Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Ja się rozmarzyłam: jakby było pożyć na maksa, a potem się nie zabijać... Hmm :)

 

 

Hmm... olewając wszystkie konsekwencje prędzej czy później, pójdziesz do wiezienia, zginiesz w wypadku , lub zostajesz kaleką. I na tym życie na maksa by się kończyło. Mimo wszystko i tak przeżył bym więcej niż 90% ludzi którzy mają tylko pracę od 8 do 16 i gówno z życia. :D

 

 

@up

Więc po co cierpieć, skoro można wycisnąć z życia to co się da i olać DOSŁOWNIE wszystko? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Refren, a możesz opisać, jak takie elektrwowstrząsy przebiegają? Czy się bałaś i czy się bała Twoja rodzina? Moja na pewno będzie umierać ze strachu i będzie się starała mnie jak najbardziej od tego odwieźć...ale ja już nie widzę innej metody...a czy słyszałaś, żeby ktoś na trwałe stracił pamięć lub zdrowie po tym zabiegu? Bo podobno to się zdarza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie myśleliście nigdy, żeby skończyć życie, ale przed tym żyć na maksa? Dosłownie na maksa. Wychodzę z domu, obrabowuje bank/sklep cokolwiek, kradnę zajebiste auto i popijając browara jadę 200 km/h po jakieś polnej drodze. Biorę największy kredyt jaki mogę i oddaje całą kasę jaką miałem, jakiemuś bezdomnemu każąc mu żyć pożądanie. Potem wchodzę na szczyt pałacu kultury w koszulce "kocham życie" i skaczę z uśmiechem na twarzy. Wiem,że pewnie by się nie udało ale co tam. Zresztą mam ostatnio pełno scenariuszy swojej spektakularnej śmierci. Wiem, że jestem nienormalny ale czego się spodziewaliście ? :D

 

Jakby mi zależało żeby coś takiego robić to bym chyba nie miał problemów z brakiem uczuć, nie? Mi się nawet nie chciało prowadzić samochodu jak byłem dzieckiem a co dopiero teraz. Ja doświadczam wszystkiego mniej więcej tak samo, oglądanie ściany jest mniej więcej tak samo dla mnie ciekawe jak życie na maksa, ale wymaga mniej wysiłku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakby mi zależało żeby coś takiego robić to bym chyba nie miał problemów z brakiem uczuć, nie? Mi się nawet nie chciało prowadzić samochodu jak byłem dzieckiem a co dopiero teraz. Ja doświadczam wszystkiego mniej więcej tak samo, oglądanie ściany jest mniej więcej tak samo dla mnie ciekawe jak życie na maksa, ale wymaga mniej wysiłku.

 

Też nie mam uczuć, ale takie myśli mnie fascynują. Ja mimo wszystko odbieram inaczej skok na bungee niż kolejny dzień w biurze. Adrenalina to dla mnie właśnie taki środek ,który na mnie działa i dzięki któremu czuję coś innego niż pustkę. Co ciekawe, nawet jak biorę żyletkę do ręki to czuję podniecenie , wreszcie coś innego, ulgę... i te myśli "a co jak przetnę się za głęboko?" ... Już teraz się nie tnę, ale brakuje mi tego. Adrenaliny właśnie. A moja śmierć mnie strasznie fascynuję. Szczególnie balans na "pograniczu" życia i śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć :

"Refren, a możesz opisać, jak takie elektrwowstrząsy przebiegają? Czy się bałaś i czy się bała Twoja rodzina? "

 

Są pod narkozą, śpi się i nic się nie czuje. Nie słyszałam o czymś takim. Dla mnie koszty to było właśnie to rozkojarzenie przez wiele tygodni, problemy z chronologią wydarzeń itp, powoli to ustępuje.

 

 

"A jakie Ty masz zaburzenia osobowości i czym sie one obiawaiają? "

 

Miałam różne diagnozy, w tym epizod depresji, obsesyjno-kompulsywne, raz nawet schizofrenię "niezróżnicowaną" :), (ale mi później "wycofali" :D ), podejrzenie border line i zaburzenia osobowości "bliżej nieokreślone" :D. Uważam, że diagnozy to tylko jakieś modele myślenia, w które próbuje się wpisać różne przypadki dla ułatwienia leczenia, ale jak człowiek chce być zdrowy, to psychiatria jest bezradna. :) Podobnie, jak wtedy, kiedy się upiera, że nic mu już nie pomoże. Bo przecież całe leczenie zmierza do tego, żebyśmy umieli mieć nadzieję, że będzie jeszcze normalnie, mieli się czym cieszyć i mieli chęć, by wstać rano z łóżka. Jak się w to wierzy, to coś się w człowieku otwiera i życie zaczyna znowu płynąć i zapełniać na nowo puste miejsca w nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konkretne zaburzenie i diagnoza ułatwia prowadzenie odpowiedniego leczenia przez specjalistę. I obojętnie czy to jest psychiatra czy psychoterapeuta.

Na określone zaburzenie składa się konkretne spectrum zachowań. Podlega ono weryfikacji podczas wywiadu z psychiatrą i psychterapeutą. Następnie wytycza się odpowiednią formę i metodę leczenia psychoterapeutycznego połączoną bądź nie z farmakoterapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha, byłabym zapomniała o "osobowości niedojrzałej" i "histerycznej" :) - z pierwszego pobytu w szpitalu. Miałam 19 lat, nie wiedziałam co się ze mną dzieje i domagałam się od lekarzy, żeby mi wyjaśnili. Czytałam też sama książki psychiatryczne i wmawiałam sobie różne choroby. Później "osobowść niedojrzała" przeszła w "nieprawidłową" aż w końcu zgubiłam te efki na zaburzenia "bliżej nieokreślone". Ciekawa jestem jakie spektrum zachowań się w tym mieści :)

 

Nie podważam jednak sensu diagnozowania i rozpoznań, ale nie można dać się w tym uwięzić, bo ludzka psychika jest nieprzewidywalna, a diagnozy zmieniają się w toku leczenia, a czasem nawet same sobie zaprzeczają.. A w różnych krajach są różne siatki z kategoriami zaburzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie podważam jednak sensu diagnozowania i rozpoznań, ale nie można dać się w tym uwięzić, bo ludzka psychika jest nieprzewidywalna, a diagnozy zmieniają się w toku leczenia, a czasem nawet same sobie zaprzeczają.. A w różnych krajach są różne siatki z kategoriami zaburzeń.

Tak, zgadzam się z Twoją opinią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz mi znowu trochę lepiej...nie, ze dobrze, bo życia ani nic przyjemnego to nie ma we mnie wcale...ale trochę lepiej...nie czuje takiego cierpienia, żeby się zabić (oczywiście zjadłam 2 clnazepamy - nie wiem dlaczego one mi poamagają, bo lęk jak juz to czuję taki nieokreślony...jeśli w ogóle go czuję)... i się zastanawiaam znów czy iść do tego szpitala...ja zawsze jestem niezdecydowana...zawsze decydowała za mnie mama, do dziś wtrąca się we wszystko co może i nie akcpetuje moich decyzji i znów bez jej błogosławieństwa (którego NIGDY) nie uzyskam bede sie bała iść...

Poza tym mówię sobie, może nie jest tak xle, jak pójde to stracę pracę, a gdzie taką łatwą znajdę...nigdzie w moim mieście..będe na garnuszku rodziców i bedę znosić ich pretensje...

Poya tzm cyz ten sypital moe mi cođ dac poya elektrowstrzasami? Pomyslalam, ze moze lepiej jechac najpierw do prof Rybakowskiego na prywatna wizyte i sie zoirientowac co moze mi jego klinika zaoferowac, a potem jechac...bo tak w ciemno to ja bylam w szpitalu pare razy i tylko w ipinie bylo na poziomie...gdzie indziej wiecej poszkodzili niz pomogli...

Refren, co myslisz?

A Ty w jakim bylas szpitalu?

Czy mozesz mi jeszcze wiecej napisac o tym, ze po sulpirydzie wiecej przezywalas?

 

-- 25 maja 2011, 16:42 --

 

refren napisał(a):

Nie podważam jednak sensu diagnozowania i rozpoznań, ale nie można dać się w tym uwięzić, bo ludzka psychika jest nieprzewidywalna, a diagnozy zmieniają się w toku leczenia, a czasem nawet same sobie zaprzeczają.. A w różnych krajach są różne siatki z kategoriami zaburzeń.

 

Tak, zgadzam się z Twoją opinią.

No wlasnie. Ja tez tak uwazam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jest rozsadny pomysl, zeby najpierw przebadac sprawe. Nie mysl w ogole o mamie. Kurde, ja juz nie mam sily tego tlumaczyc, chociaz rozumiem Cie, bo tego sie nie da pojac rozumem, ale - nie mozesz byc tak uzalezniona od zdania mamy. :(

:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam starego posta :(:(:(:(

Byłam u lekarza w trybie pilnym z powodu nasilonych myśli samobójczych. Mam głęboką depresję powikłaną lekami, a nie żadne zaburzenia osobowości.Kraków to debile. MAm full leków. Przy czym jak powiedziałam, że w ten katastrofalny stan wprowadził mnie rispolept moim zdaniem, to doktor się zgodził i powiedział, że to bardzo możliwe, że mógł nasilić depresję...Boże...ja rispolept brałam 5 dni, a ten stan się ciągnie już 9 mcy...boję się czy aby nie na stałe mi coś uszkodził, ale doktor mnie pocieszał, że nie. Ponadto sam stwierdził, że zanik seksualności sprawiły prawdopodobnie leki, ale ma nadzieję, że to odwracalne...tak więc moje obawyco do leków były jednak słuszne.

Zapisał mi mirzaten,moklobemid i clonazepam. I olanzapinę na sen...siedziałam ponad godzinę.

 

-- 25 maja 2011, 20:50 --

 

No to jest rozsadny pomysl, zeby najpierw przebadac sprawe. Nie mysl w ogole o mamie. Kurde, ja juz nie mam sily tego tlumaczyc, chociaz rozumiem Cie, bo tego sie nie da pojac rozumem, ale - nie mozesz byc tak uzalezniona od zdania mamy.

Postanowiłam jechać najpierw na pryatną wizytę. Moja mama przynajmniej udaje, że jest pogodzona z każdą moją decyzją.

 

-- 26 maja 2011, 08:15 --

 

Dziś chyba jest trochę lepiej. Przynajmniej nie obudziłam się z uczuciem takiego strasznego cierpienia. Zobaczymy jak będzie w ciągu dnia. Oczywiście dobrze też nie jest, bo radości, ani żadnych uczuć nie czuję. No ale póki co przynajmniej nie mam pragnienia samobójstwa.

Zastanawiam się nad szpitalem. Są za i przeciw. Za: a może jednak znajdą jakiś dodatkowy lek (nie brałam jeszcze moklobemidu, mirtazapiny, mianseryny a wellbutrin bardzo krótko), elektrowstrząsy, mogą obalić tę nieszczęsną diagnozę zaburzeń osobowości, z którą niezależni lekarze się nie zgadzają.Przeciw: Prof. Rybakowski to biologistą, a ja kiedyś rok temu w przypływie rozpaczy napisałam do Niego list, w którym rozwodziłam się jak to na pewno mam schizofrenię prostą. Jestem pełna obaw, że ona on jest rzeczywiście w stanie mi to zdiagnozować, a to na nowo wywoła totalną rozpacz i pragnienie śmierci. Ponadto: jest prawdopodobne, że mój brak uczuć będzie chciał leczyć neurolpetykami, a jak już zauważyliście śmiertelnie boje się neuroleptyków i ich skutków pozapiramidowych, zwł. akatyzji. Trzecie: na pewno wyrzucą mnie z pracy, mam to zapowiedziane, a ja raz, że nigdzie nie znajdę takiej łatwiej, gdzie mogę się urywać, jeździć w teren, gapić się przez okno, siedzieć na forum itd. Jak gdzieś znajdę pracę, to taką w której będę musiała harować bite 8h albo więcej, a ja tego nie dam rady, choćby nie wiem co. Po czwarte - nie znajdę pracy w swoim zawodzie, bo mam dość wąska specjalizację, a moje środowisko z powodu moich dwóch kompletnych załamań w pracy ( raz z powodu akatyzji) wie, że jestem "psychiczna".

Póki co wróciłam do wenlafaksyny - tylko, że ona też niewiele zmieniała i na niej też czułam cierpienie, pustkę i myśli samobójcze, choć może mniejsze. Nie wiem. Musze przeanalizować swoje stare posty. Wtedy może było lepiej, bo cały czas żyłam nadzieją, że dostanę solian. a teraz już solianu sie boję. Wiele rzeczy mnie załamuje: brak uczuć, brak seksualności (która kiedyś była bardzo silna i dawała najwięcej radości, jak chyba każdemu). W dodatku przeczytałam starego posta, w którym lekarz stwierdził, że brak seksualności mam po lekach, a depresję też powikłaną lekami. To właściwie daje szansę tylko na wegetację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na depresje jedyny skuteczny lek to amitryptylina. dobrze leczy deprsje, ale mialem przez poczatkowe 2 tygodnie zaparcia. potem luz. wiec jak deprsja to tylko to. ssri to syf. nie dosc, ze efekty uboczne to jeszcze obnizaja samopoczucie. wiem bo bralem.

 

-- 26 maja 2011, 11:10 --

 

Zapraszam na coaching a to sie zmieni.

co sie zmieni? coaching? chcesz cwiczyc jak wyjsc z depresji? z konia spadles?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na depresje jedyny skuteczny lek to amitryptylina. dobrze leczy deprsje, ale mialem przez poczatkowe 2 tygodnie zaparcia. potem luz. wiec jak deprsja to tylko to. ssri to syf. nie dosc, ze efekty uboczne to jeszcze obnizaja samopoczucie. wiem bo bralem.

Ty zawsze wszystko wiesz najlepiej. Ja brałam ssri wiele lat i żyłam. Fakt, że to raczej one pierwsze spłyciły mi emocje.Amitryptylina moze trochę pomogła na myśli samobójcze, ale sprawiła, że od tamtej pory przestałam czuć cokolwiek, nawet prawdziwy lęk. Mi jednak wenlafaksyna chyba najbardziej jak dotąd pomogła, bo likwiduje uczucie cierpienia. Teraz też czuję się już o wiele lepiej. Myslę, że to po wenlafaksynie. Chyba nic lepszego dla mnie nie ma. Neuroleptyki działają na mnie źle i bardzo się ich boję. Tak więc może przyjdzie mi tak zyć bez uczuć.

Dzwonili ze szpitala, że mam się stawić jutro. Ale po przeanalizowaniu powyższych punktów nie zdecydowałam się. Byłam już w szpitalach i było z tego więcej złego i dobrego, a jakoś mi ( podejrzewam, że właśnie dzięki wenlafaksynie) stan cierpienia i pragnienia śmierci przeszedł.

Będę kontynuować leczenie wenlafaksyną, terapię u psycholozki zwiększyłam do 2 razy w tyg. ...może kiedyś coś sie stanie i poczuję prawdziwe uczucia... Jestem zadowolona ze swojej decyzji. Na pewno przyjdą jeszcze gorsze dni i będę chciała iść do szpitala, ale jak na teraz jestem zadowolona.

 

-- 26 maja 2011, 13:14 --

 

Krótko mi było lepiej...zastanawiałam się nad tym, dlaczego mam całkowitą anhedonię, zaczęłam czytać o schizofrenii, o tym, że występuje spłycenie uczuć, spadek nastroju spowodowany pustką ( w przeciwieństwie do depresji, gdzie przyczyny są afektywne) i znów zaczęłam sobie myśleć, że mogę to mieć...choć nawet Roś mi tego nie stwierdził...ale stwierdził mi stan pograniczny pomiędzy zdrowiem, a schizofrenią ( wywołany wg niego stresem) i kazał brać na to neyroleptyki..a ja nie biorę... już znowu źle się czuję, cierpię i nie jestem pewna co do swojej decyzji o szpitalu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porzuć te myśli ze schizofrenią, bo nigdy nie wyjdziesz z depresji!! Co masz do stracenia, w uwierzeniu, że będzie lepiej? Jak uwierzysz, to prawdopodobnie będzie, a jak i tak ma być źle, to jeszcze będzie czas, żeby się dołować. Ja też miałam stan "pograniczny", ale to że u Ciebie wywołane stresem, to znaczy, że jest odwracalne, bo wzięło się z Twoich przeżyć, choć w tej chwili trudno ten związek Ci zauważyć. Niektóre rzeczy dzieją się niepostrzeżenie, ale każde przeżycie, myśl ma jakiś wpływ na to, co dzieje się z naszym mózgiem i psychiką. Jeśli się ma złamaną nogę, to też jest stan przypominający bycie bez nogi, po amputacji : nie można chodzić itd. Ale to nie znaczy, że nogi nie ma.

 

PS Nawet w schizofrenii są stany zobojętnienia, które są przemijające i ustępują, jeśli remisja długo trwa. Wiem, bo kiedyś miałam podobne lęki jak Ty i przepytałam chyba wszystkich ludzi, którzy wtedy byli w szpitalu na temat "zobojętnienia" i nawet schizofrenicy mówili, że mieli tak po psychozie, a potem się odblokowywali - nie znam się, ale żeby mieć trwałe ubytki, to potrzeba chyba kilku rzutów i wielu lat choroby. Bo psychika się regeneruje, tylko problem jak są nawroty albo nie ma pełnej remisji i nie ma się kiedy zregenerować.

 

Ale nawet z Twoich postów widać, że na Twoje samopoczucie wpływa to, co przeżywasz. I pewnie tak samo było w przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Refren, a możesz opisać jak to było, co kiedyś napisałaś, że na sulpirydzie przeżywałaś więcej? W jakiej dawce?

 

-- 26 maja 2011, 15:45 --

 

Topielico - co u Rosia? Co z solami litu? Bo ja czytałam, że sole litu wcale nie są na depresję, tylko na stabilizację nastroju...więc może za bardzo Ci się ten nastrój ustabilizował? Co Ci zalecił dr Roś?

 

-- 26 maja 2011, 15:47 --

 

albo nie ma pełnej remisji i nie ma się kiedy zregenerować.

U mnie odkąd zaczęłam chorować 9 lat temu nie było żadnej poprawy...tylko równia pochyła...dlatego czasem mi się wydaje, że to PROCES, który postępuje powoli, ale stale ( oczywiście znów nawiązuję do schizofrenii prostej, ale trudno o niej nie mysleć)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, to jest irytujące gdy non stop piszesz, że nic nie czujesz, podczas gdy kipią aż z ciebie negatywne emocje.

Może poczytaj o tym czym są emocje i jakie istnieją uczucia.

To, że nie czujesz radości nie oznacza, że nie masz w ogóle uczuć!!! Weź to sobie do serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak Korat uważam, że masz całkowitą rację, cały czas nieodmiennie towarzyszy mi wrażenie, że brak uczuć posiada pewne uczucia i emocje, choc znaczna część jest bardzo mocno spłycona i myślę, że powodem tego stanu rzeczy są czynniki psychospołeczne, tym bardziej po tym jak się uzewnętrzniła w wątku "zaburzenia osobowości II".

 

A tak wogóle Korat jak Ci leci ta terapia na oddziale dziennym, chodzisz nadal ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja głównie czuję cierpienie, ale to jest raczej nastrój a nie jakieś głębsze uczucie.

Przepraszam, że Was irytuję. Pewnie czuję też lek i rozpacz, choć może bardziej podświadomie, bardziej się to w ciele wyraża niż w sercu.No i pustkę. Bez przerwy czuję pustkę i ona jest powodem mojego zaniżonego nastroju.

Jeszcze raz przepraszam jeśli Was wkurzyłam. Absolutnie nie chciałam. Dziękuję, że się o mnie troszczycie.

 

-- 26 maja 2011, 20:39 --

 

- Poczucie nierealności samego siebie, uczucie oderwania od własnego ciała, oderwania od swoich własnych emocji oraz myśli

- Uczucie utraty tożsamości, często ma się wrażenie że nie wiemy kim jesteśmy (bardzo to przeraża)

- Nie czucie swojego ciała, wrażenie jakbyśmy dostali znieczulenie

- Wrażenie, iż nogi i ręce są nam doczepione, logicznie wiemy że są nasze, ale patrzymy na nie i mamy wrażenie jakby nie były

- Przy poruszaniu kończynami odczuwamy lęk, bo czujemy jakbyśmy nie my te ruchy wykonywali

- Mamy czasem wrażenie i czujemy się jak roboty, albo jakbyśmy byli już martwi, a tylko mózg pracował

- Często wypowiadamy słowa a barwa naszego głosu jest inna, jakby to kto inny mówił

- W lustrze odbicie wydaje się nie nasze, wiemy logicznie że to my tam stoimy, ale nie odczuwamy tego, mamy wrażenie jakbyśmy patrzyli na obca osobę, nie czujemy

spójności z ciałem.

- Możemy się czuć jakbyśmy byli w jakimś filmie, z nami w roli głównej, albo że jesteśmy marionetkami a cały świat to teatr

- Częste może być odczucie patrzenia na siebie z boku, jakby nasza dusza opuszczała ciało - coś podobnego miałam czasem PO LEKACH np. po trittico, po akinetonie

- Wrażenie że jest się niewidzialnym, albo że za chwilę rozpłyniemy się i całkowicie nasza tożsamość zniknie

- Trudności w odnajdywaniu się w czasie, nie dociera do nas jakoś dziwnie że dziś jest sobota czy niedziela

Objawy emocjonalne

- Odczucie utraty uczuć do rodziny i przyjaciół

- Całkowity brak koncentracji

- Luki w pamięci

- Otępiałość

- Stany depresji

- Apatia, smutek

- Nie możność odczuwania radości, wszystko staje się obojętne, każde wydarzenie

- Poczucie że nasza sprawność intelektualna pogorszyła się, poczucie kalectwa, ułomności

 

-- 26 maja 2011, 20:41 --

 

to objawy depersonalizacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć:

 

"Refren, a możesz opisać jak to było, co kiedyś napisałaś, że na sulpirydzie przeżywałaś więcej? W jakiej dawce?"

 

3 tablety dziennie, słuchałam w nocy radia i nagle poczułam, że znowu muzyka ma smak, to chyba właśnie jest związane z odczuwaniem przyjemności. Ale potem miałam różne zmiany leków, a to odczuwanie było chwiejne, aż siadło znowu, nie byłam wtedy dłużej na sulpirydzie. Natomiast innym razem dostałam równocześnie z wzięciem go akatyzji, więc jak masz taką tendencję, to ryzykowna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czekaj, czy Cię dobrze rozumiem - czyli ZACZĘŁAŚ z powrotem odczuwać na sulpirydzie? 3 tabletki ale jakie ? po 50 mg czy po 100 mg?

Jak brałam w zeszłym roku sulpiryd to miałam akatyzję, ale wtedy brałam duże dawki. W tym roku brałam 100mg i nie miałam akatyzji, ale jeszcze bardziej zaburzał mi sen i przestałam go brać, pewnie źle zrobiłam. Jak możesz to proszę przypomnij sobie czy to było 3 x 50 czy 3 x 100. Jesteś już drugą osobą,która na sulpirydzie zaczęła więcej przeżywać.

 

U mnie anhedonia jest całkowita właściwie. Przestałam czytać gazety, bo nie sprawia mi to przyjemności, przestałam oglądać filmy prawie, w sumie oglądam Barwy Szczęścia, ale tak bardziej dla zabicia czasu.. dawniej przyroda, kwiaty, leżenie nad jezrorem strasznie mnie relaksowały, a teraz nic. Jadę nad rzekę czy do lasu i w duszy czuję i tak anheodnię - nie dość że nie czuję przyjemności to jeszcze czuję takie nieprzyjemne cierpienie. To dotyczy właściwie wszystkiego, nawet drobniutkie rzeczy nie sprawiają mi przyjemności. Wczoraj minął mnie samochód z drewnem - dawniej zapach drewna bardzo przyjemnie mi się kojarzył, dawał przyjemność. Teraz nic nie poczułam, w duszy dalej czułam cierpienie, a w ogóle to mam wrażenie od dłuższego czasu, że mam przytępione odczuwanie zapachów.Ta anhedonia i cierpienie to jest koszmar, cały dzień chodzę jak obłąkana ( w sumie jestem obłąkana) imam się różnych rzeczy i nic nie może mi dać nie tylko przyjemności, ale nawet ulgi... w sumie siedzenie na forum jest jakąś ulgą i formą zabicia czasu.

 

-- 27 maja 2011, 08:58 --

 

Refren - a Ty jak długo miałaś ten brak uczuć? Pół roku, tak? Chodziłaś wtedy na jakąś terapią lub chodzisz teraz? Myślisz, że terapia w tym względzie coś daje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeszcze chciałem dodać, że rozmawiałem z psychiatrom i on mi powiedział, że można w szpitalu psychiatrycznym zostać na zawsze jak przypadek jest nieuleczalny do czego ja się kwalifikuje. Wy na forum mówicie, że wszystkich stamtąd wyrzucają po pewnym czasie więc jak to jest?

 

To pewnie dla mnie jedyna realna opcja teraz, może by mnie było stać żeby żyć w Indiach z tego co odziedziczę ale nie jestem co do tego pewien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×