Dzięki gusia za wsparcie i za szczerość. Mój mąż nie ma problemów w pracy, nie jest też zdystansowany i chłodny. Przynajmniej nie był. Zalicza (ł) się raczej do kategorii przylep. Zupełnie inaczej niż jego rodzice. Dlatego przeżywam szok. Bo skoro nie jestem obleśna, nie znudziłam mu się po kilku latach, kocha mnie nadal, to o co chodzi? Mówi, że jest zmęczony. Można być tak zmęczonym, żeby nie mieć siły przytulić zony i powiedzieć, że się ją kocha i że jest najcudowniejszą osobą na świecie a on najszczęśliwszym facetem pod słońcem.? Hm? Yh! To wszystko wina tych babć, naczytały się nam książek, naopowiadały bajek o księciach, a nie powiedziały, co z księcia zostaje po ślubie :-) I stąd takie oczekiwania. Może to dlatego, że jesteśmy oboje skoncentrowanii na sobie a nie na drugiej osobie? Może, to też przez to, że ciągle myslę: ja jestem sama, ja jestem smutna, mnie brakuje tego, tamtego... itd. Egoistka? Ale staram się. Obiadki, kolacyjki, rozpieszczanki dzienne, nocne (jeśli jest w ogóle zainteresowany), a przy tym pracuję, ciągle się uczę języków też, robie tysiąc rzeczy, żeby miał w domu milutko, ale się mnie nie wstydził pokazać i może trochę był dumny. Marudzę strasznie. Ale to, że mili ludzie odpowiadają na mój post, pozwala mi się bardziej otworzyć i wyrzucić to z siebie. Naprawdę KOCHANI JESTEŚCIE, dziękuję Wam za otuchę i rady. To bardzo pomaga. Pozdrawiam cieplutko. Trzymajcie się też mocno.