Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974, to byli kiedyś moi koledzy, ale kilka razy mnie pobili i raz byłem na Policji i zeznałem.

Wyzywali mnie, a jak się z nimi pogodziłem to później ich zostawiłem i chyba za to się mszczą, oni mają kolegów i jest ich bardzo dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Nie ma, próbowałem ze starym kolegą ale nie wychodzi oddaliliśmy się i nie mamy o czym gadać...

 

Ale ja nie czerpię przyjemności z kontaktu, więc sam nie wiem czy prowadzi do nikąd... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też, ale pytanie czy w społeczeństwie było lepiej...?

 

Pięknie, znowu się boję nauczycieli. strach mnie pogrąża zapadam się w sobie. A boję się tego, że mi się zachce do toalety i utracę swoją kontrolę. Kontroluję bo nie mogę/ wstydzę się pójść do toalety przy nich, niby sprawdziłem czy mogę wyjść przy nich i mogę ale wciąż się boję, mam nadzieję że mi przejdzie. :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem na tej rozmowie... i porażka :( Wysłali mnie na terapie uzależnien ze względu na uzależnienie od alkoholu ;) Bo oni tam nie leczą uzależnień tylko nerwice...

 

W piątek ide do mojej pani psychiatry i muszę z nią to wszystko obgadać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie stwierdzili zaburzenia osobowości. Że nie tyle tabletki co sama chęć podjęcia walki z tym jest najważniejsza. Ja zawsze widzę czarne scenariusze. Zawsze przewiduję najgorsze. Chłopak powiedział mi że do końca roku mi się oświadczy a ja cały czas myślę, że tak nie będzie. Staram się pocieszać, że jeśli nie to nic takiego się nie stanie ale mam doła jak o tym myślę. Cały czas myślę źle. Mam dni kiedy płaczę bez przyczyny. I cierpię. I mam wrażenie a nawet jestem pewna, że życie samej nie ma sensu. Ja żyje dla kogoś, zawsze. Sama czuję się nikim i czuje bezsens życia. Wczoraj podjełam walkę z czarnymi myślami po przeczytaniu optymistycznej książki. Nawet mi się to udało. Obiecałam sobie, że nie będę siedzieć się zamartwiając, tylko zajmę sobie cały dzień czymkolwiek by nie mieć czasu na myślenie. Jedynie wczoraj na wieczór złapał mnie znów dół i nie mogłam zasnąć, rozmyślając. Ale pocieszam się, że choć dzień był udany. Zobaczymy jak będzie dziś. Przede mną wielkie wyzwanie. Mój chłopak wyjezdza do chorego taty na 4 dni z Wigilią włącznie. Normalnie bym cierpiała i rozpaczała, że jestem sama. Ale już rozmawiałam z koleżanką, że pojdziemy do kina, na automaty do gry, zajmiemy się fajnymi rzeczami. Jeśli przetrwam tą próbę to będzie to naprawdę wielki krok naprzód. Mam nadzieję, że wyjdę z tego, choć czasem mam myśli, że nigdy się to nie uda. Chcę, nawet wbrew sobie myśleć że będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie, nawet pisząc tutaj się tak nie zamartwiam, znalazłam nowe zajęcie, pisanie na tym forum. Dzięki temu nie myślę tyle. Wiem, że przez te 4 dni nie obejdzie się bez płaczu ale od czegoś trzeba zacząć, małymi kroczkami do przodu. Chyba jednak te tabletki zaczynają działać, bo zaczynam mieć pozytywniejsze myśli i chęć zmiany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja slucham wlasnie koled i piosenek swiatecznych, juz od tygodnia, jak co roku... Co roku zawsze jakis miesiac przed swietami a nawet wczesniej juz nimi zyje, ciesze sie na nie, nie moge sie ich doczekac, zyje iluzja jak to bedzie wspaniale, gdy nadejda, jaka bedzie cudna atmosfera, zyje marzeniami, wyobrazeniami o swoim szczesciu... A gdy juz przychodza to nie potrafie sie nimi cieszyc, patrze na radujacych sie ludzi I chce mi sie plakac, uciekam w samotnie, spaceruje, bo czuje tylko pustke i nie samowity bol... No coz, dobrze, ze ciesze sie nimi chociaz zanim nadejda. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, ja też tak mam, mam marzenie że dostanę prezent na święta, a tymczasem u mnie w domu nie dajemy sobie prezentów :(

 

Pustka to cały czas mi doskwiera, teraz na święta na sylwestra...

 

Ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, ja też tak mam, mam marzenie że dostanę prezent na święta, a tymczasem u mnie w domu nie dajemy sobie prezentów :(

 

Pustka to cały czas mi doskwiera, teraz na święta na sylwestra...

 

Ech.

 

dla mnie w sumie prezenty nie maja prktycznie zadnego znaczenia, mnie chodzi raczej o ta rodzinna atmosfere, o to, co sie czuje, gdy rodzina jest razem - o radosc z bycia razem, ze spedzania czasu, sama nie wiem jak to wyjasnic, o to COS, co ja czuje w wyobrazeniach o swietach, a gdy przychodzi rzeczywistosc to juz tego nie czuje. Zyje ciagle tylko przyszloscia badz przeszloscia. W terazniejszosci jakby mnie nie ma. :pirate: jak powiedziala moja terapeutka nie potrafie odczuwac tu i teraz. od dziecka uwielbialam ogladac filmy familijne, w ktorych na Swieta cala rodzina sie zbierala, byli tacy szczesliwi... :105: a mnie sie wtedy wydawalo, ze jestem czescia tej rodziny, autentycznie sie tak czulam. :hide:

Sylwestra pewnie spedze samotnie w Warszawie.

a dlaczego nie dajecie sobie prezentow? moglyby to byc przeciez nawet drobiazgi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panno_Modliszko, jeszcze jest sporo czasu, pomysl o prezentach symbolicznych - najwazniejsze, ze pamietasz o kims, nie liczy sie za ile... Rodzina Twojego chlopaka na pewno to doceni. W swiatecznym okresie kazdy cieszy sie nawet z najmniejszego drobiazgu.

 

Vi. - a nie myslales, zeby taka tradycje u Was w rodzinie wprowadzic? pogadac z rodzicami o tym, ze to dla Ciebie wazne... albo na pierwsze swieta zrobic im niespodzianke i cos podarowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też nie ma tradycji dawania sobie prezentów pod choinkę... jest Mikołaj - drobne upominki i tyle. Nie mam już przecież 5ciu latek... chociaż bardzo bym chciala.

 

Święta kojarzą mi się z udawaniem przy zastawionym stole, że wszystko jest ok i że się cokolwiek zmieni... Święta są bolesne, jak teraz tak na to patrzę to bardzo nerwowo musiałam je przeżywać - co roku nie wychodziłam np. z do kościoła (u mnie się tylko 2 razy w roku chodziło) z powodu bólów żołądka...

 

Dzisiejsza terapia dała mi sporo do myślenia - mamy nową osobę, której ojciec robił podobnie jak mój robi - identyfikuję się z tą osobą, zaczynam coraz więcej rozumieć. Musiałam ją aż przytulić, miałam taką straszną ochotę... Czułam się jakbym to była ja sama 20 lat później.

:-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×