zaczelam sobie uswiadamiac co jest moim lekiem, a co nabytym, zaindukowanym. Moj eks tez wtloczyl we mnie wlasne leki - taki glupi przyklad: zakret na moscie. On sie go panicznie bal i tak mi wmawial, ze to jest smiertelnie niebezpieczne miejsce. Ja tez sie balam dopoki nie minelam sie na tym moscie z ciezarowka - przezylam i samochod caly Leki bliskich nam osob klada ogromny cien na nas samych...
  4. Moge rzec, ze ja czesciowo tez... Czytajac ten artykul mialam flashbacki. Teraz jest mi matki zal - bo nie umiala sobie pomoc, bo zyla nieszczesliwa i psychicznie zaburzona, nie wiedzac, ze mozna zyc spokojnie i - nazwijmy to - normalnie. Bez paralizujacego leku. Matka nie zyje juz od 11 lat ale uwolnilam sie od jej wplywu (przynajmniej od tego bezposredniego) gdy wyemigrowalam w latach 90-tych. Po latach zrozumialam, ze zarowno moje zwiazki malzenskie jak i sama emigracja byly niczym innym jak podswiadoma ucieczka od niej. Niestety, wiazalam sie z partnerami, ktorzy podtrzymywali niejako moje zaburzenia i leki. Widze to teraz, gdy jestem z kims, kto je w jakis sposob neutralizuje. Kto nie jest toksyczny a to w zupelnosci wystarczy (tak niewiele a zarazem wszystko).
  5. [videoyoutube=AjF8_2wT2Qk][/videoyoutube] z cyklu: odchamiamy sie -- 28 paź 2014, 01:53 -- a to moja melodyjka w Nokii nr 2 [videoyoutube=dxZqHff44Js][/videoyoutube] -- 28 paź 2014, 01:57 -- ech... nostalgia [videoyoutube=qJkAosmEZM][/videoyoutube] [videoyoutube=m98MBACe1xk][/videoyoutube] Krakus sie we mnie odezwal -- 28 paź 2014, 02:06 -- [videoyoutube=2c4P5WWwl14][/videoyoutube] to jest sztuka absolutna... Kolezanka mojego Taty swietej pamieci -- 28 paź 2014, 02:12 -- zeby nie bylo, ze ja taka och ach wyzsze sfery i pelna kulturwa [videoyoutube=JZpxaiNV_sM][/videoyoutube] [videoyoutube=2cXDgFwE13g][/videoyoutube]
  6. Ostatnich kilka miesiecy to dla mnie czas przypominania i uswiadamiania sobie - co tak naprawde mialo wplyw na moja dysfunkcje. Mysle, ze to kwestia odpowiednich (nareszcie) warunkow ku temu, wiekszego poczucia bezpieczenstwa ktore odczuwane jest przez podswiadomosc - i ona zaczyna sie otwierac. Pokazywac mi, fragmentarycznie jeszcze, na wpol ulozone puzzle przeszlych zdarzen. I powoli zaczynam rozumiec. Swoj lek, swoje obawy i to, czym zylam przez wiele lat. Tak, jak nagle zrozumialam, ze w dziecinstwie i wczesnej mlodosci nie zaznalam zbyt wiele zwyklej uprzejmosci, wazne dla mnie osoby byly dla mnie niemile, opryskliwe, krytyczne, szydercze, zlosliwe (i pewnie stad moja wieloletnia kompulsywna potrzeba przypodobania sie, aprobaty - zeby wreszcie ktos byl dla mnie zwyczajnie mily). Mam do dzis flashbacki jak ostatnio, jadac busikiem w Zakopcu natrafilam na wyjatkowo nieprzyjemnego kierowce. Zapytalam go grzecznie czy sa znizki dla inwalidow 1 grupy a on mi pysknal ze to jest prywatna linia. A wystarczylo powiedziec "nie" - mniejszy wysilek dla miesni Potem zjebal starsza kobiecine za to, ze chciala mu zaplacic przed przystankiem i wyglosil tyrade ze ona naraza wszystkich na niebezpieczenstwo przeszkadzajac mu w pracy gdy jego zadaniem jest nie zabic siebie i dowiezc kobiecine bezpiecznie na miejsce. I znowu: mozna bylo powiedziec: zaplaci pani na przystanku. Albo jeszcze krocej: chwileczke. I wlasnie ten gbur uswiadomil mi, ze mialam dokladnie takich samych gburow wokol siebie. Rodzice, rodzina, nauczyciele, autorytety. Sprawili, ze sie ich balam bo kazde moje zapytanie czy prosba bylo wlasnie taka tyrada nie do konca na temat. Wpedzajaca w poczucie winy i powodujaca, ze czulam sie jak zbedny byt. Jakby moje istnienie kazdemu przeszkadzalo. Chcialam zrobic cos dobrze, chcialam w koncu nie przeszkadzac, nie byc wrzodem na dupie tylko pozytecznym czlowiekiem. Przypominaja mi sie tez jakies dziwne fragmenty czegos, co mialo miejsce ale ja tego do dzis nie pamietalam. Najprawdopodobniej zwiazane z molestowaniem. Siedzi to bardzo gleboko i nie chce wyjsc na swiatlo dzienne. Ale wyjdzie. Bylam molestowana i to pamietam, nawet dosc dokladnie. Ale to bylo kilka takich epizodow ktorych mam swiadomosc. W rodzinie uchodzilam za dziecko ktore fantazjuje i zmysla. Sama w to uwierzylam. Mysle, ze ci ktorzy mnie molestowali sami nakrecili te spirale a reszta podchwycila.
  7. U mnie dokladnie to samo, choc jestem z domu gdzie alkohol praktycznie nie wystepowal (zadne z rodzicow nie pilo, nie palilo) - ale byly powazne zaburzenia psychiczne.
  8. Kolejne przekonanie: mozesz zajac sie swoimi sprawami (jesli wogole) dopiero wtedy, gdy inni sa zadowoleni. Ergo: inni maja wieksze prawa niz ja. Ba - ja wogole praw nie mam - chyba ze autorytety wyraza na nie glosna zgode. Czulam sie tak wlasnie przez wiele lat - gdy tylko zajmowalam sie soba przychodzilo "wtresowane" poczucie winy. Zeby bylo zabawniej - nadal szczatki tego w sobie nosze - nie usiade do jedzenia jak wszystko nie jest zrobione. Nie umiem zostawic bajzlu za soba np w kuchni choc przeciez sama mieszkam - a nawet jak jest moj partner to ma to w doopie, czesto mowi mi zebym usiadla bo robota nie ucieknie a on mi moze pomoc. Nie! Ja nabrudzilam - ja sprzatam! A - no wlasnie! Mam psi obowiazek posprzatac po sobie bo nie mam prawa zwalac tego na kogos! Bo nikt nie bedzie sprzatal po mnie - ja po kims jak najbardziej! Ale cale dziecinstwo slyszalam jak to sie rodzice ciezko przy mnie musza napracowac, po mnie porzadkowac, wszystko za mnie robic bo ja taka niepozbierana jestem i leniwa. Wierzylam swiecie ze jestem smierdzacym leniem i nieudacznikiem - i wogole nie powinnam nic zaczynac bo i tak tego nie skoncze. A jesli juz mi sie uda skonczyc to albo szczescie, albo ktos mnie zmusil/mial na mnie wplyw (jak ja wogole smiem kogokolwiek procz rodzicow sluchac!). -- 22 sie 2014, 19:12 -- U mnie o ironio to często była prawda Dzieci psuja i to calkiem normalne. Mozna sie wkurzyc jak to droga zabawka ale co to da? Moze lepiej tlumaczyc dziecku choc czesto to gadanie do obrazu - ale lepsze niz upokarzanie czy wyzwiska. Nie przypominam sobie zebym jakies chaje kosmiczne robila o zepsuta zabawke - wychodzilam z zalozenia ze zabawka nalezy do dziecka i co z nia zrobi - jego sprawa. Jak zepsuje to nie bedzie miec.
  9. a teraz bierze mnie tzw smiech pusty sardoniczny jak sobie przypomne matke, ktora z niebotyczna dezaprobata wyrazala sie o moim wychowywaniu dzieci (corki w szczegolnosci). Ze jej w glowie przewracam bo ma za duzo kolezanek i za duzo lalek Barbie i niemowlakow w wozku (mloda miala odpal na te niemowlaki), i za czesto sie bawi na podworku wiec nie mam nad nia kontroli. I zebym nie miala zalu jak wyrosnie z niej ladaco bo matka mnie przestrzegala - jprdl. I sakramentalne: ja cie inaczej wychowywalam. A ow smiech pusty stad, ze mimo tego "innego" (czytaj: lepszego) wychowania bylam molestowana, kariery nie zrobilam, pokrecone zwiazki i lek. Corka zas, mimo iz "niewlasciwie" wychowywana - jst szczesliwa i w wieku niespelna 30 lat osiagnela bardzo wiele, rozwija kariere, jest w udanym zwiazku od 10 lat, materialnie dobrze sie jej powodzi, duzo podrozuje. I bardzo jestem ciekawa, jaki argument mialaby matka na taki obrot spraw (prawie slysze: no widzisz, pomimo iz zle ja wychowywalas jednak wyszla na ludzi).
  10. aardvark3

    Dlaczego ja?

    Znalazlam na to pytanie (ktore sobie zadawalam niemal w nieskonczonosc) odpowiedz - bo tak. I ona mi wystarczy. Innej odpowiedzi nie widze, jesli chce miec spokoj wewnetrzny, a nie drazyc w nieskonczonosc to czy tamto i rozpamietywac. Chce zyc terazniejszoscia na ile potrafie - a nie grzebac w przeszlosci. Owszem, zdarza mi sie nawrot wspomnien ale juz tak nie bola. Owszem, zdarza mi sie tez czuc rozzalenie (np do biologicznej matki) przez chwile ale ono mija, nie ma znaczacego wplywu na moje zycie. Moje zycie to ja i ja je tworze. Staram sie jak moge, na ile starcza mi sil, srodkow, narzedzi, mozliwosci itp. Nikomu nie zazdroszcze bo nie mam czego - za nikogo zycia nie przezyje. I tak naprawde nie wiem czy inni mieli lepiej czy nie? I co to wogole znaczy lepiej? Utopia jakas?
  11. Mozna nad tym popracowac, oswoic sie z tymi emocjami - oswoic siebie i to co czujesz. Przyznac sie - tak, jestem wsciekla. Jesli wiesz, co czujesz latwiej jest Ci nad tym zapanowac. Nikt nie mowi ze to przyjdzie od razu. Dlugo w sobie tlumilas te emocje i teraz przerywaja tame i wylewaja sie jak powodz. Nikt tez nie gwarantuje, ze bedzie lekko. Ale na pewno warto. Chcesz cos z tym zrobic - a to juz pierwszy krok. Ze masz swiadomosc. Zycze powodzenia.
  12. Do kosciola trzeba chodzic - bo trzeba. Bo inni chodza. Dziwne, ze rodzice wcale do kosciola co niedziele nie chodzili, matka od czasu do czasu a ojciec wogole - no, chyba ze na uroczystosciach rodzinnych. Kogo obchodzilo czy wierze w Boga czy nie? Wlasciwie to sama nie wiedzialam... Byl taki okres w moim zyciu ze autentycznie balam sie tej istoty nade mna - ze mnie ukarze, ze cos zlego sie stanie jak do tego kosciola nie pojde albo jak nie bede przestrzegala przykazan itp (ze szczegolnym uwzglednieniem "czcij ojca swego i matke swa") - i tak sie wlasnie dzieciom robi pranie mozgu. Ze sie potem boja postapic inaczej bo ich jakas straszliwa kara, ognie piekielne itp moze spotkac. Dziecko nie ma doswiadczenia zyciowego wiec jego punktem odniesienia sa rodzice i na tym bazuja. Wlasnym dzieciom religii nie wciskalam, wlasciwie to szly za owczym pedem we wczesnym dziecinstwie bo religia byla wszechobecna i spora wiekszosc dzieci szla np do komunii - to nie chcialy sie wyrozniac i chcialy tez dostac rower czy GameBoy'a. Najmlodszego syna nie ochrzcilam ale znow presja otoczenia i to ze on nie chcial sie czuc jak sasiad swiadek Jehowy ktory w szkole nie chodzil na religie (nikt go za to palcem nie wytykal, byl lubiany na rowni z innymi dziecmi) i sam nalegal (mial wtedy ok 9 lat. Ale to za granica wiec zupelnie inne podejscie spoleczenstwa choc tez kraj ultrakatolicki i jest zakaz aborcji PS. Jestem niewierzaca z wyboru i przekonania. Ale szanuje wierzacych pod warunkiem, ze nie sa zaslepionymi fanatykami
  13. Tego brata zamienilabym na np dziecko sasiadow czy jakichs blizej nieokreslonych znajomych - reszta sie zgadza w ok 80% Zrycie totalne
  14. Troche z grubej rury i emocjonalnie pojechalam. Ale wtedy rozeszlo mi sie o to zdziebko. Zaufanie mam. Jak dotad tylko raz go naduzyl - na poczatku naszego zwiazku kiedy nie przyznal sie do wieku (jest ode mnie starszy o 12 lat - rocznikowo, faktycznie to prawie 13 gdyz jestem z grudnia a on z lutego). Oczywiscie gryzlo go to wiec mi o tym powiedzial z obawa - ale przezylismy Ale w inkryminowanej sprawie wyjasnilo sie wszystko. Tzn mnie sie pod sufitem poukladalo. I oczywiscie porozmawialismy ale zaraz po tym, jak wywalilam swoje trzy grosze - wyparowaly ze mnie te emocje. Chyba jestem przewrazliwiona po moich 2-ch bylych - tak jeden jak i drugi nie zaslugiwali na gram zaufania. Nie mam prawa obarczac tym kogos, kto Bogu ducha winien. Gosc w konkretnym wieku a naiwny jak dziecko co najmniej - i wszystko za dobra monete bierze.
  15. Ad 1: dlatego trzeba kontrolowac moje uzywanie zabawek. Zebym przypadkiem nie zniszczyla albo zebym nie dawala innym dzieciom do zabawy (mniejsza o motywacje tego drugiego, nie chce mi sie nawet tych pierdol wspominac; tylko ostatnie wypowiedzi Cejrowskiego sa od nich glupsze). Ad 2: dom rodzinny plus moich dwoch eks jako utrwalacz.
×