Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natalia123

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Natalia123

  1. Brzmi to trochę jak mowa skierowana do dziecka. Liczę się z "prawami forum" i jego pluralizmem, jestem jednak świadoma i tego, że ktoś "musi liczyć się" z tym, że napotka tu także moje skromne opinie i komentarze. Ja jednak staram się mimo wszystko nie wystawiać zbyt pochopnych ocen w momencie nieznajomości sytuacji czy osoby. O tym pisałam i do tego się odniosłam. Każdy ma prawo zwrócenia uwagi na to co mu nie pasuje jak i każdy ma prawo to zignorować. Lub odwrotnie.
  2. Właśnie. Tego za nas nikt nie zrobi. A to co zrobimy to "nasze" :) Trudne i pełne cierpienia ale za to niezbędne na drodze uzdrowienia.
  3. Nie twierdzę, że tak napisałaś. Hiperbolizuję bo nie przepadam za pochopnym ocenianiem w momencie nieznajomości sytuacji i osoby. Tyle. "Wpisanie się" w problem uważam za pierwszy krok ku wyciągnięciu mnie z niego. Czy też realnej owego próby. Jeśli na samym początku idzie nie tak jak trzeba, marne szanse na lepszy ciąg dalszy. Jeśli problemu od początku terapeuta "nie łyknie" (nie będzie miał pojęcia jak sobie z nim poradzić, jak pomóc w jego rozwiązaniu), powinien powiedzieć o tym wprost. A widzę niestety tendencje odwrotne - czyli "naciąganie" pacjenta na dalsze wizyty mimo niemożności pomocy (i świadomości tegoż).
  4. Zmieniałam psychoterapeutę już parę razy co nie oznacza, że jestem tak niepoczytalna czy "skupiona na sobie", że nie potrafię słuchać czy nawiązać kontaktu. Wręcz przeciwnie. Nie tak łatwo znaleźć kogoś kto "wpasuje się" w konkretny problem, kto będzie mieć pomysł na wspólną próbę poradzenia sobie z nim. Więc czasem wybiera się mniejsze zło w postaci "najbardziej pasującego" psychoterapeuty w danej chwili. Szukając oczywiście dalej. Gratuluję dopasowania z terapeutką. Nie wszyscy mają jednak to szczęście. Walka z nerwicą jest bardzo skuteczna, jak się ostatnio o tym przekonałam. Wcześniej nie miałam jednak odwagi by stanąć twarzą w twarz z lękiem i postanowić go zmiażdżyć. Mieć poczucie panowania nad nim. Teraz, myślę, nadszedł ten czas. Nie jest idealnie ale jest lepiej. a wszystko zawdzięczam własnemu samozaparciu, konsekwencji oraz świadomej decyzji podjęcia walki i wstąpienia na drogę uzdrowienia.
  5. Tu nie chodzi o jakieś obsesyjne myślenie o tym. Mam po prostu dosyć uciążliwą infekcję, zastanawiam się tylko na ile nerwica lękowa wpływa na objawy somatyczne w tym przypadku i jak sobie z nimi poradzić. P.S. _asia_ - dzięki za uwagi :) A skąd pewność, że na nią nie chodzę? (Psychoterapia mało co mi daje jeśli sama nie zabieram się do pracy nad sobą. Czasem nawet pewne słowa czy pomysły są na tyle niefortunne, że mnie jeszcze bardziej dobijają lub pogarszają sytuację. My, nerwicowcy, płacimy ogromne pieniądze za to żeby ktoś nam powiedział to o czym często już wiemy a co nam mówią "specjaliści", którzy częstokroć nas w ogóle nie rozumieją. I to niekoniecznie ze względu na nasz stan. Do tej pory nie znalazłam dobrego specjalisty, chodzę na psychoterapię ale bez większego entuzjazmu. To raczej rodzaj placebo, dającego poczucie, że coś "robię" w tym kierunku. Ostatnio postanowiłam z nerwicą walczyć (a nie jest to łatwe postanowienie, zważywszy na element pokonywania własnych lęków) i przez parę tygodni zrobiłam SAMA więcej postępów niż przez pół roku terapii).
  6. Biorę leki rozrzedzające wydzielinę ale wciąż się dławię.
  7. Infekcja dróg oddechowych a nerwica Od 3 tygodni choruję na dosyć złośliwą infekcję dróg oddechowych. Najgorszym problemem, bagatelizowanym przez lekarzy, jest odkrztuszanie wydzieliny, która bardzo często (kilka razy dziennie) powoduje, że nie mogę oddychać, jest to uczucie jak przy zakrztuszeniu się. To oczywiście ogromne cierpienie, jednak lekarze dali do zrozumienia, że może to mieć bazę nerwicową i właściwie się tym nie przejęli. Jeden stwierdził z uśmiechem, że się "nie uduszę" a podczas takiego "ataku" w jego obecności nie zareagował. Z jednej strony mnie to pocieszyło, z drugiej jednak czasem mam niepokój przed kolejnymi "odkrztuszeniami" (a jest ich w ciągu dnia naprawdę wiele). Myślę, że zapewne przejdzie to wszystko razem z infekcją ale czy ktoś coś podobnego już doświadczył a jeśli tak to jak sobie z tym radziliście i jak sądzicie - ile w tym udziału nerwicy a ile czystej somatyki? (zaznaczam, że zrobiłam wszystkie badania i wszystko jest w porządku pomijając objawy infekcji, czyli kaszel, odkrztuszanie, osłabienie, itd.; natomiast strasznie długo się to ciągnie). Proszę o komentarze.
  8. Hmmm, to trudna sytuacja ale może po to spotkałeś tę dziewczynę aby stała się dla Ciebie "motywacją" do wyjścia na zewnątrz. Do próby walki ze swoimi słabościami. Może po prostu powiedz, że Ci też zależy ale że chcesz aby wszystko rozwijało się powoli i bez pośpiechu. Natomiast istnieje niebezpieczeństwo, że możesz ją rzucić z wiadomych powodów. To wystawienie jej na wielkie ryzyko. Porzucona dziewczyna to złamany kwiat. Może sama wpaść wówczas w depresję, nerwicę, itp. Może warto zastanowić się czy nie wyjawić jej choć części prawdy o Twojej nerwicy. W łagodniejszych słowach ale jednak. Może wtedy pomoże Ci w tej całej sytuacji a Tobie będzie o wiele lżej i będziesz mógł cieszyć się jej obecnością i wsparciem.
  9. Dzięki Luk, podniosłeś mnie na duchu. Najgorsze jest to, że nie mam za bardzo jak poznawać ludzi, nie lubię tłumów, większych skupisk. Poruszam się po pewnym obszarze ale czasem nie mam już siły jeździć "pod prąd". 8 lat to naprawdę wiele... Czasem myślę, że życie przecieka mi przez palce...
  10. Bardzo fajnie napisałeś carlos. Ja zadaję sobie tylko jedno dręczące mnie pytanie. Jakoś tam funkcjonuję ale jak mam poznawać ludzi skoro nie mogę swobodnie się poruszać (towarzyszy mi derealizacja, lęk i agorafobia w sensie lęku przed odległościami)? Nie mówiąc już o poznaniu tego jedynego. A gdy np. go poznam to jak pojadę gdzieś dalej skoro jest to niemożliwe? Męczy mnie to i boję się, że zostanę sama...
  11. Nie, to skasuj może. Też lubię porządek
  12. To go wykasuj, no problem. Jestem tu nowa i nie sposób przeczytać całości wątków na forum Chodziło mi o to żeby zapomnieć na chwilę o sobie, coś robić przestając zastanawiać się nad własnym stanem. I żeby ludzie pisali co ich danego dnia zaabsorbowało, czemu poświęcili uwagę większą niż sobie, komu pomogli, itd. Ale naprawdę nie ma problemu - możesz ten wątek skasować :)
  13. Myślę, że jest to silny objaw depersonalizacji. Pomyśl, że nic Ci się nie stanie i że to nie Twoja wina. Sądzę, że powinieneś skierować się na stacjonarne leczenie kompleksowe. Psychoterapia, farmakologia, obserwacja. Coś takiego trwa ze 3 miesiące i potem ludzie wychodzą w o wiele lepszym stanie lub całkiem zdrowi.
  14. Czytając wypowiedzi na forum zauważyłam, że my, nerwicowcy krążymy wciąż wokół siebie samych, własnych cierpień, własnych przeżyć, swojego życia wewnętrznego. Sądzę, że nie jest to dobre jeśli zaczyna dominować w naszym myśleniu, jeśli wciąż skupiamy się na sobie i naszych dolegliwościach. Szkodzimy sobie jeszcze bardziej poprzez analizy analiz, dociekanie i czasem dzielenie włosa na czworo. Wiem, że świat często wydaje się dziki, zły, że żyje się ciężko. Jednak wszystko "siedzi" w naszych głowach. Nierzadko jesteśmy potrzebni innym lecz skupieni na sobie tego nie zauważamy. Proponuję, w ramach zupełnie nowego sposobu "leczenia" wyjść DO ludzi, NA ZEWNĄTRZ, w tym sensie aby zrobić coś czemu poświęcimy całą uwagę i serce. Chodzi o jakąś drobną rzecz, drobną czynność. Tyle na ile kogoś stać. Jeśli ktoś nie może wyjść z domu to np. jakaś praca w domu. Jeśli może wyjść to np. zakupy. Chodzi także o to aby czerpać z tego radość, po prostu zapomnieć na chwilę o troskach. Żeby skupić się TYLKO na tym. Żeby się przemóc i zacząć działać. Krok po kroczku. Co Wy na to? :)
  15. Ja myślę, że chodzi głównie o lęk. Izolacja wynika z lęku. Blokuje Ci możliwość podjęcia pracy a co za tym idzie - nie masz pieniędzy na życie na własną rękę. Zatem - czas to zmienić Tak, właśnie to dzieje się podczas ataków lęku i w czasie derealizacji. Nierealność można nazwać "przyćmieniem", skupiasz się tylko na własnych emocjach. Polecam odwrócić uwagę od własnej osoby i skupić się mimo wszystko na czymś zewnętrznym. Trudne ale wykonalne :) To jest takie właśnie "przyćmienie", jak pisała Ritka. Wyobraźmy sobie, że ktoś był w stanie zagrożenia życia. Na pewno czuł paniczny lęk i założę się, że mało co z tego pamięta. Tak właśnie "działa" nerwica. Paraliż percepcyjny i rozkaz "Uciekaj!". Dlatego wydaje się nam, że żyjemy na "autopilocie". Po prostu jest to tak wielkie spięcie, że powoduje aż zaburzenia percepcji, jakbyśmy byli na rauszu. Wciąż na najwyższych obrotach, jakbyśmy ciągle mieli za sobą strasznego potwora, który ujawniałby się w najmniej oczekiwanych momentach. Wszystko to dzieje się w naszej głowie jako mechanizm obronny, włączony przez jakieś traumatyczne przeżycia. Tyle, że nie potrafimy go sami wyłączyć. Albo nie wiemy jak to zrobić.
×