Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

http://www.personalitypage.com/html/INFP.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/INFP

 

dla wszystkich typów:

http://www.personalitypage.com/html/personal.html

http://intjforum.com/tags.php?s=770ff5ff802af8b3b1b3b7ef14ca5072&tag=intj+and+infp

 

Wg tych typów powinniśmy wiązać się z ludźmi o jak największej ilości podobnych cech, najlepiej trzech.

 

Poszukiwacze sensu (Intuicyjność + Uczuciowość):

INFP - Filozof Idealista

INFJ - Tajemniczy Pisarz

ENFP - Filozof Społeczny

ENFJ - Nauczyciel

 

Poszukiwacze wiedzy (Intuicyjność + Myślenie):

INTP - Naukowiec

INTJ - Ekspert

ENTP -Innowator

ENTJ - Generał

 

Poszukiwacze bezpieczeństwa (Percepcyjność + Krytycyzm/Sędzia):

ISFJ Opiekun

ISTJ - Administrator

ESFJ - Uczynny Gospodarz

ESTJ - Tradycjonalista

 

Poszukiwacze wrażeń (Percepcja + Obserwacja/Spontaniczność):

ISFP - Wrażliwy Artysta

ISTP - Praktyk

ESFP - Aktor

ESTP - Kombinator

 

Cytat z książki Alexander Avila "Typy miłości":

"(...)Lepiej od razu wyeliminujmy powszechne błędne przekonanie: Introwertyk nie musi być nieśmiały.

Ustaliliśmy już, że introwertyzm wiąże się z preferowanym sposobem czerpania energii życiowej (siły, która sprawia, że chce ci się wstać i zacząć działać) głównie z przebywania sam na sam z własnymi myślami.

Tymczasem nieśmiałość jest stanem lękowym, który polega na tym, że dana osoba obawia się odrzucenia, kpin lub wstydu. Aby się na to nie narażać, nieśmiali ludzie zwykle unikają innych, próbując chronić się w ten sposób przed upokorzeniami lub odtrąceniem w określonych sytuacjach społecznych.

Możesz należeć do Introwertyków, którym nie brak śmiałości - takich, którzy czują się swobodnie i pewnie w towarzystwie innych ludzi, nie boją się z nimi rozmawiać, przebywać, a nawet ich zabawiać. Ponieważ jednak jako Introwertyk masz ograniczoną energię towarzyską, zwykle męczysz się, jeśli musisz za długo przebywać w otoczeniu zbyt wielu osób i za dużo rozmawiać z innymi, zużywając sporą część swoich zapasów energetycznych. Aby się zregenerować, potrzebujesz samotności - musisz pobyć z dala od wyczerpującego cię tłumu.

Jeśli natomiast należysz do osób nieśmiałych (niezależnie od tego, czy jesteś introwertykiem czy ekstrawertykiem), poszukaj rad w książce "Nieśmiałość: Co to jest? Jak sobie z nią radzić" Phillipa Zimbardo."

 

Mam nadzieję, że trochę pomogłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

Na to forum trafiłam wczoraj, zupełnie przypadkowo, owe zagadnienie "osobowość unikająca" - pierwszy raz spotkałam się z takim określeniem, ale jakże bliskie mi się okazało kiedy zaczęłam zagłębiać się bardziej i bardziej. Po chwili jakieś dziwne pstryknięcie, coś zaskoczyło w mojej głowie i oto jestem! to przecież cała ja!

 

Mam 32 lata, odkąd pamiętam byłam odludkiem, poprzez swoją małomówność, powodowaną właśnie strachem przed upokorzeniem, czy jakimś tam ośmieszeniem, zawsze byłam po prostu odrzucana z otoczenia i uznawana za niesympatyczną, a ja po prostu bałam się, bałam się bliższego kontaktu z ludźmi, bałam się, że nie sprostam oczekiwaniom, że nie będę potrafiła się zachować i tylko się ośmieszę, bo przecież co ja mogę mieć do powiedzenia?

Miało to miejsce nawet w zwyczajnych sytuacjach, nawet podczas spotkań rodzinnych.

Już w dzieciństwie a później jako uczennica liceum, następnie jako studentka też unikałam ludzi. Miałam kilka koleżanek, w zasadzie jedną z którą spędzałam czas. No właśnie... spędzałam... ale jak? jedynie na uczelni, albo czasem gdzieś wychodziłyśmy. Oczywiście ja preferowałam byśmy szły we dwie, a jeżeli już zdarzało się, że większą grupą ludzi to dla mnie była to katastrofa! i jaki stres! przed każdym takim wyjściem po prostu wychodziłam z siebie, zwyczajnie bałam się czy sobie poradzę, wiedziałam jak to będzie wyglądało, w końcu scenariusz takich wyjść był zawsze taki sam: ja popijająca drinka albo wypalająca papierosa za papierosem, byleby jakieś zajęcie sobie znaleźć i uniknąć wdawania się w konwersację.

Studia się skończyły, zaczęło się dorosłe życie.

Jak teraz jest? kłody pod nogi, tak to mniej więcej wygląda. Odczuwam stres w banalnych sytuacjach, boję się załatwiać różne urzędowe sprawy, mam niesamowity problem z podejmowaniem decyzji i to do tego stopnia, że nawet dotyczy to drobiazgów!

Pierwsza praca to był stres, pracowałam w teamie. Na początku postawiłam sobie cel, że będę częścią zespołu, że zasymiluję się z tą grupą, udam, że jestem nawet sympatyczna, ba! jestem sympatyczna!

Nie udało się, nie potrafiłam znowu się odezwać, zebrania w pracy na których musiałam występować i raportować były dla mnie po prostu torturą.

Kolejna praca, miałam nadzieję, że będzie inaczej, wszystko jednakże działo się według tego samego scenariusza, początkowo nawet koledzy mnie zagadywali, później już zaprzestali i stałam się znowu odludkiem.

Co mi towarzyszy każdego dnia? no cóż... przygnębienie, przygnębienie bo nie układa mi się w życiu osobistym, a fakt, że mam tak niską samoocenę powstrzymuje mnie od działania. Bo przecież, i tu nasuwają mi się słowa mojego ojca: "nikt Cię i tak nie będzie chciał"

Więc zataczam błędne koło każdego kolejnego dnia, przy czym moja samoocena jest chyba na poziomie "-100"

Stale towarzyszy mi przeświadczenie, że ja po prostu nie pasuję do tego świata, a będąc taką jaką jestem nigdy się to nie zmieni.

 

Napisałam to wszystko choć sama nie wiem w jakim celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie przewaga feeling i thinking sprawia zbyt duże odczuwanie siebie, rzeczywistosci, co przekładałoby się na neurotyzm, a co za tym idzie nerwice.

 

moze nie tyle przewaga uzcuc nad mysleniem powoduje nerwice co konflikt pomiedzy tymi dwiema silami. wiec jesli masz duzo t albo duzo f moze te problemy są inne,moze nie tak neurotyczne niz jak masz na skraju ( jak w zasadzie ja... )

 

 

brumbrum, strasznie się meczysz

małomownosc nie jest wadą, do introwertyzmu i samotnictwa czlowiek ma prawo, to nic zlego. gorzej tylko z lękiem i samooceną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brumbrum, no ale przynajmniej pracujesz, ja też mam osobowośc unikająca i mam z tym problemy żeby dłużej gdzieś pracować, czy w ogóle pracować bo wiąże się to z ogromnym stresem. lękami i poczuciem bycia gorszym od innych.

 

hm... może i mam pracę ale nie sprawia to, że mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa wewnętrznie, w zasadzie to nawet męczę się ze sobą. Wiem, że gdyby nagle coś się stało i zmuszona bym była do szukania nowej... to nie wiem jak bym sobie dała z tym radę. Same wyobrażenie rozmowy kwalifikacyjnej wydaje mi się przeszkodą nie do przejścia i już sobie mogę wyobrazić jak staję jak wryta nie mogąc się zwyczajnie wysłowić. Zastanawiam się tylko czy wynika to z problemów natury psychicznej, czy może raczej tylko i wyłącznie z mojej niewielkiej inteligencji i ubogiego dość słownictwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brumbrum, no właśnie szukanie jest najgorsze, mi się nawet teraz tego nie chcę robić tym bardziej że wikt i mieszkanie mam zapewnione, no ale co to za życie ty bardziej że młody już nie jestem. Zresztą męczę się zarówno gdy mam pracę jak i jej nie mam tylko powody nieszczęścia trochę inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz... mogłabym napisać, że "to przecież nic trudnego, trzeba się przemóc!" każdy mi to powtarza, a ja wiem jak ciężkie to jest i mam w nosie takie gadki. Często rozmawiam z mamą, chociaż może poprawię się, kiedyś często się mamie zwierzałam. Teraz widzę, zresztą sama już mi powiedziała, ze ma wystarczająco dużo własnych problemów, żeby jeszcze moimi żyć. W końcu jestem dorosła i decyzje sama muszę podejmować i ponosić ich konsekwencje. Może i tak, mam w końcu 32 lata więc jestem niby dorosła. Niby, bo przecież z tymi decyzjami, ich podejmowaniem i motywacją nie jest wcale dobrze. Jak sobie z tym radzicie? Ja zazwyczaj wiem, że trzeba coś zrobić, natomiast instynktownie czekam aż ktoś za mnie zadecyduje, zdejmie ten ciężar z moich barków. Paranoja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zazwyczaj wiem, że trzeba coś zrobić, natomiast instynktownie czekam aż ktoś za mnie zadecyduje, zdejmie ten ciężar z moich barków. Paranoja
mam to samo, nie nawidze podejmować decyzji i czekam aż ktoś podejmie je za mnie, a nawet starszy od Ciebie jestem i do tego facetem od którego ma się większe wymagania decyzyjne. To że wiem co należałoby zrobić nie ma dla mnie żadnego znaczenia bo i tak z różnych powodów od lenistwa po jakiś irracjonalne lęki i wstyd tego nie robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się tak jeszcze nad jednym zastanawiam...

Jakoś przypadkiem natrafiłam na opis tego zaburzenia osobowości i tak pięknie mi wszystko pasowało do mnie samej, ale z drugiej strony zastanawiam się czy to nie jest może chęć zrzucenia winy na coś innego niż obwinianie siebie samej a zaistniały stan rzeczy i moje poronione dylematy, moją psychikę. Przecież niby każdy jest kowalem swego o losu :) no właśnie, a ja z taką ulgą ofiarowuję go innym. Chyba powinnam iść do lekarza :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wkurzają mnie teksty typu: "masz nawiązywać kontakty z ludźmi", "musisz się otworzyć/przełamać", "musisz znaleźć sobie kolegę". Teraz nie słyszę ich często, ale w przeszłości słyszałem je częściej i mam ich trochę dość.

 

Słyszycie/słyszeliście od kogoś często tego typu teksty ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całe życie słyszę od swojej matki że jestem dzikusem i dziwolągiem

 

Wkurzają mnie teksty typu: "masz nawiązywać kontakty z ludźmi", "musisz się otworzyć/przełamać", "musisz znaleźć sobie kolegę"

Też mnie to wkurza, a najbardziej w takiej formie "trzeba mieć przyjaciół", "Nie można się izolować" W ogóle, wszystkie "trzeba, nie wolno, tak się robi/nie robi itd strasznie mnie wkurzają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ha! pierwszy raz widze o tym jakis materiał w tv!

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/sprawdz-czy-cierpisz-na-zaburzenia-lekowe,104336.html

 

plus ksiazeczka doszkalajaca :)

http://www.bc.ore.edu.pl/dlibra/doccontent?id=198&dirids=1

 

-- 01 lis 2013, 18:29 --

 

blodżeg na ten temat: http://sophisticated8.wordpress.com/2013/04/02/oswoic-lek-opis/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam forumowiczów.

Od ponad roku jestem na terapii chyba psychodynamicznej jak się domyślam nie wiem nie zapytałem bo się wstydziłem.

Wcześniej byłem na wizycie u psychiatry który na moja prośbę skierował mnie na Terapię. O diagnozę psychiatry nie spytałem bo po prostu z przejęcia jakoś nie ogarnąłem ze powinienem zapytać.

Psychiatra mnie o niczym nie poinformował i tak chodzę na tę terapię. Od kilku miesięcy prywatnie bo limit w NFZ wyczerpałem i ciągle zastanawiam się co mi jest. Chciałbym wiedzieć tak konkretnie. O teraz sobie przypomniałem że raz zapytałem terapeutkę czy może mi podać termin medyczny dla mojego problemu to powiedziała że ona tego nie robi. A ja już sprawy ze wstydu nie drążyłem.

Obserwując siebie widzę że mam problemy jestem bardzo zestresowany ale stres ten choć towarzyszy mi na takim umiarkowanym stopniu przez cały czas to nasila się tylko wtedy gdy myślę i próbuje realizować jakieś cele i rzeczy na których mi zależy.

Moim problem jest silne przekonanie że zawaliłem swoje życie. Mam już prawie 29 lat a jestem bardzo zależny od mojej matki nie potrafię nawet za bardzo zdobyć się na odwagę by szukać pracy a jeśli już to robię to za cenę ogromnego stresu i wysiłku. W ostatniej pracy wytrzymałem 3 tygodnie byłem tak zestresowany (była to praca w markecie w magazynie więc nic skomplikowanego) że przez te 3 tygodnie prawie nie spałem.

Poza tym do niczego nie czuję chęci wydaje mi się że na naukę czegokolwiek już jest za późno albo że i tak się nie nauczę lub że nikt tego nie doceni i nie warto. Jednak najczęściej że już na jakiekolwiek zmiany jest za późno. Gdy terapeutka czy ktoś z rodziny próbuje zmienić mój sposób myślenia wpadam w taki tłumiony gniew, rozpacz i chciałbym wszystko zniszczyć , nachodzi mnie takie chwilowe pragnienie by umrzeć. Nie potrafię na terapii przyjąć innego punktu widzenia nie mam pomysłu nawet co mógłbym robić w życiu już pomijając czy dałoby się to zrealizować.

Wróciłem na studia jakiś czas temu bo uznałem że przebywanie z ludźmi dobrze mi zrobi że może się jakoś przełamie. Ale studia niedługo się skończą a ja zostanę dalej ze swymi problemami co gorsza raczej pracy po nich nie znajdę bo kierunek jest niestety jakoś mało atrakcyjny a poszedłem na niego dlatego że ze wszystkich wyzwań jeszcze to wydawało mi się do wykonania no i pewnie i tak bym siedział bezczynnie w domu. Na studiach chociaż trafiłem na miłych ludzi czuje się nie raz tak źle że nie mogę wytrzymać napięcia. Wydaje się sobie tak marny i do niczego że myślę o śmierci( tylko momentami ale napięcie czuje cały czas). Tak jak pisałem w taką czarną rozpacz wpadam wtedy gdy mi na czymś lub na kimś zależy lub gdy boje się że inni mnie oceniają i potępiają.

Na co dzień często moje problemy gdzieś myślami odpędzam bo nie chce ciągle żyć w takim napięciu i zostają one przeze mnie zaniedbywane. Dziewczyny nigdy nie miałem od zawsze byłem nieśmiały do kobiet a potem nabrałem przekonań że skoro jestem tak bezwartościowy że nie mam pracy, zawodu to nie ma sensu próbować. Zresztą teraz gdy mi zaczyna się podobać jakaś kobieta to tez wpadam w rozpacz i tłumaczę sobie że to przecież niemożliwe żebym był dla kogoś interesujący skoro z niczym sobie nie radzę.

Problem terapeutka mówi leży w tym moim niszczeniu wszystkiego dobrego i też przesadnym litowaniu się nad sobą i tez obwinieniu innych za swoje porażki. Zgadza się sporo winy leży właśnie w tym. Ja jednak mam tak mało nadziei że wydaje mi się ze jestem w matni że swoimi problemami i czego by nie spróbować to jedna wielka niemożność. Terapeutka łączy rzecz jasna moje problemy z sytuacją rodzinną. Wychowywałem się bez ojca a przez całe lata matka mnie przeciwko niemu nastawiała. Później już nawet nie musiała. Ojciec był przeze mnie tak znienawidzony że nas opuścił, zostawił że nie chciałem z nim mieć nic wspólnego. Nie wiem pod wpływem terapii przestałem żyć tą nienawiścią ale ojciec traktuje mnie tak chłodno a ja nie mam siły ani odwagi by za nim biegać i prosić by był moim ojcem i poświęcił mi trochę czasu. Zastanawiam się czy ja po prostu nie chce na ojca zepchnąć odpowiedzialności za swoje życie i teraz zamiast tej nienawiści z rozpaczy chwytam się wszystkiego i chciałbym żeby ojciec którego tak nienawidziłem nie rozwiązał moich problemów. Jeszcze mi terapeutka mówi że ja swoje potrzeby pragnienia na terapii czy w życiu przerzucam na innych a potem z tym co inni dają zaczynam walczyć i z tym też ma chyba rację.

Zapomniałem dodać że często mam uczucie jakbym nie dojrzał i czuję się wobec innych dorosłych jakbym był dzieckiem nawet zaczynam mówić czasami trochę jak dziecko. Terapeutka coś tam mówiła że jakoś emocjonalnie nie dojrzałem. Ciągle tez myśli zajmuje w sytuacjach z innymi ludźmi co tez sobie o mnie pomyślą i nie potrafię być choćby przez chwilę spokojny i beztroski gdy jestem blisko innej osoby. Jest tylko kilka wyjątków a tak to wieczne zamartwianie i analiza co tez o mnie myślą i albo się tym przejmuje albo wpadam w zadumę i już o niczym staram się nie myśleć by tylko uciec od takich problemów.

Pisze to wszystko bo liczę że ktoś mi doradzi czy moje problemy to może być coś w rodzaju osobowości unikającej czy też może bardziej osobowość zależna. Pewnie że diagnozy mi nikt nie postawi z takiego tylko opisu ale proszę was o jakieś opinie.

Dziękuję jeśli ktoś to przeczyta i spróbuje coś doradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam stwierdzoną osobowość unikającą i wiele cech wspólnych z Tobą, ale nie wszystkie.

 

Czujesz jakąś poprawę dzięki terapii? Ja byłam na terapii psychodynamicznej (też się wstydziłam zapytac jaka to była, ale z opisu wygląda że właśnie taka) i nic mi ona nie dała, w ogóle jak o niej myślę to żałuję że chodziłam tam kilka miesięcy, zmarnowałam swój czas i pieniądze.

Teraz jestem na innej terapii i jestem zadowolona. T. nie milczy i nie patrzy na mnie jak na debila, tylko traktuje jak równego sobie rozmówcę. Mówi normalnie otwarcie co mi jest, ile będzie trwała terapia i co myśli o moich postępach, a co o ich braku itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh, widzę, że nie tylko ja wstydziłam się zapytać na jakiej terapii jestem :) dopiero psychiatra powiedziała mi, że miałam psychodynamiczną, ale też uważam, że to strata czasu- w tym przypadku chyba behawioralno-poznawcza ma tylko sens.

Bree, jesteś na TBP?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

renee.madison, też ma unikajaca ?

Co do psychodynamicznej też jestem zdania , że to marnowanie czasu . Na CBT uczą nas zmiany sposobu myślenia przez ekspozycję a na tej pierwszej bablaja się w dzieciństwie ,może to i dobre ale dla osób ,które doznały jakiś traum , a nie osób mających problem z unikaniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind, tak zdiagnozowali mnie kilka lat temu, mój obecny lekarz skupia się na moich innych zaburzeniach i nie potwierdził (ani nie zaprzeczył) tego, ale raczej ciężko mi negować tę diagnozę, bo jakbym się nie zapierała jestem unikająca.

Szkoda, że parę lat temu tu nie trafiłam- zaoszczędziłabym trochę kasy zamiast babrać się w dzieciństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×