Skocz do zawartości
Nerwica.com

magdalena4

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez magdalena4

  1. Ciesze sie ze znalazłam ten post, choc pisany dawno....a ja go odswierzam, bo mam ten sam problem-z porazkami sobie nie radze...w dodatku mam doła(ale ja mam leki przed odczuwaniem negatywnych emocji) wiec nawet nie pozwalam sobie na przwdziwe odczucia. Wczoraj spotkało mnie cos okropnego...miałam obrone pracy mgr i posadzono mnie o plagiat (brakowało mi przypisów). To co wczoraj przezyłam totalnie mnie rozbiło....tzn czuje sie dzis jak pijana, czuje sie zle. Moja wina, bo pisałam prace na oststnią chwile, nie chciało mi sie jej pisac bo wiedziała ile wysiłku mnie to kosztuje, praca a po pracy zamiast odpoczynek to pisanie i tak od 3 miesiecy (zaniedbałam siebie, nie miłam dobrego odpoczynku, bo cokolwiek robilam to miałam wyrzuty sumienia ze powinnam pisac prace. I tak w kółko, w dodtaku stres w pracy i w związku(kłótnie, nie mam wsparcia ze strony chlopaka). Jestem tym załamana. Dali mi szanse na poprawe, ale czuje sie głupio, tak jak Hetna (czuje wstyd, czuje sie jakbym była jakims oszustem, skompromitowali mnie wczoraj, wszyscy przygotowani do obrony a ja do widzenia. Przez 5 lat studiów nigdy nie miałam zadnych problemów. Dzis jak o tym mysle, to jakbym jakis obraz z filmu miała a nie rzeczywistość (odciełam sie) Jestem w pracy, do ktorej przyszłam na sile, chciałabym wrócic do ddomu, pobyc sama, poukladac mysli i wyryczec sie. Ja wogole od 2 lat zatrudniona na umowe zastepstwo, nie mam stałej pracy i boje sie bo chciałam sie 2 miesiacew temu zwolnic (zeby pisac prace spokojnie), ale ze starchu tego nie zrobiłam (bałam sie ze juz innej nie znajde) lęki mnie zablokowały.A teraz to jestem zmuszona to zrobic (ta praca mi sie nie podoba, a dobre zarobki są., ale chyba zabiore sie za poprawke tej magisterki, a nie mam juz urlopu). Mówili ze mnie zatrudnią na stałe (ale poki co to czuje ze mnie wykorzystują, jestem na zastepstwo za laske z zupełni innego działu, gdzie tam siedza i nic nie robia, a mnie dali do innego działu gdzie jest ful roboty...i gadaja ze nic mi nie mogą obiecac, ale ze mam pracowac). Wiec mam doła. Wogole teraz mnie taka refleksja naszła: 3 głowne dziedziny mojego zycia, praca, chlopak i studia nie układają mi sie. Praca-niepewna dzis jest jutro moze nie byc (po chcolere moje poswiecenie), chłopak to samo(dzis jest jutro moze nie byc, ciagle sie mnie czepia i krytykuje, no i studia (moze sie okazac ze magisterki nie zrobie (nie wiem czy bede miała na to siły po prostu. I jak ja mam z tym zyc i czuc sie dobrze....przypomina mi sie, ze matury tez nie zdałam-cos wtedy we mnie pękło). A Ci zdrowi-oni nawet nie mają takich doswiadczen!!!, a ja mam nerwice, moze depresje jeszcze i mase niepoukładanych spraw, które odbieraja radosc, dołuja. W dodatku nawiązując do magisterki, wyobraźcie sobie jak sie czuje, jesli jestem zewszad zasypywana pytaniami jak ci poszło Pani Mgr-a ja zaciskam zęby, czuje ból i mowie - odwołali, a potem staram sie uciec od rozmowy, ale to trudne,bo trudno w to uwierzyc i chce mi sie ryczec. Musiałam sie wygadac...
  2. Viridian chyba masz racje...wogole chyba zgadzam sie z wami, i cos w tym jest ze czlowiek sie do tego przyzwyczaja, trudno jest zaczac zyc inaczej.... Moja terapeutka twierdzi ze krzywda z dziecinstwa sie za mna ciagnie(ojciec alkoholik), zgdzoe sie z tym bo jestem swiadoma mojego pokrzywionego odbioru rzeczywistosci przez trudne dziecinstwo, ale pracuje nad tym, tylko te cholerne lęki...chyba musze popracowac nad samym mechanizmem lęków, czyli jak opanowywac je i nie straszyc sie...bo z najgorzsego to mysle ze wyszlam, bo to co bylo na poczatku to przeszlosc...Wiecie,ze ja nawet juz tego nie pamietam) jakby tego nie było.U mnie jest teraz tak,ze to mysli wywoluja lęk, nie mam atakow lęku od tak, tylko mysli konkretnie o depresji wywolują lęk pod postacią fizyczną tez, zauwazylam tez ze czesto mysle o sobie jak o osobie chorej, potem np pojawia sie jakis objaw fizyczny...ja mysle ze to objaw depresji i sie zaczyna lęk, i nakrecam sie...tylko ze juz myslałam ze nigdy tego nie wywołam, a jednak. W sumie podobnie myslalam o chorobie psychicznej, jak mialam na początku silne lęki przed chorobą psychiczną. Ale czy to mozliwe zeby bac sie depresji...to mnie dziwi
  3. witam, terapia mi pomogła, nie moge powiedziec ze nie, ale dlaczego chodzac na terapie to lęki wrócily, ale pod inna postacia...np. jak czytam o depresji, ze ludzie mają mysli samobójcze, ze sie tną np. to ja dostaje ataku lęku...boje sie ze ja tez tak bede miała, i w momencie gdy cos mi sie nie układa to boje sie poczuc smutku, nawet bezsilności ze strachu ze mam depresje i wogóle, dzis dotałam biegunki ze starchu jak przeczytałam ten post o myslach samobójczych, ja sie boje ze ja nie znajde sensu zycia i sie pograże, albo boje sie ze juz to mam i juz z tego nie wyjde, ze nie bede miała siły...szok
  4. Witam wszystkich!!! Chciałbym zebyscie wyrazili swoje zdanie na temat moich ponizszych refleksji... Od jakiegoś czasu tak sie zastanawiam czy zachorowanie na nerwice lękowa napewno ma powiązanie z naszymi wczesniejszymi często bardzo trudnymi doświadczeniami, głownie z dzieciństwa,( ja jestem dda) bo ja chodze na terapie i czasami mam takie wrazenie ze nie. Moja terapia np. mam wrazenie ze ona mnie doprowadzila do gorszych lęków...np.gadałam o rzeczach których sie nie bałam, o życiu a potem sie ich bałam...rozmawiałm dużo o moim kłotniach w związku i pozniej wpadłam w silny lęk przed moim zwiazkiem i bycia z moim partnerem, tearapeutka nie chciała za bardzo pracowac ze mną na tym jak ja odczuwam lęk,o atakach, albo o moich objawach fizycznyh, tylko o życiu i mam takie wrażenie ze nastąpiło przeniesienie lęku tego irracjonalnego na lęki życiowe, np. strach ze sobie nie poradze, boję sie ze zycie jest trudne, lęk przed zamrnowaniem życia... itd.,te mysli wywołują fizyczne objawy lęku. Rok miałam spokoju względnego, a teraz znów lęki i lęki przed depresja, boje sie depresji jak kiedys choroby psychicznej....dziwne bo moze mam depresje.Takie moje refleksje następuja po tym jak obserwuje mojego chlopaka, tez chorego na nerwice (ataki lęku pojawiły się po salmonelli). Brał leki od psychiatry na to, ja nie bralam bo moj psycholog mi odradzał.. W koncu poszedl tez na terapie biorąc effectin( ale w małych dawkach), i trafil na taka babke, która wyprowadzila go z nerwicy w ponad pół roku (a ja chodze 2 lata, ale nie biore nic).Moj chlopak strasznie sie przyczepia do tego ze ja tak dlugo chodze ze moja terapia jest nieskuteczna i gadał ze swoją terapeutką, ktora mu powiedziała, ze bez sensu jest takie dlugie terapie przeprowadzac, ze od niej pacjenci wychodza po roku najdluzej zdrowi, ze po co wyciagac brudy z dziecinstwa i z zycia, bo lęki to lęki, a życie to życie. Że trzeba nauczyc sie panowac nad nimi i to wszystko, ze lęki pojawiają sie niezaleznie od sytuacji życiwoych po prostu są to zaburzenia, ktore trzeba opanować i nauczyc sie z tym życ ( i ze zawsze jak bedziemy sie nad tym gównem skupiac to wywolamy ataki!!!) I rozmawianie o tym co bylo kiedys i powiązywanie tego z lękami to bez sensu, ze trzeba sie terazniejszym zyciem zajac i działać, spełniac sie i realizowac. Czasami mam takie wrazenie ze własnie tak jest i wkurzam sie ze tak dlugo chodze na terapie a to swinstwo mam w dodatku jeszcze z pogorszonym nastrojem, ze to wrociło i z nowymi wkrenami, lękiem przed depresja. A ile przepracowałm przez te 2 lata na terapi i co i nie jest dobrze. A co wy o tym sadzicie?
  5. Witam! a ja mam teraz taki problem...ja zachorowałam na nerwice juz dawno w kwietniu 2006 r., nie brałam leków, od razu poszłam na terapie, miałam wtedy taki zapał i nadzieje ze wyjde z tego. No i cały 2007 r minał ok..,czułam ze z najgorszego wyszłam, chodziłam cały czas na terapie. Ale jestem w zwiazku z chlopakiem który tez ma nerwice, jest impulsywny i czesto sie kłocilismy a on wtedy zawsze mnie wyzywał, zreszta ja go tez, ale to było w formie obrony...ale nie potrafiłam go zostawic...W styczniu tego roku zamieszkalismy razem. I tam zaczeły sie wkreny...tzn kłotnie z nim mnie przerazały, zaczełam sie bac kłotni, jego tez w pewnym sensie i od marca tego roku pewnego dnia cos pekło, wrocił zły stan fizyczny, biegunka, niepokój i brak apetytu. Do dzis to trwa, choc z przerwami...schudłam z 4 kilo, doszło do tego ze boje sie zyc, boje sie ze sobie nie poradze z tym, ze co to za zycie z takimi stanami...potem zaczełam se wkrecac ze mam depresje i ze se cos zrobie, jak słysze o samobójstwach to czuje ogromny lek, jak pomysle o tym ze ja bym tak mogła...to zaciska mi sie zołądek...okropnośc. Chodze na terapie, a psycholog mi powiedział ze to nie depresja, ale ja sie boje, boje sie ze sobie nie poradze...Mam dni, kiedy jest wszystko ok i wtedy mam swiadomosc, ze to lęki, ze one mnie blokują i straszą i ze poradze sobie, ale wtedy od razu mam mysl, ze moge miec depresje i sie zabic i znów lęk...albo ze mam depresje dwubiegunowa, ze ten stan pozytywny to jakas euforia...szok. Z drugiej strony słyszałam ze depresji tak naprawde ludzie nie są swiadomi, moze po prostu martwie sie tymi lękami, odczuwam zły stan fizyczny i przypisuje to depresji (ale w kontaktach z ludzmi wiem ze nikt by nie powiedział ze cos mi jest, potrafie sie smiac i normalnie reaguje na wszystko...ale ten lęk, ze sobie nie poradze i ze bede sie chiała zabić, ze nie podołam zyciu tak mnie przeraza, ze od razu zaczynam sie zle czuc. Co o tym myslec? nie wiem, czuje sie tez gorsza,ze mam takie problemy ze sobą, ze ludzie mają gorsze i sobie radza..a ja?
  6. Witam wszystkich! a ja z kolei pamiętam jak panicznie bałam się choroby psychicznej, wszystkie myśli mnie przerażały, wkrecałam sobie ze zaraz cos odwale nienormalnego, czułam jakbym miała zaraz zwariować i mnóstwo innych lęków-wywołanych mysleniem-wiem jedno to była bujna i czujna wyobrażnia poruszona przez lęk...potem to minęło nawet nie wiem kiedy...przez rok było ok - a teraz odczuwam taki sam strach, identyczny jak pomysle o depresji, wkrecam sobie ze mam depresje i mam czarne wizje z tym związne, ze nie biore zadnych leków...ze powinnam pojsc po leki na depresje bo z tego nie wyjde...i rano (juz tak od 2 tyg) budze sie z lękiem, ze to depresja...czy to mozliwe ze można bac sie depresji...przeciez wielu z was pisze ze ją ma, a skąd wiadomo ze to depresja a nie nerwica...a ja sie jej panicznie boje...jak tylko poczuje smutek, albo to ze nie chce mi sie ostatnio przebywac z ludzmi i wkrecam ze mam depresje...czy ktos tak miał, ze bał sie depresji,boje sie smutku i nie moge sobie tego wytłumaczyć...
  7. Dzięki za odpowiedzi, ale zstanawiam się nad jedną rzecza....dlaczego chodząc na terapie to powrciło (od 2 miesiecy jestem raz w tyg u psychologa, a wczesniej chodziłam rzadziej bo było ok) I tak sie zastanawiam czy chodząc do psychologa mozna wpasc w depresje, niby depresja bierze sie z złych schematów myslowych, złego nastawienia, a ja od dwóch lat jestem pod opieką psychologa wiec czy to wogóle możliwe, zeby to była depresja...tak sie zastanawiam i dlaczego to wróciło...te lęki i wogóle...w zeszłym tygodniu trzymało mnie cały tydzień, w tym tygodniu co drugi dzien mam nadzieje ze w koncu minie...ale jest cięzko...i zaczynam powątpiewać w moją terapie....
  8. Witam, juz nie wiem co mam mysleć o tym...czuje sie okropnie...od prawie 2 tyg. Budzie sie rano z lekiem,biegunką,mdłości,i najgorszy brak apetytu...do tego lęk, ze to deprecha, ze sie pogrąże i koniec cos se zrobie. Chodze normalnie do pracy, ale jest mi tak cięzko udawac, ze wszystko gra, najchętniej posżłabym spać i z nikim nie gadała...ludzie mnie drażnią...bo sie okropnie czuje a wiem ze nikt mnie nie rozumie. Gadają tylko, a schudłas, a wyglądasz tak czy siak, a co dzis nie masz humoru...I jest mi tak cięzko...Miałam nerwice lekową z 2 lata temu, ale poszłam do psychologa i przeszło jakoś (ale nadal chodze), walczyłam o to, nakręcałam sie ze nie poddam sie, panicznie bałam sie choroby psychicznej...to było okropne i juz myslałam ze doszłam do siebie...bo za kazdym razem przez cały rok jak pojawiały sie jakies mysli to zawsze sobie mówiłam to tylko nerwica i mijało-a teraz to nie działa. Znów zle sie czuje, mam lęki i te objawy fizyczne, cały czas zacisniety żołądek....juz mysle o tym, zeby zrezygnować z pracy bo sie męcze za bardzo, a jeszcze studia koncze w tym roku...nawet nie moge spokojnie pisac pracy magisterskiej, bo na sama mysl mnie mdli. Siedze z taką kamienną, bladą twarza...i czuje ze jest mi ciezko...ale nie potrafie powiedziec sobie jak kiedys stop!!!, nie poddam sie...nie moge wzbudzic sobie tej siły jak kiedys i tego sie przestraszyłam, mysle sobie...moze samo minie, ale nie mija...No i niepokoi mnie to ze kiedys miałam takie ataki, po których dostawałam takiego kopa, zeby z tym walczyc, a teraz czuje,ze lek jest ciągle we mnie, w całej mnie, a ja nie potrafie mu sie przeciwstawic, nie moge powiedziec sobie daj spokój, nie przejmuj sie tym, bo to nie działa. Boje sie tego stanu...nie wiem co to jest??? zupełnie inaczej go odczuwam jak kiedys....chyba ze moze zapomniałam po prostu, nie wiem, ale jestem załamana moim stanem...do tego takie zwątpienie, ze chodze 2 lata na terapie a to kurzce wróciło...dlaczego...napiszcie cos proszę na ten temat, co o tym sądzicie...i moze ktos tez tak miał...nie moge sie rozchmurzyć...jestem cała spięta i dziwna...taka nieswoja....
  9. Witam wszystkich! U mnie z kolei po atakach nerwicy był ponad rok spokoju. Chodze cały czas do psychologa...ale niestety to swiństwo wróciło. Ale generalnie lęk czułam cały czas przez ten rok, tylko bez objawów somatycznych...a teraz juz z ok 2 tyg czuje ciągły lęk(straszyłam sie ze to depresja i ze sobie cos zrobie bo nie znajde sensu w zyciu) plus jeszcze objawy typu-rano budze sie z napieciem, biegunka i nie moge jesc, schudłam juz z 4 kilo (wszyscy mi mówia ze cos jest nie tak-okropnie sie czuje jak tego słucham) i strasznie się z tym męczę...zaczynam obawiac sie o zdrowie, ze doprowadze sie do zagłodzenia albo cos...pale paczke dziennie, wstaje i juz pale...I kużwa nie mam pojęcia dlaczego to powróciło...dlaczego znów zaczełams ie bac własnych mysli, i zdanie powtarzane od roku - to tylko nerwica- nie pomogło, a wrecz po tym jak to moje tłumaczenie nie działało, ze to tylko nerwica-wkrecałam sobie depresje(i najgorsze wizje). A dzis czuje ze lęk jest niezalezny ode mnie, i nie wiem dlaczego sie pojawił-ja go nie chciałam... Martwie sie czy to przejdzie samo...tzn te objawy somatyczne, chciałabym normalnie zjeśc, nie lecieć rano na kibel i nie budzic się z napieciem-bo to chyba w tym wszystkim jest najgorsze....
  10. Mida, a mogłabys mi cos wiecej napisać o tych postach, czy one były dawno temu pisane, czy jakos na czasie...bo tak to trudno mi je odnależć.. A co do mojego lęku przed depresją, to wczoraj sie uspokoiły i od 13 do wieczora czułam sie ok (byłam u psychologa), ale dzis od rana znów(biegunka, prawie wymoty i lęk i czarne wizje ze to depresja ze sie pogrąże, ze nie bede miała siły walczyc...no i mówie sobie nie bede sie nad tym skupiac no i jakos przeszło, nie czuje juz tego na napięcia skupiam sie na pracy i na moich normalnych odczuciach, reakcjach i narazie jest ok....
  11. zwracam sie do was z prośbą o pomoc....ostatnio od jakiegoś tygodnia czuje sie okropnie...po roku wróciły lęki...i objawy takie jak. zmeczenie, biegunka, czeste oddawanie moczu, suchośc w ustach, brak apetytu, wybudzam sie nad ranem z lękiem...i ten gromny strach ze to depresja, tak jak kiedys bałam sie choroby psychicznej tak teraz boje sie ze mam depresje, samo to słowo wyzwała we mnie lęk, nawet nie moge wejsc na forum depresji...poczytac czy cos bo zaraz mam takie wkreny ze szok. Jak pomysle, ze mogłabym nie wstawac z łóżka, albo ze nie miałabym na nic ochoty, czuje ogromny lęk, i jak tylko zastanawiam sie i mysle o kurcze jestes zmeczona, albo ze nie mam na coś ochoty, albo ze czuje smutek to koniec lęk taki mnie ogarnia ze odrazu mi nie dobrze...od jakiegos czasu miałam lęki przed zyciem, ze zycie takie trudne...ze nie podołam, byłam taka zobojętniała boje sie mysli ze mogłabym popełnić samobojstwo, czuje lęk jak tylko słysze o samobójcach i depresji, ze np. powinnnam wziąc leki, bo bez nich popadne w ostrą depresje i nie wyjde z tego, i w takim strachu zyje ze szok, ze przyniose wstyd rodzinie, ze chłopak mnie zostawi (a to akurat prawdopodobne), Wiec mam pytanko jak uważacie czy to nerwica mi powróciła?? z nowymi lękami, czy naprawde dopadła mnie depresja [ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:02 pm ] a cały czas chodze od dwóch lat na psychoterapie
  12. Witam wszystkich! Mam taki problem. Nie wiem czy mam depresje czy nerwice. Wczesniej tzn jak zachorowałam w kwietniu 2006 myslałam ze to nerwica. Nie byłam wtedy u psychiatry, tylko ogólny lekarz przepisał mi cos na uspokojenie, a ja czym predzej wybrałam sie do psychologa, bo nie chciałam brac leków. Bałam sie ze zwariuje, miałam ataki lęków itd. Na psychoterapii stopniowo dochodziłam do siebie, z moim psychologiem doszłam do wniosku, ze mój związek z partnerem jest nie taki jak powinien i ze jestem dda. Juz myslałam ze z tego wyszłam, psycholog sugerowała mi zebym odeszła od tego chlopaka, i ja z kilka miesiecy nastawiałm sie ze z nim nie bede bo mnie ranił, ale ja nie potrafiłam odejsc. Tzn zbierałam sie, nauczyłam sie tez wyrazac swoje mysli i głosno mówic co mi sie nie podoba. Ale to poskutkowało do jakiegos czasu. Szkoda mi było tylu lat z nim...(choć w miedzy czasie cały czas chodziłam na terapie, tego problemu nie potrafiłam rozwiązać). W styczniu tego roku zamieszkaliśmy razem...choc ja za bardzo nie chciałam, pomyslałam ze spróbuje...no i znów zaczeły sie kłótnie...odeszłam od niego na 2 tygodnie, potem wróciłam, bo za nim teskniłam i dałam nam kolejną szansę. Teraz mniej sie kłócimy...ale to ja staram sie bardziej(takie mam wrazenie)...no i wczoraj zdenerwował mnie (jego wina)....poczułam ogromny lęk, że on mnie nie kocha...byłam smutna, a on przeprosił mnie ale nadal byłam smutna...A dzis czuje sie okropnie, czuje lęk, niepokój, napięcie...często to czuje, znów od jakiegoś czasu zaczynam sie zamartwiać, przejmować, wkręcać sobie...czuje lęk, no i straciłam apetyt...a chodze na psychotarpie cały czas...i okropniy lęk czuje jak pomysle ze mogę mieć depresje, boję sie jej tak samo jak choroby psychicznej, boje sie ze moge sobie cos zrobić, czuje lęk jak pomysle o samobójstwach, jak tylko słysze o samobojstwach ogarnia mnie lęk...jak tylko jestem smutna wkręcam sobie ze to depresja i czuje jeszcze lęk, ze zaraz sobie coś zrobię...jak nie jestem z nim czułam to samo...dlatego zastanwiam sie czy to nerwica czy naprawde depresja...zastanawiam sie nad lekami, a zawsze byłam przeciwna lekom i myslałam ze juz z tego wyszłam...
  13. Hey! Dzięki Marianek za szczere słowa, zgadzam sie z tobą w całej twojej wypowiedzi, jak to przeczytałam to poczułam jakbys przejrzał mnie na wylot, dokładnie mam takie odczucia, przez nerwice obawiam sie ze nikt mnie juz nie zechce, tak mysle pewnie dlatego bo patrzac na reakcje mojego chlopaka, to trudno mi uwierzyc ze moge spotkac kogos kto to zrozumie. I masz racje złość niczego nie tłumaczy, ja nawet w złości nie jestem w stanie nawrzucac komukolwiek tak jak to on robi. Niedługo ide do psychologa, i juz wiem co mam zrobić, dzis czuje ulge, bo doszło do mnie ze to nie jest chlopak dla mnie...teraz wiem ze musze zacząć nad tym pracować, bo wiem nawet ze to on mnie do tej nerwicy doprowadził(skutecznie wpajał mi, ze jestem walnieta-a ja w to uwiezryłam) Teraz jak nigdy dotąd czuje wewnątrz, ze to jest to, że musze sie od niego uwolnić, wczesniej nie byłam tak do tego przekonana, ale dzis to sie zmieniło. Wiem ,ze bedzie cięzko, ale nic mi innego nie pozostało, bo tak dalej życ nie moge.
  14. Hey, jeszcze raz dziekuje za miłe słowa, było to dla mnie wazne, dlatego napisałam do Was. Zgodze sie z Gracją, rzeczywiście zaplątałam się w myślach o tej chorobie, cokolwiek bym nie zrobiła czy powiedziała oceniam to czy to normalne czy nienormalne, nawet jak juz nie miałam lęków to i tak sie w ten sposób oceniałam, nic dziwnego ze wrociło. A tak wogóle to chodze do psychologa tylko ostatnio zbrakło mi na to czasu i tak jakos wyszło. Chodze juz rok, ale nie regularnie, raz ide, raz nie, czasami miałam wrazenie ze juz sama sobie poradze...Ja mam jeszcze jeden problem, dotyczy on mojego chlopaka,nie dobrze mi w tym związku, nic do niego nie czuje (tylko przyzwyczajenie, swiadomosc tego ze kogos mam), poza tym strasznie sie kłocimy, on wyzywa mnie od róznych, m.in. od nienormalnych, ze ze mna nie mozna sie dogadac, ze jestem głupia i wszystko jest przeze mnie i używa też róznych przekleństw, a jak dowiedział sie ze mam nerwice lękową to stwierdził ze "wiedział ze jestem jebnięta". On mowi zawsze ze on w złosci to mowi bo tak go wkurwiam momentami, wiec powinnam go zrozumieć. Ale ja jestem tak wrażliwa, że nie moge udawac ze tego nie słysze. Moj psycholog wlasnie zajął się tym ze mna na terapii, ale ja nie potrafie go zostawić, czuje lęk i pewnie dlatego tez troche tych terapii unikałam...ale musze cos z tym zrobic
  15. Dziekuje Wam za odpowiedzi. Ale wczoraj niestety satąło się to co myśłałam, jak tylko sie uspokoiłam, nerwy opadły i przeszła mi złość, to moze 2 godziny było ok. Czułam sie juz normalnie, ale niestety jak sie położyłam już spać, to poczułam ogromny lęk, lęk który nie dawał mi zasnąć (rano czułam sie strasznie - zaciśniety żąlądek, biegunka i mdlosci). Znów zaczęłam sie bac choroby psychicznej, bac się ze zwariuje, albo ze juz zwariowałam, zaczełam sobie wkręcać i nie mogłam spać, boje sie czy ja juz nie zachorowałam bo np. mam czasami przesłyszenia, przewidzenia (np. jak widze jakąs osobe z daleka to czesto na pierwszy rzut oka wydaje mi sie znajoma twarz i dopiero jak sie przyjze to widze ze sie mylę, ze to nie ta osoba co myslałam albo inaczej albo mam wrazenie ze mówię nielogicznie i pisze też albo czesto miewam też przesłyszenia. Boje się ze zacznę słyszeć jakies głosy, analizuje to co do kogos powiedziałam zastanawiając się czy się nie pomyliłam i czy ktos mnie zrozumiał, czy nie gadam juz bez sensu. W doadatku mam czasami takie dziwne postrzegania rzeczywistości, jakby nie realne-a to jest przeciez objaw schizofrenii. Wiem ze pewnie was wszystkich zanudzam tym pisaniem, bo podobne tematy dotyczące choroby psychicznej juz były, ale lęk przed chorobą psychiczną wrócił po pół roku, dlatego zwątpiłam...
  16. cześć Mam taki problem, że jestem dzis nerwowa, strasznie nerwowa (to juz od jakiegos czasu mam tak ze denerwuje sie bardzo mocno) Od dłuższego czasu było wszystko ok(leki odeszły) Bywały dni cięzkie, ale jakos przestałam zwracac na nie uwagę, az do dzis. Wkurzyli mnie w pracy (wykorzystują mnie tam) i wkurzył mnie moj chłopak. Wzięłam sobie dzis wolne, zeby pouczyc sie do egzaminu na studia, ale ten dzien jest dla mnie koszmarem. od rana dzwonili do mnie z pracy (pracuje w urzedzie w dziale, gdzie tylko ja mam odpowiednia wiedze do tego zeby ten dział mogł codziennie pracowac, gdy mnie nie ma nikt inny nie potrafi mnioe zastąpic!!! nawet na jeden dzien!!! (oprócz mnie jest tam stazystka, ktora ma wszystko w dupie i dzwoni do mnie z kazdą pierdołą). W dodatku moj chłopak mnie wkurzyl, bo gadal mi ze ja nie mam na nic czasu, bo teraz mam egzaminy przyjechała kumpela z anglii i zamiast wieczór poswiecic jemu to ja chce sie z nia spotkac...(nigdy sie ze mna w niczym nie zgadzał i zawsze ma jakies ale) I DOSTAłAM SZAłU. Jestem tak strasznie nerwowa ze nie moge sie uspokoic, a jak rozmawiałam z nim przez telefon to o mało co nie rozwaliłam telefonu bo zaczęłam nim rzucać. Najgorsze jest to ze nie moge sie uspokoic, nie mowie tylko krzycze, mam zacisniety ząłądek i chce mi sie ryczeć, i pojawił się lęk (ze jestem nieobliczalna, a potem wyobraznia zaczeła działac, ze np to deprecha i sie zabije, albo ze komus cos zrobie)) teraz własnie siedze i rycze i nie moge sie uspokoic. Wiem ze to wszystko przez te nerwy, ale dlaczego tak sie denerwuje, przeciez ja tego nie chce, dlaczego tak wybucham, (dosc czesto sie to zdarza).
  17. Cześć! Zgadzam się z alusią, ja walczyłam podobnie tzn. zauważyłam, że jak boje sie tych myśli,(też mialam mysli o zrobieniu komus krzywdy) tzn. ja je powiązywałam z chorobą psychiczną i bałam sie ich ze cos jest ze mna nie tak, i winiłam sie za nie, ze jak ja moge tak mysleć, to one byly jeszce straszniejsze. Z czasem powolutku tłumaczyłam sobie np. pzreciez to wyobraznia, nigdy nikomu nic nie zrobilam zlego i napewno nie zrobie, zuwazylam ze zaczely znikac, tłumaczyłam sobie jak małemu dziecku krok po kroku o co w tym wszystkim chodzi i doszłam do takiego etapu, ze przestały mnie one straszyc, swobodnie przepływały mi przez głowę, az zniknęły całkiem. Ale zauważyłam, że jak tylko mam jakies problemy np w życiu osobistym (starsznie emocjonalnie do nich podchodze) to uciekam w lęki tzn. zamiast zając się tym problemem, ja pilnuje czy nie dostane ataku, skupiam sie wtedy na myslach, i jestem smutna z tego powodu. choc nie dostaje ataku i mysli nie powodują we mnie paralizującego leku jak kiedyś, to smuce sie ze musze z tym życ.
  18. cześć A po czym wiadomo ze nerwica jest niedoleczona? Na jakiej podstawie mozna mowic o tym ze przerodzi sie w psychoze, jesli jest niedoleczona. Ja mysle w taki sposob, ludzie psychicznie chorzy nigdy nie stwierdzą ze są psychicznie chorzy, bo raz ze o tym nie wiedzą, dwa oni nie nie mają na to wpływu, bo to choroba psychiki, choroba biologiczna taka sama jak np. rak, nie mogą sami zmienić swego myślenia , dlatego potzrebują leków specjalistycznych bo mają poważne zaburzenia w funkcjonowaniu biologicznym mózgu, co sie objawia chorobą psychiczną. A nerwica, czy lekowa, czy jakas inna jest chorobą emocji jesteśmy jej świadomi i mamy na nią wpływ, czego przykladem sa osoby ktore z tego wychodza. W nerwicy też biezre sie leki, ale to nie sa leki które wpływają na naszą swiadomość, tak jak w przypadku chorób psych.Takie jest moje zdanie.
  19. cześć! Dziękuje za odpowiedzi. Jak narazie to nic nie zrobie, juz sie troche uspokoiłam. Wiem, że ona mogłaby wsiąść na mnie za to ze czytalam jej meile, ale ona bardzo dobrze wie ze my korzystamy z tego meila, bo on jest służbowy, jest umieszczony na stronie internetowej i ja nie bede zakladala swojego, bo wszyscy piszą na tego, zresztą sama przesyla nam różne sprawy na niego. Nie wiem jak to rozegrac wiec nic narazie nie zrobie, bo to jest podła osoba, dwulicowa. Jest mi po prostu przykro, ze ludzie potrafia byc tacy fałszywi i podli, pewnie jeszcze nie raz w życiu sie o tym przkonam..Wiem też jedno ta osoba nie powinna pracowac w urzędzie, gdzie ma do czynienia z ludzmi.
  20. Witam! Moze zaczne od wstępu. Od pażdziernika rozpoczelam staz, po 3 miesiacach podpisalam umowe na zastepstwo poniewaz 2 kobiety z dzialu do ktorego trafilam odeszly na chorobowe (ciaze). Poczatki bylyokropne przez nerwice, załamywalam sie ze nie dam sobie rady, balam sie pytac o to czego nie wiedzialam, balam sie popelnienia bledu, wszystko mnie przerazalo. jednak z pomoca psychologa jakos sobie z tym poradzilam. Jednak trafilam na nieprzyjemne osoby slowem na dwie "małapy", zaamiast mi pomoc to wytwarzaly nieprzyjemna atmosfere stresową. Wytykaly mi bledy, krytykowały mnie, mialam nawet wrazenie wtedy ze mnie obgaduja do innych ze nic mi nie wychodzi(to ze strachu), a ja biedna jeszcze sie za to obwinialam ze jestem nieudolna i nic nie moge pojąc.Jednak wszystko sie zmienilo gdy one odeszły, przyszla do mnie jeszcze nowa stazystka i jakos sie poprawila sytuacja, moglam w spokoju sie pouczyc tego co mam robic, a nawet jak juz wspomnialam podpislalm umowe na zastepstwo. Jedna z nich, ktorą uwarzałam za milszą "małpę" przychodzi od czasu do czasu nam pomagac, ale jak juz pisalam sytucja sie zmienila i jest lepiej. Jednak dzis przez przypadek weszlam na jej słuzbowego meila( bo i tak z niego korzystam bo nie mam swojego) i przeczyatlam jej wiadomosci z okresu kiedy jeszce byla tzn z pazdziernika, czyli wtedy kiedy mialam swe poczatki. Strasznie mnie w nich nazwyzywala (czytajac to sie poplakalam i smutno mi do teraz) do swojej kolezanki pisala ze jestem cytuję "durna", ze "najlepiej wyjebała by mi bo ją wkurwiam", zaraz na poczatku stazu rozchorowalam sie(grypa) to pisała "ze ledwie przyszla a juz chora" jak wrocilam to napisala "juz wrocila niech lepiej wypieprza bo popelnia buble, sama sobie lepiej poradze", potem opisywala tej kolezance jakie bledy popelniam nazywajac mnie "głupią stazystką", opisywala jej nawet jaką bielizne nosze bo czasami wystawała mi zza spodni (denerwowało ją, że jest różowa). Słowem tego było mnóstwo i jeszce bym mogła wymieniac. Poryczalam sie przez to wszystko, a jutro ona do nas przychodzi. jestem teraz taka nerwowa, ze wszystkich przez to wyzywam, bo nie mam humoru, jestem zła i smutna. Mam ochote wykrzyczec jej ze jest dla mnie nikim, jednak jestem tez od niej uzalezniona bo sporo rzeczy ona nam tlumaczy, nie wiem czy powinnam jej powiedziec o tym ze to przeczytalam i powiedziec jej co o tym mysle, wiem jedno nie bede mogla na nia patrzec jutro i wogole....Co zrobic, czy powiedziec, czy nie, a jesli powiedziec to w jaki sposob, w koncu ja nie jestem popychadlem do obgadywania....proszę doradzcie mi coś!
  21. Hey! A mnie sie wydaje ze to lęk powoduje, ze brzmi ona tak realnie u ciebiew glowie, bo po prostu moze za mocno sie w to wsłuchujesz. ja miałam pdobnie, ale nie z piosenkami tylko z rozmowami, słyszłam takie głosy i wydawały sie one realne, ale to ze strachu ja to lękiem potęgowałam one sie nasiłały stad to wrażenie ze to jest jakby realne. Wszystko się dzieje przez lęk. Ale z piosenkami to mam do dzis cos takiego, ze czesto pojawiają sie w glowie jakies piosenki ale normalne nie zniekształcone i siedza mi natretnie w glowie, ale ja sie tym juz nie przejmuje, nie mysle o tym i samo mija, czasami nawet pospiewam . Mysle ze to lęk powoduje takie odczucia, jesli lęk zacznie znikać to i takie myśli tez zaczną znikać, powoli dojdziesz do równowagi. Myśle ze wyzdrowienie wiąze sie z tym zeby w koncu przestac sie tego wszystkiego bac i zaufać sobie, ze wszystko mamy pod kontrolą.
  22. Cześć! Ja tez mam problemy z koncentracją. Zastanawiam sie caly czas dlaczego, bo nie czuje zadnych lekow związanych z nerwicą, przeszlo mi tez dziwaczne myslenie (wkrecanie itd. ), myslalam ze juz jestem zdrowa, ale mam problemy z pamiecią, z skupieniem sie na czyms, czasami nawet nie pamietam co mialam zrobic bo mysli mi uciekają, albo co robilam przed chwilą. Najgorsze jest to ze jestem od ponad miesiaca na stazu w biurze a opanowalam tylko jedną rzecz, osoba z ktorą pracuje nic mi juz nie chce dawac do zrobienia bo wszedzie popelniam bledy i dostaje ochrzan. nawet nie zauwazam bledow literowych jak daje mi cos do poprawienia. z tego powodu jestem smutna, nawet bardzo smutna. Ostatnio sie nawet popłakałam w pracy. Boje sie teraz jaką opinie mi wystawią skoro ja nie daje sobie rady. Nie potrafie tez czasmi szybko i trafnie myslec, np. jak mam cos zrobic w pracy to nie zadaje dodatkowych pytan, ktore ulatwily by mi prace, bo nawet nic mi wtedy do glowy nie przychodzi, zabieram papiery i próbuje domyslac sie sama o co chodzi, a przez to wciąż popelniam bledy. teraz to mysle ze moze nerwica taki slad mi pozostawila, ze juz zawsze bede miala takie problemy, a kiedys mialam taką dobrą pamięć do tego wszystko pamietalam za wszystkich,a teraz to juz nie wiem co myslec...jestem załamana, to mnie strasznie dołuje....bo po co mi teraz studia, jesli ja nie potrafie prostych zadan wykonac w pracy.....troche sie rozpisałam, ale musialam to wydusic z siebie.
  23. Czesc! Juz czuje sie lepiej. Bylam u psychologa no i jak pogadalam o tym to lepiej mi sie zrobilo. Po prostu mialam pewien problem w pracy o ktorym nie chcialam myslec, w ten sposob powstala nierozwiązana kwestia o ktorej nawet myslec nie chcialam, no i tlumilam swoje mysli, nie mowilam tego co czulam, udawalam przed ludzmi ze wszystko jest ok, choc chccialam im powiedziec co o tym wszystkim mysle, ale siedzialam cichutko i dawalam sie wykorzystywac i poniewierac, no i tak z dnia na dzien to odkladalam az doprowadzilam sie do tego stanu, odcielam sie od emocji, bo nie dawalam sobie do nich prawa, tylko skupialam sie na tym ze kreci mi sie w glowie itd. Gdy uswiadomilam to sobie poczułam jak sie budze i zaczynam czuc to co powinnam i zaczynam o tym mowic. Podjelam tez pewną decyzje (mam do kwietnia umowe potem odchodze i poszukam czegos lepszego), teraz czuje ze to bylo to, bo ten stan ustąpił. Z jednej strony tak sobie mysle, że juz nawet organizm mi nie pozwoli tlumic uczuc jak kiedys, bo od razu alarmuje, a ja wtedy jestem zmuszona wybadac co poszło nie tak. W ten sposob moze juz nic mi sie nie skumuluje i nie wypakuje w atakach... tak o tym mysle
  24. Cześć! Troche sie już pogubiłam, nie wiem co to jest, gdzies od 2 tygodni funkcjonuje jakbym byla pijana tzn tak to odczuwam, czasami kręci mi sie w głowie, problemy z koncentracją i pamięcią, ale tez ze wzrokiem, mylą mi sie literki, zlewają mi sie czasami napisy. Moje kojarzenie jest tak opóźnione ze w pracy mają mnie za jakąś gęś, bo nie rozumie co do mnie mówią i pytam sie w kółko o coś. Czasami mam wrażenie jakbym sie miała przewrócić, albo stanąć w bezruchu i tak już zostać. Nie odczuwam lęku, ani niepokoju z tego powodu, ale to mnie strasznie dołuje i utrudnia życie, co ja mam z tym zrobić, chodze do psychologa rozmawiam o moich problemach a mimo to pojawił mi sie ten dziwny stan. Zastanawiam sie co tu zrobić, żeby on minął, od czego to sie zrobiło, może to stres, ale jak z tego wyjść..Najbardziej przeszkadzają mi problemy z pamięcią i koncentracją, nawet jak chce sie zmusic do tego zeby sie skoncentrowac to nie moge tak jakby cos mi blokowało umysł, prosze poradzcie mi cos.
  25. Czesc! Moze lepiej zamiast robic sterty badan na początku i wkrecac sobie moze to , a moze tamto, lepiej popracuj nad sobą i zwroc uwage czy chociaz przez chwile jestes w stanie nad tym panowac. Ja tez mam cos takiego ze wszystko mnie denerwuje, ale dzis staram sie nad tym jakos panowac. Pomaga mi tez psycholog. Doszlam do wniosku ze za duzo zlosci i gniewu dusilam w sobie no i czest nie godzilam sie na to co sie wokoł mnie działo, chociaz nie mialam na to wpływu, wiec teraz corac czesciej staram sie wieloma rzeczami nie przejmowac, skupiam sie tylko na sobie, relaksuje sie gdy mam wolna chwile, powtarzam sobie ze jestem spokojna,popijam melise i jak juz czuje ze sie uspokajam to zawsze sobie mowie-zapamietaj ten stan on jest super, w momencie gdy znow sie wkurzam przypominam sobie jak cenny jest spokoj i nie daje sie juz tak latwo poniesc nerwom, bo wiem co sie wtedy dzieje w moim organizmie tzn trzese sie, nawyzywalabym wszystkich co by mi staneli na drodze, moze bym czyms rzucila ,ale po co? Moze tez znajdziesz jakis swoj sposob zeby to zaczelo przemijac, bo skupianie sie na tym ze sie wkurzasz i co to jest napewno nie pomoze. Pozdrawiam [ Dodano: Nie Lis 05, 2006 10:06 pm ] mysle tez ze twoje zdenerwowanie wynika z tego ze za bardzo oddajesz sie temu stanowi, myslisz o tym, byc moze przejmujesz sie za bardzo sytuacjami dnia codziennego one mogą powodowac napiecie, czegos sie moze obawiasz choc narazie nie mozesz sobie tego uswiadomic, moze udaj sie do psychologa on ci pomoze wyszukac przyczyny tego stanu, bo to nie pojawia sie od tak sobie.
×