Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem ,ze jeśli chodzi o mnie to o wyleczeniu nie może być jeszcze mowy, ale od dwóch miesięcy czuję się zajebiście. Jestem przekonany,ze jeśli będę postępował tak jak chce tego moja pani doktor to będzie dobrze. Grunt to nie przesadzać jeśli chodzi o oczekiwania wobec siebie. Kilka dni temu obniżył mi się trochę nastrój i od razu wpadłem w panikę ,że to już koniec mojego dolce vita. Po chwili uświadomiłem sobie ,ze wszyscy ludzie bez wyjątku mają dni lepsze i gorsze a branie leków nie czyni ze mnie nadczłowieka. PO dwóch godzinach było już wszystko ok. Życzę wszystkim wytrwałości i konsekwencji która chyba przy naszych dolegliwościach jest kluczowa jeśli chodzi o postępy w leczeniu jak i samo wyleczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlsberg, planuje, jestem juz zareczona od dluzszego czasu, teraz nidlugo slub, a pozniej didzia :P:mrgreen:Michał 1972, otoz to, ja tez miewam gorsze dni, ale nie mam objawow typowego zaburzenia depresyjno-lękowego, czyli boli, zawrotow, smutku itd, itp, tzn smutek jest ale nie jest do dol a male obnizenie nastroju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michał 1972, super, trzymam kciuki.:)

 

ja też się ostatnio czuję o niebo lepiej...zaczęłam wychodzić z domu do sklepu, wpadłam w jakiś trans że muszę coś robić bo aż mnie nosi..co dzień wymyślam coś nowego..co prawda są to na razie rzeczy typu jedźmy do rodziców zrobić im obiad niespodziankę, czy wyjazd na działkę, pójście do innego parku..ale wszystko to bez ataków, bez lęków..coraz więcej mi się chcę, nie mogę usiedzieć na tyłku..czy to możliwe że mi się poprawia?

Tylko odkąd jest lepiej zauważyłam, że pojawił się lęk przed tym, czy sobie poradzę, jak wrócę do normalnego życia..i tego typu rozmyślania, czasami poczucie jakiegoś bezsensu i pustki, bo co jak się nie uda, co jak sobie nie poradzę, co jeśli rzeczywiście jest lepiej i nie uda mi się dogadać z ludźmi, których tak długo unikałam, co jeśli nie poradzę sobie w zwykłych życiowych sytuacjach...co prawda jeszcze długa droga przede mną ale ostatnio takie myśli mnie dopadają. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, u mnie tez sie tak zaczynało, DOKŁADNIE TAK SAMO !!! Łącznie z poczuciem pustki i bezsensu no i obawami co będzie jak się nie uda. Ale te obawy są coraz rzadsze a z każdym dniem robię nowe rzeczy, przestałem bać się ludzi i zaczynam żyć pełnią życia. Do tego stopnia, że planuję wyjazd z kumplami do Ułan Bator :mrgreen: a zupełnie niedawno nie miałem siły by pójść do sklepu po fajki. Trzeba uwierzyć w siebie, medycyne i ludzi a reszta przyjdzie sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Calsberg jak udało ci sie wyleczyc agorafobie?? a mam pytanie czy agorafobia to glównie lek przed zasłabnięciem kiedy opiścimy dom czy mozna do niej zaliczyc takze lęk przed wystapieniem mdłości lub wymiotami gdzies w miejscu publicznym w tłumie, po opuszczeniu bezpiecznego domku. czy to juz jakies inne schorzenie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nuna1, tez, ogolnie to sa jej pochodne....ja w kazdym razie wychodzilam, momentami mialam tak ze szlam trzymajac sie scian blokow, pozniej lepiej bylo, az pewnego dnia, przeszlo mi.... malibu, tzn nie musi tak byc, ale jestem tego swiadomoa ze moze, ale jak napisalam mysle poztywnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Calsberg jak udało ci sie wyleczyc agorafobie?? a mam pytanie czy agorafobia to glównie lek przed zasłabnięciem kiedy opiścimy dom czy mozna do niej zaliczyc takze lęk przed wystapieniem mdłości lub wymiotami gdzies w miejscu publicznym w tłumie, po opuszczeniu bezpiecznego domku. czy to juz jakies inne schorzenie??

 

 

A ja chyba nigdy nie miałem agorafobii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :))

Nie tak dawno jak kilka miesięcy temu pisałem na tym forum o swoich dolegliwościach szukając pomocy. Dla zainteresowanych: czy-jest-jeszcze-dla-mnie-szansa-pomocy-t33857.html Przyczyną mojej nerwicy była trauma, którą wcześniej przeszedłem i pielęgnowałem w sobie. Przeanalizowałem dokładnie całe swoje życie od A do Z i wszystkie te sprawy, przed którymi się broniłem i nie chciałem o nich nawet słyszeć. Wyjście z tego jest nieraz na prawdę rzeczą ciężką ale wierzcie mi że nie ma rzeczy niemożliwych. Można to pokonać!! i trzeba w to wierzyć. Wystarczy znaleźć sedno sprawy i zmienić dotychczasowe przekonanie a reszta to już tylko proces, który na wstępnym etapie bywa bardzo bolesny. Ja bałem się że zwariuję do reszty i będzie katastrofa. Po paru miesiącach widzę rezultaty swoich działań i dążeń do wyzdrowienia. Wszystko nabrało barw jest tak jak było kiedyś przed tym zanim zaczęły się te problemy. Ludziska musicie się na prawdę zmobilizować do walki z tym badziewiem bo wiem jak to męczy życie. Nie czekajcie i nie zwlekajcie. Idźcie jak najszybciej do psychologa i znajdźcie źródło Waszych problemów. Warto żyć i warto wierzyć! Życzę wszystkim zdrówka i powrotu do normalnego harmonicznego życia!!! :))

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałam leki na nerwicę, odstawiłam i już nie mogę do nich wrócić, mam mega objawy somatyczne a terapia(psychiatra,psycholog,psychoterapeuta) wywołuje u mnie je wszystkie naraz :lol: Tak więc bardzo się cieszę, że Tobie pomogła, ale niestety możesz być nielicznym przypadkiem... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym, że mi się udało tego dokonać bez terapii. :) Samozaparcie, chęć zmiany pewnych przekonań i wybaczenie pewnych rzeczy z przeszłości poskutkowało. Wyniosłem z tego lekcje na całe życie i mam nadzieję że już nie wrócą tamte piekielne chwile. Tyle, że w życiu bywa różnie i trzeba uważać żeby znów nie narobić sobie gnoju pod butami... Teraz jest ok moje myśli zaczęły biec w zupełnie innym kierunku. U mnie to wyglądało tak jakby w głowie nastąpiło przebiegunowanie z pozytywu na negatyw i w takim szambie tkwiłem przez dłuugi czas. Teraz jest inaczej... Myślę w dobry sposób znam swoje wartości i cisnę do przodu nie oglądając się za siebie. W odpowiedzi na Twój post "kiciaczek88" nie ma czegoś takiego jak nieliczny przypadek. Nerwice z tego co wiem mogą się odradzać ale są całkowicie uleczalne i każdy ma taką szansę! :) Trzeba wierzyć i walczyć z tym a i przede wszystkim szukać pomocy albo starać się rozwiązać zagadkę... :P :) Pozdrawiam Serdecznie!! :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

walczę z nerwicą od 13 lat....ciągle powraca, teraz znów uderzyła tak, że rozsypała mnie na drobne kawałeczki.....powiedźcie mi, czy jest szansa, że kiedykolwiek się z tego wyleczę? Czy to już do końca życia będzie mnie prześladować? Bo ja już nie wierzę, że kiedyś to będzie tylko przykre wspomnienie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwice mają to do siebie że lubią się skubane odradzać, ale zawsze jest szansa że się z tego wyjdzie. Tak jak napisała osoba powyżej "Jak to mawiam - na terapiach to kupę gnoju trzeba przerzucić nim trafi się diament... :roll: " heh i to jest 100%towa prawda. Trzeba wierzyć i dać sobie pomóc jeśli nie można samemu. Psycholodzy od tego są właśnie żeby udzielać nam pomocy w ciężkich sytuacjach. Nie trać wiary! Na pewno możesz z tego wyjść. Zachęcam do wizyty u psychologa. Pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba najlepsze miejsce do opowiedzenia mojej historii...

Zalogowałam się po to aby dać wam nadzieję. Co prawda moja przygoda z nerwicą była krótka, ale bardzo bolesna. Wszystko zaczęło się od tragicznej śmierci mojej mamy.cze-t35379.html Już 2 tygodznie po pogrzebie zamiast rozpaczać i tęsknić za nią skupiłam się całkowicie na sobie. Początkowe objawy takie jak kołatanie serca, kłucie w klatce – wizyta u kardiologa- okazało się, że mam niedomykalność zastawek (ma tak co 4 osoba) dla mnie dramat, co chwila duszno, zmęczenie wysiłkowe, przyspieszone tętno, wysokie ciśnienie, kłucia, zawroty itp.typowie objawy niewydolności serca. Oczywiście Wujek Google dolewał oliwy do ognia, stan nasilał się na tyle, że na wyjazdach (urlopach) ze strachu przed zemdleniem nie podnosiłam się z łóżka a jak już wstałam to człapałam niczym staruszka aby nie pobudzić serca, a ono pięknie mi odpowiadało dudnieniem w uszach i arytmią w którą wsłuchiwałam się całe bezsenne noce. Oczywiście przy takich lękach wyniki krwi też miałam nie najlepsze więc obawa przed śmiercią potęgowała się.

Potem Nagle zrozumiałam jak to jest mieć fobie (wcześniej bałam się tylko pająków) lęk wysokości, klaustrofobia, lęk przed tłumem i wyjazdami, nawet gdy widziałam osę bałam się, że przypadkiem ją połknę i się uduszę. Nie będę opisywać jak znajdowałam u siebie ziarnicę, białaczkę, hiv-a (!) i wiele innych chorób. Rakiem przełyku żołądka płuc (refluks+duszność)

Gdy pojawiły się ataki paniki (z zawrotami głowy, nadwzrocznością, drżeniem rąk i całego ciała) potem, osłabienie które w strachu przed zemdleniem nie pozwalało mi wsiąść do samochodu. Wytrzeymałam tak ok. roku aż postanowiłam coś z tym zrobić.Oczywiście przekonana że poza nerwicą mam jeszcze niewydolność serca i pewnie raka (zespół paranowotworowy objawia sie nerwicą -kolejna internetowa rewelacja) Poszłam do poleconego mi psychiatry, ta zapisała mi coaxil (nie chciałam mocniejszych leków)i wysłała na psychoterapię. Poleciła fantastyczną panią psycholog. Od tego momentu zaczełąm się zbierać. Rodzina już po pierwszej wizycie u psychologa zauważyła poprawę. Najtrudniej było uwierzyć, że wszystkie moje objawy spowodowanie są nerwicą. Pamiętam jak na pierwszej wizycie płacząc opowiadałam jak nieprawdopodobne wydaje mi się to, że ludzie żyją nie martwiąc się tym, że umrą, jak można się tym nie martwić??? Tutaj moja pani psycholog faktycznie stanęła na wysokości zadania, podobało mi się to że nie było tam zbędnego paplania tylko dostawałam zadania do wykonania, np. cwiczenie oddechów zmierzanie się z lękami itp. Po kilku wizytach domu dostałam płytę z treningiem relaksacyjnym Schultza (chyba tak to się pisze) i stopniowo, stopniowo wracałam do normy eliminując po jednym objawie. Dając sobie coraz to nowe wyzwania do pokonania (wyjazd w góry, rower, wysiłek fizyczny po którym o dziwo wciąż żyję :smile:

Teraz nie biorę już (od 6 miesięcy) żadnych leków, nawet ziołowych, wszystkie (naprawdę WSZYSTKIE) objawy dawno minęły. Kardiolog potwierdziła przyczyny nerwicowe objawów(wypadanie płatków mam dalej, ale nie jest ono groźne) Znowu jestem szcześliwa mam milion planów i marzeń. Jedyne czego jeszcze nie przełamałam to wyjazd zagraniczny dalej niż do Czech, ale to też bardziej z braku finansów niż lęku.

Z całego serca mogę wam polecić zajęcia z Jogi (najlepiej te relaksacyjne) jest to praktycznie to samo co trening relaksacyjny stosowany w psychoterapii (rozluźnianie partii mięśni i oddechy) i działą CUDA !!! Oczywiście zdaję sobię sprawę że moja przygoda z nerwicą była krótka, może wrócić, ale teraz wiem jak się jej nie dawać :) Należę teraz do tych ludzi którzy tym, że kiedyś umrą martwią się tylko troszeczkę :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak wiem, że w porównaniu z ludzmi których problemy ciągną się latami to co przeszłam to pikuś, ale napisałam o tym ponieważ sądzę że gdybym nie zaczęła leczenia tak szybko moja dolegliwość rozwijałaby się (na takiej była drodze). Dlatego chciałabym aby ludzie którzy jeszcze mogą wyciągali wnioski, nie zwlekali z wizytą w gabinecie psychiatrycznym/psychologicznym bo im szybciej zacznie się działać tym łatwiej można temu zaradzić. Teraz wiem że jestem skłonna do takiej dysfunkcji i uważam na to. W zachowaniu zdrowego rozsądku najbardziej pomaga mi aktywność fizyczna i zawodowa. Oczywiście boję się nawrotu, szczególnie w przypadku traumy, ale u mnie najdłużej zajeło mi uwierzenie że to "tylko" nerwica, jak wiem co mam dam temu radę, czego wszystkim borykającym się życzę z okazji świąt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM WSZYSTKICH NA FORUM,,,JESTEM TUTAJ NOWY.NERWICA LĘKOWA MECZYLA MNIE 14LAT BRALEM MASE LEKOW ZMIENIALEM LEKARZY W TEJ CHWILI JESTEM ZDROWYM 40-LATKIEM,NIE BIORE ZADNYCH LEKOW MASKUJACYCH TYLKO NASZE PRZYPADLOSCI KTORE NIE POZWALALY NAM ZYC NORMALNIE....POZMALEM MECHANIZM MLEDNEGO KOLA W KTORYM SAMI SIE ZAMYKAMY,PRZESZEDLEM TE DZIADOSTWO CIEZKO ALE WARTO BYLO,Z CHECIA SIE PODZIELE JAK TO ZROBILEM,,,I NIE BEDE JUZ NABIJAL KASY TERAPEUTOM I FIRMOM FARMAKOLOGOCZNYM,,,,POWIEDZIALEM DOSYC CHOC MUSIALEM DOJRZEC DO TEGO PRAWIE ROK,,,,,POZDRAWIAM I NIE DAJCIE SIE NERWICY,TO MY RZADZIMY NASZYM ZYCIEM A NIE ONA NAMI,,,,,TOMASZ-POZNAN

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu ( ok roku) cierpiałam na nerwicę lękową. Zaczęło się od objawów somatycznych, kołatania serca, drżenia rąk, nadmiernej potliwości, z czasem dołączyły się inne przykre objawy, lęki, natrętne myśli. Wówczas nie wiedziałam co się ze mną dzieje i oczywiście jak to w dzisiejszym świecie bywa zaciągnęłam porady wujka google. Czytałam godzinami fora poświęcone nerwicy, trochę z ciekawości, trochę z przerażenia i obiecałam sobie, że jeśli uda mi się z tego wyjść to założę wątek na forum i opowiem jak to było. Być może komuś przydadzą się te wskazówki.

 

Z początku myślałam, że sama poradzę sobei z problemem jednak znalazłam się w tak zaawansowanym stanie chorobowym, że przyznaje, że samemu byłoby bardzo ciężko. Po pierwsze przeprowadziłam się z powrotem do rodziców, wzięłam 3 miesięczne zwolnienie z pracy. Zrobiłam wszytskie badania (typu rezonans magnetyczny, ekg, echo serca, badania krwi, usg tarczycy), ktore oczywiscie nic nie wykazaly. Niemniej jednak warto zawsze na poczatku wykluczyc inne schorzenia. Strałam się wyciszyć, zaczęłam ćwiczyc yogę, trening autogenny Shultza i Jacobsona, rozpoczelam psychoterapie w ujeciu psychodynamicznym oraz udałam się do psychiatry ( 20 mg seronil - pół roku). Oczywiscie na poczatku wyizolowalam sie. Jak leki zaczely działać (po ok 2 tygodniach) wowczas wbrew swoim lękom, zmuszajac sie z calych sił, zaczelam uprawiac sport, wychodzic do sklepu etc. Oczywiscie wszytsko było bardzo trudne i ataki sie pojawialy. Najbardziej balam sie tego ze zwariuje. Przeczytalam kilka dobrych ksiazek m in ksiazke dr Michala Łapinskiego" Nerwice, objawy, przyczyny i leczenie". Ksiązka obfituje w różne przypadki, wsrod ktorych znalazlam taki, ktory dokladnie opisywal moja relacje rodzinna. Wowczas zrozumialam, ze to nie ja jestem endogennie chora, tylko mój organizm reaguje tak na swiat, w ktorym sie znajduje. Konflity wewnetrzne i brak umiejetnosci podejmowania decyzji jako DDA zaowocowaly u mnie w doroslym zyciu własnie nerwicą. W miare jak zaczely dzialac leki, psychoterapia, nauczylam sie inaczej patrzec na zycie. Wazne jest tez to aby nie unikac sytuacji lekowych ( na poczatku moze byc to konieczne, jednak w pozniejszej fazie czyli po ok 2 tyg - mies moim zdaniem trzeba wbrew wlasnym objawom zmierzyc sie z zyciem, zaczac samemu chozic na zakupy, zalatwiac sprawy w urzedzie i przede wszystkim nie unikac ludzi!!! - wychodzic do znajomych, rozmawiac o swoim problemie i generalnie przestac sie wszystkim przejmowac, jednym slowem zdystansowac sie do rzeczywistosci). Obecnie jestem całkowicie zdrowa, nie biore leków, wrociłam do pracy, nie mam zadnych objawow ani somatycznych ani psychicznych. Uważam się za szczesliwego człowieka! Czy nerwica wróci...tego nigdy nie mozna wiedziec, ...takze mysle ze nie ma sensu sie nad tym zastanawiac. A jesli nawet, to wiem jak już ja ujarzmic i wcale sie jej nei boje!!!;) Także kochani jeżeli czujecie, że nie radzicie sobie samemu z problemem nie zwlekajcie tylko:

 

1) dobry psychiatra

2) dobry terapeuta

3) odizolowanie sie na pewien czas od czynnikow stresogennych (praca, szkoła, toksyczny związek)

4) wyciszenie (trening oddechowy, yoga, atogenny)

5) czytanie fachowej literatury

5) sport cardio ( aerobic, pływanie, rower)

6) nieunikanie sytuacji stresowych

7) rozmowy z bliskimi, znajomymi (nieunikanie ludzi)

8) zdrowa dieta (witaminy, magnez, doppelherz)

 

Mnie pomogło, także na pewno Wam tez!!! Trzymam kciuka!

Tym zatem moim pierwszym i ostatnim wpisem kończę moją przygdę z nerwicą

pozdrawiam, katarzynna

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×