Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

uż pisałam, że choroba nie jest w tym momencie bez znaczenia. Jest się w chorobie przez grzechy innych najprawdopodobniej, więc i myśli samobójcze są efektem tej choroby i nie jest bez znaczenia.Bóg to nie jest surowy sędzia czekający na każde nasze przewinienie z batem.

Ciężkość tego grzechu oczywiście sie rozkłada, bo jak wiadomo grzech odbija się echem dalej. W tym przypadku chorobą powodującą myśli samobójcze. Tak więc obciążenie za nie się rozkłada i nie ciąży tylko na chorym, ale grzech się pojawił i trzeba go wyznać.

Ja też miałam myśli samobójcze i każdy kto miał wie, że towarzyszą temu emocje autentyczne złości czy wręcz nienawiści wobec siebie. A jak wiadomo jest to nie poszanowanie dzieła Bożego czyli człowieka, również samego siebie. A jesteśmy stworzenie Boskim i powinniśmy sie szanować, i innych. Najtrudniej jest z tymi, którzy wyrządzili nam krzywdę - w danym momencie trzeba zrobić ile sie da...

O myślach samobójczych należy mówić na spowiedzi, ale to nie oznacza, że zawsze są one grzechem. Przez powiedzenie o nich spowiednik ma lepszy ogląd sytuacji penitenta mającego tego rodzaju myśli, dzięki temu może się dowiedzieć, że spowiadający się ma poważne problemy i lepiej nim pokierować. Myśli samobójcze mogą być nie grzechem, a objawem choroby, pokusą, formą kuszenia przez złe duchy czy dręczenia przez nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, to może już lepiej pokaż go jakiemu księdzu. Niezmącony erotyką , oświecony religią umysł najlepiej to oceni. Nie to co internetowe erotomany/nki. ;)

 

To, że wg kościelnego nauczania kobieta jest człowiekiem, nie oznacza jest człowiekiem równym mężczyźnie. Równym to na pewno nie jest, skoro jej powołania życiowe w kościelnym zamyśle, zwanym bożym jest inne niż mężczyzny> Rolą mężczyzny jest nauczać i przewodzić, rolą kobiety siedzieć, słuchać i przestrzegać tych nauk( oczywiście mężczyźni też powinni przestrzegać tych nauk, które sami sobie zapodają do wierzenia...)

Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Celibat powinien być bardzo pomocny w pełnieniu posługi kapłańskiej. Nie może w nim chodzić o "zamęczenie się", bo to nie służy wypełnianiu obowiązków. Miałem myśli, z których wynika, że OBOWIĄZEK celibatu kapłanów nie jest potrzebny, ponieważ obowiązek ów może sprawiać, że księży jest tak mało. Tu artukuł na pewnym katolickim portalu na temat celibatu: http://adonai.pl/sakramenty/kaplanstwo/?id=28. Fragment dotyczący historii celibatu:

 

Celibat (od łac. caelebs, żyjący samotnie; caelibatus, bezżenność) określa bezżenną formę życia duchownych Kościoła rzymskokatolickiego. Nowy Testament nie zna tego rodzaju prawnych regulacji. Jednak bezżenność dla Królestwa Bożego zostaje tu uznana za wartość w sposób bezsporny (por. Mt 19,12; 1 Kor 7).

 

Już atmosfera i myślenie epoki Ojców Kościoła (szczególnie po Konstantynie) zarysowują tendencję, by stan duchowny połączyć z celibatem. W tym czasie nie można jeszcze mówić o celibacie w sensie bezżenności. Najpierw oznaczał on wstrzemięźliwość. Wymaganie abstynencji seksualnej kierowane było zatem także do żonatych duchownych, co motywowano przede wszystkim świętością kultu. Nakładała się na to powszechna wówczas w społeczeństwie podejrzliwość wobec sfery cielesnej, cechująca takie nurty filozoficzne jak stoicyzm (surowa powaga, rygoryzm, niechęć wobec cielesności). Widać tu również wpływy starotestamentalne i pogańskie (manicheizm). Kapłani mieli reprezentować szacunek i bojaźń wobec Stwórcy, połączone z gotowością, by poświęcić się wyłącznie służbie Bożej. Tę formę życia duchownych - powołując się na już istniejącą praktykę i rozumiejąc celibat właśnie jako wstrzemięźliwość - po raz pierwszy prawnie uregulował Synod w Elwirze (dzisiejsze Toledo - Hiszpania, ok. 303 r.). Sto lat później papież Syrycjusz (Siricius, 384-399) zalecał żonatym księżom wyrzeczenie się wspólnego łoża. Jego zdaniem, "kto nie wyrzeka się rozkoszy ciała, nie jest godzien służyć Bogu". W liście do biskupa Himeriusa z Tarragony tenże papież wskazywał też na rosnące wśród duchownych trudności w zachowaniu celibatu, poszukując jednocześnie dla niego biblijnych uzasadnień i motywacji. Powiązanie bezżennej formy życia z kapłaństwem urzędowym da się jednak potwierdzić jedynie pośrednio (por. 1 Kor 7, 32-35; 1 Tm 3,2.12; Tt 1,6).

 

Cały szereg dalszych ustaleń synodalnych w różnych diecezjach czy regionach przygotował grunt pod wprowadzenie powszechnego obowiązku celibatu (w znaczeniu bezżeństwa). W średniowieczu reforma gregoriańska (XI-XII w) ustaliła zasadę, że małżeństwa zawarte przez duchownych uważane są za nieważne. Celibat jako prawo został zaaprobowany przez papieża Innocentego III (1198-1216). Tej decyzji przed zarzutami Reformacji bronił później Sobór Trydencki (1545-1563). Nowa gwałtowna dyskusja wokół celibatu wybuchła w latach Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Uciął ją papież Paweł VI encykliką Sacerdotalis coelibatus (1967 r.) oraz Synod Biskupów na temat kapłaństwa służebnego (1971 r.), zdecydowanie potwierdzając dotychczas obowiązującą praktykę. Tematem celibatu zajmował się także Papież Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji Pastores dabo vobis (1992 r.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, nie zmieniaj avatara, jest taki hooot, aż mam na Cb chętke, hello

 

Hej, dzięki ale nie miałam na celu nikogo prowokować, serio. Poza tym uważaj avatar to jedno a rzeczywistość może Cię rozczarować :P

I tak całkiem poważnie, nie chcę być tak postrzegana, więc dzięki za info ;)

 

Ok. Zebrałam obie opinie i tak:obydwie osoby uznały, że obrazek nie jest gorszący ale ma wydźwięk seksualny. Jako, że sama seksualność w sobie nie jest zła, nie uważałam tego za coś nie na miejscu. Obrazek ani nie jest wyuzdany, ani deprawujący nie tylko moim zdaniem. Zgadzam się, że ma wydźwięk erotyczny ale kwestią jest czy ten wydźwięk powoduje jakieś złe skutki. Seksualność sama w sobie jest dobra, bo w końcu tak zostaliśmy stworzeni.

Tak jak pisałam i z podobnym przykładem się zetknęłam w kwestii zgorszenia - zoofilowi nawet zwierzę się skojarzy...

Mój facet również nie dostrzegł w tym nic deprawującego itp. Ale znów od nie zaprzeczył, że "kojarzy mu się" ;)

 

Ale ok. Sensownym argumentem, którego nie brałam pod uwagę jest wg mnie specyfika forum. Tak więc analizując całość, zdecydowanie nie chcę nikomu szkodzić ani utrudniać walki ze słabościami i z uwagi na to, zmienię obrazek.

I w zasadzie powinnam podziękować, bo z chęci udowodnienia beznadziejności KKK nic nie wyszło, ale dla mnie wyszły inne korzyści. :)

 

take myśli samobójcze są grzechem niestety, ale masz rację co do roli kapłana i sensu spowiadania się z tego poza oczywistością grzechu.

To prawda, że często dobrze jest o czymś porozmawiać za nim sie pójdzie do spowiedzi, bo wtedy ksiądz ma możliwość rozeznania, czego nie ma możliwości zrobić przy "rutynowej" spowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nadal nie zgadzam, że objaw choroby można kwalifikować jako grzech. Mogę uwierzyć, że w takich przypadkach podszepty szatana odgrywają jakąś rolę ale nadal nie mogę zrozumieć jak objaw choroby może być grzechem. Weźmy bardziej "ekstremalną" sytuację jaką jest psychoza. Ktoś ma ciężką psychozę (powiedzmy w schizofrenii), czego efektem jest popełnienie jakiegoś czynu np. samookaleczenie tudzież próba samobójcza. Czy jest to nadal grzech? I jak w przypadku powiedzmy schizofrenii można mówić, że choroba ta jest efektem grzechu? Niekoniecznie grzechu osoby chorej jak to pisałaś wcześniej Rosa26

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kosmostrada, obstawiałbym jegomościa z rogami. Kiedyś jak jeszcze byłem wierzący, ksiądz mi podczas spowiedzi powiedział, że myśli s. są efektem bezpośredniego wpływu złego ducha.

 

Oczywiście można to wyśmiać, ale są sytuacje i jest ich sporo, gdzie jest to kuszenie właśnie.

 

Sorry, nie wyłapałam pytania. Zniknął mi Twój wpis w natłoku reszty.

Rosa26, cyt. :Ktoś jest odpowiedzialny za myśli samobójcze" - znaczy kto?

 

Jak pisałam, do nich prowadza jakieś w życiu zdarzenia. Do choroby czy do myśli samobójczych z powodu opętań. Ale te pierwsze są bardziej powszechne. Zły nie działa wprost, bo wie, że jesli się podszyje to dojdzie po nitce do kłębka efekt ma niemalże w kieszeni.

 

Można się śmiać, bardzo proszę. Tyle, że to nie jest śmieszne. Raczej straszne. I bardzo realne, ale... cóż... jest jak jest. Świat oszalał niestety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nadal nie zgadzam, że objaw choroby można kwalifikować jako grzech. Mogę uwierzyć, że w takich przypadkach podszepty szatana odgrywają jakąś rolę ale nadal nie mogę zrozumieć jak objaw choroby może być grzechem. Weźmy bardziej "ekstremalną" sytuację jaką jest psychoza. Ktoś ma ciężką psychozę (powiedzmy w schizofrenii), czego efektem jest popełnienie jakiegoś czynu np. samookaleczenie tudzież próba samobójcza. Czy jest to nadal grzech? I jak w przypadku powiedzmy schizofrenii można mówić, że choroba ta jest efektem grzechu? Niekoniecznie grzechu osoby chorej jak to pisałaś wcześniej Rosa26

 

To już jest pytanie do kapłana albo zakonnika. Jasne, że choroba nie jest grzechem. Tutaj wchodzi w grę rozeznanie przez osobę kompetentną. Ja nie chciałabym nikogo wprowadzić w błąd i nie będę przesądzać.

Wszystko zalezy na ile dana osoba ma władzę nad tym co ta choroba powoduje. To jest zadanie dla osoby siedzącej w temacie. Ale mogę zapytać księdza, jak będę z nim rozmawiać. Na pewno mi odpowie :) Mam tylko nadzieję, ze zestresowana nie zapomnę :P

 

take Ok. możesz nazywać to pokusą. Ładniej brzmi. Nie musimy się zgadzać ;) Dla mnie podstawą jest KKK i wg tego uznaję myśli samobójcze za grzech i mówię przy spowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pisałam, do nich prowadza jakieś w życiu zdarzenia. Do choroby czy do myśli samobójczych z powodu opętań. Ale te pierwsze są bardziej powszechne. Zły nie działa wprost, bo wie, że jesli się podszyje to dojdzie po nitce do kłębka efekt ma niemalże w kieszeni.

Rosa26, a mi już od małego różne wierzące osoby z rodziny i nie tylko, nieraz mówiły, że diabeł we mnie siedzi. Biorąc pod uwagę mój pogarszający się z upływem czasu stan życiowo-psychiczny, teraz to chyba musi być cały legion diabłów :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

Zazdroszczę Ci takiej wiary. Naprawdę. Nie wydaje mi się absolutnie abyś była fanatyczką :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego co wspominałem wczoraj. Uważam za bardzo krzywdzące dla osoby wierzącej, będącej w ciężkiej depresji obarczanie jej winą za myśli samobójcze, które są objawem chorobowym. Osoba w depresji czuje wystarczająco dużo winy i ma często poczucie, że należy jej się kara. To sposób myślenia zmieniony przez chorobę, patologiczny. Jeśli taka osoba dowiaduje się, że nie dość, że ma taki "rozpierdol" w głowie i nie może się pozbierać to jeszcze to wszystko jej wina i grzech to dopiero może być bodziec do "samoukarania się". Przecież rzadko ktoś chce się zabić, to choroba go przerasta i pojawiają się te myśli. Są objawem, często świadczącym o dużym nasileniu choroby.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

Zazdroszczę Ci takiej wiary. Naprawdę. Nie wydaje mi się absolutnie abyś była fanatyczką :)

 

Cieszę się,że ma to pozytywny wydźwięk i chcę o tym mówić dlatego, że jest mi na prawdę realnie przykro, kiedy uderza się w Kogoś dla mnie tak ważnego, dobrego i niepojętego...

Nie zazdrość tylko działaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tzn. ja absolutnie nie staram się uderzać w Boga. Po prostu zainteresowała mnie natura myśli samobójczych i ich związek z ewentualnym grzechem. Sam przez takie myśli byłem/nadal czasem jestem męczony ale ja nie chcę się zabić. Te myśli to objaw choroby i zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że szatan ma tu swój udział, bo tak jak pisałaś on chciałby żeby myśli obróciły się w czyn. Jednak to nie świadczy jeszcze o grzechu jako takim, w moim rozumieniu przynajmniej. Pokusa nie może być grzechem. Przecież sam Pan Jezus był kuszony przez diabła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"myślą, mową..." Dla mnie temat będzie zamknięty w tym. Ale z drugiej strony, czy na prawdę przyznanie się do myśli samobójczych jest bardziej zawstydzające niż przyznanie się do masturbacji czy oglądania porno?

Dla mnie na przykład nie, no ale też każdy ma inaczej i to jest w sumie zrozumiałe.

 

Jesli chodzi o uderzanie w Boga miałam na mysli ogół poczynań z nieświadomości i co gorsza niechęci jej posiadania. Nic osobistego luuuuz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli pomyślę, że zdradzam faceta z kimś innym, zgrzeszyłam myślą.

 

Nie chcę Cię zmartwić, ale pisząc tego posta i tworząc na poczekaniu przykład na potrzeby niniejszej dyskusji właśnie pomyślałaś, że "zdradzasz faceta z kimś innym".

 

Nie można zmieniać czegoś, czego nie stworzył człowiek. No chyba, że masz odwagę poprawiać Stwórcę :nono: (...) KKK nie jest wymysłem KrK (...) KKK nie mógł zostać wymyślony przez człowieka. Co najwyżej przez niego przełozony na podstawie Pisma Świętego.

 

KKK stworzyli ludzie, a nie Stwórca. Podpowiem- opublikowany w 1992 r., spisany przez ówczesnych członków Kongregacji Nauki Wiary, prefektem był wtedy Joseph Ratzinger(brzmi znajomo?), a sekretarzem Alberto Bovone, finalna wersja dokumentu została zatwierdzona przez KW/JPII. Ludzie, ludzie, wszystko ludzie... Fajny też jest rozdział "Poprawki" w KKK, Bóg nagle stwierdził, że się pomylił i musi re-edytować dokument w Wordzie? Wielu rzeczy zawartych w KKK nie ma w Piśmie Świętym i nigdy nie było. A swoją drogą Pismo Święto również zostało spisane przez ludzi, co prawda natchnionych, zainspirowanych, na podstawie objawienia, ale to wciąż byli ludzie.

 

A co do wyzwolenia. Wiesz, że Bóg nie chce aby kobieta była "niżej" od mężczyzny? To ludzie z reguły mylą religię z dawną kulturą i obyczajami... i całe zamieszanie gotowe (...) Swoją drogą, żadna religia tak nie szanuje kobiety jak Chrześcijaństwo. Oczywiście nie mówię o tym co ludzie w danych epokach chcieli dojrzeć w słowach Jezusa dla swoich korzyści, tylko realnie o tym o czym o mówił.

 

Obawiam się, że oszukujesz samą siebie. Wyłączając kult maryjny w Krk i paru innych odłamach chrześcijaństwa to brutalna prawda jest taka, że w wielkiej trójce monoteistycznych, Abrahamowych religii patriarchalnych (patriarchalny=odnoszący się do mężczyzny) kobieta jest de facto nic nie znaczącą, za przeproszeniem, szmatą do podłogi. Można by w tym momencie wręcz zasrać wątek przykładami i cytatami z PŚ - choćby takim, że jako kobieta musisz składać dla Pana całopalną ofiarę przebłagalną z gołąbków za to, że masz okres/miesiączkę i jesteś nieczysta, plugawa.

 

Wszystko zalezy na ile dana osoba ma władzę nad tym co ta choroba powoduje. To jest zadanie dla osoby siedzącej w temacie. Ale mogę zapytać księdza, jak będę z nim rozmawiać. Na pewno mi odpowie (...)

 

Taaak, już widzę jak ksiądz wyjaśnia Ci w jaki sposób dysfunkcja hiposerotoninergiczna w obrębie somatodendrytycznych presynaptycznych autoreceptorów serotoninergicznych i postsynaptycznych receptorów serotoninergicznych 5-HT1a w rejonie jąder podstawnych/ zwojach podstawnych mózgu i dysfunkcja hiperdopaminergiczna w korze przedczołowej na mezokortykalnym szlaku dopaminergicznym i dysregulacja neurotransmisji glutaminergicznej na receptorach NMDA wpływa na poczytalność, osąd sytuacji i czy w związku z tym myśli te są grzechem czy też nie.

 

Ale pamiętaj, że każdy grzech ma swoje pochodzenie. Jesli masz/miałeś myśli samobójcze (o patrz, przypomniałeś mi), to ktoś za Twój stan odpowiada, że one się pojawiają. Nie jesteś jedynym za to odpowiedzialnym (...) Ktoś jest odpowiedzialny za myśli samobójcze (...) Już pisałam, że choroba nie jest w tym momencie bez znaczenia. Jest się w chorobie przez grzechy innych najprawdopodobniej, więc i myśli samobójcze są efektem tej choroby i nie jest bez znaczenia.

 

Szlag by to. :bezradny: Odniosłem wrażenie, że jesteś względnie racjonalną osobą, ale jak zaczęły się gadki-szmatki o tym, że choroba jest wynikiem grzechu, ba!, cudzych grzechów, że w grę wchodzi rogaty, ingerencje i podszepty złego ducha, to niestety czar nieco uleciał. :-|

 

Choroba/ zaburzenie jest wynikiem konkretnej ETIOPATOGENEZY danej jednostki chorobowej. Konkretnych czynników etiologicznych. Wypadkową działalności różnych patogenów (w szerszym rozumieniu). Biorąc pod uwagę specyfikę tego forum będą to czynniki biologiczne, psychologiczne oraz społeczne, bo człowiek jest jednością biopsychospołeczną. Czyli predyspozycje genetyczne, zaburzenia w strukturze anatomicznej mózgu, dysfunkcje czynnościowe (fizjologiczne) mózgu, nieprawidłowości w systemach neuroprzekaźnikowych, hormonalnych, procesy zapalne, autoimmunologiczne, stres oksydacyjny, czynniki środowiskowe, traumatyczne wydarzenia, stres, sytuacja rodzinna, materialna, cechy osobowościowe, nieadaptacyjne wzorce poznawcze i wzorce reagowania, intrapsychiczne konflikty itp. itd. Nie mieszaj religii z medycyną, bo to nigdy dobrze się nie kończy. Jak Twoje dziecko urodzi się z zespołem Downa (czego oczywiście nikomu nie życzę), to będzie oznaczało to tyle co dokładnie oznacza- czyli że ma wadę genetyczną, trisomię chromosomu 21, a nie, że samo zgrzeszyło (ciekawe niby gdzie, jak i czym miałby zgrzeszyć noworodek, poza dziedzicznym grzechem pierworodnym), że zgrzeszyli inni (np. jego rodzice), albo że Szatan smyrał mu uszka w łonie matki.

 

Masz absolutną rację i w tym jest rola Kościoła, aby zapobiec krzywdzie i poprowadzić takiego wiernego.

Niestety dużo osób postrzega grzech jako przewinienie a Boga jako krzącego batem. A to tak nie działa.

Poczucie winy też trzeba tu poprawnie rozeznać. Np. poczucie winy ja mam z tego powodu, że żyłam w konkubinacie, nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę robie Temu, który mówi mniej więcej tak "Dziecko nie rób tak, bo się pokaleczysz" poprzez przykazania właśnie i się martwi o mnie, i i tak najgorsze ciosy On przyjmuje na siebie, ale my tego nie dostrzegamy w wirze rzeczywistości.

I mam poczucie winy ale jakby takie konstruktywne, bo On nie każe się biczować i nękać za przewinienia. Zdałeś sobie sprawę o co na prawdę chodzi i dlaczego tak mówię, to wróć do Mnie, posprzatamhy razem ten bazjel.

Na prawdę rpozumiem, że ludzie mogą uznać mnie za fanatyczkę i wypraną przez kościół, ale to zupełnie nie jest tak.

Nie macie pojęcia jaka jestem wdzięczna, że wytłumaczono mi, że On nie chce mnie karać, ze dla Niego nie jestem już przegrana, że On na mnie czeka i da mi "nowe ubranie", bo tamto podarłam.

Możecie mi nie uwierzyć, ale jak to zrozumiałam moje poczcie winy takie niszczące, zamieniło się w autentyczny żal za przewinienia i chęć poprawy i nie martwienia więcej mojego Rodzica.

 

Jak mniemam jesteś DDA? Wcale mnie to nie dziwi w kontekście tego co piszesz. Jeden ojciec/rodzic Cię zawiódł, i to dość konkretnie, więc znalazłaś sobie nowego Ojca/Rodzica, który tym razem "nie chce Cię karać", "nie jesteś dla Niego przegrana", "On na Ciebie czeka", "da Ci nowe ubranie", "pomoże posprzątać bajzel" - zakładam, że w przeciwieństwie do "pierwszego" ojca? Miałoby to nawet jakiś sens.

 

dlaczego nie można się z ludźmi porozumieć w tym temacie -bo luzie niby mówią o Bogu, ale nie wiedzieć czemu rozdzielają Jego, od rzeczy, które nam pozostawił. :bezradny:

 

Właśnie dlatego nie można porozumieć się z niektórymi ludźmi, bo nie potrafią tego rozdzielić. Boga jako Konstruktu, Absolutu, od rzeczy, które *rzekomo* nam pozostawił, a w istocie są wytworami ludzkiej ręki. Rozróżnij dwie rzeczy- WIARĘ oraz RELIGIĘ. Nie są to rzeczy tożsame ze sobą. Mogą istnieć niezależnie od siebie. Jeżeli mowa o religii to właśnie dlatego jestem antyteistą (nie mylić z ateistą!), bo to całe hoodoo to dla mnie jakaś obrzydliwa groteska. Natomiast jeżeli chodzi o wiarę to już mówiłem - jestem agnostycznym ateistą albo ateistycznym agnostykiem, tj. istnienie Boga jest niemożliwie do udowodnienia, nie-istnienie Boga jest również niemożliwe do udowodnienia, nie wiem czy Bóg jest czy go nie ma, ale na podstawie obecnego stanu wiedzy, doświadczeń, zapoznania różnych punktów widzenia, wskazówka jest raczej na "nie". Gdybym miał uwierzyć w Boga to bliżej po drodze byłoby mi z Bogiem bezosobowym - tak jak go przedstawia np. deizm czy panteizm. Z Bogiem osobowym byłoby znacznie trudniej, ale tego nie wykluczam, z tym że nie znalazłem jeszcze odpowiedniego dla siebie nurtu filozoficzno-teologicznego, który byłby w stanie mnie przekonać sensownymi postulatami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego podtrzymuję, że myśli samobójcze w schorzeniach psychicznych nie mają nic wspólnego z grzechem. I nawet jeśli wierzy się w istnienie Boga oraz diabła to można uznać, że ingerencja diabła ma miejsce w tym przypadku, natomiast uważam, że nadal daleko tutaj do grzechu jako takiego. Nie jest grzechem ból mięśni w grypie, tak samo nie są grzechem myśli samobójcze w depresji, schizofrenii i innych schorzeniach psychicznych. Choroby psychiczne należy traktować jak wszystkie inne i ich objawy również. Takie jest moje osobiste zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

taaaak? oto tekst z Twojego linka, z katechizmu właśnie:

 

"Cytuj:

Poszanowanie duszy drugiego człowieka: zgorszenie

KKK 2284 Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia."

 

w świetle powyższego swoim awatarem nie szanujesz duszy drugiego człowieka, ponieważ Twój awatar wzbudza pożądanie, narusza cnote i prawość, w dodatku to może być tylko iskra, która słabego człowieka skusi do włączenia sobie ostrego porno, stajesz się w ten sposób kusicielką bliźniego, w dalszej konsekwencji możesz tym doprowadzić do jego smierci duchowej.

 

rilax! to tylko awek i nic złego nie robisz, ale wg katechizmu robisz straszne rzeczy i dlatego nazwałem ten katechizm tak jak nazwałem, czy teraz już mnie rozumiesz?

 

Dżeto, dżeto, Tobie to się musi nudzić, co? 8) W takim razie ja postuluję, żeby Rosa26 zmieniła nick, bo jej nick to połowa nazwy handlowej preparatu do higieny intymnej kobiet/irygacji pochwy, który jednocześnie zawiera silny halucynogen i którym odurza się obecnie młodzież w Polsce. Jako, że nick ewidentnie kojarzy się z pochwą oraz z narkotykami, stanowi naruszenie KKK 2284, gdyż budzi zgorszenie i prowadzi forumowiczów na pokuszenie, ku złemu. Ot co!

 

Natomiast jetodik pochodzi z połączenia źródłosłowu 'jęto' (bez polskich znaków diakrytycznych):

1. zacząć, począć; 2. chwycić; wziąć; 3. jąć się: a) zabrać się, wziąć się do czegoś b) chwycić się czegoś.

oraz, fonetycznego zapisu dick (z angielskiego 'ku.tas'),

co jednoznacznie kojarzy się z handjobem.

Spłoniesz za to dżeto, pamiętaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DDA i kontekst ojca właściwie niewiele zmienia.

Znam nieco osób, które nie są DDA widzą Boga podobnie. Z resztą to On taki jest po prostu, tak o Sobie mówi i tak Siebie przedstawia.

 

Jeśli chodzi o rolę kobiety w chrześcijaństwie to cóż... całkowicie pomieszałeś pojęcia i do tego za słabo zagłębiłeś kwestię chrześcijaństwa. :bezradny:

 

Używasz bardzo mądrych i wielkich słów. Powody są dwa, robi się tak zazwyczaj chcąc zrobić wrażenie i wywołać niepewność w stronie przeciwnej lub po prostu podchodzisz do sprawy zbyt namacalnie. Znane mi i nie straszne :)

 

Jesli chodzi o rozeznania księdza, to ksiądz wcale nie musi znać klinicznej strony choroby aby wytłumaczyć choremu czy jego rodzinie, jak się sprawa ma. On ma tą wiedzę, ja jej nie mam. Nie wiem jakimi zasadami w takich sytuacjach księża się kierują aby nie wyrządzić szkody. Jest taki punkt, taka granica, która to tłumaczy... ja nie wiem, bo nie miałam potrzeby tego sprawdzać. Dowiem się, to odpowiem.

 

A, i jeszcze jedno - są księża terapeuci. Nie są szamanami żadnymi ani fanatykami. Serio, potrafią ludziom pomóc. Ja sama rozważałam, i kto wie czy jeszcze nie zrobię tego, konsultację u takiego ale nie w kwestii własnej terapii, co właśnie kiedy poszukiwałam dowodów na to, że jest coś czego nie da się uzasadnić prawidłami natury, biologii itd. Właśnie tego rozgraniczenia też stanu chorobowego od reszty i jego wpływu. Nadal mam wiele pytań, więc kto wie... jak ogarnę swoje sprawy na teraz i wejdę dalej do wspólnoty to być może trafię na taką osobę.

 

W kwestii pochodzenia KKK już się chyba wczoraj wypowiadałam i starczy.

 

Nie będę się bić na argumenty, bo nie da się z argumentować tej strony filozoficznej.

Ale jedna jest rzecz, którą usłyszałam chyba dwa razy, raz sama zadając pytania komuś, a drugi raz - dziwnym zbiegiem okoliczności - na kazaniu, na mszy, że gdyby to wszystko było wytłumaczalne, czego nie rozumiemy i co jest dla nas nie widoczne, albo uparcie jest zagadką, to oznaczałoby, że jest dziełem człowieka.

I dlatego, ze jest dziełem Boga właśnie, jest dla nas ludzi, naszymi zasobami nie do ogarnięcia w całości.

To jest proste zdanie, ale żadne badania, żadne historyczne poszukiwania i ciekawostki nam na to nie odpowiedzą i żadna obecnie posiadana wiedza, która wydaje się byc tak ogromną a mimo to nie odpowiada na to, co ciagle jest dla nas zagadką.

I ja osobiście myślę, że to jest właśnie odpowiedzią samą w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie życie religijne jest "wielkim problemem". Moją uwagę najbardziej może zajmować to, aby odpowiednio odbywać obrzędy i nie być heretykiem. "Nie umiem się spowiadać". "Nie umiem funkcjonować w społeczeństwie", więc co dopiero ze spowiedzią? Skąd mam wiedzieć, czy coś jest grzechem śmiertelnym, czy nie??? Jestem tak nienormalny, że mam ideę, że z natury nie mogę popełnić grzechu śmiertelnego, nie ma w moim przypadku takiej materii. Mam skłonności do herezji przeciwko "trudnym" dogmatom. Moja natura nie chce wierzyć np. w piekło, bolesny czyściec, obowiązek spowiedzi i rachunku sumienia. Jestem bardzo słaby w znoszeniu cierpienia. Oczywiście w unicestwienie też nie wierzę. W reinkarnację też nie wierzę. Jakby trudne dogmaty i obrzędy były dla mnie "ciężką przeprawą".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w świetle powyższego swoim awatarem nie szanujesz duszy drugiego człowieka, ponieważ Twój awatar wzbudza pożądanie, narusza cnote i prawość, w dodatku to może być tylko iskra, która słabego człowieka skusi do włączenia sobie ostrego porno, stajesz się w ten sposób kusicielką bliźniego, w dalszej konsekwencji możesz tym doprowadzić do jego smierci duchowej.

 

 

Pójdźmy dalej, użytkowniczka Refren swoim awatarem, robi sobie jaja z grzechu śmiertelnego jakim jest lenistwo.

 

Nauka katolicka głosi: "Bóg dał ludziom pracę", a ona sobie wstawia napis "Jestem zbyt ładna by pracować" i manifestuje go publicznie ponad 2600 razy?!

 

Same widzicie Drogie Panie, że aby stosować się do tych wytycznych należałoby się na każdym kroku kontrolować i surowo obwiniać, dałem Wam właśnie próbkę, dlatego napisałem, że to antyludzkie, choć wiadomo, doktryna piekła jest znacznie bardziej antyludzka.

 

Nie należy się na każdym kroku obwiniać ani popadać w absurd. Aby zasady etyczne miały sens, trzeba je stosować tak, aby miały sens. :) One mają jakiś cel i to należy mieć na uwadze. W różnych sytuacjach są różne priorytety, jeśli chodzi o wartości. Jeśli np. ktoś kogoś oszuka, żeby mu ukraść pieniądze, jest to niewątpliwie złe. Ale kłamstwo, żeby ocalić komuś życie już nie. Nic nie uwolni nas od myślenia, nawet Katechizm. :smile: I dla mnie jest coś odpychającego w tym, aby ukonkretniać do bólu zasady i dawać ludziom schematy na całe mnóstwo sytuacji. Pierwsi chrześcijanie tego nie mieli, a sobie radzili. Z drugiej strony jak możemy być rozliczeni ze swoich czynów, jeśli nie wiemy na pewno co dobre a co złe? Dziś jest duży indywidualizm jeśli chodzi o wybór wartości, wiarę i można się pogubić. Świat narzuca niedobre wzory. Bóg jest uczciwy i m.in po to jest nauka Kościoła, żebyśmy mogli rozwiać wątpliwości, nie szli za nauką fałszywą i żeby Kościół był spójny sam ze sobą. W kwestiach moralnych jest w Katechizmie moim zdaniem jednak wiele sformułowań, które mogą pomieszać w głowie, zwłaszcza jeśli ktoś nie ma w sobie równowagi, nie ma stabilnego sumienia i coś sobie wyolbrzymi albo przypisuje zasady do innych sytuacji niż te, których powinny dotyczyć. Katechizm może być wręcz zabójczy, bo dla wielu ludzi nie dotyka tego, co autentyczne, duchowe i co może się rozwijać. Czasem stajemy w życiowej sytuacji wyboru moralnego, szukamy odpowiedzi lub po prostu jesteśmy otwarci, by się kierować nauką chrześcijańską, a czasami coś przeczytamy trochę przypadkiem, część z tego rozumiemy część nie, część źle zinterpretujemy albo nie jesteśmy gotowi, otwarci by iść w jakimś kierunku. I wtedy może czytanie Katechizmu zaszkodzić zamiast pomóc, zniechęcić, a nadwrażliwych moralnie dobić.

 

Co do mojego awka, to nie robię sobie jaj, naprawdę nie chce mi się pracować. To wieli ból dla mnie i dla świata. W dodatku od momentu, kiedy go umieszczałam, przybyło mi jakieś 12 kilo, więc nic już mnie nie uratuje. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×