Cześć!
Od 15 lat zmagam się z depresją, przez wiele lat brałam głównie sertralinę i nie miałam żadnych skutków ubocznych poza trochę zmniejszonym libido. Przy kolejnym silniejszym ataku depresji próbowałam wrócić do Zotralu i niestety dopadły mnie koszmarne mdłości, po dwóch miesiącach brania odpuściłam.
Lekarz zapisał mi duloksetynę, którą biorę już 10 miesięcy. Nastrój chu*owy, ale stabilny (nie mam już myśli samobójczych) za to libido mniej niż zero, co noc śnią mi się straszne, realistyczne koszmary i do tego pocę się w nocy tak, że muszę się przebierać. Każdej nocy, bez wyjątków.
Umysł mam względnie stabilny, ale ciało w coraz gorszej kondycji. Przez kiepskie noce nie mam ciągle siły, przez libido mój związek momentami jest na skraju, więc jako wysoko wrażliwa osoba i ja jestem na skraju.
Coraz częściej zastanawiam się, po co to wszystko. Gdyby nie posiadanie dziecka, już dawno dałabym sobie spokój.
Czytałam w tym wątku, że niektórym podniesienie dawki pomogło pozbyc sie działań niepożądanych, ale nie wiem czy zniosę ich ewentualne nasilenie. Co robić? Szukać kolejnego leku i bawić się w całe schodzenie i wchodzenie na coś nowego czy testować dalej tą dulo?
Mój lekarz twierdzi, że te działania niepożądane nie są takie złe i lepiej zostać przy dulo. Ja czuję, że moje życie toczy się obok mnie, a ja permanentnie nie mam na nie siły.