U mnie antydepresanty nic nie uleczyły. Pierwszej załamki dostałem po maturze i przepisano mi fluoxetynę. Lekarka nie uprzedziła mnie o konieczności zażywania regularnie i że na początku może być gorzej. Faktycznie fluoxetyna zrobiła mi wtedy dużo gorszego niż dobrego. Już nie pamiętam ale brałem chyba kilka miesięcy. Ale uleczony absolutnie nie byłem, wręcz czułem się gorzej niż przed braniem leku.
Tak przebidowałem 3 lata. Przyszedł czas, że przestałem spać, stałem się jeszcze bardziej nerwowy a jednocześnie przymulony i dostałem paroxetynę 20 mg. I wówczas moje życie odmieniło się o 180 stopni. Zacząłem żyć - lepsze oceny na studiach, poczułem, że moje plany na przyszłość jestem w stanie realizować i je realizowałem. Próbowałem oczywiście ten lek odstawiać wiele razy, ale wszystkie objawy wracały. Przez pewien czas byłem ustabilizowany na 10 mg paro.
Później, po wielu latach, przeszedłem na escitalopram, brałem minimalną dawkę i też było super, dopóki nie przestało. I teraz nie jest już fajnie.
Co do kwestii życia intymnego - oczywiście leki osłabiają libido, natomiast jakoś dawałem i daję radę.