Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gunia76

Użytkownik
  • Postów

    1 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Gunia76

  1. Daawno mnie nie było... Po paroletniej terapii , w zeszłym roku postanowiłam zakończyć ostatnią grupę DDA/DDD i spróbować żyć na własną odpowiedzialność... Wytrwałąm do listopada W listopadzie koleżanka z pracy dostała wylewu, a mnie ścięło z nóg... Początkowo zaczęłąm się źle czuć, serce mi waliło, kołatało, ciśnienie zaczęło skakać, zaczęłam się zamartwiać o swoje zdrowie i współpracowników. Mierzyłam im cisnienie i sobie też... Czułam się z dnia na dzień gorzej. W końcu poszłam do kardiologa na kompleksowe badania. Nic nie wykazały. Czyli- nerwica.Wróciłam do psychiatry i obecnie jestem na lekach,które jeszcze nie zaczęły w pełni działać, więc dalej czuję się koszmarnie. Boję się że umrę na serce., albo na nadciśnienie ( jak moja mama na wylew) Nie wiem, czy nie wrócić na terapię... Tylko na jaką? nerwicową? DDA? Jeestem coraz bardziej skołowana a dotego samotna w tym wszystkim, bo znowu się zamknęłąm w sobie i nie opowiadam o tym co czuję.
  2. Gunia76

    Syndrom DDA

    Ja sie nie zamykam... Wiem co mi jest, chodzę na terapię. Nie lubię o sobie mówić dda, ani ddd , walczę ze swoimi problemami , ciągle próbuję coś zmienić...
  3. Gunia76

    DDD

    Bo terapia dla DDA jest łączona z terapią DDD ponieważ różnica jest tylko w tym,że DDA rodzina jest rodziną alkoholową. Nie ma terapii tylko dla DDD.
  4. A chodzisz na terapię? Ja do 30 roku życia nie zdawałam sobie sprawy,że unikam kłótni, bo boję się konfliktów i awantur.
  5. U mnie jest tak samo Dokładnie tak, też musiałam być zawsze posłuszna i grzeczna, bo inaczej byłam odrzucana, karana milczeniem ojca i jego obrażaniem się. I to z błahych powodów. Np. że nie zrobiłam mu herbaty, nie wyrzuciłam petów z popielniczki... Ja najbardziej boję się gniewu u bliskich, zwłaszcza u swojego m. Dacie wiarę,że my się nie kłóciliśmy praktycznie wogóle przez 20 lat? Zawsze mu ustępowałam, zawsze manipulowałam tak,żeby było dobrze, zazwyczaj rezygnowałam z siebie... Teraz jestem na etapie,że mam dosyć tego związku i...boję się go zakończyć, bo będzie to wielkie trzęsienie ziemi
  6. Gunia76

    Zdominowani...

    Tak, otworzyły mi się oczy i właśnie tak czuję się w swoim długoletnim związku. Dochodzi do tego,że kontroluję cały czas jaki ma humor mój parter. Wyłapuję każdą , najmniejszą jego zmianę nastroju i od razu odczuwam w sobie lęk. Nie mam odwagi czegoś z tym zrobić, bo w głowie siedzi mi powiedzenie mojej matki:,, Widziały gały co brały,, I nie mam wewnętrznego pozwolenia na zakończenie tej farsy.. Wiem , jestem tchurzem... Tak, dokładnie robię tak samo... ale moja matka robiła identycznie. Przejęłam po niej te wzorce. Ja jednak nad nimi pracuję. Może kiedyś nabiorę odwagi,żeby coś z tym zrobić....Ale dziękuję Ci za te słowa, bo poczułam się,jakby to moje dziecko do mnie napisało...
  7. Gunia76

    Tłumienie emocji

    Jesteś bardzo dojrzałym młodym człowiekiem, przynajmniej takie odniosłam wrażenie po Twoim pierwszym poście. Najlepszą terapią dla DDD jest terapia grupowa. Tam można porównać swoje zachowania z zachowaniami innych, mozna przeracować w bezpiecznych warunkach rózne sytuacje z życia. Ja już chodzę na drugą grupę, a koniec to raczej nie będzie.W terapii grupowej dobre jest to,że otrzymujemy informacje zwrotne od innych członków grupy. Te informacje pracują w nas potem przez cały tydzień. Mi, jak zaczynałam terapię grupową pomagało pisanie pamiętnika. Wszystkie myśli zapisywałam sobie w zeszycie. Bo też nie miałam nikogo,z kim mogłabym rozmawiać na ten temat. Bałam się komukolwiek zaufać. Ludzie,którzy nie pracują nad sobą na terapii nie rozumieją tych-którzy to robią. Często przypinają nam łatkę wariatów. Dopiero po roku na grupie-zaufałam jednej osobie-teraz wiem,że jest warta mojej przyjaźni. Teraz moja terapia-przegadana do niej- idzie znacznie szybciej. Ty jesteś młody, wierz w siebie, a napewno wyjdziesz na prostą :)
  8. Gunia76

    DDD

    Na wstępie dobra wiadomość: JESTEŚ NORMALA :) Po prostu zostałas wychowana w rodzinie dysfunkcyjnej, pozbawionej zdrowych wzorców. Ty obecnie wyrwałaś sie z tej rodziny, dostrzegłaś,że coś jest z nimi nie tak, niezgadzasz się na to jak byłaś traktowana. Miałam w szkole tak samo. Jedną, dwie koleżanki, reszta klasy mnie nieakceptowała. też nie potrafię, zapomminam języka w gębie. Samotność nigdy nie jest wyborem, jest po prostu formą przetrwania. Ja też zamykałam się w ksiażkach, nigdy nie prosiłam o pomoc, radziłam sobie sama, moje problemy nie były ważne dla moich rodziców. Zawsze słyszałam,że jak dorosnę, to dopiero będę miała problemy,więc mam nie przesadzać.Nie umiem płakać... nie umiem prosić o pomoc... nie umiem się zwierzać ze swoich uczuć...boję się przyznać,ze mi źle... [quoteNie dość że mam problem z ludźmi, w pracy , w swoim domu , to jeszcze w związku też jest mi ciężko. Nie wiem kiedy mam się słuchać bo on chce dla mnie dobrze, a kiedy jestem wykorzystywana, kiedy jestem naiwna a kiedy potrzebna, kiedy powinnam powiedzieć nie, jak wyrażać to co czuję by mnie chciał zrozumieć, jak przekonać go do tego co dla mnie ważne.... jak udowodnić że jestem kimś .... ] Całe lata udowadniałam m. że jestem kimś,całe lata walczyłam o związek, całe lata myślałam,że jak mi zalezy, to jemu też będzie...mam dość, a nie umiem , nie mam odwagi zakończyć tą farsę... masz do tego prawo. Nie musisz tego lubić. Możesz lubić co innego, mieć włase zainteresowania. Być sobą. Słuchać swoich potrzeb. Jesteś kimś. Jesteś sobą, tylko pozwól sobie na bycie sobą...I poszukaj terapii DDA.
  9. Myślę,że warto się przemóc, pokonywać ten lęk,małymi kroczkami. Starać się nie stać w miejscu. Malych zmian się nie bopję,boję się rzucić wszystko i zacząć zycie od nowa. Uważam,ze nie mam prawa do tego,żeby swoim egoizmem zniszczyć zycie trójce ludzi...ale z drugiej strony czy na pewno zniszczyć? Może właśnie polepszyć
  10. Leila87, Fajnie,że idziesz do przodu, nie boisz się zycia i zmian. Ja każdą większą zmianę poprzedzam lękiem w sobie. Mi w dzieciństwie rodzice wpoili,że świat jest zły i niebezpieczny,że nie można nikomu ufać,nie można nic próbować zmieniać. Jak jest w naszym zyciu -tak ma być bo tak chciał los. Po trzech latach terapii jestem bardzo świadoma swoich lęków i to mnie przeraża i frustruje. Bo co z tego,że wiem czego się boję,wiem co mi się nie podoba w moim życiu,wiem co chciałabym uzyskać,ale boję się zacząć te zmiany. Boję się,że rewolucja w moim życiu będzie bolesna dla bliskich mi osób i nie wiem,czy mam do tego prawo. Bo uważam,ze nie mam, że muszę patrzeć też na innych.A z drugiej strony całe życie zaspokajam potrzeby innych,staram się,zeby im było dobrze, a jednocześnie- mi jest źle, bo nikt nie zaspokaja moich potrzeb. Na szczęście wiem już jakie mam potrzeby. Jednak uważam,ze nie mam prawa z własnych pobudek egoistycznych niszczyć życie bliskich mi osób, tylko dlatego,że chcę inaczej żyć.... Sama nie wiem,już co mam zrobić i tak się miotam,bo boję się zrobić cokolwie...Ten lęk jest bardzo silny. i ta bezradność niczym u dziecka.....
  11. Z racji,że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia,chciałabym odgrzać temat. Mam pytanie,zwłaszcza do DDA po terapii,lub wtrakcie: CZy wasz stosunek do Świąt zmienia się? Jakie plusy widzicie po terapii,a jakie minusy ciągle w Was są.
  12. Uważam,że powinnaś zgłosić się do poradni leczenia uzależnień,na terapie dda. Mamy wiele wspólnych cech. Ja też wchodząc w dorosłe zycie wszystkiego się bałam. Też mój chłopak-obecnie partner zyciowy pokazywał mi świat. Pokazywał,że można się bawić,że mozna zrobić coś szalonego,i nic się nie stanie.Można wyjść z domu ubranym jak pajac-i co z tego?? On jest mechanikiem-samoukiem,Kiedys zbudował dziwny pojazd- rower,na ramie od małego fiata i pamiętam,jak pierwszy raz miałam z nim tym czymś jechać Myślałam,że zapadnę się pod ziemię... Ale okazało się,ze to fajna zabawa,że nikt się nie nabija z nas,a nawet wzbudzamy sympatyczne zainteresowanie. To z nim jeździłam po raz pierwszy pod namiot- inic mi się nie stało A zawsze słyszałam,że nigdzie nie pojadę, bo coś mi sie stanie,napadną mnie,mam nie wracać w nocy, itd. To,że byłyśmy karmione w dziecinstwie lękami naszych rodziców-nie ułatwiło nam startu w dorosłe życie. Nie nauczyli mnie podejmować samodzielnych decyzji,zawsze oni mówili mi co jest dla mnie dobre,a co złe. Chodzę na terapię trzeci rok. Czasami czuję sie,jakbym nagle odzyzyskała wzrok.To jak siebie dostrzegam obecnie-nie raz przyprawia mnie w zdumienie. Zaczęłam dostrzegać z czym mi jest źle,z jakimi zachowaniami chciałabym zerwać,i nabieram odwagi,zeby próbować je zmienić. Tu wewnętrzna odwaga jest bardzo ważna.A pomocna jest mi grupa terapeutyczna,na której mogę poćwiczyć te zmiany( tak powinno być w normalnym domu rodzinnym,dzieci powinny w nim ćwiczyć swoje zachowania,w pełnej akceptacji i zrozumieniu rodziców. Nie powinny bać się,ze za swoje zachowanie będą bite,poniżane, ośmieszane,powinny mieć wyjaśnione co robią źle i jak robić inaczej- ja tego nie miałam. Dlatego naprawdę polecam pójście na terapię. I nie odtracaj pomocy chłopaka, na prawdę dużo Ci to da-korzystaj ile się da.
  13. Gunia76

    Asertywność DDA/DDD

    Ja reaguję tak samo, jak nie chcę komuś pomóc to prawie ,,warczę,, żeby się odczepił.
  14. Gunia76

    Nasze wewnętrzne dzieci

    Moje wewnętrzne dziecko boi się mieć marzenia. Bo uważa,że marzenia się nie spełniają. Bo boi się kolejnego rozczarowania.
  15. Raczej nie są świadomi swoich ułomności. Kiedys inaczej wychowywało się dzieci i dla nich to my jesteśmy nienormalni,że staramy się rozmawiać z dziećmi, staramy się je zrozumieć,szanować ich uczucia i wybory. Zależy od świadomosci rodziców. Ja początkowo nieświadomie powielałam schematy wyniesione z domu rodzinnego. Jak moja matka- wrzeszczałam na dzieci, jak mój ojciec- ,,strzelałam focha,, i odrzucałam je emocjonalnie,jak nie robiły czegoś po mojej myśli.Wywoływało to opór w dzieciach- płacze,wrzaski i bunt. Ja coraz bardziej chodziłam poirytowana,wściekła,darłam się jeszcze bardziej,czasami w tyłek dałam.Doprowadzilo mnie to do stanu depresyjnego,bo czułam podświadomie,że coś jest nie tak. Zaczęłam nad sobą pracować na terapii dda.Najpierw indywidualnej,teraz grupowej. Jestem świadoma swoich ,,wypaczeń,, a dzięki temu staram sie eliminować te zachowania,które krzywdzily moje dzieci.Jak mi sie nie udaje-to potrafie przeprosić. To tak jak u mnie.Tyle,że focha strzelał ojciec,matka grała na moim poczuciu winy.W końcu była chora( ponoć schizofrenia,ale jakoś coraz mniej w to wierzę,obstawiam depresję) A jak ja coś zrobiłam nie tak-to ona natychmiast źle się czuła, mówiła,że przeze mnie się wykończy,Osiagnęła cel- cały czas mam w głowie,ze przeze mnie umarła-bo w dniu kiedy dostała wylewu pokłóciłam się z nią,o to że nie pójdę z nia do kościoła.Poszła sama i w kościele dostała tego wylewu.Ja miałam 16-17 lat. Oczywiście stwoerdziłam,że to przeze mnie.Bo przecież mogła nie kłócić się i iść z mamusią do kościoła.Poczucie winy towarzyszy mi do dzisiaj.
×