Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja wśród bliskich....


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Tak droga bethi,mogę poczekać-muszę.Jednak ile to może potrwać...?!

Chciałbym zamieszkać z nim na wiosnę.Do tego czasu powinniśmy razem dojść do porozumienia i przede wszystkim być szczerzy wobec siebie.Nie chcę go naciskać w czymkolwiek ale jeśli nic się nie posunie z jego strony,to wezmę sprawy w swoje ręce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio byłam z wizytą w rodzinnym mieście i odwiedziłam dawno niewidzianą koleżankę z lat szkolnych. Nie widziałyśmy się długo, ona trochę tych spotkań unikała. Pomyślałam, że cóż, czas oddala ludzi i dałam spokój. A tu przyjeżdżam i okazuje się, że dziewczyna jest od 1,5 roku w ciężkiej chorobie, od niedawna na terapii grupowej. Prawie mn9ie wyprosiła z domu, ale to chyba normalne, zresztą robiła tak z wszystkimi znajomymi, którzy próbowali przyjść i pogadać.

hm. Nie za bardzo wiem co robić. Naciskać na wspólne rozmowy czy czekać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naciskać na wspólne rozmowy czy czekać?

A jak to było z Tobą? Ona zapewne nie wie, co działo się w międzyczasie u Ciebie. Nic na siłę - sama wiesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wczoraj moja matka wróciła z domu i wszczęła dziką awanturę. powiedziała, że ta cała moja choroba, te wszystkie płacze, lęki itd. są na pokaz, że moim planem jest ją zniszczyć psychicznie i doprowadzić na skraj załamania. kazała zlikwidować mi drzwi od pokoju, żeby mogła mnie kontrolować. powiedziała, że jeden jej telefon i zabierają mnie w kaftanie bezpieczeństwa i nigdy nie wypuszczają. powiedziała, że 'biedny Maciuś' (mój były chłopak, z którym byłam rok, niestety nie wytrzymał mojego bagażu doświadczeń) wykończyłam go, tak jak wykańczam swoje przyjaciółki. mówiła, że wspomnę jej słowa i wszyscy mnie zostawią. wciąż powtarzała, że to moja wina, to całe zło, które nas dwie spotkało. według niej jak siebie nie akceptuję to mam przestać jeść (chyba powinnam sobie zrobić tunning twarzy, żeby siebie zaakceptować, ale mniejsza z tym). mówiła, że wcale nie mam depresji, że to wszystko jest na pokaz, żeby ludzi wokół mnie skakali. a ja się przy niej bardzo staram, nie pokazywać, że płakałam, czy, że jest mi źle. przepłakałam pół nocy. potem spotkałam się z przyjaciółką, która ma bardzo podobnie tylko z ojcem i niedawno wyszła z anoreksji, powiedziała, że matka pierdoli mam jej nie słuchać i walczyć o siebie, bo jak raz zawalczę potem będzie mi łatwiej.

ja nie mogę tego pojąć... teraz nawet własną matkę krzywdzę... ja nie chciałam, żeby to tak wyszło. nigdy nie miałam w planie udawać... ja wiem, że to wszystko to moja wina. ale myślałam, że ona kocha mnie pomimo to...

co Wy o tym myślicie?

jak Wasi bliscy reagują na waszą chorobę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja przyjaciółka ma problem z depresją, nerwicą, lękami... Nie wiem dokładnie... Chodzi do lekarzy, przyjmuje leki...

Chciałabym sie poradzić jak mogę jej na co dzień pomagać, jak z nią rozmawiać?

 

Nie mogę przecież w kółko powtarzać: wszystko będzie dobrze, weź się w garść, masz tyle ludzi którzy Cię wspierają, wszystko się w końcu ułoży tylko pracuj nad tym..... Ile to można? a ona ciągle swoje... Mam wrażenie że w ogóle nie wierzy w to że może sobie poradzić z problemami... Tyle ludzi ma o wieeeeele gorzej a ona od 6 miesięcy się ciągle użala nad sobą, śpi całe dnie....

 

Powoli tracę cierpliwość (wiem nie powinnam...:( ) boję się że ona to widzi.... Ale co mogę robić?

 

Szukam dla niej dobrego terapeuty, ale chciałabym też pomagać z przyjaciółmi, rodzina tak na co dzień... Nie wiemy co robić... Poradźcie proszę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie chyba najbardziej pomagają osoby, które dają mi przestrzeń, które niekoniecznie skupiają się na mnie. i traktują mnie jakoś normalnie i nie dają się wciągać w moje żale. A jednocześnie delikatnie mnie holują dając jakieś fajne propozycje np na wyjście, ale z niewysokimi poprzeczkami.

Wyjście bez jakiś wielkich przygotowań, i żeby nie było jakiegoś specjalnego wysiłku fizycznego.

Zawsze byłam ruchliwa, ale teraz to się zmieniło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiedziawszy mama przegina. Ale pewnie też ma ciężkie życie i sobie z nim nie razi. Najlepsza formą obrony jest atak. Przykre to wszystko. Ale ty MUSISZ walczyć o siebie, o swoje życie i szczęście.

Ja wiem, że moja mama też nie zrozumie mojej choroby więc milczę, nikt w mojej rodznie nie wie że jestem chora. Niestety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nikt w mojej rodznie nie wie że jestem chora.

 

Serio? U mnie wiedzą wszyscy.

Co nie oznacza że mnie rozumieją. Szczególnie upierdliwa jest ciotka, która uważa że jeśli nic mi się nie chce to dlatego że jestem leniem. Wszyscy oczekują ode mnie samych sukcesów. Tak było odkąd poszłam do podstawówki, tfu co ja piszę, do przedszkola i zawsze musiałam być najlepsza, świadectwo z pieprzonym paskiem aż do skończenia liceum. :evil:

Rodzice oczekuja że będę utrzymywać rodzinę na starość, zarabiać niewiadomo ile pieniędzy. Cała odpowiedzialność spoczywa na mnie, bo na moją siostrę nie ma co liczyć. A ja mam coraz większą pewność że nie dam sobie z tym wszystkim rady. Chciałabym w końcu odpocząc od problemów i żeby ktoś się O MNIE zatroszczył. Egoizm???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie chyba najbardziej pomagają osoby, które dają mi przestrzeń, które niekoniecznie skupiają się na mnie. i traktują mnie jakoś normalnie i nie dają się wciągać w moje żale. A jednocześnie delikatnie mnie holują dając jakieś fajne propozycje np na wyjście, ale z niewysokimi poprzeczkami.

Dopisuję się :D

Świetnie to ujęłaś Angola!

Trzeba mieć wiele wyczucia, taktu i wyrozumiałości, aby sprostać temu zadaniu. Człowiek, który patrzy jak cierpi bliska mu osoba wydaje mi się jest jeszcze bardziej zagubiony niż chory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Święte słowa Bethi ... ludzie albo patrzą i są bezradni albo sie odwracają zostawiają czlowieka samego choć moze to lepsze od ciągłego weź się w garść jak nie ma się siły kiwnąc palcem to były najgorsze słowa jakie w najtrudniejszym stanie uslyszałam :-| A ludzie ktorzy wpędzają w taki stan kogoś i nie wyciągają zadnych wniosków wogle się nie zmieniają i rania dalej? kim są tacy ludzie ???? ktory kowal żeźbił im serca????

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:05 pm ]

Dzejem az tak długo ??? połtora roku przeciez ja chyba sama sobie nie dam rady najchętniej to bym zakopała sie w lozku pod kołdra i nie wychodziła... dobija mnie wszystko jest ktos na tym świecie kto wykorzystuje moją chorobę a ja nie umiem się bronić sił mi brak :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi...

 

Wyciągam ją na wszelkie sposoby z domu, lozka, do ludzi na piwo,dyskoteka,spacery... Albo sie uda albo nie....

 

6 miesiecy i bez zmian... Ludzie przezywaja wieksze dramaty, tragedie a ona ma 2 problemy z ktorymi styka sie wiekszosc ludzi-zerwala z nazeczonym i brak pracy... Nie moge sie nadziwic ze tak ciezko jest jej wyjsc z tego przy kochajacej rodzinie, przyjaciolach, psycholgu, braniu lekow...

 

p.s. co radzicie mowic kiedy ona placze? Co innego niz te drazniace zdania jakie podalam? W ciszy, tylko przytulic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cięzkie przyzycie sama przechodze to samo. Nic nie jest w stanie pomuc za bardzo ale chociaz nie mow jej zeby wziela sie w garść bo to najgorsze slowa... przytul zabierz gdzieś ze soba a gdy będzie chciala pobyc chwile sama niech pobędzie... ja przesypiałam na poczatku całe dni noce niby tez :( budziłam się zlana potem z temperatura az i nie mogłam uwierzyć w koszmar. Dobrze ze ta osoba ma Ciebie bądz obok i wiedz i Ty i ONa ze pmalutku a będzie lepiej lżej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magia

Nigdy więcej nie mów jej "weź się w garść", to jedno z najgorszych ze zdań jakie można powiedzieć osobie w depresji. A może najgorsze.

Spróbuj może w drugą stronę. Powiedz, ze rozumiesz jej trudną sytuację, ze każdemu błoby ciężko na jej miejscu, ale, ze jesteś przy niej i pomożesz jeśli tylko Ci na to pozwoli.

Cieszcie się każdym sukcesem typu wstala dziś wcześniej, umyła zęby itp. "drobnostki. bo tak się wydaje osobom zdrowym, a dla osoby cierpiącej może to być niewyobrażalnie trudne do zrobienia. Małymi kroczkami, chwalić i gratulować prostych rzeczy. Dobrze gdyby to ona sama nauczyła chwalić siebie.

Mnie to pomogło wyjść kiedy byłam już na skraju.

Kiedy płacze przytul i podaj duużo chusteczek, nie okazuj znużenia. Zawsze możesz powiedzieć, że jutro będzie nowy i lepszy dzień.

Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak jak pisze Martusia.Ja przechodzę przez to z moją mamą.Pomoc psychiatry to nie wszystko.Ważne żeby taka osoba wiedziała,że ma kogoś na kim może polegać,która jest przy niej i przytuli, porozmawia kiedy trzeba.Nic na siłę,bo może przynieść odwrotny skutek.Trzeba postępować bardzo ostrożnie.Choć nie jestem na codzień z mamą,bo mieszkamy w różnych miastach jest przy niej moja siostra,a ja ją odwiedzam przynajmniej raz w tygodniu.Dzwonię i smsuję do niej codziennie i cieszę się płacząc,że się dobrze czuje,że znów mogę usłyszeć ten jej dziewczęcy śmiech,że bierze leki i wszystko jest dobrze.W końcu ma jeszcze dla kogo żyć i to jest najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam już 3 nawrót tej choroby dzięki mojemu męzowi i jego mamusi. Boje się, że pokazać im ze znów mi cos jest. Tak więc ja ukrywam. To źle, bo znów mam ataki nerwicowe, nerwobóle... Znów chodzi mi po głowie doecyzja o odejściu od niego. Kiedyś sie odwarze i to zrobie. i bede mogła byc szczesliwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony, pewnie masz dużo racji, z drugiej... To ''dzięki'' trochę razi, bo nawet w najgorszych sytuacjach, nikt Ci nie odebrał wolnej woli i decydowania o swoim życiu. Jeżeli wiesz, jakie powinnaś poczynić zmiany, ale nie możesz sie na nie zdecydować, to "dzięki'' komu?... Ogólnie zawsze, świadomie lub nie, w pewien sposób wygodne staje się mieć na kogo ''zwalic'' cześć odpowiedzialności za swoje życie. (i całkowicie nie ważne w tym momencie, czy ta osoba jest sukinsynem, czy nie)

 

Pozdrawiam

 

Ps.

 

I nie myśl, żebyśmy sie dobrze zrozumieli, że próbuję Twojego męża albo teściową usprawiedliwiać - po prostu staram Ci się zwrócić uwagę na pewien aspekt, który również może Cię trzymać w trwaniu w czymś złym - wygodny ''unik'', świadome lub nieświadome przerzucenie odpowiedzialności za niepowodzenia w życiu na kogoś, sytuację, albo układ planet ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

mam problem z moim przyjacielem, to fantastyczny czlowiek, kiedy jest wsrod ludzi i zlapie klimat widac jego prawdziwa nature: kreatywny, wesoly, pozytywnie zakrecony... ale niestety kiedy tylko przez chwile jest sam wraca do niego ponury nastroj, czasem zeby sie po tym wkrecic do ludzi musi sie upic ale wtedy traci kontrole i pije duzo za duzo, jak jest pijany to znow widac w nim ta iskre zycia ale to nie jest zdrowe ... :( wiem ze ma depresje, sam potrafi sie do tego przyznac i to zauwazyc ale niestety nie podejmuje leczenia ani jakichkolwiek dzialan, tylko to tlumi praca albo towarzystwem :( on nie chce zeby rodzina sie dowiedziala o jego chorobie bo zareaguja nadopiekunczo a on tego nie znosi, mi sie zwierza bo do niczego go nie zmuszam ale nie moge po prostu sie temu przygladac i patrzec jak sie pograza... studiujemy razem i stad sie znamy, kiedy jest w miescie w ktorym studiujemy jest ok bo zawsze sa ludzie wokol niego, ale jak jedzie do domu a musi czesto to robic to jest juz zle... mieszka w miasteczku gdzie jest tylko jedna poradnia i tam pracuje ktos z jego rodziny - to wyklucza wg niego leczenie... chcialabym mu pomoc, on sam nie ma w sobie wystarczajaco duzo sily zeby zmienic nastawienie do wszystkiego, ja sama jestem raczej dosc pozytywnie nastawiona i probuje go entuzjazmem zarazic odrobinke, chociaz do najmniejszych rzeczy, powolutku, malenkimi kroczkami ale to nie przynosi skutku... on po prostu chce w tym bagnie siedziec i marudzic jak mu zle ;( kiedy mu mowie ze tak to wyglada to stwierdza ze faktycznie tak jest i na stwierdzeniu sie konczy

chcialabym sie dowiedziec czy moge znalezc jakas poradnie w miescie gdzie studiujemy i on bedzie mogl tam pojsc bez zadnych problemow? chodzi mi o to czy zostanie przyjety przez kogos? czy szukac jakiegos prywatnego lekarza? chodzi o to ze chcialabym mu tylko przedstawic sposobnosc... zeby nie myslal ze musi w tym siedziec bo nie ma mozliwosci spotkania z lekarzem ani sil by samemu sie podniesc, chce mu pokazac konkretne drzwi i postawic przed wyborem ktorego sam dokona

 

z gory dziekuje za pomoc

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poradnia powinna go przyjąć bez problemów, trzeba tylko pamiętać, że do psychologa potrzebne jest skierowanie, do psychiatry nie. Brak chęci podjęcia leczenia to typowe zachowanie człowieka chorującego na depresję-uważa, że na pomoc nie zasługuje, że jego problemy są śmieszne, a on powinien sobie sam poradzić itp. Może warto to uświadomić przyjacielowi.

Przede wszystkim-bardo ważne jest już to, że jesteś z nim. Co do siedzenia w tym bagnie-myślę, że to nie do końca tylko jego wolna wola. Wiesz, to piękne, że starasz się go potrzymać na duchu, ale czasami pozwól mu pomarudzić. Bo może mieć wrażenie, że nie akceptujesz jego stanu-depresja to choroba zmieniająca spojrzenie na świat, a ludzie powtarzający:"Weź się wreszcie w garść" tylko przygnębiają jeszcze bardziej.

Może go po prostu zarejestrujesz i postawisz przed faktem dokonanym? Pomóc może nawet lekarz internista-jeśli nie znajdziesz specjalisty-wyślij go tam. Lekarz wysłucha i pokieruje dalej, przepisując na początek leki.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

mam problem z moim przyjacielem, to fantastyczny czlowiek, kiedy jest wsrod ludzi i zlapie klimat widac jego prawdziwa nature: kreatywny, wesoly, pozytywnie zakrecony... ale niestety kiedy tylko przez chwile jest sam wraca do niego ponury nastroj, czasem zeby sie po tym wkrecic do ludzi musi sie upic ale wtedy traci kontrole i pije duzo za duzo, jak jest pijany to znow widac w nim ta iskre zycia ale to nie jest zdrowe ... :( wiem ze ma depresje, sam potrafi sie do tego przyznac i to zauwazyc ale niestety nie podejmuje leczenia ani jakichkolwiek dzialan, tylko to tlumi praca albo towarzystwem :(

 

mam tak samo - jedyne wyjście dla niego to przebywanie w towarzystwie - jak jestem sam też się źle czuje - no moze nie źle ale gorzej niźli wtedy jak jestem w towarzystwie - po prostu ma taką nature - a czy terapia - moze tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam tak samo - jedyne wyjście dla niego to przebywanie w towarzystwie - jak jestem sam też się źle czuje - no moze nie źle ale gorzej niźli wtedy jak jestem w towarzystwie

Też tak mam, ale wydaje mi się, że towarzystwo tylko zagłusza problemy, pomaga uciec od siebie. Dlatego to żadne rozwiązanie. Ukryte problemy będą tylko narastać, do momentu, kiedy zostanie się nagle samym, a wtedy pękną niczym wrzód pełen ropy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×