Skocz do zawartości
Nerwica.com

MonikaMonikaMonika

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia MonikaMonikaMonika

  1. U mnie zaczęło się w przedszkolu, tak podejrzewam. Kolega po podwieczorku zwymiotował na stół. Wpadłam w panike i płacz. Potem pamiętam podstawówkę, lęk na wycieczkach szkolnych, choroby lokomocyjne rówieśników. Miałam jedną koleżankę, która ma jak ja, to swego rodzaju błogosławieństwo było, siedziałyśmy razem w autobusie, i przeżywałyśmy każdy odgłos, zapach... Potem unikałyśmy nawet wycieczek. Lęk pojawiał się też w nosy, podczas chorób, którym towarzyszył kaszel. Zawsze kończyło się wymiotami,czy to moimi, czy siostry z którą miałam pokój. I tak to trwało, niechęć do imprez, na których było stado pijaków, którzy najprawdopodobniej zakończą swoją alkoholizację rzyganiem. Sama nie wymiotowałam 10 lat, powstrzymywałam to jak mogłam. I tak to trwało, podstawówkę, gimnazjum, liceum, studia, w międzyczasie praca. I właśnie w pracy, nagle, niespodziewanie, będąc na ksero, dostałam ataku. Zimny pot, mdłości, pulsująca głowa, zawroty, ból, gula w gardle, i chęć zarzygania wszystkiego w okół. Brak panowania nad sobą. Zeszłam na dół, zamknęłam się w moim pokoju, koleżanka miała wolne, więc to mnie przyszło obsłużyć klienta, który właśnie wszedł. Koszmar, picie wody, branie tabletek na zgagę, gumy do żucia. Nic nie pomagało, wylądowałam nad kiblem, próbując wydusić z siebie tą gulę, nic nie wyszło. I tak mijały kolejne dni, kończyłam zawsze nad kiblem, zawsze były to tylko odruchy wymiotne, bo właściwie nic nie jadłam. Na szczęście (?!) kończyła mi się umowa, i przepracowałam tak tydzień. Po nowym roku, siedzeniu w domu, i ciągłych atakach, na uczelni, w sklepie - gdzie chodziłam tylko z konieczności, postanowiłam coś z tym zrobić. Poszłam do lekarza rodzinnego tłumacząc mu, że nie daje sobie rady, skierował mnie to psychiatry. Poszłam tego samego dnia. Ale niestety, nie było już miejsc... Na drugi dzień udało mi się. Pani doktor wypisała mi Nexpram, chyba nie jest to jakiś mega mocny lek. Nie ważne, brałam pół tabletki przez pierwsze 4 dni, potem zwiększyłam dawkę do jednej. Na początku było tylko gorzej, z czasem miałam wrażenie, że pomaga. W kwietniu miałam wesele, na którym byłam świadkiem, cały czas czułam lęk, że w kościele, albo gdzieś dostanę ataku. Zaczęłam brać po półtorej tabletki, dwie. I jakoś przeżyłam ten dzień, aczkolwiek atak pojawił się na samym końcu, i wylądowałam jak zawsze nad kiblem. Nie wspomnę, że po drodze mojej "przygody" zahaczyłam o gastrologa, opowiedziałam mu o guli w gardle, myśląc, że to zgaga. Powiedział mi, że najprawdopodobniej to kula histeryczna. Ale mimo to brałam Controloc 40. Schudłam 7 kg. Moje życie było ciągłym lękiem i dnem... Dzisiaj, biorę leki rok. Wróciłam do starej wagi, ba, nawet jest więcej, z czego akurat się nie cieszę. Mogę powiedzieć, że jest lepiej. Są gorsze dni, ale nie mogę narzekać. Oswoiłam się z myślą swoich problemów psychicznych, taka już jestem. Liczę się z tym, że może nigdy nic się nie zmienić. Ale póki co nie wyobrażam sobie odstawić leki....
×