Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zakaz poddawania się! :)


ashley

Rekomendowane odpowiedzi

Czytając wypowiedzi na forum zauważyłam, że my, nerwicowcy krążymy wciąż wokół siebie samych, własnych cierpień, własnych przeżyć, swojego życia wewnętrznego. Sądzę, że nie jest to dobre jeśli zaczyna dominować w naszym myśleniu, jeśli wciąż skupiamy się na sobie i naszych dolegliwościach. Szkodzimy sobie jeszcze bardziej poprzez analizy analiz, dociekanie i czasem dzielenie włosa na czworo. Wiem, że świat często wydaje się dziki, zły, że żyje się ciężko. Jednak wszystko "siedzi" w naszych głowach.

Nierzadko jesteśmy potrzebni innym lecz skupieni na sobie tego nie zauważamy. Proponuję, w ramach zupełnie nowego sposobu "leczenia" wyjść DO ludzi, NA ZEWNĄTRZ, w tym sensie aby zrobić coś czemu poświęcimy całą uwagę i serce. Chodzi o jakąś drobną rzecz, drobną czynność. Tyle na ile kogoś stać. Jeśli ktoś nie może wyjść z domu to np. jakaś praca w domu. Jeśli może wyjść to np. zakupy. Chodzi także o to aby czerpać z tego radość, po prostu zapomnieć na chwilę o troskach. Żeby skupić się TYLKO na tym. Żeby się przemóc i zacząć działać. Krok po kroczku.

Co Wy na to? :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To go wykasuj, no problem. Jestem tu nowa i nie sposób przeczytać całości wątków na forum ;)

Chodziło mi o to żeby zapomnieć na chwilę o sobie, coś robić przestając zastanawiać się nad własnym stanem. I żeby ludzie pisali co ich danego dnia zaabsorbowało, czemu poświęcili uwagę większą niż sobie, komu pomogli, itd.

Ale naprawdę nie ma problemu - możesz ten wątek skasować :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...nie jest to dobre jeśli wciąż skupiamy się na sobie i naszych dolegliwościach
Nierzadko jesteśmy potrzebni innym lecz skupieni na sobie tego nie zauważamy

to warte przemyślenia ... ;)

 

niby żadne odkrycie, ale jednak... czuć się potrzebnym dla innych - to niezwykłe uczucie... :105:

 

dające też motywację do działania

i - tak nam potrzebne - pozytywne nastawienie do życia :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi tak w ogóle wystarczy że wejdę na to forum, przeczytam nazwę tematu "zakaz poddawania się!" i mam uśmiech mobilizujący na twarzy ! :)

 

Ale z pracą mam podobnie.

Do psychologa nie chodzę, bo i tak za mnie nie rozwiąże problemów. Wysłucha, może powie coś dobrego ale w pracy ciężko złapać mi odpowiedni dystans.

 

Jeszcze jak jest jakaś fajna dziewczyna w moim wieku to miałem ogromny problem. Samotne życie przez 4 lata (4 lata bez jakiegoś bliższego kontaktu, a to jednak ważne w życiu żeby czasem tak chwycić się za rękę, czy przytulić i poleżeć blisko choćby przez chwilę). Teraz, od jakiegoś czasu jestem z kimś i optymistyczne podejście coraz mocniej się we mnie kształtuje.

Więc, zakaz poddawania się!

 

Po każdej burzy wychodzi w końcu słońce. Choćby trzeba było malutki liściem, powoli i wytrwale chronić się przed ogromną nawałnicą :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za optymizm ;)

 

A no tak...są i takie burze które zmywają powodzią razem z liściem.

Ale czy wytrwałe czekanie (wytrwała praca) nie przyniesie w końcu choćby małego sukcesu, małego promyczka realizacji ;o? (cheer up, kenian child's are starving ;P)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to ciekawe stwierdzenie, ciekawe co miałeś na myśli ;) Na pewno nie pomaga pesymizm :smile: Wręcz przeciwnie on rujnuje a w połączeniu z deprą to już jest tragedia. Osoba która w depresji zachowa w sobie choć odrobinę optymizmu to może ją to z niej wyciągnąć. Moim zdaniem to kluczowe. Poza tym najlepiej chyba być realistą - najbezpieczniej. A optymizm w sobie pielęgnować i odpowiednio dawkować. Jeśli się da oczywiście. Pozdro ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ashley dziekuje, ze jestes i zagrzewasz do walki. Jestem na forum dopiero od paru dni (depresje mam rodzinna). Po raz pierwszy upadlam tak nisko, ze nie protestowalam przed faramakologia. Jednak sie nie poddam. Tyle razy upadalam i wstawalam. Dam rade i tym razem. Mamy wybor. Moge usiasc, zalamac rece i plakac - i czasem to robie, bo placz przynosi ulge, ale potem trzeba wstac.. usmiechnac sie do tej zapuchnietej od placzu mordki, wywalic jezyk i zyc. Ja tez mam prawo do SZCZESCIA !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno się nie poddawać kiedy nie ma się wsparcia w otoczeniu, nie chodzę na żadną terapię, chyba mam po prostu "doła", nic mi ostatnio nie wychodzi, same złe decyzje. Może to forum pomoże mi przetrwać trudne chwile samotności i rozczarowania.

 

Dla mnie niestety szklanka jest zawsze do połowy pusta. Piszę niestety, bo chciałabym być inna, pomocy!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno się nie poddawać kiedy nie ma się wsparcia w otoczeniu, nie chodzę na żadną terapię, chyba mam po prostu "doła", nic mi ostatnio nie wychodzi, same złe decyzje. Może to forum pomoże mi przetrwać trudne chwile samotności i rozczarowania.

 

Dla mnie niestety szklanka jest zawsze do połowy pusta. Piszę niestety, bo chciałabym być inna, pomocy!!!!

 

Od dawna masz takiego "doła"? Może napiszesz coś wiecj o objawach. ile informacji przekażesz otoczeniu tyle może byc to współmierne z uzyskaniem pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na moje otoczenie nie mogę liczyć, każdy mój problem ich wkurza, narzekają i mają pretensje. To przez rodziców mam niską samoocenę. Np. w dzieciństwie miałam zapalenie ucha, nie byłam u lekarza, ich zdaniem "po co" i teraz w wieku 26 lat pogłębia mi się niedosłuch, operacja perlaka, czeka mnie kolejna za ponad m-c.

Czuję się ospała i zmęczona, brak mi sił. Od jakiegoś roku jest gorzej. Hormony mogą mieć wpływ na mój stan ducha, choć podstawowe badania ok.

szukam pracy, nie mogę znaleźć, a w dzień w dzień słyszę, że jestem do niczego. Chcę pracować, bo potrzebuje kasę na życie oraz leczenie na moją drugą chorobę skórną-oczną ( mam nużeńce, które mogą wynikać z osłabienia odporności spowodowanej np. stresem).

Czy coś ze mną nie tak, jeśli co noc myślę o samobójstwie, nigdy nie byłam u psychologa, nie myśle w ten sposób pod wpływem emocji tylko analizuje swoje dotychczasowe życie i wniosek nasuwa się taki, że zawiodłam wszystkich, a najbardziej siebie, a pewnych rzeczy nie da się cofnąć. Po co tak żyć ?

Boję się wszystkiego, mam same negatywne myśli. ze np w pracy sobie nie poradzę, tak bardzo brakuje mi wsparcia, żeby ktoś przytulił i powiedział, że będzie kiedyś dobrze, ale z każdym dniem coraz mniej w to wierzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kornelia_lilia, Mam wrażenie, że bardziej chesz zadowolic innych, rodziców niz sama siebie. Prawda niestety jest taka ,że jesli sam o sibie nie zadbasz nikt tego nie zrobi za Ciebie.

Myślę, że możesz mieć depresję ,ale radziłabym jednak udac sie do psychologa, ktory ewentualnie skieruje Cie do psychiatry bo te mysli samobójcze jesli nasila sie bardziej, można jakas farmakoterapie zastosować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siebie chce przede wszystkim zadowolić, chce móć nazwać się człowiekiem szczęsliwym i spełnionym, cieszyc się młodością.

 

I tak nikt nie będzie za mną jakoś specjalnie tęsknić, środowisko mnie uważa kogoś leniwego(nikt nie rozumie, ze nie mam sił) i egoistycznego. Czuję też winna, bo w wielu kwestiach ja sama siebie skrzywdziłam i zawiodłam.

Chce mi się ryczeć :why::why: wlaściwie juz ryczę.

 

Do psychologa nie pójdę, nie mieszkam w dużym mieście, póki nie znajdę pracy nie mam ubezpieczenia, a prywatnie też odpada. Dno, dno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, to jest ostateczność. Nie chce tam iść, wcześniej trochę z PUP kombinowałam i ja przyjdę do nich, mogą mieć jakieś 'ale'. mam plan B, ale na razie nie chce po niego sięgnąć.

Nie mogąc znaleźć porządnego zatrudnienia, a nie mam jakiś wielkich oczekiwań, czuję się jakbym była nieudacznikiem. A taki stan jak wiadomo nie służy, a ja muszę panować nad stresem, bo mam ogólnie wysoki kortyzol(hormon stresu) i negatywne napięcie odbija się na moim zdrowiu i wyglądzie oczywiście. Wcześniej nie byłam świadoma jak bardzo :-|

 

Chciałabym być tak silna, jak moja znajoma ze szkoły, wiele dziewczyna przeszła, ale się trzyma ... trzyma się myślę że dzięki temu, że ma dla kogo żyć-syn, ukochany facet, który w ogień by za nią wskoczył (choć nie zawsze ma z nim różowo) i w tym chyba tkwi sedno mojego problemu z psyche, że ja nie mam dla kogo ( i właściwie za co) żyć i starać się. Powtarzanie, że jutro będzie lepiej, mało mi pomaga. Wierzę w cuda, ale chyba już nie aż tak wielkie.

 

Dzięki za zainteresowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, to jest ostateczność. Nie chce tam iść, wcześniej trochę z PUP kombinowałam i ja przyjdę do nich, mogą mieć jakieś 'ale'. mam plan B, ale na razie nie chce po niego sięgnąć.

Nie mogąc znaleźć porządnego zatrudnienia, a nie mam jakiś wielkich oczekiwań, czuję się jakbym była nieudacznikiem. A taki stan jak wiadomo nie służy, a ja muszę panować nad stresem, bo mam ogólnie wysoki kortyzol(hormon stresu) i negatywne napięcie odbija się na moim zdrowiu i wyglądzie oczywiście. Wcześniej nie byłam świadoma jak bardzo :-|

 

Chciałabym być tak silna, jak moja znajoma ze szkoły, wiele dziewczyna przeszła, ale się trzyma ... trzyma się myślę że dzięki temu, że ma dla kogo żyć-syn, ukochany facet, który w ogień by za nią wskoczył (choć nie zawsze ma z nim różowo) i w tym chyba tkwi sedno mojego problemu z psyche, że ja nie mam dla kogo ( i właściwie za co) żyć i starać się. Powtarzanie, że jutro będzie lepiej, mało mi pomaga. Wierzę w cuda, ale chyba już nie aż tak wielkie.

 

Dzięki za zainteresowanie.

Rozumiem Cię , sam też mam problem ze znalezieniem zatrudnienia, dodatkowo jestem niepełnosprawny. Przez to przynajmniej część ogłoszeń skreślam już na starcie. Dodatkowo często łapią mnie jakieś infekcje. Nie wiem, czy jest sens szukać pracy, bo pewnie i tak będę dość często chorował, więc prędzej czy później by mnie zwolnili. Matka często powtarza, że powinienem się cieszyć, bo nie muszę pracować, mam przecież rentę socjalną. Nie potrafi zrozumieć, jak bardzo to dla mnie ważne, dla mojego poczucia własnej wartości, pewności siebie. Dodatkowo półtora roku temu zaczęły się problemy z infekcjami, przez co przez ponad rok byłem praktycznie uziemiony w domu. Do tego czasu jeszcze wierzyłem, że znajdę pracę, coś się wreszcie zacznie układać w tym porąbanym życiem. Ale ostatnio i tej nadziei brakuje, stałem się rozdrażniony. Rodzina twierdzi, że niepotrzebnie bo przecież nic mi nie brakuje: nie muszę pracować, nie mam problemów z dziewczyną, bo jej nie mam i inne takie...

 

A mnie to wkurza jeszcze bardziej, bo nie rozumieją, jak bardzo może tego brakować. Że może ja właśnie chciałbym żyć tak jak inni i mieć takie problemy jak inni. Przynajmniej miałbym w życiu jakiś motor napędowy. A tak, żyję praktycznie z dnia na dzień.

 

Ale chyba gdzieś jeszcze tli się we mnie nadzieja na w miarę normalne życie... może kiedyś :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już dawno odkrylam, że nie warto się poddawać. Wy to na pewno wiecie. Ale dlaczego nie warto? Z wlasnego wielokrotnego doświadczenia wiem, że nie warto, bo jak walczysz i się nie poddasz to w końcu wygrasz. Większość osób z tego forum ma problemy, których rozwiązanie wcale nie przychodzi latwo, wręcz przeciwnie często sprawia wiele trudności. Piszecie, że chcecie, ale mimo chęci nie macie sily, że czasem pojawiają się bariery "nie do pokonania". Moja sytuacja często też przybiera ogromnych rozmiarów. Ale nauczylam się na sobie, że nie mogę zalamywać rąk. Nie i już. Walczę o szczęście, więc warto. Co do tego nie mamy wątpliwości.

Zorke napisal pod jednym z moich postów: "Ashley, masz bardzo fajne i zarażające entuzjazmem podejście. Wyobraziłem sobie Ciebie jako kowboja stającego w siodle i krzyczącego "Yeeehaw"." Tak ja wlaśnie taka jestem. Dobrze mnie sobie wyobrażasz, bo taka wlaśnie się stalam, odważylam się wybrać szczęście. Zadalam sobie pytanie co zyskasz a co stracisz. Odpowiedz przekonala mnie, że mogę tylko zyskać. Jestem jak jeździec, który wsiada na rumaka i jedzie naprzód. I często spada, ale zaraz się podnosi. I jedzie dalej. Nie boi się upadków tak bardzo jak kiedyś, bo trzyma go myśl, że gdy dojedzie to krainy pewności i spokoju i szczęścia to te wcześniejsze upadki przestaną mieć znaczenie. Znikną jak we mgle. A ja zachlysnę się życiem pelną piersią. Przede mną dluga droga, ale mam zamiar ją przebyć.

Podam Wam jeden przyklad, jest bardzo aktualny bo z dzisiaj. Mialam fajny dzień. Dawalam rade. Szlam zadowolona i nagle spotkalam 2 starych "znajomych". Zrobili mi malą przykrość. Ale olalam to. Przecież to już przeszlość pomyślalam z uporem. I bylo ok. Nie mialam do nich pretensji, bo oni już tacy są. Niestety przy tak zranionym wnętrzu jak moje, można mówić sobie a wnętrze i tak czuje swoje. Przez to przypomnialo mi się sporo ciemnej strony przeszlości. Moje rany, które pielęgnowalam otworzyly się. Ich otwarcie bylo silniejsze ode mnie, ale ja bylam silniejsza od tego wszystkiego. Siedzialam na korkach i czulam jak narasta we mnie nieciekawy stan (depresyjny, lękowy i beznadzieji) Robilam wszystko, żeby się z tym uporać, mimo, że czulam, że wszystko we mnie placze. Czulam jak w moim wnętrzu powstaje ten stan. I wylewa się na mnie. Okropne uczucie, odbierające chęci do czegokolwiek. :( Pomyślalam sobie, mam 2 opcje, albo temu ulegnę, dam się temu ponieść, albo zacznę z tym walczyć i wygram. Mimo, że bylo mi cholernie ciężko(nawet teraz jak o tym myślę slabo mi) przezwyciężylam to uczucie slabości i pokonalam to. Już po bardzo niedlugim czasie (po 60 minutach korków) wsiadlam na rumaka i z nadzieją ruszylam naprzód. Nie piszę, że podnioslam się i ruszylam, bo nie upadlam, poprostu znalazlam się na granicy. Teraz jak to piszę i przypomina mi się ten stan, znów robi mi się slabo. I mówię sobie: napiszę to do końca a myśli skieruję na lepsze tory. Może myślicie, że trzeba mieć sporo sily żeby walczyć, nie wcale nie. Ja tej sily nie mialam a zaczęlam i już jestem silniejsza. Możecie zacząć walkę nawet jak wydaje się Wam, że nie macie sily. Jeszcze nie wygralam i przede mną dluga droga ale jestem gdzieś w glębi przekonana, że ten kto gra, ten wygra, ten kto się nie podda osiągnie w końcu swój cel, wyjdzie z tego wszystkiego calo i odnajdzie szczęście. Nie pozostawajcie obojętni, to wasze życie.

 

Nie poddawajcie się, nigdy za nic się nie poddawajcie, przetrwajcie trudności by już po niedlugim czasie móc iść dalej. Na koniec jeszcze jeden cytat: "Gwiazdy spadają w ręce tych, którzy patrzą w niebo"

Bardzo mnie poruszył ten tekst. Miewałam takie stany codziennie, tylko ja znalazłam na to "lekarstwo" po jakimś czasie uzależniłam mózg od alkoholu. Teraz z tym walczę, ale i tak nie poddałam się, wierzyłam, wybrałam i trwam czasem się potykając wspinam coraz wyżej w realizacji marzeń :)

Mam trochę inny cytat: "Niebo nie spada nam na głowę nie po to, by się nami bawić, ale by się nami zachwycać patrząc jak się podnosimy" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Walczę, bardzo nie chcę się poddać. Jednak praktycznie codzień przychodzą chwile zwątpienia.

Mam złą pracę, którą chcę zmienić, tym bardziej, że zapowidają się zwolnienia. Poza tym nie mam znajomych, poza jakimiś pojedyńczymi zdaniami w pracy z nikim nie utrzymuję znajomości. Jeśli chodzi o związki to niedawno zakończyłem ostatni związek który trwał z przerwami 4 lata i bardzo żaluję każdego dnia który spędziłem w tym związku. Poza tym nastawienie i fakt, że widzę całe zło świata i złe przykłady na około przerażają mnie świadomością że już zawsze będę sam, a jedyne co mi do tej pory pozostaje to nerwica.

Mimo tych ciągłych przeciwności walczę, mam nadzieję że mi motywacji i siły nie zabraknie. Trzeba walczyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :oops:

Pozwolę sobie odpisać :)

Przede wszystkim bardzo mi się podoba podejście Ashley. Ja jestem na etapie walki..ciągłej walki z nerwicą, która kilka lat temu dopadła mnie ze zdwojoną siłą. Zawsze bywało ciężko i pod górę, bywały kompleksy, poczucie nieakceptacji, lęki-ale radziłam sobie z nimi, a może po prostu je w sobie tłumiłam..

I od dłuższego czasu borykam się z nawracającymi stanami depresji, smutku, cierpienia, bezsenności. Jest to coś fatalnego, ale zauważam, że bardzo pomaga WALKA. Ciągle tłumaczę sobie, że nie można się poddać, że nie jestem sama, że wiele osób męczy się z tym dziadostwem..wiele osób wygrywa. Kiedy mam mega doły i smucę się, staram się wytłumaczyć sobie, że to ja mam zniekształcony obraz rzeczywistości, że ci ludzie wokół-uśmiechnięci, pełni życia-sa zdrowi, a ja wymyślam sobie stale problemy i smutki.

I tak sobie myślę, że my-osoby z nerwicami czy depresją - wbrew pozorom jesteśmy silni. Często nie załamujemy się, walczymy do upadłego, wielokrotnie cierpimy w milczeniu. Ja spotkałam się z lekceważeniem i prawie wyśmianiem moich nerwic, więc staram się sama z tym walczyć. Nie jest łatwo, zwłaszcza nocami, kiedy moje czarne myśli przejmują nade mną kontrolę.

Mimo to potrafię robić dobrą minę do złej gry, potrafię zażartować, pocieszyć kogoś, pokrzepić. Tylko ze sobą najciężej sobie poradzić ;).

Weszłam na to forum (które, notabene, od paru lat czasami otwierałam) bo wierzę, że w grupie jest jeszcze lepiej, łatwiej walczyć. Świadomość, że jest nas więcej, jakoś podnosi na duchu (chociaż nikomu nie życzę takich nerwic..).

Postaram się dziś położyć z pozytywnymi myślami, mimo, że jest cieżko.

Jutro musi być lepiej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×