Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Siddhi, ja w ogole to odrzucilabym gre sama w sobie rezygrujac z ograniczen ktore ze soba niesie. tylko wtedy nie mozna by bylo mowic o przegranej czy wygranej...
Była taka książka: "W co grają ludzie", nie podobała mi się, bo według tego co tam było napisane większość relacji pomiędzy ludźmi to jakby gra i obie strony zazwyczaj przystosowują się do zasad tej gry i nie potrafią poza nie wyjść. To takie mechaniczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedawno zmarła jakaś samotna babcia w naszej klatce i jedyne co po niej zostały to ... śmieci :) Takie życie.

 

Co do gier, tak gramy, nawet myśląc, że nie gramy tak na prawdę również gramy. To część naszej hierarchiczno-kulturowo-społecznej natury. Jedynie wybitne, oświecone jednostki są w stanie się od tego uwolnić, wiąże się to z pozbyciem się ego. Samotność również wiąże się z EGO. Im bardziej myślimy o sobie, karmimy swój egoizm, tym bardziej jesteśmy samotni. Nie ma ja, nie ma samotności, proste jak drut.

 

Dlatego w kulturze, która wszystko opiera na Ego, jest taki problem z samotnością. Każdy myśli o sobie, gada do siebie, na wszystko patrzy ze swojej perspektywy. To pułapka indywidualizmu, w którą wpadliśmy. W Braciach Karamazow był taka postać - Alosza. Człowiek, który słuchał innych i ich nie oceniał, wszyscy go za to kochali. Otwierali się przed nim jak przed nikim innym. Takich osób brakuje. Patrzymy na świat dualistycznie, wszystko i wszystkich oceniamy - ten mądry, a ten głupi, ten brzydki, a tamten ładny i tak dalej. Jesteśmy hipokrytami, surowo oceniamy innych a sami panicznie boimy się oceny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedawno zmarła jakaś samotna babcia w naszej klatce i jedyne co po niej zostały to ... śmieci :) Takie życie.

 

Co do gier, tak gramy, nawet myśląc, że nie gramy tak na prawdę również gramy. To część naszej hierarchiczno-kulturowo-społecznej natury. Jedynie wybitne, oświecone jednostki są w stanie się od tego uwolnić, wiąże się to z pozbyciem się ego. Samotność również wiąże się z EGO. Im bardziej myślimy o sobie, karmimy swój egoizm, tym bardziej jesteśmy samotni. Nie ma ja, nie ma samotności, proste jak drut.

 

Dlatego w kulturze, która wszystko opiera na Ego, jest taki problem z samotnością. Każdy myśli o sobie, gada do siebie, na wszystko patrzy ze swojej perspektywy. To pułapka indywidualizmu, w którą wpadliśmy. W Braciach Karamazow był taka postać - Alosza. Człowiek, który słuchał innych i ich nie oceniał, wszyscy go za to kochali. Otwierali się przed nim jak przed nikim innym. Takich osób brakuje. Patrzymy na świat dualistycznie, wszystko i wszystkich oceniamy - ten mądry, a ten głupi, ten brzydki, a tamten ładny i tak dalej. Jesteśmy hipokrytami, surowo oceniamy innych a sami panicznie boimy się oceny.

 

Wow fajnie powiedziane:brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedawno zmarła jakaś samotna babcia w naszej klatce i jedyne co po niej zostały to ... śmieci :) Takie życie.

 

Co do gier, tak gramy, nawet myśląc, że nie gramy tak na prawdę również gramy. To część naszej hierarchiczno-kulturowo-społecznej natury. Jedynie wybitne, oświecone jednostki są w stanie się od tego uwolnić, wiąże się to z pozbyciem się ego. Samotność również wiąże się z EGO. Im bardziej myślimy o sobie, karmimy swój egoizm, tym bardziej jesteśmy samotni. Nie ma ja, nie ma samotności, proste jak drut.

 

Dlatego w kulturze, która wszystko opiera na Ego, jest taki problem z samotnością. Każdy myśli o sobie, gada do siebie, na wszystko patrzy ze swojej perspektywy. To pułapka indywidualizmu, w którą wpadliśmy. W Braciach Karamazow był taka postać - Alosza. Człowiek, który słuchał innych i ich nie oceniał, wszyscy go za to kochali. Otwierali się przed nim jak przed nikim innym. Takich osób brakuje. Patrzymy na świat dualistycznie, wszystko i wszystkich oceniamy - ten mądry, a ten głupi, ten brzydki, a tamten ładny i tak dalej. Jesteśmy hipokrytami, surowo oceniamy innych a sami panicznie boimy się oceny.

 

Wow fajnie powiedziane:brawo:

To filozofia na poziomie Paulo Coelho, ale dzięki

 

Dobra Coelho nie jest wcale takim złym pisarzem. Przeczytałem 3 jego książki i każda była ok. I znowu oceniam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tanczaca_skarpetka, mi sie rowniez podobalo ale koejlo to nie moja bajka : p

 

ok dzis zmusilam sie by napisac do kilku osob z ktorymi jak mi sie wydawalo nie mam o czym rozmawiac. odnioslam wrazenie ze niezbyt chce sie im ze mna gadac i robia to tylko z chorej uprzejmosci. sama do siebie odczuwalam niechcec bo nienawidze kiedy ktos jest za bardzo natarczywy. nie wiem tylko czy to dobrze ze w koncu wyrazili chec spotkania... moze liczyli ze odpuszcze. strasznie dziwnie mi przez to :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, na imie mam Jakub i mieszkam w Walii. ostatni raz na tej stronie bylem 2 miesiace temu i szczerze mowiac nie chcialem wracac bo juz myslalem ze sie wszystko ulozy ale niestety mylilem sie. Jest nadal tak samo jak nie gorzej. Wszystko zaczelo sie od tego ze wyjechalem do Polski na wakcje z rodzina. wszystko bylo dobrze ale jak juz bylismy na dworcu ogarnal mnie strach. 2 lata temu wmieszalem sie w nie ciekawe towarzystwo i tak wyszlo ze tam cos pozyczylem, tam cos zrobilem itp. No i po tym jak postanowilem ze nie bede sie z nimi zadawac to oni mi zaczeli grozic, ze mnie pobija i zebym uwarzal bo moze sie jakis wypadek przytrafic. W Polsce spotykalem sie z paroma znajomymi ale zawsze ogarnial mnie ten strach ze gdzies ich tam zobacze i nie daj boze nie wroce wieczorem do domu. Balem sie nawet wyniesc smieci lub isc do sklepu. Ale na szczescie nic sie nie stalo, za bliskiego kontaku z nimi nie mialem i spokojnie wrocilem do domu. Gdy polecialem spowrotem do domu ( do Walii ) zle sie czulem, znowu czulem sie samotny, poklocilem sie z kolega a on oczywiscie sie obrazil i tak zostalem sam. Ojciec sie mnie pytal dlaczego nie wyjde na dwor czy do kogos a ja co mialem powiedziec ? Ze tak chetnie bym poszedl ale nie mam do kogo ? Tylko siedze calymi dniami przed komputerem. Zle mi z tym, nie chce tak ale nie mam nic innego do roboty. W weekend Ojciec kazal mi pomalowac szafe ( dosc duza ) Akorat w ten sam dzien mialem jechac na koncert ( tak sam, jak chce ktos zobaczyc ulubionego artyste to jest w stanie pojechac i wrocic w samotnosci ) ale nie pojechalem, bo co ? Musialem szafe malowac. Nawet nie obejrzalem koncertu w telewizji. To mnie dosc zdenerwowalo bo musialem rozebrac ta szafe ( nigdy takiego czegos w zyciu nie robilem ) pomalowac ja ( tego tez nie robilem ) a potem to zlozyc. Jakos mi sie w koncu po 2 dniach udalo. Potem pare dni pozniej poszedlem do sklepu, i mialem straszny problem bo czulem sie jak w Polsce, bylem zdenerwowany przestraszony rozgladalem sie, czulem sie bardzo niekomfortowo jak szedlem wydawalo mi sie ze wszyscy sie patrza na mnie i chca mi cos zrobic ale dobil mnie do konca fakt ze kiedy warcalem natrafilem na grupke, no nie oszukujmy sie, dzieci. Tak gdzies 13- 14 lat. Oczywiscie zgrywali wielkich kozakow, chodzili jak gangstrzy itp. wygladalo to zalosnie. Szli w moim kierunku i ja juz pare minut przed wiedzialem ze cos beda chcieli. podchodzi bo mnie jeden i sie pyta czy mu kupie zapalniczke a ja kulturalnie odpowiadam ze nie, a ten sie zaczyna wkurzac, przystawia sie do mnie. Probowal mnie uderzyc ale jakos to uniknolem i poszlem sobie, oni cos tam za mna wykrzykiwali ale mnie to juz nie obchodzilio. I taka tez jest prawda bo tam gdzie ja mieszkam tak sie zachowuje 99% nastolatkow, ja sam nie jestem stary i jakby mnie 2 czy 3 takich w moim wieku napadlo to bym prawdopodobnie skonczyl w szpitalu z scyzorykiem w skroni. Tak sie dzieje gdy na kogos wpadne w wieku 13-17 lat. Kazdy ma jakis problem ja nikomu nic nie robie a tymbardziej ze ja jestem sam a ich jest z 5, bo jakby byl jeden to by sie nawet krzywo nie popatrzyl. Boje sie wychodzic bo naprawde boje sie o siebie. Ja juz nie wytrzymuje bo mnie to wszystko przerasta fakt ze nie mam nikogo z kim bym mogl szczerze porozmawiac. Nic tylko probuje przespac jak najdluzej potem grac lub siedziec na komputerze przez reszte dnia to jest dla mnie zle i zalosne. Nie oczekuje odpowiedzi ja poprostu musze to wszystko z siebie wyrzucic a przez internet jakos mi to latwiej przychodzi niz w cztery oczy. Takze mam pewnien problem, polega on na tym ze czasami raz czy dwa razy dziennie przychodzi mi takie dziwne uczucie, jakbym nie byl soba wogole nie kontaktuje ani nic, przed oczami robi mi sie jakby ciemno jakbym tracil przytomnosc, czuje sie jakbym doslowie latal nad ziemia i jakbym widzial siebie z gory, jest to straszne uczucie bardzo dziwne i czesto nawet nie wiem kiedy przychodzi. Wtedy nie potrafie myslec i czesto przychodzi mi wtedy pytanie " po co to wszystko ? " " po co mam zyc ? " " dlaczego ? ". Dziekuje jesli to przeczytalas/les i wiedz ze teraz tak troche mi lepiej na sercu. :) pozdrawiam Kuba

P.S. Nie wiem czy to odpowiednie miejsce to jest moj drogi post na tej stronie wiec jesli cos zrobilem zle to prosze o wyrozumialosc.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Tytuł mówi sam za siebie. Czuję się samotny. Nie mam obok praktycznie nikogo. Otaczają mnie ludzie, ale każdy z nich ma swoje problemy, nikt mnie nie rozumie. Samotność zaczęła mi doskwierać odkąd skończyłem liceum. Wcześniej na co dzień widziałem się z ludźmi, byli mi mniej lub bardziej bliscy, ale każdy miał podobne problemy i priorytety (w końcu grupa rówieśnicza). Teraz natomiast już nie jest tak kolorowo, nawet nie tyle niekolorowo. Jest po prostu źle. Odkąd szkoła się skończyła, każdy poszedł w swoją stronę, ludzie zaczęli żyć swoim życiem i chociaż to smutno zabrzmi, nie mam kontaktu z nikim ze starej klasy oprócz telefonu, który zadzwoni raz na jakiś czas, ale powiedzmy sobie szczerze, to nie wystarcza. Siedzę w domu i mam wrażenie, że życie toczy się gdzieś obok mnie, ale ja nie biorę udziału w tym całym przedstawieniu. Nie mogę na razie podjąć pracy z przyczyn zdrowotnych, na studia nie poszedłem, stwierdziłem, że potrzebuję czasu na zastanowienie się, czego chcę w życiu i "dorośnięcie", pokonanie swojego lęku przed przejściem w dorosłe życie. Najgorsze jest to, że dalej nie wiem, przeraża mnie to. I dalej się boję. NIC się przez ten rok nie zmieniło. Poza tym przeraża mnie fakt, że moje życie codzienne wygląda tak samo dzień w dzień. Wstaję koło 9/10, potem tzw. ogarnięcie się, jakieś jedzenie, a reszta dnia? Zmarnowana przed komputerem, Jeszcze ta szarość za oknem zupełnie mnie dobija. Nie wiem sam, na co liczę, zakładając ten wątek. Potrzebowałem się komuś wyżalić : ] Może podzielicie się jakimiś spostrzeżeniami, radami, albo któraś napisze, że ma taką samą sytuację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na studia nie poszedłem, stwierdziłem, że potrzebuję czasu na zastanowienie się, czego chcę w życiu i "dorośnięcie", pokonanie swojego lęku przed przejściem w dorosłe życie.

 

Obawiam się, że @beedee ma 100% rację. Powiem Ci z mojego doświadczenia, że ja już z 10 lat czekam na ten moment aż pokonam swoje lęki i ciągle potrzebuję czasu na zastanowienie się nad swoimi życiem. Najgorsze jest to, że pomimo tego, że czasu mam mnóstwo wciąż nic się nie dzieje. Tyle rzeczy przez te lata mi przeszło koło nosa bo odpuszczałem po "potrzebując czasu na zastanowienie", że dobrze Ci radzę nie idź tą drogą bo za parę lat będziesz tego żałował. Mam wrażenie, że u mnie się już nic w tej kwestii chyba nie zmieni, ale Ty nie musisz tak skończyć. Przestań się zastanawiać, a zacznij działać. Myślę, że masz jeszcze czas żeby zacząć jakieś studia. Jeżeli tylko lęki Cię krępują to postaraj się im nie dać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie :papa: pierwszy mój post a zarazem rozmowa na ten temat.też cierpię na nerwice lękowa,ta chorobę co siedzi nam w główce i ciężko żeby z stamtąd wyszła,ale mimo tego wyleczalna bo wszystko zależy od nas i naszego nastawienia. Ja zawsze wesoły,optymistyczny i ciekawski wszystkiego chłopak co nie zdawał sobie sprawy ze tego typu choroby występują padł jej ofiara :bezradny: . u mnie przypadek tradycyjny gdy zmarli rodzice zostałem sam ze wszystkim,tam gdzie gdzie kiedyś jedynym obowiązkiem była szkolą no i praca wszystkie inne problemy nie istniały,doszły nowe ale bez większych wysiłków sobie radze.na chorobę ta cóż no to fakt samotność jest najgorsza wiem coś na ten temat po nieudanym związku co trwał dość długo ale ostatnio się rozpadł ale opisywać nie będę ile,bo nie o tym temat.no cóż teraz mnie pochłonęła praca obowiązki w domu na znajomych czasu mniej ale takie życie. jak sobie radze z choroba własnie jak mhh staram się o niej nie myśleć czasem trudno ale mimo tego z sukcesem w chwilach wolnych staram się zając czymś czym cokolwiek wypad ze znajomymi czy nawet głupi telefon jak nie mogę najważniejsze zęby nie zostać samemu ze swoimi smutkami. złapało mnie po śmierci rodziców i sypiącej się sytuacji w firmie której pracuje a w prace zawsze się bardzo angażowałem, mija już 2 latka jak się troszkę mecze z tym.ale idzie żyć,a co najciekawsze jak paru znajomym powiedziałem co mi jest to stukało się w głowy ze ja,nie nie możliwe ze przecież jestem zdrowy ,cóż skutecznie się człowiek maskuje.przeciez dalej jestem tym samym uśmiechniętym i optymistycznym chlopakiem.coz wizyta w prywatnej poradni za tydzień zobaczymy leków nie chcę brać,ale jak trzeba będzie to przemyśle narzazie choroba nie niszczy mi życia ale sprawia ze optymizm sie wypala,ale myślę ze dużo pomagają szczere rozmowy i przede wszystkim wiara w siebie.chetnie bym was wszystkich poznał,wysłuchał,doradził lubię pomagać taki mam charakter.jak ktoś ma ochotę to śmiało na forum albo gg mogę podać. i dla wszystkich walczyć trzeba tu siedzenie z założonymi rekami nic nie pomoże to działa jak depresja ale zobacz jak potrafią male rzeczy cieszyć,rozmowa,stare zdjęcie. tu najważniejsze jest wsparcie drugiego człowieka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak poradzić sobie z uczuciem gdy jest się samotnym ale jednocześnie nie potrafi i nie ma się siły na relacje z innymi? I co gorsza przestało się mieć na nie jakąkolwiek ochotę? Od długiego czasu jedyną osobą z którą mam kontakt jest mój mąż, którego widuję wieczorami. Nie mam przyjaciół, od jakiegoś czasu nawet znajomych. Zawsze miałam duże problemy ze stworzeniem relacji i związków z innymi, ale zawsze towarzyszyła mi jakaś tęsknota, coś, co sprawiało, że bardzo chciałam być z innymi, marzyłam o prawdziwych przyjaźniach i czasie spędzonym z ludźmi, których bym uwielbiała. Od jakiegoś czasu coś jednak we mnie umarło. Przestałam tęsknić za ludźmi, dzwonić, spotykać się z kimkolwiek. Zamknęłam się w domu i nie mam ochoty nikogo oglądać, nikogo mi nie brakuje. Czuję tylko jakąś przejmującą pustkę i uczucie, że już nic nigdy się nie zmieni, że moje życie to tylko praca w papierach w domu, przywitanie męża wieczorem i sen. Mam wrażenie, że moje życie straciło jakikolwiek sens, a to dlatego, że nie czuję już potrzeby tworzenia związków, niszczy mnie przejmujące poczucie pustki i braku sił. Czuję się jakbym się uśmierciła za życia. Wpadłam w jakieś błędne puste koło, w którym nie ma już pragnień, jest tylko powtarzalna nicość, codziennie ta sama. Co zrobić aby znów coś poczuć do innych? Aby cokolwiek poczuć oprócz smutku? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak poradzić sobie z uczuciem gdy jest się samotnym ale jednocześnie nie potrafi i nie ma się siły na relacje z innymi? I co gorsza przestało się mieć na nie jakąkolwiek ochotę? Od długiego czasu jedyną osobą z którą mam kontakt jest mój mąż, którego widuję wieczorami. Nie mam przyjaciół, od jakiegoś czasu nawet znajomych.

Mam wrażenie, że moje życie straciło jakikolwiek sens, a to dlatego, że nie czuję już potrzeby tworzenia związków, niszczy mnie przejmujące poczucie pustki i braku sił. Czuję się jakbym się uśmierciła za życia. Wpadłam w jakieś błędne puste koło, w którym nie ma już pragnień, jest tylko powtarzalna nicość, codziennie ta sama. Co zrobić aby znów coś poczuć do innych? Aby cokolwiek poczuć oprócz smutku? :(

 

Trochę nie rozumiem - piszesz, ze jesteś samotna, czujesz się samotna, nie potrafisz nawiązywać relacji, ale masz męża. Jedno drugiemu trochę przeczy. A druga sprawa, to skoro nie czujesz na razie takiej ochoty, to czemu do tego dążysz? Czy posiadanie kółka przyjaciół, znajomych, itp jest obowiązkowe? Jeśli w dalszym ciągu czujesz coś do męża, to chyba znak tego, że nie jest tak źle pod tym względem? a jeśli to depresja, to czy naprawdę na tym etapie potrzebni ci są inni ludzie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

natti, wydaje mi się, że znam to uczucie o którym piszesz. A na pewno doskonale je rozumiem.

 

Nie mam męża, ale miałam wtedy chłopaka, a za ścianą siostrę - do tego z grubsza ograniczał się mój kontakt z ludźmi. Czytając to co piszesz widzę, że chyba trochę mi się polepszyło od tego czasu. Nie wiem, co Ci poradzić, ja próbowałam wszystkiego po trochu - zmuszania się mimo wszystko, leków, zmian w życiu. Bliska do normalności wciąż nie jestem, ale przynajmniej nie czuję już tej pustki i nieustającego smutku. Mam nadzieję, że znajdziesz swój sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeczytane dzisiaj

„Samotność jest wyborem, osamotnienie to wyrok. Człowiek wybierający samotność jest pogodzony ze sobą, ze światem, ze sobą w świecie; człowiek skazany na osamotnienie ma w sobie przeszkodę, której nie potrafi przezwyciężyć. Samotnik z wyboru może przestać nim być w każdej chwili; człowiek osamotniony jest bezradny wobec dojmującego poczucia pojedyńczości - to brak Drugiego jest jego największym nieszczęściem, ale też nie ma nikogo, kto mógłby mu zastąpić ten brak. W tym sensie poczucie utraty jest najsilniejszym doznaniem, które definiuje człowieka osamotnionego jako melancholika (w pewnym momencie on się z tym brakiem zaprzyjaźnia, on się w tym cierpieniu rozpoznaje, a tym samym blokuje na Drugiego).”

 

Wojciech Kuczok "Poza światłem"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×