Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

rotten soul

 

Ależ to korporacja w pełnym znaczeniu tego słowa.

Mało precyzyjnie się wyraziłam. Miałam na myśli charakter pracy - wyścig, ciągłe nastawienie na osiągnięcia, trzeba być mega produktywnym, system w którym nie ma znaczenia czy jesteś w firmie czy domu - 24h jesteś w pracy.

 

Co do przytoczonych przez Ciebie zarobków i pracowników z dłuższym stażem to w skali 9 lat spory przeskok płacowy. Ciekawe co będzie za 9 kolejnych? Może nastąpi złota era i 3800 będziesz miał po wydaniu połowy wypłaty, czego Ci życzę :)

 

Musisz spróbować, wtedy się dowiesz, choć praca w fabrykach bardzo się różni od siebie stopniem trudności i ilości energii jaką trzeba w nią włożyć.

Tego się domyślam.

Mój "znajomy" pracował swego czasu przy taśmie, w firmie gdzie produkowano bliżej nieokreślone "coś" i mówił, że to bardzo monotonne zajęcie. Tego się obawiam jeśli chodzi o tego typu firmy. No ale... wrócę do tego posta za parę lat jak już zdobędę doświadczenie pracownika fabryki :D

W każdym razie "spożywczaki" będę omijać, skoro piszesz, że najgorzej wspominasz. A taka praca podobna do Twojej to kusi, kusi, kusi (choć oceniam tylko na postawie filmu i Twoich wypowiedzi, pewnie się nakręciłam i mam błędne wyobrażenie, ale trudno na razie sobie nim pożyję):)

 

No cóż jak nie masz wyboru to nie ma co wybrzydzać. Smutna prawda. Wiem dobrze jak bezrobocie ssie.

Niestety, praca w jakiej mam doświadczenie na chwilę obecną nie wchodzi w rachubę. Trzeba schować wybujałe ambicje do kieszeni i jakoś ruszyć naprzód, bo bezczynność powoli zabija.

 

Dzięki, no mam tam jakąś satysfakcję bo robię te leki, a te pomagają ludziom, więc mam wkręta, że moja praca jest dość pożyteczna.

To prawda, jest pożyteczna. A leki są spoko :D

Dobrze się czyta Twoje posty.

*przepraszam za liczne powtórzenia wyrazu "praca" ale już słabo myślę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, opisujesz moją wymarzoną pracę. Wszyscy moi znajomi robią kariery zawodowe, zakładają rodziny, tylko ja taki nieudacznik. mój szwagier jest w moim wieku i już był w podróży służbowej w Brazylii, a ja co najwyżej mogę pojeździć sobie autobusem miejskim.

Bez przesady aż tak dużo osób to tych karier nie robi, zresztą trudno uznać co jest tą karierą a co nie i dla każdego to inaczej wygląda. Ja na pewno jest dużo większym nieudacznikiem niż kolega, pewnie w czołówce kraju nieudacznictwa jestem. O karierze nawet nie myślę cieszyłbym się gdybym miał choć odrobinę chęci do jakiejkolwiek pracy, a tego brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pytałem moją psycholog,czy by nie chciała mieć gabinet w Warszawie.Bo i zarobki większe i pacjentów więcej.I uśmiechnęła się do mnie i opowiedziała nie bardzo.I ja to rozumiem, Beatka w Warszawie byłaby jedną z wielu.Tu ma stałych pacjentów, ludzi którzy potrzebują pomocy specjalisty.I dla mnie jest lepiej.Chociaż mogę się raz na 2 miesiące z moją psycholog spotkać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul O karierze nawet nie myślę cieszyłbym się gdybym miał choć odrobinę chęci do jakiejkolwiek pracy, a tego brak.

 

Ale posty trzaskać po 7 rano ci się chce, więc tak strasznie leniwy to ty nie jesteś

Ja dziś znów cv idę zanieść, oczywiście z tego powodu cała noc w nerwach. A to dopiero samo zaniesienie..........................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anna.anakaia,

Dzięki za życzenia i miłe słowa :smile:

 

U siebie korposzczurów jakoś nie zauważyłem, choć paru ambitnych i ogarniętych gości nie brakuje. Większość kierowników to ludzie w moim wieku albo i młodsi, , więc jeśli to można uważać za karierę, a przynajmniej dobre jej początki, to paru karierowiczów by się znalazło.

 

Mój "znajomy" pracował swego czasu przy taśmie, w firmie gdzie produkowano bliżej nieokreślone "coś"

Oo, to brzmi intrygujące :shock: . I co z tym robili, sprzedawali komuś za ileś? :P Zastanawiam się też, czy trudno było to wytworzyć ;)

 

A taka praca podobna do Twojej to kusi, kusi, kusi (choć oceniam tylko na postawie filmu i Twoich wypowiedzi, pewnie się nakręciłam i mam błędne wyobrażenie, ale trudno na razie sobie nim pożyję):)

Wiesz, film jest mocno propagandowy, no bo w sumie tak jego rola. Ja tam pasji w spojrzeniach pracowników (jak to ujęli ładnie w tej reklamówce) jakoś nie dostrzegam na co dzień :D, choć na filmiku nieźle to zmontowali. Dla mnie sprawa wygląda tak:"Iść - zrobić swoje - do domu" i tyle. Może wkładałbym w tą pracę więcej "pasji" gdyby oni podchodzili z większą do mojej pensji, bo na razie ta wygląda mało pasjonująco ;) .

 

Daj znać w temacie, jak coś sama znajdziesz. Ciekawy jestem Twoich wrażeń i spostrzeżeń.

 

-- 10 lip 2013, 11:48 --

 

Ja na pewno jest dużo większym nieudacznikiem niż kolega, pewnie w czołówce kraju nieudacznictwa jestem.

A istnieją jakieś rankingi? Może Forbes je publikuje? :D

 

O karierze nawet nie myślę cieszyłbym się gdybym miał choć odrobinę chęci do jakiejkolwiek pracy, a tego brak.

Chyba masz więcej niż odrobinę, skoro byłeś aż za granicą (chyba parę razy nawet) w celach zarobkowych. Ja w życiu bym się na to nie zdecydował, nawet jeśli zarobki byłyby kuszące. Wizja zmuszenia się do życia w innym kraju, tylko po to aby zarabiać pieniąchy jakoś mnie przeraża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba masz więcej niż odrobinę, skoro byłeś aż za granicą (chyba parę razy nawet) w celach zarobkowych. Ja w życiu bym się na to nie zdecydował, nawet jeśli zarobki byłyby kuszące. Wizja zmuszenia się do życia w innym kraju, tylko po to aby zarabiać pieniąchy jakoś mnie przeraża.

E tam, ja byłem jednym z tych emigracyjnych nieudaczników o których mówił Kaczyński, ale teraz moje nieudacznictwo czy bardziej lenistwo sięgnęło dalej i nawet nie chce mi się tam wyjeżdżać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem na bezrobociu. Szukam pracy na moim terenie, u mnie jest bardzo duże bezrobocie. W tej chwili czekam na kartę kierowcy, mam upatrzoną jedną pracę na kierowcę, obawiam się czy dam radę. Miesiąc czasu musiałbym pracować za darmo, podpisać lojalkę na 18 miesięcy, to znaczy gdybym chciał pracować u pracodawcy 17 miesięcy, to on ma prawo mi wsiąść 8 tyś, gdybym pracował np. 20 miesięcy, to mi nie wezmie tych 8 tyś. Dla mnie to jest chore że pracodawcy tak robią, żeby człowiek musiał za darmo pracować, to ma być nauka to zawodu. Staram się na kierowcę zawodowego, nie mam żadnego doświadczenia, a u niego bym zdobył, musiałbym za darmo pracować. Zrezygnowałem z ochrony z kilku względów, nie płacili za nadgodziny, miałem mieć urlop np. w Lipcu to mi go odebrali, dali komuś innemu, najniższa krajowa, żadnych dodatków np. żadnej paczki na święta. W czasie Wigilii musiałem iść do pracy, w soboty czy w Niedzielę tak samo, miałem same nocki. I jak człowiek ma mieć chęci do pracy ? Jeżeli wszyscy pracodawcy wykorzystują, najlepiej żeby za darmo robić. Mam na utrzymaniu dziecko i kredyt do spłacenia. Żeby mieć jakąmś pracę trzeba mieć znajomości, ja takich nie mam. Nie chcę wracać do ochrony, wiem że u mnie z pracą jest bardzo kiepsko. Niewiem co robić. Dzwoniłem pod ogłoszenie na kierowcę, to pracodawca mówił że mam zadzwonić za tydzień, drugi raz dzwoniłem tak samo powiedział, mam zadzwonić za tydzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cichyczlowiek, bezrobocie. Znowu ten temat. Dla mnie to paradoks, maszyny wysługują człowieka w większości monotonnych czynnościach, a społeczeństwo zamiast zyskiwać na tym traci. Powinno być tak, że np. każdy pracuje 4h dziennie, ale pracy starcza dla każdego. To śmieszne, żeby problemem był brak pracy do wykonania. :lol::evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cichyczlowiek, wydaje mi się że jego sposobem jest zatrudnianie każdego na tych zasadach, a żegna się z tymi ludźmi po miesiącu i szuka kolejnego. Ale w ten sposób oszczędza i ma więcej dla siebie.

 

Ja niestety pracuję przy ulotkach z braku alternatywy. Przypałowa i nie przyjemna robota. Cały dzień z debilami..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poddaję się szukam dalej pracy. Jeżeli chcę być kierowcą międzynarodowym to muszę znać język angielski, nauka idzie mi słabo. Pamiętam jak ściągi pisałem w szkole. Ostatnio znajoma mojej żony poleciła mi jedną pracę w biurze i w magazynierze. Kierownik chciał zobaczyć moje oceny ze świadectwa oraz maturalne, miałem słabe oceny, nie pokazałem jemu. Jego nie powinno obchodzić moje oceny. Mam kilka pomysłów żeby gdzie szukać pracę. Słabo to widzę. Jeżeli ktoś ma kredyt i dziecko na utrzymaniu to powinnień zarabiać ponad 2 tyś., w mojej sytuacji to jest bardzo ciężko poszukać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chcę być kierowcą międzynarodowym to muszę znać język angielski, nauka idzie mi słabo.

Oglądaj dużo filmów bez lektora, za to z napisami - najpierw po polsku, potem po angielsku. Najlepsza metoda na "osłuchanie się" z językiem i zapoznania z wymową.

Mój brat przez oglądanie filmów, programów po angielsku plus gry komputerowe nauczył się angielskiego z 10 razy lepiej niż ja, mimo że parę lat w Anglii byłem( ale w polskim geccie żyłem ;) ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z wymową to może i tak,ale sie języka się w ten sposób nie naumiesz

Oczywiście, że nie nauczysz się tak zasad gramatyki czy budowania poprawnych zdań złożonych - od tego jest właśnie etap nauki języka; ale chodzi o to że uzupełnieniem nauki najlepszym jest kontakt z językiem. Jeśli uczysz się czy w szkole czy prywatnie, czy sam w domu, to masz ograniczony kontakt do tych lekcji; oglądanie filmów z oryginalną ścieżką dźwiękową nie nauczy cię na pewno napisania choćby CV, ale za to moim zdaniem dobrze wpływa na podświadome utrwalanie krótkich komunikatów. Mam na myśli, że jedna sprawa to nauczyć się z książki czy kursu jak zbudować poprawnie zdanie "jedno piwo poproszę", a inna zobaczenie (i "usłyszenie") tej sytuacji w jednym,. dziesięciu, stu filmach - zwiększa chyba szansę że wchodząc do baru a anglojęzycznym kraju bez wahania rzucisz "one beer please" bo - tyle razy to widziałeś, słyszałeś, reagujesz automatycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niechęć do pracy - to mój problem. Nienawidzę pracować. To coś więcej niż zwykłe lenistwo. Praca, konieczność pracy jest moim największym koszmarem, większym nawet niż okropna sytuacja rodzinna, w której funkcjonuję od urodzenia, to jest na drugim miejscu odkąd muszę pracować. W dodatku zawsze fatalnie trafiam - okropna atmosfera, mobbing, obrabianie tyłka, zawiść, fałsz, obłuda, ludzka podłość. W obecnym miejscu pracy morduję się dla marnej pensji już prawie 4 lata. Przeżyłam tam wiele złego. Przez zbyt długi czas starałam się nie dostrzegać, że jestem najgorzej traktowana, że zrobili sobie ze mnie kozła ofiarnego. Przez to bardzo pogorszył się mój stan psychiczny i po latach radzenia sobie bez psychiatry i leków musiałam udać się po taką pomoc. Próbuję walczyć, aby mnie lepiej traktowali, przenieść się na lepsze stanowisko, na którym będzie dużo lżej i nie będę musiała pracować z osobą, której nienawidzę, która mnie wykańcza. Spotyka się to z niezadowoleniem, rzucaniem mi kłód pod nogi. Gdy obrabiają mi d*pę, nawet nie przejmują się, że mogę usłyszeć. Gram w Lotto z idiotyczną nadzieją, że może kiedyś wygram i nie będę musiała już nigdy pracować.

Przepraszam za rozwlekły post, ale poza siecią mam mało okazji zanudzać tym kogoś, no i bardzo mało osób, które mogę tym zanudzać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam z tym problem - może bez tego "obrabiania d*py", chociaż kto wie. W tej chwili głównym problemem ogólnym w pracy jest zachowanie przełożonej, ale to problem dla mnie raczej drugorzędny.

Codziennie idąc do pracy muszę sobie powtarzać "to TYLKO praca, odbębnisz swoje 8 godzin i tyle". Zwyczajnie mi się nie chce, może jestem leniwa. Miałam w swoim życiu dość długi okres bezrobocia i z jednej strony się gryzłam, że nie zarabiam (a było ciężko), ale z drugiej strony nie mogłam się zmusić do jakiegoś intensywnego szukania pracy.Jak już w końcu do tego doszło,że trzeba się było zmobilizować, to podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie mogłam z nerwów słowa wydusić.

W międzyczasie moja sytuacja się zmieniła i teraz nie mogłabym sobie pozwolić na żaden okres bezrobocia. A czasami po prostu muszę się zmuszać, żeby wyjść z domu. Chciałabym czasami zwyczajnie siedzieć sobie w domu i pochlipywać (stan dzisiejszy). A jeśli nie to, to wrócić do dawnych pasji lub zająć się nowymi, spróbować odpocząć, skupić się na przeczytaniu wszystkiego, co kiedyś odłożyłam na spokojniejszy czas. Wychodząc z domu do pracy muszę się przebrać, zmienić tryb i "ubrać maskę". Nie chce mi się pracować i to nie chodzi o lenistwo, tylko o to wyjście do ludzi, nieprzyjaznego miejsca i ta całą resztę. Siedząc w pracy mam uczucie, że tracę czas. Mam myśli, że stracę tam zdrowie i czas, a potem nic mnie nie czeka i nigdy nie będę miała czasu dla siebie. A to jest tylko 8 godzin dziennie! W dodatku od jakiegoś czasu w wolnym czasie nie potrafię się odprężyć i skutecznie odpocząć.

Gram w Lotto z idiotyczną nadzieją, że może kiedyś wygram i nie będę musiała już nigdy pracować.

Robię to samo. Kiedyś mówiłam - podatek od głupoty, teraz prawie codziennie idę do kolektury.

 

Ktoś bliski teraz też znajduje się w podobnej sytuacji, kiedy musi się wziąć za swoje życie, a jest to dla niego bardzo trudne. Ja nie wiem, jak pomóc teraz sobie, a co dopiero jemu :/ On nawet nie zdaje sobie sprawy, jak czasami jest mi ciężko wyjść z domu i stawiać dzielnie czoła codzienności :? , bo przecież ja kiedyś tam się zmobilizowałam. I myśli, że to dla mnie takie łatwe. Gdyby nie zmusiła mnie sytuacja, pewnie gniłabym sobie spokojnie w moim nic-nierobieniu.

 

No, teraz to ja się wyżaliłam w moim rozwlekłym poście. Też nie mam komu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czasami po prostu muszę się zmuszać, żeby wyjść z domu.

Ja w tygodniu muszę codziennie stoczyć mikro-walkę o wstanie z łóżka żeby zebrać się do roboty, codziennie pierwsza myśl po dźwięku budzika to "fuck this, biorę urlop na żądanie". Ale jak myślę o tym że jestem jedynym człowiekiem w firmie który ogarnia mój dział, i nawet jakbym wziął ten urlop, to co chwilę miałbym telefony z pracy "jak zrobić to czy siamto", "ile liczysz za to i owo", "możesz zalogować się zdalnie z domu i przygotować pliki?" - to stwierdzam że w sumie wychodzi prawie na to samo a mniejsza siara u szefa który i tak nie pała do mnie zbytnią sympatią. No i wałkarz za urlop płaci tyle co mam na umowie, a normalnie przy rozliczeniu ze względu na chachmęty podatkowe drugie tyle dostaję spod stołu. Urlopy mi się zdecydowanie nie opłacają... Jeszcze gorzej z L4, bo wtedy jest w ogóle paranoja, prawo stwierdza że należy się tylko 80% wynagrodzenia za okres przebywania na zwolnieniu lekarskim. Co za pieprzony debil to wymyślił to nie mieści mi się w pale, człowiek chory, leki kosztują, żarcie kosztuje, lekarz kosztuje - a fiuty z rządu nam ustanawiają takie poronione stawki. http://praca.wp.pl/title,Chca-zmniejszyc-pensje-w-czasie-L4-Zyskaja-pracodawcy,wid,15984064,wiadomosc.html?ticaid=111604 Człowiek pracy się w ogóle nie liczy, tylko świnie przy korycie dolewają sobie coraz więcej i więcej. "Krótkie absencje chorobowe, wynoszące dzień lub kilka dni, miałyby nie podlegać obowiązkowi wypłacania wynagrodzenia chorobowego. W ten sposób pracownicy nie czuliby pokusy, aby oszukiwać i symulować chorych w celu uzyskania dni wolnych. Według ZUS, około 30 proc. zwolnień lekarskich to fikcja." - to do kurvy jasnej dajcie nam normalne pensje to nie będzie nikt kombinował i chachmęcił. Nie mówię tu za siebie bo mi się to nie zdarza, ale jeśli zdarzają się takie przypadki, to na bank nie biorą się z niczego. Ludzie pracujący na beznadziejnych płacach czasem chyba cos takiego faktycznie odwalają, żeby wziąć tydzień L4 ściemnionego, dostać od pracodawcy chociaż te 80 % pensji za ten okres, a w tym tygodniu na czarno pracują przy jakimś remoncie czy innych dorywczych robotach. Ja im się zupełnie nie dziwię, bo jak można utrzymać rodzinę z pensji 1600 brutto??

 

Tym zjebom decyzyjnym to po takich pomysłach powinno się wytaczać sprawy sądowe, orzekające zmniejszenie wynagrodzenia do minimalnej płacy obowiązującej w naszym kraju, komisyjnie połamać nogi i ręce, wyciąć nerkę i przyznać im na okres rekonwalescencji proponowaną przez nich stawkę. Jestem przekonany że wystarczyłby tydzień, nie więcej, jak zorganizowali by w panice ruch domagający się bezpłatnego leczenia w prywatnych klinikach plus 300% normalnej pensji.

 

Obecnie jak choruję to nie idę po L4 tylko biorę urlop bo te pieprzone 20% rozciągnięte na przykładowo tydzień zwolnienia to poważny uszczerbek w moich finansach. Paranoja. Kiedyś śmieszył mnie ten rysunek:

 

polak_na_urlopie_-_realia_zycia

ale tylko do czasu kiedy i mi się przytrafiło dokładnie to co przedstawia. Teraz dodałbym jeszcze paranoję polegająca na tym że Polakowi w czasie choroby bardziej się opłaca wziąć urlop niż zwolnienie lekarskie. Wkurwia to podwójnie albo i potrójnie kiedy szef mi pierdzieli o tym że jest kryzys, że każda złotówka się liczy - tymczasem ja żyję od pierwszego do pierwszego a on kupuje pieprzony samochód hybrydowy, stawia sobie w domu saunę - jednocześnie ściemniając że "ni ma pieniędzy".

 

Przez takie akcje mimowolnie zaczynam sympatyzować z komunistycznymi ideami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×