Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica mija!


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam częstym gościem na tym forum jakiś czas temu... (1,5 roku), wtedy zaczynałam terapię u psychiatry bo nie dawałam już rady. lęk był całe dnie taki jak ja to mówię "podskórny" i co jakieś 3-4 godziny panika. w końcu depresja mnie dopadła a właśnie wtedy bełam na 2 semestrze dziennych studiów... wtedy jak tak się czułam nie wierzyłam że jest coś w stanie mi pomóc. nic mi się nie chciało, jeść, wstać z łóżka, totalna bezradność i do teo ten okropny lęk. miałam oczywiście co jakiś czas myśli hipohondryczne (na prawde cała masa chorób...) a i samobójcze, ale szybko je cofałam jakoś... w końcu poszłam do pani psychiatry i ze łzami w oczach powiedziałam wszystko co i jak... zapisała mi rexetin 1 tab na dzień i mirzaten 1 tab na noc do tego terapia behawioralno-poznawcza u psychologa, i dodatkowo doraźne tabletki na tzw drażliwe dni (hydroksyzyna). Po miesiącu była poprawa, a teraz z perspektywy tych prawie dwóch lat moge powiedzieć że zapomniałam co to jest lęk i panika. dawke leku stopniowo zmiejszałam teaz biorę tylko pół rexetinu rano i to wszystko!!! dopiero zaczynam na prawde żyć, wstaje pełna energii do życia, zadowolona, wesoła i w ogóle!!! nauczyłam się inaczej myśleć bo chyba to jest podstawa, leki to tylko taki pomocnik. nawet jeśli kiedyś zaatakuje mnie lęk lub panika czuje że dam rade ją pokonać!

p.s-pozostały mi fobie lęk wysokości, przestrzenny i klaustrofobia ale są bardzo łagodne i nie przeszkadzają mi w życiu. kiedyś to nawet w mieście w podziemne przejścia nie weszłam nie mówiąc już o windach... teraz wejde wszędzie czuje tylko taki mały dyskomfort ale daje spokojnie rade. pozdrawiam wszystkich forumowiczów!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc wszystkim!!

męcze sie z tym cholerstwem od 06/2007, piaty miesiac zażywam efectin i chodze na psychoterpaie. powiedzcie mi jak to jest z tym wyleczeniem czy tez czasami macie dołki, smutne dni, myślicie o śmierci?? czy tak ma wyglądac powrót do zdrowia ze raz jest dobrze a raz źle?? czy może lekarstwo za słabe ( organizm się nasycił ) smam nie wiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba tak jest, że czujemy się wymiennie dobrze i źle, ale z czasem te fazy - źle, powinny być coraz krótsze i coraz rzadsze, aż w końcu ograniczone do minimum jak to bywa u zdrowego człowieka:) a czujesz się lepiej niż gdy zaczynałaś się leczyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czje się na pewno lepiej niz na początku leczenia ale myslałam, że 5 m-cy brania leku to juz całkiem to zniknie. Mam jeszcze w ciągu dnia dołki tkie wyrzuty ze mnie taka choroba dopadła jak można z tym żyć itd. no a co za takim myslenie idzie to to ze najlepiej bedzie sobie odebrać życie no normalnie katastrofa i tak mnie przesladuja te mysli, zamiast się cieszyć z życia.!! Jeszcze jak gdzsies wychodze to czuję ten lęk.Nie wiem może za bardzo się rozczulam nad sobą ale nie moge sie tego pozbyć. Nie wiem czy tak wyglada droga ku lepszemu??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdzie nie jest powiedziane ile ma to trwać w miesiącach, zależy to indywidualnie od człowieka, każdy organizm jest inny i każdy inaczej reaguje, ale fakt, że czujesz się lepiej niż gdy zaczynałaś się leczyć daje nadzieje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdrowieję. Uwalniam się od depresji, choć nadal sporo jest myśli samobójczych. W ostatnim tygodniu byłem na wszystkich lekcjach w szkole, w tym tygodniu maturki próbne. Nadal mała motywacja do nauki, jednak nastrój podwyższony. Nie wiem czy to nie jest etap maskowany, ale lepiej dla psychiki tłumaczyć sobie to słowem 'zdrowieję'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jest lepiej. Zmieniłem podejście do życia, ludzie inaczej mnie postrzegają, nawet znowu się zakochałem i na szczęście tamta miłośc chyba przeminęła(choć dalej boli mnie jak o niej pomyślę, dlatego staram się tego nie robić), - pomyślałem sobie- człowieku ona ma cię w dupie.. dlaczego więc masz siedzieć i zdychać za nią jak nic z tego nie będzie?... Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też z czuję się coraz lepiej, właściwie czuję się zdrowa, ale jednak nie tak naprawdę, bo co najmniej do wakacji mam brać leki.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że przez cały luty nie miałam żadnego pioważniejszego doła! To mój pierwszy po depresji tak długi okres dobrego samopoczucia :D tak dla ścisłości: deprecha zaczęła się gdzieś tak latem, powiedzmy w sierpniu, najgorzej czułam się na przełomie października i listopada. A teraz czuję się o wiele lepiej, nawet powiedziałabym: normalnie :D Wszystkim życzę tego samego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim. Dawno mnie tu nie bylo, ale postanowilam sie zjawic na forum, zeby podzielic sie z wami moja dobra nowina. Otoz moja nerwica w koncu zniknela. :D Sama z siebie i zupelnie nieoczekiwanie ustapila. Od prawie roku nie biore zadnych lekow i czuje sie swietnie. Mam nadzieje, ze wielu z was podniesie na duchu wiesc, ze z nerwica da sie wygrac. A przyznam sie szczerze, ze po dwoch pobytach w szpitalu i 3 latach brania lekow na serio zwatpilam, ze kiedys bede "taka jak dawniej". A jednak sie udalo! Za was tez trzymam kciuki! Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do leków mam swoją opinię... Nie będę wciskać komuś że trzeba brac leki i że psychiatra wie co robi... Ja 3 lata próbowałam dac sobie radę BEZ żadnych wspomagaczy i... pod koniec tego okresu zaczynało być ze mna już naprawdę źle... ledwo dawałam radę, nie wiem co by było ze mną gdybym nie zgodziła się na farmakologiczne leczenie ... Ja nie namawiam nikogo do brania leków, jeśli umiecie radzić sobie z waszymi stanami bez nich - to naprawde SUPER i gratuluję... Ale z doświadczenia wiem, że nie ma co byc mądrzejszym od spacjalisty, poza tym żaden lekarz nie będzie nam umyślnie robił krzywdy wypisując nam leki...

 

Obecnie czuje sie rewelacyjnie... Muszę to napisać - MNIE LEKI POMOGŁY! Zaczęłam robić wszystko to czego sie bałam przez ostatnie 3-4 lata. Wyjechałam daleko od domu, zaczęłam pracę, podjęłam naukę, obracam sie codziennie wśród ludzi i nigdy nie czułam się lepiej.

 

Oczywiście obawiam sie momentu kiedy będę musiała je odstawić, ale w głowie zasiałam sobie myśl, że wszystko, co zrobiłam do tej pory - to nie zrobiły tego za mnie piguły tylko JA SAMA, własnymi rękami, własną wolą walki o normalne życie...

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak popieram , z tej choroby da sie wyleczyc, tylko trzeba chciec, osobiscie tez brałem leki przez jakies pól roku ale były to jedne z najsłabszych, a do tego jakis magnez, ale wiekszosc czasu bez tego staram sie funkcjonowac, i czasami si eudaje supe, wiecej wiary w siebei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Chciałbym dać Wam i sobie trochę wsparcia.

3 lata temu zacząłem wędrówkę po różnych lekarzach w celu wykluczenia wszystkich chorób świata (heh). Był to okres kiedy dużo pracowałem, zawalałem noce, nie miałem czasu na zabawę, hobby i sport. Traktowałem swój organizm jak niezniszczalną maszynę do pracy. Jadłem szybkie, śmieciowe posiłki na stojąco w kuchni. Dopiero po przeczytaniu tego forum zdałem sobie sprawę, że problemy sam sobie wymyślam. Wtedy też dostałem pierwszego ataku lęku, z którym nie wiedziałem jak sobie poradzić. Z pomocą terapeuty ustaliliśmy plan działania. Dużo pomógł mi sport. Dzięki niemu zdałem sobie sprawę, że skoro mogę 2 godziny biegać po korcie to nie możliwe, żebym nie miał sił i zemdlał w drodze do sklepu. Poza tym sport pozwala na szczere wyrażanie emocji (bycie sobą)– radość z wygranej i zwycięski okrzyk lub porażka i puszczenie paru bluzgów, walnięcie pięścią w ścianę. Podczas wysiłku fizycznego produkowane są te wszystkie hormony szczęścia, a poza tym poznaje się lepiej swoje ciało, jego możliwości, kontrolę nad nim. Po paru miesiącach udało mi się zapomnieć i normalnie funkcjonowałem. Chodziłem sobie do marketów i tych wszystkich nieprzyjemnych miejsc bez żadnych obaw. Do czasu. Znowu poczułem się silny więc zacząłem więcej pracować, dużo kawy (świństwa obniżającego nastrój), mało seksu, branie wszystkiego na siebie. No i wróciło.

Mam teraz nauczkę do końca życia. Mam też cały arsenał broni by zwalczyć tę nerwicę. Oto niektóre z nich. 1. Sport – pisałem wcześniej. 2. Relaks – metody relaksacji 3 razy dziennie odprężenie dla ciała i uspokojenie myśli, medytacja. 3. Tai chi lub joga– muszę się zapisać. 4. Zioła – zamiast mocnych herbat i kawy. 5. Dieta dr Budwiga – oparta na omega 3 poprawiająca nastrój. Poza tym przygotowywanie posiłków z myślą o tym, że mają nam pomóc dodatkowo potęguje pozytywne ich działanie. 6. Ekstrakty kwiatowe dr Bacha w ciężkich chwilach zamiast mocniejszych leków (mnie pomagają). 7. Spełnianie się w łóżku – realizowanie swoich fantazji oraz partnera – mega odprężenie . 8. Origami - „Gdy skutecznie używamy własnych rąk nasze serca najbardziej przepełnione są pokojem”. 9. Przebywanie z ludźmi szczęśliwymi – zarażanie się od nich pozytywnym nastrojem , spokojem. Trzeba podkradać takim ludziom dobry nastrój skoro nie muszą zmagać się z tym z czym my się zmagamy. 10. Celebrowanie każdej czynności – jedzenia, pracy, odpoczynku. 11. Potrafić się cieszyć z tego co mamy w obecnej chwili (nie mówię tu o nerwicy :)), a nie gonić za czymś o czym myślimy, że jak to osiągniemy będziemy szczęśliwi. W sumie gdyby nie ta nerwica umarłbym z przepracowania, więc staram się być szczęśliwy, że mam podstawę do zmiany mojego życia na lepsze, zdrowsze i bardziej wartościowe.

Pozdrawiam i życzę wszystkim postępów. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ktoś mnie jeszcze pamięta ;) . Pojawiłam się na forum jakieś pół roku temu. Od tamtej pory jestem cały czas na lekach. Ostatnio kiedy byłam u mojej doktorki powiedziała mi że muszę brać dropsy jeszcze miesiąc. Rzecz w tym, że ja już mam naprawdę mam dość łykania tego świństwa i czuje się z tym źle. Obniżyłam więc sobie sama dawki leków i jest narazie ok. Powoli odzwyczajam się od picia dropsów. Czy jestem już zdrowa? Nie wiem, napewno zdrowsza niż byłam. Ustały napady lęku, znikł problem z ciągłym obwinianiem się za wszystko, bezustannym zmęczeniem i zniechęceniem. Cześciej się uśmiecham. Łatwiej jest mi wychodzić z domu do ludzi, choć czasem jeszcze nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a tylko zaszyć się w domowym zaciszu, ale to raczej całkiem normalne. Powątpiewam co prawda w pozytywne zakończenie tego roku studiów i jestem naprawdę wykończona przeżyciami tego roku, mam ogromną ochotę wreszcie zacząć wakacje. No, ale narazie muszę zacisnąć zęby i jakoś dotrwać do końca roku. Puki co czuję się dobrze, pozytywnie... normalnie, tak to odpowiednie słowo, czuję się normalnie :) Czego sobie i wam na przyszłość życzę. Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey Fiolka ;)

Ja Cię pamiętam, bo sama pojawiłam się na forum 0,5 roku temu :mrgreen:

To super, że czujesz sie lepiej:)

Co do odstawienia leków-jeśli sama zmiejszyłaś dawkę i czujesz się nadal ok, to super-moja mama brała jakieś prochy na sen, ale że zaczęła po tym tyć, zmiejszyła dawkę do 1/4 tabletki i powoli organizm przyzwyczaił się to tego-znaczy nie tyje i śpi:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, ja też pojawiłam się na forum ok pół roku temu, jadłam już wtedy od kilku tygodni Fluoksetynę, odstawiłam ją ok miesiąc temu, a już praktycznie od dwóch miesięcy ZERO objawów wstrętnej nerwicy czy deprechy, funkcjonuję normalnie, jak to pięknie brzmi, całkiem normalnie, przez ten czas wyeliminowałam wszystkie stresogenne czynniki z życia, zerwałam wszelkie toksyczne znajomości, zmieniłam w ogóle tryb życia, inaczej się odżywiam, inaczej spędzam wolny czas i jest mi dobrze, tylko troszkę boję się seji, ostatnią zdałam bardzo dobrze, ale wtedy "jechałam" na Fluo, zobaczymy co będzie, w każdym razie nauczyłam się panować nad swoim strachem i jedyne co do siebie dopuszczasm - to taki stres "przedegzaminowy", adrenalinkę która dodaje sił do nauki a nie spędza snu z powiek:-)

 

Wiem, że jeszcze długa droga przede mną ale jestem z siebie dumna:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pozbyłem się depresji i osłabiłem poważnie moją fobie przed ludźmi dzięki lekom psychotropowym(ssri i neuroleptyki)... z osoby która bała się wyjść za dnia z domu na tylko spacer z psem i która zaczynała poważnie myśleć o śmierci (psychiatra to była ostatnia karta) zmieniłem się na kogoś prawie normalnego kto potrafi chodzić do sklepów, kina czy załatwić sprawę w urzędzie... ;)

pozostało parę starych problemów jak chociażby potrzeba odurzania się i umyślnego tracenia świadomości (hello dxm :) po ostatniej jeździe z tym pięknym środkiem (1350) wylądowałem na toksykologi cały w pasach myśląc że to trip(nikomu nie życzę cewnikowania :P )

później przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego gdzie spędziłem 2 tygodnie, pewnie to przez wrażenie sprawione przez moje stare blizny od samookaleczeń...

diagnoza - f21 osobowość schizotypowa, elementy unikającej... może to jest winą strachu przed ludźmi a nie fobia tak jak ja myślałem...

teraz potrzebuje tylko kontynuować farmakoterapie i znaleźć sobie psychoterapie...

mam ochotę znowu się odurzyć... tym razem ograniczę się do 900 mg jakoś nielubie myśleć, sprawia mi to ból dpo[km[3ojd=320d3092q

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie nastapil powrot chooby po rocznej przerwie- jakis miesiac temu dostalam ataku paniki i zaczela sie jazda od nowa, ale zaczelam brak lexapro i zomiren i powoli wracam do siebie, oczywiscie bywaja lepsze i gorsze dni ale potrzeba na to czasu by zaczac normalnie funkcjonowac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również wracam do zdrowia, z pozycji kiedy byłem na dnie dna, jestem w sytuacji kiedy czuje się b. dobrze, zaś pozostałe objawy stanowią bardziej bodziec do własnego rozwoju niz cos utrudniającego normalne funkcjonowanie.

Jak zwycięże do końca to opisze swoją drogę, najpierw musze pomóc sobie sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez zdrowieje a przynajmniej tak mi sie wydaje :D Strach sie do tego przyznac,ale czuje sie dobrze.Psycholog bardzo mi pomogl i nadal pomaga.Moje ostatnie wyzwanie pokochac sama siebie,akceptacja niedoskonalosci.Najtrudniej jest zmienic stosunek do samego siebie nad tym teraz pracuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×