Skocz do zawartości
Nerwica.com
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki które...
Znajdź wyniki...

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Zawartość

    953
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

3629 wyświetleń profilu
  1. Ja biorę 150mg do tego 5mg Abilifi i zamiast kopa mam mega zamułę a wieczorem o 21 jestem betonem…już na niższych dawkach było lepiej (mniej mnie muliła)
  2. Ja jestem od kilkunastu lat w monogamicznym związku, ale oczywiście trauma mocno go komplikuje (chociaż nie w kwestii monogamii)
  3. Mi lekarka kazała brać najpóźniej do 15:00 ale ja w ogóle to tych 5mg jestem senna, tzn. Biorę po śniadaniu i kawie nr1 razem z wenlą i jestem zmulona (nie tyle właśnie chce mi się spać co raczej takie przymulenie odczuwam), jadę do pracy, wypijam kolejne 2 kawy i …. nadal jestem zmulona, kończę pracę o 16:00 jadę do domu tak samo zmulona, w tygodniu o 21 jakby ktoś mi odłączył nagle baterie, kładę się, zasypiam i wstaję rano z budzikiem…nadal zmulona także nawet chyba nie będę zmieniać pory brania bo na jedno wyjdzie
  4. raczej nie, bo po duloksetynie czułam się źle a ona już na niższych dawkach (brałam 40) działa na NA. Chyba zejdę trochę z wenli albo w sumie najchętniej zamieniłabym ją na coś innego tylko dziłających na SER. U mnie odpada co prawda citalopram i escitalopram (interakcja z moim lekiem), powrót do fluo chyba nie bardzo, może sertralina hmmm, w sumie sama nie wiem co by dobrze podziało w połączeniu z Abilifi. Tylko na SER i DOP…chociaż może okazać się, że zostanę na samym Abilifi, ciekawe czy 7,5 nie usypiałoby mnie bardziej niż 5, może kiedyś spróbuję (chociaż te 10 kijowo się dzieli na mniej niż pół)
  5. Nieee kompletnie mnie nie wywala, zresztą odkąd biorę to połączenie wieczorem codziennie mnie odcina ok 21-22 i śpię min 8h. Dawno tyle nie spałam co po tej mieszance. Od rana za to wstaję w miarę wyspana ale i tak muszę wypić 3 kawy żeby nie ziewać w pracy Na mnie aktywizująco działała jedynie fluoksetyna, większość leków mnie muli, sama wenla też tak działała
  6. Ja biorę 150mg wenli i 5 mg Abilifi i chyba wreszcie udało mi się stanąć na nogi co do dawek to chyba dużo zależy jak metabolizujesz leki, mi ten zestaw (dodatkowo biorę jeszcze plaquenil na autoimmunologiczną) podnosi jedynie puls, ciśnienie mam nadal niskie (a wypijam dodatkowo 3 kawy dziennie i palę). Dodam, że ważę 45kg wiec większych dawek zapewne nikt mi nie przepisze. W każdym bądź razie uboków w postaci ciśnienia, kołatania serca etc nie mam wcale (ale ja wysoki puls mam od zawsze wiec nawet nie odczuwam fizycznie tachykardii)
  7. Właśnie chyba dużo zależy od kontekstu w jakim to było powiedziane, być może to był wyraz troski i zwrócenia uwagi, że problem nadal istnieje (nie wiem jakie masz zaburzenia odżywiania konkretnie) a nie po prostu komentarz Twojego wyglądu. Niestety wiem że przy ZO każdy komentarz dotyczący wagi może boleć, U mnie np. wszyscy dookoła komentują moją wagę tak jakby było to społecznie akceptowalne (mam niedowagę), np. W pracy ciagle słyszę, że jestem koścista, że nie mam brzucha ani bioder etc. ewentualnie mówią o mnie „wypasiona”… jakoś do osób z nadwagą nikt nie ma odwagi rzucać takich komentarzy Za to moja terapeutka nie komentuje mojej wagi w odniesieniu do wyglądu, raczej rozmawiamy o tym w kontekście zdrowia, braku apetytu, nieprzebierania na wadze pomimo jedzenia etc. Moja lekarka natomiast zawsze oczywiście pyta się czy nadal chudnę i przepisuje mi „dziecięce” dawki leków na start bo moja masa ciała jest dość niska…
  8. Mój problem jest niestety mocno złożony, więc nie liczę na szybkie rozwiązania, muszę praktycznie zbudować siebie od nowa bo moja osobowość jest hmmm mocno podzielona (coś co bardziej przypomina osobowość wieloraką) i często przychodzą na terapię różne wersje mnie, póki co dążymy do integracji tego co osobno a takich rzeczy nie robi się niestety „od ręki”. W ciągu pierwszych dwóch lat to w sumie można to było tylko obserwować i analizować skąd te części się wzięły, a integracja nie jest prosta bo nadal potrafi mnie mocno „rozczłonkować”. Teraz mam dość mocną współpracę terapeutki z lekarką, część rzeczy nawet sama terapeutka przekazała mojej psychiatrze bo nie byłam jej w stanie tego powiedzieć (na moją prośbę). Opiekę mam zatem dobrą i nie sądzę, że zdecydowałabym się na inną, ale łatwo nie jest niestety i to dla wszystkich, którzy są w to zaangażowani
  9. @acherontia styx spamilan akurat brałam, ale to działało na mnie jak cukierki, czyli wcale Co do lamotryginy etc to nigdy nikt mi nie przepisał, więc jak wszystko nadal będzie się nakręcać to może faktycznie jej powiem, żeby coś mi włączyła.
  10. Póki co dostałam neuroleptyk (Abilifi) i chyba faktycznie coś wreszcie ruszyło w dobrą stronę. Co do rozchwiania to ja nie mam raczej górek, albo jest mi stabilnie ch…o albo totalnie ch…o, nie wiem czy na to stabilizator by pomógł (nigdy nie brałam w sumie żadnego, może moja lekarka ich po prostu nie przepisuje hmmm). No a ostatnio miałam okropne jazdy, każda pierdoła pakowała mnie w przeszłość i prawie doprowadzała do targnięcia się na życie, wiem jak mnie to wyczerpało, więc może podobnie było z terapeutką (której mówię wprost, że szybciej się zabiję niż pozwolę wpakować do szpitala i to nie są słowa rzucane na wiatr, bo bym to zrobiła - tzn. w tych momentach kompletnie nie zależy mi na życiu i wiem jak się zabić zanim karetka zdążyłaby przyjechać).
  11. To raczej brzmi jak typowe objawy nerwicowe. Dla pocieszenia ja słyszę głosy w głowie a nie mam psychozy tylko właśnie zaburzenia neurotyczne. Chyba dobrym kierunkiem byłaby terapia, na której mogłabyś zobaczyć przed czym uciekasz od rzeczywistości.
  12. Prawie 3 lata Zdaję sobie sprawę, że taka rola terapeuty ale zapewne może być to trudne nie tylko dla mnie. Tzn. Nie traktuję tego jako oskarżenia, chociaż przez chwilę tak się poczułam (powiedziałam o tym), raczej po prostu rozumiem, że nie tylko ja mogę być tym zmęczona, aczkolwiek nadal nie wiem czy chciałam to usłyszeć.
  13. W kontekście rozchwiania emocjonalnego, częstych zmian skrajnych w stosunku do siebie „osobowości” i licznych epizodów zagrażających życiu. @acherontia styx raczej nie o to chodziło i w sumie chyba tym razem dobrze na mnie podziałało bo coś we mnie przeskoczyło…bardziej miała raczej na myśli to, że bywam przerażająca zarówno dla niej jak i dla siebie i że to bardzo trudne warunki dla nas obu, a to jest coś z czym jednak się zgadzam…przynajmniej tak wynika z dzisiejszej sesji i tego co na ten temat powiedziałyśmy.
  14. Dzisiaj moja terapeutka powiedziała mi, że praca ze mną to praca w ekstremalnie trudnych warunkach. Chyba nigdy tego tak nie postrzegałam, myślałam że to dla terapeutów chleb powszedni…(tzn takie stany jak moje).
×