Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Jezu...ja nie wiem co się ze mną dzieje. Ja od kilku godzin ryczę...i oczywiście myślę o samobójstwie...tak naprawdę to pewnie bym się pod szpital kwalifikowała...tlyko co im powiem - że właściwie mam taki stan od kilku lat i że jeszcze nikt nie zdołał mi pomóc...

Zadzwoniłam znów do ojca...powiedziałam Mu, że ciągle ryczę i że w ogole u mnie nie jest tak dobrze, jak czasami gram, powiedziałam, tylko że do niektórych rzeczy nie chciałam się przyznać, bo się bałam mamy...np. ze zamiatam podłogę tylko RAZ NA KILKA TYGODNI, tak bardzo mi się nie chce....że wypastowanie butów odkładam już kilka miesięcy...może uznacie mnie za wariatkę, ale ja naprawde czuję się tak źle, że nie potrafię się za to wziąć...myślalam, że może ojciec się przejmie...a on podniósł głos i zaczął na mnie najeżdzać " jesteś infantylna jak się boisz matki, ty cały czas jesteś infantylna" itd całe kazanie...powiedziałam mu, że mamy się każdy w rodzinie boi, bo taka jest prawda. Że on sam się mamy cholernie boi i przy Niej nigdy nie powie swojego zdania. A ojciec na to " a to co innego, bo Ona jest moją żoną i to sa inne relacje" . Co za hipokryzja. A moją depresją się oczywiście nie przejął...mam wrażenie, że mogłabym zaraz popełnić samobójstwo i że nikt by mi nie uwierzył, że ze mną jest tak źle...ja nie wiem co się ze mną dzieje...ja od kilku godzin się zanoszę od płaczu... i nikogo to wszystko nie obchodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, nie wiem co napisać. Bardzo mnie rusza Twój smutek. Z każdego Twojego posta bije ogromne cierpienie. Chciałabym jakoś Cię wspomóc, choćby słowem, ale jestem bezsilna. :bezradny: Nie będę kontestować braku uczuć, bo faktycznie wierzę, że mogą się spłycić lub całkiem zaniknąć. Skoro można być nadwrażliwym to istnieje też drugi biegun, prawda? Dlatego obchodzi mnie to, co piszesz, ale nie mam pojęcia jak mogę Ci pomóc. Kiedy zaczynasz brać nowy lek? Fluanxol, tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No Roś mi zapisal go od razu...ale problem polegha na tym, że oficjalnie lecze sie u lekarki w moim miescie...a ona powiedziala, ze rozwazymy za 2 tyg...do tego czasu mam miec minimalne leki, zeby oczyscic receptory...

Co gorsza, moj kolega mnie bardzo wystraszyl, bo mi opowiedzial, ze po fluanxolu ZANIKLY MU MYSLI...przypomnialam sobie, ze on mi juz kiedys to opowiadal, ale nie pemiatelam, ze to po fluanxolu...na szczescie po odstawieniu leku wszystko wrocilo do normy...straszne są te neuroleptyki...akatyzja, zanik myśli...tylko czy ja mam wybór?

wiecie, mi tez sie wydaje nieprawdopodobne, zeby tak cierpiec iles lat bez zadnego dobrego dnia....ostatni raz przyjemny nastroj mialam w listopadzie...moze przez 2 h...to mbyl ostatni raz gdy czulam jakies uczucia pozytywne..nigdy, nigdy bym nie podejrzewala, ze mi sie tak stanie...bylam normalną osobą, mialam uczucia, marzenia, znajomych, chodzilam na spotkania, mialam robic doktorat...tak sie boje, ze sie w koncu zabije...do niedawna chopc wieczorem mialam dobry nastroj...czy to znaczy, ze nadal mi sie pogarsza...JEzu, tak bym chciała zeby moaj rodzina byla bardziej wspierająca...tak naprawde musze sobie radzic sama...i chodzic do pracy jeszcze...tak podswiadomie to bardzo bardzo sie boje tego co sie ze mna dzieje - tak podejrzewam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NieWróciszTu - a czy Tobie też zanikły uczucia? Czy możesz napisać o tym coś więcej?

 

Właściwie to są takie dni, tygodnie, że mogę z pełną świadomością napisać że nic nie czuje. Dosłownie nic. Nawet potrzeby biologiczne są odepchnięte na inny plan. Godziny spędzone na balkonie, podłodze czy innych samotnych rejonach mojego domu doprowadzają mnie do ...? hm.. no właśnie. Do jakiejś powolnej agonii chyba. Po prostu czuje, ja moje ciało zamiera, komórka po komórce... Dokładnie kiedyś byłam chodzącym dzieckiem szczęścia. Wszędzie gdzie się pojawiałam wywoływałam uśmiech. Nie mogę narzekać na rodziców. Mam wspaniałego tatę , na którego zawsze mogę liczyć i wiem że mi pomoże. Mama jest słaba i sama łatwo ulega depresji czy gorszym stanom psychicznym. Przyjaciele? są , ale mam wrażenie że Oni nic nie zrozumieją... nie wiem dlaczego. Wiem że to co robię jest bez sensu ale ja na prawdę nie chce niczyjej pomocy. Tylu lekarzy próbowało a ja zawsze ich okłamywałam. Mówiłam to co chcieli usłyszeć, irracjonalne bajeczki o moim stanie duchowym. Zraziłam się po pierwszy razie, jak poszłam do psychiatry opowiedziałam mu co widzę, co czuje... a on mnie wyśmiał i podsumował 'co ty możesz wiedzieć przecież jestes taka młoda i całe życie przed tobą' ... zdenerwowałam się wybiegłam . Takie słowa bolą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasami sam nie wiem co gorsze takie zycie-nie zycie w polaczeniu z niespaniem czy mega depresja

jestem po probie samobojczej cudem mnie odratowali po przedawkowaniu 3dni bylem nieprzytomny nawet ze szpitala nic nie pamietam ani sygnalu pogotowia ani psychiatryka

to nie byl pierwszy raz ale nie polecam mieszkalem wtedy sam i gdyby nie znajomej przyjazd...

tez pracowalem w jednym miejscu przez prawie rok wow ale dopadla mnie depresja lekarz postanowil dac zwolnienie w trakcie ktorego sie mnie pozbyli a ze nie bylo to w naszym kraju udalo sie wywalczyc odszkodowanie

niewazne pamietajcie ze po kazdej probie zachodza zmiany w organizmie i potem inaczej responduje na leki i trzeba czasu zeby sie odnalezc jeszcze raz nie polecam

jest tez zawsze mozliwosc kontaktu z lekarzem tego samego dnia jak jes na prawde zle mozna sobie powtarzac ze to taki stan przejsciowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie chyba też nic nie czuję, od lat. W każdym razie nic prócz lęku i rozpaczy, które mnie nawiedzają w różnych odstępach czasu, z różną intensywnością. Okresów bez rozpaczy i lęku nie charakteryzuje żadna radość, nie naznacza żaden pomysł ani plan.

Niekiedy próbuję na forum powiedzieć coś "od siebie", co też nie bardzo mi idzie, bo tam w środku raczej nic ciekawego, o czym by warto wspominać, już nie zostało. Umiem tylko pośmiać się z żartów o chujach i jebaniu, czasem wykrzesać z siebie szczyptę złośliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Junkie - ale czy ty tez nic nie czujesz?

czasami mam wrazenie ze lekarze a bylo ich kilku m.in. w uk maja ciezka prace chociaz staram sie ich 'kontrolowac' aby za bardzo nie wplynely na mnie ich miesznki chemi

miesiac temu zmienilem wszystko bo wrocilem do Gdyni nie wiem na jak dlugo moze lato

i teraz nic nie czuje mysle ze jestem w jakiejs przechowalni-tak na jakis czas :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie chyba też nic nie czuję, od lat. W każdym razie nic prócz lęku i rozpaczy, które mnie nawiedzają w różnych odstępach czasu, z różną intensywnością. Okresów bez rozpaczy i lęku nie charakteryzuje żadna radość, nie naznacza żaden pomysł ani plan.

Niekiedy próbuję na forum powiedzieć coś "od siebie", co też nie bardzo mi idzie, bo tam w środku raczej nic ciekawego, o czym by warto wspominać, już nie zostało. Umiem tylko pośmiać się z żartów o chujach i jebaniu, czasem wykrzesać z siebie szczyptę złośliwości.

 

Haha, to mam podobnie, Tez mnie smiesza takie zarty. Tez jestem zlosliwy na ogol, no i moja historia z tym forum zaczela sie wlasnie od ataku silnego lęku.

 

Ja nie wiem, czego Ty sie braku uczuc boisz znowu, i po co czekac na konsultacje z ta lekarka? Przeciez bylas u Rosia, no to chyba wszystko jasne. Nie mozesz przez telefon jej poinformowac jaka sytuacja itd.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy sa tu osoby które stosują sulpiryd bdź Solian w niskich dawkach rzędu 50-100mg na dobę?po jakim czasie zadziałały u Was te leki?

 

Ja biorę od tygodnia Sulpiryd, ale w dawce 200 mg na dzień, to znaczy 100 mg rano i 100 mg wczesnym popołudniem. Jak na razie nie czuję dużego efektu, choć lekarz powiedział, że działanie zaczyna się podobnie jak w SSRI po około 3-4 tygodni przyjmowania więc czekam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem, czego Ty sie braku uczuc boisz znowu, i po co czekac na konsultacje z ta lekarka? Przeciez bylas u Rosia, no to chyba wszystko jasne. Nie mozesz przez telefon jej poinformowac jaka sytuacja itd.?

A barałeś kiedys neuroleptyki w dużych dawkach? To nie są cukierki...to są znacznie silniejsze leki niz zntydepresanty, zupełnie inaczej działające...boję się na przykład objawów pozapiramidowych...nie przeszedłeś tego, więc nie wiesz jakie to straszne...a moja lekarka na miejscu jest ordynatorką jedynego oddziału gdzie w razie czego mogę iść. To nie Warszawa, gdzie oddziałów psychiatrycznych jest kilkadziesiąt. Więc czekam aż ona też się zgodiz na ten fluanxol...

 

***

Tymczasm po okropnym dniu, pełnym napięcia i cierpienia i pustki wieczór był nawet - odważę się uzyć tego słowa - przyjemny...Zapewne przyczyniły się do tego 2 clonazepamy, ale też fakt, że zebrałam się jakoś i pojechałam do miasta załatwić pewną sprawę...spowolniała byłam jak nie wiem - i przez depresję i przez clonazepamy....a potem pojechałam do babci coś jej podrzucić, babcia poczęstowała mnie...barszczem wigilijnym, pogadałyśmy i w penym momencie poczułam, że choć nadal odczuwam małą pustkę w sercu i że 90% tego co babci mówię to jest ściemnianie, udawanie normalnego zycia - że mimo wszystko j e s t m i p r z y je m n i e...aż nie chciało mi się stamtąd iść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja powiem tak. wstaję sobie rano. 8:00 12,5mg coaxil + guaranax 510mg. 13:00 guaranax 510mg. 14:00 12,5mg coaxil. 17:45 solian 2x200mg. 20:00 12,5mg coaxil. solian wiadomo na spanie zeby zasnac. guaranax dziala jak najbardziej. podnosi noradrenaline tzn. daje naped i nawet mam checi i sily do roboty. jak rozwale kapsulke to szybciej sie wchlania. z kolei coaxil zaczalem brac od niedzieli wiec jeszcze nie dziala. w ogole nie wierze w suplementy diety, ale ten durny guaranax dziala na mnie. to jest dziwne, ale dziala. nie jest na recepte i jest tani. mozna nim spokojnie zastapiac leki, ktore maja podnosic noradrenaline, bo to jest kofeina i guarana w tabletce. palne takie dwie na dzien i nie czuje zmeczenia. i takie sa fakty prosze panstwa. producent olimp labs. i zamowilem sobie inny specyfik tej firmy tzn. thermo speed nie dosc ze pobudza to jeszcze podobno przyspiesza odchudzanie. jak bedzie dzialac to dam znac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po chwilowym odzyskaniu nadziei, rozwaliła mnie moja ciotka psychiatra, że żadnych leków nie powinnam brać, a już na pewno nie neurolpetyków. Argumentów nie podała, więc nie wiem czy ma rację. Ale rozzłościła mnie...więc mam tak dalej zdychac jak pies? DO niej kompletnie nie dociera w jakim ja jestem stanie...rok czasu jej pisałam, dzwonilam, błagałam o pomoc, to mi jak mantrę odpowiadała " 7f . psychoanaliza"...wwrrrrr....ja chcę fluanxol od dr ROsia! Ja ufam tylko jemu! i chcę mieć lekarza na meijscu który będzie to kontrolował....i chcę nie słyszeć niuestannych pretnesji ciotki i matki, że mam nie brąc lwków. pierdolenie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie znam jej, ale wkurza mnie ta Twoja ciotka. :P W ogole wkurzaja mnie lekarze, ktorzy niesumiennie wykonuja swoja prace. Nasluchali sie starych bab hiponchondryczek i dla nich standardem jest to, ze ludzie sobie zmyslaja. Stronia od lekow, kiedy jest to niezbedne. Szkoda gadac. I nic im nie przemowi do rozsadku, mozna gadac i gadac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć.JEzu, tak bym chciała zeby moaj rodzina byla bardziej wspierająca...

 

Przykro mi bardzo, że słyszysz różne raniące zdania od bliskich, kiedy potrzebujesz zrozumienia. Niestety patrząc z zewnątrz nie można zrozumieć osoby, która cierpi psychicznie. A przy takim cierpieniu traci się możliwość panowania nad sobą, udręka sprawia, że jedyne o czym się myśli, to chęć znalezienia ulgi. Wiele zachowań wynikających z choroby i cierpienia są odbierane jako fanaberie, histeria czy egoizm. Moja rodzina jest wspierająca i bardzo mnie kocha, a jednak też mam żal, bo w kryzysowych momentach czasem dowalali mi, zamiast pomóc. Kiedy pierwszy raz miałam tak wielkie napięcie, że musiałam w kółko chodzić, usłyszałam od mamy, że specjalnie tak chodzę, żeby zwrócić na siebie uwagę i jej przeszkadzać. Potem bardzo mnie wspierała i była wyrozumiała, cały czas mi pomagała. Później czułam się lepiej i rodzina się przyzwyczaiła do normalności. Przy następnym kryzysie - znów te same idiotyczne reakcje, ochrzanianie, przywoływanie do porządku... Oni chyba wyładowywali na mnie złość, że znów się o mnie martwią i własny lęk, że znów jest źle.

 

Później przy kryzysie mówiłam o nim jak najmniej i od rodziny oczekiwałam głównie, żeby nie szkodzili mi dodatkowo. Wsparcia szukałam u tych, którzy coś niecoś z tego rozumieją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście widzę ogromną różnicę między leczeniem prywatnym a państwowym. Gdy masz pieniądze to możesz wszystko w dzisiejszych czasach. Mówię oczywiście o podejściu do potencjalnego chorego lekarzy.

A moim osobistym zdaniem uważam, że dobrych specjalistów można znaleźć zarówno prywatnie jak i NFZ i to samo się tyczy partaczy. Byłem kilka razy prywatnie, zostałem zbyty i skasowany na odpowiednią kwotę więc stwierdziłem, że w niektórych przypadkach nawet pieniądze nie gwarantują zaangażowania lekarza w nasz problem. Trzeba też dodać, że ogromna rzesza ludzi nie może wybierać między leczeniem państwowym a prywatnym, gdyż ich po prostu nie stać na prywatne leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów jest tragicznie. Na szczęscie jadę zaraz do terapeutki i jest umowa, że jeśli ona uzna za stosowne, to lekraka mnie przyjmie poza terminem... boję się, że już do końca życia będe czuła pustkę i cierpienie... do pacy nie chodzę, a robotę dodatkową zawalam... do tego czasem czuję takie obrzydlistwo w duszy...jakbym dosłownie chciala zwymiotować wszystkie złe emocje, całe zło, jakie mnie spotkało, wszystkie błędy, głupie, złe rzeczy, któtre zrobiłam, a nie mogę...nie mogę iść nawet do spowiedzi, bo mam za dużo konfliktów w sobie... i to mnie w jakiś sposób, mimo bladości uczuciowej - męczy. Napędu psychicznego zero. MAm nadzieję, że lekarka się zgodzi na ten fluanxol i że może on w końcu podziała...chociaż sobie myślę -dlacego on jeden ma podziałać, jak nic innego nie działa. I dalej myślę, że już jestem skazana na takie cierpienie.

 

Teraz na sen biorę stilnox i on jakoś dziala tak, że likwduje tę pustkę i cierpienie i uczucie obrzydliwości w duszy i przez godzinę po zażyciu w jakiś nikły sposób odczuwam dobre i miłe rzeczy... bArdzo blado, ale trochę tak...a w farmindeksie jest napisane, że on działa na receptory GABA. Czy ktoś rozumie co to oznacza?

 

Co do coaxilu, to obawiam się, że może być tak jak gdzieś czytałam - że on działa tylko na początku i szybko przestaje...a może wcale nie działał tylko, że pogoda była łądna, to było lepiej?

 

Naprawdę się martwię, że jestem najcięższym przypadkiem w Polsce. Nie jest to żadna mania wyższości jak mi zarzucono w dziale z.o.II, tylko ja jeszcze nie spotkałam nikogo kto by tak ciężko to przechodził...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko ja jeszcze nie spotkałam nikogo kto by tak ciężko to przechodził...

 

Hmm... w sumie ludzkich cierpień nie sposób porównywać, ale mam propozycję: wybierz się na oddział typu F1 lub F2 w Warszawskim IPiN-ie. Zobaczysz, w jakim stanie są ludzie. Naszpikowani lekami, z zastrzykami, zapięci w pasy wyją na cały głos z bólu, bo nie czują się jak ludzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... w sumie ludzkich cierpień nie sposób porównywać, ale mam propozycję: wybierz się na oddział typu F1 lub F2 w Warszawskim IPiN-ie. Zobaczysz, w jakim stanie są ludzie. Naszpikowani lekami, z zastrzykami, zapięci w pasy wyją na cały głos z bólu, bo nie czują się jak ludzie.

Byłam na F2 w IPINiE! Wtedy jeszcze nie było ze mną tak źle...to jest naprawdę "dom wariatów" - oczywiście piszę to w przenośni, bo tam naprawdę jest ocean cierpienia, temu nie przeczę...chciałam stamąd jak najszybciej uciec i tak zrobiłam...pamiętam taką młodą lekarkę dr Citko - bardzo ciepłą, pochylała się indywidualnie nad pacjentami...zastanawiałam się jak ona to wytrzymuje... ten ocean nienornalnych zachowań...smród....robienie pod siebie...kradzieże, agresja...no kocioł na tym oddziale- tu Ci przyznaję rację...może źle się wyraziłam, może u mnie najgorsze jest to, że trwa to 3 lata i nie ma remisji - nie mam dobrych dni...o to mi chodziło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×