Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

aleksandraaa, ja od lat zdycham przy okresie. 2-3 dni. W pierwszym dniu potrafię mdleć, słabnąć, mieć biegunkę, mdłości, zlewające poty i ból... ból taki, że wyję. Stać źle, siedzieć źle, leżeć źle. Mam ochotę po suficie chodzić. Apap to sobie mogę łykać, no-spę tak samo. NIC nie pomaga. Długi czas brałam nurofen forte i delikatnie łagodził ból. Ale funkcjonować nadal było ciężko. Ketonal pomagał ale miałam bóle żołądka, podziękowałam. W końcu odkryłam czopki , o nazwie dickofenak. Aplikacja mało przyjemna ale gdy na serio Cię boli to masz dosłownie w dupie gdzie i co sobie włożysz, byle tylko przestało nawalać. Więc w 1. dzień ładuję się czopkami, a w drugim doustnymi nurofenami i jakoś przeżywam. Lekko nie jest.

 

Dla mnie antykoncepcja hormonalna to zło. Można mnie za to hejtować, nie zgadzać się i przekonywać milionami argumentów ale zdania nie zmienię. Moja szwagierka rozwaliła tarczycę i ogólnie gospodarkę hormonalną tabletkami, teściowa "pomogła szczęściu" tabletkami i miała hormono zależnego raka piersi, mojej mamie znajomy gin powiedział, że bezpieczniej dla kobiety jest kilkakrotnie ciążę usunąć, niż łykać tabletki/hormony, wiele osób znajomych, z kręgów medycznych mówiło mi to samo.

 

Kiedyś poszłam do lekarki z tymi bólami. Zbadała mnie, usg porobiła. Wszystko git majonez. Zdrowiutka jestem. Mówię jej o tych bólach, a ta już, od kopa, receptę wyciąga i zaczyna instruować co do tabletek. :shock: Szok. Jak odmówiłam, to ta że przecież nie będzie mnie boleć, itd. Jak stanowczo powiedziałam NIE, to uśmieszek zrobiła i wypisała z łaski receptę na... ibuprofen, tylko pod inna nazwą niż słynny ibum/nurofen, itd. MASAKRA!

 

Ja wiem, że czasem leczenie hormonami jest nieuniknione ale jeśli nie ma torbieli, anomalii, itd., to zawsze będę się od tej chemii bronić rękami i nogami. To jest świństwo!

Oczywiście ja nic nie narzucam... Jedynie wyrażam swoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandraaa Hej, a czy ktoś wtwojej rodzinie miał jelitówkę, bo jeśli ja faktycznie miałaś to ktoś na pewno by się zaraził , ja to sobie zawsze tak tłumacze a jeśli nikomu nic nie ma do kilku dni to mi lepiej bo tzn że nie była jelitówka. Trzymaj się.

 

Niekoniecznie. Dwa lata temu mój tata dostał jelitówkę. I nikt oprócz niego w domu nie chorował. A jelitówka to była na pewno, bo oprócz typowo 'żołądkowych' objawów tata miał jeszcze bóle głowy, bóle mięśni i gorączkę, a poza tym wszyscy jedliśmy to samo, więc zatrucie nie wchodzi w grę.

Również dwa lata temu chorował mój brat (nie w tym samym czasie co tata, bo on w grudniu, a mój brat - w listopadzie, poza tym, mój brat mieszka już tylko z żoną), dość hardkowo przeszedł to świństwo - znaczy, no, hardkorowo, jak hardkowo, nie w sensie jakiś ekstremalnych sytuacji typu szpital itp, ale miał wysoką gorączkę, cały dzień haftował i ogólnie z 2-3 dni wyjęte z życiorysu, bo czuł się okropnie, a moja bratowa nic. Zdrowiutka. A wtedy mieszkali jeszcze w małym mieszkaniu, więc ciężko było o jakąś 'izolację'. I też na 100% to była jelitówka, bo zaraził się od swoich znajomych, z którymi się spotkał dzień czy dwa wcześniej i którzy też potem chorowali. Także z tym zarażaniem się to różnie bywa. Oczywiście, najczęściej choruje cała rodzina i padają kolejne 'ofiary', ale nie jest to regułą i nie jest powiedziane, że TRZEBA się zarazić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego to jeszcze kurwa nie grali! śniło mi się dzisiaj, że rzygałam i ten sen był tak realistyczny, że masakra! I mimo, że w śnie było wszystko co z pawiem związane doszłam w nim do wniosku, że nie było tak źle. I co dalej? Obudziłam się zlana potem, nie wiedziałam już czy to sen czy jawa i zamiast się uspokoić, że tylko sen to sobie wkręciłam, że to na pewno dlatego, że mnie mdli i pewnie TEN DZIEŃ jest tuż tuż... :silence: dzień z głowy, histeria, panika, panik, histeria :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, też mnie czasem takie sny męczą i są baardzo realistyczne. Z naciskiem na słowo BARDZO. :?

Więc wiem o czym mówisz... :( Ale to był tylko sen, moje nigdy się nie ziściły, choć zawsze po przebudzeniu mnie muliło, pewnie właśnie przez ten realizm...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, o widzisz, mi się to zdarzyło pierwszy raz :( Pewnie dlatego, że myślę o tym ciągle i w kółko .. w ogóle w tym śnie było mi tak niedobrze, że od rana wkręcam sobie, że własnie tak niedobrze jest mi teraz i na pewno źle się to skończy... jak słowo daję nie mam już siły! :(:hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie... Oczywiście, że to przez to, że myślisz o tym dużo. A jest Ci mdło i niedobrze, bo tego typu sny męczą i budzą obrzydzenie. Ja miałam tak samo! Budziłam się i miałam "wszystko w gardle". Myślałam, że to z powodu mdłości mam taki sen ale było na odwrót. Było mi niedobrze z powodu bardzo realistycznego snu, w którym się męczyłam. Jak śni Ci się koszmar, że uciekasz, biegniesz, to też często się budzisz zlana potem, z wysokim tętnem, przestraszona, prawda? I to nie przez to, że faktycznie ktoś Cię gonił, tylko z powodu snu.

Spokojnie kochana... pociesza.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, dzięki! No na logikę to wszystko wiem, ale..

Myślałam, że to z powodu mdłości mam taki sen ale było na odwrót.

no w to nie mogę uwierzyć. Kurde, tłumaczę sobie, że jak czlowiekowi niedobrze to się po prostu budzi (druga, najgorsza wizja), a nie śni mu się, że rzyga. Jestem niereformowalna :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, wieeeeeeeeeeeeem, masakra, że wybieram taką wersję, nie? Chyba zrobię coś co już kiedyś robiłam, a mianowicie wyloguję sie z tego pieprzonego forum na 3 tygodnie, przepiszę wam wreszcie te materiały (no nie mam dla siebie usprawiedliwienia, czemu jeszcze tego nie zrobiłam) i wezmę się za pracę nad soba bo póki co to się pogrążam i pogrążam :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzis mialam koszmarna noc mam dwujke dzieci emeto wrocila do mnie kilka miesiecy temu a dzis w nocy mojemu starszemu zdarzyl sie wypadek tzn wymioty. Najgorsze jest to ze balam sie do niego podejsc wesprzec czuje sie jak najgorsza mama bo gdy moj synek byl w potrzebie nie potrafilam przy nim byc gdyz zwyciezyla znowu ona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio synek siostry zrzygał się na imprezie rodzinnej, musiałem wyjść, zapalić, uspokoić się. Ale tego co tu piszecie nie ogarniam, ta fobia całkiem Was ogarnęła, przcie są leki - można sobie pomóc. Wiem że nie mam pełnej emeto. tylko nerwice z jej elementami, ale kurcze przecież się da, zobaczcie ile ludzi znikło z tego tematu a większość jak nie wszyscy dzięki lekom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., współczuję!

 

Wszędzie te leki i leki, może faktycznie czas się im poddać i zacząć potulnie brać :( U mnie dziś bardzo kiepsko, wzięłam metoklopramid ale nie bardzo pomógł i jestem załamana :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wlasnie zjadlam dwie nozki kurczaka, frytki i pol michy buraczkow. Jestem najedzona i dobrze mi! Mam nawet zamiar dzis sie napic alkoholu. Pierwszy raz od jakis 3 lat.

Alu, mysle ze leki serio pomagaja. O ile sa dobrze dobrane rzecz jasna. Ssri zrylo mi beret ale niektorym pomaga. Odkad jestem na tych lekach co obecnie jest duzo lepiej. Nie bron sie moze tak? Nie zacinaj... Szkoda Twojego zycia, czasu, mlodosci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, no własnie grzebałam ten wątek, żeby zobaczyć kiedy znów tu wróciłam i wiesz co? 23.12.2014...masakra, prawie rok :( Nie wiem, jakąś decyzję podjąć musze, ale na pewno nie w tak kiepski dzień, bo zupełnie tracę wtedy perspektywę :(Psychotropka`89, super, że się najadłaś, wypij teraz moje zdrowie, co? :) Wczoraj też miałam plan, że dziś napiję się z mężem, no ale niestety - popijam colę :pirate:

 

Czytam o tym Spamilanie, który bierzesz - kurcze, nie wiem czemu jeszcze nie spróbowałam tego leku, wskazania są akurat jak dla mnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, nie przejmuj się... też tu od dawna siedzę.

 

Już Ci kiedyś mówiłam, że musisz sięgnąć przesranego dna i zdecydować. Albo rybka, albo pipka. Jest cała masa dobrych specjalistów, lekarzy. Stać Cię na to żeby pokombinować. Jak Ci jeden nie spasuje, to mówisz "spieprzaj dziadu" i idziesz do drugiego, trzeciego... Jest internet, rankingi, konsultacje, fora. Kraków to duże miasto i jest w nim masa dobrych psychiatrów. To nie jest tak, że każdy lekarz Ci SSRI przepisze. Grunt w tym, żebyś lekarzowi zaufała i dobrze wybrała. Wiem coś o tym, bo przez paru lekarzy się przewinęłam. Leki, to nie jest zło, bujda, ani spisek koncernów farmaceutycznych. One są skuteczne i potrzebne! Ale tak jak nie każdy krem pasuje do każdego typu cery, tak samo z lekami. I mylne masz wrażenie, że leki to już kaplica - bierzesz do usranej śmierci. Nie jest tak! Sama funkcjonowałam bez leków po 2-3 lata ale moje życie zawsze tak zakręcało, że dostawałam załamania i musiałam do nich wrócić. Znam ludzi z najbliższego otoczenia, które brały leki, odstawiły, wyzdrowiały... Nie wymyślam sobie tego. Nie zamykaj się w swojej najmojszej racji.

NIGDY nie wymiotowałam po żadnym leku. ZAWSZE dostawałam "zaplecze", gdyby było mi niedobrze. Zastanów się... dawno Ci już tu pisałam, że przy Twoim stanie, stopniu lęków, nie poradzisz sobie! Miała pomóc terapia, miała pomóc hipnoza, miała pomóc praca nad sobą, książki... Jednak Ty nadal tkwisz w bagnie.

Bardzo trudno jest się przełamać i zacząć brać leki, wiem o tym. Ale gdy pomagają i czujesz się lepiej, klniesz w duchu na samą siebie "po co ja się tyle męczyłam"?

Myślisz sobie pewnie "aaa... gówno wie... nie wie jak się czuję. Ci ludzie z forum to maja light, a nie emeto. To ja mam najgorzej, oni mają jakąś namiastkę tego". Wiem, że tak myślisz, bo sama takie myślenie mam czytając niektóre posty... Ale uwierz mi, że wiem co przechodzisz, wiem jak się męczysz i wiem jak masz dość. Przechodziłam to i moje lęki kołaczą we mnie również, ale widzisz, mam lżej od Ciebie właśnie przez leki. A raczej dzięki nim...

 

Jeśli tylko odważę się napić, to na pewno pójdzie toaścik w Twoim kierunku. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka to zdrówko!!! Też mam już cholerną chęć wrócić do znajomych, napić się, ale tak jeszcze miesiąc sobie daję.

Alu ja odbyłem przez 5 lat choroby pielgrzymkę po chyba 7 psychiatrach, dopiero teraz jestem u specjalisty z prawdziwego zdarzenia. Szukam jeszcze terapeuty poznawczo behawioralnego. Jak nie pasuje lekarz to zmieniaj, nie ma sensu się męczyć z człowiekiem który nie potrafi dobrać leków. Działaj Alu szkoda czasu. No i badania żeby wykluczyć przyczyny somatyczne, lekarz zlecił mi takie: morfologia z rozmazem, CRP, aspat, alat, kreatynina, p.glikemii, TSH, fT3, fT4, Na, K, Ca, Mg, EKG.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, spamilan działa bardzo delikatnie. Nie ma typowego "pierdolnięcia" jak przy benzo. Ale tutaj lekarz ma zadecydować, nie Ty.

Michal8282., dzięki. Twoje też wypiję. ;) I mądrze prawisz!

Alu, może to już czas, żeby zrobić krok do przodu?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OK, rozumiem wasze racje, z tym, że wejście na leki nie oznacza dla mnie wcale kroku do przodu... nie wiem, muszę to mocno przemyśleć. O tym, że lekarz decyduje - wszystko fajnie, ale to ja poniosę wszystkie skutki leczenia więc ciężko mi w tej kwestii komukolwiek zaufać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się nie zgadzam odnośnie leków. Jasne - doraźnie pomogą, ale tylko złagodzą objawy. Nie zwalczą przyczyny, bo przyczyna jest w naszej psychice.

Ja jestem przykładem osoby, która radzi sobie bez nich. W życiu nie wzięłam nic więcej niż tylko doraźnie hydroksyzynę. I to "doraźnie" wcale nie znaczy, że przy każdym ataku, ale jak już wzięcie jej było ostateczną ostatecznością. Chyba stwierdzenie, że wymiotowanie jest mi obojętne tak, jak zdecydowanej większości ludzi na tej planecie, jest przesadzone. Obojętne w sensie takim, że traktowane jako po prostu objaw chorobowy tak, jak, nie wiem, kaszel; nieprzyjemny, bo choroba nie może być przyjemna, ale też nic ponadto i nie powód do tego, by się nad ten temat jakoś specjalnie roztkliwiać, panikować czy się tego bać. To nie, tak nie jest, bo naprawdę nie wiem, jak bym przeżyła konieczność zwymiotowania, a jak słyszę, że ktoś ma np. grypę żołądkową, to w środku automatycznie stan alarmowy. ALE już nie panika. Ale już nie ma mdłości, nie ma niejedzenia, nie ma nerwów. Ok, patrząc na Wasze posty, to może aż tak źle ze mną nie było. Przepraszam, nie chcę się tu wywyższać ani, broń Boże, kogoś dobijać. Chodzi mi po prostu o to, że np. u mnie nie ma i nigdy nie było "odważenia się, by wypić alkohol". Jeśli jestem na np. imprezie, na której nie jestem kierowcą i mogę pić, to piję. Z umiarem, bo nigdy nie nadużyłam alkoholu, nigdy nie byłam pijana, nigdy nie miałam kaca i nigdy się źle nie czułam, ale generalnie też nigdy nie miałam tak, że bałam się wypić choćby jedno piwo czy, nie wiem, tych paru kieliszków na urodzinach, spotkaniu ze znajomymi czy na innych tym podobnych okazjach. Nigdy nie miałam też problemu z wychodzeniem z domu - ba, wręcz wśród ludzi czułam się lepiej, bo nie myślałam o rzyganiu, mogłam się czymś zająć. Ale na początku roku, gdzieś tak mniej więcej od połowy stycznia do marca, było ze mną niezbyt ciekawie. Miałam często mdłości, a więc często panika, lęki, niejedzenie. I to mdłości na pewno na tle psychicznym, bo to się czuje. I chyba właśnie to jest istota - uświadomić sobie, że my się wcale źle nie czujemy tak fizycznie. Pamiętam pewien atak, jakoś końcem stycznia, czułam się okropnie, było mi strasznie niedobrze, nerwy, mierzyłam temperaturę co 5 minut, ogólnie masakra. I powiedziałam do siebie: "kur**, jak tak chcesz, to proszę bardzo, jesteś chora i zaraz będziesz rzygać, takie życie, grypa żołądkowa panuje, zapewne to gówno złapałaś, więc przestań się użalać, tylko idź rzygać w takim razie". I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że mnie się przecież wcale NIE CHCE RZYGAĆ. Że jakby tak się skupić na moim żołądku, to jest z nim całkiem ok - no, może oprócz tego, że był trochę przegłodzony tego dnia. Ale na pewno nie był chory i nie chciał pozbyć się tego, co miał w środku. Chyba to był przełom, bo właśnie wtedy dotarło do mnie, że to ta cholerna fobia mnie rujnuje, ale te wszystkie objawy wcale nie tkwią w moim organizmie w sensie fizycznym, ale po prostu wmawiam je sobie przez tę pierd****ą fobię.

Teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest ok. Że żyję w miarę normalnie, normalnie jem itp, nie rozmyślam non stop o tym, czy dzisiaj będę rzygać czy może jednak mi się upiecze. Po prostu jest dobrze. BEZ leków.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dreamesse, fajnie, ze napisalas ten post. Ja nikogo do brania lekow nie namawiam. Kazdy tutaj jest dorosly i sam decyduje o swoim zdrowiu. Napisalam swoje stanowisko i tyle. Po prostu od dluzszego czasu czytam posty alu i widze, ze sama sobie raczej nie poradzi. U niej ten stan nie trwa 3 miesiace. Ale ok, skoro leki sa wg Was be, to niech beda. Nie zamierzam tu urzadzac walki z wiatrakami. Mnie leki pomagaja, sama sobie tez wiele spraw tlumacze z dobrym skutkiem ale nie dalabym rady myslec racjonalnie bez wyciszenia. A owe wyciszenie uzyskalam wlasnie dzieki lekom. Probowalam. Bardzo usilnie probowalam sama sobie z tym poradzic, wzbranialam sir od lekarzy, prochow, mordowalam sie, meczylam. Na skraju wyczerpania i przy atakach paniki kilkanasvie razy dziennie, bezsennosci, depresji i totalnego jadlowstretu juz nie wyrobilam. Bylam WYNISZCZONA i tak, siegnelam po leki. I nie, nie zaluje.

Jest to tym samym ostatni moj post dot. slusznosci, czy braku brania lekow na nerwice. Moje stanowisko w tej kwestii juz kazdy zna i nie mam zamiaru dluzej kogokolwiek przekonywac i powtarzac sie jak widoki z Disnaylandu.

Ja bedac tu od ponad 5 lat staram sie ludziom pomagac, wspierac i dobrze radzic. Ale powtarzac sie jak katarynka wiecej nie zamierzam.

Tyle w temacie z mojej strony.

Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jak się macie? :)

Słuchajcie, zaczytane na zagranicznych forach, ale myślę, że warto spróbować. Jak ktoś w rodzinie/pracy ma grypę żołądkową to ponoć pijąc 3 szklanki soku z czarnych winogron 100% bez cukru sie nie zachoruje. Wiele osób o tym pisze, że działa nawet podczas domowych epidemii. Nikomu nie życzę, ale warto mieć taki sposób w zanadrzu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, a skąd taki sok wziąć? Trzeba samemu robić?

Ja od 2 dni mam nasilone lęki i ból żołądka. Ale myślę, że to od stresów i hormonów >.

W poniedziałek pochowaliśmy Babcię, ciężko to przeżyłam... Miałam jakieś dziwne lęki od Jej śmierci... Bałam się być sama w domu, bałam się zamknąć oczy, spojrzeć w lustro, bo... no właśnie nie wiem bo co. Że Ją zobaczę? Że mnie straszyć będzie? Na prawdę nie wiem co mi się z głową dzieje... :roll:

Miałam jakieś takie lęki, bo uważam, że mam pewne "przeczucia". Kilkakrotnie dostawałam znaki o śmierci. Nikt nie wiedział, że ktoś nie żyje, a mi nagle jebutnęła szafka , coś upadło, zbiło się , do tego uczucie zimna i bardzo złe przeczucie. Raz było tak, że zaraz po takim znaku zadzwonił telefon. Mama go odebrała, a ja w tym czasie szybko zbiegłam po schodach i mówię jej "ktoś umarł". Okazało się w trakcie rozmowy, że faktycznie... :?

Śmierci Babci nie przeczułam w żaden sposób ale później miałam bardzo dużo niepokoju w sobie i strachu.

Może Jej duszyczka się jeszcze błąkała po świecie? Nie wiem... W każdym razie po pogrzebie lęk w dużym stopniu odpuścił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×