Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheval

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia cheval

  1. O, znalazłam dobry wątek w końcu Warto brać Afobam na noc na lepszy sen? Od kilku dni budzę się wcześniej, do tego z lękiem i nie potrafię spać, a chciałabym się wyciszyć przed "apogeum" (czyli konfrontacją z nerwicą). Tylko zastanawiam się czy to ma sens, skoro Afobam działa raczej natychmiastowo?
  2. To ja jednak wyobrażam sobie, że gdybym zrobiła to drugie to byłoby lepiej. Lubię idealizować i to jest mój duży problem.. Tym razem chodziło o wyjazd i wiem, że tego nie chciała moja głowa, a nie ja sama (jeszcze kilka dni temu nie mogłam się doczekać). Także przełożenie wyjazdu o kilka dni wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej. Ba, dopadły mnie takie wyrzuty sumienia, że od kilku dni jestem warzywem i nie umiem się pozbierać. A najbardziej chyba jestem zła na siebie, że pozwoliłam nerwicy wejść do mojego życia i wszystko zniszczyć, kiedy po tylu latach było wręcz pięknie...
  3. Cześć! Nie bardzo wiem, czy ten wątek powinien być tutaj, czy też w dziale nerwicy natręctw, chociaż z drugiej strony zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową, także może takie "combo" jest zupełnie normalne? Jeśli jednak nie pasuje do tego działu, to bardzo proszę o przeniesienie! Po tytule można wywnioskować z czym przychodzę. Jak walczyć z wyrzutami sumienia, które przychodzą po każdej możliwej decyzji? W przypadku ataków paniki jak zrobię tak, jak dyktuje mi głowa, to po czasie mam wyrzuty, że dlaczego pozwalam nerwicy mi dyktować. Jak próbuję stawić temu czoła to psychicznie i fizycznie mnie to wykańcza i wręcz błagam świat o zmianę wszystkiego, żałuję, że zrobiłam coś, czego nie chciałam. To jest tak strasznie męczące, bo z jednej strony wiem, że to tylko siedzi w głowie, a z drugiej jak przyszedł horror po kilku latach spokoju to nie umiałam zatrzymać tej spirali... Macie jakieś rady jak z tym wszystkim walczyć? Nawet racjonalne wytłumaczenia nie pozwalają pozbyć się żalu...
  4. I znowu wracam, chociaż w sumie sama nie wiem gdzie mogę to napisać. Bo już nie wiem czy to emetofobia, fobia społeczna, mój chory mózg czy wszystko na raz... Kilka dni temu przyjechał mój znajomy zza granicy, właściwie to było nasze pierwsze spotkanie. I jak to zwykle ze mną bywa- pierwszy raz jest najprostszy (do dzisiaj nie rozumiem dlaczego). Wszystko na luzie, zero stresu. Zaczęło się 2 dnia... Mdłości, strach, lęk, nie umiałam spać- myślałam, że to tylko przez dalszy wyjazd do Krakowa. Generalnie dzień przeżyłam na Afobamie, chociaż w aucie kilka razy złapał mnie mocniejszy atak paniki. Ale cały dzień nic nie tknęłam, lęki i mdłości mi nie pozwoliły. 3 dzień to samo- przełknęłam może odrobinę więcej, ale przez całe spotkanie (u mnie w domu!) miałam tak pospinane mięśnie, nie umiałam patrzeć na jedzenie, a cały dzień się trzęsłam jak galareta. A najdziwniejsze jest to, że ja lubię go, ale nie umiem uspokoić nerwów... Każdy kolejny dzień mnie stresuje, schudłam już 2kg, bo nic po prostu nie jem :/ Miałyście tak kiedyś? Czy tylko ja już wariuje do końca?
  5. Podbijam. Serio nikt nic? Nie umiem znaleźć żadnych informacji w Internecie na temat tej terapii, a nie bardzo wiem co robić... :/
  6. Dziękuję dziewczyny za rady i kopa motywacji! Muszę się ogarnąć, bo tak jak wspomniała Psychotropka`89, im dłużej siedzę w domu, tym trudniej będzie wrócić. Tak się teraz zastanawiam, bo mówicie, że Michał8282. nie ma emetofobii, a on wspomniał o mdłościach związanych z wychodzeniem do ludzi. A to też nie podchodzi pod emetofobię? Ja sama wiem, że mam fobię społeczną, ale myślałam, że to w jakiś sposób może się ze sobą łączyć, bo jakby nie patrząc, na samą myśl o rzyganiu już mnie ściska. Więc właściwie jaka jest różnica między tym?
  7. Ja ważę 46kg przy 160cm. A w najgorszym okresie (czyli 2 lata temu) ważyłam 35kg i byłam trochę niższa. Znowu wbijam do wątku, bo w sumie to tak od 3 tygodni siedzę w domu, nie chodzę na studia, nastawiłam się na terapię, ale nie wiem czy tego chcę... Wiadomo, że wolę studiować, ale jakoś ten lęk mnie tak łapie na samą myśl o pójściu. Stwierdziłam, że chciałabym wrócić, zaczęłam już nadrabiać itd. A teraz okazało się, że są zajęcia (myślałam, że jednak nie) i co? Już cała się pospinałam, już mnie mdli, nie chcę mi się jeść i zaczynam się zastanawiać mieć wątpliwości jak zwykle. Trochę się miotam w decyzjach, bo z jednej strony- bardzo chcę studiować. Przecież zawsze z góry zakładałam, że będę (może też przez presję otoczenia i wymogów- bez studiów nie znajdę pracy). Właściwie studiuję co chciałam, chociaż miał być Kraków, ale nie wyszło (przez lęki). Z drugiej jednak... przeraża mnie zmiana stylu życia, siedzenie w grupie, boję się, że na kolokwiach będę tak zestresowana, że nie będę w stanie nic zrobić, o sesji nie wspominając. Co do terapii to po prostu zdałam sobie sprawę, że ten lęk nigdy nie minie- zawsze będę się bać. I teraz pytanie- czy stawić mu czoło, ale być przygotowaną na ciężki okres w moim życiu, czy olać wszystko i iść na terapię? Był ktoś z Was na terapii grupowej i mógłby się wypowiedzieć czy w ogóle warto...? Uff, wyrzuciłam to z siebie. W końcu.
  8. Podbijam. Czy ktoś uczestniczył w terapii grupowej w Centrum Psychiatrii w Katowicach- Szopienicach? Mam skierowanie, w sumie idę się zapisać, ale jakoś tak jestem niepewna. Pewnie wina strachu, ale jestem ciekawa co sądzą o niej osoby, który brały w niej udział.
  9. Szkoda, że w Polsce nadal chodzenie do psychologa jest rzeczą wstydliwą i tematem tabu... A nie daj Boże jeszcze psychiatrę to już w ogóle. Zapytałeś o radę i NN4V odpisał, że potrzebujesz porozmawiać z kimś mądrzejszym niż typowy Kowalski. Nieśmiałość, a ogromny lęk przed ludźmi to zupełnie dwie inne rzeczy. I z doświadczenia powiem, że problem nigdy nie rozwiązuje się sam, a wręcz przeciwnie- potem jest coraz gorzej. Ale decyzja należy do Ciebie, i tak jak wspomniał NN4V- widocznie nie doszedłeś jeszcze do takiego etapu, w którym jesteś przekonany, że potrzebujesz pomocy, bo sam nie jesteś w stanie sobie poradzić.
  10. Dokładnie rozumiem Twój problem, bo borykałam się z nim sporo czasu (i właściwie do dzisiaj borykam, chociaż może nie w aż takim stopniu). Co prawda, liceum skończyłam, ale właśnie to tam zaczęły się moje problemy- w 2 klasie przestałam chodzić na ponad 2 miesiące. Nie byłam w stanie wyjść z domu, a przy końcówce 1 klasy sporo uciekałam albo nie chodziłam- właśnie przez lęki. I wtedy rozpoczęłam terapię, bo zdałam sobie sprawę, że to wszystko poszło już za daleko, skoro nie potrafię pójść do szkoły. Terapia sporo dała, naprawdę. Dostałam też leki, na które nie narzekałam. I dostałam też indywidualne- co uratowało mi skórę, naprawdę. Bo psychicznie czułam się lepiej, wiedząc, że jak pójdę do szkoły, nie będę w grupie 30-paru ludzi. Poza tym nauczyciele na indywidualnym są zupełnie inni, także ja też okres wspominam bardzo dobrze :) Nauczanie indywidualne miałam do końca liceum, zdałam maturę. Studia to trochę inny temat Jeśli chodzi o moje rady dla Ciebie to przede wszystkim musisz rozpocząć walkę z tym. Nerwica nie ustanie sama, a wręcz przeciwnie- zacznie się nasilać. Porozmawiaj szczerze z rodzicami, muszą wiedzieć co się dzieje, bo większość z nich wychodzi z założenia, że dzieci są leniwe i "kombinują" (moi byli tacy sami, także dokładnie wiem jak się czujesz). I najważniejsze- terapia, terapia, terapia. Bez tego ani rusz. A indywidualne załatwia się u psychiatry w takim przypadku. Moja psychiatra sama nawet mi zaproponowała takie rozwiązanie, więc nie powiedziałabym, że jest to trudne, ale to też zależy od lekarza. Aha, ważna rzecz- ja indywidualne miałam w szkole, nie w domu. Ta druga opcja jest słaba w tym przypadku, bo nie możesz odcinać się od ludzi, a wręcz przeciwnie. Jeśli miałabyś jakieś pytania/wątpliwości lub się wyżalić to dawaj na PW :) Powodzenia!
  11. Podbijam, bo w sumie... mam niemały problem. Dostałam się na filologię szwedzką i rozpoczęłam studia, a właściwie poszłam na uczelnie 4 razy. Bałam się, jasne, dużo stresu było, znowu zaczęły wracać fobie itd. Generalnie jest słabo, ale wydaję mi się, że przed dwoma laty było o wiele gorzej (2 miesiąca nie chodziłam do szkoły). Tak czy siak, nie byłam na uczelni od 1,5 tygodnia i rozważam opcję rzucenia ich i pójścia na terapię. Z drugiej jednak strony... chciałabym studiować (albo i chciałabym mieć święty spokój w domu, bo jak zwykle w kółko wysłuchuję, że mam iść na studia, bo nie będę miała pracy, a nikt mnie utrzymywać nie ma zamiaru). Więc jestem w kropce, nie wiem na co się zdecydować- czy próbować walczyć, czy jednak lepiej teraz odpuścić i wrócić za rok w lepszym stanie? Aha, warto dodać, że ten szwedzki w rodzinnym mieście nie był moim wymarzonym kierunkiem- dostałam się do Krakowa, jednak nie byłam w stanie się wyprowadzić... niestety.
  12. Ja już biorę fluo 2 miesiące- nic. A nawet gorzej. Naprawdę mam ochotę tym walnąć i zacząć brać coś mocniejszego :/ A miałam duże oczekiwania, bo rok temu pomogło...
  13. Witam w klubie osób zmęczonych, a jednocześnie przerażonych. Psychicznie już wysiadłam, powoli przestaję mieć siły do płaczu. Miałam zacząć studia, ale to co się wyprawia ze mną to jakiś kosmos... Coś czuję, że nie pójdę. W ogóle jestem na etapie "nienawidzę siebie", więc tym bardziej jest mi gorzej i gorzej. Jak będziecie skakać z tego wieżowca w Krakowie to dajcie znać, skoczę z Wami bardzo chętnie
  14. Ja już biorę fluo ponad miesiąc i nadal czuję się beznadziejnie. Aż mam ochotę to wszystko wypieprzyć...
  15. Ja miałam nauczanie indywidualne, ale w szkole. Bardzo dużo dało, bo nie było lęku przed siedzeniem w klasie w tłumie. Poza tym nadal był "przymus" wychodzenia z domu, co z kolei wyklucza nauczanie domowe.
×