Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

ok, ale na jakie leki? xanaxu nie biorę od ponad miesiąca, 'jadę' na lerivonie. próbowałem nie brać leków, bo moja dziewczyna jest przeciwniczką tego typu leków i nie brałem przez kilka dni = ostre wybudzenia nie pozwalały mi normalne funkcjonować dnia następnego. poza tym kurde, może to nerwica, może nie, ale ja w trakcie tych wybudzeń boję się o życie. i nawet jeśli to jest tylko nerwowe, to serce jednak pracuje jak opętane.

 

ok, mam teraz suszenie głowy bo pokazałem tego posta, już was jest dwie - ale chodzi o to, że mi się życ odechciewa, jak wiem, że za chwilę czeka mnie SERIA wybudzeń (nigdy jedno czy dwa) po których czuje się jakbym umierał. wolę wziąć xanax i mieć wszystko w d... ok, rozumiem że to głupie i nie robię tego (przerzuciłem się na lerivon jako coś pośredniego, pomiędzy niebraniem niczego a psychotropami typu xanax)

 

Twoja analiza jest jakieś 5 razy bardziej profesjonalna niż przeciętnego lekarza i do tego za darmo... ale problem polega na tym, że ja sobie nie wyobrażam nocy bez leków...

 

jeszcze jedna rzecz- jak piję alkohol, to nie biorę leków i nie mam problemów. Zacząłem pić co drugi dzień prawie przez to, bo nie uzależniam się przynajmniej od leków.

 

P.S. w wikipedii jest tyle haseł, że nieznajomość niektórych o niczym nieś wiadczy :) ale dzięki za szczególowe podejście do mojego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha bez akceptacji lekow bedziesz w blednym kole. Lęki zaakceptowane nie powoduja takich negatywnych emocji. Natomiast niezaakceptowane siedza Ci w podswiadomosci, nakrecaja machine i pojawiaja sie kolejne lęki. Natomiast takie bledne kolo jest fabryka somatycznych objawow. Niestety tak to wyglada, i bez akceptacji lęków nie ruszyc do przodu nawet o krok.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam serdecznie cierpie na nerwice lekowa mnialem wszystkie mozliwe objawy. od jakiegos dlugoiego czas meczy mnie dziwne pulsowanie w glowie nie czuje go zawsze, wieczorem ,tylko nieraz w ciagu dnia dodam ze przy tym pulsowaniu nie mam wysokiego cisnienia krwi wyniki tez mam wszystkie ok 3 lata temu mnialem robiony rezonans glowy i tomografie i wszystko bylo ok.oprocz tego jestem otepialy mam dziwne mysli zyje caly czas przeszloscia mam problemy z koncentracja zapominam sie czesto, odczuwam caly czas lek ze cos mi grozi ze ktos chce mi cos zrobic ze jestem chory na powazna chorobe i umre niedlugo juz chyba wszystkie mozliwe choroby przechodzilem od chrorby wiencowej po hiv a teraz wkrecilem sobie tetniaka mózgu, w wielu ludziach widze osoby ktore by mi chcialy zrobic krzywde nie wiem co sie ze mna dzieje czy to nerwica czy to jakies manie moze jakas schizofrenia dodam ze obecnie sie nie lecze bo przebywam w wielkiej brytanii a tu rozmowa z psychiatra nie jest latwa. nie radze sobie kompletnie z tym zyje w ciaglym napieciu a teraz doszly jeszcze te pulsowania w glowie one juz byly wczesniej ale teraz sie naislily. a po wypiciu alkoholu na drugi dzien czuje sie masakrycznie zle nie wiem czy to normalne ale mam wrazenie ze zaraz umre. bede wdzieczny za jakies porady pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!

 

To że mam nerwicę lękową wiem to już od dawna, już od małego cierpiałem na typowe napady lękowe i jakoś nie żyło mi się z tym źle. Ale dopiero 4 lata temu coś się poważnie zmieniło. W przeciągu jednej nocy zaczęło się ze mną coś dziwnego dziać i do tej pory odczuwam to nieustannie, 4 lata bez dnia i godziny spokoju. Odczuwam zawroty głowy, tzw. kask, osłabione widzenie i słyszenie, a czasem nadwrażliwość, ciągłe "mroczki" przed oczami światłowstręt dźwiękowstręt, ogólne osłabienie, duszności, bóle mięśni, kręgosłupa, bezsenność, dławienie w gardle, depresja (którą opanowałem zdaje się terapią na którą uczęszczam) wiem, że to brzmi jak typowe objawy nerwicowe ale do tego dochodzi jeszcze jedno, które najbardziej mnie martwi, to że przy wysiłku fizycznym (nawet po spacerze) mam typowe objawy niedotlenienia, mdłości, ciemno przed oczami, mrowienie całego ciała a nawet omdlenia - czy to może być objaw nerwicy???. Na nerwicę leczyłem się farmakologicznie i terapeutycznie i szczerze powiedziawszy bez większego rezultatu jeżeli chodzi o objawy somatyczne. Po lekach czułem się jeszcze gorzej, a terapia pomagała mi tylko przetrwać to co się ze mną działo. Już 4 lata się z tym męczę i nie wiem co robić, jedyne badane jakiego nie wykonałem to rezonans magnetyczny i jak i po tym nic nie wyjdzie, to już nie wiem co mam robić. Jest mi z tym bardzo ciężko bo lekarze sami nie wiedzą co z tym robić, a tym bardziej ja zwłaszcza, że chciałbym w miarę normalne żyć, co nie jest zbyt możliwe z moimi dolegliwościami, które, proszę uwierzcie, dokuczają mi non stop! Jeżeli ktokolwiek może mi doradzić gorąco proszę o komentarze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to nie żadna nerwica tylko najzwyklejsze objawy rozwalenia krążenia obwodowego (pozapychane naczynka włosowate, obkurcz większych naczynek, miażdżyca, zwyrodnienie czerwonych krwinek, rozwalony metabolizm glukozy - albo tysiące innych przyczyn). Najzwyczajniej w świecie Twoje komórki się duszą, zaczęło się od komórek mózgowych (stąd ataki lękowe), przeszło na inne.

 

Ciężko zgadywać od czego to się wzięło, pierwsze co to zrób badania na boreliozę (western blot), a jak oczekujesz solidnej porady, to zapraszam do topiku "zanim zdiagnozujemy nerwicę.

 

Oczywiście jest teoretyczna możliwość (bardzo mało prawdopodobna), że to ataki nerwowe powodują taki obkurcz naczyń krwionośnych że nie dopuszczają one do transportu krwi do tkanek, ale w tym wypadku nie leczy się "nerwicy", tylko dąży do tego, aby te naczynka się nie obkurczały. Ale szczerze taki scenariusz jest niemal kompletnie niemożliwy.

 

howgh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... no dobrze ale jak to zbadać bo miałem robione echo serca, zakładano mi holtera badano krew ciśnienie wiele razy ekg, wszelakie badania, cukier w normie, żadnych żółtaczek an innych, boreolioza też zbadana i wszystko jest w normie... więc? Do kogo ta na prawdę mam się udać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do nikogo. Zacząć się naprawdę zdrowo odżywiać, nie żadnymi sztucznymi witaminami, tylko naturalnymi, nie jeść rzeczy które mają dużo omega 6, jeść duuuużo omega 3 (forsowna terapia przywracająca właściwą równowagę tych dwóch kwasów), wyrównać poziom potasu i sodu w komórkach. Czyli - kompletne odstawienie soli, za to jedzenie dużej ilości potasu (soki owocowe, banany). Efekt będzie taki, że naczynka krwionośne odzyskają naturalne właściwości i... przestaną się obkurczać.

 

Oczywiście to zadziała tylko jeśli masz problemy z akurat naczynkami krwionośnymi a nie z - powiedzmy - miażdżycą, ale na pewno nie zaszkodzi.

 

Co warto by zbadać - jak borelioza wyszła ujemna (western blotem to było robione? Bo inne testy to o kant kuli otłuc, zresztą western blot też wykrywa tylko ~80% przypadków zakażenia), to TSH, od razu FT3 i FT4 jak masz kasę - w sumie za wszystko około 50 zeta, do tego oczywiście morfologia wraz z rozmazem. I tam przyjrzeć się, czy wszystkie wyniki są IDEALNE - a które są idealne, możesz poczytać na http://www.nerwica.vegie.pl - a jak masz wątpliwości, pokazać je mi.

 

Co więcej - nie powiem póki nie dowiem się jakie masz wszystkie objawy i jakie wychodzą wyniki.

 

Sorki, ale żadnym badaniem dostępnym w Polsce nie zmierzysz stężenia kwasów omega 3 i omega 6 we krwi, co więcej istotne jest jak one budują ściany komórkowe a nie ile ich jest w osoczu więc nawet jakbyś zmierzył to i tak nic nie da. Żadnym badaniem nie sprawdzisz, czy nie masz kompletnie rozwalonej gospodarki jonami sodu i potasu w komórkach - co najwyżej sprawdzisz ile ich masz w osoczu krwi, a z tego nic nie wynika.

 

ps. jak co moje gg 1524958, a posty nt zdrowia lepiej w wątku "zanim zdiagnozujemy nerwicę", naprawdę bałagan się zrobi jak każdy zacznie w oddzielnym temacie swoje choroby analizować :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóz mam od paru dni pewien problem.Choruję na nerwicę nie cały rok.

Pare dni temu na religii oglądaliśmy film dokumentalny na podstawie którego powstał film egzorcyzmy emily rose.

Był tam wywiad z pomocnikiem księdza prowadzącego je, puszczone kasety z rozmową z szatanami..

Od tego czasu strasznie sie boje opętania! mam takie lęki ze obudzę się o 3 w nocy, ze zaraz wstąpi we mnie szatan ze ledwo sobie z tym radzę! wiem ze to przez nerwice..do tego straszny spadek nastroju.Przerwałam wizyty u psychologa jakiś miesiąc temu bo czułam sie dobrze, teraz wiem ze źle zrobiłam, muszę z powrotem się na nie umówić.

Przy nerwicy mozna 'nawkręcać' sobie strasznych rzeczy.Czy Wy też tak macie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hum, prawda o tym była trochę inna

 

Dziewczyna umierała w strasznych cierpieniach na schizofrenię, a rodzice widząc te katusze wypędzali z niej diabła. I jeszcze kolesiowi w spódniczce dali zarobić. Kiedyś na 3 zdrowaśki do pieca, teraz diabły wypędzają. Tak, to faktycznie jest straszne, widząc taki rozmodlony ciemnogród który własne dziecko skazuje na śmierć w niewyobrażalnych cierpieniach może człowieka ogarnąć groza.

 

Nie wiem, czy to pomoże, z jednej strony diabełki i duszki to rzeczy, w które powinno się przestać wierzyć w wieku 12 lat (lol, rozmowy z szatanami na kasetach, jak ktoś kto skończył chociaż podstawówkę może dać się nabrać na takie głodne kawałki), z drugiej strony można zacząć bać się schizofrenii. I niewiele tu pomoże zapewnienie, że schizofrenia to choroba z którą człowiek się rodzi, nerwicowiec nie da sobie tego przetłumaczyć :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoje reakcje, milk_shake w przypadku nerwicy są "normalne"...

myślę że spotkanie z psychologiem to dobry pomysł - skoro wcześniejsze Ci pomogły.

Tak, my już tak możemy się nakręcać. Raz się naczytałem o różnych przepowiedniach, to też mnie rozłożyło - przeżywałem to przez parę dni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat jestem wierząca i wierzę w opętanie.

Ale dziękuje, jakoś powoli daje sobie z tym radę i wiem ze to tylko moje wymysły.

Ja juz schizofrenie przeżywałam wcześniej, na początku ;] byłam pewna że ją mam..ale psycholog żeby mi udowodnić że nie, po kryjomu zrobiła mi jakiś tam test mówiąc ze to test na całkiem co innego.Nie miałam ani jednego błędu i wtedy uwierzyłam że schizofrenii absolutnie nie mam. Różne rzeczy sobie już wmawiałam.Miałam bardzo silną derealizacje, która nadal sie utrzymuje ale radze sobie z nią.

Najgorsze są spadki nastroju i lęki i do tego to opętanie teraz.Ja nie moge oglądać takich rzeczy ani nic, bo od razu mi sie pogarsza.Mam nadzieje ze dam rade :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam nerwuski! Leczę się około półtora miesiąca cilonem. Cierpię rzecz jasna na nerwicę lękową (praktycznie od kilku, lat tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy), po drodze próbowałem "kuracji" marihuaną (na szczęście niezbyt intensywną). Ale do rzeczy... Pierwsze 2 tyg. po lekach czułem się wyśmienicie, wyglądało wręcz na to, że mam nowe życie: mogę normalnie spać, normalnie funkcjonować, podejmować wyzwania. Ostatnio w pracy ktoś zwrócił mi uwagę, że zachowuję się nieco dziewnie, że wyglądam na podejrzanie pobudzonego - zbyłem temat żartem i sądziłem, że na tym koniec sprawy, jednak poczułem się "w środku" bardzo źle tzn. zacząłem odczuwać potworne rozdrażnienie i napięcie nerwowe, które uniemożliwiało mi normalną pracę w skupieniu. Trwało to około uwaga: 3 dni chodziłem nabuzowany jak nigdy, w zasadzie nic nie mogłem zrobić ciągle czułem, że chcę wybuchnąć, ale nie znajdowałem żadnego konkretnego powodu dla którego mógłbym wywołać awanturę (kiedyś przed leczeniem wybuchałem z powodu głupstawa). Najdziwniejsze jest to, że uczucie to ustąpiło "jak ręką odjął" siedziałem w fotelu i po prostu ustąpiło jak ból zęba albo brzucha, ot tak deus ex machina i nie ma... Czy ktoś z was doświadczył coś podobnego i czy jest to "normalne" w mojej "nienormalności"? Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juice99 ja sądzę, że to padaczka raczej nie jest. Znam przypadek osoby z padaczką ogniskową. Nie raz widziałam atak i zachowanie po nim. atak padaczki można porównać do burzy. Przychodzi raz na jakiś czas, by wyładować wszystkie negatwyne emocje. Osoba po takim ataku jest zmęczona i śpi jak zabita przez najbliższe kilka godzin. Może zamiast truć się doraźnymi lekami, lepiej spróbuj jakiejś długotrwałej kuracji lekami... Ja też mam nerwicę, ale jak jestem w domu, to nie mam problemów z zasypianiem (może dlatego, że śpię z psem, bo bez niego to też się kręcę i kręcę, ale jak usnę to śpię).

Mi psychiatra zaproponowała Seronil, nie wiem wiele o nim i nie chcę wiedzieć, wierzę, że będzie tak jak mi powiedziała (czyli, że po 3. tygodniach poczuję totalną ulgę od lęków i niepokoju). Wiem, jedynie, że ma ogólnie za zadanie uspokoić i wyciszyć. Czekam na wakacje i rozpoczęcie kuracji tym lekiem;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Choc jestem tu nowym użytkownikiem to dawna zaglądałem tu po porady. Moje lęki i nerwice mam od ponad 3 lat. Było już prawie tak dobrze ..ze myślałem że koniec z nerwicą, ale na ogół jest żle(tak jak teraz). Ostatnie pół roku jest wegetacją a nie życiem. :( Najgorsze jest to że jesli nawet rano czuję się w miarę dobrze to od popołudnia jestem już prawie jak roślina. Tylko leże w łóżku i nie mam na nic siły. Od razu robi mi się słabo i leże sparalizowany stachem. Nie pamiętam już kiedy byłem coś poćwiczyć choć kiedyś prowadziłem bardzo intensywny stył życia. Czuje się jak bym miał jakaś chorobę która wysysa za mnie po mału siły i z dnia na dzień od ponad roku jestem coraz słabszy.Chciałbym znowu mieć tyle sił co kiedyś albo tyle żebym mół "normalnie" żyć. Nie wiem czy to efekt działania leków??? Od 3 lak biorę różne pshychotropy. Był zoloft, bellergot, i kilka innych. W tej chwili mam cilon 2x 20mg(od 3 miesięcy) i lerivon 2x 10mg na noc(od ok półtorej roku czasu). Jak przerwać ten okrutny krąg??? Wiele rzeczy już przerabiałem ale mało co przyniosł efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Choc jestem tu nowym użytkownikiem to dawna zaglądałem tu po porady.

Moje lęki i nerwice mam od ponad 3 lat. Było już prawie tak dobrze ..ze myślałem że koniec z nerwicą, ale na ogół jest żle(tak jak teraz). Ostatnie pół roku jest wegetacją a nie życiem. :( Najgorsze jest to że jesli nawet rano czuję się w miarę dobrze to od popołudnia jestem już prawie jak roślina. Tylko leże w łóżku i nie mam na nic siły. Od razu robi mi się słabo i leże sparalizowany stachem. Nie pamiętam już kiedy byłem coś poćwiczyć choć kiedyś prowadziłem bardzo intensywny stył życia. Czuje się jak bym miał jakaś chorobę która wysysa za mnie po mału siły i z dnia na dzień od ponad roku jestem coraz słabszy.Chciałbym znowu mieć tyle sił co kiedyś albo tyle żebym mół "normalnie" żyć. Nie wiem czy to efekt działania leków???

Od 3 lak biorę różne pshychotropy. Był zoloft, bellergot, i kilka innych. W tej chwili mam cilon 2x 20mg(od 3 miesięcy) i lerivon 2x 10mg na noc(od ok półtorej roku czasu). Jak przerwać ten okrutny krąg??? Wiele rzeczy już przerabiałem ale mało co przyniosł efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc! tez jestem tutaj prawie nowa, jednak ostatnio nawet zaczelam pisac posty-w przyplywie ataków;), a wczesniej tylko czytalam innych:)

a wiec, mam 20 lat

Zastanawialam sie ostatnio co wywolalo u mnie nerwice(mysle ze ja mam, kiedy nie mysle ze mam raka). No wiec nigdy nie poznalam mojego ojca, nawet nie wiem jak sie nazywa,mama ma blokade psychiczna, cos jej pewnie musial zrobic. (moja mama- patrz- pierwszy maz i dwoje dzieci, drugi-kolejne dziecko i PAN X-ja). Byl taki czas kiedy bylam mala, jak jeszcze moje cale rodzenstwo mieszkalo ze mna, ze mama stracila prace, nie wychodzila z domu, zakrywala wszystkie okna, gadala do siebie, przeklinala, ze caly czas ktos nas obserwuje i w ogole to BYLO STRASZNE! w kazdym razie moja najstarsza siostra skonczyla wtedy liceum i nie miala wyjscia, musiala isc do pracy. Oczywiscie mieszkanie bylo zadluzone na 100tys zl (wcale nie przesadzam..) czasami nie mielismy co zjesc, a mama caly czas gadala do siebie. potem, kiedy juz podroslam nie moglam tego sluchac, krzyczalam na nia, i wychodzilam z domu. po prostu nie mialam warunkow do nauki(a do 4 klasy podstawowki bylam najlepsza w klasie,dopoki nie zaczelo mi przeszkadzac gadanie mamy,co skutkowalo tym,ze przestalam sie uczyc), ani do zadnego relaksu. bylam juz tak wyczulona na jej glos(nadal jestem), ze slyszalam nawet z odleglego pokoju jak szepcze. Kurcze, pierwszy raz to opowiadam komukolwiek wiecie? no i teraz sie poprawilo, juz nie wiesza jakichs koców na oknach od kilku lat, ale tez rozmawia do siebie(juz tak mnie to meczy ze nawet nie ide na nia krzyczec), tez wmawia sobie wszystkie choroby, ostatnio miala wszystkie badania i jest okey. Co do mojego ojca - mama potrafila mi wszystko mowic kiedy bylam mala, i teraz tez - np. ze miala raka macicy, urosl jej brzuch i wyszlam, inne wersje: ze jestem z sierocinca i nie mam ojca; ze ktos ja zgwalcil; a nawet probowala mi wmowic ze ojciec mojego najstarszego rodzentwa to moj ojciec, no i rozne takie.. ech;( az sie rozklejam jak o tym sobie przypominam.

 

acha i , dowiedzialam sie ostatnio ze moja siostra miala nerwice(wyszla z tego - musze sie jej zapytac jak - tylko ze ona miala ciagle zawroty glowy i sie bala jezdzic srodkami trasportu z tego co pamietam(bylam mala a ona studiowala w czestochowie).

No wiec taka jest moja historia;)

Tylko ze ja nie mam stwierdzonej nerwicy.. i straszliwie sie boje isc do lekarza ze jednak powie mi ze mam raka..i wybaczcie ze tak dlugo,chyba potrzebowalam po tylu latach sie komus wyspowiadac;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

Na początku chce przeprosić za moje słownictwo i styl jestem anglistką wiele lat spędziłam za granicą i w efekcie z językiem polskim mam na bakier:)2 lata temu ponownie wyjechałam za granicę i tam wszystko się zaczęło....zawroty głowy, a raczej wirowanie w głowie, które czułam cały czas, nasilały się gdy leżałam, uczucie że zaraz zemdeleje, kołatanie serca i????Oczywiście wciąż nawracające myśli, że jestem na coś poważnie chora! Moje życie towarzyskie się całkowicie zatrzymało. Nawet gdy się dobrze czułam bałam się wyjść z domu, spotkać się ze znajomymi, iść do sklepu , chciałam abyzawsze ktoś był przy mnie, bałam się zostać sama choćby na chwilę, bałam się że zemdleje. To była tortura i naprawdę nikomu nie życzę tego co przeszłam, jak się czułam psychicznie, były takie dni, że bałam się sama siebie, swych myśli, bałam się że zwariuję! Po przyjeździe do Polski zgłosiłam się do lekarza, miałam zrobiony komplet badań- wszystkie pozytywne- diagnoza-nerwica! Oczywiście na początku nie wierzyłam w to, obwiniałam lekarzy, ze nie potrafią powiedzieć co mi jest i idą na łatwiznę mówiąc, że to nerwica i że to sobie wmawiam!Byłam u różnych specjalistów wszyscy powtarzali , ze jestem zdrowa. Będąc u neurologa, lekarz przepisał mi lek,który miał zakończyć me dolegliwości jako jedyny podał inne wytłumaczenie mych kłopotów niż nerwica. Dzięki temu lekarz wzbudził me zaufanie, z gabinetu lekarskiemy wyszłam zadowolona, ze w końcu zdiagnozowano u mnie chorobę, wiedzą co mi jest, teraz mam leki i mnie wyleczą,. Uwierzyłam, że może w końcu to się skończy. Leki zadziałały od razu, me problemy zanikły,( dolegliwości fizyczne powracały jedynie przy zdenerwowaniu czy nawet błachym przestraszeniu się). Jednak mimo , ze dolegliwości fizyczne mieneły bałam się wyjść z domu, bałam się zostać sama, ciemności. Przecież to że teraz czuję się dobrze nieznaczy, że gdy wyjdę do sklepu też będę czuła się dobrze, przecież za chwilę mogę zemdleć. Po przyjęciu dwóch opakowań czuła sie fizycznie dobrze więć postanowiłam już odstawić leki,i objawy fizyczne powróciły ze zdwojoną siła. Gdy obudziłam się rano, czułam się fatalnie, w głowie helikopter, mdłości, cała się trzęsłam, bałam się wstać z łóżka bo myślałam że zemdleję. Byłam przerażona. Chłopak szybko zawiózł mnie do lekarza. Co się okazało, lekarz wyjaśnił mi że lek który przyjmowałam to była zwykła witamina. uświadomił mi że gdybym naprawdę była chora ten lek nie wyelimnował by mych dolegliwości. Inaczej mówiąc poprostu uwierzyłam, że to jest lek na mą chorobę i mi pomoże. Poczułam się jak prawdziwa idiotka, zrobiło mi się wstyd.Wtedy zrozumiałam, ze problem tkwi w mej psychice. lekarz rozmawiał ze mną przez około godzinę i zachęcał do skonsultowania z psychologiem. Co więcej przed wejściem do lekarza czułam się jakbym miała zaraz umrzeć, po godzinnej rozmowie z lekarzem, wyszłam z gabinetu bez żadnych dolegliwości. Osoby które nie miały styczności z taka nerwicą a raczej lękami raczej nigdy tego nie zrozumieją. Zgłosiłam się do psychologa. Tam dowiedziałam się że nic mi nie grozi, że na tym właśnie polega lęk, ze człowiek boi się wstać z łóżka bo zemdleje, lub dostanie ataku serca. Psycholog uświadomił mi powód powstania mego lęku (kontakt z mym ojcem), nauczył jak walczyć z lękiem, co robić gdy przyjdzie "atak". Zastosowałam się do tych rad, oczywiście z początku nie było łatwo wprowadzić to w życie ale z pomocą psychologa, delikatnych psychotropów i pomocy chłopaka wyszłam z tego! teraz już nie biorę żadnych leków, czuje i zachowuję się normalnie, choć są czasem dni że ten lęk się odzywa, Ale za żadną cene nie chce wrócić do tego co było kiedyś i od razu tłumię go w sobie, probuje o tym nie myśleć, i przechodzi. Apeluje do wszytskich osób z takimi problemami, zmieńcie swe nastawienie i pamiętajcie że to tylko nerwica a w niej nic wam nie grozi!!!Doradzam też konsultację z psychologiem, nie wstydźcie się to na prawdę pomaga. Zacytuję wam też słowa mego psychologa : " Nawet najlepsze leki Tobie nie pomogą, to ty sama musisz to zrobić poprzez zmianę nastawienia i zrozumienie że jesteś zdrowa- nic Ci nie grozi" Powodzenia wam życzę i wytrwałości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

az sie poplakalam jak przeczytalam twojego posta... ja od 2 miesiecy chodze po lekarzach, na pogotowiu tez wyladowalam z zawrotami glowy i mdlosciami. oczywiscie dostalam od neurologa mase lekarstw i na poczatku pomogly. teraz biore tylko witaminy i juz nie chodze po lekarzach. bardzo bym chciala, zeby ktos mi powiedzial: masz nerwice, ale wysylajac mnie po kolejnych specjalistach utwierdzałam sie ze cos mi jednak dolega. tez boje sie wychodzic z domu, nie mam juz znajomych, bo po kolejnym odmowieniu wyjscia gdzies razem przestali mnie zapraszac, ale co mialam im powiedziec, sorry, ale najlepiej sie czuje w domu, bo jak jestem w miejscach publicznych to mam mdlosci i biegunke? niee, wole siedziec w domu. to cos niesamowitego, ze nie tylko ja mam takie dolegliwosci i ze moge komus o nich powiedziec bez zarzenowania, ze mnie wysmieje, albo nie zrozumie. pozdrawiam :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

Minęły już ponad dwa miesiące od czasu kiedy dowiedziałam się, że mam siostrę bliżniaczkę i że byłam adoptowana. Pierwszy tydzień trzymałam się dzielnie. Poza tym ,że bolał mnie przez tydzień bardzo kręgosłup czułam się nieżle psychicznie. Po około dwóch tygodniach zaczęłam czuć się gorzej. Moja siostra zaczęła do mnie dzwonić i w jednym z telefonów zaczęła mnie karmić informacjami o mojej przeszłości z okresu domu dziecka. Bardzo się na nią zdenerwowałam , bo prosiłam ją we wcześniejszym telefonie, aby nie powracała do przeszłości. Ponadto poinformowała mnie, że ma dane matki biologicznej i chce do niej pisać list. Ja po raz kolejny powiedziałam jej, że nie mam zamiaru szukać biologicznych rodziców, bo mam wspaniałą rodzinę. Ona zaczęła mi wmawiać ,że jedziemy na wspólnym wózku.Po prostu zaczęła mnie emocjonalnie szantażować. Po tym telefonie mój stan psychiczny i fizyczny pogorszył się. Zaczęły się lęki klasyczne w nerwicy i bóle żołądka, kręgosłupa oraz problemy oddechowe. Zaczęłam się bać co może wymyślić moja siostra. Rozumiem ją, że chce odnależć biologicznych rodziców, skoro od początku wiedziała, że nie jest adoptowana. Nie rozumiem jednak dlaczego mnie chce w to wszystko wplątać skoro sobie tego nie życzę. Zastanawia mnie tez fakt, że po moim odnalezieniu w niedługim czasie ma dane o matce biologicznej. Coraz bardziej niepokoi mnie to, czy jej zachowanie jest w stosunku do mnie jest do końca bezinteresowne. Bardzo boję się, że gra ona w coś co może mi i moim najbliższym zaszkodzić.

W maju widziałam się z siostrą. Spotkanie miało miejsce w moim domu. Przebiegło bardzo spokojnie, ale dało się wyczuć napięcie w powietrzu. Ani ja ani ona nie płakałyśmy.

Mimo, że ja poznałam nie mogę przestawić swojego toku myślenia na fakt, że mam siostrę. Jest to dla mnie bardzo trudne. Czuję, że potrzebuję dużo czasu aby nabrać dystansu do całej sytuacji. Siostra zaś już od zaraz chciałaby być ze mną w bardzo zażyłych stosunkach. Sytuacja jest dla nas obu bardzo trudna. Na dzień dzisiejszy mam wielki mętlik w głowie nasilenie nerwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

desperadoxxx dalas mi nadzieje mam nadzieje ze mnie tez uda sie byc taka silna bo na razie jest strasznie ciezko...nikt nie traktuje powaznie tego co sie ze mna dzieje...musze walczyc sama a lekarka pierwszego kontaktu do ktorej kiedys poszlam z mama powiedziala ze jem za male sniadania bo tak teraz maja dziewczyny mlode...hehehe lekarze sa swietni niekiedy!!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odrazu opisze swój problem.

Jakiś rok temu na wakacjach dopadło mnie takie coś jak mrowienie w środku klatki piersiowej, następnie rąk, twarzy itp ogólnie całego ciała, następnie drętwienie że ledwo mogłem mówic. Po wezwaniu pogotowia lekarze zapodali mi jakieś środki na nerwy (w zastrzyku i po jakiś 5 - 10min przeszło. Jednak ja mam taki charakter że odrazu dobrałem to sobie do głowy ze mi coś jest. Postanowilem wiec zrobic badania moczu i krwi. Wszystko wyszło jak najbardziej pozytywnie - jedynie leukocyty czy cos w tym stylu lekko podwyższone - co jednak mogło być przyczyna tego iż wczesniej przed badaniami zapomniałem sie i pojadłem troszke słodkiego :). Cały czas jednak o tym myśle i gdy tylko to sie dzieje odrazu zaczyna mnie łapać mrowienie itp. Sądzicie że to jedynie nerwy czy moze mi coś dolegać ? Dodam jeszcze ze nawet głupi papieros w czasie gdy to sie dzieje potrafi sprawić że mi przechodzi. Czasami też wydaje mi sie że jest mi cieżko oddychac itp no ale to raczej zwiazane juz chyba z paleniem. Prosze o szczere odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie takie objawy miałem przy swojej nerwicy lękowej, tyle że ze 30 razy silniejsze :D

 

Dodam że była wywołana astmą (alergia na pleśnie które wyrosły mi w sypialni, jak wstawiłem plastikowe okna), jak wywaliłem źródło alergii nerwica minęła jak ręką odjął.

 

Możliwe, że masz jakieś stany zapalne (bakterie?) bądź jakąkolwiek inną chorobę zwyrodnieniową i dopiero skupienie uwagi sprawia, że to czujesz i rozwija się pełnoobjawowy atak paniki - wydzielanie adrenaliny sprawia, że zmniejsza się dopływ krwi do mózgu, na co organizm reaguje poczuciem zagrożenia (mózg się dusi) i wydziela więcej adrenaliny... błędny krąg. Po jednym objawie ciężko cokolwiek diagnozować, zapewne to się rozwinie w coś pełnoobjawowego albo zaniknie bez śladu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×