Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

No tak, tylko trzeba jeszcze wyprowadzić z głowy całą przeszłość i pozbyć się schematów myślowych, które zostały narzucone przez rodziców, a do tego wybaczyć, ale nie zapomnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a do tego wybaczyć, ale nie zapomnieć.

nie jest konieczne wybaczenie. zbyt wczesne wybaczenie może w ogóle zamknąć drogę do uniezaleznienia sie od toksycznych rodziców:

Jedną z najbardziej niebezpiecznych rzeczy związanych z przebaczeniem jest to, że hamuje ono zdolność uwolnienia powstrzymywanych, stłumionych emocji

(Toksyczni rodzice, S. Forward, C. Buck. Pomocna książka)

 

Trzeba poczuć złość, nienawiść, trzeba to wszystko 'przeboleć'. Przyznać, że byli okrutni, że nie dawali nam tego i tego. O przebaczeniu można (ale nie trzeba) pomyśleć na końcu tej drogi.

 

Ludzie muszą zaprzestać pomniejszania i niedoceniania krzywd, jakie im wyrządzono. Zbyt często bowiem "przebacz i zapomnij" znaczy "udawaj, że to się nie stało".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, A jak nie przebaczysz to co masz na końcu tej drogi? Wiesz tej przez ból, złość, nienawiść o której piszesz?

 

Ja uważam, że wybaczenie jest absolutnie niezbędne. Jak ktoś nie wybaczył świadomie, całkowicie, szczerze to będzie siać te swoje krzywdy wszędzie. Nie sądzę też żeby ludzie mieli problem z pomniejszaniem własnej krzywdy, myślę że to naprawdę najmniejszy problem współczesnego człowieka:-) Jak może kochać serce w którym jest nienawiść? Toksycznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uniezależnienia się od toksycznych rodziców to umiejętność stawiania wewnętrznego muru - JA i moje życie - oni i ich problemy. ten mur zaczynasz stawiać, jak uświadomisz sobie, że nie jesteś już dzieckiem, że to ty masz wpływ na swoje życie, a swoje poczucie własnej wartości budujesz na sobie, a nie na opinii innych czyt. rodziców. łatwiej jest przebaczyć, jak spojrzysz na rodziców z boku, zobaczysz wtedy, że oni są w takiej samej dupie, w jakiej ty jesteś. że mogli mieć dzieciństwo (przeszłość) również spaprane jak ty i nikt im nie pomógł, a swoje zachowanie jest kopią zachowań ich rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zgadzam sie z eurydyka1, Nie wybaczylam mojej matce... po prostu przestalam sie na nia zloscic i zamknelam przeszlosc na terapii. JUz mnie nie boli, nie mam zalu...raczej to jej jest mi zal bo nie zrobila nic zeby zmienic swoje zycie i postepowanie i tak chujowo przezyla 80 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zgadzam sie z eurydyka1, Nie wybaczylam mojej matce... po prostu przestalam sie na nia zloscic i zamknelam przeszlosc na terapii. JUz mnie nie boli, nie mam zalu...raczej to jej jest mi zal bo nie zrobila nic zeby zmienic swoje zycie i postepowanie i tak chujowo przezyla 80 lat.

Ze mna jest dokladnie to samo - chyba nie wybaczylam (ale mam taki mechanizm ze nie musze wcale wybaczyc, wystarczy ze ta osoba znika z mojego zycia, nie musze sie z nia kontaktowac. Matka nie zyje od 11 lat, ojciec od 30, brat matki od 18 wiec nie wlaza mi w droge, zreszta od matki ucieklam 2000 km dalej w 95 roku ;) ).

Pisalam juz ze jest mi zal rodzicow bo nie potrafili wyjsc poza ciasny schemat swojego wychowania. Nie umieli przerwac lancucha przyczynowo-skutkowego. I mieli w sumie marne zycie, wypelnione strachem. Wcale nie bylo im z tym dobrze.

Natomiast oddam sprawiedliwosc matce ktora mimo wszystko wiele mi pomogla, mniejsza o intencje. Pomoc przy dzieciach kiedy musialam pracowac na utrzymanie domu i rodziny. Troche tym dzieciom we lbie namacila ale odkrecilo sie jakos. Corka zostala z babcia kiedy wyjechalam za granice ale ona sobie z nia dawala rady bo byla najmniej toksyczna i umiala sobie ja ustawic do pionu.

Mysle wiec, ze jest forty-fifty. Te dziesiec jakos strawie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczenie? Niektóre rzeczy tkwią w nas zbyt głęboko. Zbyt wiele bólu. Nie mogę wybaczyć głupoty i nieodpowiedzialności, ale staram się to zrozumieć, wytłumaczyć. Tych tak zwanych "toksycznych rodziców "coś" uformowało, "coś" sprawiło, że byli tacy, jacy byli. Nie wszyscy są wrażliwymi inteligentami, którzy pozjadali wszystkie rozumy i wiedzą co jest najlepsze dla dziecka. Niektórzy nie mają o tym pojęcia, gubią się, są zbyt skoncentrowani na sobie. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą kogoś krzywdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Harry Haller, bo być może sami byli krzywdzeni...

tak, wiem że moja matka była krzywdzona - rozwód rodziców (gdy ona miała 7 lat) i wieczne zmiany miejsca zamieszkania - raz u ojca, raz u matki. Matki, która co noc sprowadzała sobie innych 'wujków' i ona musiała na to wszystko patrzeć. Okej, straszne dzieciństwo - ale co ona z tym zrobiła? Nic. Poszła na terapię? Spróbowała sobie pomóc, żeby uwolnić się od tych wspomnień? Nie. Dlatego nie wzbudza już we mnie takiej litości, jak do niedawna. Ma 62 lata, jej matka od 4 lat nie żyje, a ona wciąż jeszcze nie zamknęła za sobą tego etapu. To już jej wybór, kilka lat próbowałam ją przekonać do terapii - tylko naraziłam się na obelgi i wrzaski: "sama sobie idź!!". W końcu zrozumiałam, że nie da się pomóc komuś na siłę. Musiałaby sama chcieć. Jeśli nie chce - zostawmy to.

eurydyka1, A jak nie przebaczysz to co masz na końcu tej drogi? Wiesz tej przez ból, złość, nienawiść o której piszesz?

akceptację takiego stanu rzeczy, jaki jest i zmianę swojego sposobu patrzenia/reagowania na nich. Na razie nie mogę powiedzieć co jest na pewno na końcu tej drogi, bo jeszcze dużo drogi mi zostało..przeżyłam miesiąc straszliwej wściekłości na rodziców, której nie bałam się okazywać i chwała mojej t., która w porę mi zwróciła uwagę: 'stop, nie o to nam chodzi, żeby teraz wyżywać się na rodzicach, tak jak oni się wyżywają, nie taki jest końcowy cel'. Byłam zła na t. Przecież miałam się wkurzać na matkę, miałam stawiać granice, miałam w końcu się buntować! Tak, ale..właśnie tak jak piszesz Lenka30 - koniec drogi nie oznacza, że mamy do końca życia pielęgnować w sobie tę złość i nienawiść. To tylko (i aż) etap, niezbędny etap. Szczerze mowiąc - nie wiem co dalej i trochę się w tym gubię..czułam się taka pewna siebie przez ten ostatni miesiąc, nie sądziłam że umiem być taka..teraz znów powoli mam wrażenie, że wracam do mojej stałej postawy 'grzecznej dziewczynki', którą rodzice pomiatają. Muszę znaleźć coś pośrodku, jeszcze tego nie znalazłam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Harry Haller, bo być może sami byli krzywdzeni...

Aneczko owszem..wiem skad sie to wzielo u mojej matki ale jak pisze aardvark3,

Przeszlosc nas tlumaczy, ale nie usprawiedliwia.

mozna przerwac schemat nawet nie bedac swiadomym mechanizmow. Mnie krzywdzono a ja mojego dziecka nie. Wiem ze czasami lecialam schematem szczegolnie przez pierwsze 3 lata jej zycia ale od razu zapalala mi sie czerwona lampka i czulam sie jakby mi ktos strzelil w twarz na otrzezwienie ...przepraszalam i juz bylam czujna zeby nie powielic tego samego bledu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasze dzieci sa najlepszym przykladem, na ile uwolnilysmy sie ze schematu, o ktorym napomknela Candy.

Moze i krzywdzilam siebie ale moje dzieci sa juz mniej skrzywione (to ze sa nie ulega watpliwosci - ale nie w takim stopniu jak ja, a to juz jakis postep).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, Dziękuję że odpowiedziałaś. Jak coś znajdziesz to napisz :-) Ja jakiś czas temu zastanawiałam się którym uczuciem z mojego szerokiego wachlarza czucia wypełnić to miejsce. Litość i współczucie wydawały mi się najbardziej kuszące, ale nie czułam się w nich komfortowo. Stwierdziłam że bez wybaczenia się nie obejdzie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cos ze zdrowej polki - przez tyle lat nie zestarzalo sie.

 

20 przykazań Janusza Korczaka dla rodziców.

 

1) Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.

 

2) Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa.

 

3) Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe.

 

4) Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą.

 

5) Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.

 

6) Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.

 

7) Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.

 

8.) Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga !

 

9) Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę.

 

10) Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.

 

11) Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.

 

12) Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.

 

13) Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.

 

14) Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie.

 

15) Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.

 

16) Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.

 

17) Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło.

 

18) Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.

 

19) Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało.

 

20) Nie bój się miłości. Nigdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ania była samotną trzydziestoletnią kobietą wciąż mieszkającą z rodzicami. Mnóstwo czasu poświęcała niezwiązanej z jej kwalifikacjami pracy i całe dnie spędzała na komponowaniu utworów muzycznych chowanych do szuflady. Zmęczona tym, odkryła potrzebę życiowej zmiany. Od kiedy sięgała pamięcią, najważniejszą osobą w jej domu był ojciec.

 

Szalenie ambitny, krytyczny i wymagający wobec żony i dzieci, miewał napady nieopanowanej złości, kiedy w cholerycznym szale wykrzykiwał tyrady z najbłahszego powodu. Szczególnie cenił sobie córkę, która jako jedyna z niezmąconym spokojem i cierpliwością, znosiła jego ataki wściekłości. Ania wychowywała się w poczuciu, że nagradzane jest wyłącznie jej posłuszeństwo i łagodność, oraz że tylko ona potrafi zrozumieć roztrzęsionego tatę. Jednocześnie ojciec decydował o wszystkich ważniejszych życiowych wyborach córki. Uczyła się w podstawowej szkole muzycznej, następnie w renomowanym liceum, co łączyła z dalszą muzyczną edukacją, a na studiach ukończyła dwa fakultety. Od liceum jednak cierpiała na nieopanowane napady senności, trudno było jej kończyć rozpoczęte projekty, zawsze spóźniała się z oddawaniem prac, przez kilka lat nie udawało jej się zrobić magisterium.

 

Niemoc, której doświadczała, stanowiła konsekwencję wychowania w wyłącznym poszanowaniu dyscypliny i ambicji z pominięciem kreatywności, uczuć i spontanicznych impulsów. Ojciec zawsze przywiązywał wagę do kontroli, marginalizując znaczenie ogromnej wrażliwości swojej córki. Jednocześnie bezradność Ani potęgował fakt znoszenia permanentnych cholerycznych wybuchów ojca. W kobiecie wykształciło się więc stałe poczucie winy, połączone z przekonaniem o własnej bezsilności. Ania nie tylko bała się wziąć odpowiedzialność za swoje życie, ale też często uciekała w świat wyobraźni, fantazjując o wymarzonym mężczyźnie i śniąc o relacji idealnej. W relacjach z innymi najczęściej starała się odgadnąć i realizować projekcje ludzi odnośnie własnej osoby. We wszystkich zdawała się widzieć swego wymagającego, autorytarnego ojca, którego za wszelką cenę starała się zadowolić."

calosc tu http://zwierciadlo.pl/2012/psychologia/wychowanie-dziecko/ojciec-autorytarny-bezsilnosc-corki/2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 19 lat, dotąd zażywałam ketrel, depakine, zoloft, hydroksyzynę i pewnie więcej. Byłam dwa razy hospitalizowana. Raz psychoza drugi raz silna depresja. Od paru miesięcy już nie zażywałam leków bo miałam poprawę, cały czas chodzę na terapię. Mój ojciec jest alkoholikiem i zawsze gardziłam alkoholem ale to się ostatnio zmieniło. Coraz częściej sie upijam. Dzis wypiłam parę kieliszków wódy, wiśniówkę i jakiś likier (upijam po trochę z różnych butelek żeby nikt sie nie zorientował). Wczoraj też się upiłam. Przede mną studia. Czuję że tracę znowu kontrolę i przeraża mnie to że tym razem na własne życzenie.

Nie wiem co robić.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postponedying, a rozmawiałaś o tym z terapeutką?

Z mojej strony powiem Ci tyle. To, że Twój ojciec jest alkoholikiem to jedno, a Twój ewentualny problem z alkoholem to drugie. Oczywiście jedno jest z drugim powiązane, ale tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie.

Jest taka historyjka psychologiczna o dwóch synach alkoholika. Jeden został lekarzem, ożenił się, miał 2 dzieci i żył na wysokim poziomie. Drugi stoczył się na dno i tak jak ojciec został alkoholikiem. Zostało im zadane dokładnie takie samo pytanie: co było przyczyną takiego rozwoju sytuacji? i obaj mieli na to jedną odpowiedź: bo mój ojciec jest alkoholikiem.

Także wydaje mi się, że musisz zadać sobie pytanie czy chcesz być "synem-lekarzem" czy "synem-alkoholikiem" z tej historyjki. Wiem, że to będzie trudne, ale, zwłaszcza w tym drugim wypadku, doskonale wiesz jakie będą tego efekty. Niestety, same negatywne. Dlatego walcz z tym i nie stawaj się swoim ojcem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba ta dwoistość jest najtrudniejsza do przezwyciężenia. Z 1 strony świetnie sobie radzę. W życiu. W edukacji. Mnóstwo perspektyw i horyzontów, mogę wiele osiągnąć i to nie jest tak, że się przechwalam, bo tak po prostu jest. Mnóstwo osób we mnie wierzy. A jednak czuję absurdalność świata i nie mogę się od niej uwolnić. I robię rzeczy jeszcze bardziej absurdalne. Głupie. Chcę żyć i być i jednocześnie nie chcę, strasznie nie chcę, strasznie mi wszystko ciąży. Takie słowa, niosaca_radosc, z jednej strony śmieszą, z drugiej niosą pewne intencje, dobre intencje. Wciąż: stoję na rozdrożu i to są tylko moje decyzje i moje starania. Mimo wszystko dobrze o tym napisać. Wypisać się z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postponedying, heh, doskonale znam ten ból pragnienia jednocześnie dwóch kompletnie sprzecznych rzeczy. To głupie, nielogiczne i wywołujące mega chaos w głowie, ale cholernie trudno to poukładać. Także w tym aspekcie akurat świetnie Cię rozumiem.

Odnośnie alkoholu i problemów już mnie, bo ja jestem antyalkoholowa. Ja to raczej ten syn-lekarz. Ale wbrew pozorom myślę, że znalezienie się na dnie, upicie się samej, zrobienie jakiś głupot daje najwięcej do myślenia. Zwłaszcza jeśli wyobrazisz sobie siebie za 10 lat, kiedy z Twoich planów, marzeń nie pozostanie nic poza alkoholem. Pomyśl, chciałabyś być od czegoś tak bardzo uzależniona, że nie możesz bez tego żyć? Że będzie to coś niszczyło wszystko na swojej drodze? Nie tylko Twoje życie, ale także życie Twoich bliskich?

Może to banały i do osób z takim problemem to nie dociera, to nie wystarcza - nie wiem, ale wg mnie naprawdę szkoda, aby taka osoba jak Ty, z takimi perspektywami i szansami, wszystko to straciła przez alkohol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam,ze wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe zycie jest ogromny. Jeżeli nie nauczymy się stawiać im granic,których nie mają prawa przekroczyć.

Zanim nie poszłam na terapię DDA mój ojciec kierował mną i moimi dziećmi jak marionetkami. Czułam się jak własne dziecko-bez swojego zdania,bałam się mu sprzeciwić. Jak coś wg niego było czarne,chociaz było kolorowe-to dotąd powtarzał,ze jest czarne aż w to uwierzylam i przyznałam mu rację.

Trzeba nauczyć sie asertywności

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, Oj niestety. Najgorsze w tym wszystkim, w tym dorosłym życiu jest właśnie brak własnego zdania i brak poczucia bezpieczeństwa. To co zostaje nam narzucone musi tak być i koniec. Nawet jak jestem dorosła daje się manipulować i to jednocześnie mnie wkurza a z drugiej strony podświadomie czuję,że tak muszę bo tak musi być i koniec.

Asertywności trzeba się nauczyć ale to nie jest łatwe jak się całe dzieciństwo było ustawianym do pionu

I jest się dorosłym a to dalej trwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podświadomie czuję,że tak muszę bo tak musi być i koniec.

taaa,bo jesteśmy im to winni..... Całe dzieciństwo mi wpajano,ze jak dorosła mam się opiekować rodzicami.Mam to tak zakorzenione,ze nie potrafię się wyprowadzić od ojca. Moje siostry jak sie wyprowadzały z domu-to poprzedzone to było mega awanturami, tekstami,że nie mają po co wracać, że niech nie przychodzą po pomoc... Piekło na ziemi było.Naoglądałam się,nasłuchałam,teraz mam wizję tego samego,jak powiem,ze sie wyprowadzamy. A po za tym wyrzuty sumienia chyb aby mnie zjadły.A z drugiejstrony o niczym innym nie marzę bardziej...Moje siostry nie poczuwają się do obowiazku interesowaniem się ojcem,bo wg nich ja z nim mieszkam-moja sprawa...

Po trzech latach terapii nauczyłam sie być bardziej stanowcza w stosunku do ojca. Zaczęłam bronić dzieci przed jego praniem mózgu,przed jego szantażami emocjonalnymi.Przestałam się tłumaczyć gdzie idę i o której wrócę :shock:

Przestałam mieć wyrzuty sumienia,ze ja jadę na urlop z rodziną,a on sam w domu zostanie :shock:

Ale wiele jest sytuacji,które należałoby zmienić,ale jeszcze nie jestem na to gotowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×