Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Ogólnie to teraz czytam, że słowa Papieża zostały niestety zmanipulowane a prawdą jest, że Ani w oficjalnym nauczaniu Pawła VI, ani w jego prywatnych wypowiedziach nie ma żadnego przyzwolenia na antykoncepcję – ani jako zasady ogólnej, ani jako wyjątku, np. w odniesieniu do zakonnic zagrożonych gwałtami w Afryce. Nie pozostawiają co do tego najmniejszej wątpliwości materiały zgromadzone podczas procesu beatyfikacyjnego papieża.

 

Papież może wypowiadać się ex cathedra, albo i nie (w myśl prywatnych przekonań). Pierwsze zgodnie z Pastor aeternus cechuje się nieomylnością, a drugie nie. Po prostu zarówno Paweł VI i Franciszek coś "chlapnęli" na poczekaniu, niezobowiązująco dla mainstreamu.

 

Nie sądzę, zeby to było celowe "chlapnięcie" dla zbycia.

Myślę, że albo zmęczenie całą wizytą i podróżą dało się we znaki i Papież nie uściślił po prostu. Jest tylko człowiekiem, w dodatku starszym, albo posłuzył się skrótem myślowym. Trochę niestety na jego nieszczęście, bo ludzie lubię komuś wytykać, zwłaszcza głowie Kościoła i chwytać za słówka podczas gdy wg mnie Papież poproszony i wyjaśnienie, wyjasniłby całe zamieszanie.

 

Posłużyłem się skrótem myślowym. Może czegoś takiego w ogóle nie powiedzieli, może powiedzieli, ale ich słowa zostały zmanipulowane, przeinaczone, wyrwane z kontekstu, albo powiedzieli to co powiedzieli. Przez "chlapnięcie" nie miałem na myśli jakiejś wypowiedzi na odczepnego, żeby uciec od niewygodnych pytań, tylko właśnie "chlapnięcie" z powodu xyz (część wymieniłaś) dlatego, że papież jest tylko człowiekiem. Ale jako, że słowa te nie zostały wypowiedziane ex cathedra, nie uległa zmianie generalna doktryna Krk. Stąd nie ma tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie odbierajcie moich pytań jako atak na Kościół, papieża czy Boga. Ja po prostu pytam o coś jeśli coś jest dla mnie nie jasne lub mnie ciekawi i chcę poznać opinie innych. Sam wierzę w Boga i może stąd ta ciekawość.

 

Nie obieram, przynajmniej ja ;)

 

Lord Kapucyn masz przecież prawo do własnych odczuć. Ja Ci tego prawa nie odbieram i nawet o tym nie pomyślałam.

Piszę tylko w jaki sposób ja to widzę. A widzę to tak, że nawet jeśli KKK ma formę jaką ma, nie znaczy, że jest przekłamany czy nie użyteczny. Jest podstawą wiary katolickiej. Pisząc "dopatrzyć nieścisłości" miałam na myśli nie zrozumienie przekazu, pozorne wrażenie, że coś jest sprzeczne podczas gdy po dokładniejszym zbadaniu robi się oczywiste. Może nei wygodne, ale oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, mam nerwicę lękową również, mam fobię społeczną i równiez depresję. Nie neguję i nie umniejszam niczyich doświadczeń. Wiem, że zaburzenia tego rodzaju są trudne i bolesne i nie zamierzam tego podważać, zgadzam się z tym w stu procentach. Nie chcę nikogo dotknąć swoimi wypowiedziami. Nic nie poradzę, że praktykowanie jest trudne, że nie jest wygodne. Dla mnie jest ważne, ze jest dla mnie dobre i dla każdego człowieka pomimo, ze tego często nie dostrzegamy.

Możesz mi nie uwierzyć, ale byłam w stanie kiedy leki zapisane przez lekarza brałam pod szpitalem, bo bałam się wstrzasu podczas gdy nigdy nie zareagowałam najmniejszą alergią na żadne. Leki mi pomogły, ale jak wiesz ja nie chciałam aby leki odebrały mi możliwość odczuwania... i wiem na pewno, ze przestałam w duzej mierze mieć lęki,kiedy oddałam to Jemu.

Czemu? Bo uznałam, ze ja nie uchronię się wpadając w nerwicę. Paradoks jest często taki, że w tych nerwach można zrobić niechcący co właśnie zrobi nam krzywdę...

Można wyśmiać księdza mówiącego "Bóg leczy wszystko". Ale ja mu wierzę, bo niejednokrotnie zdarzało się, ze po egzorcyzmach ludzie z papierami od terapeutów i psychiatrów zaczynali funkcjonwać normalnie.

Oczywiście były te przypadki konsultowane medycznie za nim zostały puszczone w świat. Tyle, odnośnie lęków i chorób psychicznych, których nie podważam i nie ujmuję cierpienia, ale wierzę w to i widze na swoim przykładzie, że wiele dała mi terapia i bez niej byłoby mi trudno, bez mojej terapeutki, ale wiem też, że sfera psychiczna to jedno a sfera duchowa to drugie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Właśnie o tym tez pisaliśmy, że można zrobić krzywdę "źle posługując się" religią i praktykowaniem.

Bardzo Ci współczuję dolegliwości. Na prawdę nie miałam najmniejszego zamiaru ani Ciebie, ani nikogo urazić.

Rozumiem Twój sceptycyzm i "rezerwę" do tematu. Czy religią czy innymi skrajnościami można wpędzić się w nerwicę. Ale nie sądzę aby Bóg chciał, że to miało takie skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, mnie z kolei znajomy ksiądz kiedyś mówił, że oprócz właśnie takich uogólniaczy, co to "dokonali pozamałżeńskiego aktu seksualnego z własną ręką" jest jeszcze biegun przeciwny: erotomani-gawędziarze, którzy wszystko muszą opisać w najdrobniejszych szczegółach.
Dla mnie spowiadanie się księdzu z takich rzeczy byłoby żenujące, nie wiem jak ludzie mogą to robić, nawet jakbym był wierzący i chodził do spowiedzi to bym księdzu na tematy seksu nie opowiadał, to jakieś chore jest.

 

Dlaczego? Przeciez mamy takie otwarte społeczeństwo? Takie tolerancyjne. Teraz się o wszystkim mówi, nie ma cenzury.... a ksiądz nie kosmita... też człowiek... :D

Ja jestem nieśmiały i zamknięty w sobie i nie lubię opowiadać o prywatnych sprawach jakimś obcym osobom, które jeszcze mnie będą za to oceniać.

 

A co do myśli samobójczych to na pewno jest to grzech bo już samo myślenie to grzech. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

zwłaszcza głowie Kościoła i chwytać za słówka podczas gdy wg mnie Papież poproszony i wyjaśnienie, wyjasniłby całe zamieszanie.
Kilka lat temu powstało pewne zamieszanie w kręgach kościelnych z powodu kilku dokumentów kościelnych: ACTUS FORMALIS DEFECTIONIS AB ECCLESIA CATHOLICA, oraz nie co później Omnium in mentem. Polski episkopat powołując się na ten pierwszy, wydał polską instrukcję wystąpienia z Krk, było to o tyle zabawne, że kościelna doktryna "raz katolik, na zawsze katolik", nigdy nie przestała obowiązywać, więc nie dość, że owy dokument był jawnie sprzeczny z tą zasadą, to nawet gdyby w jakiś cudowny sposób nie był sprzeczny, to z racji braku recognito, nigdy nie miał w świetle prawa kościelnego żadnej mocy prawnej. Nie przeszkadzało to zakłamanym kościelnym urzędnikom i hierarchom posługiwać się nim, przy sprawach o wystąpienie z Krk( również powoływać się na niego, w sprawach toczonych przed sądami! ). Wiele osób zwracało się wówczas do hierarchii kościelnej z zapytaniami i z prośbą o wyjaśnienie wątpliwych kwestii tego dokumentu, bo mowa jest o kościelnym dokumencie! a nie o jakimś chlapnięciu przez ramię... i jak sądzisz? dostali odpowiedź?.... więc proszę Cię bardzo, nie mów mi tutaj jak to kościelni są wspaniali i chętni wszystko tłumaczyć i wyjaśniać zamieszania, bo to jedynie Twoje spekulacje, podszyte próżnymi nadziejami, gdy tymczasem fakty są takie, że oni nie mają żadnych skrupułów, aby łgać ludziom w żywe oczy, gdy to jest dla nich wygodne, ani nie mają żadnych zahamowań przed robieniem z owieczek baranów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już kiedyś napisałam, że każdy odpowiada za swoje sumienie, papież, ksiądz itd. i my również.

Bronię swej wiary starając się kierować zasadą w niej zawartą, że w ludziach i w ich czynach dla własnego dobra, robrze jest domniemywać właśnie dobra, co nie jest równoznaczne z usprawiedliwianiem. Idąc za tą zasadą nie widze sensu, żeby krzywdzić drugiego człowieka(tutaj Papieża),wg tego jak postępują inni duchowni zakładaniem, że nie odpowiedziałby na pytanie,

Nie czuję się też baranem, ponieważ ani trochę nie stawiam na piedestale kapłanów. Oni mają robić co do nich nalezy najlepiej jak potrafią. Jesli zawalają sprawę, to jest ich sumienie i nic ich nie usprawiedliwia.

Dzięki temu mam z głowy problem nienawiści wobec etykietowania całości i przypisywania im cenzurki, z powodu czynów poszczególnych osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, jakich czynów poszczególnych osób? ja mówię o czynie całego polskiego episkopatu, wtórowanego potem czynami kolejnych kościelnych przedstawicieli..

 

Nie czuję się też baranem, ponieważ ani trochę nie stawiam na piedestale kapłanów.
Nie, wcale nie stawiasz, pisanie przykładowo że: "Ksiądz to tak jak dawny uczeń Jezusa prorok itd..." gdzie na temat proroków pisałaś tak:" A czyje to są słowa? Prorocy i uczniowie zawsze głosili w imię Boga. Nie jednokrotnie to mówili." , nie jest w żaden sposób stawianiem ich na piedestale.. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli stwierdzenie, że kapłan jest pośrednikiem, "narzędziem" w rękach Boga, jest wg Ciebie stawianiem kapłana na piedestale; uczeń Jezusa, nie był równy z Jezusem, więc nie wiem co takiego jest dziwnego w tym, że kapłan podobnie jak uczeń Jezusa jest Jego wysłannikiem.

Jesli to jest wg Ciebie stawianie kapłana na piedestale, to :shock:

 

Szanuję kapłanów jako osoby duchowne, które Bóg ze sobie znanych przyczyn wybrał.

Nie mi osądzać Jego decyzje i ludzi, których wybrał. On z całą pewnością wyciągnie odpowiednie wnioski, jeśli uzna to za słuszne.

Nie wiem jak zobrazować odpowiedź, żeby była jeszcze bardziej klarowna, może tak - św. O.Pio jest wg mnie przykładem nad przykłady - jak pisała wcześniej właśnie jego duchowni bracia i Watykan nawet bardzo się na nim uwiesili (nie będę pisać dlaczego, bo własciwie nie o to chodzi), zapoznając się z jego historią, życiorysem nie rozumiałam jak ludzie duchowni mogą w taki sposób postąpić z swoim bratem. Zakładac mu podsłuchy do konfesjonału, plotkować, oczerniać, szukać wręcz haka na niego. Nie chciałabym wprowadzić w błąd, ale bodajże biskup zadał kolejny cios w niego i kiedy przyszli dziennikarze, z których jeden z nich nazwał w obecności Ojca tegoż biskupa "dziwkarzem" dostał od Ojca po prostu w twarz. Tak, św o. Pio był specyficzną, wydawałoby się szorstką postacią ale nie o tym mowa.

O. Pio pomimo czynu biskupa dal niesamowity przykład poszanowania drugiego człowieka jako Bożej istoty, jaki duchownego, niezależnie od tego jaki postąpił biskup wobec niego.

To był przykład nauczania właśnie Jezusa - miłości do człowieka i poszanowania go mimo wszystko.

Ja na początku jak się zapoznałam z jego zyciorysem pomyslałam, kurczę... no ale co z tym co został uderzony? Na pewno nie poczuł sie uszanowany. Zapytałam o to osobę bardziej w temacie ogarniętą, dłużej praktykującą, dla której postać o. Pio jest też dosyć trudna w zrozumieniu i wywnioskowałam, że o. Pio jako człowiek obdarzony tak obciążającymi i wyróżniającymi darami od Boga, po prostu potrafił rozeznać na kogo podziała taki policzek konstruktywnie. Z resztą on potrafił jeszcze wiele rzeczy niesamowitych, nie dających się opisać w żaden sposób

W tym przypadku rzeczywiście podziałał, bo ten dziennikarz nawrócił się tej trudnej nocy i był odtąd blisko o. Pio.

Rozpisałam się, ale uprzedziłam przyczepkę o spoliczkowanie dziennikarza.

 

Dlatego wychodzę z założenia, ze najpierw to ja patrzę czy ja jestem tak nieskazitelna (a na pewno nie jestem) a potem zajmuję się ocenianiem i wytykaniem róznych rzeczy innym, bo na pewno nie ja jestem od oceniania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, wiesz jeśli dla Ciebie przypisywanie pewnym ludziom pośrednictwa pomiędzy Bogiem a resztą ludzi, rzekomego wybrania, wysłannictwa ich przez Boga, głoszenia słów samego Boga, prorokowania w imię Boga , nie jest stawianiem ich na piedestale, to ja nie mam już nic do dodania... :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem ostatnio artykuł o odsetku niewierzących pośród kapłanów katolickich, księży, nie chcę skłamać, więc nie będę przytaczał konkretnych liczb, ale było to coś rzędu kilku(nastu?) %. To znaczy tam chodziło chyba o księży niewierzących w istocie Boga, tylko którzy zostali kapłanami bo taki znaleźli sobie sposób na życie albo "praca" zweryfikowała ich przekonania. W każdym razie przecież równie dobrze mogę jutro sobie stwierdzić- a co tam, zostanę księdzem. Wymagania wszystkie formalne spełniam(płeć, wiek, matura, wszelkie świadectwa, metryki, życiorys fajny, opinie, tylko jeden papierek mógłby mi przeszkodzić, ale to zrobię deal z proboszczem- tak, to skrót myślowy :P ), egzaminy wstępne zdam, całe studia w seminarium duchownym przebrnę z palcem w nosie, intelektualnie to wszystko ogarnę, na procesie weryfikacji autentyczności mojego powołania będę ściemniał aż miło, wszystkich przełożonych wyprowadzę w pole, dostanę święcenia, tadam, jestem księdzem. Czy wybrał mnie Bóg, czy On przeze mnie działa i głoszę jego Słowo? To już inna broszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może będąc wśród kolegów księży po prostu się nawrócisz. Może poznasz wiarę i Boga z innej strony i zobaczysz rzeczy, które Bóg Ci pokaże, i może chciał, żebyś tam trafił. Może chciał, żebyś uznał, ze to "dobry sposób na życie". Bóg potrafi wszystko przekuć dobro, ze wszystkiego zrobić użytek, co nam wydaje sie nie wykonalne.

Nie doceniasz Go ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może będąc wśród kolegów księży po prostu się nawrócisz. Może poznasz wiarę i Boga z innej strony i zobaczysz rzeczy, które Bóg Ci pokaże, i może chciał, żebyś tam trafił. Może chciał, żebyś uznał, ze to "dobry sposób na życie". Bóg potrafi wszystko przekuć dobro, ze wszystkiego zrobić użytek, co nam wydaje sie nie wykonalne.

Nie doceniasz Go ;)

 

Chcesz zatem powiedzieć, że wg. Boga cel uświęca środki? Cały mój proces rekrutacyjny, studia w seminarium, powołanie to byłaby jedna wielka ściema, fikcja, kłamstwo, milion pinscet sto dziwinscet grzechów wobec przełożonych hierarchów ocierających się o świętokradztwo, ale gdybym potem się, dajmy na to, nawrócił to znaczy, że wszystko spoko, nie ma problemu, bo najwyraźniej Bóg tak chciał i takie było moje miejsce w Boskim planie? Oczywiście to tylko przykład. Nie mam zamiaru iść do seminarium. Ale gdyby ktoś postąpił tak jak to opisałem, został w ten sposób księdzem i nie nawrócił się mimo wszystko? Tak naprawdę obcując z danym księdzem X,Y,Z nigdy nie masz do końca pewności czy został on kapłanem z prawdziwego powołania czy innych pobudek, a tylko mami Cię pięknymi słówkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, wiesz jeśli dla Ciebie przypisywanie pewnym ludziom pośrednictwa pomiędzy Bogiem a resztą ludzi, rzekomego wybrania, wysłannictwa ich przez Boga, głoszenia słów samego Boga, prorokowania w imię Boga , nie jest stawianiem ich na piedestale, to ja nie mam już nic do dodania... :uklon:

Przecież na tym polega chrześcijaństwo jako takie. Chrystus wybrał swoich apostołów żeby głosili w Jego Imię. Tu jest właśnie rola księży. Nie każdy jest idealny, tak samo jak cały kler. Wielu tam grzeszników ale to są tylko ułomni ludzie i nie w nich się wierzy tylko w Boga. Nie sądzę zatem, że chodzi o stawianie ich na piedestale. I tak, w pewnym sensie ich rolą jest pośredniczenie między ludźmi, a Bogiem. Przykładowo, podczas przemienienia chleba w Ciało Chrystusa czy podczas spowiedzi Bóg poprzez kapłana odpuszcza grzechy. Nie kapłan, Bóg. Możesz w to wierzyć lub nie wierzyć. To jest zasadnicza kwestia tutaj. Jeśli nie wierzysz, jasne, że jest to dla Ciebie niedorzeczne. W ogóle to jestem zażenowany ciągłą nagonką na księży, na Kościół jako taki. Przecież ludzie są grzeszni i tak samo księża. Ostatnio taka moda chyba. Jak ktoś nie wierzy to zawsze znajdzie coś, co ma ukazać absurd chrześcijaństwa, a przede wszystkim Kościoła Katolickiego i najczęściej jest to wytykanie grzechów księżom. Ich grzechy, ich sumienia. Nie martw się, też zostaną za wszystko rozliczeni. Nawet apostołowie nie byli nieskalani grzechem. Piotr się wyrzekł Jezusa trzykrotnie przykładowo. To jest tylko kwestia wiary. Jeśli nie wierzysz, to nie staraj się na siłę ukazać jak wiara jest absurdalna, bo każdy chrześcijanin rozumie to, że Boga nie da się pojąć ludzkim umysłem. To się nazywa pokora. Trzeba mieć swój rozum. Uważam, że w sprawach zdrowia psychicznego należy słuchać lekarzy i jeśli jakiś ksiądz nie rozumie, że przykładowo myśli samobójcze mogą być wynikiem choroby to jest zwykłym ignorantem i tyle. Nie znaczy to, że należy na tej podstawie dyskredytować całe chrześcijaństwo i potępiać wszystkich księży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, co jest tak oczywiste dla każdego katolika, a co jest dla mnie rzekomo nie jasne? że każdy katolik jest rzekomo Drugim Chrystusem prorokującym, udzielającym łask w imię Boga i dysponującym władzą jakiej Bóg odmówił nawet archaniołom?

 

Kapłan jest nawet, jak z całą słusznością mawiać zwykliśmy, "drugim Chrystusem", skoro przedstawia Jego osobę wedle słów Ewangelii: Jako mnie posłał Ojciec, tak i ja was posyłam" (Io XX, 21); podobnie jak Mistrz jego i on głosi "chwałę na wysokości Bogu" i pokój doradza "ludziom dobrej woli" (Łuk. II, 14).

 

Jasno wynika stąd niewypowiedziana dostojność kapłana katolickiego, który posiada władzę nad Ciałem Jezusa Chrystusa i cudownym sposobem sprowadza go na ołtarze oraz rękami niejako Zbawiciela Bożego składa wiecznemu majestatowi Boga nieskończenie miłą mu ofiarę. "Są to rzeczy zadziwiające", woła słusznie św. Jan Chryzostom, "zadziwiające i niepojęte (O Kapłaństwie, ks. III, Migne P. G. XLVIII, 642).

 

Kapłan zaś jako zwykły szafarz wszystkich prawie sakramentów, rozprowadzających niby strumyki łaskę Zbawiciela na całą społeczność ludzką, na to jest ustanowiony "szafarzem tajemnic Bożych" (I Kor. IV, 1), żeby je rozdzielał poszczególnym członkom mistycznego ciała Jezusa Chrystusa.

 

Z pośród wielu władz, które kapłan ku dobru mistycznego ciała Jezusa Chrystusa posiada, zamierzamy się rozwieść dłużej nad jedną, wymienioną już wyżej; mamy na myśli ową władzę, "której - aby przytoczyć zdanie św. Jana Chryzostoma - Bóg nie udzielił ani aniołom, ani archaniołom" (O kapłaństwie, ks. III, 5), mianowicie władzę odpuszczania grzechów: "których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a których zatrzymacie, są zatrzymane" (Jan XX, 23). Pełna tajemniczej grozy jest ta władza i tak Bogu tylko właściwa, że nawet pycha ludzka musiałaby odrzucić możliwość powierzenia jej ludziom: "Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie sam Bóg?" (Mar. II, 7).

 

ENCYKLIKA AD CATHOLICI SACERDOTII FASTIGIUM

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego napisał(a):Rosa26, wiesz jeśli dla Ciebie przypisywanie pewnym ludziom pośrednictwa pomiędzy Bogiem a resztą ludzi, rzekomego wybrania, wysłannictwa ich przez Boga, głoszenia słów samego Boga, prorokowania w imię Boga , nie jest stawianiem ich na piedestale, to ja nie mam już nic do dodania...
Przecież na tym polega chrześcijaństwo jako takie. Chrystus wybrał swoich apostołów żeby głosili w Jego Imię. Tu jest właśnie rola księży. Nie każdy jest idealny, tak samo jak cały kler.

 

Myślę, że gdyby prawdziwy Chrystus zstąpił teraz na Ziemię i zobaczył co kler zrobił z głoszonym przez Niego Kościołem, jak bardzo go wypaczył i przeinaczył, bacząc na swoje prywatne korzyści, to popukałby się ostro w czoło i to Jezusowy facepalm byłby dzisiaj królem memów, a nie Picardowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas patrzysz przez pryzmat czynów, grzechów księży. Wszystko to są jak już wspomniałem ludzkie ułomności. Powiem tak, papieży też Kościół w swojej historii miał przeróżnych, nie tylko księży można by potępiać za ich grzechy. Ale czy Kościół Katolicki zmienił chociaż raz w swojej historii swoją doktrynę? Czy ciągle jest niezmienny i głosi to samo mimo grzechów tych, którzy go tworzą?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może będąc wśród kolegów księży po prostu się nawrócisz. Może poznasz wiarę i Boga z innej strony i zobaczysz rzeczy, które Bóg Ci pokaże, i może chciał, żebyś tam trafił. Może chciał, żebyś uznał, ze to "dobry sposób na życie". Bóg potrafi wszystko przekuć dobro, ze wszystkiego zrobić użytek, co nam wydaje sie nie wykonalne.

Nie doceniasz Go ;)

 

Chcesz zatem powiedzieć, że wg. Boga cel uświęca środki? Cały mój proces rekrutacyjny, studia w seminarium, powołanie to byłaby jedna wielka ściema, fikcja, kłamstwo, milion pinscet sto dziwinscet grzechów wobec przełożonych hierarchów ocierających się o świętokradztwo, ale gdybym potem się, dajmy na to, nawrócił to znaczy, że wszystko spoko, nie ma problemu, bo najwyraźniej Bóg tak chciał i takie było moje miejsce w Boskim planie? Oczywiście to tylko przykład. Nie mam zamiaru iść do seminarium. Ale gdyby ktoś postąpił tak jak to opisałem, został w ten sposób księdzem i nie nawrócił się mimo wszystko? Tak naprawdę obcując z danym księdzem X,Y,Z nigdy nie masz do końca pewności czy został on kapłanem z prawdziwego powołania czy innych pobudek, a tylko mami Cię pięknymi słówkami.

 

Oczywiście, nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Ale tu znów - ufam, że ksiądz, do którego idę, albo który akurat przychodzi do parafii na zastępstwo, bo nie wiem... mój spowiednik się rozchoruje... nie przypisuje tego pechowi. Mam z czego się wyspowiadać spowiadam się, żeby być w stanie łaski uświęcającej i to jest dla mniej najważniejsze. Jeśli trafiam na innego spowiednika to cóż... domniemam, że może mam się czegoś nowego, od kogoś nowego nauczyć. Czyli, zawierzam Górze.

Co do nawrócenia księdza - "wszystko spoko, nie ma problemu" W sumie wszystkim dobrze znana Przypowieść o Synu Marnotrawnym mówi wszystko. Bóg zawsze się cieszy, że dziecko wraca, jeśli wraca szczerze i szczerze żałując.

Piszesz bardzo mechanicznie a to tak nie jest. Przecież nikt nie nawraca się bez łaski Boga. Nikt z sam siebie nie byłby w stanie tego zrobić. Wiec to nie jest tak do końca "nagle stwierdzę, że się nawrócę w takim i w takim momencie, bo wtedy będzie najlepiej" czy w jakiś inny przykład.

Prawdziwe nawrócenie jest szczerym odwróceniem się od zła, żal za nie.

Ksiądz pewnie będzie musiał ponieść konsekwencje i zrobić porządki. Jak to wygląda w przypadku księży, nie mam pojęcia. Na pewno taki ksiądz, idąc służyć w taki sposób jaki opisałeś ma grzech bardzo ciężki na sumieniu, jednak jak każdy ma szansę. I my również powinniśmy się cieszyć, ze ktoś taki szczerze wraca a nie czuć się gorzej potraktowani. A czujemy się niestety często, bo to jest nasze ludzkie rozumienie sprawy.

Chcąc być bliżej Boga znaczy, starać się brać z Niego przykład na miarę swoich możliwości. Wyrzec się właśnie egoizmu, zawiści, bo to nas niszczy. Po prostu życzyć jak najlepiej a przynajmniej nie życzyć źle. Nie kategoryzować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

echo nadal nic nie zmienia faktu, że tak jak już wcześniej wspomniał cozicozicozi to nie kapłan odpuszcza grzechy a Bóg za pośrednictwem kapłana.

 

Nie wiem co się stało, ale mam wrażenie, ze z jakiegoś powodu masz z kapłanami jakiś problem. Nie krytykuję tego absolutnie. Chcę tylko wyjaśnić, że słowa "drugim Chrystusem" nie oznaczają stawiania kapłanów na równi. Raczej mają kapłanów uwrażliwić na to, że mają wielką odpowiedzialność na sobie. Tutaj o tym http://www.niedziela.pl/artykul/28741/nd/Sacerdos-alter-Christus

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zmienia to faktu, że u kresu dziejów Jezus tak czy siak ma powtórnie zejść na Ziemię (paruzja) co zostało zapisane w PŚ. Mówisz, że spotkały go gorsze rzeczy gdy był na Ziemi, rozważasz co z Nim zrobiono. Nie chcę polemizować, ale gdyby Jezus zstąpił na Ziemię w dzisiejszych czasach to mam powody sądzić, że współczesne społeczeństwa są zdecydowanie bardziej kreatywne w zadawaniu cierpienia niż rzymianie i ówczesne pospólstwo żydowskie, korona cierniowa, biczowanie i ukrzyżowanie mogłyby się przy wybujałej fantazji modernistycznych oprawców okazać, kolokwialnie mówiąc, niewinną łaskotką. Wiesz, mnie też już męczy i mierzi ta cała nagonka na księży, Kościół. X lat wstecz też się bawiłem w antyklerykalizm, ale to dobre dla nastolatków, wojujących ateistów. Jednakowoż czasami trzeba obiektywnie spojrzeć, że instytucja kościelna w pewnych kwestiach stała się zbyt zbiurokratyzowana i talmudystyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy Kościół Katolicki zmienił chociaż raz w swojej historii swoją doktrynę?

cozicozicozi, oczywiście, że zmienił. Każdy tzw. tradycjonalista katolicki Ci to powie. Prześledź choćby historię ewolucji dogmatu "Po za kościołem katolickim nie ma zbawienia" albo co niedawno było poruszane w tym temacie, czyli kwestia zbawienia dzieci nieochrzczonych i istnienia jakiegoś pośredniego pomiędzy niebem a piekłem miejsca, w którym miałyby one przebywać po śmierci.

 

Chcę tylko wyjaśnić, że słowa "drugim Chrystusem" nie oznaczają stawiania kapłanów na równi.
Nie twierdzę, że jest stawieniem na równi, do stawiania na piedestale wystarczy stawianie ponad resztę ludu.

 

to nie kapłan odpuszcza grzechy a Bóg za pośrednictwem kapłana.
Taa jasne a w praktyce wygląda to tak, że komu kapłan grzechy odpuści temu są odpuszczone, a komu zatrzyma zatrzymane , czyli faktycznie( wg wiary katolickiej), to Bóg jest na usługach kapłana...

 

Czemu cytujesz mój nick jako echo? czy dlatego, że cokolwiek bym nie napisała to moje słowa odbijają się tylko głuchym echem, bez szans na na żeby cokolwiek do jakiegokolwiek zapatrzonego w Kościół i księży katolika dotarło? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, jakoś "zobaczyzłam" echo :P

 

Nie twierdzę, że jest stawieniem na równi, do stawiania na piedestale wystarczy stawianie ponad resztę ludu.

 

Jesli kapłan tak robi, albo ktoś wobec kapłana to popełnia grzech raczej. No ale tak się dzieje, jesteśmy ludźmi. Jednak mimo to nie można mierzyć wszystkich jedną miarą i doszukiwać się złego. Mi trudno zobaczyć coś dobrego w kimś, kto morduje brutalnie zwierzę, zażycia obcinając mu koniczyny na przykład i torturuje... No co się we mnie wtedy gotuje :evil: Mało tego, na prawdę mam odczucia, że człowiek to ostatnia łajza chodząca po ziemi. Nie mam na myśli każdego z osobna, co raczej możliwości jakie człowiek, jako człowiek posiada. Nie musi, może zrezygnować z tego (najczęściej) a robi potworne rzeczy...

Mam też problem ze "spodziewaniem się złego" od ludzi. Walczę z tym ciągle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×