Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Limba:-) Zwierzyłam się z tego mojemu terapeucie, że czasem dziwnie się czuję- słońce świeci, 25 stopni w cieniu, a ja popitalam z parasolem, wielkim i baaardzo żółtym:-) Powiedział "jeśli coś pani pomaga to proszę tego używać i się nie przejmować. Genialnie, że pani ma takie sposoby. A parasol wygląda na pewno ekscentrycznie i intrygująco":-) Tak więc jak już naparwdę muszę gdzieś iść, towarzyszy mi parasol:-) Znajomi z uczelni już się przyzwyczaili, ale niektórzy jeszcze pytają "zapowiadali na dzisiaj deszcz?". Ja odpowiadam, że nigdy nic nie waidomo;-) Jestem jak stary stereotypowyy Brytyjczyk;-)

 

[ Dodano: Pon Sie 21, 2006 12:24 pm ]

JEST!!! Kolejny sukces:-) Zaczyna mnie to wciągać, bo satysfkcja jest naprawde duża:-) Dziś udało się ze smietnikiem BEZ PARASOLA, a potem jeszcze obeszłam blok (mąż czekał w pogotowiu, z telefonem komórkowym, na klatce schodowej:-) Ten telefon to też takie "koło ratunkowe", bo jestem umówiona z mężem, ze nawet jak idę do śmietnika, moge mu puścić sygnał i on po mnie przyleci (jeszcze z tego nie skorzystałam:-) Myślę, że nie jest to złe, mój psycholog powiedział "jeśli pani może wyjść tylko z telefonem, to niech pani tak robi. Ważne, żeby w ogóle wychodzić. Kiedyś nauczy się pani bez". Wierze, ze tak będzie:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich znerwicowanych i zlęknionych.Ja od niedawna spostrzegalm ze opisywane przez niektorych z Was objawy dotycza i mnie.Mam 25 lat,wszyscy uwazają mnie za mocną,odważną osobę,skończyłam studia z bardzo dobrym wynikiem,potrafiłam sie cieszyc z większosci rzeczy mnie dotykających.Ale niestety od zawsze uwazalam sie za osobe nerwową,niecierpliwą.Wszystko jednak musiało byc u mnie dopiete na ostatni guzik-nie jestem pedantką,czasem nawet bałaganiarą,ale ogolnie lubie ład i pożadek. O co więc mi chodzi: w czasach szkolnych mój stres objawial sie bólami brzucha i biegunkami,ale wtedy myslalam ze jest to wytlumaczalne,ze po prostu szkola mnie denerwuje i stresuje,te ciągle obowiazki...Mialam tez tendencję do omdlen,jadąc np autobusem balam sie ze zemdleje gdy bede musiala stac,tak mam i do dzisiaj,stresuje mnie stanie w kolejce w sklepie,ostatnio przerazają mnie troche wspolne posiłki a najbardziej widok przepełnionego talerza,duzych porcji.Na sam widok włacza mi sie mala panika ze tyle nie zjem,a co potem z tym bedzie,ze sie zmarnuje,albo ze bedzie trzeba zaplacic za to w restauracji a ja i tak wszystkiego nie zjem..Nie lubie wychodzic z domu bez celu,jesli juz mam cos zalatwic to modle sie zeby to poszło szybko i sprawnie.Gdy juz wychodze gdzies to tez mam leki ze w razie gdyby mi sie cos stalo to ze nie bedzie mi miał kto pomóc. Z tymi omdleniami to troche sie juz wyjasnilo,mialam zrobione w grudniu 2005 wszystkie badania,mam arytmie serca i niedociśnienie tętnicze.Biorę Effortil na podwyzszenie cisnienia. Myslalam ze to juz koniec moich zmartwien zdrowotnych,ze gdy sie bede slabo czula lub spadnie mi cisnienie-krople mi pomoga. Ale od dłuzszego czasu mam dziwne lęki,fobie, mój chlopak nawet mi to mowi ze wszystko widze w czarnych kolorach,ze cos sie moze nie udac, nie powieść.Ostatnio lecialam pierwszy raz w zyciu samolotem-myslałam ze zwariuje,samolot wydawal mi sie ciasny,i do tego doszla ogolna panika przed lotem,oczywiscie wraz ze startem samolotu i ladowaniem nastapila u mnie drastycznie zmiana cisnienia,ale powiedzmy ze uratowalam sie Effortilem. Denerwuje mnie przebywanie w duzych pomieszczeniach-ostatnio na lotnisku dostalam takiej trzęsawki i walenia serca ze myslalam ze sie nie opanuje.Oczywiscie wezwana zostala pomoc medyczna,i jakos szczesliwie dolecialam do domu,ale ciagle sie denerwowalam w samolocie.Wszystko mnie potrafi wybic z równowagi,jestem przewrazliwiona wszystkim,całym swiatem, do tego dochodzi lęk o najblizszych, rodziców, brata,nie lubie opuszczac domu,rodziny a niestety muszeBopracuje i mieszkam za granicą.Kazde rozstanie z rodzicami bardzo przezywam.jestem bardzo emocjonalna,wzruszam sie na filmach.Ostatnio zauwazylam ze zle sie czuje w kinie,male sale,wygluszone,ciemne -od razu wlącza mi sie stresor. Moj chlopak mi mówi ze ja chyba z nim do ołtarza nie dojde bo zdaze zemdlec z 2razy o dostac znowu paniki.Ja juz zakladam oczywiscie ze tak niestety będzie. Jutro ide do neurologa,ciekawe co mi powie... Pozdrawiam Wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez pierwszy raz u was,ale nie ostatni. O mnie: wstaje rano pytam po co? Jestem zmeczona.Zle spie , widze jakies twarze... slysze jakies glosy, ktos idzie zaraz wejdzie i wszystko sie skonczy,...duszno, ...goraco..... serce wali jak mlot... papieros to dobre....balkon ...nic nie ma ...nikogo..jest strach, boje sie czego przyszlosci bo jest czarna nijaka po co zyc?

 

[ Dodano: Pon Sie 21, 2006 11:00 am ]

Unosze sie ponad swoim cialem...kieruje sie nogami w strone szafy , widze siebie lezaca na lozku....odbijam sie mocno nogami od szafy ....wracam.. co sie dzieje wytlumaczcie?

 

[ Dodano: Pon Sie 21, 2006 7:35 pm ]

Jaka szkoda że nikt domnie nie napisał.Tak bardzo czekam na jakies male slowko żeby bylo tylko dobre

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pierwszy raz witam. O mnie:boje sie spac , ktoś idzie, kogoś widzę...ktos do mnie mowi........... co chce, rece i nogi sa miekkie nie mozna uciekac zaraz cos sie stanie. Zamykam oczy unosze sie w gore ...kieruje sie nogami w strone szafy moje cialo lezy na lozku widze je............odbijam sie od szafy nogami....wracam........boje sie. Wstaje pale papierosa.balkon tam jest powietrze .juz rano i co dalej jak zyć? Glowa peka jestem zmeczona.Co robić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz możliwość poprosić kogoś z bliskich lub znajomych żeby byli przez jakiś czas obok Ciebie tak dla pewności? że nic Ci się nie stanie. Czy jest wogle taki ktoś przy kim czujesz się pewnie i przestajesz się bać,masz do kogoś takie zaufanie? Jeśli jest taka osoba to zacznij najpierw od tego żeby się rozluznić ,żeby nie mieć napiętych mięśni, spędz trochę czasu na tym co może sprawić że bedziesz miała dobry humor,może być rozmowa może być film komedia,może nawet być coś co bardzo lubisz jeść :smile: chodzi o to żebyś na jakiś czas zapomniała o męczących Cię myślach,daj im odpocząć. Leki miej w pogotowiu ,ale weż je w ostateczności gdy już dojdziesz do granic swojej wytrzymałości. Próbuj rozlużniać się bez leków.Co jest powodem że żyjesz w ciagłym stresie? nie masz możliwości tego zmienić ? ze wszystkiego jest wyjście. Zobacz sama jeśli go nie zlikwidujesz cały czas chcesz z nim żyć? Kochanie a żeby umrzeć od ataku nerwicy to uwierz ale chyba trzeba stanąć na głowie zeby to się stało. Wszyscy mają takie myśli i jak widać nikt z tego powodu nie umarł. Może wmów sobie chociaż to że na pewno nic Ci nie będzie bo każdy ból czy jakiś dziwny objaw w twoim organizmie to na pewno nie jest objaw śmierci,tylko objaw nerwicy. Nie można czekać nie wiadomo na co bo wszystko wymaga jakiegoś wysiłku. Boisz się ... a powiedz ok niech się dzieje co chce zrobie to, czy ok nic nie czuje nic mi nie jest nawet jak bedziesz chodziła po ścianach zacznij wtedy coś robić ... nawet przekładaj coś z jednego miejsca w drugie .Tak żebyś podczas ataku nerwicy nie myślała o tym co się akurat dzieje tylko żebyś zaczeła coś robić co wymaga od Ciebie myślenia nad daną rzeczą. Napisz proszę co zrobiłaś jak Cię coś wzieło i o czym wtedy myślałaś i co robiłaś. Pozdrawiam i życzę Ci ogromnej siły nawet do malutkich wyczynów. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Cie Kretka i wszystkich innych, zapytałas czy da sie samemu... moze to głupio zabrzmi ale ja powiem ze tak poniewaz...

na nerwice lękową zaczełam chorowac od maja 2006 roku miałam wtedy pierwszy atak, ataki powtarzały sie dosc czesto( 2-3 razy w tygodniu) na poczatku jak sie dowiedziałam ze to nerwica byłam załamana , dosłownie przelezałam w łózku przez tydzien i patrzyłam w sufit(nic mnie nie cieszło byłam człowiekiem bez uczuć), ale po tygodniu juz nie mogłam tak lezec , sumienie mi na to nie pozwalało(moze jestem taka osoba) i stwierdziłam ze musze cos z tym zrobic i tak szybko wstałam z tego wyrka jak sie połozyłam, pierwszym moim krokiem walczenia z nerwica była rozmowa ze wszystkimi, nie ukrywałam tego przed nikim wrecz miałam ochete zeby kazdy o tym wiedział jak ja sie czuje i zeby mi pomagali jak mam ataki. Wydaje mi sie ze najwiecej pomogli mi własnie moi znajomi, to oni zaczeli wyciagac mnie z domu na siłe, a w szczegolnosci kolega ktory zapytał mnie co lubie i zaczelismy razem wspolnie spedzac czas, w różny sposb(rower spacery zoo itp)głównie chodziło o relax, miałam isc do lekarza konkretnie do psychitry(byłam umowiona po 20 lipca) ale nie poszłam bo dzis jest 21 sierpnia a ja od ponad miesiąca nie mam ataków!!! Nie wiem w 100% dlaczego to wszystko ustapiło bez żadnych lekarstw , wizyt u lekarzy, terapi(czasami jeszcze czuje sie otłumiona ale trwa to zaledwie minute, noi został mi jeszcze straszny kac na drugi dzien jak przesadze z alkoholem) mam tylko własne domysły i jestem strasznie szczesliwa ze potrawiłam to paskudztwo do tego stopnia sama zwalczyć. Moze moja nerwica nie była az tak silna ale zabierały mnie karetki jak mialam ataki wiec nie wydaje mi sie zeby była lekka. A co do parasolek i innych przedmiotów to uwazam ze to bardzo dobrze jest miec taka rzecz ktora podswiadomie dodaje mam otuchy, ja zawsze jak chytały mnie ataki i zaczynałam miec sztraszne myslenie brałam komorke i czytałam smsy zeby o tym nie myslec co sie w mojej głowie działo i zawsze pomagało.Ciezko mi to wszystko napisac co bym chciała ci powiedziec w poscie , jesli masz tylko ochote to mozemy pogadac na gg, ja ci proponuje poprosic kogos kto ci pomoze, nawet na poczatek wyrzucac te smieci(ja bym ci pomogła :) ) i wydaje mi sie ze najgoresze dla nas w tej chorobie to jest własnie zamykanie sie samamu w pokoju i oddalaie od ludzi, tak nie mozna!!!!pozdrawiam Was wszystkich gorąco i zycze jak najwiecej siły i otuchy w walczeniu z tym dziadostwem (i przepraszam za pisownie pewnie pełno byków narobiłam:P)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, ja juz nie mogę :cry: Po wczorajszym potwornym ataku przeszła mi chęc na jakąkolwiek walkę.Leżę cały dzień pod kocem...nie mam nawet siły aby myśleć.Czytam posty niektórych osób i widzę,że pomimo nerwicy,lęków jakos radzicie sobie z życiem...nie wiem co we mnie jest nie tak,że nie mogę ruszyc z miejsca...a gdy uda mi sie zrobic kroczek do przodu to za chwilę daję trzy do tyłu.Zaczynam podejrzewać,że mam autyzm..to wycofanie się z życia,ucieczka od ludzi,zamknięcie się w sobie i życie we własnym świecie tak właśnie wygląda.Mam ochotę krzyczec z bezradności :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neurosis nie masz jakiejś motywacji ,chociaż odrobinę woli walki ... Zmuś swoje ciałko żeby wstało z pod koca i chociaż dało odrobinkę wysiłku. Wczorajszy atak był wczoraj a dziś jest nowy dzień. To co było wczoraj nie wróci ,ale to co będzie dziś to masz na to wpływ możesz zrobić co chcesz . Rozumiem że jesteś sama i się poddajesz ,ale właśnie trzeba dla samego siebie starać się nie pogrążać w taki stan. Współczuje Ci bo wiem jak jest Ci strasznie ciężko ,ale naprawdę możesz to zmienić żeby tak bardzo zle się nie czuć. Cały dzień piszesz że leżysz , to nie jest dla Ciebie dobre bo masz za dużo czasu na "złe myśli" które napędzają twoją nerwicę .Autyzmu nie masz na 100% bo masz kontakt ze światem . Nie poddawaj się dasz jeden krok do przodu nawet dziesięć do tył ale próbuj za którymś razem dasz dwa i dziewięć do tył . Zamykasz się bo cierpisz i boisz się kogokolwiek wpuścić w ten twój zamknięty świat . Jak na razie to żyjesz sobie że swoją nerwicą i ona tobą rządzi ,a Ty robisz wszystko co ona chce.Straszy Cię atakami a Ty się boisz i chowasz pod koc. Daj rękę wyjdz stamtąd ... chcesz krzyczeć ... krzycz ale na swoją nerwicę że już się nie dasz że wezmiesz się za nią i małymi krokami pokonasz ją. Zobacz jak dużo jest ludzi którzy cierpią tak samo jak ty teraz Ty juz jesteś na wyższym etapie wiedzy ,bo masz za sobą jakieś doświadczenia . Wiesz na pewno więcej o chorobie ,więc nie poddawaj się, nie bądz roślinką . Uwierz że z tego stanu możesz wyjść ,ale nie zapieraj się rekami i nogami ,tylko bierz się do ciężkiej pracy . Powoli a dasz radę. Upadłaś ... podnieś się i chodz dalej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i sie poryczałam czytając Twoje słowa Eva.Mam w sobie tyle bólu,tyle złości wrrrrrr grrrrrrr......nienawidzę się za to,że pozwalam na to co się ze mną dzieje.Powinnam byc silna a nie mazgaic sie jak jakis mięczak.Mój psychiatra wraca dopiero 13 wrzesnia z urlopu,do tego czasu musze jakoś przetrwać.Dziękuję Ci Eva za zainteresowanie i za cierpliwość :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ,najzwyczajniej w świecie się boję...tego,że zostanę niezaakceptowana,wyśmiana i w sumie juz się wkręcam,że forumowicze mają napewno dosyc mnie i mojego narzekania.Bardzo potrzebuje akceptacji i jednocześnie przez ten lęk zamykam się w sobie.To wszystko to jedno wielkie błędne koło ech...a smarki już wytarłam w rękaw :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też mam tak czasami jakbym stał "obok" siebie. To się chyba nazywa depersonalizacją. Bardzo nieciekawe uczucie. Też tego nie lubię ale nie mogę nad tym zapanować. Szczęście że nie zdaża się to często. No nie wiem jak u ciebie. Ty chyba trochę za bardzo boisz się o swoje zdrowie, że dopadnie cię jakaś choroba itp. Też tego się bardzo bałem i dużo czasu upłynęło zanim dotarło do mnie że na to czy będę zdrowy czy chory nie mam prawie żadnego wpływu. To jest gdzieś tam u góry zapisane i jeżeli taka będzie wola to ja tego nie zmienię. Faktem jest że trudno taką prawdę ogólną zrozumieć. Ja się już nie boję o zdrowie bo jak powiedziałem wyżej nie ja o tym decyduję. Często pojawiają się bóle w brzuchu czy bóle głowy ale nie myślę o tym w kategorii że to jakaś ciężka choroba. Też tak powinnaś spróbować.

Prawdą jest że tego problemu się pozbyłem to teraz co innego mi dokucza. Jakieś dziwne lęki, napięcia nerwowe, nie mogę spać a jeżeli już mi się uda zasnąć to budzę się zmęczony i zdenerwowany. Ale to już inna historia. Teraz próbuje z tym walczyć. pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...tego,że zostanę niezaakceptowana,wyśmiana i w sumie juz się wkręcam,że forumowicze mają napewno dosyc mnie i mojego narzekania.Bardzo potrzebuje akceptacji i jednocześnie przez ten lęk zamykam się w sobie.To wszystko to jedno wielkie błędne koło ech...a smarki już wytarłam w rękaw

neurosis-Nigdy tak nie myśl,nigdy nie będziemy cię mieć dosyć,zawsze możesz tu walić po poradę ,jesteśmy tacy sami jak Ty...Wiesz,czasem i u nas jest lepiej,ale bywają dni,że cała praca idzie na marne.Ale najgorsze jest być biernym i poddać się!!!Masz zły dzień?Idż z kimś do sklepu,kup wspaniały kosmetyk,seksowny ciuszek,zobaczysz poczujesz się lepsza,dowartościowana.Musisz się bronić.Każdego dnia rano powiedz sobie, a właśnie,że NIE!!!!Dziś będzie lepiej!!Zobaczysz -pomaga!! :D:D pozdrawaim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neurosis, a ja sie ciesze, ze sie poplakalas... a wiesz dlaczego? bo to znaczy ze wypuscilas z siebie w koncu czesc emocji zalegajacych w Tobie... czy nie poczulas sie lepiej jak otarlas oczy?

ale jak umyjesz oczy, to nie kladz sie pod koc myslac co zlego czujesz w swoim ciele... skup sie na innych myslach, na tym co bys mogla w danej chwili zrobic... i masz dwie korzysci, pierwsza odganiasz w ten sposob mysli negatywne, a druga, robisz w koncu cos dla Ciebie co jest kolejnym krokiem na drodze do wolnosci... nie ma co sie zalamywac krokami wstecz, bo te zawsze beda sie pojawiac, zwracaj uwage na te do przodu i probuj zrobic zawsze o jeden kroczek dalej...

pomysl gdzie moglabys spotkac ludzi z ktorymi mialabys cos wspolnego... moze zapisz sie na jakis sport, jakies hobby... na poczatku nie bedzie Ci latwo, ale nie zalamuj sie, bo ludzi jest wiele na swiecie i w koncu znajdziesz bratnia duszyczke... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh dawno już nie pisałam, bo dawno też aż tak źle się nie czułam, żeby zawracać komukolwiek głowę. Po moim ostatnim wybryku i pobycie w szpitalu dzisiaj zmuszona byłam pójść do psychiatry po raz kolejny. Kurcze i znowu tu pojawiają się wątpliwości, bo tak naprawdę to nie wiem czy mi coś w ogóle jest. Są dwa wyjścia. 1) cos napewno mi jest,coś co każe mi myśleć i mieć wątpliwości co do stanu mego zdrowia. 2) Nic mi nie jest, użalam się nad sobą albo jestem na tyle głupia, że nie potrafię zrozumieć własnej siebie.

Dzoś u tego lekarza musiałam się wysilać w ogóle, żeby mu cokolwiek powiedzieć. Przez kilka ostatnich dni siedziałam w domu, odgrodzona od świata, czułam się dobrze. Nie czułam weny, by mu cokolwiek mówić. Może pomyślał nawet, że zmyślam??Kurcze, jakie to wszystko trudne do zrozumienia. Od jutra bede brac LUXETA i ALPROF, zobaczymy, jesli to nie pomoze to chrzanie to wszystko. Pozdrawiam wszystkich nerwusów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje kobietki za słowa otuchy :smile: Nawet nie wiecie jakie to ważne miec świadomośc,że nie jest sie samym w tym bagienku.Eeeee zreszta napewno same dobrze o tym wiecie.Wraca mi znowu ochota do walki,do pokonania tego cholerstwa...zabaczymy tylko co będzie jutro heh.Zreszta co ma być..kolejny dzien...oby pozytywny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neurosis na pewno wieksza część forumowiczów nigdy czegoś takiego nie pomyśli bo są tu przeważnie takie same osoby jak Ty . Dlatego często jest tak że czytając czyjeś posty ma się wrazenie jak by się to pisało samemu. Mamy podobne odczucia,podobne historie choroby,ale różnią nas doświadczenia w walce z tymi naszymi lękami. Wszyscy pragniemy wyjść z tych upiornych objawów ,pozbyć się raz na zawsze nerwicy,jednym przychodzi to łatwo innym wolniej . Jak piszesz jak Ci zle to jesteś zrozumiana przez wiele osób ,bo albo aktualnie przechodza to samo ,albo mają dołki za sobą. Więc nikt nie osądzi Ciebie że marudzisz ,lub narzekasz ,bo dziś Ty a może być że jutro Ja ... sobie ponarzekam . Wazne że rozumiemy się i taka świadomość że ktoś zupełnie obcy pisze do Ciebie nie załamuj się to dowodzi że sa ludzie którym zależy na Tobie . Chociaż nigdy się nie spotkamy ,staramy się pomagać sobie nawzajem ,wspierać się i być obok. Wiesz dlaczego tak jest? Bo my jesteśmy wrażliwi ludzie którym zależy na drugim człowieku. Tak jak predzej pisałam to jest takie budowanie sobie "zaplecza" ja pomogę Tobie .... Ty pomożesz mi... Każdy z nas ma swoje jakieś słabe strony,pomimo że tu jest bardzo anonimowo to jest to sprzyjające temu że niektórzy mogą się otworzyć przed obcą osobą. Zdarza się tak że żyjesz ileś tam lat nieświadoma i nagle rozmowa z taką samą osobą tak samo odczuwającą sprawia że zaczynasz patrzeć na swój problem inaczej . Jeśli ktoś będzie chciał twojej przyjażni to nigdy nie będzie Ciebie osądzał ,lub krytykował ,ale powiem Ci że ja wolę usłyszeć słowa krytyki od przyjaciela ,bo wiem że są szczere niż od wroga ;) Może być tak że sami nie widzimy swoich "usterek" i dopiero inni mogą nam to uświadomić. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

caly czas czuje sie obserwowana, gdy ide po miescie czy jade tramwajem. nie wiem, gdzie patrzec, jaka miec mine, caly czas przelykam nerwowo i dramatycznie; czasem mam bloki miesniowe - moj chod staje sie nienaturalny, czasem zle stane stopa i np. "zachacze o chodnik"...

 

w towarzystwie, zwlaszcza nowym nic nie mowie, obawiam sie ze bede sie jakala, mam lekka wade wymowy - mowie szybko i nerwowo. czuje parcie glowy do dolu - musze ja schylic zeby przelknac sline i zeby inni tegoo nie widzieli, ale pewnie i tak widza...

mine mam sztywna, trudno mi sie usmiechnac, nie potrafie patrzec w oczy rozmowcy

 

mezczyzni mnie bardzo zawstydzaja, nie potrafie z nimi kompletnie nawiazac kontaktu, dlonie mi sie poca (o tym wspominam w innym topicu)

 

najbardziej meczy mnie te przelykanie, krtan sztywnieje i nie wiem co zrobic

 

bylam u psychiatry, od roku bralam sulpiryd - pomagal, ale nie mam zamiaru brac lekow psychoaktywnych cale zycie (to po pierwsze) podczas brania sulpirydu moje libido dramatycznie spadlo.

 

w koncu zaprzestalam uzywania tego leku - dawne wysokie libido wrocilo, ale wrocily tez przykre objawy, ludzie z nowej pracy juz wiedza, ze jestem jakas inna, niby w porzadku, ale inna...

 

musze przyznac, ze nie cierpie tych swoich slabosci!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak to juz z nami jest,że czasem jest lepiej a czasem spadamy w dól.Najważniejsze to za wszelką cenę starac się odpychać złe myśli od siebie.Ja nauczyłam sie,że gdy jednego dnia nie mam siły np wstac z łóżka to mówie sobie,że to minie,że jutro będzie normalnie i zazwyczaj tak sie dzieje.Życzę Ci dużo siły i wytrwałości w walce z tym cholerstwem...kiedyś będzie lepiej...musi.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To, że można samemu, nie brzmi głupio. Dla mnie jest bardzo optymistyczne. To, że innym się udaje, oznacza, że mnie też może. Jesteś bardzo dzielna i zawzięta, AGA. Ja choruję na nerwicę lękową ponad 6 lat i bardzo mocno w to się wkręciłam, rozrosło się to na różne sfery mojego życia, niepostrzeżenie, coraz mocniej i dalej... Teraz powoli staram się z tego wychodzić. Odstawiłam leki, które brałam długi czas- chcę się wyleczyć prawdziwie, a nie tylko wytłumić objawy. Chodze do psychologa, ale tak naprawde wiem, że rozwiązanie jest we mnie. Że to ja musze ciężko pracowac. To, że Tobie i innym się udaje, bardzo mnie pokrzepia:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam to samo , potykam się , myślę że wszyscy na mnie patrzą i śmieją się w duchu - choć wiem że to nie prawda , leki pomagają tylko w czasie ich brania - potem wszystko wraca, myślę że takie osoby nie mogą za bardzo liczyć na ^wyzdrowienie^ , gdyż to siedzi w naszej psychice i charakterze - po prostu trzeba to przełamywać na ile sie da, i tak sobie

powolutku żyć nie licząc na jakieś cudowne wyzwolenie z tych pęt...

pozdrowienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.........leżę w łóżku. Czuje jak unosze sie do gory...........kieruje sie nogami w strone szafy.moje cialo lezy na dole.odbijam sie nogami od szafy.......wracam. Bardzo sie boje. Po co zyć jesli budzisz sie i nie masz celu..jesli nic nie jest w stanie cie cieszyć.....gula w gardle.goraco.zimno ....strach.ktos idzie zaraz wejdzie i wszystko sie skonczy.po co zyc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×