Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nerwica to jest coś takiego że dziecko rodzi się z predyspozycją do choroby , dochodzi złe wychowanie , wpływ środowiska i otoczenia , brak zapewnienia potrzeb emocjonalnych , nadmierne wymagania od siebie lub bliskich od nas , i wrażliwość . Jak to wszystko się połączy w zyciu nastąpią jakieś stresy lub problemy , a my nauczeni reagować w jakiś sposób albo wręcz jak zawsze byliśmy chronieni od takich sytuacji to ogranizm nie wie jak sobie poradzić z problemem i dostajemy różnych objawów . Depresja różni się od nerwicy bo depresja podobno to jest spadek jakiegoś hormonu w mózgu , który można uzupełnic lekami . Nerwica to jest odpowiednie reagowanie na stres i problemy , nie takie jak nam się wydaje tylko takie jakie powinno być . Rodzajów nerwicy jest wiele , ale wszystkie objawy są wytwarzane w głowie i nawet jak mamy bóle somatyczne to one również są wytworem naszych myśli świadomych lub nieświadomych . Jak wyobrazimy sobie że zjadamy całą cytyne mocno kwaśną to na samą myśl już mamy slinę w ustach . Podobnie jest z objawami cielesnymi , ale nie zawsze mamy wpływ na nie . Nerwice leczy się psychotropami lub antydepresantami . Te drugie są lepiej przyswajalne i również leczą , psychotropy tylko chwilowo sprawiają że nie odczówamy objawów . Wyleczyć z nerwicy można się wtedy kiedy człowiek żyje ze swoją dusza w zgodzie kiedy pozna i pozbędzie się powodów nerwicy i zacznie prawidłowo reagować na wszystko dookoła i siebie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj mono. A moze psycholog czy lekarz potrzebuje jeszcze kilka razy się z tobą spotkać, by mógł postawić prawidlową diagnozę. Wydaje mi się że tak dokońca im nie ulatwiasz. To co się dzieje z tobą, to nie grypa ( wybacz, nie gniewaj się na mnie, nie miałam nic zlego na myśli) jedna wizyta, recepta i 100% diagnoza. Postaraj się o troszeczkę cierpliwości dasz radę , ale nie w pojedynkę lekarz ci pomoże ale i ty mu pomórz. Myślę że staniesz się spokojny.

A co do taty. - ,, Wladca despotyczny "- nie walcz z nim. przypomina walkę z wiatrakami. Dziwne , conajmniej jakbym czytała o rzymianach ,,Ja Cezar " Będzie ci ciężko. A po co ci dodatkowy ciężar. Tak bardzo prgniemy uslyszeć, żeby wladca despotyczny powiedzial ,, wybacz mi ,nie sądzilem że tak cię ranię.".............

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały dzień chodzę przytłumiony, niewyspany, nic mi się nie chce, zupełny brak koncentracji, wieczna senność, problemy ze wstawaniem, jak i z zaśnięciem. Już wysiadam, szlag mnie trafia, bo nie mogę sobie z tym poradzić. Jest to wszystko dla mnie szczególnie męczące, bo w maju mam maturę, i najwyższy czas zacząć się intensywnie uczyć. A ja raczej nic nie robię, a jak się już wezmę, to wszystko idzie jak krew z nosa. Jak zniwelować senność i brak koncentracji? Czy reklamowane specyfiki typu Sesja coś pomogą? Pomóżcie... :( Można coś z tym zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Chciałbym się podzielić z Wami tym co mie dotyka. Od bardzo długiego czasu mam jakiś okropny wstręt do siebie, mimo że słyszę dookoła opinie ludzi o sobie, że rzeczy które robię są bardzo wartościowe. Natomiast ja nie widzę w tym ABSOLUTNIE żadnej wartości, a na dodatek, gdy ktoś próbuje mi delikatnie powiedzieć (nawet moja dziewczyna), że jestem ok i postąpiłem ok, to przyjmuję te słowa do siebie..ale po kilku godzinach powraca wstręt zaczyna mnie boleć żołądek i odrzucam wszystkie te słowa od siebie i zauważyłem, że jestem wtedy nawet agresywny (nie fizycznie, ale to tez boli).

Strasznie źle się czuję ze samym sobą. COKOLWIEK pójdzie mi nie tak jak sobie wcześniej założyłem, zaczynam się ogromnie mocno na siebie denerwowac i czuję napływ dziwnych myśli, jest to tak silne, że kilka razy (chyba w jakimś dziwnym mechaniźmie odwetu na kimś za swoje błędy) o mało co nie wyrządziłem komuś krzywdy swoimi słowami. Boję się, że kiedyś, w momencie ataku nerwów zrobię jakiś fatalny błąd. Dzisiaj np spóźniłem się na pociąg którym dojeżdżam na uczelnię, najpierw zacząłem myśleć o sobie, że jestem tak mocno niezorganizowany, że to ma tak ogromne znaczenie, że powinienem za karę coś stracić. I pomyślałem, że wyślę sms do dziewczyny, że chyba nie powinna mieć takiego faceta jak ja, bo skoro się spóźniam na kolejki, to nie można na mnie liczyć i nie można czuć się przy nie bezpiecznie. O mało co tego nie zrobiłem...

Mam niesamowicie ogromny problem z docenieniem siebie i swojej pracy, to się odbija na innych, na całej mojej rodzinie, znajomych, z którymi kiedyś dzieliliśmy wspólne pasje i dążyliśmy do wspólnych wartościowych celi. Nagraliśmy płytę, ja włożyłem w nią bardzo dużo pracy i pieniędzy... udało się, płyta wyszła na rynek, ale ja się z niej nie cieszę...:( Włożyłem w nią mnóstwo czasu, ale nie umiem się docenić i zachować się "normalnie" w stosunku do siebie i kolegów z zespołu. Nie umiem tego zrobić wewnętrznie. Na zewnątrz mówię, że wyręczając kolegów w pracy nad tą płytą chciałem aby wynik tej pracy był wspólny i równomierny dla wszystkich. Czy takie założenie było dobre? Czy powinienem był pomyśleć już na początku, że skoro wkładam więcej niż inni to mogę żądać tego, żeby zespół był postrzegany na zewnątrz jako zespół (mam na myśli to, że nie chciałem aby nagle okazało się, że jest między nami podział typu pracownicy i szefostwo).

Nie wiem o co mi chodzi, nie wiem co i kiedy i jak powiedzieć. Często myślę i czuję, że chciałbym powiedzieć mojej dziewczynie, jak bardzo mi jej brakuje, jak za nią tęsknię, że chciałbym ją przytulać i że bardzo mi na niej zależy..Czasem potrafię się wyluzować, wtedy mówię to w sposób całkowicie pewny i szczery, jestem z nią szczery i czuję, że to jest naprawdę to, co chciałem jej powiedzieć. Ale kilka godzin później napadają mnie myśli takie, że to co robię, to co studiuję jest zupełnie do bani i ona zasługuje na kaogoś bardziej wartościowego. I jeszcze takie, że nie lubię tego co studiuję, że nie umiem się docenić i baaaardzo szybko się poddaję, przez co ona nie czuje się bezpiecznie przy nie, co z resztą mi powiedziała. Ja wiem, że potrafię się aż tak mocno nie przejmowac wszystkimi problemami świata, ale to się zdarza powiedziałbym rzadko. Krótko mówiąc, mam ogromny kłopot z okazaniem uczucia, bo boję się, że sposób w jaki ja chcę to zrobić spowoduje to że ją stracę. I szukam jakichs innych sposobów, takich sztampowych, które mi nie odpowiadają. Np kiedyś zaprosiłem ją do kina, ale zrobiłem to myśląc, że jakiś burak chyba ze mnie i do kina zapraszało się dziewczyny w XX wieku.

Jestem TOTALNIE zdezorientowany i nie potrafię się skoncentrować. Zostało mi jeszcze kilka tabletek Afobam (przepisanych przez lekarza), biorę je jak jestem w paraliżującym stresie, wtedy tabletki hamują pobudzanie nadmiernej ilości zakończeń komórek nerwowcyh i moje myśli zmierzają w kierunku dobrym. ALe bez nich...mam najczerniejsze wizje przed pojściem na zajęcia, boję się, że wszyscy znają moje błędy albo że ja nie mogę powiedziec tego co chcę, bo popełniłem masę błędów w przeszłości i muszę za to ponieść karę.

Nie rozmawiam dużo. Jak chcę coś powiedzieć, i to jest to co naprawdę chcę powiedzieć, to automatycznie mówię coś, co uważam za bardziej stosowne, bo czuję, że to co chce ze mnie wyjść będzie odczytane jako jakiś bełkot. Jestem tym naprawdę zmęczony....:( Cholera źle się czuję ze sobą..Najchętniej cały czas bym spał, co robię dość często.

Cholera... nie chcę już dłużej się ukrywać przed ludźmi!! Nie chcę nie robić żadnych kroków!! Ale strach mnie paraliżuje..... dosłownie...

Co się dzieje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Uwierz, że to, co wszyscy o Tobie mówią (jesteś ok itp.), jest prawdą. Ludzie rzadko są w stanie kogoś docenić, więc powinieneś się cieszyć z tego, co robisz. Widocznie robisz to bardzo dobrze. Więcej wiary w siebie i mniej dołowania się bez przyczyny. Jeśli chodzi o Twoją dziewczynę, najlepiej jakbyś pokazał jej to wszystko, co tu napisałeś, bo mam wrażenie, że dowiedziałaby się kilku nowych rzeczy, a powinieneś być z nią w 100% szczery, wtedy i ona cię zrozumie. Wydaje mi się, że bardziej warto mówić, co się w danym momencie czuje i myśli, niż blokować się i/lub mówić, co wypada. Szczerość w wielu sytuacjach pomaga, a zamykanie się i wstyd potrafią niestety wiele zniszczyć. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe sledze cie ;)

mam ten sam problem, ale za to mature juz za sobą ;)

tylko ze nadal nie znalazlam zlotego rozwiazania, moze taka juz po prostu jestem beznadziejna...

ale mature zdalam swietnie chociaz sie nie uczylam ;)

niestety na studiach jest nieco trudniej ;/

jedyne co moge ci poradzic to drobne, proste zmiany w stylu zycia, np wstawanie pol godziny wczesniej zjedzenie PORZADNEGO sniadania, na pamiec najlepsze orzechy np. musli z miodem i platkami mnostwem orzechow, suszonymi owocami. spacer. i relaksujaca muzyka...a przede wszystkim plan dzialania. ustalenie grafiku dziennego, np nauka codziennie od 15-17 albo od 8-7. organizm sie przyzwyczai ;)

powodzenia!! a matura? nie taki wilk straszny!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. nie powinnam tego pisać, ale cieszę się, że nie jestem sama w tym wszystkim. Czasami wydaje mi się, że ten mój mały koszmar dotyka tylko mnie i nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. Okazuje się jednak, że jest nas wielu i skoro już zdecydowaliśmy się opowiedzieć tutaj co nam doskwiera, to już mamy stworzoną małą grupę wsparcia. Taka wspólna terapia może zdziałać cuda :D

Moja historia z nerwicą zaczęła się 6 lat temu. Siedziałam sobie w kościelnej ławeczce, kiedy nagle zrobiło mi się gorąco, zaczęłam się pocić, chwiać, nerwowo kręcić w ławce, kaszleć z powodu duszności aż wreszcie wyszłam. Bardzo się wtedy przestraszyłam i wobec mojej paniki w domu, rodzice postanowili to sprawdzić. Oczywiście wszelkie wykonane na mnie badania były w porządku a objawy zaczęły występować coraz częsciej. Nie zdawałam sobie sprawy z tego co mi dolega ale po pewnym czasie zauważyłam, że wpadam w panikę w miejscach publicznych gdzie otacza mnie tłum ludzi. Wtedy jest najgorzej. Stojąc przy kasie w markecie zaczynam się pocić, nerwowo pokasłiwać, drapać się, oddychać szybciej i nierówno i podtrzymywać się lady żeby tylko nie zemdleć. Po prostu paranoja! Ale to nic w porównaniu do tego, co się dzieje we mnie. Serce mi kołacze, w głowie mi się kręci a otaczający wydaje się nierealny. Myślę tylko o tym, żeby jak najszybciej stamtąd uciec! Swieżego powietrza!!!

Zaczęłam unikać miejsc publicznych, sklepów, masowych imprez a moje życie towarzyskie po prostu umarło. Po pewnym czasie byłam zdołowana swoją bezradnością, że wogóle przestałam wychodzić z domu. Rodzice starali sie jak mogli, żeby mi pomóc wyjść z tego. Organizowali jakies wyjazdy itd. W końcu zawieźli mnie do psychologa. Ja oczywiście podeszłam do tego dość sceptycznie ale po już po pierwszej sesji poczułam się lepiej. Mogłam wyrzucić z siebie te wszystkie emocje i nie czułam wstydu czy zakłopotania przez to, że jestem chora. Bo tak faktycznie jest. Wszyscy jesteśmy chorzy tylko wstydzimy się przyznać do tego, bo to takie nietypowe. W każdym razie po trzech sesjach czułam się o niebo lepiej. Na czwartej już nawet nie płakałam, tylko żartowałam sobie z tego chorubska :P Niestety w związku z tym, że musiałam się przeprowadzić, zaprzestałam terapii. I po kilku miesiącach wszystko wróciło. Właśnie dziś znalazłam sobie nowego psychologa i juz za tydzień mam pierwsze spotkanie. Poprzedni stwierdził wstepnie zespół paniki z agorafobią, więc czuję sie o tyle lepiej, że kiedy mam duszności i bóle w klatce piersiowej to wiem, że to nie zawał :D

Chcę wam jeszcze tylko napisać, że nerwica jest chorobą bardzo męczącą dla nas ale nie mniej dla naszych bliskich. Wiem, że wszyscy starają sie pomóc, ale oni też nie są ze stali. Czasami widzę jak mój chłopak siada na kanapie w ciemnych pokoju i chowa twarz w dłoniach. Jest zmęczony ale nigdy tego przy mnie nie pokazuje. Dopiero jak go przyłapię na takiej chwili słabości, uświadamiam sobie, że muszę sie bardziej starać, bo chce żebyśmy byli szczęśliwi, chcę planować przyszłość i realizować każdy zamierzony cel. I uda mi się jesli tylko uwierzę w siebie i w to, że pokonam nerwicę, bo skoro psycholog mówi, że każdy potrafi jesli tylko chce, to ja mu wierzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stiv-o na początek: do psychologa marsz!

Przeczytałam uważnie Twój wpis i parę rzeczy przyszło mi do głowy. Czytam ostatnio rewelacyjną książkę o nerwicy i bardzo mi pomaga. Może coś z tego co z niej wyczytałam przyda się i Tobie.

 

Pierwsze wrażenie po przeczytaniu Twego postu to silna potrzeba perfekcjonizmu i ambicja. Piszesz, że nie jesteś wystarczająco dobry, ze swoich osiągnięć nie potrafisz się cieszyć chociaż mam wrażenie, że gdzieś głeboko masz świadomość wartości swoich działań.

 

My neurotycy mamy już tak,że najpierw narzucamy sobie nierealny garb zakazów, pomysłów swoich na życie i siebie, że gdy życie sprowadza nas na ziemię brutalnie pokazując, że plany te są nierealne do zrealizowania to reagujemy na to wszystko agresją. Nerwicowiec nienawidzi się za to,że nie może tym normom i planom sprostać. Sami kręcimy na siebie bata kreując świat jakim chcielibyśmy go widzieć, a nie koniecznie takim jaki jest.

 

Wieczór z dziewczyną ma być wyjątkowy i sztampowy jednocześnie, w zespole fajnie byłoby być szefem i kumplem i jeszcze do tego mieć ukochane studia i być najlepszym we wszystkim....

 

Pewnych rzeczy nie da się połączyć, pewne nie idą po naszej myśli tak po prostu i takie jest życie, tylko,że ludzie borykający sie z nerwicą muszą sie tego uczyć.

 

Mogłabym tu pisać i pisać (bo ja z kolei mam potrzebę belfrowania heheh), ale z grubsza to na tyle.

 

Acha i polecam pozycję "Nerwica a rozwój człowieka" Karen Horney.

Trzymaj się.

 

(Tak na marginesie niezły nick :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Lula i Piotrek, po przeczytaniu Waszych odpowiedzi, za które dziękuję :) muszę Wam przyznać rację i przyznać się do rzeczy, którą zauważyłaś lula. Współpraca i kontakty z ludźmi nie układają mi się, ponieważ tak naprawdę czuję wewnętrznie swoją wartość (nieprzesadnie, w sensie nie jest to samouwielbienie, mam nadzieje), wiem na co mnie stać...a na dużo mnie stać, ale nie umiem mówić o tym wprost. Bardzo chciałbym nauczyć się mówić, po prostu, bez tego chorego hamulca.. Chcę powiedzieć mojej dziewczynie, że tęsknię i myślę o niej, ale zaraz zaczynam myśleć, że ona może nie chce akurat tego usłyszeć teraz.. i wychodzi na to, że jestem nieszczery. Czasem jej zachowanie mnie denerwuje, też nic nie mówię, bo boję się że to będzie dla niej cios.. Mam takie problemy ze związkami zawsze. I dziewczyny odchodzą ode mnie.

Masz też rację Lula w tym, że niektóre rzeczy po prostu są i nie ma się co nad nimi zastanawiać, a ja do tej pory tak robiłem. Jeszcze często mi się to zdarza i będzie zdarzało, bo tego trzeba się nauczyć.

Poszukam tej książki... i już od dawna chcę iść do psychologa, żeby jakos się wywrócić w końcu na normalną stronę.

A z zespołem jest sprawa taka, że tak naprawdę ambicje nas wszystkich przerosły przy nagrywaniu, co okazało się za pięć dwunasta, więc postanowilem tego tak nie zostawiac i wziąć sprawy w swoje ręce. Udało się, tylko że szefem nie chcę być ja, tylko kolega, który najpierw się ze mną wykłócał o sposób pracy w studio a potem, gdy okazało się, że "miałem rację", on zaczął mówić, że on od zawsze tak uważał i zawsze tego chciał i od początku do tego dąży. Teraz się na niego wkurzam, bo pozwoliłem mu na to i puściłem to niby mimo uszu, ale jak na złość to wraca i za każdym razem gdy go widzę, mam przed oczami jego słowa.

Przesadzam z tym perfekcjonizmem i wielu ludzi to dotknęło już, bo rzeczywiście nieraz ktoś próbował mnie sprowadzic na ziemię, ale ja na siłę chciałem dopinać swego..

Idę do psychologa, ciężko mi trochę... jak wszystkim.

Dzięki za odpowiedzi

stiv-o to ten z Jackassa chyba (?) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aaale ksandra sie zbulwersowala ;)

kochana, twoje zachowanie, to co opisujesz bardzo przypomina mi siebie sprzed ok 1,5 roku. to byly poczatki mojej nerwicy. hustawka nastrojow, wybuchy, placzliwosc, wrogosc. zupelny brak kontroli nad emocjami. ja rowniez nie powiem nic odkrywczego ;) i nie chcę cie straszyc, ale moze to byc poczatek nerwicy. byc moze masz jakis wewnetrzny konflikt, jakies nie rozwiazane sprawy, barzo nieprzyjemne wydarzenia? moze masz plany ktorych boisz sie zrealizowac? to wszystko moze sie objawiac wlasnie w taki sposob, ciaglym poddenerwowaniem.

nie dziw się, że nikt nie odwazy sie postawic ci diagnozy. nikt nie chce cie obrazic ani przede wszystkim WPROWADZIC W BLAD. i nikt z nas nie czuje sie kompetentny ;) do stawiania diagnozy.

Wesnaa wspomniala o dojrzewaniu, i bardzo slusznie ;) w twoim wieku to naturalne ze jestes bardziej pobudzona, hormony szaleja. ale jesli prowadzi to do frustracji i takich powaznych klopotow, bycmoze masz zaburzenia hormonalne. mysle ze dobrym pomyslem jest pojsc na przyklad do DOBREGO endokrynologa, ktory wyjasni ci jakie procesy zachodza w twoim organizmie, zbada Cie, porozmawia z toba i na przyklad zrobi dokladne badania poziomu wszystkich hormonow.

zastanow sie tez nad tym jak dotychczas reagowalas na stres, na trudne sprawy. moze tlumilas w sobie dlugo gniew? nie bylas asertywna? moze po prostu nie potrafisz w inny spospb radzic sobie z codziennymi zmaganiami. a pozniej odreagowujesz?

to co sie z toba dzieje nie swiadczy wcale o tym, ze jestes chora psychicznie, ze mozesz miec jakiekolwiek zaburzenia. i nikt z nas tego nie powie, bo jestes na pewno wrazliwa dziewczyna, masz w sobie mnostwo mysli i emocji a dopiero uczysz sie sobie z nimi radzic.

zycze Ci powodzenia!!!

odezwij sie co i jak ;)

pozdrawiam!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodzi o to moi mili, dzisiaj stiwerdzilam ze nie czuje sie jak bym byla chora na "jakas" nerwice, otoz nie wiem to chyba kwestia przyzwyczajenia :D dla mnie jest normalne ze codziennie zle sie czuje, poprostu juz nie pamietam jak to jest caly dzien sie dobrze czuc, wykonywac swoje wszelkie smieszne zyciowe czynnosci bez "zbednego" balastu, biore leki, lecze sie, ale nie wiem czy to codzienna meczarnia moze minac w jakis inny sposob bo przeciez nie pisze tu o napadach lekowych...w sumie nie wiem jak to nazwac "powiklanie nerwicowe";) jak wy dodajecie sobie energi, tego powera, tej checi rannego wstawania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne , że z Jackassa, niezły świr swoją drogą. Ambitny chłop i perfekcyjny aż do bólu ;)

Książka jest przednia-mam wrażenie, że czytam o sobie jakąś biografię hehe. Sny mam po niej też jakieś symboliczne. Biorę to za dobry znak-znaczy, że coś się we łbie ruszyło.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, że w pewnym momencie tak przenikamy nerwicą, że nie wyobrażamy sobie życia bez niej(wydaje nam się, że tak już będzie zawsze, z bólem serca akceptujemy to). Ta ciągła walka staje się naszą codziennością, naszym światem. Ale myślę, że nie ma, co pozostawać w tym złudzeniu tylko trzeba robić wszystko żeby się jej pozbyć. Wiadomo, że życie nie będzie sielanką(nawet bez niej), ale jeden problem (i to chyba bardzo ważny) będzie z głowy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boze masz racje! ja nie wyobrazam sobie jak bez niej zyc, wlasnie sobie to uswiadomilam, to sie chyba nazywa brak pozytywnego myslenia, ale jak czlowiek przyzwyczajony do stalego cierpienia ma myslec pozytywnie?!(nie bierzcie mnie za chodzacego negatywa to tylko takie pytanie ;) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku można myśleć pozytywnie dla zasady- wiesz, że to Cię uzdrowi, więc to robisz(zupełnie jak lekarstwo-gorzkie, ale łykasz).

 

Mianowicie siedzisz wygodnie na fotelu lub leżysz na łóżeczku nastawiasz sobie czas min 1 godzę i mówisz sobie- teraz myślę pozytywnie- o wszystkim, każdej pozytywnej rzeczy, która przychodzi Ci na myśl, to mogą być pierdoły albo marzenia, ale w tym czasie nie możesz dopuszczać myśli negatywnych, zobaczysz, że z czasem przyłapiesz się na tym, że coraz częściej myślisz pozytywnie. Jak już kiedyś napisałam na tym forum jak nauczyłaś mózg negatywnie myśleć to teraz (żeby wyzdrowieć) musisz go nauczyć myśleć pozytywnie!! Spróbuj!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie pewnym, że się czegoś chce, ale jednocześnie paraliżuje strach, że jeśli to wypowiesz, reakcją będzie śmiech albo niezrozumienie. Na jedno wychodzi. Gdy coś proponuję, np wyjście gdzieś, to jestem pewien, że tego chcę tam głęboko, ale wypowiadam to z drżeniem warg i tonem głosu pokazującym, że się boje tego zaproponować bo się boję reakcji, czyli tak naprawdę odmowy... No i w jaki inny sposób tak wypowiedziana propozycja ma być przez kogokolwiek przyjęta, jeśli nie odmową?... Cholernie ciężko się tego pozbyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wow, Sherlock Holmes :D

 

Dzięki Nitka. Miło coś takiego przeczytać :smile: . Spróbuję się zastosować, mam nadzieję, że pomoże. Oby...

 

ale mature zdalam swietnie chociaz sie nie uczylam Wink

:o no a to załapałem dopiero za drugim razem, bo jest ... nieprawdopodobne (ale jak widać - prawdziwe). Musisz być naprawdę dobra w tym, co zdawałaś :D .

 

Serdecznie pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh... dzięki, gdybym mogła to poklepałabym was po ramieniu i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, a pewnie nawet przytuliła ;)

Tymczasem czeka mnie dzień pełen wyzwań. Muszę załatwić kilka spraw w różnych urzędach co wiąże się z przemieszczanie z miejsca na miejsce środkami komunikacji, wchodzenie w tłum i odczekiwanie w kolejkach co dla mnie (patrz. agorafoba z zespołem paniki) wcale nie jest łatwe. Właściwie to przecież nic mi sie nie może stać ale możecie trzymać kciuki, tak z zasady ;)

Miłego dnia lękowcy i dużo siły!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja krótko śpie,codziennie zasypiam o 2 w nocy a budze się o 5 i już ledwo żyje....

 

Miałam to samo niestety a właściwie nadal mam jesli zaraz po przebudzeniu czegos nie zaplanuję i zaczne nic robić to mogłabym cały dzień w pidżamie przesiedzieć. A ze spaniem to już po prostu koszmar. Budzę się zmęczona i z bólem głowy. Zwariowac można. Ale spoko. To tylko odmiana jakiejś tam nerwicy, i mozna sobie z tym poradzić bez wspomagaczy. Wstaje rano i wychodze z psem na spacer, chociaż cholernie mi sie nie chce, i na tym spacerze ledwo co trzymam sie na nogach. Ale po kilkunastu minutach już jest lepiej, dopływ świeżego powietrza jest zbawienny. Potem wracamy do domku i zaczynamy robić to sobie zaplanowalismy, np. nauka, bo przecież wiadomo że egzamin sie sam nie zda a tłumaczyć się zmeczeniem to nieodpowiedzialne. Weźsie w garść i zmuś do działania swój mózg, bo to ty nim kierujesz a nie on tobą. To ty wydajesz polecenia. A tak dla smaku wypij sobie magnez musujący, jest pycha i umysł robi się jasniejszy.

Pozdrawiam i trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×