Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Pamiętam, że będąc w liceum byłam przeraźliwie samotna. Bardziej w ujęciu emocjonalnym niż małej ilości spotkań ze znajomymi. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że ja lubiłam swoją samotność. Ba, uważałam nawet w pewnym momencie, że jestem lepsza niż inni bo nie interesują mnie takie przyziemne rzeczy jak makijaż, zakupy etc. I tu pojawia się pytanie: Czy my naprawdę chcemy przestać czuć się samotni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

self_therapy, podejrzewam, że to nie jest takie czarno-białe. Ja na przykład bardzo szanuję swoją prywatność, której niestety od miesięcy nie odczuwam - siostra mieszka za ścianą i sama świadomość tego sprawia, że czuję się... osaczona? Tak samo miałam mieszkając z chłopakiem, ale o tyle dziwnie, że gdy go nie było, to też nie mogłam się zrelaksować, bo... czekałam na niego :/ Czasem chciałabym zostać pustelnikiem... Może po jakimś czasie absolutnej samotności naładowałabym wreszcie swoje baterie i zatęskniła za ludźmi...

 

A jednocześnie - chyba każdy chce mieć kogoś bliskiego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya,

mam zupełnie tak samo....mam za mało miejsca na mnie samą....

czuje sie przytłoczona i osaczona najbliższymi ludzmi...

dusze sie i męczę w ich towarzystwie....

chciałabym móc za nimi zatęsknic

a boje sie ze bym.....nie zateskniła....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zakochany już tak długo, że czuję się jak po rozstaniu, chociaż nie byliśmy razem. Trzymam się jednego wspomnienia, jedynej chwili swego rodzaju bliskości, jaką dzieliliśmy. Wyobrażam sobie, że tym razem strach przed ośmieszeniem nie powstrzymuje mnie od działania. Ułożyłem już kilka scenariuszy. To nie jest normalne. Nie można rezygnować z siebie dla drugiej osoby. A ja zrezygnowałem z siebie nie podejmując wtedy działania, a teraz rezygnuję z siebie tęskniąc i pragnąc nieosiągalnego. Masochizm po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to jest podobna sytuacja ale ja miałam kiedyś coś takiego, że liczyłam na to że ta druga osoba wyciągnie mnie z marazmu w jakim wtedy trwałam. Miłość myliła mi się z potrzebą bliskości. Bardzo idealizowałam tą osobę, wierzyłam naiwnie że jakbyśmy byli razem to większość problemów zniknie. Dopiero po wielu latach uświadomiłam sobie, że związek polega na partnerstwie a nie na ratowaniu jednej osoby przez drugą. Od tego jest bowiem terapia. Ale wciąż pamiętam jak żyłam to miłością. I mimo, że ja byłam w Polsce a ta osoba w Anglii, to przez blisko 2 lata wyobrażałam sobie jak to by było wspaniale gdybyśmy byli razem. W sumie to było takie szukanie sensu, życie nadzieją że jeszcze nic nie stracone. Bo w marzeniach czy fantazjach wszystko jest możliwe. I tak sobie myślę, że ciężko byłoby mi przetrwać w tamtym okresie gdybym nie żyła w tych fantazjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność - przez nią jestem kim jestem, od niej się zaczęło... Trochę późno, ale jednak, postanowiłam ją zrozumieć i oswoić. Chyba cienko mi idzie, bo ostatnio daje mi w kość ze zdwojoną siłą. Nie działa jednak na mnie tak destrukcyjnie jak w początkach naszej gorzkiej przyjaźni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność spowodowała u mnie nieustępliwy ciąg filozoficznych myśli, a coraz mniej realizmu, ucieczkę w nierealne, wręcz abstrakcyjne marzenia i cele. To pewnie jest spowodowane chęcią wyiskrzenia jakichkolwiek pozytywnych emocji w moim życiu, gdyż ciągle mi ich brakuje. Ludzie tkwiący w samotności tracą zainteresowanie, przestają się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy,sytuacji które je otaczają, a wszystko przez narastające poczucie pustki i bezsensu. Takie gówniane, błednę koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi samotność przez długi czas nie przeszkadzała i dobrze się z nią czułem, tyle że moja matka uważała to za coś dziwnego i że jest ze mną coś nie tak, że tak nie mam bliższych kontaktów z innymi. Przez to w liceum zdarzyło mi się wpaść w towarzystwo które tylko mi zaszkodziło, a to zrodziło szczególnie głęboką frustracje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie chyba czeka szok związany z powrotem do rzeczywistości. Jeszcze nigdy podczas świąt nie oderwałem się aż tak bardzo od tego, co mnie czeka, a generalnie mam tendencję do robienia sobie azylu z mieszkania, czy to domu rodzinnego, czy wynajmowanego mieszkania. W ciągu ostatnich lat zupełnie odciąłem się od ludzi z uczelni. W Sylwestra udało mi się wyściubić nosa i bawiłem się świetnie, zawsze, kiedy wyjdę do ludzi, czuję pewną ulgę i zyskuję zdystansowane spojrzenie na swoje problemy, ale powrót do skorupy jest dwa razy bardziej bolesny. Kiedy widzę jak blisko ludzie potrafią być ze sobą, zazdrość zżera mnie jak rak. Dziś u ciekłem przed rzeczywistością w sen i miałem wizje realistyczne, jak nigdy, jak po narkotykach, nie wiem na ile były one związane z chorobą, ale nigdy czegoś takiego jeszcze nie przeszedłem. Kiedy ktoś zadzwonił i wyrwał mnie ze snu, odczułem autentyczną wściekłość, bo we śnie było mi o wiele lepiej. Zastanawiam się, czy nie mam osobowości schizotypowej, bo z tego, co czytam na tym forum, osoby z różnymi schorzeniami potrafią funkcjonować wśród ludzi dużo lepiej niż ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, to jest straszne, kiedy sen przestaje być odpoczynkiem, a zaczyna być drogą ucieczki. Ostatnim razem byłem szczęśliwy we śnie, w którym byłem z dziewczyną, o której wcześniej pisałem. To jest naprawdę żałosne. Nie wiem już, czy bardziej zazdrosny jestem o Nią, czy o normalność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy widzę jak blisko ludzie potrafią być ze sobą, zazdrość zżera mnie jak rak.

Oj tak.

vintage, ja mam prawie codziennie sny, z których nie chcę się budzić...

Bzdura. Jak ludzie są szczęśliwi ze sobą i szanują siebie nawzajem to bardzo mnie to cieszy ;)

 

 

Jak mam erotyczne albo podróżnicze sny to też nie chce się budzić, a jak się obudzę to zawsze mam nadzieję na szybkie uśnięcie i kontynuację :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, to jest straszne, kiedy sen przestaje być odpoczynkiem, a zaczyna być drogą ucieczki. Ostatnim razem byłem szczęśliwy we śnie, w którym byłem z dziewczyną, o której wcześniej pisałem.

 

Czy można być szczęśliwym we śnie? Według mnie sen jest zniesieniem własnej świadomości, więc nie uczestniczymy w pełni w przeżywaniu pozytywnych emocji. Sen powstaje na podstawie własnych, realny przeżyć wypływających z życia osobistego, wszystko to co podane zostanie na tacy lub wtłoczone na silę do naszego systemu emocjonalnego w stanie czuwania odbije swe piętno na śnie jaki przeżywamy.

 

Chciałabym przestać ufać swoim emocjom, jest ich za dużo jakkolwiek to brzmi. W nocy, w śnie który czasem tez staje się ucieczką przybierają negatywną postać, w dzień nie pozwalają na podjęcie ważnych decyzji.

 

 

 

Jak mam erotyczne albo podróżnicze sny to też nie chce się budzić, a jak się obudzę to zawsze mam nadzieję na szybkie uśnięcie i kontynuację :mrgreen:

 

Najbardziej ubóstwiam moment zasypiania, błogiego odlotu, taki aksamitny puch gdzie lecisz lecisz i o nic się nie martwisz. Dużo bym dała za podróżnicze sny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×