Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Kacha89, coraz mocniej się przekonuję, że powinnam się wybrać.

A u mnie dziś jak wczoraj, zjadłam obiad i bach - zemdliło mnie i już mnie trzyma. OK, to fobia i objawy lękowe, wiem to. No i co, mimo że wiem i że zachowuje spokój to jakoś nie mija :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już mam po dziurki w nosie tej fobii :silence:

Dzisiaj kłuje mnie w żebrach, mam wrażenie, że nadbrzusze też mnie boli. Tłumaczę sobie, że to ze stresu, bo przeżywam go w ostatnim czasie dość dużo. Mam problemy ze studiami, problemy z lokatorami. Nic nie poszło po mojej myśli i nic mi się dobrego nie trafiło. Planuję rzucić studia i znaleźć mieszkanie, a nie kisić się z debilami w akademiku.

I tak jestem odważna, przynajmniej sama tak to odbieram. Piję alkohol, jeżdżę codziennie autobusami na uczelnię, chodzę po galeriach, po mieście, odwiedzam faceta. Zachowuje się normalnie, nie ograniczam się.

Martwi mnie to, że jak wkrece sobie, że mi niedobrze, że mnie coś bierze, to rzeczywiście momentalnie z dobrego nastroju wszystko odwraca się do góry nogami i mam schizy, że zaraz coś się stanie.

 

Aczkolwiek dziewczyny,

alu - wiesz, jak działa na nas wkrecanie sobie czegoś, jakie to powoduje chore myśli i odczucia. Niczego dobrego to nie przyniesie. Najlepiej po prostu zająć się czymś, włączyć film, skupić się na nim, włączyć telewizor, komputer, posprzątać, zadzwonić do kogoś, porozmawiać - to też mi pomaga momentami. Odbieganie myślami - to jest klucz do sukcesu. Realizowane cele, zajęcia poza domem, kino, spacery nawet wysiłkowe ćwiczenia bardzo motywują. Siłownia, bieganie, basen, cokolwiek co zmusza człowieka do wysiłku i pozwala skupić się na czynności. Gotowanie tez jest dobra alternatywa. Książka kucharska, jakiś przepis, pełne skupienie, zagniatanie ciasta czy testowanie nowych przekąsek. Wszystko skutkuje tym, że zajmiemy myśli normalnymi rzeczami, a nie pierdołami :blabla:

 

Psychotropka, bardzo Ci współczuję i mam nadzieje, że wszystko się ustabilizuje, a szczególnie Twoje stosunki z mężem. Z pewnością bardzo źle taka wstrzemięźliwość oraz niechęć seksualna czy niechęć okazywania uczuć wpływa na relacje.

Co trudnego jest w podejściu i pocalowaniu męża albo rzucenie pomysłu wspólnego wyjścia na spacer nawet przed dom, nad jezioro czy tam gdzie będziecie sami, nie będziesz martwić się o tłok. Może i mało atrakcyjne, ale pozwala się wyciszyć. Ugotuj mu coś, po prostu się rusz. Nie mowie, ze jesteś leniwa, bo wiem, że Ci ciężko, tak jak każdemu z nas. Ale życie leci, a my je marnujemy. Do czego my mamy dojść preferując taki styl życia? Cały żywot będziemy pisać tu na forum o kolejnym ataku? Nie! Każda ma po kolei ograniczać to miejsce i żyć swoim życiem, bo nadal je ma i ma z niego korzystać póki może. Można zacząć od prostych czynności - od gotowania, sprzątania, urządzenia lekkiej kolacji, która nie spowoduje żadnych schiz o zatruciu. Przytulanie w nocy nie zobowiązuje do niczego. Można przytulic się, pomyśleć, że temu facetowi należy się podziękowanie za ten szacunek, za te cierpliwość, za to, że jest i pocałować go choćby w policzek przed snem i słowa: "ciesze się ze jestes". Bo co, gdyby tego kogoś nie było? Co jakbyśmy były zupełnie same, bez kogokolwiek u boku? Nie dałybysmy rady same. Musimy każdego dnia dziękować za to co mamy, bo mamy wiele. A schizy zwalczać i kopać w dupę, bo nie popsuja na szczęścia jakie możemy czerpać.

 

Ja będąc u swojego faceta, ani razu nie myślę o fobii. Czasami, jak wypije alkohol, ale nie piję go dużo i mi nie szkodzi. Po prostu jestem z nim, myślę co zrobić mu jutro na śniadanie i czy sklep pod domem będzie rano otwarty, żeby zrobić mu kanapki. I nie, nie czuje się jak jego służąca. Wiem, że mam zajęcie, a on kanapki do pracy, czy miły akcent dnia dzisiejszego. Chęci na to na pewno się znajdą. Lubię patrzeć na uśmiech i to, jaki jest wdzięczny, kiedy dostanie raz na jakiś czas śniadanie do łóżka.

Dziewczyny, doceńcie to co macie. Bo macie wsparcie i nikt nie pozwoli, by stała wam się krzywda w momencie, kiedy poczujecie się gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, bardzo mądre słowa napisałaś. Ja dziś rozmawiałam z mężem o tych moich zachowaniach i lepiej mi się zrobiło. On wiele spraw wie i zdaje sobie sprawę, że dużą "zasługę" w moim nieokazywaniu uczuć ma mój tata. Ogólnie, to zapytał czy jestem pewna, że go kocham. Powiedziałam, że oczywiście, że tak, a on na to że to najważniejsze, a nad całą resztą popracujemy i będzie dobrze.

 

Od 14tej dziś sprzątałam mieszkanie i niedawno skończyłam. Masakra jakaś. :shock: Ale wszystko odpicowałam na glanc. Jak W. wrócił z pracy to aż mu się oczy zaświeciły na ten błysk. :mrgreen:

 

Macie na polepszenie humoru.

Noe w swojej łódeczce. :P

4195891_f2570d49-1fcb-455e-baff-32912ef0e56f.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! Rozmowa to podstawa i mimo, że każdy to powtarza zawsze i wszędzie - że trzeba zacząć szczerze rozmawiać ze sobą, razem stawiać czoła problemom, to mimo wszystkim jest w tym sama prawda.

Mi bardzo pomaga rozmowa z bliskimi i nie wyobrażam sobie, by mogło ich nie być. To oni utrzymują mnie przy życiu i dobrym samopoczuciu. Nie chcę iść zawieść, dlatego się staram. Pomagam, wychodzę, jeżdżę, spotykam się, robię zakupy - whatever. Reprezentuje normalne ludzkie życie, szarego, polskiego człowieka :great:

Co za tym idzie - pielęgnacja relacji jest bardzo ważna, szczególnie tych z partnerem. Nie chcę, by szukał innej, nie chcę by mnie zdradził, nie chcę, by mu czegoś brakowało, czy źle czuł się w relacji ze mną. Chcę, by wiedział, że dziękuję mu za to, że jest i wie to :)

 

Także trzymam kciuki! Fobia nie upośledza, każdy ma jakieś swoje uprzedzenia, lęki czy strachy. To nie znaczy, że z tym nie da się walczyć - a co więcej - wygrać.

 

Psychotropka, cudny prosiaczek :D Też byłam właścicielka dwóch takich stworzonek kiedyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, trudno się z Tobą nie zgodzić, ale! Jak często masz objawy? Mdłości? Ataki? Bo widzisz, ja niemal codziennie :) I OK ograniczam się coraz mniej, łażę po mieście, sprzątam, pracuję, gadam z ludźmi, staram się ignorować objawy, ale jak odbiec od tego myślami, jak mdłości aż Cię duszą? Wczoraj malowałam i fajnie, uśmiech, profeska - przeżyłam, ale mdłości dosłownie dusiły mnie cały dzień. Ciężko tak żyć, ciężko z tym żyć normalnie... Natomiast wiem, ze zmiana myślenia spowoduje zniknięcie objawów, nie na odwrót.

 

Psychotropka`89, dobrze, że u Ciebie lepiej! Ja też w zeszłym tygodniu po awanturze odgruzowałam mieszkanie i dziś tak patrzę, a ono znów się nadaje do gruntownego sprzatania :pirate: Mój mąż zaczął też ignorować moje mówienie o mdłościach.. ok, z jednej strony mnie to w jakiś sposób boli, ale wiem, że to dla mojego dobra bo ileż można gadać o rzyganiu? Wiem, że temat się wyczerpał (już dawno temu), wiem, że niczego mi nie doradzi. Chyba coraz bardziej zaczynam o tym myśleć przez pryzmat mnie jednej w walce z tą fobią - że muszę poradzić sobie sama, bez zewnętrznych wspomagaczy, bez trzymania za rączkę.

 

Ej, macie czasem tak, że jesteście głodne, a dosłownie nie możecie patrzeć na jedzenie? Kurcze, no zdarza mi się tak często, mimo głodu dosłownie nic nie mogę zjeść :( wymyślam wtedy jakieś ładne, fantazyjne potrawy byleby jakoś oszukać głowę, zjadam i nic złego się nie dzieje, ale ten kompletny brak apetytu mnie przytłacza!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, trudno się z Tobą nie zgodzić, ale! Jak często masz objawy? Mdłości? Ataki? Bo widzisz, ja niemal codziennie :) I OK ograniczam się coraz mniej, łażę po mieście, sprzątam, pracuję, gadam z ludźmi, staram się ignorować objawy, ale jak odbiec od tego myślami, jak mdłości aż Cię duszą? Wczoraj malowałam i fajnie, uśmiech, profeska - przeżyłam, ale mdłości dosłownie dusiły mnie cały dzień. Ciężko tak żyć, ciężko z tym żyć normalnie... Natomiast wiem, ze zmiana myślenia spowoduje zniknięcie objawów, nie na odwrót.

 

 

Nie ma dnia, żebym o tym nie myślała. Często łapią mnie schizy w autobusie, bo codziennie dojeżdżam na uczelnię. Ostatnio jestem coraz bardziej zmęczona, bo wiadomo - czas sesji, wielkiej wojny o przejście na kolejny semestr, także zawroty głowy i przysypianie w każdym możliwym miejscu jest normą. Ale potężne ataki, takie, że aż mnie dusi i nie mogę funkcjonować mam bardzo rzadko. Wtedy wiem, że coś ze mną jest już nie tak, bo to nie jest normą w mojej sytuacji. Najbardziej męczy mnie nieszczęsne myślenie codziennie "co by było gdyby jednak" i cały pozytywny dzień trafia szlag. Ale staram się to pokonywać i często jakoś mi się udaje. Tak czy inaczej - im więcej mam pracy i obowiązków, tym mniej dumam i nie miewam ataków.

Gdybym nie miała z tym problemu, pewnie staralabym się doradzić Ci co zrobić, kiedy mdłości duszą. Ale nie wiem. Wiem tylko, że trzeba uciekać myślami i leczyć psychikę, bo to ona płata chore figle i doprowadza do takiego stanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak tylko zaczną działać to napisze. Wprowadzam leki stopniowo

sulpiryd 50

1-0-0 przez 6 dni

Po pierwszych 6dniach 1-1-0

Miansec 10:

0-0-1 przez 4 dni

0-0-2 przez 4 dni

0-0-3

I 26.01 kontrola

Oczywiści mam nie czytać ulotek...

Zobaczymy jak to będzie.

Ja tez nie mogę doczekać się tego aż zacznę wyglądać jak kobieta a nie jak patyk.

Co do mlekotoku mój młodszy syn w październiku skończył dwa lata a ja przestala karmić go piersią w czerwcu i jeszcze został zapasy... Wiec tym się nie martwię bo nadal czasami jeszcze wycieka to co się nagromadzilo i bylo produkowane dosc dlugo.

Pozdrawiam

 

 

Hania jak jeszcze tu zaglądasz napisz proszę jak działa Sulpiryd. Jestem bardzo ciekawy tego neuroleptyku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., tak. Na mnie zadziałał fajnie. Zniwelował lęki, poprawił apetyt , dodał kopa do działania i ogólnie do życia.

 

Pamiętaj jednak, że mocno podbija prolaktynę .

 

Jest też jeszcze jedno duże ALE. Gdy brałam go w połączeniu z fluoksetyną działał ekstra , natomiast w pojedynkę, jak chciałam go pobrać na własną rękę bez dodatkowych leków nie pomógł mi. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy jeszcze czegoś do tego zestawu sulpiryd+fluo nie brałam. W każdym razie sulpiryd solo powodował ZA DUŻE pobudzenie. Zaszkodziłam nim sobie.

 

Podsumowując z mojego doświadczenia: lek dobry ale gdy przepisze Ci go lekarz znający się na rzeczy, w połączeniu z innym sensownym lekiem. Chyba chodzi tu o to, żeby troszkę znieść jego pobudzające działanie ale nie wiem, lekarzem nie jestem. Na własną rękę nie polecam kombinacji, bo możesz sobie rozregulować organizm.

 

Pzdr ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich caly czas zaglądam i czytam posty ale nie mam czasu odpisać gdyż przygotowuje sie do matury sama a przy dwójce dzieciaków graniczy to z cudem.

Co do sulpirydu rzeczywiście nakreca nie mam natloku myśl łatwiej wstac mi rano więcej zaczelam jeść. Teraz biorę 100 mg na dzień i 30 mg mianceryny na noc. Na poczatku bylam po niej bardzo senna ale spalam cala noc i nie wybudzalam sie tak jak zawsze. Mlekotok na potęgę ale ja zanim zaczelam brać leki to jeszcze miałam pozostałości po odstawienia synka od cyca wiec teraz czuje się jak na poczatku karmienia... Leci ciurkiem dosłownie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., nie biorę, bo obecnie nie jestem pod opieką żadnego specjalisty . Poza tym po sulpirydzie znacznie przybrałam na wadze, a nie chcę znów się bawić w huśtawki wagi. Brałam go, bo wychudłam jak szkielet i nie mogłam jeść. Faktycznie pomógł. Ale na chwilę obecną jem, trzymam wagę normalną i nie widzę potrzeby brania dla samego brania. ;)

 

hania23, powodzenia w przygotowaniach do matury! Mlekotok to norma niestety, u mnie dodatkowo doszło zatrzymanie miesiączki na pół roku >. To tak tylko mówię, żebyś się nie zdziwiła. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., Ty sam musisz ten lek wypracowac. W swojej glowie. Nie ma na to cudownej, uniwersalnej tableteczki,juz w to nie wierze... Lekami mozesz sie najwyzej wspomoc w Twojej wlasnej walce o normalnosc ale jesli liczysz na to, ze leki zrobia wszystko za Ciebie,to czeka Cie rozczarowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, wow, jak dobrze Cię wreszcie taką słyszeć! Jak się czujesz bez leków? Jak z mężem?

 

Michal8282., zważywszy na to, że mózg ludzki jest zbadany w kilkunastu procentach to raczej nieprędko ;) Lęk jest naturalną reakcją ochronną organizmu wypracowaną przez ewolucję po coś. To, że my nadajemy mu pejoratywne, wyolbrzymione znaczenie i odczuwanie to już nie kwestia samego lęku, a myślenia własnie.

 

Lolina, wiem że to psyche, bo w koncu mdłości odchodza, przychodzi głód. Dopóki nic wiecej się nie dzieje to staram się to przetrwać, ale męczące to to, wiadomo. Ostatnio nagle a niespodziewanie mam jakiś zacisk w klatce piersiowej (tak na granicy z żołądkiem) i wtedy własnie od razu pojawia się myśl "CO JEŚLI?" Wczoraj tak mnie nagle naszło w kolejce w sklepie, ze co jeśli za moment rzygnę mimo, że racjonalnie jakoś nie widuje codziennie ludzi spontanicznie i niespodziewanie rzygających na ulicy :P Mnie do szału doprowadza myśl, że co jeśli tym razem to już TO i jednak TO mnie spotka. Jak ja właściwie poznam, że to choroba? Przecież po tylu latach vomit-free na dobrą sprawę nie pamiętam jak to jest :zonk: No ale, staram się żyć normalnie, walczę każdego dnia. Nie zawsze jestem z siebie dumna, ale ide do przodu i tfu tfu mam takie nieśmiałe wrażenie, ze wypływam na powierzchnię. :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaburzenia hormonalne to u mnie norma od października bo wtedy byłam dawca jajeczek... Wiec przez 2 tygodnie robiłam sobie zastrzyki w brzuch ale dzieki temu jakas kobieta może cieszyć się swoim dzieckiem. Dziwne to takie. Oddalam 20 swoich jajeczek. I pewnie nie jedno dziecko z tego będzie i gruncie rzeczy to ja będę ich biologiczna mama. Ale przez te hormony znów wznowila sie emeto . To znaczy ona jest ze mną odkąd skonczylam 4 lata. Gdyby ktos wtedy to rozpoznal teraz hyloby zupełnie inaczej. Najdziwniejsze bylo to ze jak zaszlam w ciążę miałam mdlosci a ataki się uspokoily bo wiedziałam ze tak czy tak będą ale rzygac wcale nie musze i nie będę . Bo nawet przy grypie zoladkowej i to takiej po zbuju mocnej bo syn zarazil się w szpitalu bylo mi strasznie niedobrze pomieszalam teoche leków tzn ze 3 avio 2 hydro i jeszcze cos wspomagającego trawienie i przeszłam to. Chociaż od tej strasznej nocy przestalam jeść normalnie. I schudlam jakies 15 kg. Jak zaczelam brać mianceryne i sulpiryd wazylam 43 kg a teraz 47 i z tego efektu ubocznego cieszę się najbardziej. Ale rozszerzanie żołądka przy emetofobii to istna katorga. Miałam tak skurczony ze po jednym kesie juz czułam sie pelna. Nadal nie mogę zjesci całego posilku naraz ale jestem dobrej myśli. Chce ważyć 55 kg bo nadal wyglądam jak szkielecik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka Alu macie rację, ale jest cholernie ciężko, a jak jest ciężko to człowiek szuka najprostszych rozwiązań. A swoją drogą doszedłem do tego że nie mam emetofobi tylko agorafobię.

Jeśli o hormony chodzi to psychiatra polecał zbadać tarczycę, bo daje czasem objawy agorafobi z mdłościami. Tylko że do laboratorium boję się iść :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania23, wow, gratuluję bycia dawcą - to duża sprawa! I masz sporo racji, wcale nie jest powiedziane, że będzie się rzygało. Są ludzie, którzy mają predyspozycje do wymiotowania i wymiotują często (ot moja przyjaciółka np. wie że tak ma i kompletnie się tym nie przejmuje), a inni nie rzygną za nic. Mój tata nie wymiotował 50 lat, a przeszedł 2 poważne operacje, ciężą żółtaczkę (był jedyną osobą na oddziale z apetytem i bez mdłosci). I tak jak mówisz - mamy tę przewagę, że mamy dobrze skomponowane apteczki więc siłą rzeczy możemy zareagować wcześniej.

 

Michal8282., nikt nie mówił, że będzie łatwo bo gdyby było, to "lekarstwa" na lęk leżałyby obok Żubrówki w Lewiatanie. I nie jest tak że człowiek szuka najprostszych rozwiązań - nie wiem, może Ty tak masz, ale ja nie. Dlatego walczę, żyję bez leków i serio z tego wychodzę. Już tu kiedyś pisałam, ze gdyby ktoś mi powiedział, że w Pakistanie pod jakąś wierzbą jest magiczny korzonek, ktory leczy z emeto, ale musze tam dojść pieszo to serio - wyruszyłabym w drogę natychmiast. Wszystkie fobie to nie jakieś uszkodzenie mózgu tylko utrwalone schematy, jak nałóg. Jakbyś przeczytał książkę o której Ci pisałam to byś to wiedział :P Teraz zdiagnozowałeś sobie agorafobię, my Ci mówiłyśmy o fobii społecznej a de facto możesz mieć jedno i drugie, ale żadna magiczna piguła nie zmieni Twojego sposobu myślenia, kojarzenia zdarzeń, pokusy unikania itp. Nad takimi rzeczami się pracuje co jest trudne, wymaga odwagi, męczy i generalnie miażdży system :pirate: Ja od dłuższego czasu im bardziej się boję tym bardziej próbuję to przełamać - nie chcę sobie utrwalać, że czegoś nie mogę, bo sama sobie narzucam te ograniczenia. Stresuje się masakrycznie idąc na Rynek, ale idę. Powłóczę tymi nogami, czasem liczę kroki, mojego pawia widzę na każdej kamienicy ale nie daję się, łeb do góry i idę. Dość już fatalnych zachowań ta fobia na mnie wymusiła, a tak naprawdę sami wpędzamy się w błędne koło. Poważnie, pomyśl o terapii lub autoterapii, ale solidnej, intensywnej i podejdź do tego poważnie. Zrobi Ci to lepiej niż jakakolwiek pigułka i to bez skutków ubocznych!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, wow, jak dobrze Cię wreszcie taką słyszeć! Jak się czujesz bez leków? Jak z mężem?

Z mężem ok. Pewne sfery nadal kuleją ale nie od razu Rzym zbudowano, prawda? :mrgreen:

Tak niezupełnie bez leków ale nie ukrywam, że czuję się z siebie dumna, bo sporo tego odstawiłam. ;) Czuję się dobrze. W sumie najgorsze mam poranki, bo mega mi się nie chce zwlekać z łóżka i cokolwiek robić ale zaciskam zęby i jakoś daję radę. Do makijażu jeszcze nie mam siły ale nie zniechęcam się... powoli, małymi kroczkami. Myślę, że też mam już dość tej szarówki za oknem. Nadejdzie wiosna, ptaszki zaczną śpiewać, słoneczko przyświeci i będzie lepiej! Wierzę w to!

Ciężkie też są pory obiadowe, bo obiadów nie lubię ale staram się jeść i chyba trzymam wagę .

Większych lęków nie zauważam, choć czasem pojawiają się. Ostatnio dopadło mnie w piątek w autobusie, w trakcie powrotu z pracy. Zrobiło mi się niedobrze i zaczęłam panikować i ściągać negatywne myśli. Ale opieprzyłam się w myślach, głęboko oddychałam, ściągnęłam szalik, rozpięłam się pod szyją, rozpięłam stanik, żeby mnie nie cisnął > i po chwili się uspokoiłam, nawet potem poszłam do centrum handlowego.

 

hania23, po tych lekach przytyjesz na bank! ;) Cieszę się, że Ci pomagają.

 

aleksandraaa, no czasem niestety warto sięgnąć po leki... Są w stanie poprawić stan w znaczącym stopniu.

 

Michal8282., oczywiście, że nie masz emetofobii. Od początku Ci to mówimy. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×