Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wpływ toksycznych rodziców na nasze dorosłe życie.


Harpija

Rekomendowane odpowiedzi

Pierw piszesz "Chodziło mi o to żeby nie chwalić za nic, tzn nie powtarzać ciągle dziecku jakie jest super, mądre, wspaniałe, piękne itd", żeby zaraz dodać "Doceniać, chwalić za to co robi dobrze, zachęcać, motywować, uczyć samodzielności, niech się rozwija!"

 

WTF?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No nie chwalić za "nic", tzn, nie powtarzać bezsensownie komuś że jest naj naj naj, dzień w dzień, bo taka pochwała szybko straci na znaczeniu.

To mnie we wczesnym dzieciństwie ktoś chyba musiał bardzo często i nieadekwatnie chwalić, bo w dzieciństwie, które pamiętam, pochwały nic dla mnie nie znaczyły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ważne pytanie. Dlaczego toksyczni rodzice robią wszystko by ich dziecko wróciło do toksycznego gniazda, mimo że jest już dorosłe?

 

-- 02 lis 2014, 12:22 --

 

U mnie jest to bardzo widoczne. Czy w ich skrzywionej psychice świat jest tak zły, że chcą chronić dziecko zamykając je w swojej chorej dziupli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, To możliwe, typowe i bardzo częste w stosunku do chłopców. Bardzo często miłość matek względem synów jest absolutnie ślepa.

 

Zupapomidorowa, Nie wiem, toksyczność też jest dosyć różnorodna. Mi ojciec wbijał do głowy, że mogę liczyć tylko na siebie odkąd go poznałam. Wyrosłam w przekonaniu, że na rodziców absolutnie nie mogę liczyć. Nie mam też poczucia, że chronili mnie przed "złym światem", wręcz przeciwnie to ja zawsze byłam ta zła.

 

Ale wiem, że jest też taki typ kobiet, który musi mieć męża czy dzieci blisko, bo boi się być sam. Potrzebuje obecności i opieki jak powietrza. Psychologicznie to nie są matki tylko córki swoich dzieci.

 

Twoje doświadczenia mogą być zupełnie inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, To możliwe, typowe i bardzo częste w stosunku do chłopców. Bardzo często miłość matek względem synów jest absolutnie ślepa.

Bardziej obstawiałbym babcię. Ona miała mocno rozpieszczający stosunek do mnie i we wczesnym dzieciństwie ona dużo się mną zajmowała.

Nie powinno się chwalić dziecka tak po prostu. Na każdą pochwałę dziecko powinno sobie "zapracować".

 

-- 02 lis 2014, 15:26:01 --

 

A co do miłości, to bezwarunkowa miłość matki do dziecka powinna być maks do wieku nastoletniego, potem nie powinno być miłości bezwarunkowej.

 

-- 02 lis 2014, 15:29:53 --

 

Maks do 12-go roku życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze nie.. taka mlodziez jak ja wychowamy

"Światowa organizacja zdrowia przedstawiła raport, który mówi, że w Europie 850 dzieci ginie z powodu przemocy fizycznej. Podano, że rocznie 18 milionów dzieci jest wykorzystywanych seksualnie, 44 miliony cierpi fizycznie z powodu przemocy, 55 milionów to ofiary agresji psychicznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rodzice z linka ktory wrzucils wcale nie byli idealni..niekonsekwentni, na przemian poblazliwi i wscikli. Robili roznice w traktowaniu synow. A to zdanie jest zupelnie debilne

Na szczęście lub nieszczęście, rodzice mają ograniczony wpływ na dzieci
Dla dziecka rodzice przez pierwsze lata zycia stanowia caly swiat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla dziecka rodzice przez pierwsze lata zycia stanowia caly swiat

A potem do wychowania włącza się szkoła; no a w szkole można powiedzieć, że obecnie dominuje wychowanie bezstresowe. Przepisy edukacyjne mocno rozpieszczają dzieci i młodzież i myślę, że może mieć to istotne znaczenie nawet, jeśli ma się normalnych rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, odświeżam temat. Przeczytałam cały. Każdy post bardzo dokładnie. I jakoś mi się tak ciężko zrobiło...

Jestem DDA. Niedawno wyprowadziłyśmy się z domu z matką i mieszkamy we dwie. Nie mam kontaktu z ojcem.

Całe życie wszystkie moje przywary, wady, niedoskonałości przypisywałam tylko i wyłącznie alkoholizmowi ojca. Z czasem jednak dotarło do mnie, że matka przyłożyła dosyć mocno swoją rękę do moich zaburzeń...

Nie będę się powtarzać, bo mnóstwo rzeczy, które opisaliście znam ze swojego doświadczenia. Przeszłam terapię dla DDA. Jednakże wciąż nie mogę sobie poradzić z komunikatami z dzieciństwa ze strony matki... Zwłaszcza, że mieszkamy we dwie (plus pies).

 

Ciągle słyszę tego cholernego krytyka w głowie, że za wolno, że niedokładnie, że więcej szkody niż pożytku, że zanim ja się za coś zabiorę i zanim moja idealna wszystkowiedząca matka mi wytłumaczy, to sama prędzej to zrobi i jeszcze nie będzie musiała po mnie sprzątać, bo przecież więcej bałaganu zrobię niż pożytku...

Dziwne to wszystko w ogóle jest, bo zmieniła się bardzo. Tzn. stara się być do rany przyłóż, próbuje teraz mówić jaka to ja niby jestem mądra i że wszystko umiem. Tylko że to nie ma już znaczenia, bo ja jej zwyczajnie nie wierzę. Na dodatek jak coś się w moim życiu wydarzy fajnego, to zaraz jest "no przecież ja zawsze ci mówiłam, że jesteś ładna/mądra/zdolna". Jasne...ciekawe kiedy... A jak się wkurzę i jej przypomnę to jej "zawsze" i rzucę przykładem, to z kolei jestem pamiętliwa, niewdzięczna albo wymyśliłam sobie w ogóle taką sytuację, bo jej nie było, albo ona chciała jak najlepiej ale nie jest takim (cytat) "mądrym psychologiem i takich słów nie zna jak ja".....

 

Nie wiem czy ja kiedykolwiek będę o sobie dobrze myśleć.

 

Czytając wasze wpisy miałam tyle do napisania, układałam sobie swoją wypowiedź, a teraz mam tylko pustkę...

 

Nie mam praktycznie żadnych znajomych. Nie mam chłopaka. Unikam jak ognia wszelakich bliższych relacji, bo nie umiem się w nich zachować i się ich boję. Ponadto nadal w takich relacjach czuję się jak dziecko.

 

Kiedyś po wielu namowach matka poszła na terapię dla współuzależnionych. Pochodziła trochę ale stwierdziła, że nie warto, bo ja wytłumaczę jej więcej i jestem dla niej wysatrczającym terapeutą!... Całe życie jako terapeuta dla matki....mam ochotę zwymiotować tym wszystkim.

Nie ma w końcu z nami ojca alkoholika a okazuje się, że ja nie mam w ogóle swojego życia, znajomych, wspomnień...

 

Na dodatek te ich komunikaty były zawsze ambiwalentne.

Np. "jak mnie zabraknie to sobie sama nigdy w życiu nie poradzisz" - "mam tylko ciebie, jesteś sensem mojego życia"....

"z twoim tempem to nigdy nie zdążysz mężowi obiadu nawet ugotować" - "przydałaby ci się druga osoba, wtedy wszystkie twoje lęki by minęły"

"do niczego, jak zwykle więcej szkody niż pożytku" - "bo ty jak chcesz to potrafisz"

 

Po prostu nie dało się nie dostać za przeproszeniem pierdolca w takiej "rodzinie".

 

Zastanawiam się nad terapią, te komunikaty mi dzwonią w głowie non stop. Nie wiem co robić. Czuję się jak śmieć, jak ktoś gorszej kategorii, bez szans na cokolwiek w życiu dobrego.

Ciągle deprecha, nerwica lękowa i jeszcze IBS...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×