Skocz do zawartości
Nerwica.com

banicja

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez banicja

  1. Tak wiem, że w porównaniu z ludzmi których problemy ciągną się latami to co przeszłam to pikuś, ale napisałam o tym ponieważ sądzę że gdybym nie zaczęła leczenia tak szybko moja dolegliwość rozwijałaby się (na takiej była drodze). Dlatego chciałabym aby ludzie którzy jeszcze mogą wyciągali wnioski, nie zwlekali z wizytą w gabinecie psychiatrycznym/psychologicznym bo im szybciej zacznie się działać tym łatwiej można temu zaradzić. Teraz wiem że jestem skłonna do takiej dysfunkcji i uważam na to. W zachowaniu zdrowego rozsądku najbardziej pomaga mi aktywność fizyczna i zawodowa. Oczywiście boję się nawrotu, szczególnie w przypadku traumy, ale u mnie najdłużej zajeło mi uwierzenie że to "tylko" nerwica, jak wiem co mam dam temu radę, czego wszystkim borykającym się życzę z okazji świąt.
  2. zastanów się co twój mąż robi z tymi pieniędzmi, myślę że jego problemem nie jest mitomania a jakiś nałóg (np:alkohol, narkotyki, hazard...) Wygląda jakby zaplątał sie we własnych kłamstwach ale może coś ukrywać i dlatego tak się plącze. Poza tym -przykro mi to pisać- ale jak facet sprzedaje w niewyjaśnionych okolicznościach swoje ślubne obrączki to raczej na pewno jest w szponach nałogu...
  3. banicja

    Nerwica a ciśnienie

    niskie lub bardzo wysokie ciśnienie plus nerwica - koniecznie zbadajcie tarczycę (TSH i fT4) często to jakaś nadczynność lub niedoczynność, zdiagnozowane to nic groźnego, a niezdiagnozowane mogą w psychice nieźle namieszać.
  4. Udało mi się wygrać z nerwicą więc moją historię opisałam tu, może komuś się przyda. post839461.html#p839461
  5. banicja

    cześć

    Faktycznie dobre miejsce do opisu, trochę długawy ale i tak jest to skrót post839461.html#p839461
  6. To chyba najlepsze miejsce do opowiedzenia mojej historii... Zalogowałam się po to aby dać wam nadzieję. Co prawda moja przygoda z nerwicą była krótka, ale bardzo bolesna. Wszystko zaczęło się od tragicznej śmierci mojej mamy.cze-t35379.html Już 2 tygodznie po pogrzebie zamiast rozpaczać i tęsknić za nią skupiłam się całkowicie na sobie. Początkowe objawy takie jak kołatanie serca, kłucie w klatce – wizyta u kardiologa- okazało się, że mam niedomykalność zastawek (ma tak co 4 osoba) dla mnie dramat, co chwila duszno, zmęczenie wysiłkowe, przyspieszone tętno, wysokie ciśnienie, kłucia, zawroty itp.typowie objawy niewydolności serca. Oczywiście Wujek Google dolewał oliwy do ognia, stan nasilał się na tyle, że na wyjazdach (urlopach) ze strachu przed zemdleniem nie podnosiłam się z łóżka a jak już wstałam to człapałam niczym staruszka aby nie pobudzić serca, a ono pięknie mi odpowiadało dudnieniem w uszach i arytmią w którą wsłuchiwałam się całe bezsenne noce. Oczywiście przy takich lękach wyniki krwi też miałam nie najlepsze więc obawa przed śmiercią potęgowała się. Potem Nagle zrozumiałam jak to jest mieć fobie (wcześniej bałam się tylko pająków) lęk wysokości, klaustrofobia, lęk przed tłumem i wyjazdami, nawet gdy widziałam osę bałam się, że przypadkiem ją połknę i się uduszę. Nie będę opisywać jak znajdowałam u siebie ziarnicę, białaczkę, hiv-a (!) i wiele innych chorób. Rakiem przełyku żołądka płuc (refluks+duszność) Gdy pojawiły się ataki paniki (z zawrotami głowy, nadwzrocznością, drżeniem rąk i całego ciała) potem, osłabienie które w strachu przed zemdleniem nie pozwalało mi wsiąść do samochodu. Wytrzeymałam tak ok. roku aż postanowiłam coś z tym zrobić.Oczywiście przekonana że poza nerwicą mam jeszcze niewydolność serca i pewnie raka (zespół paranowotworowy objawia sie nerwicą -kolejna internetowa rewelacja) Poszłam do poleconego mi psychiatry, ta zapisała mi coaxil (nie chciałam mocniejszych leków)i wysłała na psychoterapię. Poleciła fantastyczną panią psycholog. Od tego momentu zaczełąm się zbierać. Rodzina już po pierwszej wizycie u psychologa zauważyła poprawę. Najtrudniej było uwierzyć, że wszystkie moje objawy spowodowanie są nerwicą. Pamiętam jak na pierwszej wizycie płacząc opowiadałam jak nieprawdopodobne wydaje mi się to, że ludzie żyją nie martwiąc się tym, że umrą, jak można się tym nie martwić??? Tutaj moja pani psycholog faktycznie stanęła na wysokości zadania, podobało mi się to że nie było tam zbędnego paplania tylko dostawałam zadania do wykonania, np. cwiczenie oddechów zmierzanie się z lękami itp. Po kilku wizytach domu dostałam płytę z treningiem relaksacyjnym Schultza (chyba tak to się pisze) i stopniowo, stopniowo wracałam do normy eliminując po jednym objawie. Dając sobie coraz to nowe wyzwania do pokonania (wyjazd w góry, rower, wysiłek fizyczny po którym o dziwo wciąż żyję Teraz nie biorę już (od 6 miesięcy) żadnych leków, nawet ziołowych, wszystkie (naprawdę WSZYSTKIE) objawy dawno minęły. Kardiolog potwierdziła przyczyny nerwicowe objawów(wypadanie płatków mam dalej, ale nie jest ono groźne) Znowu jestem szcześliwa mam milion planów i marzeń. Jedyne czego jeszcze nie przełamałam to wyjazd zagraniczny dalej niż do Czech, ale to też bardziej z braku finansów niż lęku. Z całego serca mogę wam polecić zajęcia z Jogi (najlepiej te relaksacyjne) jest to praktycznie to samo co trening relaksacyjny stosowany w psychoterapii (rozluźnianie partii mięśni i oddechy) i działą CUDA !!! Oczywiście zdaję sobię sprawę że moja przygoda z nerwicą była krótka, może wrócić, ale teraz wiem jak się jej nie dawać :) Należę teraz do tych ludzi którzy tym, że kiedyś umrą martwią się tylko troszeczkę
  7. banicja

    cześć

    Witam, postanowiłam do was napisać ponieważ pół roku temu poradziłam sobie ostatecznie z nerwicą lękową, zalogowałam się specjalnie ponieważ większość ludzi którzy mają problem pisze tutaj, a jak go rozwiążą zapominają o forum, stąd pewnie wnioski które narzuca lektura tutejszych przypadków, zdają się być one nierozwiązywalne, a to nie prawda. sama jak kilkanaście miesięcy temu szukałam czegoś o nerwicy lękowej nie znalazłam prawie wcale wpisów od ludzi którzy z nią wygrali. Jutro jak tylko znajdę chwilę opiszę wam moją historię. Dzisiaj w skrócie: mam 29 lat (jeszcze tylko 2 miesiące) synka męża, pracuje ze zwierzętami. W moim życiu wszystko układało się zawsze świetnie, jak w powieści aż do pewnego w sumie banalnego zachwiania, które roztrzaskało mnie totalnie. Dwa lata temu, dostałam telefon od ojca z Egiptu (byli na wczasach) i dowiedziałam się, że moja 50 letnia mama utonęła... tego samego dnia musiałam powiedzieć o tym nieletniemu bratu... i zająć się całe szczęście wraz z mężem organizacją wszystkiego, a uwierzcie Egipt tylko w hotelach nad morzem wydaje się taki cywilizowany, przy problemach staje się dzikim, niedostepnym, odmiennym kulturowo krajem, gdy głowa zajęta pojawiał się tylko smutek, a dwa tygodnie po pogrzebie przyszły lęki...
×