Skocz do zawartości
Nerwica.com

Syndrom DDA


Minhoi

Rekomendowane odpowiedzi

Choć nie jestem dorosłym dzieckiem alkoholików to kilka dobrych lat spędziłem z kobietą z syndromem DDA.

Niewątpliwie wychowywanie się w takiej rodzinie ma wielki wpływ na psychikę i emocję a ogólnie rzecz biorąc

na wszystko co kryje się pod pojęciem ,,osobowości". DDA u którego rozwinie się nerwica ma podwójny

problem. Nie tylko musi sobie radzić z własnym ,, nieatrakcyjnym ja", poczuciem mniejszej wartości i problemami

natury egzystencjalnej, ale musi również znosić trudną sytuację w domu, która uwierzcie często jest nie do

pozazdroszczenia. Terapia DDA może jednak przynieść dobre rezultaty. Odpowiedni psychoterapeuta i

ogromna praca nad sobą może prowadzić do niezłych rezultatów, które przejawiają się większą

samoakceptacją, poczuciem własnej wartości i sukcesami w życiu towarzyskim i zawodowym.

W moim przypadku było nieco inaczej. Wspomniana przeze mnie na początku osoba, po terapii i kilkunastomiesięcznej

abstynencji matki, doszła do wniosku, że świat stoi przed nią otworem i żaden problem nie zakłóci jej walki o subiektywne

poczucie szczęścia.Wiadomo, że pełnia szczęścia zależy tylko od nas, ale czy odczuwane (nie raz) przez nas szczęście

to nie przypadkiem przejście od jednego mechanizmu obronnego w drugi (a nie oznaka zdrowienia)

a tak uśpiona nerwica tylko czeka aby uderzyć, kiedy poczyjemy się trochę słabsi?

Mimo wszystko z autopsji wiem, że związek dwojga neurotyków o skrajnych poglądach i potrzebach to

z góry przewidziana porażka a jeżeli dojdzie do tego syndrom DDA to już totalna zagłada.

Jeszcze jedną refleksją chciałbym się podzielić: Czujmy się najpierw szczęśliwi sami z sobą a później

szukajmy szczęścia wśród innych, czego Wam i sobie gorąco życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wazne jest tez uswiadomienie sobie typu DDA Ja jestem np. bohaterm rodziinym a problem DDA uswiadomilam sobie niedawno takze u psychiatry!nie pochodze z rodziny patologicznej ale juz od malego bylam taka mala dorosla odpowiedzialna za wszystkicj..Ojciec nie pil codziennie ale jak juz zaczal to taki jego miting trwal z 5-6 dni a ja no to wszystko patrzylam i wtedy zamiast beztrosko zyc swoim dziecinstwem martwilam sie o rodzicow i tak mi zostalo Zamiast oni martwic sie o mnie ja do tej pory za bardzo martwie sie o nich a to ja jestem ich dzieckiem....

Bohater rodzinny' to dziecko, które dostarcza rodzinie poczucia wartości, dumy i sukcesu. Zwykle bierze na siebie różne obowiązki i świetnie sobie z nimi radzi. Ponieważ znaczna ich część to sprawy dorosłych (np. gotowanie, sprzątanie, wychowywanie młodszego rodzeństwa), bohater staje się małym dorosłym: dzielny, opanowany, pełen poświęcenia i gotowości do rezygnacji z siebie dla innych. Dalsza rodzina, znajomi i sąsiedzi często z zazdrością patrzą na takie dziecko, chwalą je i podziwiają. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się dobrze, bo przecież wychowała tak odpowiedzialnego i odnoszącego sukcesy młodego człowieka.

Tylko czasem ktoś zauważy, że bohater to bardzo skryte dziecko, wiecznie niezadowolone z siebie i z tego, co osiągnęło. 'Bohater rodzinny' wciąż bywa napięty, ponieważ obawia się, że ktoś wreszcie odkryje, iż wcale nie jest takim, jak widać na zewnątrz. Towarzyszy mu przy tym poczucie bezwartościowości. Czuje się nieszczęśliwy, zaniedbany i osamotniony. Jego rola w rodzinie to być odpowiedzialnym dorosłym. Ale dziecko, które nie przeszło pełnego cyklu dorastania i dojrzewania, nie jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu. Dzieci jednak bardzo szybko uczą się poprzez modelowanie i naśladownictwo, co pozwala im przekonująco odgrywać daną rolę, choć wewnętrznie nie są do niej przygotowane.

Sa jeszcze inne typy jak koziol ofiarny, czy dziecko niewidzialne warto oty poczytac :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Typ bohatera rodzinnego jest mi doskonale znany. Przytoczony wyżej opis jest jak najbardziej trafny. To właśnie bohater rodzinny sprawia, że

rodzina alkoholowa funkcjonuje w miarę normalnie a ściśle rzecz biorąc udaje, że jest normalna, ale to zawsze lepsze od patologii.

Poznawałem taką rodzinę przez 5 długich lat i rzeczywiście pijący rodzic ma ogromny wpływ na osobowość swego dziecka.

Bohater rodzinny z kolei jest tarczą ochronną rodziny, przyjmuje na siebie wszystkie ciosy, zarówno te ze strony społeczeństwa jak i

samych członków rodziny co zwrotnie przysparza mu wielu kłopotów w określeniu własnej tożsamości. Główną wadą, którą spostrzegłem

u bohatera rodzinnego, którego ja znałem to nieumiejętność nawiązywania długotrwałych związków emocjonalnych. Dla tej osoby

miłość po prostu nie istniała a świat bez miłości to dla niej świat racjonalny, przewidywalny a tym samym bezpieczny bo nie uzależnia i

daje większe pole popisu dla spontanicznych rozwiązań. Wogóle DDA mają wielkie problemy z okazywaniem uczuć, a gdy

już je okazują to nie są pewni ich autentyczności. Jednego tylko zazdroszczę bohaterom rodzinnym - szalonej ambicji, bo gdy osiągną

sukces to ciągle chcą więcej, nie poprzestają na laurach, tylko dla bohatera rodzinnego cel jest ważny sam w sobie a nie droga

dochodzenia do celu a to chyba już nie jest zaletą - gdy cel uświęca środki. Nie chcę tutaj generalizować i szufladkować DDA.

Przytoczony przeze mnie przykład jest tylko moją subiektywną refleksją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojciec nie pil codziennie ale jak juz zaczal to taki jego miting trwal z 5-6 dni a ja no to wszystko patrzylam i wtedy zamiast beztrosko zyc swoim dziecinstwem martwilam sie o rodzicow i tak mi zostalo.

 

Anczitko, mój też nie pił codziennie. Jego "ciągi" trwały niekiedy od 5 do 14 dni, średnio powtarzalne co 2-4 miesiące. Kończył, kiedy nie miał już pieniędzy i wyczerpał "możliwości kredytowe", czyli pożyczki od znajomych, albo gdy zdrowie kładło go na kolana. Do niedawna myślałem, że był tylko pijaczkiem, który lubił sobie chlapnąć i przybierało to niekontrolowany obrót. Nie, on był alkoholikiem. W czasie tych "ciągów" pił na całego, później strasznie rozrabiał. Każdy z nas to chyba zna :cry:.

Jego postawa dopingowała mnie do wyrwania się z takiego środowiska. Zdobyłem wykształcenie, pozycję, a i tak jestem DDA z nerwicą lękową, która zaatakowała mnie, kiedy skończyłem 40-tkę.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do didado1: przez dorosłe dziecko rozumiem osobę dorosłą, która w swoim dzieciństwie miała zaburzony w jakiś sposób stan emocjonalny. Moze to byc np. zaniedbanie ze strony rodzica, -ców, lub wychowywanie ich w niewłaściwy sposób. Takie osoby w dorosłym życiu mają wiele problemów emocjonalnych, bo nie potrafią radzić sobie ze swoimi stanami emocjonalnymi, np. z wyrazaniem złości, wyrażaniem swoich potrzeb, uczuć, itp. to właśnie na tym tle pojawiaja sie lęki, stany poddenerwowania. Taka osoba niby jest dorosła, ale tak naprawdę czuje sie jak małe dziecko, które potrzebuje bliskosci, czułości, ciepła, którego nie zaznała w dzieciństwie.

 

Dokładnie jakbyś pisała o mnie.

 

Ojciec alkoholik (rozwód, gdy miałem 9 lat), mama... Bardzo despotyczna i opiekuńcza, za bardzo. Chciała dobrze, ale chyba za dobrze.

 

Kiepskie połączenie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:10 am ]

ale np moje nerwy objawiają sie w brzuchu..jest to np biegunka ale na niej nigdy sie nie konczy..

 

U mnie (jeszcze?) się kończy. I tak, zgadzam się - ból brzucha to najgorsze, co może być...

 

ciagle tylko mysle o tym brzuchu, zeby tylko nie zaczal bolec i zeby nie bylo mi nudno bo od tego droga do wymiotowania juz krótka

 

Dokładnie - bardziej boisz się reakcji swojego organizmu, niż samej sytuacji, która była zapalnikiem, co?

 

Moze mial ktos podobnie z takimi reakcjami somatycznymi...moze udalo mu sie z tego wyjsc i pokonac swoj organizm

 

Podałem gdzieś w innym wątku kilka moich sposobów. Nie są idealne, ale trochę pomagają...

 

Ktoś już doradził terapię behawioralno-poznawczą, nie po raz pierwszy czytam, że w takich przypadkach właśnie ona może mieć najlepsze rezultaty. Trochę o niej czytałem, ale w sieci nie znalazłem wiele. Trzeba będzie w końcu bardziej zainteresować się tym tematem.

 

Znalazłem gdzieś w necie tą książkę, o której ktoś pisał wyżej - czas uzdrowić swoje życie. Zamówiłem, jak przyjdzie to spróbuję coś z nią zrobić, jak się uda, na pewno Wam napiszę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Padło w tym wątku pytanie, czy, mając nerwicę i będąc DDA, najpierw zająć się DDA. Mi psycholog tak właśnie poradził. Ale chyba nic nie zastąpi konsultacji na żywo. Jeśli powodem nerwicy jest głównie DDA, to tym należy się zająć.

 

Szkoda, że na terapię tak długo się czeka. Dostałem zalecenie terapii indywidualnej i muszę teraz "stać" w kolejce. Podobno czekać można nawet rok :/. Mam nadzieję, że moje objawy nie nasilą się.

 

Jakie są inne typy DDA, takie jak bohater rodzinny? Gdzie można znaleźć o tym informacje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a czy ktoś ma tę książkę ,,Czas uzdrowić swoje życie ,, w postaci skanu?

jestem teraz w dołku finansowym ,a ta książka wydaje się być bardzo pomocna.Bedę wdzięczna jęsli ktoś zechce się nią podzielić i podeśle mi skan :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi bardzo wiele uswiadomiła książka "Koniec współuzależnienia". Wiele zrozumiałam, a do tego zobaczyłam że bycie DDA bardzo wpływa na moje życie rodzinne (mąż, dziecko) mimo że wcześniej w ogóle tego nie widziałam.

Również książka "Toksyczni rodzice" na początek może wiele pomóc zrozumieć, a przede wszystkim pozbyć się poczucia winy (kto chce? Word)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, czy moje lęki dotyczące śmierci mogą mieć jakiś związek z tym, że jestem DDA.

Ostatnio w prawie wszystkim odnajduje alkoholizm mojego ojca.

Nie pamiętam kiedy miałam pierwszy atak lęku, wydaje mi się, że nerwica towarzyszy mi od zawsze tak samo jak pijany ojciec.

Owszem: nasilona niepewność, trzęsienie się, szybie bicie serca, próby złapania oddechu, niepokój z niewiadomych dla mnie przyczyn to można podpasować pod DDA

Ale czy paniczny strach przed tym, ze mnie nie będzie też?

Te ataki świadomości?(nie wiem jak inaczej to nazwać)

 

Czasami mam wrażenie, że gdybym uporała się z tym okropnym lękiem to mogłabym pokonać resztę swoich problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka

Ja tez jestem DDA i dlatego nerwicę mam od zawsze tzn nie wiązę ją z konkretna sytuacja w moim zyciu, Pamiętam z dziecinstwa tylko mojego pijanego ojca i ten lęk...ktory towarzyszy mi do teraz.

Zawsze czułam się gorsza od innych, brzydsza, gorzej ubrana, wstydziłam się tego jak mieszkałam w jakich warukach żyliśmy. Pomimo że to już jest dawno za mną, mam swoją rodzinę, swoje życie, pracę, znajomych...to gdzieś to wszystko tkwi w mojej podswiadomości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

jestem DDA po trwającej prawie dwa lata terapii indywidualnej i grupowej. Skończyłam ją jakiś rok temu i z każdym mijającym dniem odczuwam jak jej działanie, i to co udało mi sie na niej osiągnąć, słabnie. Coraz więcej jest rzeczy, ktore podczas terapii wydawały sie prostsze, teraz są cholernie trudne. Zaliczam straszliwe "cofki" i wracam, wracam do swoich stanów lękowych sprzed terapii.

Niestety nie wierze w to, że można miec szczesliwe dziecinstwo zawsze, i ze nigdy nie jest za pozno. Wydaje mi sie, ze niestety czasem jest juz za pozno. A mnie ogarnia totalna niemoc i brak chęci do robienia czegoś ze sobą. Czegoś co pomogłoby mi żyć normalnie. Bez wiecznego oglądania sie za siebie, bez rozmyslania jaka to ja jestem biedna i jak bardzo mnie skrzywdzili rodzice w dziecinstwie. Dziecinstwo? Wcale go nie mialam, kojarzy mi sie z czyms gorzkim, zlym, smutnym, pełnym łez, lęku, poczucia wiecznego zagrożenia a jednoczesnie poczucia, ze jako jedyna normalna i odpowiedzialna osoba jestem w stanie zaopiekowac sie domem i młodszą siostrą, albo dla odmiany - pijanym ojcem.

 

Podczas terapi przekonywali mnie o tym, ze droga do wyzdrowienia to jakiegoś rodzaju pogodzenie sie z losem-cos było, było złe, ja to przeszlam, było mi zle, nie mialam wpływu, ale teraz jestem dorosła i juz mam wpływ i wybór i moge wszystko zmienic. Tylko, że w praktyce to nie jest takie proste, łatwiej zdecydowanie mówić niż robić.

Poza tym powinnam uwolnic sie od rodziców-nie tylko fizycznie ale przede wszystkim nie pozwolic zeby to co robią miało wpływ na moje dalsze zycie. Zaakceptowac, że mieli wpływ ale teraz już nie pozwolić im na siebie wpływać-to z kolei rzecz, której nawet na terapii nie byłam w stanie ogarnąć. Ja do tej pory, choc juz od dawna mieszkam sama, wyczekuje w ich oczach podziwu, zrozumienia, AKCEPTACJI. Nie potrafie zrobić tak, żeby sobie powiedziec, ze mi nie zalezy na tym co oni mówią, chociaż wyrządzają mi tym czasem krzywdę przeogromną.

Zastanawiam sie czy nadejdzie taki dzien kiedy przyjdzie do mnie ojciec i przeprosi za wszytsko co się stało. Mam takie marzenie, chociaż teoretycznie nie powinnam o tym myśleć bo przecież nie mam na to wpływu. Jest mi tak masakrycznie ciężko....nie potrafię sobie z tym poradzić.

Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka

Ja tez jestem DDA i dlatego nerwicę mam od zawsze tzn nie wiązę ją z konkretna sytuacja w moim zyciu, Pamiętam z dziecinstwa tylko mojego pijanego ojca i ten lęk...ktory towarzyszy mi do teraz.

Zawsze czułam się gorsza od innych, brzydsza, gorzej ubrana, wstydziłam się tego jak mieszkałam w jakich warukach żyliśmy. Pomimo że to już jest dawno za mną, mam swoją rodzinę, swoje życie, pracę, znajomych...to gdzieś to wszystko tkwi w mojej podswiadomości.

 

 

Mam podobnie mimo ze jestem facetem,do tego wkurza mnie ze w ogole nie mam kontaktu z moim ojcem...tak bylo od zawsze a zaznacze ze jestem jego jedynym,pierworodnym synem...sam staralem sie miec syna no ale niestety...mam same 3 corki i czasem szlagggg jasnisty mnie trafia :evil::evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka..jestem nowa.. mam na imie Marta i jestem doroslym dzieckiem alkocholika.mam 28 lat.. i przeszlam niedawno roczna terapie ale nie grupowa..mimo wszystsko wstydzialam sie opowiadac ludzia prosto w twarz o swoich problemach... ( mimo iz ponoc tam sa tylko ludzie z podobnymi problemami.) ale wstyd towarzyszy mi odkad pamietam, teraz juz wiem ze osoby z tym sydromem tak maja.Wstydza sie za siebie za rodzicow.. i za ich picie w rodzinnie.Obwiniaja sie za wszystko co najgorsze.Coz.. terapia nie dala takich wynikow jak bym moze chciala.. przerwalam bo musialam wyjechac.. boje sie ze sama siebie jednak nie poradze i bedzie coraz gorzej:(a latwo nie jest..

 

[*EDIT*]

 

Hejka

Ja tez jestem DDA i dlatego nerwicę mam od zawsze tzn nie wiązę ją z konkretna sytuacja w moim zyciu, Pamiętam z dziecinstwa tylko mojego pijanego ojca i ten lęk...ktory towarzyszy mi do teraz.

Zawsze czułam się gorsza od innych, brzydsza, gorzej ubrana, wstydziłam się tego jak mieszkałam w jakich warukach żyliśmy. Pomimo że to już jest dawno za mną, mam swoją rodzinę, swoje życie, pracę, znajomych...to gdzieś to wszystko tkwi w mojej podswiadomości.

 

 

Mam podobnie mimo ze jestem facetem,do tego wkurza mnie ze w ogole nie mam kontaktu z moim ojcem...tak bylo od zawsze a zaznacze ze jestem jego jedynym,pierworodnym synem...sam staralem sie miec syna no ale niestety...mam same 3 corki i czasem szlagggg jasnisty mnie trafia :evil::evil:

 

[*EDIT*]

 

Witajcie,

jestem DDA po trwającej prawie dwa lata terapii indywidualnej i grupowej. Skończyłam ją jakiś rok temu i z każdym mijającym dniem odczuwam jak jej działanie, i to co udało mi sie na niej osiągnąć, słabnie. Coraz więcej jest rzeczy, ktore podczas terapii wydawały sie prostsze, teraz są cholernie trudne. Zaliczam straszliwe "cofki" i wracam, wracam do swoich stanów lękowych sprzed terapii.

Niestety nie wierze w to, że można miec szczesliwe dziecinstwo zawsze, i ze nigdy nie jest za pozno. Wydaje mi sie, ze niestety czasem jest juz za pozno. A mnie ogarnia totalna niemoc i brak chęci do robienia czegoś ze sobą. Czegoś co pomogłoby mi żyć normalnie. Bez wiecznego oglądania sie za siebie, bez rozmyslania jaka to ja jestem biedna i jak bardzo mnie skrzywdzili rodzice w dziecinstwie. Dziecinstwo? Wcale go nie mialam, kojarzy mi sie z czyms gorzkim, zlym, smutnym, pełnym łez, lęku, poczucia wiecznego zagrożenia a jednoczesnie poczucia, ze jako jedyna normalna i odpowiedzialna osoba jestem w stanie zaopiekowac sie domem i młodszą siostrą, albo dla odmiany - pijanym ojcem.

 

Podczas terapi przekonywali mnie o tym, ze droga do wyzdrowienia to jakiegoś rodzaju pogodzenie sie z losem-cos było, było złe, ja to przeszlam, było mi zle, nie mialam wpływu, ale teraz jestem dorosła i juz mam wpływ i wybór i moge wszystko zmienic. Tylko, że w praktyce to nie jest takie proste, łatwiej zdecydowanie mówić niż robić.

Poza tym powinnam uwolnic sie od rodziców-nie tylko fizycznie ale przede wszystkim nie pozwolic zeby to co robią miało wpływ na moje dalsze zycie. Zaakceptowac, że mieli wpływ ale teraz już nie pozwolić im na siebie wpływać-to z kolei rzecz, której nawet na terapii nie byłam w stanie ogarnąć. Ja do tej pory, choc juz od dawna mieszkam sama, wyczekuje w ich oczach podziwu, zrozumienia, AKCEPTACJI. Nie potrafie zrobić tak, żeby sobie powiedziec, ze mi nie zalezy na tym co oni mówią, chociaż wyrządzają mi tym czasem krzywdę przeogromną.

Zastanawiam sie czy nadejdzie taki dzien kiedy przyjdzie do mnie ojciec i przeprosi za wszytsko co się stało. Mam takie marzenie, chociaż teoretycznie nie powinnam o tym myśleć bo przecież nie mam na to wpływu. Jest mi tak masakrycznie ciężko....nie potrafię sobie z tym poradzić.

Pozdrawiam wszystkich.

 

[*EDIT*]

 

Witajcie,

jestem DDA po trwającej prawie dwa lata terapii indywidualnej i grupowej. Skończyłam ją jakiś rok temu i z każdym mijającym dniem odczuwam jak jej działanie, i to co udało mi sie na niej osiągnąć, słabnie. Coraz więcej jest rzeczy, ktore podczas terapii wydawały sie prostsze, teraz są cholernie trudne. Zaliczam straszliwe "cofki" i wracam, wracam do swoich stanów lękowych sprzed terapii.

Niestety nie wierze w to, że można miec szczesliwe dziecinstwo zawsze, i ze nigdy nie jest za pozno. Wydaje mi sie, ze niestety czasem jest juz za pozno. A mnie ogarnia totalna niemoc i brak chęci do robienia czegoś ze sobą. Czegoś co pomogłoby mi żyć normalnie. Bez wiecznego oglądania sie za siebie, bez rozmyslania jaka to ja jestem biedna i jak bardzo mnie skrzywdzili rodzice w dziecinstwie. Dziecinstwo? Wcale go nie mialam, kojarzy mi sie z czyms gorzkim, zlym, smutnym, pełnym łez, lęku, poczucia wiecznego zagrożenia a jednoczesnie poczucia, ze jako jedyna normalna i odpowiedzialna osoba jestem w stanie zaopiekowac sie domem i młodszą siostrą, albo dla odmiany - pijanym ojcem.

 

Podczas terapi przekonywali mnie o tym, ze droga do wyzdrowienia to jakiegoś rodzaju pogodzenie sie z losem-cos było, było złe, ja to przeszlam, było mi zle, nie mialam wpływu, ale teraz jestem dorosła i juz mam wpływ i wybór i moge wszystko zmienic. Tylko, że w praktyce to nie jest takie proste, łatwiej zdecydowanie mówić niż robić.

Poza tym powinnam uwolnic sie od rodziców-nie tylko fizycznie ale przede wszystkim nie pozwolic zeby to co robią miało wpływ na moje dalsze zycie. Zaakceptowac, że mieli wpływ ale teraz już nie pozwolić im na siebie wpływać-to z kolei rzecz, której nawet na terapii nie byłam w stanie ogarnąć. Ja do tej pory, choc juz od dawna mieszkam sama, wyczekuje w ich oczach podziwu, zrozumienia, AKCEPTACJI. Nie potrafie zrobić tak, żeby sobie powiedziec, ze mi nie zalezy na tym co oni mówią, chociaż wyrządzają mi tym czasem krzywdę przeogromną.

Zastanawiam sie czy nadejdzie taki dzien kiedy przyjdzie do mnie ojciec i przeprosi za wszytsko co się stało. Mam takie marzenie, chociaż teoretycznie nie powinnam o tym myśleć bo przecież nie mam na to wpływu. Jest mi tak masakrycznie ciężko....nie potrafię sobie z tym poradzić.

Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszytskim.. mam 24 lata i chyba jestem DDA choc dzis pierwszy raz o tym czytal a doszlo do mnie to wlasnie na pewnym rodzinnym wyjezdzie ... pochodze z patologicznej rodziny, ojeciec alkoholik wieczny tyran bezwgledy msciwy wbudzajacy lek niechec i wszytsko co moglo by sie jedynie zle kojarzyc... a dziecinstwo wieczny niepokoj,scisk w zoladku i to poczucie ze sie jest nikim... mam starsze rodzenstwo ktore wyprowadzilo sie z domu jak mialam 12 lat i od tego czasu nikt cie nie obronil i nie przytulil nie powiedzial dobrego slowa.. kontak na odleglosc i te niecale dzieciec lat sprawilo ze (choc myslalam ze go juz nie mam) ze mam dalej z tym problem choc juz 4 rok nie mieszkam z nimi duzo sie zmienilo ... jestem wlasnie z nimi u siostry w odwiedzinach (taki lekki przymos)dzis 5 dzien,ale te dni sa jak dla mnie jak wiecznosc, moj spokoj ktory probuje pielegnowac odkad nie mieszkam z nimi rozsypal sie w drobny mak...

wracam do polski i dzwonie do kctu zeby sie dowiedziec cos na temat terapii... chce normalnie zyc a wydaje mi sie ze jestem ksiazkowym przykladem DDA

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam prawie 15 lat. Mój tata pił od kiedy pamiętam do jakiegoś 10 roku życia [mojego]. Kiedy przestał myślałam, że wszystko będzie dobrze... Jednak zaczął odreagowywać w inny sposób, zaczął mnie i mamę wyzywać, krytykować, ranić słowami... kilka razy mnie nawet uderzył. Na syndrom DDA trafiłam niedawno i niestety wszystkie objawy mi się sprawdzają... Chciałabym kiedyś zapomnieć o Tym co przeżyłam, a On mi tego nie pozwała.Cały czas mówi do mnie takie rzeczy, że chciałabym go zamordować... kilka razy myślałam, żeby ze sobą skończyć, ale nie chce zostawiać mamy samej...

 

zupełnie nie wiem co mam robić. z tego co zauwazylam wszyscy jesteście już raczej dorosli... ja mam 15 lat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pochodze z rodziny w której jeden z rodziców był alkocholikiem i mam syndromy dda.

Choruje na depresje i nerwice w tym tyygodniu ide do psychoterapeuty.

Czy zwykły psychoterapeuta może prowadzic terapie dda ? Czy to musi byc ktos specjalny przygotowany do tego ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, moja mama była DDA , ja też jestem tworem dysfunkcyjnej rodziny...

Zwykła rozmowa z psychologiem pomaga, nie wiem czy wystarczy. Najważniejsze to zaakceptować ( bez emocji przyjąć do świadomości i już ) przeszłość i iść do przodu ;)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem dzieckiem DDA. Mój ojciec jest alkoholikiem, pije odkąd pamiętam. Cechy jakiekie posiadam przez to ze jestem dda bardzo wpłyneły na moją nerwicę. Nie lecze się a nie nie chodze na żadne terapie bo po co? . O dda dowiedziałem się przez przypadek czytając jakiś artykuł od nerwicy. Zaczołem szukać więcej i czytając od dda zaczołem sobie uświadamiać ze to przecież pisze o mnie.

Jestem młody mam 21 lat. Od zawsze w moim domu był alkohol. Dzień w dzień były kłutnie i wyswiska. Brak jakich kolwiek pozytywnych uczuć poza złością i nienawieścią.

Teraz często dochodzi do starć pomiędzy ojcem a mną które sam prowokuje aby jemu wpierdolić.

Czemu nie lecze się? Bo w tej chwili jak mam iść do psychiatry/psycholiga gdy przyczyna mojej choroby mieszka w moim domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×