Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc wszystkim!Na forum jestem pierwszy raz.Przeczytalam wasze wypowiedzi i musze stwierdzic ze mam podobne objawy jak Wy! Moj lek zacząl sie ponad rok temu.Uderzylam sie w glowe i skierowano mnie na rentgen czaszki na ktorym stwierdzono pekniecie czaszki.Moja neurolg wystawila mi skierowanie do szpitala gdzie mieli mi zrobic szczegolowe badania.Polozyli mnie na sali z dwiema starszymi kobietami ktore caly czas rozmawialy o swoich chorobach.Jedna byla po udarze mozgu a druga po raku piersi.Badania ktore mi zrobiono nie potwierdzily pekniecia czaszki a zle ulozenie nerwu podczas rtg.Musialam wiec blagac lekarzy na obchodzie aby wypisali mnie do domu skoro nic mi nie jest.Udalo sie mialam wyjs juz nastepnego dnia!Moja radosc nie miala konca!Tego samego dnia , wieczorem dostalam pierwszego w zyciu ataku nerwicy.Serce zaczelo walic mi jak oszalale rece sie pocily, dusznosc...Jedna z kobiet lezacych ze mna w sali wezwala pielegniarke.Ta dala mi dozylnie lek na uspokojenie ktory mial po chwili zaczac dzialac.Tak sie jednak nie stalo.Pielegniarka poslala po kardiologa z oddzialu obok ktory nic nie stwierdzil.No i wypisano mnie do domu.Ale to nie koniec.W domu dolegliwosci lekowe nie ustopily balam sie sama zostawac w domu moja mama wziela tydzien urlopu aby mi jakos pomoc.Po jakims czasie dolegliwosci ustapily.Mialam pol roku odpoczynku od nerwow.Pewnego pieknego dnia dowiedzialam sie ze moj narzeczony dostal wezwanie do wojska i zqaczelo sie znowu!Placz kolotanie serca zimne poty.Po miesiacu ustalo!Pewnego razu zaziebilam sie i poszlam do lekarza .On obsluchujac mnie skupil sie na sercu i zaraz kazal mi zrobic ekg.Zrobilam wykazalo 117 uderzen na minute.Chcial juz wzywac karetke ale sie wykrecilam mowiac ze sama pojade do szpitala z ojcem.Zgodzil sie.Po poludniu juz bylam w izbie przyjec gdzie zrobiono mi znowu ekg(juz bylo wszystko ok)i wszczyknieto mi potas i wypisano mnie do domu zalecajac konsultacje u kardiologa.Tacie udalo sie wcisnac mnie w kolejke u znajomego kardiologa.Ten pierwsze co jak mnie zobaczyl spytal czym sie denerwyje ze mnie przeciez nie zje :D Zrobil mi ekg(znow 115u/min)i ech serca ktore niczego nie wykazalo.W zwiazku z tym przepisal mi Magzez i pastylki na uspokojenie.Na troche moje nerwy sie ukoily.W tym roku dostalam sie na studia pedagogiczne i zaczal sie moj koszmar!!Nie jestem w stanie nawet dojechac na uczelnie!W autobusie znow dopadaja mnie dusznosci i wrazenie ze zaraz zemdleje to samo dzieje sie na wykladch.Wszedzie tam gdzie jest duzo ludzi ja slabne :( Jeszcze nigdy nie zdarzylo mi sie zemdlec ale zawsze juz prawie.Kiedys nawet zarejestrowalam sie do psychologa ale ze wstydu nie poszlam.Dzisiaj nawet nie dojechalam na zajecia bo w autobusie byl taki tlok ze pomimo tego ze siedzialam w dodatku przy otwartuym oknie nogi mialam jak z waty i znowu to cholerne kolotanie serca.No i musialam wysiasc.Posiedzialam 20 min na przystanku i wsiadlam w powrotny autobus do domu.To jest straszne!!!Nie umiem juz tak zyc !Mam kochajacego chlopaka ktory stara sie mi pomoc ale juz nie ma pomyslow jak to robic!Do dzis myslalam ze jestem jakas inna ze nie ma innych ludzi z tym problemem ale bylam w bledzie.Przypadkowo znalazlam to forum i troche mi ulzylo.DORADZCIE MI CZY WIZYTA U PSYCHIATRY BADZ PSYCHOLOGA POMAGA?LEKARZE CI PODOBNO PRZEPISUJA LEKI PSYCHOTROPOWE OD KTORYCH MOZNA SIE UZALEZNIC?Z GORY DZIEKUJE ZA POMOCNE RADY.POZDRAWIAM NADIA :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

ja też zawsze marzylam o psychologii, jednak ja nawet nie moglam startowac na psychologie bo nie mialam w szkole sredniej biologii z ktorej byly egzaminy. Studiuje jednak socjologie w zastępstwie ale to nie to samo. teraz jak chodze do psychologa wiem ze bardzo chcialabym pomagac tak jak ona mi pomaga. Myśle Amelko, że lepiej jak skonczysz to prawo (cos juz bedziesz miala), ja tez koncze tą socjologie i pomyśl sobie ze zawsze można isc na psychologie, przeciez nie musi to być teraz. Ja tak sobie myślałam, że może na jakies podyplomowe z psychologii sie wybiore, jest wiele kursów z psychologii, ktore koncentrują są na pomocy ludziom z konkretnym problemem. Więc nie mamy drzwi zamkniętych, pomyśl sobie ze zawsze możesz coś zrobic ze swoim marzeniem, a pomagac ludziom zawsze możesz, bez studiowania psychologii :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Kolejny post z cyklu czy to nerwica ale mimo wszystko i podobnych objawów proszę o Wasze opinie. Objawy w stylu duszność, nierównomierne oddychanie, nerwowość, strach przed podróżowaniem autobusami, metrem, strach przed pełną aulą czy staniem w kościele - szczególnie z przodu - miałam od dawna ale krótkotwałe i szybko zanikające, co mnie martwi to to że się nasiliły w ostatnim czasie, doszedł strach i myśli że zemdleje, które nasiliły się po wakacyjnej wycieczce gdzie zwiedzając podziemne bunkry prawie zemdlałam w zamkniętej przestrzeni, osłabienie występujące często, apatia, wole chodzić na piechotę niż autobusem jeździć, do kościoła ani na wykłady nie chodze a gdy łapie mnie atak nerwów staram się do kogoś odezwać, wysłać smsa i troszkę to pomaga. Jeszcze walenie serca i drażni mnie ostatnio słońce, czasami zawroty głowy, bo głowa mnie nie boli. Kiedy wracam do domu bo obecnie wynajmuje stancje w innym mieście, jest dużo lepiej, mam więcej siły i radości. I zauważyłam że wypicie dwóch piwek mnie rozluźniai jest lepiej. Staram się funkcjonować normalnie, wczoraj mimo strachu że coś mi się stanie,nie dam rady i wizji tylu ludzi naokoło byłam na koncercie, było 300 osób ale dałam rade :)) odkąd łykam magnez uspokoiłam się troszkę,dziękuje za wasze opinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was! Zalogowałam się na tej stronie już jakiś czas temu, lecz nie pisałam, bo nie umiem ogarnąć tego, co mi doskwiera. Trudno mi się o tym pisze, bo wciąż mam w głowie wielki chaos. Otóż mam 19 lat i cierpię z powdu napadów lęku. Mając 8 lat, przeszłam ospę i wtedy się zaczęło. Wtedy w czasie gorączki budział się w nocy i miałam taki straszny dyskomfort w głowie i myślach, nie umie tego okreslić, niby coś mi się śni, jakaś sytuacja, która wywołuje coć strasznego we mnie. Potem kładę się spać. To trwa do dnia dzisjszego w sumie. Ale męczy mnie co innego mam straszne napady lęków, takie wrażenie, ze nikt mnie nie może uratować, choć nic nie boli. To takie straszne przytłoczenie, cierpię najbardziej jak tylko można. Miałam taki napad w czasie lekcji, choć trwa on tylko kilka sekund, czasem dłużej, to sprawia, ze czuję się okropnie prze kika dni. Mam takie uczucie, ze nie mogę odczuwać przyjemności, wciąż ten lęk, nic się nie liczy, nie mogę juz dłużej. Chce o tym opowiedziec, ale nie mogę. Bo to nie jest tak jak boli, np. ząb, z tym nie da sie nic zrobić. Próbuje to zdusić, wyrzucić, lecz nie wychodzi, tylko łzy... I wciąż te dręczoće mysli. Chciałam wam napisać, ze jestem osobą neurotyczną, nadwrażliwą i introwertycznę. Mam kochająca mame, która otacza mnie opieką, to ona jest dla mnie najważniejsza. Nie wychodzę do ludzi, tak tylko siedzę w domu. Boje się samotności, kiedy jestem sama zaczynam wpadać w panikę. Dzięki, że w ogóle chceliscie to przeczytać, bo ja nie wiem jak to będzie, lecz stram sie jakoś życ, bo są i całkiem dobre dni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewelinko ja Cie rozumiem bo mam tak samo, mam nieuzasadnione napady lękowe i w ogole czuje sie niepewnie w zyciu, i tez jestem nadwrazliwy. wszystko wydaje mi sie takie dziwne przez to.nie wiem jak z tym walczyc, dzis znow mnie to złapało.Nie jestes sama jakbys chciala pogadac o tym to napisz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli macie silne napady lęku to naprawde powinniscie pojsc do lekarza,który przepisze jakies leki przeciwlękowe,nie warto nsie tak zadreczac,nowoczesne leki naprawde dobrze dzialaja i mają lagodne skutki uboczne tzn ja sam generalnie nie bralem takich ale tak mi mówili lekarze,a nie bralem bo moje napady byly do opanowania,wiec walczylem sam

dzis są takie czasy ze nie trzeba byc silnym fizycznie tylko psychicznie,niekoniecznie trzeba chodzic na silownie,nieraz lepiej do psychologa,po prostu trzeba trenowac silna wole,charakter.

pozdrawiam na pewno wszystko bedzie ok :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedys ludzie cieszyli się kazdym przezytym dniem,kazdym kęsem jedzenia,ze jest wiosna.....przepraszam za ten naiwny i kolokwialny ton ale.....szlag mnie trafia jak czytam cos takiego.

Dzisiejszy swiat opiera sie na ciaglej nieustajacej PRESJI!,presji której poddawani sa ludzie,rodzice chca byc dumni ze swojego dziecka,ale je dobijaja ciaglymi wymaganiami,niestetyu moja nerwica to efekt takich wygórowanych wymagan moich rodziców.

moja rada jest taka:wrzucic na luz,wiem ze dzisiejsze czasy są jakie są ale trzeba sie przemóc i pozwolic swojemu umyslowi i cialu chociaz na chwile relaksu od trudów codziennosci,troche dystansu do pracy,pieniędzy,.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli macie silne napady lęku to naprawde powinniscie pojsc do lekarza,który przepisze jakies leki przeciwlękowe,nie warto nsie tak zadreczac,nowoczesne leki naprawde dobrze dzialaja i mają lagodne skutki uboczne

To prawda,ja już nie dawałam rady,ataki lękowe wygrały-przegrałam tę walkę ,choc z lękiem ponoc niepowinno się walczyc,trzeba go zaakceptowac i umiec sobie z nim radzic.

Ja niestety nie potrafie tego do dziś,ale leki dużo mi pomogły :smile:

Namawiam na wizytę u specjalisty ,nie ma na co czekac :?

Pozdrawiam,gusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, jestem tu nowa - trafiłam przypadkiem :smile: .

Otóż dzisiaj rano obudziłam się i stwierdziłam, że nie mam już siły dłużej męczyć się ze swoją neurozą. Jakieś poczucie kompletnej beznadziei mnie ogarnęło. No i znalazłam to forum :smile: .

Problemy nerwicowe mam właściwie od dziecka - czasem większe, czasem mniejsze... jak chyba prawie każdy ;) . Ale teraz naprawdę zaczyna się to wszystko nasilać. Czego się boję? Głównie mojej pracy.

Zawsze byłam osobą nieśmiałą - torturą było dla mnie zabieranie publiczne głosu - nawet w czasie studiów na ćwiczeniach. A moje życie tak paradoksalnie się potoczyło, że teraz sama prowadzę zajęcia ze studentami :shock: . Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to będzie dla mnie trudne. Lubię pracę naukową, lubię pisać, pracować nad czymś. Ale wchodzenie w ciągłe interakcje z ludźmi to dla mnie koszmar.

Pracuję już na uczelni kilka lat. Obroniłam doktorat (z wyróżnieniem), no i zaczęłam prowadzić wykłady... W ten sposób zafundowałam sobie cotygodniową torturę. Przed takim wyładem nie śpię (uśmiejecie się - ostatnio mogłam wytrzymać w łóżku tylko dzięki temu, że trzymałam w zaciśniętej dłoni różaniec...). Idę, wykład jakoś się toczy, mimo że wygłaszając go jestem zlana potem, mięśnie mam tak napięte, ze ledwo mogę mówić (a moi studenci - wydają mi się srogim trybunałem, który tylko czeka na to, żeby mnie zniszczyć...), potem jeszcze prowadzę - ostatkiem sił - ćwiczenia, wracam załamana do domu, chciałabym przestać o tym myśleć - ale przecież muszę przygotować kolejne zajęcia, wykład... Czuję się, jakbym miała już tak całe życie się męczyć. Do tego dochodzą problemy zdrowotne, problemy z zajściem w ciążę. Co robić? Nie wierzę w to, że leki rozwiążą mój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja juz przegrałem niestety.. chyba. .brałem juz pełno roznych lekow i nic nie wyeliminowało lękow moze jedynie przytłumiło.nie dosc ,ze mam ataki paniki to jeszcze silne lęki społeczne które mnie wykanczaja..ciągle jestem przygnębiony przez to :( schemat zawsze jest taki sam.nie wiem z czego to wynika ale nie radze sobie z tym..mysle wiec,ze leki nie sa cudowna pigułką

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

ja nic nie doradzę niestety :(, ale to takie dziwne uczucie, gdy czyta się, że ludzi, jakich ja się boję (czyli wykładowcy, nauczyciele) moga bać się mnie i inych z "trybunału"!!! :D

 

Ja mam takiego stresiora, gdy przyjdzie mi się do takowej osoby odezwać - tak jakby mnie zjeść miała...:)

 

Pozostaje mi serdecznie pozdrowić, bo powiedzieć, co z tym zrobić nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ins, mi się też wydawało, że przegrałam. Jeszcze niedawno myślałam, że nie ma dla mnie ratunku, że jestem śmiertelnie chora, wogóle to myślałam, że stanie się wszystko co tylko możliwe i że to już koniec.

Ale nie dałam się. I nie dam się nigdy. Będę się starać z całych sił, żeby moja nerwica nie wylazła z tej dziury do której ją zapędziłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba tak zrobie jak mi radzisz - najpierw skończe to prawo jeszcze 3 lata, a dopiero potem spełnie swoje marzenie o psychologii. Są podyplomowe studia w Poznaniu - są to 3-letnie studia magisterskie. Więc poczekam chyba, mam nadzieje, ze dam rade. Dzieki za rady. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Assunta, jestem w podobnej sytuacji...a raczej byłam...pracowałam kilka lat w szkole..początkowo nie wiedziałam, co mi dolega..a więc wyobraź sobie mnie, jak latałam po klasie, otwierałam okna i próbowałam zaczerpnąć tchu..takie miałam ataki paniki..czasem też musiałam wyjść napic się czegoś bo z przerażenia zasychało mi w gardle..

 

często też miałam tak silne zawroty głowy, ze musiałam się trzymać biurka, bo wydawało mi się, ze zaraz się przewrócę...

ja pracowałam i pracuję (obecnie w domu) z młodzieżą i dziecmi..też w przedszkolu!!

 

z czasem zaczęłam się bać prowadzić zajęcia również w domu..bałam się , ze będę miała atak, ze ktoś to zauważy..że nie będę w stanie dokończyć zajęć itd

 

z czasem jednak zauważyłam, ze najgorzej jest w wakacje - kiedy tych zajęć nie mam, bo zaczynają się u mnie ostre ataki depresji..kiedy zaczyna się wrzesień, wraca nerwica i stres, ale lepsze chyba to niż myśli o śmierci..

 

zauważyłam też, ze zaczynam się uspokajać właśnie w trakcie zajęć, czasem wracają kołatania serca i wtedy zaczynam się denerwować, ale nauczyłam się powtarzać sobie, ze tylko spokój może mnie uratować, ze panikowanie nic mi nie da..i jakoś to idzie..

 

myślę też, ze częściowo moje obawy wynikały z tego, ze sobie nie poradzę..nauczam przedmiotu innego niż się wyumiałam na studiach.. ;) teraz jednak czuję się pewniej..a wyniki moich uczniów na maturach w szkole zdają się potwierdzać jakość mojego nauczania..

 

 

zachowaj spokój i staraj się sprawić, aby te parę godzin wykładów nie przesłoniło Ci prawdziwego życia, które na pewno masz...więcej dystansu do tego wszystkiego, pamiętaj, ze jesteś tylko człowiekiem, nie maszyną...i więcej spontaniczności... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy się zorientowałaś, że to nerwica?

Ja cały czas miałam wrażenie, że mi ta "trema" w końcu przejdzie. Przecież jeżeli wpatruje się w człowieka kilkadziesiąt par oczu, lęk wydaje się naturalnym odruchem. Myślałam więc, że się jakoś oswoję z sytuacją. Ale panowanie nad emocjami i atakami paniki (duszności jeszcze - póki co - nie mam ;), jest natomiast drżenie wszystkich kończyn i - najgorsze - problemy z koncentracją; jakby mój organizm się w pewnych momentach zawieszał :( ) po prostu wykańcza mnie emocjonalnie. Po prostu tak muszę się mobilizować, żeby prowadzone przeze mnie zajęcia miały jakiś sens merytoryczny, i żeby mój lęk nie był widoczny, że potem nie nadaję się do niczego.

Zaczęłam naprawdę poważnie myśleć nad zmianą pracy - tylko, że nie jest to takie proste... Najchętniej poszłabym w ślady Thoreau. Osiedliła nad brzegiem jeziorka leśnego i tam sobie spokojnie pisała...

Chociaż z drugiej strony zauważyłam podobną do Twojej tendencję: w okresie wakacyjnym też pojawiają się u mnie stany depresyjne! Masz rację, chyba nie da się tak po prostu uciec.

 

Wiesz pajaku_leonie, mówisz trochę tak, jak mój mąż. On powtarza cały czas, że prawdziwe życie, to nie jest to życie uniwesyteckie, ale na przykład czas, który przeznaczamy na wyprawy do lasu. I ja niby racjonalnie to pojmuję, ale z emocjami bywa gorzej. No i ta spontaniczność... :lol:

Pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi juz nie mozna pomoc, kazdy dzien jest taki sam.walka na przymus? ze samym sobą? niby jak?myslicie ,ze nic nie robie? to bzdura jakas.kiedy ja mam fobie społeczną i nie widze wyjscia z tej sytuacji.lęki sa tak silne ,ze nie moge zyc normalnie.jestem nikim w zyciu.wyszedłem z domu i dostałem ataku paniki ,nie odzywam sie do ludzi bo mam lęk i dziwnie sie czuje.moze po tych lekach nowych co dostalem jeszcze gorzej sie czuje, nie wiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ins, a czy Ty myślisz, że mi było łatwo. Myślałam tak samo jak Ty.

Strach, panika, przerażenie, chciałam wślizgnąć się do mysiej nory i zamurować wyjście.

Jeśli nie ma innego wyjścia trzeba walczyć na przymus.

Jezu..........

Nawet nie mam siły pisać.

Nie możesz tak myśleć.

Proszę..........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie jakie ja mam myśli? Bo kiedy ma się napad lęku, człowiek nie chce żyć, urzeć, popełnić samobójstwo, ale ja mam wrażenie, ze nic nie uratuje mnie od tego koszmaru... Nawet wydaje mi się, że jak umrę to i tak moja dusza będzie przeżywać meczarnie w nieskończoność. W czasie ataku będąc wśród obcych ludzi jest jeszcze gorzej, bo nie powiesz obcemu co się z tobą dzieje, bo są po prostu obcy.

P.S. Byłam niedawno o psycharty, ale tak mnie potraktowała, że plakałam dwa dni, chyba ta wizyta bardziej mi zaszkodziła. Chodziłam do psychologa, ale z tego też zrezygnowałam, bo wydaje mi się, że nie może mi pomóc. Pisze ten post i coraz bardziej widzę jak trudno opisać to co mam na myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorx, ale fobie to nieuzasadnione, zakorzenione w podświadomości lęki, a nie natręctwa- tj. te ostatnie oscylują wokół pewnych zagadnień, ale nigdy wokół pojedynczego celu i zazwyczaj nie mają cech obsesji- charakteryzuje je bardziej lęk i niepewność. No i fobia ma najczęściej wyraźne źródło, typu uraz z przeszłości itp. podczas, gdy natręctwa wyrastają z gąszczu naszych wieloletnich emocji (chodź również na gruncie urazów i traum)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×