Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

carlosbueno, no tak, masz rację. Nie eliminuję wyjazdu z Polski, nawet na stałe. Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...

 

Skąd ja znam ten tok myślenia ? :brawo:

Zastanawiam się nad tym nie raz i zadaje te same pytanie.Po co to wszystko? Mam odpowiedź. Po nic! Wszyscy gówno będą z tego mieli.Minimalna pensja która do 1-szego nie starcza.Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

Mam koleżankę w pracy która ślepo wypełnia swoje zadania, zapatrzona w codzienne obowiązki jakby miała dostać premię czy inna nagrodę.Oczywiście może tylko pomarzyć.Z drugiej strony zazdroszczę jej że tak potrafi.Ma spokój ducha.Wstaje rano, przychodzi do pracy,robi to co jej narzucają i wychodzi do domu.Z drugiej strony żal mi jej że nie widzi siebie i tego jakie to śmieszne i bezsensowne.Zbiera każdego kopa od szefa...przecież na kimś trzeba się wyżyć.

A ja? Udręka od chwili kiedy otwieram oczy w poniedziałek rano do piątku popołudnia gdy zaczyna się weekend, bo mnie szlak trafia jak patrzę na cały ten system.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalny człowiek, najczęściej zrobi gały na takie pytanie, bo jest zbyt zaabsorbowany tym co robi, żeby wgłębiać się jeszcze w sens tego co robi.

No właśnie. Nie pojmuję co tych ludzi napędza do życia w taki sposób. Mnie w tej chwili napędzają leki. Nie wiem, jak oni sobie bez nich radzą. Ogólnie dla mnie największym sensem życia jest czerpanie z niego przyjemności. W systemie jaki panuje na Ziemi nie potrafię tego zrobić bez pieniędzy.

 

Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

No tak, tylko jakie mają alternatywy? Jakie mają inne wyjścia? Teoretycznie zawsze pozostaje wyjście z sytuacji jak w filmie 'Into the wild', lecz póki co ja jestem zbyt wielkim tchórzem aby tak zrobić... Więc żyję w tej machinie, plącząc się w przyziemnych problemach i jakoś starając się wiązać koniec z końcem. Przypomina to trochę szarpanie się muchy na plecach. Szarpie się, szarpie i nic to nie daje. Niby najlepiej przestać się szarpać i po prostu leżeć. Można próbować obmyślić jakiś plan zachowując siły na sensowne działania... Mieć wyjebane i starać się wymyślić jakiś plan na uwolnienie się od tego wszystkiego. Bo co mi innego pozostało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja znam ten tok myślenia ? :brawo:

Zastanawiam się nad tym nie raz i zadaje te same pytanie.Po co to wszystko? Mam odpowiedź. Po nic! Wszyscy gówno będą z tego mieli.Minimalna pensja która do 1-szego nie starcza.Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

Mam koleżankę w pracy która ślepo wypełnia swoje zadania, zapatrzona w codzienne obowiązki jakby miała dostać premię czy inna nagrodę.Oczywiście może tylko pomarzyć.Z drugiej strony zazdroszczę jej że tak potrafi.Ma spokój ducha.Wstaje rano, przychodzi do pracy,robi to co jej narzucają i wychodzi do domu.Z drugiej strony żal mi jej że nie widzi siebie i tego jakie to śmieszne i bezsensowne.Zbiera każdego kopa od szefa...przecież na kimś trzeba się wyżyć.

A ja? Udręka od chwili kiedy otwieram oczy w poniedziałek rano do piątku popołudnia gdy zaczyna się weekend, bo mnie szlak trafia jak patrzę na cały ten system.

 

Ja rozumiem, że nie mam żadnego prawa, by tu doradzać (i nie doradzam), ale po prostu sama pracuję na marną umowę, pensja minimalna (z wyboru :hide:, ze strachu przed utratą kolejnej dobrej pracy).

Pensja jako taka powinna być przeznaczona na opłatę rachunków i po prostu, by czuć się bezpiecznie finansowo.

Kredyt - symbol, wyznacznik, niejako narzędzie do zaspokajania ludzkiej potrzeby dobijania...się:( Trzeba zawsze analizować sytuację, w jakiej się znajdujemy i starać się poszukiwać innych rozwiązań. Oczywiście nie zawsze się da.

Zakupy sprzętu AGD oraz elektroniki użytkowej - jeżeli nie zależy nam na nowościach prosto z targów CES, to takie sprzęty możemy sobie wygrać. Chodzimy do marketów, analizujemy produkty, sprawdzamy wartości odżywcze, smaki, rodzaje i często też pojawiają się na produktach informacje o konkursie czy to kreatywnym, czy loterii. Często do wygrania są w/w sprzęty. Trzeba przeanalizować regulamin, sprawdzić w nim w jaki sposób nasze dane osobowe będą wykorzystywane i jeśli nie mamy żadnych wątpliwości, po prostu...wziąć udział, raz czy wielokrotnie. To samo tyczy się zakupów spożywczych - na stronach marketów są zawsze informacje o konkursach i warto brać udział, by nie wydawać pieniędzy z pensji...chociażby na jedzenie - można sobie bony wygrać. Konkursy nie są formą "żebraczą", to transakcja wymienna pośrednia bądź bezpośrednia, pomiędzy klientem a firmą (pośrednicy -agencje reklamowe): promocyjne: kupujemy produkty-zwiększamy sprzedaż- doceniają to, dostajemy nagrodę , kreatywne - przekazujemy naszą twórczość, dajemy inspirację, czy też gotowe hasła reklamowe - otrzymujemy niejako zapłatę w formie rzeczowej najczęściej, ale również zdarza się w gotówce.

 

W kwestii pracy...po co ta praca... praca jest jednym z bardziej istotnych "mechanizmów" zaspokajania naszych potrzeb.

Jesteśmy jednak różni i u jednych praca zaspokoi w pełni potrzebę przynależności do grupy, u innych częściowo,itp.

Jeśli mamy pasje i chcemy robić tylko to, na co mamy ochotę, co lubimy... to jeśli środowisko będzie ku temu przyjazne i my sami będziemy czuli się na siłach...możemy nasze pasje zmienić w naszą pracę, zatem praca będzie naszą pasją, nasze potrzeby zaspokojone, a my będziemy się czuli usatysfakcjonowani.

Takie są moje przemyślenia w tej kwestii:hide:

 

-- 07 sty 2015, 20:35 --

 

 

No tak, tylko jakie mają alternatywy? Jakie mają inne wyjścia? Teoretycznie zawsze pozostaje wyjście z sytuacji jak w filmie 'Into the wild', lecz póki co ja jestem zbyt wielkim tchórzem aby tak zrobić... Więc żyję w tej machinie, plącząc się w przyziemnych problemach i jakoś starając się wiązać koniec z końcem. Przypomina to trochę szarpanie się muchy na plecach. Szarpie się, szarpie i nic to nie daje. Niby najlepiej przestać się szarpać i po prostu leżeć. Można próbować obmyślić jakiś plan zachowując siły na sensowne działania... Mieć wyjebane i starać się wymyślić jakiś plan na uwolnienie się od tego wszystkiego. Bo co mi innego pozostało...

 

Szukać rozwiązań i się nie poddawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

glupiajestempowraca, co do grania w konkursy - ja na przykład nie mam na to czasu, dodatkowo nie chcę się rozdrabniać w życiu na takie rzeczy, bo już w ogóle nie ogarnę tego, co się wokół mnie dzieje. Kredyt - z jednej strony wpajane od zawsze mądrości, że kredyt to największe zło, a z drugiej - jeśli czegoś potrzebujesz, chcesz, a tym bardziej ma Ci to sprawić ogromną przyjemność, to czemu nie wziąć tego kredytu...

 

W kwestii pracy...po co ta praca... praca jest jednym z bardziej istotnych "mechanizmów" zaspokajania naszych potrzeb.

Jesteśmy jednak różni i u jednych praca zaspokoi w pełni potrzebę przynależności do grupy, u innych częściowo,itp.

Jeśli mamy pasje i chcemy robić tylko to, na co mamy ochotę, co lubimy... to jeśli środowisko będzie ku temu przyjazne i my sami będziemy czuli się na siłach...możemy nasze pasje zmienić w naszą pracę, zatem praca będzie naszą pasją, nasze potrzeby zaspokojone, a my będziemy się czuli usatysfakcjonowani.

Takie są moje przemyślenia w tej kwestii:hide:

Hmm, a więc podejścia mogą być różne. Ja np nie mam potrzeby przynależności do żadnej grupy zawodowej/roboczej. Zmienianie pasji w pracę - to jest chyba coś, do czego najlepiej byłoby dążyć w tym systemie. Tylko jest to niezwykle trudne. Ja już próbowałam i w sumie ciągle próbuję, ale miałam trochę skopany start - brak pomocy w wybraniu kierunków uczenia, nietrafione szkoły, praca przy czymś, co umiem, lubię, jednak nie jest to żadna moja wielka pasja. No ale jest jeszcze jeden problem - nie na każdej pasji da się zarobić wystarczająco dużo pieniędzy. Właściwie to na mało której. Albo jeszcze inaczej - trzeba być w swojej pasji naprawdę wyjątkowo dobrym na tle innych ludzi z tą samą pasją, by zarobić jakieś większe pieniądze. A przecież o to by nam chodziło - o połączenie przyjemności z zarabianiem większych pieniędzy. Chyba, że ktoś lubi żyć jak asceta. I gubić się w wydatkach... Ja nie lubię. Jeszcze gorzej, jak naszą pasją jest np - leżenie na plaży, chodzenie po lesie, podróżowanie, itp. Jak na tym zarobić będąc w wieku, w którym "powinno się" być już ustatkowanym i zaczynać "dorabianie się"? Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

glupiajestempowraca[/color][/b], co do grania w konkursy - ja na przykład nie mam na to czasu, dodatkowo nie chcę się rozdrabniać w życiu na takie rzeczy, bo już w ogóle nie ogarnę tego, co się wokół mnie dzieje. Kredyt - z jednej strony wpajane od zawsze mądrości, że kredyt to największe zło, a z drugiej - jeśli czegoś potrzebujesz, chcesz, a tym bardziej ma Ci to sprawić ogromną przyjemność, to czemu nie wziąć tego kredytu...

 

 

 

De gustibus et coloribus non est disputandum.

Ze swojej strony mogę jedynie dodać, że to po prostu kwestia podejścia jednostki do tematu, jeżeli czegoś chcę, to po co mam brać kredyt, jeśli znalazłam jakiś inny sposób, by to zdobyć;)

Myślę, że dla wielu osób kredyt może być obciążeniem psychicznym.

 

 

Hmm, a więc podejścia mogą być różne. Ja np nie mam potrzeby przynależności do żadnej grupy zawodowej/roboczej. Zmienianie pasji w pracę - to jest chyba coś, do czego najlepiej byłoby dążyć w tym systemie. Tylko jest to niezwykle trudne. Ja już próbowałam i w sumie ciągle próbuję, ale miałam trochę skopany start - brak pomocy w wybraniu kierunków uczenia, nietrafione szkoły, praca przy czymś, co umiem, lubię, jednak nie jest to żadna moja wielka pasja. No ale jest jeszcze jeden problem - nie na każdej pasji da się zarobić wystarczająco dużo pieniędzy. Właściwie to na mało której. Albo jeszcze inaczej - trzeba być w swojej pasji naprawdę wyjątkowo dobrym na tle innych ludzi z tą samą pasją, by zarobić jakieś większe pieniądze. A przecież o to by nam chodziło - o połączenie przyjemności z zarabianiem większych pieniędzy. Chyba, że ktoś lubi żyć jak asceta. I gubić się w wydatkach... Ja nie lubię. Jeszcze gorzej, jak naszą pasją jest np - leżenie na plaży, chodzenie po lesie, podróżowanie, itp. Jak na tym zarobić będąc w wieku, w którym "powinno się" być już ustatkowanym i zaczynać "dorabianie się"? Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

Nie ma złotej metody, by w ciągu jednego dnia zmienić życie i status materialny. wyj. Lotto

Żyć jak asceta raczej nikt nie lubi. Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

 

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza część Twojego podpisu... jest już za późno.

Druga część Twojego podpisu...tyle czasu żyłam i się nauczyłam, ale...ta moja osobowość jest katem moich marzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Od dłuższego czasu przeglądam ten wątek jak i całe forum. Podobnie jak wiele wypowiadających się tu użytkowników mam problem z motywacją do pracy i generalnie nie widzę zbytniego sensu w chodzeniu do niej (poza potrzebą kasy na życie). Od niedawna dopiero rozpocząłem pracę (po prawie 2 letnim bezrobociu) i na razie strasznie ciężko mi się przyzwyczaić do codziennej rutyny (zwłaszcza sztywnego siedzenia od do do). Tak jak tu napisała ostatnio użytkowniczka Black Swan też się zastanawiam, co napędza większość ludzi do funkcjonowania w tym kieracie dom-praca-dom i tak do usranej śmierci (w najlepszym przypadku nędznej emerytury)? Mi też by marzyłoby się jakieś zajęcie zgodne z zainteresowaniami i takie, żeby nie spędzać całych dni w robocie, bo generalnie szkoda życia na siedzenie (lub stanie) z denerwującymi współpracownikami, gburowatym przełożonym i wykonywanie jakichś durnych poleceń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może znajdzie się jakiś pracodawca, który zatrudniając pracownika z orzeczeniem o niepełnosprawności nie będzie miał nic przeciwko jego małej wydajności w pracy.

Mnie też by się przydał pracodawca nie mający nic przeciwko małej wydajności (oraz nic przeciwko aspołeczności).

 

detektywmonk, najbardziej śmieszy mnie, a w zasadzie bulwersuję że w internecie pod artykułami, wpisami o tym jak słabo niektórzy zarabiają, są wykorzystywani ludzie piszą że trzeba było się uczyć.

Przypuszczam, że większość ludzi, którzy zarabiają dużo, to kombinatorzy i czują się dumni, wywyższeni, że to oni umieją kombinować i że to oni są bogaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

...

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Z jednej strony tak, z drugiej to znowu nie dla każdego. Ja nie cierpię wszelkich społecznościówek, nie jestem typem ekshibicjonistki i nie lubię się chwalić. Ludzie antyspołeczni mają znacznie trudniej w życiu...

Co do braku czasu w życiu - mnie martwi głównie to, że nie zdążę zobaczyć tych wszystkich wspaniałych i przepięknych miejsc na całym świecie, nie zdążę spróbować tych wszystkich genialnych sportów ekstremalnych, przeżyć tylu świetnych rzeczy, które można przeżyć, itp...

 

keijiro, witaj w klubie, czy masz już jakiś plan, co zamierzasz począć dalej? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

...

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Z jednej strony tak, z drugiej to znowu nie dla każdego. Ja nie cierpię wszelkich społecznościówek, nie jestem typem ekshibicjonistki i nie lubię się chwalić. Ludzie antyspołeczni mają znacznie trudniej w życiu...

Co do braku czasu w życiu - mnie martwi głównie to, że nie zdążę zobaczyć tych wszystkich wspaniałych i przepięknych miejsc na całym świecie, nie zdążę spróbować tych wszystkich genialnych sportów ekstremalnych, przeżyć tylu świetnych rzeczy, które można przeżyć, itp...

 

keijiro, witaj w klubie, czy masz już jakiś plan, co zamierzasz począć dalej? :D

 

Niestety praca zabiera najlepsze momenty z życia człowieka i co by nie powiedzieć wysysa z niego prawie wszystkie żywotne siły, które mógłby przeznaczyć na co innego. Powiem szczerze nie wyobrażam sobie (teoretycznie) 40-kilku kolejnych lat swojego życia zasuwającego potulnie jak baranek do roboty, tym bardziej że o emeryturze w tym śmiesznym kraju to mogę zapomnieć. Co do mojego planu, to na razie jakiś czas posiedzę w tej swojej robocie (próbuje się też przekwalifikować na branże IT, ale na razie średnio to mi idzie), potem jak nie uda się przekwalifikować to raczej emigracja i spróbować coś zaoszczędzić na kupno jakiegoś mieszkania tu w Polsce, żeby mieć rezerwowy kapitał. Innego pomysłu na razie nie mam, bo na otworzenie jakiejś własnej działalności gospodarczej jestem za głupi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety praca zabiera najlepsze momenty z życia człowieka i co by nie powiedzieć wysysa z niego prawie wszystkie żywotne siły, które mógłby przeznaczyć na co innego. Powiem szczerze nie wyobrażam sobie (teoretycznie) 40-kilku kolejnych lat swojego życia zasuwającego potulnie jak baranek do roboty, tym bardziej że o emeryturze w tym śmiesznym kraju to mogę zapomnieć.

Mnie to też najbardziej przeraża. Że stracę siły, młodość na pracę, a na starość będę wrakiem pracującego całe życie robota... 40 lat pracy - kompletna abstrakcja jak dla mnie. 20 dni urlopu na rok to też jest totalna abstrakcja, prawie nic nie da się z tym zrobić.

 

Co do mojego planu, to na razie jakiś czas posiedzę w tej swojej robocie (próbuje się też przekwalifikować na branże IT, ale na razie średnio to mi idzie), potem jak nie uda się przekwalifikować to raczej emigracja i spróbować coś zaoszczędzić na kupno jakiegoś mieszkania tu w Polsce, żeby mieć rezerwowy kapitał. Innego pomysłu na razie nie mam, bo na otworzenie jakiejś własnej działalności gospodarczej jestem za głupi.

Przekwalifikowanie się nie jest takie proste, zanim zacznie się zarabiać w danej branży coś więcej, trzeba niestety mieć co najmniej paroletnie doświadczenie... :? Harowanie na emigracji po to, żeby uzbierać na mieszkanie w Polsce też wieje przeciekaniem życia przez palce... Ja miałam już różne pomysły na działalność, ale zawsze czynnikiem, który hamował realizację tego była moja osobowość - nie jestem otwarta, społeczna, komunikatywna, a wręcz przeciwnie. Do tego nie lubię ludzi, nienawidzę wręcz pracy z klientami (raz próbowałam, kompletna porażka). Gdybym miała ekstrawertyczną osobowość byłoby nieporównywalnie lepiej. A będąc taką introwertyczką stroniącą od nadmiernych bezpośrednich kontaktów ze społeczeństwem, nie wiem jaką działalność mogłabym prowadzić... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie wyobrażam pracowanie na etacie przez całe życie na kogoś,to mam ochotę się od razu powiesić.Całe życie podporządkuję żeby móc kiedyś pracować na siebie,nawet kosztem tego że nigdy się nie ożenię i nie będę miał dzieci.Problem jest taki że w Polsce niewyobrażalnie ciężko jest mieć jakiś swój własny interes i go utrzymać.Przykładowo chciałbym zacząć zbijać palety euro i je sprzedawać,to nie mogę tego robić bo muszę iść się prosić jakiejś biurwie o pozwolenie i dodatkowo wykupić koncesje za powiedzmy 20000zł.

Do tego jeszcze te horrendalne podatki na utrzymanie okrągłostołowej sitwy,i zabieranie większości wypracowanych przez siebie dochodów...Na min.emeryturę której mieć nie będę,bo nie ma takiej siły żeby mi ktoś ją wypracował jak 84% ludzi do 35 roku życia chce z tego kraju wyjechać,poza tym krążą już plotki o podniesieniu wieku emerytalnego do 71-73 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze że wypowiadający się wyżej mają chociaż jakieś ambicje odnośnie pracy mi takowych brak, ja pracuje tam gdzie ktokolwiek mnie chcę i jestem w stanie psychicznie wytrzymać. Nie mam żadnych ambicji i aspiracji praca ma dostarczać jakiś pieniędzy i zabijać nudę, a przede wszystkim żeby inni nie gadali że nie pracuje i ze mnie nieudacznik chociaż i tak nim jestem. Pracowałem parę lat na emigracji prawie nic tam nie oszczędziłem ale przynajmniej żyłem na swoim i za swoje bo w Polsce tego jeszcze nie przerabiałem a jakbym musiał to pewnie uciekł bym na zachód choć wcale mi się tam nie podobało.

Ja nie mam żadnych problemów z przekwalifikowaniem się bo nie ma żadnych kwalifikacji a moje prace to zawsze proste fizyczne były i pewnie zostaną bo nie chcę mi się starać i zdobywać kwalifikacji bo moje życie i tak jest bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Carlosbueno A gdzie pracowałeś na zachodzie?Ja generalnie też planuję wyjechać do Niemiec,tyle że nie na stałe.Powoli zaczynam się uczyć języka,a wyjazd w przyszłym roku jak dobrze pójdzie.

 

Najlepsze są zawsze dni przed wypłatą w pracy...I te rozmowy między ludźmi o tym kiedy ona wpłynie,bo większość już nie ma ani grosza i tylko narzekają że ledwie na paliwo im zostało,i że na raty nie mają...Jeszcze ta chora rywalizacji i obgadywanie innych za parę groszy,po to by móc utrzymać się na posadzie.

Do tego słuchanie disco polo,rozmowy tylko o weekendowych zabawach i żarciu.Wszystko to działa strasznie demotywująco,a jak ktoś powie o jakichś odważniejszych planach czy ambicjach to większość reaguje w taki sam sposób.Czyli że:"Nic z tego nie wyjdzie,po co będziesz ryzykował" albo "Daj sobie spokój,nie wychylaj się".

Naród który kiedyś rządził Europą został totalnie skundlony i poniżony,aż się beczeć chce...Szczególnie ciężko jest dzisiaj ludziom młodym,starzy zdążyli się poustawiać.Kupili sobie jakąś działeczkę,samochód,mają więcej znajomości.Do tego w latach 90-tych wystarczyło umieć wygdakać 100 słów po angielsku żeby dostać intratną posadę,nie mówiąc już o dziewiczym rynku do zapełnienia.Można było otwierać solaria,pizzerie,zakłady fryzjerskie,szkoły jazdy...Dzisiaj jest wszystkiego pełno i rynek jest zapchany,do tego doszło więcej biurokracji i dużo wyższe podatki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mateusz1989, W Anglii 4 lata i w Holandii krótki epizod. W Niemczech tylko na zbiorze owoców byłem i 2,5 Euro na h miałem ale to było kupę lat temu 2006 r. A jeśli ktoś wyjedza na zachód to radze trzymać się jak najdalej od Polaków bo oszukują i kradną na każdym kroku choć ich tam jest tylu że trudno uniknąć a ja z racji słabej znajomości języka i nieśmiałości głównie wśród nich się obracałem.

 

Na zachodzie na pewno lepiej niż w Polsce ale żadne to eldorado wskutek masowej migracji ludzi ze wschodu zarobki tam pospadały a normy pracownicze wzrosły choć w porównaniu do polskich to i tak dużo lepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chcę nigdzie pracować. Wszędzie oszuści i cwaniaki. Chcą mnie wykorzystać. Na zewnątrz udają dobrych, a wewnętrznie potwory. Jak najwięcej pracy za jak najmniejsze pieniądze. Nie chcę mieć z nimi do czynienia. Nie ważne z kim. Po prostu z ludźmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety praca zabiera najlepsze momenty z życia człowieka i co by nie powiedzieć wysysa z niego prawie wszystkie żywotne siły, które mógłby przeznaczyć na co innego. Powiem szczerze nie wyobrażam sobie (teoretycznie) 40-kilku kolejnych lat swojego życia zasuwającego potulnie jak baranek do roboty, tym bardziej że o emeryturze w tym śmiesznym kraju to mogę zapomnieć.

Mnie to też najbardziej przeraża. Że stracę siły, młodość na pracę, a na starość będę wrakiem pracującego całe życie robota... 40 lat pracy - kompletna abstrakcja jak dla mnie. 20 dni urlopu na rok to też jest totalna abstrakcja, prawie nic nie da się z tym zrobić.

 

Co do mojego planu, to na razie jakiś czas posiedzę w tej swojej robocie (próbuje się też przekwalifikować na branże IT, ale na razie średnio to mi idzie), potem jak nie uda się przekwalifikować to raczej emigracja i spróbować coś zaoszczędzić na kupno jakiegoś mieszkania tu w Polsce, żeby mieć rezerwowy kapitał. Innego pomysłu na razie nie mam, bo na otworzenie jakiejś własnej działalności gospodarczej jestem za głupi.

Przekwalifikowanie się nie jest takie proste, zanim zacznie się zarabiać w danej branży coś więcej, trzeba niestety mieć co najmniej paroletnie doświadczenie... :? Harowanie na emigracji po to, żeby uzbierać na mieszkanie w Polsce też wieje przeciekaniem życia przez palce... Ja miałam już różne pomysły na działalność, ale zawsze czynnikiem, który hamował realizację tego była moja osobowość - nie jestem otwarta, społeczna, komunikatywna, a wręcz przeciwnie. Do tego nie lubię ludzi, nienawidzę wręcz pracy z klientami (raz próbowałam, kompletna porażka). Gdybym miała ekstrawertyczną osobowość byłoby nieporównywalnie lepiej. A będąc taką introwertyczką stroniącą od nadmiernych bezpośrednich kontaktów ze społeczeństwem, nie wiem jaką działalność mogłabym prowadzić... :?

 

Chyba najlepiej byłoby zostać nauczycielem, bo tyle co oni mają wolnego, to naprawdę pozazdrościć :D . Też mnie przeraża perspektywa zgrzybiałego staruszka, ledwo poruszającego się o lasce czy kulach, a dzielnie spieszącego do pracy. Dużo już takich osób widziałem, twarz rozorana, ewidentne zmęczenie życiem w oczach, zdrowie już nie te, ale musi przyjść do pracy, bo nie osiągnął jeszcze wieku (osobna kwestia to pracujący emeryci - dla mnie w ogóle jakaś patologia). Z tym przekwalifikowaniem to masz rację, bo coraz bardziej widzę, że chyba mi się nie uda, ale skoro zacząłem podyplomówkę w tej dziedzinie, to postaram się ją skończyć. Jestem chyba skazany na odmóżdżającą, powtarzalną, nisko płatną robotę biurową, którą mam tej w chwili (tylko nie wiem jak długo w niej pociągnę). Z tą emigracją, to chciałbym chociaż spróbować (choć się boję), bo w tym kraju to się niczego nie dorobię, co najwyżej garba na plecach, albo wrzodów żołądka :D Co do działalności, to mógłbym też spróbować, ale tylko z kimś zaufanym na spółkę, kto by mnie nieco podszkolił, bo sam nie uciągnął bym tego użerania się z urzędasami, dostawcami etc.

 

-- 10 sty 2015, 23:48 --

 

Widze że wypowiadający się wyżej mają chociaż jakieś ambicje odnośnie pracy mi takowych brak, ja pracuje tam gdzie ktokolwiek mnie chcę i jestem w stanie psychicznie wytrzymać. Nie mam żadnych ambicji i aspiracji praca ma dostarczać jakiś pieniędzy i zabijać nudę, a przede wszystkim żeby inni nie gadali że nie pracuje i ze mnie nieudacznik chociaż i tak nim jestem. Pracowałem parę lat na emigracji prawie nic tam nie oszczędziłem ale przynajmniej żyłem na swoim i za swoje bo w Polsce tego jeszcze nie przerabiałem a jakbym musiał to pewnie uciekł bym na zachód choć wcale mi się tam nie podobało.

Ja nie mam żadnych problemów z przekwalifikowaniem się bo nie ma żadnych kwalifikacji a moje prace to zawsze proste fizyczne były i pewnie zostaną bo nie chcę mi się starać i zdobywać kwalifikacji bo moje życie i tak jest bez sensu.

ol

Witaj Carlos!!!. Dla mnie powiem szczerze jesteś idolem, bo od początku czytania tego i nie tylko tego wątku, to właśnie Twoje wypowiedzi zawsze najbardziej mi się podobały. Podziwiam Ciebie, że miałeś odwagę wyjechać na zachód i żyć tam (jak opisywałeś) z nieciekawym towarzystwem. I teraz z tego co czytałem pracujesz u jakiegoś cwaniaczka-wyzyskiwacza po kilkanaście godzin dziennie za jakieś grosze, nie wiem jak ty to psychicznie wytrzymujesz. Ja już dawno rzuciłbym to w cholerę. Nie będę oryginalny od innych, którzy zapewne ci tu sugerowali, ale uważam że stać Ciebie na coś więcej. Czytałem Twoje wypowiedzi o Islamie, różne analizy socjologiczne i naprawdę mądrze prawisz, szkoda Ciebie na jakieś dziadostwo. Tak samo też z kobietami powinieneś coś więcej podziałać (choć sam nie mam w tej dziedzinie lepszych osiągnięć), bo też czytałem, że masz z tym problemy.

 

-- 10 sty 2015, 23:52 --

 

Ja nie chcę nigdzie pracować. Wszędzie oszuści i cwaniaki. Chcą mnie wykorzystać. Na zewnątrz udają dobrych, a wewnętrznie potwory. Jak najwięcej pracy za jak najmniejsze pieniądze. Nie chcę mieć z nimi do czynienia. Nie ważne z kim. Po prostu z ludźmi.

 

No to będzie ciężko, bo wszędzie, gdzieś chociaż jakiś minimalny kontakt z ludźmi jest wymagany. Ja też tego generalnie nie lubię, ale tak to zostało skonstruowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do działalności, to mógłbym też spróbować, ale tylko z kimś zaufanym na spółkę, kto by mnie nieco podszkolił, bo sam nie uciągnął bym tego użerania się z urzędasami, dostawcami etc.

To by była też dobra opcja dla mnie po to, aby ta druga osoba zajęła się kontaktami z klientami, urzędami, księgowymi itp, bo sama niestety tego całego syfu nienawidzę. Wszyscy których znam, którzy mają małe, jednoosobowe działalności mają zawsze jakieś przeboje z klientami i urzędami, niestety jest to nie do pominięcia. No chyba, że nie ma się klientów. Ale wtedy po co mieć działalność...

 

Pewnie jakiś doradca zawodowy powiedziałby mi, że nadaję się na typowego wyrobnika, jeśli nie mam umiejętności socjalnych. Tyle, że ja tym wyrobnikiem nie chcę być. Inna opcja, to zostać artystą, tworzyć jakąś oryginalną sztukę, zostać odkrytym przez przez świat, zasypanym kontraktami i do końca życia mieć kasy po czubek głowy. :mrgreen: Lub też próbować stać się z czegoś znanym, jak teraz robi to mnóstwo osób choćby na youtubie. Zrobić z siebie idiotę i mieć nadzieję, że da się na tym zarobić. Lecz to też nie dla mnie, nie jestem pajacem lubiącym palić głupa przed publiką. Generalnie trzeba być pomysłowym, zaskoczyć czymś. Może wymyślić jakiś patent. Nie próbować tyrać jak miliony ludzi na tym świecie, wybierają ciężką drogę mozolnej pracy na swój i tak potem niewielki dorobek. W szkołach kształci się wyrobników, żeby PKB rosło. Nie kształci się samodzielnie myślących ludzi kreatywnych. Ludzie muszą się w tym celu sami wewnętrznie przekwalifikować. Żeby myśleć na szerszą skalę. Nie zawężać się do jakiejś tam pracy u lokalnego pracodawcy, na wyrobniczym stanowisku. To na co się nastawimy, będzie naszym celem... Ja zostałam wychowana w raczej biednej rodzinie, gdzie praca była traktowana niczym świętość. Bez pracy nie ma kołaczy, tylko dzięki ciężkiej pracy można coś osiągnąć i takie tam bezsensowne frazesy. A bogaci byli zawsze postrzegani jako zło tego świata w moim domu. Jak stać się kimś, do kogo przez całe dzieciństwo było się negatywnie nastawianym przez harujących rodziców aż do usranej emerytury? Muszę sporo sobie poprzestawiać w głowie i pewnie nie tylko ja miałam taki beznadziejny start jeśli chodzi o naukę radzenia sobie w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie niechęć do własnej działalności gospodarczej mimo że mam ku temu z racji miejsca zamieszkania i stanu posiadania areału możliwości większe od przeciętnych jest daleko wyższa od niechęci do samej pracy. Trzeba się wykazać inicjatywą, samozaparciem, odpornością na stres i umiejętnością załatwiania a ja tego nie mam i nawet nie chce mieć. Nigdy przez myśl nie przeszło mi żeby mieć własną działalność, firmę mnie stresuje zwykła niewykwalifikowana praca a co dopiero własny biznes gdzie trzeba się jeszcze kontaktować z ludźmi którzy mają różne wymagania którym nie wiem czy bym sprostał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×