Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a związki/miłość/rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

Współczuje rafi.

 

Kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Zostałem zdradzony po 5 latach związku (moje pierwsza miłość). Pamiętam poranki i ciężar na piersi przytłaczający do łóżka. Pamiętam też spontaniczne ewakuacje i nieokreślony strach gdy widziałem ją z nowym. Po roku pozwoliłem jej wrócić, po dwóch zdradziła mnie kolejny raz i historia się powtórzyła... Choć dziś te wspomnienia są dla mnie za mgłą, to z całej sytuacji najmocniej zapamiętałem przyjaciela któremu ja, dorosły gagatek dosłownie beczałem na ramieniu na blokowej ławce. Odkryłem wtedy, iż obok mnie jest prawdziwy przyjaciel o to był cud w tym całym nieszczęściu.

 

Wiem że to co powiem wyda Ci się abstrakcją, ale przeżyjesz to i będzie naprawdę dobrze. Z czasem wszystkie żale, cały ból zanika - bez względu na to jak bardzo dziś wydaje się to niemożliwe. Jeśli uczucie było prawdziwe pozostaje serdeczność i życzenie drugiej osobie spełnienia na zawsze. Miesiąc to relatywnie mało by Ci przeszło, bądź cierpliwy.

 

Moja pierwsza miłość również mieszkała ok. 200m ode mnie. Dosłownie po przeciwnej stronie ulicy. Była to miłość praktycznie od piaskownicy, można by tak rzec. Po rozstaniu ze względu na bliskość było strasznie trudno. Jednak tłumaczyłem sobie to tak, że skoro udało mi się znaleźć miłość w promieniu 200m to być może na całym świecie znajdzie się jeszcze jedno serduszko do pokochania. Pomagała mi wtedy również pewna bardzo wyjątkowa dla mnie fraszka, napisana przez człowieka którego mądrość płynęła z głębi. Sztaudynger: „Jest obok daru blasku - Łaska cienia. I obok daru uczuć - Dar zapomnienia.„

 

By nie było zbytnio rozczulająco w tym moim poscie. Dodam jeszcze że następną miłość znalazłem w promieniu 800m. Aktualnie jestem sam, ale aż się boję wychodzić na ulice czy zaglądać na forum – by nikt nie zmącił mojego spokoju. A fajne tu kobitki są ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toshiro jak czytam twojego posta to tak jak bym widzial moje zycie wszytko sie zgadza pierwsza milosc, 200m tuz za ulica boze ile ja bym dal aby to juz minelom ile ja bym dal za takiego PRAWDZIWEGO przyjaciela ... nie mam juz sil na nic teraz jej nie ma ale niedlugo wolne bede bal sie wyjsc z domu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam juz sil na nic teraz jej nie ma ale niedlugo wolne bede bal sie wyjsc z domu...

 

Może to trudne co teraz napisze, ale proszę Cię nie powtarzaj tego błędu co ja. Nie możesz się ukrywać przed nią. Musisz zrozumieć że nie zrobiłeś niczego złego. Tak naprawdę chodzenie z głową do góry (nawet jeśli płaczesz) przyniesie więcej pożytku niż ukrywanie się w uliczkach. W takiej sytuacji u osoby która zdradziła bardzo często dochodzi do samousprawiedliwiania – nie chcesz przecież w tym jej pomagać. To ona powinna doskonale odczuć że Cię zraniła. Jeśli cierpisz niech to widzi – zrobisz jej tym przysługę. Moje zdanie potwierdza jej postawa. W ten sposób być może pomożesz jej uniknąć podobnego traktowania partnerów w przyszłości. Poza tym wróć na studia, poświęć się czemuś co zajmie Ci czas. Pamiętaj że w bólu można góry przenosić.

 

Fraszkę którą Ci podałem nosiłem wtedy (jeszcze jako sms) w komórce. Gdy było bardzo źle wracałem do niej. Nie czytam dużo literatury pięknej, poezji czytam jeszcze mniej ale śmiało mogę powiedzieć że ta fraszka mnie zbawiła. ...Albo to ja nadałem jej taką moc. Sam nie wiem. Jeśli ten amulet nie zadziała - poszukaj swoich amuletów. Na pewno będzie dobrze. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje sie fatalnie... chcialem zrobic wielkie glupostwo najwieksze jakie mozna zrobic w zyciu... jestem w ogromnym szoku... wyslalem smsa z prosba o pomoc o jedna rozmowe duzo by mi to dalo chcialem pogadac jak ze znajoma, moze przyjaciolka nie odpowiedziala nie daje rady nie mam amuletow boje sie ze powtorze probe i to jak bede w takiej chcili jak teraz to mi sie uda boze... czego jestes taki okrutny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje sie fatalnie... chcialem zrobic wielkie glupostwo najwieksze jakie mozna zrobic w zyciu...

 

No tak rafi, widzę że jest znacznie gorzej niż myślałem. Tutaj potrzebny jest również dobry psycholog. Musisz koniecznie szukać pomocy nie zważając na nikogo. Dobry psycholog wytłumaczy Ci znacznie więcej niż ktokolwiek na tym forum. Pamietaj o tym.

 

boze... czego jestes taki okrutny

 

W cokolwiek wierzysz, czy to w przeznaczenie, czy w Boga tłumacz to sobie tak, że to co teraz czujesz jest chwilowe. Dla mnie gdy straciłem pierwszą miłość świat się praktycznie tymczasowo skończył. Gdybym wtedy coś sobie zrobił, byłby to największy błąd w moim życiu. Pamiętaj że po roku wroćiłem do tej dziewczyny, dostalismy druga szanse. Możliwe że u Ciebie będzie podobnie, możliwe że zdrada się nie powtórzy. Niczego nie wykluczaj. Ale żeby się o tym przekonać musisz żyć! Samobójstwo to tchórzostwo tuż przed metą. Skoro przebiegłeś maraton po co poddawać się gdy widzisz wstęgę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toshiro dzieki bardzo mi pomagasz faktycznie to byloby tchorzostwo, jestem sportowcem i nigdy nigdy sie nie poddawalem ale tutaj mnie to przeroslo. Zgadza sie psycholog jest tu wskazany...

Co do powrotu nie ma sans ona odizolowala sie odemnie i niech tak bedzie a ja potrzebuje czasu, mnostwa czasu, boje sie tylko tych dolow ktore lapie jeszcze raz dzieki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moj chłopak miał za sobą okres podbojów zanim mnie poznał, rozmawialiśmy na ten temat ze sobą. Mówił mi ze takie "zaliczanie" kobiet strasznie dowartościowuje i ze na to ma się zawsze energię. I ja podejrzewam go, ze mnie nie kocha, że jest ze mną, bo spełniam jakieś warunki zeby być zoną. Planujemy ślub, ale w organizowaniu tylko ja przejawiam inicjatywę, nie wiem czy tak jest w większości przypadków, ze to kobiety załatwiają sprawy. Najpierw mysleliśmy zeby odbył się w tym roku, ale dopóki niedowiem się, czy naprawdę jestem tą jego "jedyną" , zanim tego nie dostrzege, nie poczuję to napewno się nie zdecyduję. Ja go bardzo kocham, jednak przerazający byłby dla mnie fakt, ze ożeniłby się ze mna np. z rozsądku wówczas wolałabym się rozstać. Na dzień dzisiejszy po prostu nie czuje, ze mnie kocha chociaz to słowo wymawia każdego dnia. czasami myślę że marzy mu się jakaś młoda piękność, bo gapi się na inne baby, a ostatnio w sklepie z ekspedientka która pomagała przymierzać mu garnitury ślubne zastygali w uwodzicielskim uśmiechu, ja cała struchlałam , po prostu bedąc jego narzeczoną czułam się tam gorzej niż ekspedientka. W takich sytuacjach chce mi się wyć. Chciałabym bedąc z nim czuć się ważna, a nie bać się, ze wdzięczy się do innych kobiet. Potrafię odróżnić jeszcze zwykły uprzejmy uśmiech od takiego który mnie upokaza kiedy obdarza nimi inne kobiety. Przez jego zachowanie m. in. zerwałam nawet kontakty z siostrą bo bałam się że mi go odbierze i boję się chociaż chciałabym spotykać się z nim w towarzystwie. Boję się że jego zachowanie wynika z ciągłej checi zdobywania kobiet i tak naprawdę mnie nie kocha. Wolałabym się o tym dowiedzieć przed ślubem. Żeby nie zmarnować sobie reszty życia. Pamiętam też, jak kiedyś powiedział, że małżeństwo ze mną dobrze mu zrobi. Okropnie się poczułam. Nie wiem albo nie precyzyjnie się wyraża, albo czepiam sie słówek, albo mnie nie kocha. Całą głowę mam zaprzątniętą jego osoba. Musiuałam zacząć brac leki antydepresyjne, bo byłam strasznie płaczliwa, wychudłam mocno, miałam huśtawkę nastrojów. Będąc w jego towarzystwie nie czuję się osobą pożądana. Chociaż jest starszy odemnie o 6 lat, przy nim czuję się staro. Nie wiem może dlatego że gapi się na nastolatki. Za mną niestety nie wodzi wzrokiem, a nie jestem straszydłem. Jestem atrakcyjna kobietą, tylko jakoś przy nim straciłam pewność siebie. Nawet w pracy jestem mniej przebojowa. Przygasłam. Martwię się strasznie, żeby nie popełnić błędu. Nie wiem, czy to ja mam problem, czy to co podejrzewam to prawda. Postanowiłam pójść na terapię, moze tam zrozumiem pewne rzeczy, bo sama się wtym gubie. Wiem tylko, ze jeśli mam się czuć tak paskudnie w małżeństwie to będzie ze mnie do kitu żona, bo cały czas będę się martwić, ze znajdzie sobie inną a mnie zostawi. W takim stanie nie zarobię nawet na dom i szytbko się zestarzeję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze nigdy bym nie zaufała facetowi który traktował kobiety wcześniej jak przedmiot do zaliczenia , skoro mówisz że nadal będąc z tobą ogląda sie za innymi to co jeszcze przy nim robisz? planujesz z nim ślub? ja czasem mam wrazenie że niektóre kobiety wprost uwielbiają być tzw ofiarami swoich partnerów ,miłośc jest bardzo wazna ale nie jednostronna ! najwazniejsze w związku jest poszanowanie i partnerstwo,jezeli czujesz sie w zwiazku jak nic niewarty śmieć to jest to sygnał na to że to nie jest facet dla ciebie (oczywiście pod warunkiem że nie masz jakiejś obsesji na jego punkcie i wszystkiego nie wyolbrzymiasz)Ja mam młodszego od siebie faceta (i to o dużo) ale czuję się kochana i nie boję się że mnie zostawi dla młodszej , trzeba mieć poczucie własnej wartości bo bez tego to ani rusz w jakim bys nie była zwiazku :idea: pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się że agapla ma rację. Na Twoim miejscu surowo wymagałbym wyjaśnienia haseł typu:

 

Pamiętam też, jak kiedyś powiedział, że małżeństwo ze mną dobrze mu zrobi.

 

Małżeństwo nie jest od robienia mu dobrze. Jeśli chodzi mu o jakiekolwiek zmiany w jego charakterze są to tylko jego pobożne życzenia - takie zmiany nie nastąpią bo pozostanie tym samym człowiekiem :!:

 

Poza tym spójrz co sama napisałaś:

Przez jego zachowanie m. in. zerwałam nawet kontakty z siostrą bo bałam się że mi go odbierze i boję się chociaż chciałabym spotykać się z nim w towarzystwie.

 

Jeśli On się zachowuje tak że zrywasz kontakty z siostrą to coś tu nie gra. Moim zdaniem nie powinnaś przeność tego na siostrę. Skoro On się źle zachowuje to czemu boisz się że to Ona zachowa się nielojalnie? To ekstremalna sytuacja. Sam mam brata, ale gdybym znalazł się w sytuacji podobnej prędzej zrezygnowałbym z dziewczyny niż brata....

 

Na pierwszy rzut oka wydaje mi się że problem leży raczej po jego stronie, ale nie znam całokształtu sytuacji, dlatego nie chciałbym ferować wyroków. Natomiast jeśli opowiesz komuś np. psycholog czarno na białym sytuację a czy b, osoba ta z pewnością będzie mieć lepszą sposobność by wyrazić swój stosunek do jego zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musze sie troche wygadac , a nie bardzo mam komu.

Mam juz pare lat 3 dzieci ,niezla zone i wlasciwie wszystko co potrzeba do zycia - praca, dom itp

Ponad rok temu poznalem wspaniala kobiete (mezatka +dziecko)

Nasza znajomosc stala sie bardzo bliska , spedzalismy razem , takze z jej rodzina duzo czasu. uzywamy okreslen "przyjaciel".

Ja dla nie niej poswiecil bym wszystko, chociaz od niej wiem ze ona dla mnie nie kilka razy mowila ze nie zostawi rodziny.

wszystko bylo ok do czasu , kiedy jak ja to odebralem -calkiem mnie odstawila.

Przestala miec czas dla mnie, dla rodziny takze ma go niewiele Od miesiaca, wraca do domu b. pozno , jej maz (obecnie moz kumpel) nie wie tego co ja , czyli ze nie zawsze jej pozne powroty sa zwiazane z praca. Wydaje mi sie ze ma kogos. Mam mozliwosc zeby to sprawdzic, ale nie wiem czy chce.

Mam klopot ze soba - czuje sie odrzucony, niepotrzebny, nie chce mi sie nic robic,

Ona robi wszystko zeby nie rozmawiac ze mna - boi sie?

Najgorsze ze jak koncze prace (pracuje 5 dni poza domem) wracam na stancje i mysle , chodze , gadam sam do siebie nie wiem co robic.

To odstawienie przezywam bardzo, czuje sie jak smiec rzucony do kosza. Kupilem nawet pistolet ale go utopilem.

udalo mi sie chwile z nia porozmawiac, tlumaczyla ze to chwilowe ze ma klopoty z siostra, ale ja jej w tym nie moge pomoc. nie wiem co dalej robic -

nie chodzi o bycie razem, ale bycie blisko co mam dalej robic?, zmienic prace?, pogadac z jej mezem? powiedziec jej o watpliwosciach co do braku czasu ?

jesli kotos ma chce niech napisze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, że masz zonę trójkę dzieci. Wygląda na to, że zakochałeś się w czyjejś żonie. I czyjaś zona pochłania Twoje myśli, czujesz się przez nią odrzucony, czujesz się jak śmieć. Prawdopodobnie tak mogłaby się poczuć Twoja żona, gdyby o tym wiedziała. Nie chcę moralizować, nigdy mi się nie zdarzyło być z kimś i kochać się w kimś innym, ale myślę, że jeśli sami nie dążymy do pewnych rzeczy to możemy jeszcze w pewnym momencie nad nimi zapanować tak, by nas nie bolało za bardzo. Osobiście nie wyobrażam sobie mając szczęśliwą rodzinę, żebym mogła zdradzać męża. Nie wyobrażam sobie też żebym mogła się zainteresować zonatym facetem. Może to wiele zależy od charakteru, ale chyba jeżeli człowiek sam czegoś nie szuka, albo nie pozwala sobie na pewne zachowania, to takie rzeczy się raczej nie zdarzaja jak opisałeś. Szkoda mi Twojej zony. Myślę sobie jak moze się czuć kobieta na jej miejscu. Z tego co piszesz ona nie wie, ale jakby się dowiedziała, to chyba czułaby się nie lepiej niz Ty teraz. Myślę, że takie sytuacje są trudne, ale czy naprawdę nie można im zapobiec? Jeśli ta Twoja miłość zerawała z Toba kontakty to tym lepiej dl;a Twojego małżeństwa, sam niepotrafiłbyś tego zrobić. Jeśli czujesz się tak, bo brakuje Ci jej bliskości to chyba coś znaczy. Może nie doszło jeszcze do najgorszego i jest właśnie pora na to żeby zapanować nad uczuciem, które się zrodziło. Teraz pocierpisz, ale może ocalisz coś, co jest dużo bardziej cenne, niz to uczucie. Nie wiem jak długo jesteś z zoną, ale piszesz, ze jest niezła. Prawdopodobnie kiedyś też była wspaniała. Macie trójkę dzieci, napewno wiele razem przeżyliście. To stanowi dużą wartość. Nie zmarnuj tego. Zastanów się czy warto brnąć w coś, co będzie miało nieodwracalne skutki nie tylko dla Twojej rodziny. Zastanów się, czy to napewno jest dobre dla Ciebie? Życzę Ci wytrwałości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam że to kwestia nowości, gdyby ta kobieta była z Tobą tak długo jak żona, myślę że ze z statusu wspaniałej babki spadłaby z piedestału podobnie do niezłej, a może nawet gorzej. I na odwrót: twoja żona nowopoznana i owiana nutką tajmniczości byłby wspaniała.

 

 

Moze to glupie ale..
możesz stracić dużo wiecej niz jedynie tę pannę... Chociaż zdaje sobię sprawę że to walka z instynkami bardziej niż ze zdrowym rozsądkiem. Nieustannie ciągnie nas do nowego, chcemy zapewniać sobie wrażeń. Nowe wrażenia dają tymczasową satysfakcję. Znów ciagnie nas do nowego, chcemy zapewniać sobie kolejne. Jednak w nowych wrażniach spełnienia nie ma! I tak do usranej śmierci, szalony pęd ku niewiadomo czemu. Jeśli tego nie zatrzymamy przez całe życie będziemy niewolnikami, bo ostatecznie każde nowe spowszednieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam że to kwestia nowości, gdyby ta kobieta była z Tobą tak długo jak żona, myślę że ze z statusu wspaniałej babki spadłaby z piedestału podobnie do niezłej

 

Moje poglądy w tej sprawie są niemal identyczne do zacytowanych.

 

Twój problem ma "drugie dno". Nie Ty jesteś tu poszkodowanym a Twoja rodzina. Otrząśnij się nim nie jest za późno.. Wiem,ze człowiek w takich sytuacjach zamienia się w strasznego egoistę..

 

Masz baaardzo wiele do stracenia,a sama "przyjaciółka" to minimalna strata w owej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak to powiedziec,

Uzyje slow" ze ja kocham" ale nie chodzi tu o milosc fizyczna, po prostu bardzo dobrze mi w jej obecnosci . Moze pisze od rzeczy ale sam nie wiem co z tym zrobic. Siedze sam i wymyslam glupoty,np to ze kogos sobie znalazla.

Nie chce zrobic nic co moglo by kogos skrzywdzic. ale jakos nie potrafie sie pogodzic z tym ze zostalem ja to odbieram "porzucony".

zadaje sobie ciagle pytania co zrobilem zle , dlaczego ,i miotam sie z braku odpowiedzi .

Nic mi sie nie chce robic, zgubilem gdzies sens .

Jak myslicie isc z tym do psychiatry ? Po prostu nie wiem co robic.

Otrzasnac sie - czyli co ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kajafas, pochowałeś już miłośćdo własnej żony ? Uważasz, że nie da się między Tobą, a nią nawiązać porozumienia, zrozumienia ? W codziennej życiowej rutynie "zgubiłeś" uczucia miłości do niej ?

Inwestowałeś swój czas i energię w tą nową, atrakcyjną "przyjaźń", ale kiedy przestaniesz, znajdziesz się w tym samym punkcie, w ktorym jesteś teraz ze swoją żoną.

Kto wie, może taki "powiew świeżości" był Ci potrzebny na to, by zdać sobie sprawę, czego Ci brakowało w małżeństwie. Pytanie tylko, jak wykorzystasz tą wiedzę. Czy nadal będziesz prowadził "podwójne" życie, czy też będzie to bodziec dla Ciebie, by zmienić swoje małżeństwo na takie, w którym będziesz się dobrze czuł i w którym niczego nie będzie Ci brakowało ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kocham mojego męża, jak nikogo na świecie. Jest wyjatkowym człowiekiem. Ma pecha, bo trafił na taką żonę. Jestem beznadziejna. Niestety. Wcale mu się nie dziwię, że nawet nie chce mnie dotknąć. Kto by chciał grubą krowę? Gdy sobie to uświadomiłam, przestałam spać. Jestem jak w pancerzu z kolacmi. Cierpię, ale kłuję. Mam 29 lat i jestem 2 lata po ślubie. Znamy się 9. Do ślubu wszystko było ok. Co się dzieje? Co? Nawet nie potrafię z nim rozmawiać! Chciałabym nic nie czuć. Tak byłoby o wiele łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no hej,nie wiem od czego zacząc...:(moze na początek to to ze chyba dopadła mnie depresja i zaczynam miec mysli samobójcze,mam 30 lat a wydaje mi sie jakbym cofała sie w rozwoju,wszystko przez faceta ktorego pokochałam 3 lata temu dosłownie "na zabój", nie cieszy mnie juz praca dom itp.on niedawno wyjechał za granice i wiem ze to koniec naszego zwiazku,czuje jakbym straciła cos najcenniejszego.....przez te trzy lata nie było wesoło ale znosiłam to wszystko(głupia stara baba) a teraz to juz dowalił do pieca....nawet nie potrafie w sensem pisac...nie wiem czy ktokolwiek zrozumie o co mi chodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle, ze wiekszosc ludzi Cie tu zrozumie. Ja np. zorientowałam się kilka dni temu dopiero, ze mam depresje, chociaz tak naprawde trwa ona u mnie juz ze 3 miesiace. Wczesniej nie chcialam dopuscic do siebie takiej mysli, zwlaszcza,ze najblizsi maja rozne problemy i czulam sie im potzrebna i wiedzialam, ze musze miec sile. Jednak teraz widze, ze jestem calkiem do dupy. Nikomu nie pomogłam z prostego wzgledu - najpierw trzeba pomoc samemu sobie. Ja tez miewam mysli samobojcze, jestem wokropnym stanie. Ale ponieważ potrzebuję pomocy, mysle ze inni cos Ci napiszą. Ci, którzy już to przezyli lub wiedza, co robic... Ja własnie sie od nich ucze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Przeczytałam, co napisałaś. Znacie się już tak długo, to może poprostu kryzys. Słyszałam, że zdażają sie takie nawet na początku związku małżeńskiego, zwłaszcza po tak długiej znajomości. Nie załamuj się. Myślę, że wszystko się napewno ułoży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiu! Głowa do góry on nie był Ciebie wart. Też przechodziłam takie rozstanie i stwierdziłam po jakimś czasie że rozpamiętywanie nic nie pomoże, nie piszesz w jaki sposób był nieznośny ale uwierz mi nie wytrzymałabyś tego całe życie... Wiem że teraz Ci trudno uwierzyć w moje słowa ale czas leczy takie rany - sama przez to przechodziłam, też bez mojego pseudoukochanego nie wyobrażałam sobie życia a teraz jestem w szczęśliwa w kolejnym związku. Trzymam za Ciebie kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem beznadziejna. Niestety. Wcale mu się nie dziwię, że nawet nie chce mnie dotknąć. Kto by chciał grubą krowę?

 

Dlaczego tak myślisz? Każdy ma jakieś wady ale jak się kocha tą drugą osobę to nie jest ważne jakiej ona jest tuszy... a może po prostu przejaskrawaisz swój obraz i nie dopuszczając do siebie męża sama stwarzasz takie pozory że to on nie chce (prosze nie uważaj tego za atak na Twoja osobę staram się tylko domyśleć dlaczego tak się czujesz) Uwierz w siebie :) Na pewno mąż kocha Cię taką jaka jesteś - jesteście ze sobą już tak długo - może porozmawiaj z nim o tym co czujesz. Wierzę że wam się ułoży. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Przeczytałam, co napisałaś. Znacie się już tak długo, to może poprostu kryzys. Słyszałam, że zdażają sie takie nawet na początku związku małżeńskiego, zwłaszcza po tak długiej znajomości. Nie załamuj się. Myślę, że wszystko się napewno ułoży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wsparcie. Nie wiem, co z tego będzie. Rozmowa? Nie dość,że to jesttakie trudne, to jeszcze zawsze mam wrażenie dejavu. Coś mówię, mój mąż przyznaje mi rację, że coś jest nie tak, staramy się dogadać co zrobić, żeby to poprawić i... nic się nie dzieje. Albo inny wariant... zaprzeczanie. Eh! Niech mnie ktoś przytuli....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to naprawdę tylko kryzys. Postaraj się spokojnie porozmawiać. To wiele załatwia. Może Twój mąż ma jakieś problemy o których Ci nie mówi. bo nie chce Cię martwić. A Ty się obwiniasz. (Mój właśnie tak robi, dlatego mi to przyszło do głowy. On chodzi zły a ja się dręczę że to przeze mnie) Będzie dobrze. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×