Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Moniko, kontrola to taki wyuczony mechanizm obronny, żeby nie dawać upustu emocjom... Te emocje to nasza słabość, a my nie chcemy innym pokazywać naszych słabych punktów, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, kontrola to taki wyuczony mechanizm obronny, żeby nie dawać upustu emocjom... Te emocje to nasza słabość, a my nie chcemy innym pokazywać naszych słabych punktów, prawda?

 

Masz rację . Ciekawe czy moża to zmienić? Czy można nauczyc się pokazywania swoich słabości,jesli to miałoby pomóc.................... I w jaki sposób poprzez mówienie o tym?

Niby proste,a takie skomplikowane.

Mam mętlik w głowie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, myślę, że za bardzo się starasz i nie wieżysz w siebie.

Ja nie wieżę i większość rzeczy mnie nie obchodzi...

Ty chcesz się zmienić, więc prędzej czy później to przyjdzie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, myślę, że za bardzo się starasz i nie wieżysz w siebie.

Ja nie wieżę i większość rzeczy mnie nie obchodzi...

Ty chcesz się zmienić, więc prędzej czy później to przyjdzie :)

 

Tak, chcę wyzdrowieć i poczuć się w koncu szczęśliwym człowiekiem. A moje ograniczenia mi na to nie pozwalają, cięzko to idzie i powoli.

 

A Ty nie chcesz się zmienić,żeby wyzdrowieć??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Boję się tego co będzie po drugiej stronie i tego, że się powtórzy dotychczasowe życie.

Jestem pusty i moje plany zyciowe legły w gruzach, bo nie umiem czytać, ciężĸo mi się skupić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego tak ciężko pokazać innym swoje emocje, terapeutce też?

bo chcemy siebie kontrolować, stwarzać jakieś pozory, bo tak nauczyliśmy się z biegiem lat - żeby nie zawracać innym głowy swoimi problemami

równiez dlatego, że nieraz boimy się zmierzyć ze swoimi emocjami, bo to może być dosyć bolesne, jak rozdrapywanie starej rany....

przynajmniej ja tak myślę.

 

Dokladnie tak Basiu... Ja uciekam wciaz sama przed soba. Tak sie nauczylam, dzieki temu przetrwalam, ciezko mi to teraz zmienic. Moge relacjonowac terapeutce co mi sie przydarzylo, opowiadac jej to. Ale nie moge przy niej poczuc. Ona czesto mi mowi, ze krecimy sie przez to w kolko... Chcialabym to zmienic, pojsc dalej, ale nie umiem i nie wiem czy to sie kiedykolwiek zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie tak Basiu... Ja uciekam wciaz sama przed soba. Tak sie nauczylam, dzieki temu przetrwalam, ciezko mi to teraz zmienic.

 

Identycznie.

Jak zmienić coś, co jest tak dobrze wyuczone, że staje się Twoją naturą?

 

Podbijam, mam podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do obeznanych ludzi. Jak się nazywa zaburzenie osobowości polegające na tym, że ciężko mi znieść samotność i popadam w depresje, mam obsesyjne myśli nt. kobiet (cały czas gdy jestem sam pragnę być przy nich). Gdy jestem na randce to jest w porządku, ale potem najgorsze jest czekania na następną randkę, nie mogę tego wytrzymać i nic inne robić, tylko myślę o tym. Ostatni związek zakończył się od strony dziewczyny z przyczyn "za bardzo się starasz", bo gdy widzę, że ktoś mnie lubi to chcę dla niego wszystko zrobić, jestem w stanie zrezygnować z własnej przyjemności, czasu, pieniędzy, byleby tylko sprawić komuś radość i być z nim (wystarczy mi nawet przytulanie się do kogoś, niekoniecznie musi to być seks). Ciężko reaguje też na wszelką krytykę (przeżywam w środku) i bez przerwy myślę, czy wszystko zrobiłem dobrze.

Czuje się że nie wiem co to miłość, bo ta obsesja jest tak intensywna, że zakochuje się od razu i pragnę być dla kogoś cały czas (nie mogę nic robić w domu, czasami się budzę w nocy i marzę o tym kimś), ale to chyba nie jest prawdziwa miłość. Dodam, że miałem nadopiekuńczą matkę i to ma jakiś wkład też.

 

Chcę od was tylko jakieś linki, żeby się zdiagnozować i wiedzieć na co mam się leczyć i jakiego rodzaju psychoterapia jest najlepsza dla takich hiperemocjonalnych osób.

Ps. taka ekstremalna forma tego co doświadczam, to Zaboo z miniserialu the Guild

Na szczęście nie jest ze mną tak źle i potrafię się kontrolować, żeby nie przytłaczać innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no idę do psychologa w nast. tygodniu jeśli się uda, ale diagnozuje siebie od jakiegoś czasu bo się bardzo chce wyleczyć i normalnie żyć, czytam książki jakieś i artykuły. I próbuje sam stwierdzić jak sobie pomóc, bo zawsze jestem sam i nikt mi nie pomoże jeśli sam sobie nie pomogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juzbrig, jakie masz/miałeś relacje z mamą?

 

Oczywiście, że można zmienić się w kwestii okazywania uczuć. Ja się tego powoli uczę, ale zajęło mi to sporo czasu... Wiele dała mi terapia. Dzięki właśnie terapii potrafię to jakoś robić. Pewnie nadal w trochę nieudolny sposób, ale to jest już kamień milowy jeśli chodzi o mnie.

Sporo pracy mnie to kosztowało i nadal kosztuje.

 

Ale nawet na forum widać, że teraz pisze wprost kiedy mi źle, już nie chowam się w pokoju płacząc w poduszkę.

 

Nawet w moim wyglądzie można zauważyć, że w końcu pozwalam sobie na to, żeby ktoś zobaczył, że mi źle - kiedyś przez wieleeee lat drapałam obsesyjnie głowę do krwi - tego przecież nie widać. Teraz drapię zdecydowanie mniej, a z kolei drapię twarz i twarz mam całą w ranach. Podświadomie dałam sobie przyzwolenie na pokazywanie swoich uczuć na zewnątrz.

A to dla mnie bardzo wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet w moim wyglądzie można zauważyć, że w końcu pozwalam sobie na to, żeby ktoś zobaczył, że mi źle - kiedyś przez wieleeee lat drapałam obsesyjnie głowę do krwi - tego przecież nie widać. Teraz drapię zdecydowanie mniej, a z kolei drapię twarz i twarz mam całą w ranach. Podświadomie dałam sobie przyzwolenie na pokazywanie swoich uczuć na zewnątrz.

A to dla mnie bardzo wiele.

 

brzmi to ciekawie, zmiana jednej autoagresji na drugą stanowić może sukces.

to analogicznie jest u mnie, przestałam się ciąć na udach, zaczęłam na rękach - jakby swego rodzaju manifest.

tylko myślałam, że to taki mój sposób na powiedzenie "odpie*dolcie się, jestem chora, nie widać?", albo że to już jest poddanie się i obojętność... czy ktoś zobaczy czy nie... i tak jestem czubem.

 

hmmm nie zastanawiałam się nad tym, czy to jest progres. porozmawiam o tym dziś na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi czy można być jednocześnie neurotykiem i być z pogranicza ?

 

Czy wy też boicie się, ciężĸo wam się zabrać za duże rzeczy- takie, które nie daję od razu wyniku albo są ciężĸie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasia, nie wiem czy to jest postęp u każdego, ale na pewno jest to postęp u mnie. I tę sytuację naświetlił mi od tej strony terapeuta,sama bym na to nie wpadła.

Ale cięcie się w widocznych miejscach to nie jest na pewno poddanie się i obojętność, tylko właśnie pokazanie, że jest Ci źle.

 

Vi., rozwiń to pytanie dot. neurotyczności i pogranicza.

 

Jeśli chodzi o drugie pytanie to zawsze mam jakieś opory, ale jednak się podejmuję i wciąż trwam w takiej złudnej nadziei, że wszystko się zmieni na lepsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Neurotyk, to osoba, która ma nerwicę- czy jest możliwe posiadanie osobowości neurotycznej i borderline ?

 

Mnie jest barrdzo ciężĸo robić rzeczy, które są poważne i wymagają dużego zaangażowania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwica nie jest chyba rownoznaczna z osobowoscia neurotyczna... to nie jest to samo o ile mi wiadomo. ale moge sie mylic :roll:

Dobrze Ci wiadomo, sama neurotyczność nie jest jeszcze zaburzeniem, natomiast nerwica już tak.

 

ed: mam takie dziwne wrażenie, że ostatnio się bardzo wymądrzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet w moim wyglądzie można zauważyć, że w końcu pozwalam sobie na to, żeby ktoś zobaczył, że mi źle - kiedyś przez wieleeee lat drapałam obsesyjnie głowę do krwi - tego przecież nie widać. Teraz drapię zdecydowanie mniej, a z kolei drapię twarz i twarz mam całą w ranach. Podświadomie dałam sobie przyzwolenie na pokazywanie swoich uczuć na zewnątrz.

A to dla mnie bardzo wiele.

 

brzmi to ciekawie, zmiana jednej autoagresji na drugą stanowić może sukces.

to analogicznie jest u mnie, przestałam się ciąć na udach, zaczęłam na rękach - jakby swego rodzaju manifest.

tylko myślałam, że to taki mój sposób na powiedzenie "odpie*dolcie się, jestem chora, nie widać?", albo że to już jest poddanie się i obojętność... czy ktoś zobaczy czy nie... i tak jestem czubem.

 

hmmm nie zastanawiałam się nad tym, czy to jest progres. porozmawiam o tym dziś na terapii.

 

 

a ja wlasnie ranie sie tak, zeby nikt nie widzial, najczesciej przekluwam i zdzieram sobie skore z piet. Tego nkt nie zauwazy. a boli potem dlugo. gdy sie chodzi, stoi... wczesniej tez sie drapalam jak Basia. Na nogach, glowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×