Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Jak tylko zaczną działać to napisze. Wprowadzam leki stopniowo

sulpiryd 50

1-0-0 przez 6 dni

Po pierwszych 6dniach 1-1-0

Miansec 10:

0-0-1 przez 4 dni

0-0-2 przez 4 dni

0-0-3

I 26.01 kontrola

Oczywiści mam nie czytać ulotek...

Zobaczymy jak to będzie.

Ja tez nie mogę doczekać się tego aż zacznę wyglądać jak kobieta a nie jak patyk.

Co do mlekotoku mój młodszy syn w październiku skończył dwa lata a ja przestala karmić go piersią w czerwcu i jeszcze został zapasy... Wiec tym się nie martwię bo nadal czasami jeszcze wycieka to co się nagromadzilo i bylo produkowane dosc dlugo.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89 umówiłaś się na tą terapię?

 

Psychotropka jak się dziś czujesz?

 

aleksandraaa, u mnie też ostatnio kobiecości za grosz, jestem chuda, mam szare i byle jakie włosy, codziennie je spinam tak samo. Nawet mi się nie chce nic ze sobą zrobić typu pomalować paznokcie bo i po co, skoro to dziś może być ten dzień, w którym TO się stanie i który będzie oznaczał KONIEC :(

 

hania23, dobrze, że zaczynasz dawkowanie powoli, zawsze to mniejszy szok dla organizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, lepiej, dziekuje ze pytasz. Po prostu za duza zmiana temperatur i mialam jakis szok termiczny. Do tego slabe serducho i katastrofa murowana. Od tego ziabu mi prosiaki kichajs. Oby sie nie pochorowaly... :(

 

Ja tez o siebie nie dbam, nie czesze sie, nie maluje, paznokcie ostatnio zrobilam ale to bardziej zeby mi sie nie lamaly. Jednak lakier je utwardza. Czasem nawet sie nie myje, bo po co... :oops:

 

hania23, trzymam kciuki! :great:

 

aleksandraaa, ja tak czy srak mam figure do dupy, wiec... Nawet jak sie spaslam do 62 kg to cycki byly naciaganym rozmiarem b, posilkujac sie push upem oczywiscie. Ale szczerze…? Mam to w dupie... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem nawet sie nie myje, bo po co... :oops:

kurde, ja też :hide:

 

Ja wczoraj pochwaliłam sie, że żadne bóle mnie nie dotyczą i co? I dziś po obiedzie silne skurcze, takie że aż mnie skręcało i rozstrój żołądka :( Masakra, nienawidzę tego. Staram się nie nakręcać, bo raz na jakiś czas tak mam, że właśnie nagle dostaje silnych skurczy żołądka i nie miną dopóki mnie solidnie nie przeczyści :(:-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję...

U mnie świnka kicha, kaszle i ma srakę... A ja już mam wypieki, mulenie żołądka i czuję to charakterystyczne telepanie od środka... Boję się, że coś się jej stanie... :cry: To takie moje dzieciątka... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, może dobrze by było, żeby wet ją zobaczył? Wiem co to znaczy kochać zwierzaka, będzie dobrze!

 

Kurcze, u mnie ciąg dalszy rozstroju żołądka, mdli mnie, serce już mi staje i zaczyna się panika :(oh god, why :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, jeśli Cię to pocieszy, to u mnie podobnie... Wybacz, wiem że źle się czujesz ale już tyle maluchów pożegnałam, tyle moich starań, miłości, troski... Cała się trzęsę... Podałam jej probiotyk, na każdy kaszel reaguję skokiem mdłości i kołataniem serca. Wojtek jutro kkupi cebion. Ostatnio byliśmy u weta, niecały miesiąc temu i okazało się, że to moja panika, a małe zdrowe. Latam co minutę do klatki i mam wrażenie, że ma gorączkę, jest dużo cieplejsza od drugiej świnki. Boże, jak ja mam się nie denerwować?! :why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po jakimś czasie nieobecności moja fobia powróciła, a zaczęła się po południu, gdy zaczęło mnie mdlić. Mało tego, zaczęło mnie boleć w pobliżu wyrostka robaczkowego. Szybko porzuciłem tą tezę, gdyż nie mam żadnych objawów stwierdzających tą przypadłość, lecz nie mogę się od niej uwolnić. Jutro idę do lekarza przekonać się czy moje podejrzenia są słuszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odechciewa mi się ku.rwa żyć. Codziennie wszystko od początku, na siłę. Na siłę wstać, zmusić się, żeby coś zjeść, 4h żałować, że się zjadło, zmusić się, żeby pracować, żeby trzymać pion, żeby się uśmiechać i nie myśleć o tym, bo "przecież nic mi nie jest", zmusić się, żeby zasnąć, przetrwać noc i odddddddddddd począąąąątku ... :hide:

Podobno mam być z siebie dumna, bo się zebrałam, byłam na 3 spotkaniach (i zaraz kolejne), wielki mi kurde wyczyn, ciągle z falami mdłości, z lękiem, że to tym razem to. Lubię żyć aktywnie, serio. Ale co rano myślę, że po cholerę wstawać, lepiej spać, bo jak się śpi to się chociaż nie myśli. Bez sensu. BEZ SENSU! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, podajmy sobie ręce... Mam to samo. Dziś Wojtek siłą mnie z łóżka wyciągnął. Już widzę, że bierze go wkurwienie na mój stan... Stwierdzi, że jestem leniwa. Spoko. Jak zwał, tak zwał. Jestem zjebana, leniwa... Już mu powiedziałam dzisiaj, że po ch... sobie takie czupiradło brał jak ja. Pewnie z braku laku. Okazało się w ostatniej chwili, że mam wolne, więc mogłam wrócić do łóżka. I tak leżałam. Zjadłam obiad, leżałam. Na siłę wstawiłam 2 prania, rozwiesiłam, teraz słucham bardzo "pozytywnej muzyki" i dla odmiany leżę. Aaa, jeszcze się umyłam. :brawo:

Nie chcę żyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, też dziś usłyszałam, że nie da się ze mną wytrzymać. Spoko, wiem, już mnie to nawet nie rani. Nie czuje potrzeby zadbać o dom, o siebie. Po prostu jakby mnie oblepiło myślenie o jednym i koniec. Zasadniczo po co robić cokolwiek, skoro to może być TEN dzień (i zapewne będzie w moim mniemaniu), w którym to świat się skończy ostatecznie.

I tak, tez jestem leniwa, nic nie robię, o nic nie dbam i o ile kiedyś jeszcze gdzieś czułam ukłucie, że ma racje, tak teraz mi to wisi - OK, tak, tak mam, widziały gały co brały, moje życie to emeto i sorry, nie ma miejsca na nic innego. I to nie to, że mi rączki uj*bało i nie mogę, mnie po prostu NIC nie cieszy, nic :( Okropne :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, wiesz... Ja jestem już tak znieczulona, nieszczęśliwa do szpiku, że nawet emeto mam w dupie . Bardzo chcę się okaleczyć... Lata temu mi to pomagało. Brałam miskę, rozbijałam cienką szklankę i się cięłam. Rękę opuszczałam nad miskę i patrzyłam na spływającą krew... Czułam wtedy ulgę, coś jakby upuszczenie "złej krwi", złych emocji. Tak bardzo bym chciała znów poczuć to co wtedy. Ale teraz cięłabym inaczej. Głębiej i wzdłuż żyły.

 

Też mamgdzieś stan mojego mieszkania, sterta ciuchów się piętrzy. Jedyne co mnie jako tako rusza, to to, że zmarnowałam część życia fajnemu facetowi. Siebie mi nie żal. Jego owszem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ale hardcore! Coś takiego nigdy mi do głowy nie przyszło, zupełnie nie wiem jak miałoby to pomóc ... kurde, az nie wiem co napisać po Twoim poście :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, ja sobie to wszystko tłumaczę... Że to jest kara od tego co nad nami. Ktokolwiek to jest... Dużo złego zrobiłam w życiu i płacę karę. Nie chcę tylko, żeby inni przez to cierpieli.

Jakbym umarła, to pocierpieliby miesiąc, może pół roku ale mieliby spokój ode mnie. Mam dość wysłuchiwania jaka jestem zła... Jestem przepełniona nienawiścią do samej siebie. Boję się odratowania. Tak, tego się boję najbardziej. Boję się też żeby komuś krzywdy nie zrobić, dlatego rzucić się pod pociąg/tira wolę nie. Bo oprócz mnie może ktoś inny ucierpieć. Pocięcie trwa za długo do utraty przytomności musi upłynąć trochę czasu i krwi, a jeśli źle pójdzie i nie rozwalę żył? Leków nie wezmę, bo nie mam nic czym mogłabym się skutecznie załatwić, najwyżej bym płukanie żołądka miała. Też jakoś mnie to zniechęca. Gdyby ktoś położył przede mną pistolet, to nie zawahałabym się. Szybko, skutecznie, bez ryzyka rzygania na końcowym etapie. Niestety takowych dojść nie mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze miesiąc temu też miałem myśli samobójcze, depresję, myśli że innym będzie lżej bezemnie, byłem totalnie zmęczony mdłościami, lękiem, i podłym nastrojem. Wszystko mnie męczyło i nie widziałem w niczym sensu. Dzisiaj jest lepiej, depresja zniknęła, lęki się wyciszają a wszystko dzięki dobremu lekarzowi i dobrze dobranym lekom. Daj sobie szansę Psychotropka, idz do lekarza, bierz leki, a na pewno będzie lepiej, nie idealnie bo nikt nie ma idealnego życia, ale na pewno lepiej. Narazie patrzysz na wszystko przez zasłonę depresji, ale będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., dzięki za dobre słowo ale ja już antydepresantów brać nie będę. Mam ich powyżej uszu.

 

Byłam z prosiakiem u weta. Antybiotyk i stos innych leków przepisany. A ja mam kolejny powód do zamartwiania.

 

A małżonek pie.rdoli system i pojechał na rower.

 

Elegancja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

dołączam do wątku, bo z emeto zmagam się już kilkanaście lat, właściwie od kiedy pamiętam. Przez to mam swoje dziwactwa i większość ludzi myśli, że jestem porąbana. O podłożu - fobii - wiedzą tylko 2 osoby, nawet nie przyznałam się do niej lekarzom, bo mi wstyd jak można się czegoś takiego bać. Ale boję się panicznie.

Kilka lat temu wyczytałam na forum, że nie jestem sama z tym problemem i śledziłam Wasz wątek, ale dopiero teraz odważyłam się do Was odezwać. Bo kolejny raz mam mocne postanowienie pozbyć się cholerstwa. Tylko pytanie - JAK?! Przez jakiś czas nie miałam ataków paniki (nudności i telepawki), ale ostatnio znowu wróciły. I przez to boję się, że przyjdą i mnie to paraliżuje.

A poza atakami zawsze czułam się okropnie widząc albo słysząc jak ktoś TO robi (nawet w TV, nawet czytając w książce). Oczywiście pamiętam wszystkie przypadki, kiedy mi się to przytrafiło i kiedy widziałam/słyszałam/czytałam. Brałam różne leki i doprowadziły do tego, że funkcjonuję w miarę normalnie (już bez nich), ale jednak sama fobia została.

Lęk przychodzi wtedy, co Wam. Nie jeżdżę samochodami i autobusami, prawie nie jem na mieście, obsesyjnie myję ręce, naczynia itp, panicznie boję się ciąży i brzydzę dzieci. Zawsze chciałam mieć psa albo kota, ale ostatnio dotarło do mnie, że im też się to zdarza i nie zniosłabym tego :(

 

Psychotropka - pomóż sobie lekami, nie warto się tak zadręczać!

 

Ściskam Was!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takatamwariatka, witam Cię.

Gdybym znała "lek" na tą fobię, to zaręczam: już dawno bym się tego pozbyła i sprzedała Wam swój patent tutaj. Niestety... nie znam.

 

Dziękuję za radę ale leczę się od 8-9 lat i wymiękam. Leki trochę pomogły. Tzn. gdy leczyłam się u innych lekarzy, bo mój obecny nie pomógł mi lekami. Wręcz bardzo mnie do nich zniechęcił. Ileż można je łykać? Od ponad 2 lat próbowałam, zmieniałam dawki, leki, uboki, efekty odstawienne, pogorszenia... Nie mam już na to siły!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, czy Twój mąż w jakim stanie realnie jesteś? Depresja, myśli samobójcze, o samej emeto to już nawet nie mówię! Wg mnie potrzebujesz specjalistycznej pomocy lekarskiej i terapii i to szybko! Dzwoniłaś do tego lekarza? Kurcze, egzystencja z dnia na dzień jest bez sensu, wiem co mówię, musimy jakoś z tego wybrnąć :(

 

takatamwariatka, witaj wśród nas, choć to mało zaszczytne grono i życzę Ci szybkiego zapomnienia o tym wątku :)

 

Ja wczoraj na wieczór poczułam się dobrze, zjadłam z apetytem (boskie uczucie!) i nawet zapomniałam jak kiepski był cały dzień. W ogóle zauważyłam, że z perspektywy dnia, dwóch na czas miniony patrzę ze stwierdzeniem, że nie było tak źle, mimo, że w danym momencie wydawało mi się wszystko istną tragedią. Dziś od rana było spoko, ale nie miałam ochoty na obiad, zjadłam bo widziałam jak mama prosi mnie wzrokiem i czuję się fatalnie.. ale ok, wiem, że trzeba jeść, a każdy kęs z myślą "o boże, nie mam apetytu, dlaczego, co się dzieje, czy to już TO" raczej nie pomaga.. najchętniej jadłabym 2x dziennie tosty z dżemem i to wszystko, ale wiem, że na dłuższą metę to dziadowskie rozwiązanie.

 

Michal8282., jak Ty się w ogóle teraz miewasz? Na jakich lekach jesteś? Masz ataki? I czy wcześniej potrafiłeś mieć je codziennie bez względu na miejsce, czy nadal w domu czujesz się OK, a problem zaczyna się przy kontaktach z ludźmi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89 Brałam leki 11 lat i jednak pomogły. Chociaż oczywiście nie od razu. Teraz nie czuję się za dobrze, ale jest i tak o niebo lepiej niż na samym początku, kiedy nie wychodziłam z domu, tak panikowałam. Z tego co piszesz, w Twoim stanie to byłoby najlepsze wyjście, niestety. Może spróbuj zmienić lekarza? Trudno znaleźć dobrego specjalistę i zrozumieć się z nim, ale musimy szukać do skutku :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, chyba wie ale nie traktuje tego do końca poważnie. Zapytuje mnie, czy o końca życia mam zamiar wszystko zwalać na depresję. Jaaasne! W końcu to cudowna wymóweczka na wszystko, nieprawdaż? :great:

Mówi, że mi wierzy, że nie mam siły itd. ale ja widzę, że to gówno prawda. Wszystko jest winą mojego lenistwa. A gdy mówię, że nie chcę żyć, itp., to mówi, że trzeba się wziąć w garść, żyć i nie pier.doić głupot. No to sorry ale coraz mniej mu mówię już. Po co?

Do lekarza jeszcze nie dzwoniłam.

Cieszę się, że masz przebłyski normalności... Zawsze to coś.

 

takatamwariatka, mnie też jest lepiej, niż przykładowo 2,5 roku temu ale czuję wewnętrzne przesilenie lekami. Przesyt. Czuję, że mój organizm potrzebuję od nich oddechu. Ja już powoli nie wiem kim jestem... Po mircie przymulona, błogo spokojna, senna, zobojętniała. Po sertralinie nerwowa, niespokojna. Po prozacu nakręcona jak króliczek duracela, podniecona, naspeedowana. To w końcu jaka JA JESTEM?! Taka ja prawdziwa? Bez tych wszystkich sztuczności, dopalaczy, wspomagaczy... Sama już nie wiem jaka... To jest dla mnie już zbyt przerażające... Resztka mojego wewnętrznego ja krzyczy do mnie, żeby nie brać ssri. Bo to głównie one tak mnie "zmieniają". A ja już od tych skoków nastroju zaczynam wariować do reszty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się w przedszkolu, tak podejrzewam. Kolega po podwieczorku zwymiotował na stół. Wpadłam w panike i płacz.

Potem pamiętam podstawówkę, lęk na wycieczkach szkolnych, choroby lokomocyjne rówieśników. Miałam jedną koleżankę, która ma jak ja, to swego rodzaju błogosławieństwo było, siedziałyśmy razem w autobusie, i przeżywałyśmy każdy odgłos, zapach... Potem unikałyśmy nawet wycieczek. Lęk pojawiał się też w nosy, podczas chorób, którym towarzyszył kaszel. Zawsze kończyło się wymiotami,czy to moimi, czy siostry z którą miałam pokój. I tak to trwało, niechęć do imprez, na których było stado pijaków, którzy najprawdopodobniej zakończą swoją alkoholizację rzyganiem. Sama nie wymiotowałam 10 lat, powstrzymywałam to jak mogłam. I tak to trwało, podstawówkę, gimnazjum, liceum, studia, w międzyczasie praca. I właśnie w pracy, nagle, niespodziewanie, będąc na ksero, dostałam ataku.

Zimny pot, mdłości, pulsująca głowa, zawroty, ból, gula w gardle, i chęć zarzygania wszystkiego w okół. Brak panowania nad sobą. Zeszłam na dół, zamknęłam się w moim pokoju, koleżanka miała wolne, więc to mnie przyszło obsłużyć klienta, który właśnie wszedł. Koszmar, picie wody, branie tabletek na zgagę, gumy do żucia. Nic nie pomagało, wylądowałam nad kiblem, próbując wydusić z siebie tą gulę, nic nie wyszło. I tak mijały kolejne dni, kończyłam zawsze nad kiblem, zawsze były to tylko odruchy wymiotne, bo właściwie nic nie jadłam. Na szczęście (?!) kończyła mi się umowa, i przepracowałam tak tydzień.

Po nowym roku, siedzeniu w domu, i ciągłych atakach, na uczelni, w sklepie - gdzie chodziłam tylko z konieczności, postanowiłam coś z tym zrobić. Poszłam do lekarza rodzinnego tłumacząc mu, że nie daje sobie rady, skierował mnie to psychiatry. Poszłam tego samego dnia. Ale niestety, nie było już miejsc... Na drugi dzień udało mi się. Pani doktor wypisała mi Nexpram, chyba nie jest to jakiś mega mocny lek. Nie ważne, brałam pół tabletki przez pierwsze 4 dni, potem zwiększyłam dawkę do jednej. Na początku było tylko gorzej, z czasem miałam wrażenie, że pomaga. W kwietniu miałam wesele, na którym byłam świadkiem, cały czas czułam lęk, że w kościele, albo gdzieś dostanę ataku. Zaczęłam brać po półtorej tabletki, dwie. I jakoś przeżyłam ten dzień, aczkolwiek atak pojawił się na samym końcu, i wylądowałam jak zawsze nad kiblem. Nie wspomnę, że po drodze mojej "przygody" zahaczyłam o gastrologa, opowiedziałam mu o guli w gardle, myśląc, że to zgaga. Powiedział mi, że najprawdopodobniej to kula histeryczna. Ale mimo to brałam Controloc 40.

Schudłam 7 kg. Moje życie było ciągłym lękiem i dnem...

Dzisiaj, biorę leki rok. Wróciłam do starej wagi, ba, nawet jest więcej, z czego akurat się nie cieszę.

Mogę powiedzieć, że jest lepiej. Są gorsze dni, ale nie mogę narzekać. Oswoiłam się z myślą swoich problemów psychicznych, taka już jestem. Liczę się z tym, że może nigdy nic się nie zmienić. Ale póki co nie wyobrażam sobie odstawić leki....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni walczę z bólem brzucha po prawej stronie. W piątek byłem u lekarza, powiedział, że ból brzucha bierze się z powodu, że "jestem znerwicowany". No to ja się pytam, czy to wyrostek może być przyczyną i wskazuje na miejsce bólu. Ona odpowiada, że "wyrostek może być WSZĘDZIE" i że mam pójść do psychologa i psychiatry bo są to problemy psychiczne. . Może panikuje, ale co to jest do jasnej k****y. Dzisiaj lekko boli mnie głowa, temperatura 36'9. Czy ktoś z Was tutaj obecnych miał wycinany wyrostek robaczkowy ? Nie mam żadnych objawów (wymioty, nudności), które wskazywały by na wyrostek. Jutro idę na szczęście do psychologa wyżalić się mu na "służbę zdrowia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ghoust, ja zapalenia wyrostka nie miałam ale mój tata miał, więc co nieco się orientuję.

Temperatura 36,9 to jest guzik, a nie temperatura. Temperatura zaczyna się powyżej 37,5. Na wieczór często się waha/wzrasta. Poza tym mało który człowiek ma idealne, książkowe 36,6. Wartości się wahają w zależności od masy czynników .

Zapewniam, że gdybyś miał zapalenie wyrostka, to byś wiedział. Ból jest bardzo ostry, zlewający, pojawia się GORĄCZKA , mdłości, czasem wymioty, biegunka.

Istnieje prosty domowy test mogący wskazywać na zapalenie. Należy położyć się na płasko i spróbować podciągnąć prawą nogę zgiętą w kolanie do brzucha. Jeśli jesteś w stanie wykonać ten manewr, to zapalenia wyrostka nie masz.

 

Tak na przyszłość, nie sugeruj lekarzowi POZ, że masz nerwice, itp. Od razu weźmie Cię za hipochondryka i zleje Cię ciepłym moczem. Przerabiałam to.

 

Swoją drogą, również uważam, że przesadzasz z tym wyrostkiem. Też mnie przy nerwicy często bolał brzuch, często mocno i nie był to ani rak, ani wyrostek, ani inna candida . Może to być nerwy jak najbardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×