Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja wśród bliskich....


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

WItam teraz wiem co jestmojej dziewczynie. Po wizycie u lekarza okazało sie żę ma nerwice lekowo - depresyjna lub cos podobnego. Niewiem czy dam rade wytrzymać to wszytsko bo nawet gdy teraz bierze lekarstwa trudno się z nią porozumiec. Co mam robić oprócz cierpliwosci ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daniel-głęboko zastanowić się czy naprawdę chcesz i masz na to siły żeby z nią żyć.Ja też mam nerwice depres.-lękową,ale ze mną da się żyć,bo cały czas staram sie nad tym panować.Ale wiem,że drugiej stronie wcale nie jest łatwo.Dużo zależy od charakteru,dużo od pracy nad sobą i od dobrego psychoterapeuty.Możesz sie nią opiekować jak dzieckiem albo możesz pobudzić do walki,ale nie znając dziewczyny i nie będąc psychologiem niewiele mogę ci tak naprawdę doradzić,chociaż bardzo bym chciała.Zdaj się na swoja intuicję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doskonale wiem co jest twojej dziewczynie,sama to przezylam,powiem krotko:jesli ja naprawde kochasz-ale tak calym sercem-walcz!pomagaj jej,mow jej bez przerwy jak ja mocno kochasz,tul z byle powodu,poddaj sie jej bez zadnych ograniczen-oczywiscie jesli kochasz i jest tego warta-to zaowocuje bo ja mysle ze ona ma zanizona samoocene i dlatego tak sie dzieje.Ale jesli czujesz ze nie dasz rady poprostu odejdz.Ja bylam taka jak ona-na kazdym kroku czepialam sie wszystkiego-ona panicznie boi sie ze cie straci-chce cie uwiezic w swiecie gdzie bedziesz tylko ty i ona-to jest chorobliwa milosc-z tego co piszesz wynika ze tak wlsanie jest z jej strony-wiem cos na ten temat-wierz mi.W moim przypadku-ja sama zabilam te milosc-wlasnie takim zachowaniem-moja rada?odejdz bo zameczycie sie oboje,ona jakos to przezyje-choc przyplaci to powazna choroba,a ty rozpoczniesz swoje zycie,wiem ze brzmi to okrutnie-ale to jedyne wyjscie w takim wypadku-chyba ze!tak jak napisalam!kochasz ja ponad wszystko to poprostu nie jedz do anglii bo tam z pewnoscia nie bedziesz o niej myslal bo to kraj gdzie o wzystkim sie zapomina i zyje sie tak jak wszyscy tam zyja,kazdy ma swoje zycie i nie martwi sie o nikogo,a ona sie tu wykonczy bo cokolwiek jej powiesz nie bedzie ci wierzyla-tak jest przy tej chorobie-przezylam to wiem.Naprawde jak masz jakies pytania to chetnie ci odpowiem bo juz znam jej mechanizm myslenia i dzialania-jestem taka sama....choc nienawidze siebie-ale taka jest prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Problem o którym chcę Wam napisać,dotyczy mojej mamy.Mama od około 10lat leczy się na depresję.W tej chwili ma 74 lata.Od 4 lat przyjmuje te same leki tj.cital i xell.Nie wiem,być może się mylę,ale to chyba za długo i organizm się uodpornił.Ostatni weekend był dla mnie koszmarny.Mama w piątek przewróciła się w kuchni,ujechała na jakieś skórce potłukła sobie rękę i biodro.Mama mieszka razem ze mną moim mężem i naszą córeczką.Od miesiąca zauważyłam,że jest całkowicie nastawiona anty do mojego męża,o wszystko go obwinia.Właśnie ,po upadku w piątek powiedziała do niego,że to też jest jego wina.Zaczeła zachowywać się bardzo nerwowo.W sobotę rano oznajmiła mi,że od dzisiaj nie będzie jeść ani przyjmować lekarstw.Nie mogłam wogóle do niej dotrzeć.Dodała jeszcze,że nie będzie mi też w niczym pomagać,nawet w ugotowaniu obiadu.Dla mnie to nie problem,mama pomagała mi bo sama tego chciała,ja do niczego ją nie zmuszalam.Mówiła,że gdyby nic nie robiła to by zwariowała,a tak miała zajęcie.Oczywiście po słowach,że nic nie będzie jeść,ani brać lekarstw,ja zaczełam płakać,ale ją to wogóle nie ruszało-tak jakby jej to było zupełnie obojętne,że ktoś się o nią martwi.Postanowiłam opowiedzieć wszystko mojemu bratu.Po południu przyjechała bratowa i zaczeła z nią stanowczo rozmawiać.Przy niej usiadła,zjadła dwie kanapki i rozmawiała z nią.Mówiła,że nie chce się jej żyć,ale nastrój tak jakby się poprawiał i tak zostało do wieczora.Wczoraj rano była przygaszona,ale potem już wszystko wracało do normy.Po południu wstawiłam obiad na dzień dzisiejszy,bo skoro tak mi powiedział,to musiałam coś dla nich ugotować.Zobaczyła garnek z zupą pomidorową i z g tującym się makaronem.Pyta mnie dlaczego ja to dzisiaj gotuję,tak jakby nie pamiętała wogóle o tym co mi powiedziała,a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.Ja jestem też załamana i na nic nie mam ochoty.Nie wiem jak namówić ja na wizytę u psychiatry,bo jest to na pewno konieczne w tej chwili.Brak apetytu,to na pewno przez to.Dzisiaj przyznała mi się,że od trzech dni nie chodzi do toalaety,nie wiem czy się nie mylę,ale to chyba też należy do objawów mocnej depresji-prawda.Obserwuję u niej,że jak jest stres np z tym upadkiem,do tego jeszcze 4 razy w tym roku pobyt w szpitalu,to jest nagłe załamanie, a potem przychodzi jakby oświecenie i jest znowu dobrze-czy to jest też jeden z objawów depresji.Przpraszam,być może to wszystko co napisałam nie trzyma się zbytnio razem,ale ja to bardzo przeżywam i nie mogę pozbierać myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sole-myślę,że konieczne jest namówienie i pójście z mamą do lekarza psychiatry.Sama sobie nie poradzisz.Bardzo ważna jest też twoja rozmowa z lekarzem jak masz postepować.Mogę ci poradzić tyle,że konieczne jest wsparcie rodziny.Dobre by było gdybyście poswięcali mamie więcej czasu typu-miłe rozmowy np.wspomnienie z jej młodości,które lubi opowiadać,wieczory w gronie rodziny,jakieś wyjście tam gdzie lubi.Mama musi czuc się potrzebna i ważna w życiu rodziny.Ja wiem łatwo powiedzieć,codzienne zabieganie itd.młodzi sami nie mają czasu dla siebie.Ale spróbujcie jakoś przeprogramować swój dzień.Ona musi poczuć sie bezpieczna i kochana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się mojej mamie poświęcać czas.Z pracy dzwonię do niej,pytam co robi,jak się czuje,czasami nawet dwa razy dziennie.Po pracy idę do niej do pokoju,bo tam zazwyczaj z moją córcią oglądają bajki i gadamy.Zawsze jak gdzieś jedziemy,to staramy się ją namówić na wyjazd z nami,bo nie chcę ją zostawiać samej.Naprawdę poświęcam jej swój czas,tym bardziej że mam raczej unormowane godziny pracy i zazwyczaj regularnie wracam do domu.Na pewno nie pracuję od rana do nocy.Dziękuję za odpowiedz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Daniel! Brawo za cierpliwosc i troske. Jestem pewna ze twoja dziewczyna zdaje sobie sprawe jak wiele dla niej robisz i ze to bardzo docenia. To jak opisujesz jej zachowanie przypomina mi bardzo moje własne, tez mam takie zapedy, i choc wiem ze to nienormalne, czasami nie jestem w stanie tego opanowac. Tak jak tu pisza, jestem pewna ze to wszystko wynika u niej z obnizonej samooceny, pewnie gdzies cos ja nadszarpnelo i teraz wychodzi z tak duza sila. Wyslij ja na psychoterapie- to na prawde pomaga. To co dziala na mnie to swiadomosc ze jemu tez jest ciezko - powiedz jej o tym, ale nie ze zloscia, tylko spokojnie, powiedz ze mimo wszytsko tez powinna sie postarac, nerwica nie moze tlumaczyc wszystkiego. Wiem ze moj mąż bardzo duzo mi daje, a kiedy z rzadka zdaza mi sie popatrzec w miare obiektywnie doceniam to jeszcze bardziej. Ja wciaz mam nadzieje ze w koncu uda mi sie to wszystko połapać i zreperować, i wszystko bedzie takie jak dawniej - tak jak kiedys kiedy bylam energiczna, radosna, pelna werwy i wszystko miedzy nami bylo o wiele prostrze. Wam tez sie uda, glowa do gory, pozdrawiam i zycze duzo, duzo siły. God bless you:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak mówi hyte...wiesz, daniel1299, deprecha

to patologiczny smutek. I wiesz, problem polega tu na tym,

że majac depresję winę widzę w otoczeniu za mój stan,

a wiesz tu chyba chodzi o to by zacząć spostrzegać,

że problem leży we mnie i ode mnie zależy czy to zmienię.

 

I czasu na trzeba, czasu - ja od kilku miesięcy staram

się z tego wyjść...jakoś idzie, nie powiem, ale wiesz - tak

kroczek po kroczku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuej ale z tego co widze to moja dziewczyna coraz gorzej sie czuje niewiem co zrobić :( Staram sie wszystko zrobic teraz mnie obwinia ze dałęm numer telefonu znajomemz ze szkoły obwini amnie ze ja okłamałem ze miałem nie dawac że sie coraz gorzej czuje przezemnie że to ja jestem winien wszystkiemu ehh ale to życie jest ciezkie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt przecież nie obiecywał,że będzie łatwo... Czytałam twoje posty i tak się cały czas zastanawiam nad tym wyjazdem,do marca wcale nie jest tak daleko i wiesz co? Myślę,że jednak powinieneś pojechać. Może trzeba złapać jakiś dystans... nie wiem...ja bym pojechała,w końcu to twoje życie,można z wielu rzeczy rezygnować dla ukochanej osoby,ale dlaczego ze wszystkiego? Nie będziesz miał pózniej do niej żalu,jeśli nie wyjedziesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radziłbym abyś w czasie następnej wizyty u psychiatry był razem ze swoją dziewczyną, wysłuchał co powie lekarz i wtedy może łatwiej będzie ci podjąć decyzję w sprawie wyjazdu. Mnie w czasie wizyt u lekarzy zawsze towarzyszyła żona i dzięki temu wie co mi dolega, jak przebiega taka choroba i jakie są szanse na powrót do życia - tak życia gdyż depresja to wyłom w życiu, taka przerwa w życiorysie, którą w samotności ciężko jest przejść. Nie jest ważne co w tej chwili słyszysz od swojej dziewczyny, gdyż nie są to słowa człowieka zdrowego. Polecam jak na wstępie wspólną wizytę u lekarza :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Zaglądałam tu killka razy i miałam nadzieję, że nie będzie już takiej potrzeby.Myliłam się! Mój 34 letni brat ''leczy" się psychiatrycznie - nie wiem czy stwierdzono u niego (ok rok temu) nerwicę lękową, czy depresję, ale tak to wygląda. Na pączątku stroniłod ludzi, na całe godziny zamykał się w pokoju, miał niską samoocenę, wszystko było na "nie".Aż wreszcie któregoś dnia przeraził się, bo myślał, że umrze (tak mi to opisał) i pobiegł do domu kolegi, żeby nie być sam i chyba komuś o tym powiedzieć - kontakt z rodzicami ma raczej kiepski(wtedy zgodził się pójść do psychiatry). Dostał jakieś leki, po których utył i był osłabiony i senny. W sierpniu zostawiła go dziewczyna, z którą był 4 lata i wtedy jego stan się pogorszył. Jeszcze bardziej stroni od ludzi i przesiaduje w pokoju. Mieszkam daleko od nich (600 km), nie wiem co tam się dzieje, brat nie odbiera telefonu a rodzice są załamani. Wczoraj poszedł z mamą na comiesięczną wizytę u psych. Pani doktor zaproponowała szpital (Morawica k/Kielc). Mama się boi tam go oddać, a brat się nie zgadza. Na razie dostał silniejsze leki, ale boję się, że to tylko go otępi. Jadę niedługo na święta do rodziców. Co powinnam zrobić? Jak z nim rozmawiać? Czy powinien pójść do szpitala? Pomóżcie, bo rodzice są bezsilni, a ja walczę z myślami i lękiem o niego i o nich!!! Mam małego synka i muszę być zdrowa psychicznie, ale tak sie martwię, że chyba oszaleję!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za odpowiedź. Niestety trudno jest być z kimś, kto siedzi zamknięty w swoim pokoju, w dodatku z powodu odległości widujemy się rzadko - raz na 2 miesiące przez około 4 dni. Może uda mi się z nim jednak porozmawiać . Czy powinnam poruszać temat jego problemu, czy raczej udawać, że nic się nie dzieje. A co ze szpitalem? Powinnam go przekonać żeby tam poszedł? On się pewnie boi, że jak sie ktoś o tym dowie, to wezmą go za "czubka " - to mała miejscowość. Proszę, niech ktoś mi coś poradzi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm,bardzo chciałabym ci pomóc,ale czy się da?Myślę,że najlepiej by było gdyby brat poszedł do szpitala.I bardzo ważne-psychoterapia!!Bez tego ani rusz,ale naj;lepiej dopiero jak leki postawia go juz na nogi,bo wbrew pozorom psychoterapia dla wielu osób jest też ciężkim i dołującym przeżyciem.Poza tym brat nie może byc sam w takim stanie.Jeśli to możliwe do zorganizowania.A jak z nim rozmawiać.Myślę,że wystarczy jeśli przyjdziesz do niego do pokoju,przytulisz się i powiesz,że się cieszysz,że jesteście razem.Może jakieś miłe wspomnienia,wspólne psikusy z dzieciństwa?To powinno go rozruszać i może sam zacznie mówić.Potrzeba dużo,dużo miłości i obecności kogoś bliskiego.Myślę,że w odpowiednim momencie możesz delikatnie z nim porozmawiać na temet leczenia,ale nic na siłę.I staraj się żeby atmosfera waszego spotkania nie była minorowa tylko raczej wesoła i pogodna.Jeśli będzie chciał się wypłakać,absolutnie mu tego nie broń-łzy przynoszą prawdziwą ulgę,gorzej jeśli nie można już płakać.No życzę powodzenia i napisz jak sobie radzicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba najbadziej bym chcial aby ktos okazal mi zainteresowanie, byl ze mna na dobre i na zle i przytulil od czasu do czasu. Czyli to co juz bylo mowione - czlowiekowi ktory odizolowal sie od spoleczenstwa bo bal sie odrzucenia wlasnie obecnosc ludzi jest najbardziej potrzebna. Dokladniej ich zrozumienie i wsparcie samym byciem. Taka osoba chce wrocic do normalnego zycia i chce czuc sie potrzebna. Nie beda tu potrzebne wielkie dialogi tylko zapewnienie i pokazanie uczucia i tego, ze jest sie obok ;) To naprawde "nie jest trudne" i nic nie kosztuje a daje tak wiele ... :D Nie boj sie na tą wizyte ... ciesz sie z calego serca a jemu tez sie udzieli i da mu wiare. Co do rozmowy to w ciezkich przypadkach rzeczywiscie bywa ... ciezko. Popatrz tu na forum co mowi sie ludzia ktorzy pierwszy raz przychodza tu i mowiac, ze maja depresje szukaja pomocy. Zobacz co im sie mowi. Jak udzieli Ci sie jego nastroj i nie bedziesz wiedziala co mu powiedziec to poprostu go przytul. Jeszcze wazna rzecz, jak zobaczysz, ze zbiera mu sie na placz to nie rozsmieszaj i nie zartuj bo to jest naprawde straszne dla osoby z depresja. Nic nie mam przeciwko aby wprowadzac pogodna atmosfere ... wkoncu do tego dążymy ale trzeba pamietac, ze za wesola atmosfera moze zle sie udzielic. Hmm chyba tyle ... posiedz jeszcze troszke na forum i poczytaj a nic nie stracisz dobrze ? Zycze powodzenia !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem z chłopakiem od ponad roku. On ma depresje - ostatnio jest coraz gorzej - chce z tym walczyć, ale często brakuje mu sił. Powiedział mi, że tylko mnie rani, że nigdy nie będziemy szczęśliwi, bo on się nie zmieni. Po prostu stracił nadzieję. Chce odejść - mówi, że nie wie czy ma w sobie jeszcze jakieś uczucia, że nie zasługuje na mnie. Ja bardzo go kocham i chce mu pomóc. Nie wiem co robić. To jest dla mnie szok - wcześniej mówił że mnie kocha, przytulał, całował, właśnie w "ten" sposób. Ostatnio nie zauważyłam żadnego ochłodzenia naszych relacjach... Nie wiem co robić... Jak mu pomóc.

 

Racja - powinnam przejrzeć wątki. Ten temat mi dużo pomógł.

 

Czy myślicie że powinnam pozwolić mu odejść? Boję się że nikt oprócz mnie nie będzie chciał mu pomóc - z rodzicami prawie nie rozmawia, ma dwójkę przyjaciół, ale oni mieszkają teraz dość daleko - z resztą im też dużo nie mówi. Najwięcej wiem ja. Czy wasz partner z depresją powiedział wam kiedyś "nie wiem czy cię kocham"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tylko od siebie, że wielki szacunek dla dziewczyn które są z takimi ludźmi. Jestem osobą która by wiele dała , żeby być z kimś. Ale właśnie przez jebane doły, brak chęci do życia i poczucie niższości nie umiem zdobyć żadnej kobiety. Myślę że to, że jesteście z nimi daje im już wiele. ..Tyle ode mnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam,

szukam odpowiedzi na to pytanie i znalazłam ten temat...

 

wszystko dobrze gdy on chce sie leczyc,a jesli nie?jesli jest osoba uparta?

slysze tylko "to nie do mnie","nie interesuj sie mna","zyj sama-tak bedzie najlepiej".jak mam pomoc,pokazac tej osobie ze warto? moze nie jest to jeszcze stan w ktorym on nic nie robi,owszem-chodzi do pracy...ale wieczory są tragiczne...odsuwania od siebei wszystkich i wszystkiego...prawie sie nie widujemy bo nie zyjemy ze soba.ale ja wiem ze go kocham i musze pomoc,bo procz mnie nikt tego nie zauwazy,nikt mu nie pomoze

 

Czuje sie sama fatalnie i ciagle musze sobie dodawac odwagi-ze warto

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nie wiem czy cię kocham"-nie przejmuj się,to standard.Jeśli on jeszcze pracuje to bardzo dobrze.A wieczorami jest tragedia bo w pracy "zostawił"całą energię potrzebną do działania i teraz musi to odreagować i zwyczajnie nie ma sił na nic więcej.Wiesz,a może zachęciłabyś do czytania forum,gdyby zobaczył,że takich jak on jest setki,może zmobilizowałoby to go do podjecia odpowiednich kroków.Jeśli masz siły to po prostu przy nim bądź i staraj się słowa typu-zostaw mnie,odejdź,nie kocham cie itd.puszczać mimo uszu.On jest w takim stanie,że jego myślami rządzi pustka,smutek i lęk.Nie jest sobą tylko swoim cieniem,dlatego te słowa to tylko słowa nic poza tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×