Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Całkowicie zgadzam się z gore, daj sobie trochę luzu, nie wymagaj od siebie za dużo, nikt nie jest doskonały i nie ma ludzi lepszych i gorszych. Powiem szczerze, że strasznie mnie dziwi skąd w niektórych bierze się taka chęć do gardzenia innymi i psucia im własnej wartości (jak u Twojej mamy)-to naprawdę potworne. Ty wietrzyku jesteś wartościowym człowiekiem i na pewno nie jesteś głupia(NIE DAJ SOBIE TEGO WMÓWIĆ!!!). Przecież pracujesz, studiujesz i jeszcze walczysz z chorobą, więc jesteś bardzo dzielna!!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku chciałabym przywitac wszystkich, ponieważ jest to mój pierwszy post na tym forum.

 

właściwie, to nie wiem czemu tu piszę... nie wiem nawet czy wybrałam odpowiedni dział...

 

zacznę od tego, że pierwsze objawy nerwicowe pojawiły się u mnie ponad rok temu - były to typowe objawy napadu paniki - duszności, uczucie że zaraz umrę itp. Pomogła mi jedna dawka hydroksyzyny od lekarza z pogotowia. Nie wiedzialam jeszcze wtedy, co mi jest. Dopiero przy drugim napadzie, który miał miejsce jakis miesiąc poźniej, dowiedziałam się, że może to byc nerwica. Mój lekarz rodzinny przepisał mi Afobam, poźniej Xanax o przedłużonym działaniu, które miałam brać doraźnie. Przez następny rok tylko raz miałam ponowny atak paniki, ale na szczęscie jedna dawka Xanaxu mi pomogła. Aż do grudnia zeszłego roku. Ostatni napad paniki, jaki miałam nie zakończył się wraz z zażyciem tabletki, a potem przyjazdem pogotowia. Po obudzeniu się rano cały czas czułam te nasilone objawy lęku i tak jest do dziś... nie potrafię zrozumieć dlaczego przez tyle czasu zdarzały się tylko pojedyncze wypadki związane z lękiem a teraz ten stan utrzymuje sie przez cały czas...

Podjęłam decyzję i poszłam do psychiatry (państwowego), który oczywiście potwierdziła, że jest to nerwica i przepisał mi leki o nazwie Trittico CR (antydepresant z grupy SSRI). Przez jakiś czas czułam się po nim dobrze ale ostatnio nasiliły się u mnie natretne myśli samobójcze... takie które nie dają spokoju... boję się tych myśli, bo tak naprawdę nie chcę umrzeć i chcę walczyć z chorobą ale ona odbiera mi wszystkie siły... jestem zablokowana wewnętrznie, nie jestem w stanie odczuwać żadnych emocji, a kiedys byłam szczęśliwa...

 

nie wiem jak dalej walczyć...

 

mam nadzieję, że chociaz jednej osobie chciało się to wszystko przeczytać..

 

pozdrawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ann_2059 ! Oczywiście,że chciało się przeczytać i to niejednej osobie...posłuchaj, psychiatra to nie wszystko, on daje tylko leki, może powinnaś udać się do psychologa, rozmowa z nim powinna pomóc...próbowałaś? Jest tutaj wiele osób z podobnymi problemami, możesz na nich liczyć...pozdrawiam serdecznie,gina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ann!

Podpisuje się pod tym co napisała gina - po pierwsze psycholog. Pomoże Ci dojść do istoty problemu.

Po drugie leki. Czasem trzeba kilku prób, aby znależć te, które naprawde pomogą.

A po trzecie i najważniejsze - nie poddawaj się, nigdy!

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześc ann :P

Zgadzam się z giną ,chcę dodac jednak tylko jeszcze abys jak najszybciej skonsultowała się ze swoim psychiatrą i powiedziała o myslach samobójczych.Fakt-po antydepresantach wystepują często ,ale niepowinno ich byc.Podejrzewam że lekarz zmieni Ci leki.Nie zwlekaj z tym.

Pozdrawiam.

Trzymaj się cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję za odpowiedzi.

 

wizytę u psychologa mam już umówioną ale z racji tego, że jest to również psycholog państwowy, jestem zarejestrowana dopiero na 26 lutego... nie ma mozliwości, żeby ja przyspieszyć...

 

czuję, że mam bałagan w głowie, chciałabym to wszystko uporządkować... wierzę, że psycholog będzie mi w stanie pomóc, przynajmniej częściowo, ale zobaczę się z nim dopiero za dwa tygodnie... nie wiem jak walczyć do tego czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich gorąco! Bardzo wszystkim dziękuję za wsparcie. Nie będę ukrywała że jest mi bardzo ciężko. Może odczuwam ten ciężar ogromny na sobie, że tak bardzo nie chcę się poddać. Drogę jaką sobie wyznaczyłam jest trudna do poknania. Od czasu, gdy przebywam na forum odczuwam lekki spokój wewnętrzny. Wiem, że nie jestem sama. I dlatego czytając innych posty, staram się rozumieć innych , nie oceniać innych cierpień, czy też nie daj Boże licytować czy ja jestem bardziej nieszczęśliwa czy też nie.Na codzień w życiu realnym nie stosowałam i nie stosuję tej metody. Dlatego tu jestem. I od tego momentu gdy dręczą mnie różne myśli, aż kotłuje mi się w głowie, mogę pisać ,pisać. I żeby tego by mało, dręczą mnie ogromne ilości pytań na które poszukuję odpowiedzi bym stała się wolna. Wpadam ogromny labirynt z którego wydaje mi się że nie ma wyjścia.Teraz widzę że dostrzegam światło by z niego wyjść dzięki wam.

Jak juz wiecie z nikim nie rozmawiam. Pisałam o tym w innych postach ,tak więc nie będę się powtarzala.Nie o to przecież chodzi.

Aniu 1987 dostrzegasz we mnie że jestem dzielna dziękuję Ci bardzo, j.w. pisałam nie chcę się poddać. Myślę, że gdybym się poddała to już chyba nic nie miałoby sensu. Więc jak mam cierpieć to inaczej, a jak ma mnie boleć to też inaczej zmierzając do wolności umyslu, ducha i spokoju wewnęcznego. No cóż długa droga przedemną. A kiedy przystanek ?......

Gorąco Was wszystkich pozdrawiam i gorąco pragnęłabym by i wam się udało w waszych obranych celach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam chyba podobnie jak ty, ze sprawami, które obecnie robię. Teraz np. jestem w klasie lingwistycznej (drugi rok) w LO. Sprawa z tym kierunkiem jest tutaj taka, że ja naprawdę chcę zostać w przyszłości tłumaczem (i nawet już teraz wielu ludzi mówi mi, że dużo już potrafię), a mimo to czasem mam wrażenie, że to wszystko nie ma po prostu sensu... Sam nie wiem dlaczego tak się dzieje... :( Poza tym, to co do perfekcjonizmu, to w tej kwestii również mam podobnie... Zawsze muszę być na wszystko gotów i nigdy nie wolno mi się pomylić... Ja wiem, że w ten sposób sam się "katuję", ale ja po prostu nie mogę przestać... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, do tego dochodzi zero luzu, a przecież fajnie jest (jestem tego świadom) popełnić błąd ale niezamierzenie, czyli nie np z lenistwa, tylko dążąc do czegoś. Nie trzeba być na wszystko gotowym, ale mi się uparcie wydaje, że trzeba. Tylko że ja jestem już prawie po studiach, a Ty masz jeszcze dużo czasu, żeby nauczyc się że nie zawsze trzeba być kompletnym (tak jak ja, bez urazy) dupkiem wszystko przewidującym i wszystko wiedzącym. Nie lubie tej cechy u siebie. Wydaje mi się, że MUSZĘ sie skupiać tylko na przyziemnych sprawach i nie mogę sobie ozwolić na trochę luzu, bo zapomnę o tych wżnych sprawach, życiowych, planowaniu przyszłości (po co ją planowac?? czemu po prostu jej nie przezywac idac z duchem czasu??? :( )Spróbuj jednak viper_88 trochę wyluzować, podejmij jakąś (niezbyt poważną) decyzję na spontana i przez chwilę się tego trzymaj, nie myśląc o niczym dookoła. Oczywiście na trzeźwo i nie zamiast czegoś ważnego, tylko OBOK tego. Zobaczysz jak fajnie jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na nerwice lekawa choruje odkad siegam pamiecia,najpierw to byly sporadyczne bole glowy,ataki dusznosci,kolatanie serca,a dzisiaj po kilku latach jest juz zemna tak zle,ze czasem nie potrafie wstac z lozka..tak bardzo sie boje,ze z nia juz nigdy nie wygram,boje sie kazdego dnia,dzisiaj znowu mialam kolejny atak..znowu nie bede mogla spac w nocy,znowu czuje ten okropny lek..podziwiam osoby,ktore po kilku latach zmagania sie z nerwica maja sile jeszcze do walki z nia,bo ja walczylam dobre 10 lat ale juz dzisiaj nie potrafie z nia walczyc,musze przyznac,ze pokonala mnie i kazdego dnia zzera kawalek po kawaleczku..nienawidze jej tak bardzo,nienawidze za to,ze zmarnowala cale moje zycie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i co teraz Oliwia zrobisz? Położysz się i umrzesz? Co to znaczy, że Cię pokonała? Masz zamiar tak leżeć w tym łóżku aż co? aż umrzesz? Otóż leż sobie moja droga i czekaj na ten koniec, tylko że muszę Cię zmartwić: od tego się nie umiera. Można się poryczeć, można pohisteryzować, można zamknąć się w szafie - śmierć nie przyjdzie. Leż, aż stwierdzisz, że z tego leżenia nic nie wynika: leżysz, leżysz i nic. Wtedy wstań i idź dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oliwia

 

10 lat to jest całe życie :?: trochę optymizmu włóż w swoje życie :D nic nie napisałąś jak sie leczyłaś i czy brałaś udział do końca w terapii bo że tak powiem położenie się do łóżka to nie jest najlepsze rozwiązanie :roll:

 

głowa do góry nie ma się co załamywac poczytaj tu trochę ilu ludziom udało się z tego wyjśc i to wcale nie zajęło im tyle lat :D

 

zobaczysz będzie dobrze

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele razy ladowalam w szpiatalu,bo zabierala mnie karetka to z domu to ze szkoly,potem oczywiscie branie lekow od psychiatry,bralam juz hydroksyzinum,seronil,coaxil,teraz biore afobam ,ale tylko w razie ataku i codziennie na noc,bo inaczej wogole bym nie ulezala w lozku,bo to moj najwiekszy problem,ze nie moge polozyc sie normalnie na lezaco,bo zaczynaja sie jazdy,zawroty glowy i takie tam,wiec spie prawie w pozycji siedzacej,na terapie nie chodzilam bo w moim miescie nie ma czegos takiego.mozna isc na wizyte do psychiatry i dostajesz leki,ale terapi nie prowadza..niestety nie moge sobie pozwolic na lezenie w lozku calymi dniami,bo mam malego synka i dom na glowie wiec mimo wszystko musze zrobic wiele rzeczy,ale poprostu nie daje sobie rady,kazda czynnosc ktora wymaga odemnie skupienia wydaje sie wrecz niewykonalna,robie to co musze,bo nikt za mnie tego nie zrobi,koszmarem sa wyjscia z malym na spacery,boje sie,ze cos mi sie stanie,ze zaslabne,a kiedy wracam do domu czuje sie fatalnie,nawet nie moge zdjac kurtki bo juz mi sie wydaje,ze zaraz zemdleje..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoj post jest ze stycznia, nie wiem czy tu jescze zaglądasz. Może cudownie ozdrowiałeś i już Cię tu nie ciągnie ;)

W każdym razie chcę Ci powiedzieć, że nie jesteś dnem ;) !!!

Że jest mnóstwo osób, które cierpią tak jak my i podnoszą się z tego. Wracają do siebie. Rozumiem Cię bo przeżywam to samo. Już nie mogę znieśc beztroskich dzieciaków, cieszących się życiem, bawiących się i śmiejących. Tęsknię za sobą samą. Za energią i beztroską. Chciałabym cofnąć się w czasie i zrobić coś, żeby nie dopuścić do choroby. Ale nie mogę. Nie możemy. Możemy za to zmieniać swoją przyszłość. Możemy się starać i próbować cieszyć się najmniejszymi swoimi sukcesami.

Strasznie smutnie brzmisz. Nie wiem właściwie, masz nerwicę, depresję? Leczysz się? Chodzisz do psychologa? Widzisz, u mnie zaczęło się nerwicą, agorafobią. I to doprowadziło do stanów depresyjnych. Z tego co i jak piszesz wynika, że u Ciebie może byc podobnie. Twoje problemy mogły doprowadzić do depresji. A depresję trzeba leczyć!! I można, naprawdę można się od niej uwolnić.

Mam nadzieję, że się odezwiesz.

Napisz co u Ciebie i nie łam się. Jest jeszcze tyle do zrobienia ;)

Przesyłam mnóstwo uśmiechów!!!

mania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I pamiętaj, każde dno jest po to, by się od niego odbic! I stać sie silniejszym o doswiadczenia, o świadomość, ze Ci się udało!

 

Pamiętaj, ze dopiero wchodzisz w życie-ono całe jest przed Tobą! Możesz jeszcze naprawdę wiele zmienić. Naprawdę!

 

A rodzina.. wiesz, oni sami, szczególnie, kiedy ich nie dotyczył ten problem, nie wiedzą jak sobie poradzić... Dla nich to też ciężka sytuacja-dlatego chwytają się sposobów niekiedy odnoszących skutek przeciwny do zamierzanego. I pamiętaj-NIE JSTEŚ DNEM!

 

Jesteś wartościową osobą, która nieco sie zagubiła... A każdy ma przecież do tego prawo, prawda? Ważne, by sie nie poddać i onaleźć właściwą ścieżkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam kontakt z psychiatrą ale też psychoterapię. To tak właśnie działa , że jedną myślą jesteś w stanie uruchomić lęk (+ 100 000 różnych objawów jakie wygeneruje twój organizm) zas nie jesteś w stanie go jedna myślą wyłączyć. Psychoterapia nauczy cię metod programowania podświadomości i rozumienia sytuacji , które wywołują te napady. Poza tym uszy do góry - to przeminie , choć pewnie dziś ciężko ci to sobie wyobrazić.Każdy prawidłowo leczony człowiek wyjdzie z tego !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj!

też mam, dokładnie to samo... może jest jakaś bezpośrednia przyczyna w tym u Ciebie? U mnie było już wszystko ok do czasu, kiedy powolnymi krokami zaczyna się zbliżać matura. Teraz jestem w ciągłym stresie i napięciu, nie mogę odgonić myśli o tym. Niestety, muszę przeczekać do końca maja i może się wtedy uspokoję. Może ty jesteś w lepszej sytuacji niż ja... Zastanów się, z czegoś to twoje napięcie musi wynikać, może to problem, który da się wyeliminować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×