Witam, mam 22 lata i od jakiś 5 lat męczę się z nerwicą serca. Piszę tutaj ponieważ chce gdzieś wyrzucić z siebie co mi dolega i znaleźć ludzi którzy mają podobne objawy, i dowiedzieć się co im pomaga, i jak z tym walczyć.
Pierwszy atak paniki (który okazał się być najgorszym) miałem w wieku 17 lat, wstałem z łózka w bardzo dobrym humorze, wypiłem kawę, porozmawiałem z bliskimi, poszedłem naprawić rower, i podczas tego się zaczęło, nagłe uczucie niepokoju, strach przed śmiercią spowodowany tak naprawdę niczym, poszedłem do mieszkania na 3 piętro, podczas wchodzenia po klatce schodowej serce zaczęło bić jak nigdy wcześniej (dodam, że starałem się wchodzić bardzo powoli bo czułem się naprawdę źle), ostre kłucia serca, duszności. Gdy tylko wszedłem do mieszkania byłem strasznie blady tak, że gdy zobaczyła mnie mama od razu wiedziała, że coś jest nie tak, powiedziała mi żebym się położył czego nie chciałem zrobić i chodziłem po mieszkaniu starając się ogarnąć co się dzieje, nie wiedziałem co zrobić, czułem się jakby to miał być mój ostatni dzień na ziemi, gdy w końcu się położyłem miałem zimne ręce i stopy, doszły lekkie drgawki, podczas tego wszystkiego modliłem się (chociaż nie jestem zbyt wierzący, ale jak trwoga to do Boga ;D), wszystko trwało około 2 godzin podczas serce biło bardzo mocno, i kłucia w sercu były bardzo ostre, mama chciała wezwać karetkę, ale nie chciałem tego, bo stwierdziłem, że jak mnie zabiorą to już nie wrócę. Wziąłem tabletkę na uspokojenie od mamy, po około 2 godzinach wszystko powoli ustało, ale byłem bardzo zmęczony, na drugi dzień od razu stwierdziliśmy, żeby mnie umówić mnie na badania.
Więc tak, miałem robione RTG klatki piersiowej, EKG, badania morfologiczne, ECHO serca i... wszystkie wyniki wykazały, że jestem w 100% zdrowy. Po wizycie na ECHO serca zaleceniem lekarza było przyjmowanie magnezu z potasem i terapia, również stwierdził nerwicę. Po tej wizycie wszystko się w miarę uspokoiło, przy każdym nowym ataku paniki miałem w głowie jego słowa "Ma Pan serce jak dzwon!", na jakiś czas się uspokoiło, po czym wszystko powróciło, ostre kłucia serca do których dochodził nagły atak tachykardii i uczucie fali gorąca, które pojawiały się nawet przy spoczynku w sytuacjach w których nie byłem niczym zaniepokojony. Dodatkowo najgorszy objaw według mnie uczucie jakby "zapowietrzania" się serca lub czegoś co opisałbym jako "motylki" w sercu, te ataki trwają około 5-20 sekund, dochodzi do nich uczucie braku możliwości zaczerpnięcia powietrza, duszności, i po odpuszczeniu ataku nagłe szybkie bicie serca przez kilka minut podczas tego odczuwam jeszcze przechodzenie "prądu" do rąk, nóg, tak jakby przez całe ciało, aż włosy stają mi dęba, zauważyłem, że ten typ ataku często wywołuje szybkie kucnięcie, wstanie z łózka, oraz zbytnie przejedzenie się, a nie występuje praktycznie w ogóle podczas takich aktywności jak trening, bieganie itp.
Przerabiałem kilka leków które pomagały mniej lub bardziej w tym hydroksyzyna (działała raczej słabo), cloranxen, xanax, i jeszcze jeden którego nazwy nie pamiętam, leki brałem tylko w sytuacji kryzysowej, ale zawsze staram się wychodzić z nimi w domu ponieważ czuję się wtedy bezpieczniej, że mam jakąś drogę ucieczki w razie czego, choć staram się radzić sobie z tymi atakami samemu, mówiąc sobie "przecież wszystkie wyniki mam pozytywne, każdy mi mówi, że to nerwica, jest dużo ludzi którzy mają takie same objawy i żyją z tym już lata", po każdym ataku staram się analizować co mi było, jak było źle, i że przecież przeżyłem i czuję się już lepiej.
Mam trochę stresu w pracy, i ogólnie w życiu (jak każdy), kilka ostatnich lat było dla mnie dość stresujące, choć z zewnątrz nie daje po sobie poznać, że coś jest nie tak to wewnątrz praktycznie cały czas mam uczucie ciśnienia, roztrzęsienia, niepokoju z którym jakoś sobie radzę, ale strasznie mnie to męczy.
Obecnie nie przebywam w kraju i trochę ciężko sięgnąć po pomoc lekarską dlatego chciałbym zapytać was o wszelakie rady oraz zachęcić do dzielenia się swoimi doświadczeniami i objawami.