Skocz do zawartości
Nerwica.com

cookie

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cookie

  1. Obecnie jestem na Seronilu i czuję się dość stabilnie... Być może faktycznie miałam epizod manii (chociaż wówczas podejrzewałam borderline), byłam po zerwaniu z facetem i kompletnie nie potrafiłam odnaleźć się w tej sytuacji, usilnie starałam się, aby mieć przy sobie jakiegokolwiek innego kolesia. Odstawiłam wtedy leki na jakiś czas... euforia-dół-euforia-dół i tak 5x dziennie (z rana muza disco na full i "impreza", wieczorem przedawkowanie leków nasennych z rozpaczy). Możliwe, że taki epizod był jednorazowy? I że to Seronil teraz mnie hamuje?
  2. Hej, Mam do pytanie do osób ze zdiagnozowanymi zaburzeniami psychicznymi. W którym momencie leczenia psychiatra postawił Wam diagnozę? Leczę się od 2 lat na depresję, każdy lekarz po kolei mi to stwierdza. Od kwietnia chodzę na terapię psychologiczną. W międzyczasie miałam epizod chlania i jarania trawy na umór, próbę samobójczą, pakowałam się w niestabilne związki, z jednego w drugi. Potrafiłam po nieprzespanej nocy na spontanie wsiąść w autobus i jechać na drugi koniec Polski, zawrócić w połowie, nikomu nic nie mówiąc. Funkcjonuje tak sobie, sporo pracuje, radzę sobie z tym całkiem nieźle, ale unikam zajęć na studiach, 3. raz jestem na drugim roku właśnie przez problemy emocjonalne. Uzależniam poczucie własnej wartości od innych ludzi, w dzieciństwie ponoć pełniłam rolę kozła ofiarnego i mam za sobą 3-letni związek, w którym dawałam sobą pomiatać psychicznie. Jednak żadna inna diagnoza niż depresja nie jest mi znana. Czy powinnam zapytać swojego psychiatrę o opinię, czy może psychologa, z którym mam dużo lepszy i częstszy kontakt? Jak myślicie? Chciałabym wiedzieć, co mi jest, bo mam wrażenie, że moja depresja jest tylko czubkiem góry lodowej, objawem...
  3. cookie

    Samotność

    Kolejny dzień nie widzialam żywego ducha na oczy... czuje, że mogłabym nie istnieć
  4. cookie

    Gorzkie żale

    Dostałam już od psychiatry wypracowanie na 2 strony a4, że się leczę itp. Sesja poprawkowa zacznie się za tydzień, zapisałam się na zajęcia w tym semestrze, ostro po terminie, ale dało radę. Miałam brać urlop zdrowotny, ale w końcu moja psycho powiedziała, że to nie ma sensu i żebym pchała to wszystko do przodu, ale tak bardzo brak mi motywacji... po prostu nie wiem w co mam ręce włożyć. Myślicie, że powinnam poszukać pomocy u psychoterapeuty prywatnie, żeby jakoś się zebrać? Co prawda nie stoję za różowo z kasą, ale z drugiej strony to moja przyszłość, nie wiem tylko czy to pomoże.
  5. cookie

    Gorzkie żale

    Chodzę na psychoterapię, ale spotkania odbywają się dość rzadko ze względu na to, że leczę się w publicznej przychodni. Przez pewien czas było lepiej, zaliczyłam zaległy egzamin, dostałam od lekarza zaświadczenie, żeby łatwiej mi było poukładać swoje sprawy. Ale ja nadal nie mogę się za to zabrać. Mało tego, zawalam bieżący semestr. Psycholog także namawia mnie do tego, żeby powiedzieć rodzicom, którzy wiedzą tylko tyle ze mam "kilka" egzaminów do tyłu i że się leczę. Boję się sprawić im zawód - oni bardzo się starają, żebym miała jak najlepsze warunki do studiowania i nieustannie mnie motywują do nauki.
  6. cookie

    Gorzkie żale

    Jak juz wczesniej wspominałam, borykam się z depresją i nerwicą od około pół roku. Zaczęło się od sesji - ot, kilka niezdanych egzaminów czy zaliczeń. Przyszły wakacje i dla fun'u zapisałam się na lektorat wakacyjny, którego jeślibym nie zdała, miałabym dodatkową poprawkę. Później zaczęła się nauka, poprawy, w tym 1 niezdana. Później praktyki. A później znowu uczelnia. Robiło mi się słabo na samą myśl o nauce. Jakby mi było mało, zaczęłam udzielać korepetycji (4h w tygodniu). Wtedy właśnie zaczęły się moje problemy z bezsennością. Opuszczanie zajęć przez nieprzespaną noc było normą, w pewnym momencie kompletnie się poddałam i od stycznia w ogole nie pojawiałam się na uczelni. Non stop stresowałam się zaległym egzaminem, który udało mi się zaliczyć na 4,5 (musiałam się pochwalić ), ale niestety nie podeszłam do sesji z II roku. W międzyczasie zaczęłam brać leki. Próbowałam się jakoś zebrać do kupy, ale jeszcze nie zrobiłam nic na zaległy semestr, a tu zaczął się już nowy i znowu: stres, opuszczanie zajęć, problemy ze snem itp. Dziś był mój najgorszy dzień odkąd biorę leki - zabrakło mi motywacji nawet do tego, żeby wyjść do sklepu albo zrobić sobie herbatę, generalnie cały dzień przepłakałam. Rodzice nie wiedzą, że jestem aż tak do tyłu ze studiami i tak naprawdę nie mam serca im powiedzieć, bo to dla nich tak ważne. Natomiast mój chłopak stwierdził, że zaczynam go już denerwować i rozpraszać swoim jęczeniem i tym, że wymagam od niego, żeby mnie "niańczył". Dodam, że mieszkam sama i powoli zaczynam przez to wariować, próbowałam znaleźć współlokatorkę, ale raczej nie chcę mieszkać z nikim obcym. Oprócz tego, moja pierwsza i największa miłość, dosłownie przed moim "poddaniem się" w kwestii studiów, namąciła mi ostro w głowie. Po 4 latach chłopak oznajmił mi, że też był we mnie szaleńczo zakochany i narobił sporych nadziei, a potem stchórzył. Dobrze, że mieszka 400km ode mnie, bo bym go chyba skopała :). Całe noce poswiecalam na pisanie do niego nie wysłanych nigdy listów i zadręczałam wyrzutami sumienia, że to w sumie rodzaj zdrady. Dobrze wiem, że moje problemy są bardzo trywialne, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Czuję się jak ostatni nieudacznik i nie chce mi sie na siebie patrzeć.
  7. cookie

    Witajcie ;)

    Do tej pory po cichu przeglądałam to forum, jednak nadszedł czas, że udawane zrozumienie nie wystarczy. Od miesiąca leczę się na depresję i nerwicę, z którymi zmagam się dobre pół roku i coraz bardziej brak mi wsparcia. Pozdrawiam U.
×