Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odradzam branie wszelkich leków p/depresyjnych.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

SSRI faktycznie nie leczą, jednak w okresie brania pomagają stanąć na nogi i nie działają z dnia na dzień tak jak niektórym się wydaje, jest to oczywiście również kwestia dobrania odpowiedniego leku z pośród dostępnych, a wielu z was wydaje się, że wezmą kilka tabletek i już nagle mają wrócić do normalności, te leki działają z opóźnieniem zaczynają działać dopiero po miesiącu i to jest prawda, co do skutków ubocznych początkowych faktycznie nasilają się, jednak z biegiem czasu słabną i analogicznie lek zaczyna wtedy swoje najsilniejsze działanie, a jezeli chodzi o leczenie to warto po poprawie nastroju chodzić na terapię, suplementować magnez, omega3 i inne witaminy i uwierzyć w siebie, sam mam nerwicę od 2 miesięcy i często mam dosyć niewiem jak to będzie bo wszystko jest teraz beznadziejne i dziwne.. ale kolokwialnie i prawdę mówiąc to jest 'pryszcz na dupie' w porównaniu do nieszczęść jakie dopadają ludzi i nie załamujcie się, weźcie pod uwagę to że z dnia na dzień może nastąpić przełom w leczeniu tego chu*ostwa ! :) impossible is nothing !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele zalezy od temperamentu chorej osoby,jesli z natury jest osobą dynamiczną ,ciekawską swiata to byc moze jest to jak ja okreslam osobowosc dopaminowa,gdy stwierdza sie u niej zaburzenia depresyjne skuteczne mogą byc u niej leki własnie o profilu dopaminergicznym,nie wszyscy pozytywnie zareagują na SSRI i inne leki o profilu serotoninergicznym!Biore escitalopram i widze po sobie ze chyba nie są to leki dla mnie,po jednaj dawce ropinirolu niemal natychmiast czuje normalnosc,na SSRI jestem zamulony,zero koncentracji,mam uposledzone funkcje poznawcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze miałam wrażenie, że leki "przykrywają" emocje, całą wrażliwość. To gdzieś tam ciągle jest, ale jakby za wielką zasłoną. Traci się z tym kontakt. Tak to odczuwałam.

 

I strasznie mnie wnerwia, że jak raz zaczniesz brać to jakoś końca nie widać. Komu lekarz powiedział - proszę pana/pani jest już dobrze, kończymy z leczeniem farmakologicznym?

 

Może na forum ktoś taki jest. W realu nie znam takich osób. Ci Co odstawiali - robili to na własną rękę z różnych powodów. Dziś mówią mi, że bywają wzloty i upadki, ale tak to już jest i do leczenia nie wrócą. Reszta dalej odbiera recepty i niestety wcale nie wygląda kwitnąco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze miałam wrażenie, że leki "przykrywają" emocje, całą wrażliwość.

Mi własnie o to chodzi najbardziej ,żeby mi tę posraną , wybujałą ,chorobliwą narośl nadmiernej wrażliwości leki przytemperowały. Za dużo i za nadmiernie mocno czuć to wcale nie jest fajne.

Miałem przerwy w braniu wszelkich psychotropów roczne ( chyba ze trzy razy ) i jedną ponad dwuletnią.

I wcale bez tabletek nie jest lepiej, czasami wręcz gorzej. Gdyby nie te działania uboczne byłoby prawie ,,,lepiej niż dobrze.

Dziś po tableteczkach ( nie będę wymieniał ich nazwy) popołudniu cukier tak mi opadł ,że zjadłem naraz 3 czekolady ,aż mnie zemdliło i nic dziś więcej nie jadłem. Bardzo tego nie lubię,,,tych cukrowych wachnięć ,ale cóż często tak mam po niektórych, niestety.

Leki będę brać do końca życia( z większymi i mniejszymi przerwami na odpoczynek) ,siedzi we mnie duch eksperymentatorstwa i psychofarmakologicznej ciekawości .I zawsze będę mieć nadzieję ,że wymyślą coś co zagwarantuje mi nieprzerwaną NIRWANĘ,zdrowie na całej linii.Tyle teraz tych nowości wychodzi...nie umiem nie przetestować chociażby i tyle ,a nuż jakiś wypali...POZYTYWNIE.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wszystko co wiąże sie choć troche z serotoniną oznacza pogłębienie depresji.Ewidentnie widze ze nie z nią mam problemy tylko z dopaminą,eksperyment z escitalopramem tylko to boleśnie potwierdził.Dlatego od dziś zaczynam przygode z Sulpirydem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi emocje calkiem wrocily, w trakcie brania leku mialam lekko przytepione....ale poooowoli wracaly. Teraz po leku mam wszytsko jak dawniej, przed lekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sa rozne typy depresji... w endogennej bez lekow nie ma szans. W chad tez nie mozna sie bez nich obejsc. Jednak wiekszosc ma reaktywna i tam leki powinny byc jedynie wspomagajace a glownym nurtem leczenia psychoterapia. Ludzie jednak zamiast na terapie biegna do psychiatry bo szybciej i bez wysilku przychodzi efekt. Malo sie mowi o skutkach ubocznych brania lekow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacznę swój post ode tego, że nie namawiam nikogo, aby przestał brać leki, ani nie osądzam. Każdego indywidualna decyzja co zrobi..ale tak z ciekawości pytam..Większość ludzi tutaj, którzy łykają garstkę prochów dziennie nadal 3/4 dnia spędza na forum, narzeka na samotność, myśli samobójcze, nie pracuje, albo pracuje z trudem, w każdym razie- mimo tej garstki prochów nie jest szczęśliwa. To w czym to pomaga? Bo skoro się już jednak łyka tego cholerstwa tyle to chyba powinno być dobrze? A czasami jak czytam posty niektórych, którzy są na naprawdę dużej ilości leków i piszą posty o śmierci, beznadziejności, są w gorszym stanie niż ja- to zastanawiam się jaki to ma sens? :bezradny:

Albo niektórzy, biorą garstkę leków, jest u nich względnie ok, ale do pracy też nie, większość czasu na forum, ale na terapię to już zapisać się nie. Nie potrafię tego pojąć. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, no jak to w czym? Jak jestem bez leku siedzę w kącie i ssam kciuka, albo wydaje mi się, że zaraz wezmę nóż i poderżnę gardło narzeczonej, albo, że za kilka sekund zacznę umierać, albo płaczę, albo wyję itp. Na lekach mam jak na moje standardy prawie zajebisty komfort życia. Na lekach nie użalam się też na byle pierdoły, że umycie zębów to dramat, a wyjście do sklepu po bułki to też prawie dramat itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, Wyjaśnię Ci to- jak leżałem tygodniami w łóżku, cały czas myślałem o śmierci-o poderżnięciu sobie gardła, nałykaniu się wszystkich medykamentów jakie są w domu, o utopieniu się w wannie, jak nie jadłem, nie spałem-albo wręcz przeciwnie spałem przez całą dobę, gdy się nie goliłem, gdy nie chciało mi się nawet wstać, żeby się wysrać- tylko prochy wyciągnęły mnie z tego stanu i sprawiły, że mogłem jako tako funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, ale nie rozwiązały problemu, bo chyba nadal nie jest całkowicie ok? Nie czytałam np. żebyś chodził na terapię- nie wiem może chodzisz, ale jeśli nie to rozumiem, że planem na życie takich osób jest do końca życia jechanie na garści prochów i jako takie życie?

 

-- 23 maja 2012, 10:56 --

 

shinobi, ale wciąż nie jesteś szczęśliwy, z tego co piszesz. Czyli jedyna opcja to branie leków do końca życie i żeby było JAKO TAKO. Mnie by to nie satysfakcjonowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziłem rok na terapię w grupie na oddziale dziennym- 4 x po trzy miesiące, zajęcia od godziny 9-15 od poniedziałku do piątku. Chodziłem dwa lata na terapię indywidualną. Teraz zaproponowali mi kolejne 4 lata terapii - 2 lata w trybie stacjonarnym, i 2 lata w trybie ambulatoryjnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i tego właśnie nie mogę pojąć...człowiek bierze masę leków, a nadal nie może oczekiwać tego żeby było dobrze..nie zadowala mnie życie jako tako, jeśli już bym miała brać, chciałabym, żeby było po prostu dobrze. być szczęśliwą a nie, żyjącą.

Po prostu jak patrzę, jak tego niektórzy łykają, a i tak chcą się zabić i ledwo żyją..to mi się odechciewa. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, generalnie chyba wiem, co mniej więcej chcesz przekazać. Na obecnych dawkach leków czuję się ok, jak jeszcze będę miał fajną pracę, będzie może nawet bardzo ok. Na terapię nie chodzę, to fakt. Byłem kilka razy u psychologa, to takiego, to siakiego, ale to byli jacyś mętni szarlatani, obrażało to prawie mój intelekt. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92

Uwazam podobnie jak Ty.

Jaki sens jest branie lekow skoro wiele osob dalej jeczy, ze jest im zle.

Albo, ze jest odrobinke lepiej ale nie jest tak jak byc powinno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też brałam paroxetynę przez rok. Czułam się świetnie, więc uznałam że czas uwolnić sie od leków. Odstawiłam, chociaż nie bylo to łatwe. Miałam objawy (odstawienne) bardzo podobne do tych, które są traktowane jako skutki uboczne na początku przyjmowania leku. Z czasem oczywiście minęły, a moje samopoczucie w zasadzie nie zmieniło się, poza tym że zaczęłam czuć mniejszą pewność siebie i lekki lęk gdzieś w głębi, że bez leków choroba wróci. Przez niecały rok (czyli do niedawna) czułam się w miarę ok, ale moje samopoczucie od jakiegoś czasu zaczęło spadać. Powoli, aczkolwiek czułam się psychicznie coraz gorzej (nie wykluczam, że mogło na to wpłynąć wiele czynników zewnętrznych i nieprzyjemnych okoliczności które zaczęły dziać się w moim życiu). Od niedawna lepiej jest w moim życiu, ale za to choroba paradoksalnie wróciła (albo po prostu zdałam sobie z tego sprawę, że od jakiegoś czasu znowu jest źle). Wracam do brania leków od przyszłego tyg., bo nie widzę innego wyjścia i czuję że bez nich nie dam sobie rady z nieprzyjemnymi objawami, czuję ciągły dyskomfort i przeszkadza mi to w codziennym funkcjonowaniu (jak na ten moment pozbawionym większych stresów). Czuję się za to pewniej ze świadomością, że wracam do leków. Ale czy to oznaka uzależnienia, nie potrafię już ocenić. Bardzo możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92,

A co mają powiedzieć ludzie cierpiący na nieuleczalne choroby, na które do tej pory nie został wynaleziony żaden skuteczny lek i u których leczenie jest wyłącznie objawowe- przyjmują medykamenty tylko po to, żeby sztucznie wydłużyć swoje życie, żeby podtrzymać stan agonalny, albo żeby nieco poprawić komfort swojego życia i jako tako funkcjonować? Też mają przestać brać leki? No bo przecież oni by też chcieli po tych lekach zacząć żyć, być szczęśliwymi ludźmi, a nie wegetować i trwać w zawieszeniu. Może odstawmy leki ludziom z Parkinsonem, z Alzheimerem, z chorobami neurodegeneracyjnymi, autoimunologicznymi, z nowotworami, z chorobami o podłożu genetycznym, bo przecież oni wyłącznie dzięki tym lekom żyją "jako tako", a tak przecież nie może być- bo oni mają żyć, być szczęśliwi?

 

Musisz zrozumieć, że panaceum- pigułka szczęścia nie istnieje i nigdy nie będzie istniała. Chcesz po chemii poczuć iluzoryczne szczęście- to bierz amfę (w USA zarejestrowana jako lek), metę czy heroinę (w UK zarejestrowana jako lek). Leki przeciwdepresyjne tak nie działają. Gdyby doprowadzały do euforii i dawały szczęście na zawołanie to miałyby olbrzymi potencjał do nadużywania, uzależnień itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, dla mnie jednak jest znacząca różnica pomiędzy nerwicą lękowa a rakiem. ;) I nie zamierzam tego porównywać, bo nie mam zielonego pojęcia, jak to jest gdy ma się raka. I nie chcę mieć.

Ja wiem, że to nie pigułka szczęścia. Ale chyba jednak nie powinno tak być, że osoba, która bierze garść proszków, czuje się gorzej od osoby, która nie bierze nic. Ale oczywiście pewnie znając życie moja nerwica jest mniejsza od nerwicy tych osób które biorą leki i ja w ogóle pewnie nie mam pojęcia co to lęki itp, bo jak ktoś leków nie bierze znaczy, że ma za małą nerwicę, a nie, że inaczej chce walczyć.

Pomijam choroby przy których naprawdę konieczne jest branie leków jak przy CHAD.

A tak poza tym, to wrzuć na luz, bo napisałam w pierwszym poście, że nie zamierzam nikogo przekonywać, a z Twoich postów już mi zalatuje złością.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×