Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

A ja właśnie szukam psychoterapii i tak nie wiem jak się do tego zabrać.

Raz zadzwoniłam do ośrodka, który mi poleciła moja poprzednia terapeutka, ale nie mieli miejsc - dopiero za (wtedy) kilka miesięcy. Teraz żałuję, bo kilka miesięcy już dawno od tamtego momentu zleciało. Z resztą rozmowa przez telefon była jakaś dziwna, przestraszyłam się i już tam nie próbowałam dzwonić później.

 

Wątpię, by w moim mieście w jakimś ośrodku pomocy społecznej czy oik-u byli dobrzy terapeuci i czy w ogóle - psychoterapeuci czy psychologowie.

No i tak siedzę i na myśleniu się kończy, bo nie wiem jak to załatwić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie szukam psychoterapii i tak nie wiem jak się do tego zabrać.

Raz zadzwoniłam do ośrodka, który mi poleciła moja poprzednia terapeutka, ale nie mieli miejsc - dopiero za (wtedy) kilka miesięcy. Teraz żałuję, bo kilka miesięcy już dawno od tamtego momentu zleciało. Z resztą rozmowa przez telefon była jakaś dziwna, przestraszyłam się i już tam nie próbowałam dzwonić później.

 

Wątpię, by w moim mieście w jakimś ośrodku pomocy społecznej czy oik-u byli dobrzy terapeuci i czy w ogóle - psychoterapeuci czy psychologowie.

No i tak siedzę i na myśleniu się kończy, bo nie wiem jak to załatwić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mam 18 lat i odkąd rozpoczęłam naukę w liceum, całkowicie się zmieniłam. Kiedyś byłam otwartą, śmiałą i wesołą dziewczyną. Wybrałam liceum, o którym wydawało mi się, że marzyłam, jednak każdy mi je odradzał. Dopiero teraz wiem, dlaczego. Nie potrafię dokładnie opowiedzieć, dlaczego jest tak źle, ale mam wrażenie, że pierwszy dzień w szkole miał już na mnie zły wpływ. Bardzo się stresowałam, jak nigdy, dostałam gorączki i lekkich drgawek(przestraszyłam się, że będę mieć atak,bo mam epilepsję, jednak ataki już od kilku lat nie następują) i mimo, że chciałam się przywitać z nową klasą, to tylko jedna osoba odpowiedziała na moje powitanie, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Od tego momentu czuje się nielubiana, mimo że mam kilku znajomych w klasie.

 

Na początku 2 klasy liceum przeprowadziłam się do miasta, co wydawało mi się fajne, jednak szybko się przekonałam, że to piekło. Powodem tej złej sytuacji był nowy, kolejny partner mojej mamy. Jest od niej młodszy i jednocześnie wydaje się być mniej inteligenty, co potwierdza przez swoje różnorodne zachowania, od pijaństwa, poprzez awantury aż do kłótni o jedzenie w lodówce. Mieszkam razem z nimi od około pół roku i mam wrażenie, że jego towarzystwo źle wpływa na moją psychikę. Jestem co raz bardziej nerwowa, mam nagłe ataki złości, zupełnie niechcący potrafię wyzwać albo przekląć na bliskie mi osoby, co normalnie nigdy mi się nie zdarzało. Nigdy nie tolerowałam alkoholików i awanturników, którzy próbują udowodnić, jak bardzo są mądrzejsi. Myślę, że wpływ na niechęć do takich osób mają moje doświadczenia z dzieciństwa, kiedy to mój wujek prawie zawsze wracał wieczorami pod wpływem alkoholu, jednak on nigdy nie krzywdził innych ani słowami, ani czynami.

 

Próbowałam rozmawiać o tej sytuacji z moją mamą, jednak ona twierdzi, że nawet najgorszego człowieka da się zmienić na lepsze. Podziwiam ją, jednak według mnie jest to syzyfowa praca i naprawdę nie wiem, jak długo będzie się męczyła w tym chorym związku. Czasem, nawet przy spokojnej rozmowie, zanosi się płaczem i nie chce ze mną rozmawiać.

 

Dzisiaj miałam okropny przypadek, mam wrażenie, że moja niechęć do szkoły i nienawiść do współlokatora skumulowały się i w ten sposób każda czynność dziś mnie denerwowała. Nigdy jeszcze nie doświadczyłam takiej sytuacji, żeby krzyczeć ze złości lub płakać z mało znaczącego powodu, np. poszłam z awizem na pocztę i zapomniałam dowodu, w konsekwencji nie otrzymałam przesyłki, co doprowadziło mnie do łez i nerwów. Dopiero pół godziny później zrozumiałam, że nie warto i że była to błahostka.

Myślę, że gdybym nie miała chłopaka, już dawno skończyłabym ze sobą, bo czasem mam taką słabość.

Chciałabym również podkreślić, że konkubent mojej matki prawdopodobnie pochodzi z patologicznej rodziny; w dzieciństwie przeżył wypadek, w którym kolega z podwórka uszkodził mu oko i moim zdaniem, teraz mści się na nas, za to, co zrobił tamten chłopak. Powiem również, że starałam się wielokrotnie go zaakceptować, jednak jego patologiczne zachowania wszystko rujnowały. Nie toleruję go.

Mam w planach wyprowadzkę z powrotem na wieś, według mnie to trochę poprawi mój stan, ponieważ mieszkają tam mój dziadek i wujek, którzy są zawsze kochający i bardziej rodzicielscy niż moja mama. Mam też wrażenie, że odkąd moja mama poznała swojego obecnego partnera, mniej się mną interesuje.

Może ktoś mi coś doradzi w tej sprawie.. Z góry bardzo dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mam 18 lat i odkąd rozpoczęłam naukę w liceum, całkowicie się zmieniłam. Kiedyś byłam otwartą, śmiałą i wesołą dziewczyną. Wybrałam liceum, o którym wydawało mi się, że marzyłam, jednak każdy mi je odradzał. Dopiero teraz wiem, dlaczego. Nie potrafię dokładnie opowiedzieć, dlaczego jest tak źle, ale mam wrażenie, że pierwszy dzień w szkole miał już na mnie zły wpływ. Bardzo się stresowałam, jak nigdy, dostałam gorączki i lekkich drgawek(przestraszyłam się, że będę mieć atak,bo mam epilepsję, jednak ataki już od kilku lat nie następują) i mimo, że chciałam się przywitać z nową klasą, to tylko jedna osoba odpowiedziała na moje powitanie, co jeszcze bardziej mnie zestresowało. Od tego momentu czuje się nielubiana, mimo że mam kilku znajomych w klasie.

 

Na początku 2 klasy liceum przeprowadziłam się do miasta, co wydawało mi się fajne, jednak szybko się przekonałam, że to piekło. Powodem tej złej sytuacji był nowy, kolejny partner mojej mamy. Jest od niej młodszy i jednocześnie wydaje się być mniej inteligenty, co potwierdza przez swoje różnorodne zachowania, od pijaństwa, poprzez awantury aż do kłótni o jedzenie w lodówce. Mieszkam razem z nimi od około pół roku i mam wrażenie, że jego towarzystwo źle wpływa na moją psychikę. Jestem co raz bardziej nerwowa, mam nagłe ataki złości, zupełnie niechcący potrafię wyzwać albo przekląć na bliskie mi osoby, co normalnie nigdy mi się nie zdarzało. Nigdy nie tolerowałam alkoholików i awanturników, którzy próbują udowodnić, jak bardzo są mądrzejsi. Myślę, że wpływ na niechęć do takich osób mają moje doświadczenia z dzieciństwa, kiedy to mój wujek prawie zawsze wracał wieczorami pod wpływem alkoholu, jednak on nigdy nie krzywdził innych ani słowami, ani czynami.

 

Próbowałam rozmawiać o tej sytuacji z moją mamą, jednak ona twierdzi, że nawet najgorszego człowieka da się zmienić na lepsze. Podziwiam ją, jednak według mnie jest to syzyfowa praca i naprawdę nie wiem, jak długo będzie się męczyła w tym chorym związku. Czasem, nawet przy spokojnej rozmowie, zanosi się płaczem i nie chce ze mną rozmawiać.

 

Dzisiaj miałam okropny przypadek, mam wrażenie, że moja niechęć do szkoły i nienawiść do współlokatora skumulowały się i w ten sposób każda czynność dziś mnie denerwowała. Nigdy jeszcze nie doświadczyłam takiej sytuacji, żeby krzyczeć ze złości lub płakać z mało znaczącego powodu, np. poszłam z awizem na pocztę i zapomniałam dowodu, w konsekwencji nie otrzymałam przesyłki, co doprowadziło mnie do łez i nerwów. Dopiero pół godziny później zrozumiałam, że nie warto i że była to błahostka.

Myślę, że gdybym nie miała chłopaka, już dawno skończyłabym ze sobą, bo czasem mam taką słabość.

Chciałabym również podkreślić, że konkubent mojej matki prawdopodobnie pochodzi z patologicznej rodziny; w dzieciństwie przeżył wypadek, w którym kolega z podwórka uszkodził mu oko i moim zdaniem, teraz mści się na nas, za to, co zrobił tamten chłopak. Powiem również, że starałam się wielokrotnie go zaakceptować, jednak jego patologiczne zachowania wszystko rujnowały. Nie toleruję go.

Mam w planach wyprowadzkę z powrotem na wieś, według mnie to trochę poprawi mój stan, ponieważ mieszkają tam mój dziadek i wujek, którzy są zawsze kochający i bardziej rodzicielscy niż moja mama. Mam też wrażenie, że odkąd moja mama poznała swojego obecnego partnera, mniej się mną interesuje.

Może ktoś mi coś doradzi w tej sprawie.. Z góry bardzo dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zab. osobowości są takie, że nie wiemy do końca kim jesteśmy. ja raczej nie udawałem nigdy nikogo innego chociaż jak by ktoś popatrzył z boku to mógłby mieć inne zdanie.

może te naśladowanie kogoś innego jest efektem zaburzeń, tego, że się nie wie jakim być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to dobry temat.

Ale ostatnio głos w mojej głowie zażartował i powiedział coś (a może to ja?)

Skocz z balkonu.

Chodzi o to, że mam to zrobić, by upewnić się, że jest bezpiecznie, tak naprawdę nic mi nie grozi i już nie jestem w tej rzeczywistości, gdzie by skończyło sie to śmiercią/ urazem.

Bo boli mnie to, że tyle tu zagrożeń, bólu, cierpienia :why:

I chcę uciec :why:

Nie posłucham tego głosu, ale stwierdziłam, że to dość dziwne i warto o tym napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam,

 

w Krakowie i całej małopolsce rusza projekt współfinansowany ze środków unijnych, więcej informacji pod tym linkiem:

http://www.peron7f.pl/osrodek-rekrutacja/osrodek-2/

Myślę, że to dobry krok tym bardziej dla osób, które były pacjentami naszego krakowskiego oddziału leczenia zaburzeń osobowości 7f. Zapoznajcie się z tym projektem,myślę, że wiele osób chętnie wzięło by w nim udział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zab. osobowości są takie, że nie wiemy do końca kim jesteśmy. ja raczej nie udawałem nigdy nikogo innego chociaż jak by ktoś popatrzył z boku to mógłby mieć inne zdanie.

może te naśladowanie kogoś innego jest efektem zaburzeń, tego, że się nie wie jakim być.

 

To chyba jednak o mnie.

 

Od czego zacząć, żeby sobie pomóc. Na bank mam zaburzenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obsesion, polubić siebie i mieć do siebie cierpliwość. Ciężko przy czymś tak niejednoznacznym i rozmytym jak zaburzenia osobowości wiedzieć skąd jesteśmy tacy a nie inni, nie wiemy nawet co czujemy w danej chwili albo jak to interpretować. Potrzeba czasu i wysiłku własnego, interesować się czymś i robić swoje, nie zostawiać życia. Czerpać od ludzi pomoc, na swój sposób to przetwarzać, nie pakować się w używki ani nawet leki, to znaczy nie liczyć, że one coś rozwiążą. Walczyć o siebie ale tak żeby się zbytnio nie poturbować ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lukk79, bardzo madrze napisane! Powiem wiecej - Osiagniecie samoswiadomosci to najwazniejszy krok do sukcesu. Slysze o tym od roznych ludzi zwiazanych z psychologia, psychiatria, a nawet buddyzmem. Jestem jeszcze daleka od tego stanu, ale nie ustaje w poszukiwaniach. Mysle, ze wazne jest znalezienie dobrego terapeuty, ktory nam w tym pomoze, oraz czytanie dobrych ksiazek i praktycznych poradnikow. Ostatnio studiuje "the dialectical behaviour therapy skills workbook" M. McKay, J.C. Wood, J. Brantley. Nie jest to latwe i wymaga czasu i determinacji do cwiczen i zmian. No ale jakie mamy wyjscie - trzeba zrobic dla siebie wszystko, byle poprawic reszte naszego zycia. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że niedojrzała, chwiejna, teraz mieszane - ktoś tak ma?? i co do cholery z tym zrobić?

Imputowano mi border, niedojrzala, psychiatra chad, jednobiegunowe mieszane depresyjno-lekowe, ale gdzies sie przewinal w ktoryms momencie epizod paranoiczny, jak tez F/S w ostrym zalamaniu nerwowym. Ogolnie gowno to warte, tyle powiem. A, i jestem ekstrawertykiem w sumie, chociaz czasem cos sie zmienia, i zachowuje sie zupelnie introwertycznie. Ogolnie taki pojebany, niestabilny ambiwertyzm.

Ciekawostka- znalazlem ostatnio wypisy starego z odwyku, mial tam rozne teorie od "zespol urojeniowy", poprzez "osobowosc niewlasciwie uksztaltowana", az po "osobowosc dyssocjalna" vel psychopatia. Czyli piekne ziarenko obledu dostalem w genach, a wzrastalo na cudownie zyznej glebie.

i co do cholery z tym zrobić?

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że niedojrzała, chwiejna, teraz mieszane - ktoś tak ma?? i co do cholery z tym zrobić?

Imputowano mi border, niedojrzala, psychiatra chad, jednobiegunowe mieszane depresyjno-lekowe, ale gdzies sie przewinal w ktoryms momencie epizod paranoiczny, jak tez F/S w ostrym zalamaniu nerwowym. Ogolnie gowno to warte, tyle powiem. A, i jestem ekstrawertykiem w sumie, chociaz czasem cos sie zmienia, i zachowuje sie zupelnie introwertycznie. Ogolnie taki pojebany, niestabilny ambiwertyzm.

Ciekawostka- znalazlem ostatnio wypisy starego z odwyku, mial tam rozne teorie od "zespol urojeniowy", poprzez "osobowosc niewlasciwie uksztaltowana", az po "osobowosc dyssocjalna" vel psychopatia. Czyli piekne ziarenko obledu dostalem w genach, a wzrastalo na cudownie zyznej glebie.

i co do cholery z tym zrobić?

;)

 

ano, bo dzisiaj nawet prosiłam psychiatrę o wyajśnienie...to zaczęła mi idiotka wyjaśniać co to w ogóle zaburzenie osobowości jest i pojechała po przykładzie, że czasem ktoś lubi porządek a czasem za bardzo... a jak ktoś czasem lubi za bardzo a czasem robi burdel i kompletnie mu to nie przeszkadza?? bo ja właśnie raz tak raz inaczej, mnie się zazwyczaj podobają chłopcy, ale czasem też dziewczynka, itd. itp. sama jestem modelową rodzinką z dwójką dzieci, a jak widzę takie rodzinki z boku to zazwyczaj mnie wkurwiają, te wszystkie ułożone mamuśki z rozwydrzonymi bachorami i zapuszczonymi chłopami, bleeee, także to Twoje F666 do mnie też chyba jedynie pasuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie bylo mnie tu chyba z dwa tygodnie, ale moja glowa odp*dala mi jakies cyrki, to co sie dzieje ze mna to jest juz jakas paranoja. Od miesiaca bez przerwy bolala mnie glowa, chodzilam po lekarzach, w koncu trafilam na pogotowie, a tam jak zobaczyli ze sie lecze psychiatrycznie, stwierdzili ze uroilam sobie te bole, a na nogach nie moglam ustac, wciaz mi lekarze sugeruja ze albo jestem cpunka albo sobie to wymyslilam. A jak na chwiejna przystalo narobilam afery u kazdego kto takie absurdy mi wciska. Znow nadeszla deprecha, nie bylo mnie na forum bo wlasciwie nie mialam nawet sily wstac ani jesc. Teraz gdy wychodze z domu ciagle zdaje mi sie ze mnie sledza, a kazda osoba jest dla mnie potencjalnym zagrozeniem, lepiej sie nie odzywac bron boze dotykac. Sypiam po 20 godzin, nie mam sily robic wielu rzeczy, teraz juz nawet na szkole. Rzygam jak kot nie wiadomo z czego i wybucham co chwile jak niekontrolowana bomba. Wracaja traumatyczne wspamnienia i nic tylko wyje. Lapie ciagle zawiechy( tzn jakby trace kontakt z rzeczywistoscia)

 

No... niegdy jeszcze tak nie mialam, juz niestety wszyscy sie ode mnie odwrocili z mojej winy ( latajace szklanki, talerze) , tak jakby wszystkie nieszczescia nagle padly na mnie. Mam tylko nadzieje ze jakis psychiatra przyjmie mnie w tym tygodniu bo dluzej chyba tak nie pociagne i skonczy sie powtorka ze szpitala sprzed roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj nawet prosiłam psychiatrę o wyajśnienie...to zaczęła mi idiotka wyjaśniać co to w ogóle zaburzenie osobowości jest i pojechała po przykładzie

Bardzo dobrze, że wyjaśniła. Ja przez lata żyłam w niewiedzy, bo mi nikt nie potrafił tego wyjaśnić, przez co tylko pogłębiały się moje lęki. Dopiero jak internet stał się popularny, to mogłam sama sobie odpowiedzieć na pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc wszystkim, w zasadzie to nie wiem jak to nazwac ale tak sie czuje ze mam paranoje na punkcie faceta swojego, w sumie to sama sie czasem nakrecam, i przez to czasem nie moge w nocy spac bo moj umysl sam uklada sobie scenariusze najczarniejsze jakie tylko moze,nie mieszkamy razem, ja nadal z rodzicami on z babka, jego babka jest chora na alchziemera , i mialam z nia pare zatargow juz wiec chodze do niego tylko jak sama czuje psychicznie ze dam rade wytrzymac, mamy juz po 30 lat, naszczescie nie ma dzieci, ale nie to ze ja nie chce tylko tak sie poki co zycie toczy ze nam nie dane po prostu, a aja mam dosc takiego zycia, z praca jest ciezko, i u mnie i u niego tez, nie wiem co mam robic, czy tkwic w tym zwiazku a trwa to juz 10 lat czy skupic sie na samej sobie, bo juz nie daje rady i stwierdzam ze przez te wszystkie zaistniale sytuacje tak sie dzieje teraz w mojej gloiwe, i obawiam sie najgorszego mysli samobojczych , jeszcze ich nie ma ale boje sie czasem sama siebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, od około roku obserwuję u siebie pewne zmiany na tle psychicznym. Dawnej byłam zupełnie... zwykła. Teraz dostrzegam takie objawy jak niemalże całkowite zobojętnienie uczuciowe, zdecydowana preferencja towarzystwa jedynie mojej osoby, izolacja od znajomych i (zwłaszcza) rodziny, niemożność zaangażowania w jakikolwiek bliższy związek. Jestem w stanie godzinami siedzieć sama w pokoju, analizować własne zachowanie i toki myślowe. Co więcej, zdarza mi się (ha! w sumie tak jest bez przerwy) prowadzić ze sobą swoisty rodzaj rozmowy. Podobnie zupełny brak zainteresowania seksem czy nawet ogólnym kontaktem fizycznym. Bardziej interesujące wydają mi się mocno krwawe sceny. Czasem wyobrażam sobie, jak by wyglądała śmierć przypadkowych osób na ulicy, gdyby np. postrzelono je w głowę. Nigdy jednak nie widziałam siebie w roli zabójcy.

 

Odnajduję to jako fascynujące, ale ciężko mi obecnie ufać własnemu osądowi.

Nie jestem pewna co z tym zrobić... Czy to się zalicza do zaburzeń psychicznych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

Mam do pytanie do osób ze zdiagnozowanymi zaburzeniami psychicznymi. W którym momencie leczenia psychiatra postawił Wam diagnozę?

Leczę się od 2 lat na depresję, każdy lekarz po kolei mi to stwierdza. Od kwietnia chodzę na terapię psychologiczną.

W międzyczasie miałam epizod chlania i jarania trawy na umór, próbę samobójczą, pakowałam się w niestabilne związki, z jednego w drugi.

Potrafiłam po nieprzespanej nocy na spontanie wsiąść w autobus i jechać na drugi koniec Polski, zawrócić w połowie, nikomu nic nie mówiąc.

Funkcjonuje tak sobie, sporo pracuje, radzę sobie z tym całkiem nieźle, ale unikam zajęć na studiach, 3. raz jestem na drugim roku właśnie przez problemy emocjonalne. Uzależniam poczucie własnej wartości od innych ludzi, w dzieciństwie ponoć pełniłam rolę kozła ofiarnego i mam za sobą 3-letni związek, w którym dawałam sobą pomiatać psychicznie. Jednak żadna inna diagnoza niż depresja nie jest mi znana.

Czy powinnam zapytać swojego psychiatrę o opinię, czy może psychologa, z którym mam dużo lepszy i częstszy kontakt? Jak myślicie?

Chciałabym wiedzieć, co mi jest, bo mam wrażenie, że moja depresja jest tylko czubkiem góry lodowej, objawem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×