Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Ja byłam nad morzem. W piątek czułam jedno wielkie cierpienie, w ogóle do mnie nie docierała rzeczywistość. W sobotę na szczęście nie czułam zbytniego cierpienia, ale bodźce z rzeczywistości też do mnie nie docierały, emocji żadnych. A dzisiaj znów był koszmar. Nie wiem ile razy znów myślałam o samobójstwie i śmierci. Mama mi nie omieszkała wytknąć ile jej wiszę pieniędzy, a ciocia psychiatra jak jej napisałam o swoim " odczuciu cierpienia" odpisała lakonicznie żebym o tym mówiła swoim obecnym lekarzom.Mam poczucie, że chyba najlepsza rzecz jaka by mnie mogła spotkać to odejść z tego świata. Chyba nie ma nadziei, że odzyskam uczucia, że przestanę czuć cierpienie i poczuję radość czy przyjemność. Jeszcze właśnie drugi raz do mnei dotarł ten sms od ciotki:(. Tak, coraz bardziej myślę, że tylko śmierć przyniesie mi wybawienie, ale jednak nie planuję samobójstwa...kiedyś nigdy bym nie przypuszczała, że będe w takim stanie, że będę rozważać takie rzeczy...ale jako osoba wierząca chyba to wytrzymam, choć jak pomyślę, że może to trwać np. następne 50 lat...o Jezu...

Wiecie, nie wiem już co robić, żeby poczuć się lepiej...psychoterapia nie trafia do mnie, bo prawie nic nie czuję i nie ma wpływu na to dziwne odczucie cierpienia, a leki też nie działają:( Chwilami się boję, że się poddam, zabiję się i trafię do piekła na wieczność...muszę jutro powiedzieć w szpitalu o natężeniu swoich myśli samobójczych... Mama mnie dobiła jeszcze. Wiem, że jestem Jej winna dużo pieniędzy, będę miała z czego Jej oddać, ale dobiła mnie...potrzebowałam wsparcia, zapewnienia, że mi pomogą jak stracę pracę lub nie będę mogła pracować.Ech

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haha. Dzisiaj dotknęłam samego dna. I mam na to wszystko już wyjebane, niczego już nie potrzebuje. Po co się starać skoro i tak każdy ma to w dupie. Oj nie! Już nie będzie maryski która zawsze siedziała cicho... W dupie mam że mama będzie ryczec, że każdy się od niej odwróci. Jeśli tak bardzo chce to mogę pokazać jej jak zajebiscie pięknie wygląda dno. Jeśli ja mogę cierpieć to ona też, w dupie mam taka matkę. Żal w chuj tego życia.

 

-- 31 lip 2011, 20:14 --

 

Ryczec mi się chce gdy patrzę na to wszystko. Nie potrafię nawet na nią spojrzeć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja coś robię, się "angażuję" ale to takie bez zaangażowania, takie sobie leci, oszaleć można tak żyjąc, kiedy to wszystko tak w próżni się dzieje, obojętność jest taka wyniszczająca. Teraz kiedy czuję się całkiem nieźle bardzo mi to przeszkadza. Bo mam moc do działania ale ten brak jakiegoś czucia tego co się robi. Czy komuś terapia pomogła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy komuś terapia pomogła?

 

 

dobre pytanie, bo sam się zastanawiam czy jest sens powrócić na terapie czy sobie darować. Obecne życie mnie nie satysfakcjonuj, wręcz męczy.

Ale co oprócz terapii pozostaje ? Stryczek? Może to ostateczność,

czasem jednak sobie myślę, że może szkoda trochę tego czasu który mija w pustce - gdzie nie ma się ochoty na nic..

 

a więc, co robić ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze mam nadzieję, trzeba mieć nadzieję, pamiętam kiedy żyłam, kiedy potrafiłam coś robić, cieszyć się i czerpać satysfakcję, teraz to takie nic, żal mi samej siebie, ciężko tak żyć, ale ja chcę jeszcze żyć tak jak jest to możliwe, tylko kiedy? Mój psychiatra uważa że mam trzon, mówi że terapia może pomóc więc próbuję ale ile to może trwać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

teoretycznie psychiatra nie może powiedzieć, że terapia nie pomoże, bo to by było bez sensu. u mnie w okolicy każdy terapie spisuje na straty. ja jednak wole truć o tym w jaki ja sposób odbieram rzeczywistość terapeucie, niż komuś z rodziny czy znajomemu. Obecnie przestałem rozmawiać z kimkolwiek o moich problemach, ale widzę że one są, a nie wymyśliłem je sobie i to siedzi w środku i zżera od wewnątrz. często myślę o jakiś prochach antydepresyjnych, czy nerwicowych, może nie warto się tak męczyć na żywca. życie ma sprawiać choć odrobinę przyjemności. a to nie moja wina że ja zostałem wychowany świadomie bądź nie - w jakiś sposób i teraz mam problem, z poczuciem sensu życia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brid może rzeczywiscie leki cie jakoś unormują i łatwiej będziesz znosił psychoterapie?

ja brałam leki przy silniejszych stanach depresyjnych mimo terapii.

Nie uzalezniłam sie i watroba ok :)

teraz się na dłuższe leczenie zanosi.. bo mam też podejrzenie chad.

ale leki przynoszą pewną ulgę i uspokojnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obiecałam że nikomu nie powiem... Siedzi to gowno we mnie i nie daje żyć. 2 tyg już się do niej nie odezwałam, a wszystko zaczęło się 2mc temu. Nikt o tym nie wie i jej obiecałam że tak zostanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, Monika1974, dziękuję, że myślicie o mnie, kiedy tu mało zaglądam. Nic nie dodam, Monia napisała całą prawdę. Ściskam Was.

Od środy zaczniesz nowe życie kochana. I będzie coraz lepiej :*

czarna roza , nie chcę być wścibska, ale może ulży Tobie jak opowiesz co się stało?

Znajdziemy wspólnie rozwiązanie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×