Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Witam dzięki za odzew :smile: od końca listopada nie pracuję , jutro jadę w sprawie pracy na montażu części do komputerów.Ale teraz mam inny problem , od jakiegoś czasu coś dzieje się z moją psychiką znowu wróciły natrętne myśli wszelkiej maści , często gdy myślę o czymś przyjemnym pojawiają mi się w myślach twarze obcych ludzi nawet teraz , że robią mi coś złego albo osobie na której mi zależy , doszły też myśli o samospaleniu znowu że się spale i masakra mam zdiagnozowaną nerwice natręctw , pamiętam że był spokój i znowu wróciło , są też myśli o szatanie i o opętaniu :twisted: i stany lękowe bardzo silne dzisiaj rano miałem schizę że opęta mnie jakiś , nie chcę nawet pisać ;) pozapalałem w całym domu światła i zacząłem się modlić i nie kazałem nawet psu z pokoju wychodzić , trochę odjechałem od wątku ale proszę o wybaczenie mam to często :tel2: zobaczymy co wyjdzie z tą pracą pytała się kobieta mnie przez telefon czy mam doświadczenie w produkcji jakieś tam mam ale szału nie ma zobaczymy jutro , mam też przez to wszystko problem z alkoholem.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie osobiście, trochę odstrasza ryzyko upadku firmy i olbrzymich opłat, których można nie udźwignąć później.

To nie bierzesz kredytu i nie zadłużasz się w ciemno tylko najpierw zbierasz potrzebną kwotę. Potem jak się nie uda to możesz bezpiecznie wrócić do zwykłej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam coraz wieksza niechec do obecnej pracy, ale tez nie potrafie sie konkretnie zabrac za aplikowanie gdziekolwiek indziej... gubie sie wsrod tylu opcji i jednoczesnie zakladam, ze i tak nigdzie mnie nie zechca. No i przede wszystkim nie wiem gdzie tak naprawde chcialabym byc. Zazdroszcze ludziom ktorzy od poczatku wiedza w jakim miejscu chca sie znalezc i maja sile zeby do tego dazyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Julusia! :smile: A no wyszło mi z tą pracą , przynajmniej mam taką nadzieje , w poniedziałek dzwoniłem do agencji i kazali mi przyjechać na dzień następny na godzinę 9 , no to dostałem skierowanie na badania i szkolenie bhp po wykonaniu tego wszystkiego zacząłem dzisiaj od 14 , płacili jak za normalny dzień pracy tylko że to też było szkolenie o tym jak tam praca wygląda itd.W poniedziałek idę pierwszy dzień , mam umowę o pracę ale na czas określony od dzisiaj do 31 grudnia 11 zł/h brutto praca przy montażu komputerów.Trochę się dzisiejszym dniem denerwowałem ale z kolegą jechałem bo on też tam poszedł tylko na magazyn , duuży zakład Dell , najlepsze jest to że już mi w tamtym roku w grudniu oferowano tą pracę , dokładnie 4 jak odchodziłem z firmy zajmującej się wiązkami kablowymi zadzwnonili w czasie kiedy byłem jeszcze w pracy powiedziałem że jestem zainteresowany to mi kazali przyjechać jeszcze tego samego dnia , ale nie poszedłem bo nie chciałem ;) i teraz się udało.Zobaczymy co wyjdzie , chciałbym żeby się udało mogą oczywiście sami nie przedłużyć tej umowy itd bo było bardzo dużo osób nowych na tym szkoleniu z 30 może na razie nic nie myślę ani negatywnie ani pozytywnie pożyjemy zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może mi ktoś potrafi powiedzieć, czy jeśli człowiek ma całkowitą niechęć do pracy zarobkowej, żeby pójść i do końca życia tyrać w wyzysku za jakieś marne grosze, a zamiast tego woli pasożytować na innych albo od razu zdechnąć, to czy to jest objaw jakiejś choroby, czy to po prostu już taka natura człowieka? Jeśli choroby, to jakiej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, niezgoda za prace za marne grosze( powiedzmy 4-6 zł na h)jest jak najbardziej naturalna i społecznie słuszna choć w wielu wypadkach gdy mamy się za to sami utrzymać musimy się zbuntować i pracować i właściwie tylko ci którzy sami się do końca nie utrzymują mogą to kontestować. To nie żadna choroba to polska rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem czy to jest do końca słuszne w sytuacji, gdy samemu się wyzyskuje kogoś, kto sam tyra całe życie za marne grosze. Jednocześnie mnie właśnie obserwacja życia takich osób, skutecznie zniechęca do czegokolwiek. Do tego nie mam żadnego problemu, żeby bezczelnie przyznać się, że jestem pasożytem i cały czas się nakręcam, że nigdy nie pójdę tyrać. Ja na serio wolałabym zdechnąć niż żyć, jak Ci których teraz wyzyskuję. I to jest chyba inaczej, jak w przypadku innych ludzi. Bo jednak polską rzeczywistością, jak dla mnie, to jest harówa w pocie czoła za "miskę ryżu", a nie zawzięte myślenie, że w dupie mam tę "miskę", wolę od razu wylądować w trumnie. I to nie jest tak, że ja jestem leniwa czy coś-chociaż nie będę ukrywać, że jest to dla mnie wygodne i się do tego przyzwyczaiłam- ja po prostu nie miałam predyspozycji intelektualnych, żeby się np.wykształcić dzięki temu móc "awansować" na drabinie społecznej, do tego przede wszystkim nie widzę żadnego sensu w podejmowaniu pracy. Bo i po co, jak to niczego by w moim życiu nie zmieniło, a myślę, że czułabym się nawet gorzej z tym, że wcześniej miałam miskę za darmo, a teraz jeszcze muszę na nią tyrać... :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być albo po prostu pracują jak najwięcej aby zapewnić byt sobie czy rodzinie. Nie buntują się bo nie mogą sobie na to pozwolić bo mają rachunki do opłacenia i żywność do kupienia bo na nic innego ich nie stać. Nie mają czasu i głowy na rewolucję dlatego komunizm i rewolucje nie opracowali żadni nisko płatni robotnicy tylko dzieci burżuazji. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest imigracja na zachodzie zarobi się więcej choć pozycja społeczna będzie taka sama a nawet i gorsza ale poziom życia wyższy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

julusia-mam podobny problem z praca, państwówka z codzienną ogromną odpowiedzialnością.Nie mam siły i odwagi by wstać rano i do niej pójść. Stres mnie wykańcza.Jest niedziela a mnie zaraz nerwica rozsadzi od środka bo jutro poniedziałek.Wiem czym może grozić potknięcie.Wszystkim się wydaje że taka praca jest najlepsza, ciepełko i biureczko. Myślę by się zwolnic bo mnie to wewnętrznie zabija. Jak Ty sobie radzisz na co dzień?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być

 

Bo w Polsce obowiązuje narracja neoliberalna. Ludzie są klasowo nieuświadomieni, a PRL kojarzy im się nie z budownictwem społecznym i rozwojem gospodarczym oraz wydźwignięciem szerokich mas z biedy, tylko z Popiełuszką i armatkami wodnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być

 

Bo w Polsce obowiązuje narracja neoliberalna. Ludzie są klasowo nieuświadomieni, a PRL kojarzy im się nie z budownictwem społecznym i rozwojem gospodarczym oraz wydźwignięciem szerokich mas z biedy, tylko z Popiełuszką i armatkami wodnymi.

 

Ludzie zapomnieli co walczyła "solidarność" o wolne soboty i przeciw podwyżkom czyli postulaty wybitnie lewicowe ale w Polsce całą solidarność ukościelniono i zaliczono do prawicy. Dziś większość robotników i strajkujących w latach 80-tych ( poza tymi co dorwali się władzy) pewnie tego żałuje i tęskni do lat tej wstrętnej komuny widząc jak ich zakłady upadły a ludzie wylądowali na bruku a ich dzieci robią na smieciówkach albo musiały wyjechać za chlebem. Najwięcej na zmianach systemowych stracili właśnie ich oddolni inicjatorzy a ich oprawcy i ich dzieci, wnuki mają się zwykle bardzo dobrze bo się uwłaszczyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być albo po prostu pracują jak najwięcej aby zapewnić byt sobie czy rodzinie. Nie buntują się bo nie mogą sobie na to pozwolić bo mają rachunki do opłacenia i żywność do kupienia bo na nic innego ich nie stać.

No właśnie o tym mówię, przeciętny człowiek w takiej sytuacji, zaciśnie zęby i pójdzie tyrać, a ja się na to wypięłam...i jeszcze uważam, że dobrze robię!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być albo po prostu pracują jak najwięcej aby zapewnić byt sobie czy rodzinie. Nie buntują się bo nie mogą sobie na to pozwolić bo mają rachunki do opłacenia i żywność do kupienia bo na nic innego ich nie stać.

No właśnie o tym mówię, przeciętny człowiek w takiej sytuacji, zaciśnie zęby i pójdzie tyrać, a ja się na to wypięłam...i jeszcze uważam, że dobrze robię!

Z punktu widzenia społeczeństwa to chwalebna postawa, oby takich więcej, może w końcu kapitalistyczni wyzyskiwacze ale i też nasz wspaniały rząd pójdą po rozum do głowy ale w to wątpię. Sądzę że gdyby nie masowa emigracja Polaków za chlebem zarobki w Polsce byłyby jeszcze niższe bo ludzie musieliby pracować a tak zawsze co odważniejsi mogą wyjechać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muszysko, cześć :D Nie wiem, czy sobie radzę... Żle się czuję fizycznie i psychicznie, pracownikiem jestem marnym. Radzę sobie lepiej, odkąd dałam sobie przyzwolenie, że w każdej chwili mogę się zwolnić. Kiedyś się strasznie zmuszałam do tej pracy, że muszę tu pracować i koniec. Potem był taki przełom, były bardzo niefajne wydarzenia, straszna nagonka na mnie. Wtedy o mało co się nie zwolniłam i postanowiłam, że jeśli już naprawdę nie będę mogła wytrzymać, to odejdę. Mam też takie nastawienie, że jeśli mnie zwolnią, to płakać na pewno nie będę, wręcz odczuję pewną ulgę. Nie boję się więc zwolnienia. Może to nieodpowiedzialne, ale ja z takim nastawieniem lepiej się czuję. Zresztą naprawdę nie znoszę tej pracy.

Staram się jakoś siebie zachęcić, żeby jeszcze popracować - że są gorsze prace, że umowa na stałe, że są tu też osoby trochę dla mnie przychylne, że lata pracy, składki, itd. , że te pieniądze są potrzebne, że rodzina byłaby niezadowolona, musząc mi pomóc, że i tak nie dostałabym renty ( a może kiedyś dostanę, jak całkiem padnę i/lub zwariuję ) .

Staram się też w czasie wolnym od pracy bardziej się skupić na tym, co lubię, co mnie interesuje, żeby mniej myśleć o znienawidzonej i wykańczającej mnie pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym o sobie czytała.

Też mam zdanie że jak mnie zwolnią to wyjdę z uśmiechem na ustach i wolnością w duszy, ale to myślenie już nie wiele pomaga.Wstanę jutro rano bo muszę, dziś w oczach łzy i ścisk w brzuchu. Nienawidzę niedziel bo każda przedstawia się tak samo, strach i myślenie co będzie jutro. Ciągnę tak już jakiś czas i nie wiem jak długo jeszcze dam radę :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam. :D Pisałam w tym temacie kiedyś tam, wtedy nie miałam pracy, bo z jednej odeszłam, bo miałam jej dość, wegetowałam z oszczędności, całymi dniami przed kompem zastanawiając się nad życiem i potem szukając następnej pracy. W tej chwili chcę opisać dalszy ciąg wydarzeń. Znalazłam wtedy pracę (mniej więcej w czasie mojego odejścia z forum) polegającą znowu na siedzeniu przed kompem (ale robiłam co innego niż we wcześniejszej pracy i atmosfera była dużo przyjemniejsza), przeprowadziłam się. Po paru miesiącach niestety miałam dość, częściowo z przymusu współpracy z kimś wkurwiającym, częściowo z powodu niektórych zadań, które musiałam wykonywać. Odeszłam i znowu musiałam szukać pracy... Po paru miesiącach znalazłam. Tym razem trafiłam dużo lepiej, muszę powiedzieć, że w końcu jest ok, jeśli chodzi o zdolność mojego wytrzymania w aktualnej pracy. Jedyne, co mnie trapi to oczywiście kasa (wiadomo, polskie realia) i konieczność poświęcania dużej ilości swojego czasu z życia na sam fakt przetrwania w znośnych warunkach (czyli pracę, czyli zarobienie pieniędzy na to, żeby mieć gdzie spać, co jeść, itp). Nie mówiąc już o przyjemnościach. W tej chwili pytam się siebie: co dalej? Może nawet z tego powodu wróciłam na forum? Co dalej? Zapewniłam sobie w końcu sposobność przetrwania na podstawowym poziomie godziwości życia i nie wiem co mam zrobić dalej, żeby to ulepszyć, poprawić. Mniej pracować, więcej zarabiać. Zminimalizować ilość pracy w stosunku do ilości kasy. Praca na pół etatu - nawet nie wiem czy miałabym taką możliwość, a za kasę z połowy etatu musiałabym żyć jak totalny asceta, więc odpada na razie. Jakie są inne opcje? Nie chcę żyć w taki sposób cały czas. Chcę mieć dużo czasu, żeby robić przyjemne rzeczy i dużo kasy, żeby mnie było na te przyjemne rzeczy stać. Więc co dalej...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, no tak, masz rację. Nie eliminuję wyjazdu z Polski, nawet na stałe. Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę mieć dużo czasu, żeby robić przyjemne rzeczy i dużo kasy, żeby mnie było na te przyjemne rzeczy stać. Więc co dalej...?
W Polsce to raczej nierealne a i za granicą może być problem.

:hide:

Zgadzam się, nie da się ot tak, nagle, bez wysiłku zaspokoić takich potrzeb...no, może wygrana w Lotto by pomogła.

 

Jeśli chodzi o sposoby na tzw. "dorobienie" bez większego wysiłku, to wszyscy korzystamy z Internetu. To przecież miejsce, gdzie również można zarobić. Lubicie przecież pisać, ankiety też każdy potrafi wypełniać, nie chcecie niczego nowego przetestować?, są różne sposoby i nie mówię o blogach, bo to jakoś dla mnie mało zachęcające jest.

To wszystko przynosi korzyści w postaci dodatkowego dochodu (choć prawnie dochodem nie jest; bardziej takie appreciation gifts), ale nie wiem, dla mnie najważniejsze, że umysł pracuje :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...
Jak bym czytała sama siebie...nie znam nikogo kto byłby w stanie w sposób niewymijający odpowiedzieć na Twoje zapytanie. Normalny człowiek, najczęściej zrobi gały na takie pytanie, bo jest zbyt zaabsorbowany tym co robi, żeby wgłębiać się jeszcze w sens tego co robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×