Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Ja wróciłam dziś do lokatorek i okazało się, że podczas świąt... w sobotę, 4 dni temu, koleżanka przeżyła fatalną noc, dopadła ją grypa żołądkowa... Oczywiście oczy wielkie, strach, serce na chwilę stanęło. I nie wiem, czytam fora ile od zakończenia objawów można się zarazić... Co prawda na odległość z nią byłam, stałyśmy jedynie naprzeciwko siebie, nie przytulałam jej, ani nic... Ale kibel dzielimy wspólny...

Czy to możliwe żebym zaraziła się od niej tą grypą? W sobotę ją miała, 4 dni temu... Nie wiem, jestem kłębkiem nerwów.

 

Kochana, przepraszam, że to powiem, ale tak - teoretycznie możliwość zarażenia jeszcze istnieje. Aczkolwiek, moim zdaniem, na pewno dużo mniejsza niż gdyby ta Twoja koleżanka była w trakcie objawów. W mojej opinii - prawdopodobnie bezpośrednie zagrożenie już minęło, ale znowu cztery dni to nie jest jakiś megadługi okres czasu, więc zachowaj ostrożność, dbaj o higienę itp.

Pamiętaj jednak, że NIE jest powiedziane, że ilekroć ktoś w Twoim otoczeniu choruje, Ty musisz się zarazić. Dwa lata temu mój tata złapał to cholerstwo, ja siedziałam obok niego przy obiedzie, zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem objawów (obiad jedliśmy ok. 15, a ok. 19 już zaczął się źle czuć) i nie byłam chora, moja mama też nie. Ba, nawet moja babcia się nie zaraziła. A na bank był to wirus, nie żadne zatrucie. Mój brat też jakoś dwa lata temu był chory, zaraził się prawdopodobnie od znajomych, którzy u niego byli, przeszedł ten wirus dość ciężko, wymęczyło go to świństwo, a moja bratowa też się nie zaraziła, mimo że przecież spotkała się z tymi samymi znajomymi, no i przebywała w tym samym mieszkaniu. Małym, więc o jakiekolwiek izolacji chorego nie było raczej mowy. Kiedyś, dawno temu, jak jeszcze byłam dzieckiem, chorzy w domu byli wszyscy oprócz mojej mamy - a ona, siłą rzeczy, była na zarażenie narażona najbardziej, bo przecież opiekowała się mną czy moim bratem, kiedy chorowaliśmy, więc kontakt z wirusem miała bezdyskusyjnie. Naprawdę, to nie jest powiedziane, że musisz się zarazić. :) Ba, CODZIENNIE masz kontakt z ogromną ilością różnych bakterii i wirusów. Jadąc autobusem, w sklepie, w pracy, na uczelni... WSZĘDZIE możesz spotkać kogoś, kto właśnie był, zaraz będzie albo i nawet już jest chory. Możesz usiąść na miejscu tego kogoś w autobusie, dotknąć rurki, której wcześniej dotykał, lady w sklepie, dostać 'jego' banknot. Naprawdę, wirusy są wszędzie. Nie tylko rota czy noro, ale przecież też i 'normalnej' grypy, przeziębienia, o tej porze roku co chwilę widać kogoś kichającego czy smarkającego. CODZIENNIE jesteś narażona na różne choroby. I co? Jesteś chora? No nie! Więc naprawdę, nie przejmuj się. :)

Poza tym, zarażenia grypą żołądkową mogą przebiegać również bezobjawowo, nie musisz rzygać jak kot, możesz nawet nie wiedzieć, że się zaraziłaś.

Także - ostrożność swoją drogą, bo nie można na 100% powiedzieć, że już się nie zarazisz, ale luz, powinno być ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za dobre słowo!

 

Póki co, dziś jest ok, no, ale nie minęło za wiele czasu. Koleżanka już się wyleczyła, ale wiadomo, zawsze jakieś tak ryzyko istnieje.

Dreamesse - Twój post bardzo podniósł mnie na duchu. Masz rację co do tych bakterii i wirusów w wieku miejscach. Poza tym odporność mam dość dobrą, rzadko choruję, więc może wytrwam.

A nie chciałabym by cokolwiek zepsuło mi plany na sylwestra, szczególnie te głupie schizy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem przeziębiona, gniję w domu z depresyjnym nastrojem i to bardzo... Jutro jadę do domu rodzinnego, spędzę sylwka z bratem i jego dziewczyną.

 

Chyba zmienię psychiatrę... Kiedyś miałam 2 leki na krzyż, pół roku leczenia i było super. Odstawiałam i ŻYŁAM. Teraz leczenie trwa od ponad 2 lat, SAMA odjęłam niektóre leki i szału nie ma, delikatnie mówiąc. Czuję się jak dziad. Bez ochoty do życia, bez libido, bez energii... Przeraża mnie mój stan już.

 

Moje małżeństwo cierpi na tym... Nie widzę sensu w niczym. W żadnej sferze życiowej. Nawet pocałować mi się męża nie chce, bo po co? Jak się kochamy , to moje myśli są mniej więcej takie "no szybciej, skończ już, niech już dojdzie...". Odwracam twarz od pocałunków, kulę się pod jego dotykiem, chowam... Gdy mnie przytula "źle mi w nerwy". Zaczyna mnie nosić, od wewnątrz zaczynam czuć rozedrganie, rozdrażnienie.

 

Nie wiem co się ze mną dzieje...

 

Jeszcze z gapiostwa przegapiłam wizytę u psychiatry, zadzwoniłam dziś do niego i co? I mnie zjebał. I tak sobie myślę, że chyba czas na kogoś innego. Bo przy jego metodach, to ja nigdy z leków nie zejdę.

 

Ogólnie jest do duupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dreamesse, super powiedziane! Też się tak zawsze pocieszam i racjonalizuje. Jak miałam 16 lat pojechałam na obóz młodzieżowy w góry. 3/4 hotelu zachorowało, ja nie. Moja przyjaciółka chorowała (w gimnazjum, ale jednak) i też się nie zaraziłam. Ja mimo lęku staram się nie przesadzać z higieną, by właśnie wzmacniać odporność. Niestety, szklarniowe warunki tylko pozornie chronią.

 

Lolina, myśl pozytywnie, higiena czy cola profilaktycznie Ci nie zaszkodzą :) udanego Sylwestra! :)

 

Psychotropka`89, kurcze, strasznie przykro czytać :( Może faktycznie warto zmienić psychiatrę? Ja opuściłam grupę wsparcia na FB od której się uzależniłam i która jeszcze zintensyfikowała moją fobię i walczę. Przerabiam ten program o którym wam pisałam po raz drugi, tym razem sukcesywnie i z wysiłkiem, prowadzę dziennik i idę do przodu. Wierzę, że się uda!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, musisz ją odnaleźć. Ja też mam takie zjazdy, ale wiem, że życie z tym cholernym, ciągłym strachem po prostu nie ma sensu. To jak w dniu świra - codziennie to samo, codziennie samoudręka, codziennie walka i nadzieja, że to nie jest TEN dzień. Zupełnie do luftu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam czasem takie dni, że nic mnie nie cieszy, nawet jakbym wygrała jakieś miliony, mam wrażenie że coś mnie nęka, taka gula w gardle, ale za cholere nie wiem co to jest. Chce już lato, żeby skończyła się ta epidemia grypy żołądkowej, to jest coś okropnego, wszystko kręci się wokół tego dziadostwa. Moja siostra ma dziś mdłości, ja już cała w nerwach. Często myśle jak to będzie jak ktoś u mnie w domu zachoruje, albo jak mój chłopak a wiadomo częste pocałunki łatwo się zarazić. Nie wiem jak bedzie wyglądać moja przyszłość jeśli nie wylecze tej fobii, jak mój facet bedzie chciał mieć dziecko. Wiem, pisze o tym ktoryś raz z kolei ale ciągle mnie to nęka, tak bardzo boje się przyszłości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tam u Was?

Ja walczę i walczę, staram się jeść regularnie, ćwicze, robie zadania z terapii i wszystko OK, ale te ciągłe mdłości mnie wykończą :( Jest mi kurde niemal non stop niedobrze, jak z tym żyć? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, współczuję. Jak żyć? Przecież wiesz jakie ja mam zdanie i podejście... Ale Ty masz swoje zdanie na ten temat, to nie będę się niepotrzebnie powtarzać. :blabla:

 

U mnie jako tako. Przez to dłuższe wolne gorzej. Deprecha, gnicie w łóżku, spina z psychiatrą do którego już raczej się nie wybiorę, czarne myśli. Dziś byłam w pracy 1. dzień od 1,5 tygodnia i nawet zleciało. Niedawno wróciłam i pranie wstawiłam, bo jakoś wcześniej nie miałam weny... :bezradny:

 

Ogólnie u mnie szału nie ma, a już kompletna masakra jest gdy nie mam bata nad sobą, czyli pracy. Jak muszę, to zwlekam się jakoś, jadę do pracy, jestem z małym, zajmuję się nim, a na wieczór jest lepiej. Nie mam poczucia straconego dnia. Gdy siedzę w domu, to gniję w wyrze, nie mam siły wstać, umyć zębów, mam myśli samobójcze.

 

Nie jest dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, tak, wiem jakie masz podejście. Coraz częściej rozważam kolejną wizytę u psychiatry i wejście na leki, ale boję się, że kolejny raz będzie to wyglądalo tak samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, bo widzisz... Znaleźć psychiatrę, to nie problem ale znaleźć DOBREGO psychiatrę, to już zuuupełnie inna kwestia.

 

Ja mam dość szprycowania mnie lekami. Nie jestem jakimś szczurem doświadczalnym. Wierzę w leki, owszem. Uważam, że czasem jest tak źle, że bez się nie da zrobić kroku naprzód. Coraz mniej jednak wierzę w SSRI. One mi zryły beret i spod deszczu wpadłam pod rynnę. Z nerwicy w depresję.

 

Ja nikomu nic nie narzucam, wyrażam tu tylko swoje zdanie. Nie ukrywam też, że posłuchałam Twoich słów i doszło do mnie, że moja lista leków jest zdecydowanie za długa, a dobrze nie jest. Kiedyś, u innych lekarzy, miałam leki 2, ewentualnie trzeci doraźnie w razie ostrych lęków i żadnych SSRI , terapia trwała kilka miesięcy, odstawiałam i było DOBRZE. A teraz? Ponad 2 lata ćpania różnych gówien i jest do dupy! Ileż można... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ja wrócę do psychiatry u którego byłam wiosną, bo (ok, olałam jego zalecenia, fakt), ale przynajmniej mnie słuchał, stwierdził, że przy moich lękach i obawach wciskanie mi ssri jest niedorzeczne i widziałam, że naprawdę stara się coś kombinować. W między czasie byłam u babki, która wciskała mi, że mirta jest super, ale miansa już inaczej bo to ssri (wtf?), że z mirtą absolutnie nie mogę brać metoklopramidu (wtf?), inna powiedziała, że mi przepisze eliceę ale mam jej dać na piśmie, że od razu wyrzucę ulotkę "bo to co w niej znajdę mi sie nie spodoba", no qrwa, sen wariata!!

 

Psychotropka`89, to strasznie niepokojące co piszesz, już ta nasza fobia jest dostatecznie chu jowa, ale jeszcze doprawiać ją depresją? Kurde, mam wrażenie, że psychiatrzy mają jakiś worek ulubionych leków i przepisują je na wszystko.

 

A, dialog z inną psychiatrą

- mam straszną fobię związaną z wymiotami

- to znaczy czego się pani w tym boi?

- czego? nie wiem czego, wszystkiego, nawet myśleć się o tym boję

- skoro nie umie pani powiedzieć, czego się pani boi, to tylko sie pani wydaje, ze to fobia.

 

dziękuję, postoję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, niestety tacy kończą medycynę. Przejdzie się do lekarza nic cię to nie będzie kosztować (chyba że prywatnie).

 

Psychotropka`89, trzymałem kciuki żenci się uda... Nie dobrze że jesteś w takim stanie ale mam nadzieję że to przejściowe tylko :) skoro fluo tak dobrze zadziałała to może warto się skusić jeszcze raz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, ku...wa, śmiech przez łzy... :? Ale wiem o czym mówisz. Mnie żaden lekarz, ani psycholog nie zrozumiał, nawet nie próbował. Ludzie uważają, że to infantylny wymysł młodej dziewczynki, która boi się dorosnąć. No bo jak można się bać rzygania?! NO JAK MOŻNA?! Można do k... nędzy! Nie wymyślam sobie tego! Nie mam lęku wysokości, nie boję się myszy, ciemności, małych pomieszczeń ale wymiotów tak! Czemu ludzie tak się na to zamykają?! Czemu jedna fobia jest "ok", cierpiących na nią ludzi się głaszcze i żałuje, a ja spotykam się z politowaniem i wyśmiewaniem?! Nie czaję tego! Nie ja sobie to wybrałam. Nie byłam przed kulą losującą z fobiami, nie miałam wyboru. Wolałabym mieć "normalniejszego" pierdolca. Ale co zrobię? Mam emeto. Sorry, przepraszam! :bezradny:

 

Jak możesz, to daj mi namiar na tego swojego kompetentnego lekarza. Chętnie się wybiorę, bo do tego "swojego" już nie pójdę.

Wiesz co jeszcze mnie w nim zastanawia? Przepisywał mi wory leków. "Na zapas". Później z jakiegoś schodził, mnie zostawało kilka opakowań za kilkadziesiąt złotych i on je ode mnie przyjmował, dla "bardziej potrzebujących chorych". :shock: To jest dopiero WTF!

Nie umniejszam nikomu, nie cisnę, bo wierzę, że choroby odejmują siły do pracy i zarabiania hajsu, ale na litośc Boską, to były MOJE CIĘŻKO zarobione pieniądze!!! Mnie nigdy jakoś nie zaoferował leków z tej swojej magicznej szafeczki. Bo co? Bo w jego mniemaniu mam lżej? Lepiej? Kim on jest, żeby o tym decydować?! Masakra... :evil::evil::evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, no niezrozumienie dla emeto jest powszechnie, a to przecież chyba najbardziej wyniszczająca fobia, bo ku rwa nijak nie uciekniesz przed swoim ciałem :( mój tata ma lęk wysokości i ostatnio prosił mojego męża o naprawienie dachówki, na co ja mu mówię "czemu się nie weźmiesz w sobie i nie pójdziesz? no uspokój się, przecież nic się nie dzieje! musisz walczyć, musisz się przemóc" bla bla bla, wiesz o co chodzi? O to co zawsze on mi mówi, no kurde :( dałabym MNÓSTWO za odrobinę spokojnych myśli każdego dnia, za jakąś bezpieczną bańkę czy cokolwiek.

 

Ja byłam u dr Przemysława Wierzbickiego tutaj http://klinika.krakow.pl/pl/psychiatra_krakow.html, na termin czekałam nie dłużej niż tydzień, zapisywał mi najtańsze zamienniki mimo, że mowiłam, że nie ma takiej konieczności, bez problemu przepisał mi metoklopramid żebym miała "w razie w" - spróbuj!

 

Ja nawet jak mi jakikolwiek lekarz wypisze coś na zapas to biorę w aptece odpis recepty i tyle, nie kupuje większych ilości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oskaka, niebardzo chcę się w to pakować powiem szczerze... A na pewno nie jeśli nie zdobędę zaufania do nowego lekarza. A z tym łatwo nie będzie...

 

alu, dziękuję, Ty byłaś na NFZ, czy prywatnie?

 

Problem z nami jest taki, że my się nikim "nie wyręczymy" w razie mdłości. Klaustrofobik ucieknie do większego pomieszczenia, ten z lękiem wysokości nie pójdzie w Tatry, a ten co się boi myszy nie założy hodowli szczurów. Tak, wiem, że upraszczam bardzo ale no tak jest! My nie mamy dokąd uciec... i to najbardziej przeraża... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, tak, to jedyny psychiatra u którego byłam na NFZ i jedyny ogarnięty psychiatra - jak się potem okazało - na jakiego trafiłam. Do tego diabelnie przystojny, jak weszłam do gabinetu to miałam ochotę powiedzieć, że właściwie to już nic mi nie jest, ale chętnie zostanę pogadać :<img src=:'>

 

Psychotropka`89, mi dużo łatwiej byłoby walczyć, gdybym miała jakiś wentyl bezpieczeństwa. Emeto rozwinęła mi agorafobię, ale chodzę i do miasta i do marketów bo wiem, że w każdej chwili mogę wyjść. To takie mierzenie się ze sobą, ale działa. Ale emeto nie daje mi tego komfortu :( Kurde, nieraz mnie mdli tak, że aż mnie dusi, trzęsę się, po plecach płynie pot, a ktoś - ok, wiem, że w dobrej wierze - mówi mi: "nie myśl o tym/nie przejmuj się/zajmij się czymś/ ZJEDZ COŚ - to moje ulubione

 

Ja nie wiem czy to w ogóle możliwe, żeby mieć tak rozchwiany organizm i czuć te mdłości codziennie? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Dawno mnie nie było ale kłopoty z netem. Pewnie mnie nie pamiętacie pisałam na początku grudnia o koszmarnej nocy ktora przezyłam gdy moj synek wymiotował. To staje sie nie do zniesienia. Jutro mam wizyte u psychiatry. Znowu schudłam. Mam to samo co ty Psychotropka`89 kiedyś tzn. strasznie gniecie mnie w żoładku jak wezmę choćby kilka kęsów, puste odbijania, zaparcia, bole zołądka, brak apetytu mdlości. Kiedyś zostałam zle zdiagnozowana tzn anoreksja atypowa nikt nic nie wspomniał o emetofobii. Przez rok zazywałam depakine i anafranil wcześniej sulpiryd i doraznie atarax. potem wszystko sie wyciszlo. Dwie ciaze znioslam bez problemow były mdlości ale ani razu nie wymiotowałam.

Aj strasznie sie denerwuje jutrzejsza wizyta....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania23, pewnie, że Cię pamiętam! Trzymam kciuki za jutro i daj znać co powie lekarz.

 

Psychotropka`89, o widzisz, ja nie mam ani bólu, ani biegunek. Mnie po prostu mdli. Zażyłam hydroksyzynę przed pójściem na jogę, na którą miałam iść, bo "co jeśli", ale się zebrałam i suma summarum jestem zadowolona - wróciłam i spałaszowałam drożdżówkę ze smakiem jednocześnie postanawiając, że przynajmniej przez tydzień pozażywam hrydro 2xdziennie 25mg, może to trochę wyciszy mój rozszalały, utopiony w mdłościach organizm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znowu wracam, chociaż w sumie sama nie wiem gdzie mogę to napisać. Bo już nie wiem czy to emetofobia, fobia społeczna, mój chory mózg czy wszystko na raz...

Kilka dni temu przyjechał mój znajomy zza granicy, właściwie to było nasze pierwsze spotkanie. I jak to zwykle ze mną bywa- pierwszy raz jest najprostszy (do dzisiaj nie rozumiem dlaczego). Wszystko na luzie, zero stresu. Zaczęło się 2 dnia... Mdłości, strach, lęk, nie umiałam spać- myślałam, że to tylko przez dalszy wyjazd do Krakowa. Generalnie dzień przeżyłam na Afobamie, chociaż w aucie kilka razy złapał mnie mocniejszy atak paniki. Ale cały dzień nic nie tknęłam, lęki i mdłości mi nie pozwoliły. 3 dzień to samo- przełknęłam może odrobinę więcej, ale przez całe spotkanie (u mnie w domu!) miałam tak pospinane mięśnie, nie umiałam patrzeć na jedzenie, a cały dzień się trzęsłam jak galareta. A najdziwniejsze jest to, że ja lubię go, ale nie umiem uspokoić nerwów... Każdy kolejny dzień mnie stresuje, schudłam już 2kg, bo nic po prostu nie jem :/

Miałyście tak kiedyś? Czy tylko ja już wariuje do końca?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz po wizycie. Przepisał mi sulpiryd 50 i miansec 30 zobaczymy. Wykupie je w czwartek bo jutro pozamykane. Zalezy mi na wzroście apetytu i masy ciała oraz zmniejszeniu napadów lekow. Za trzy tygodnie do kontroli. A wy jak przeżyłyście ten mroźny dzień?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania23, brałam i powinno być lepiej! Sulpiryd zaburzył mi miesiączki i spowodował mlekotok ale co tam >. Natomiast bóle żołądka ustąpiły i przybrałam na wadze. Wg mnie dobry lek. :great:

 

U mnie kiepsko. Wróciłam do domu zziębnięta, targana dreszczami, dogrzałam w mieszkaniu farelką do 26 stopni :shock: i nadal zimno. Postanowiłam zrobić mega gorącą kąpiel stóp. Do miski wlałam niemal wrzątek, wsadziłam stopy... Zadzwoniła akurat teściowa. Gadam z nią, gadam i nagle czuję ogień na policzkach, łomoczące serce i mdłości. Po rozmowie czułam, że odpływam... Atak paniki. Czułam, że płonę. Wzięłam termometr, 37,6 :shock::shock::shock: Mdłości okropne, do tego wysokie tętno, dreszcze. Rozebrałam się, otworzyłam okno. Teraz jest trochę lepiej ale jest mi słabo i nadal palą mnie policzki. Albo się przegrzałam albo to początek infekcji >. I taki to cudowny wieczór mam... :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim,

U mnie też kiepsko, do tego coś mnie łapie piję już gripex żeby bardziej mnie nie rozłożyło bo wszyscy u mnie prawie chorzy, moja mama,teściowa ,mąż już zdrowy córka prawie też.A do tego wczoraj po wizycie u chirurga i obejrzeniu mojego prześwietlenia okazało się że kręgosłup i siada i musze jak najszybciej zmienić pracę na mniej obciążającą moje plecy bo jak dalej będę pracować tak gdzie pracuję to będzie potem za pozno. Tylko teraz pytanie na jaką pracę eh ...szkoda gadać normalnie ale muszę bo lewa noga mi już tak mrowi że szok do tego w jednym palcu mam bardzo mało czucia a do tego w samej stopie tez po troszku mam coraz mniej czucia jak się myję to prawa noga normalnie a lewa tak chodzby nie moja odrętwiala.

 

 

Psychotropka'89: Dokładnie Cie rozumie u mnie też tak fatalnie ,też mam myśli samobójcez,ale wtedy jak jest mi gorzej tyle że odwagi nie mam. Mam poprostu dość wszystkiego. I tak się zastanawiam czy to też depresja nie jest.

 

Pozdrawiam wszystkim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz po wizycie. Przepisał mi sulpiryd 50 i miansec 30 zobaczymy. Wykupie je w czwartek bo jutro pozamykane. Zalezy mi na wzroście apetytu i masy ciała oraz zmniejszeniu napadów lekow. Za trzy tygodnie do kontroli. A wy jak przeżyłyście ten mroźny dzień?

 

Daj znać jak efekty, też bardzo bym chciała przytyć i zmniejszyć lęki, jakoś może za miesiąc lub dwa udam się do psychiatry, bo jestem skóra i kości waga stoi w miejscu, wstyd założyć bluzkę z dekoltem i krótkie spodenki. Byłam wczoraj u lekarza i zapisała mi pramolan. Od jutra zaczynam brać, podobno bardzo lekki lek antydepresyjny. Zaczęłam brać też tran na odporność

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×