Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Myśle, że to normalne. Na sesji porusza się różne tematy, problemy, o których chcemy najchętnie zapomniec, często spychając je do podświadomości.Teraz sie o nich mówi, dyskutuje, więc one ożywają, znów stają się aktualne.Aby można było sobie z nimi poradzic trzeba się z nimi ponownie zmierzyć.Powracają więc dawne uczucia;strach, brak poczucia bezpieczenstwa, brak akceptacji itd.Stąd to złe samopoczucie na poczatku psychoterapii ale stany pogorszenia z przerwami pojawiają sie nadal, mimo że chodzę na nią 1-en rok. Im częściej rozmawiamy o naszych problemach z drugą osobą, szybciej oswajamy sie z nimi, już nie są aż takie obce i straszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, Np. nadmierne przywiązanie do niej/niego? Takie jak:

tęsknota, kiedy czasem musi odwołać sesję,

zazdrość, że nie jest tylko dla Ciebie,

nienawiść, że nie pozwala poznać się bliżej, że trzyma dystans,

strach, że w każdej chwili może go zabraknąć itp..

 

To wszystko boli, a najbardziej wtedy kiedy uświadomisz sobie, że tak właśnie ma wyglądać Twoje leczenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, Np. nadmierne przywiązanie do niej/niego? Takie jak:

tęsknota, kiedy czasem musi odwołać sesję,

zazdrość, że nie jest tylko dla Ciebie,

nienawiść, że nie pozwala poznać się bliżej, że trzyma dystans,

strach, że w każdej chwili może go zabraknąć itp..

 

To wszystko boli, a najbardziej wtedy kiedy uświadomisz sobie, że tak właśnie ma wyglądać Twoje leczenie...

ehhh..dokładnie, dokładnie tak jak piszesz. To właśnie miałam na myśli pisząc o złych stronach. Jak sobie z tym radzić? Da się w ogóle?

Z jednej strony bardzo chcę się otworzyć, bo wiem, że mogę i ufam, a z drugiej to pociaga za sobą właśnie takie konsekwencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sobie z tym radzić? Da się w ogóle?

coccinella, Da się. Trzeba sobie uświadomić, że takim zachowaniem niszczy się cały proces terapeutyczny. Nie skupiaj się na tym, tylko na sobie, a wyjdzie Ci to na dobre.

 

Wiem, że to trudne, bo sama tak mam, ale wymagam od siebie i też pilnuję aby nie przekroczyć pewnych granic, bo kiedy sie to robi, to chodzenie na terapie nie ma większego sensu... a przecież chodzi o to aby spotkania były dla Ciebie uzdrawiające, a nie działały destrukcyjnie, prawda?

 

Pomyśl o sobie. Postawiona poprzeczka, której w żadnym wypadku nie masz prawa przekroczyć, chroni właśnie CIEBIE i pomaga właśnie TOBIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ala napisalas tak enigmatycznie ze ja zupelnie nie wiem o co chodzi

 

tak , wiem ze to bolesne bardzo nardzoo elementy terapii ale nie ma innego wyboru. jak sobie radzic? rozmawiac z terapeuta, rozmawiac, przezywac i nie uciekac.

terapeuta po to jest by mu ufac jak najbardziej i wierzyc ze pomoze nam uporac sie z tymi emocjami ktore sa konsekwencja naszych prob ufania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, Np. nadmierne przywiązanie do niej/niego? Takie jak:

tęsknota, kiedy czasem musi odwołać sesję,

zazdrość, że nie jest tylko dla Ciebie,

nienawiść, że nie pozwala poznać się bliżej, że trzyma dystans,

strach, że w każdej chwili może go zabraknąć itp..

 

Przerabiam to na własnej skórze! Głównie nadmierne przywiązanie i tęsknotę. Ale od kilku sesji mówię otwarcie o moich uczuciach do niej, lękach i tęsknocie, przywiązaniu, sympatii, jakimś niepogodzeniu z tym, że nigdy się nie zaprzyjaźnimy poza gabietem... i to, że o tym mówię BAAARDZO pomaga! Choć wymagało niemałej odwagi. Ale dzięki temu nastąpił u mnie jakiś przełom. Teraz jestem na zupełnie innym "etapie" terapii.

 

-- 06 lis 2012, 12:34 --

 

I wiecie co??? Chyba pierwszy raz w życiu nie uciekam przed uczuciami, a próbuję je oswajać, zmierzyć się z nimi, przegadać, przeżyć. Jasne, że się boję tego, że mogę cierpieć, jednocześnie ufam! Bardzo ufam mojej terapeutce, a ta powtarza, że nie zostawi mnie dopóki nie będę gotowa... W moim przypadku ucieczka czy przerwanie terapii zestrachu przed jeszcze większym przywiązaniem do niej byłoby najgorszą rzeczą, którą mogłabym zrobić! Mimo, że nie jest łatwo czuję, że teraz na sesjach dotykam sedna :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, ja do swojej się przywiązałam i uwielbiłam dlatego, że mnie akceptuje taką jaką jestem, że podczas sesji jest pełna empatii, że daje mi poczucie, że jestem ważna, no i za to, że stwarza na każdym spotkaniu atmosferę partnerstwa i równości :smile: i bezcennego bezpieczeństwa! Wiem i ufam, że gdy tam jestem nic mi nie grozi i mogę powiedzieć wszytko.

A poza tym ma fajne poczucie humoru :smile: które nieraz rozładowało moje napięcie. Tak, właśnie z tych powodów ją uwielbiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby ja też lubię swojego za poczucie humoru, za empatię, za to, że mnie akceptuje, a nawet mam wrażenie, że mnie idealizuje, za to, że mnie wspiera, rozumie, pomaga tyle, ile może i jeszcze więcej... Widać od razu, że jest dobrym człowiekiem.

Ale my ich nie powinniśmy byli lubić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie z tym jest trochę inaczej , bo w ogóle się nie przywiązuje do terapeutów , a póki co chodziłem do dwóch ;) oczywiście obecna terapeutka jest bardzo miłą osoba i naprawdę ją lubię , ale mógłbym odejść nawet teraz bez większego żalu , tylko nie chce tego robić , bo po pierwsze jest mi tam dobrze , a po drugie nie chce mi się zaczynać od nowa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coccinella, od kilku sesji mówię jej otwarcie co do niej czuję i to mi jakoś pomaga. Pomaga w tym sensie, że zaczynam nabierać takiego fajnego podejścia, że mimo tych wszystkich uczuć ona jest tylko Terapeutką. Dzieje się to powoli, małymi krokami ale ja daje sobie czas!

Wiem też, że Ona zostanie już na zawsze jedną z ważniejszych osób, które poznałam w życiu bo to z nią i dzięki niej dokonują się tak dobre zmiany. I cieszę się z tego, nie żałuję, że ją poznałam, nawet jak mi ciężko teraz na myśl o rozstaniu. Myślę, że to wspaniałe, że dane mi było poznać taką osobę. I zawsze będę pamiętać jak się przy niej czułam.

Obnażyłam się przed nią ze wszystkimi uczuciami, które żywię do niej i jest lżej bo wspólnie nad tym pracujemy. Dużo gadamy o tej sympatii, mocnym przywiązaniu i tęsknocie, o tym, że mi na sesjach dobrze. Bardzo długo skrywałam je gdzieś w sobie głęboko lub nawet wypierałam. Teraz je zaakceptowałam i wiem, że jestem na dobre drodze by sobie tą relację jakoś zracjonalizować. Trochę namieszałam :P ale mam nadzieję, że trochę rozumiesz o czym piszę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×