Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agressia

Użytkownik
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Agressia

  1. Podeszłam do niego i odrazu przytuliłam. Łzy same zaczły leciec. W koncu wyksztuciłam z siebie "czuje, ze juz mnie nie kochasz". Patrzył na mnie i widziałam, ze tez mu się zbiera na płacz. Powiedział, ze nie moze mnie juz dłuzej okłamywac, ze nie chce byc ze mną ale mnie kocha i przez to jest mu trudniej. Prosiłam go o kolejna szanse mimo, ze wiedziałam, ze to juz bez sensu...Męczył się, nie był juz szczesliwy. czułam to. Ostrzegał mnie wiele razy, ze jak sie nie zmienie, jak nie zaczne nad soba panowac to bedzie musiał zrobić cos dla siebie i ze mną zerwac...Rozumiałam go i rozumiem. Byslismy razem 2 lata...prawie codziennie sie widzielismy, mowilismy sobie wszystko, wszystko o mnie widział i ja o nim. Nauczyłam sie bedac z nim szczerze przepraszać, żałować, zachowywac się w porzadku, nie kłamac, odpuszczac mimo, ze duma nie zawsze na to pozwalała, załagadzac spory pierwsza...Ale mimo wszystko, moja zazdrosc, ciagłe huśtawki nastrojów, pretensje zniszczyly wszystko. Ja wszystko zniszczyłam. Byłam z swietnym, idealnym chłopakiem, z ktorego byłam dumna przez ten cały czas. Byłam szcześliwa. Ja nie wytrzymam bez niego, nie mam nic po za nim. Ani rodziny, przyjacioł ani nawet życia. Był dla mnie wszystkim. Nie dochodzi chyba do mnie, ze juz go nie bede mogła pocałowac... Powiedział, ze jestem fajna dziewczyną, ale nie taką z ktorą mozna byc, ze chce utrzymywać ze mną kontakt. To mnie pociesza. Obiecał, ze moge na niego liczyc, ze chce zebysmy sprobowali byc przyjaciółmi, ze zawsze mi pomoże. Boje się, boje się kazdego kolejnego dnia, boje się, ze nigdy nie przestane go kochać... Potrzebuje wsparcia, potrzebuje z kimś rozmawiać a za bardzo nie mam z kim...
  2. Ja natomiast uciekałam w sen, bo nie chciałam widzieć pijanego ojca. Napady lęku dotyczące śmierci miałam wieczorami...wstawałam i biegłam do mamy mówiąc "mamo, ja umrę!" Bałam się wszystkiego. Nawet w niebo patrzeć. Nerwice zasugerowała mi lekarka jak miałam chyba 14 lat...poszłam do lekarza bo oddychać nie mogłam i bicie serca nie pozwalało mi zasnąć. Co zimę lęki powracają z coraz większą siłą. Chciałabym iść spać i obudzić się wiosną...
  3. Agressia

    Syndrom DDA

    Zastanawiam się, czy moje lęki dotyczące śmierci mogą mieć jakiś związek z tym, że jestem DDA. Ostatnio w prawie wszystkim odnajduje alkoholizm mojego ojca. Nie pamiętam kiedy miałam pierwszy atak lęku, wydaje mi się, że nerwica towarzyszy mi od zawsze tak samo jak pijany ojciec. Owszem: nasilona niepewność, trzęsienie się, szybie bicie serca, próby złapania oddechu, niepokój z niewiadomych dla mnie przyczyn to można podpasować pod DDA Ale czy paniczny strach przed tym, ze mnie nie będzie też? Te ataki świadomości?(nie wiem jak inaczej to nazwać) Czasami mam wrażenie, że gdybym uporała się z tym okropnym lękiem to mogłabym pokonać resztę swoich problemów.
  4. Agressia

    [Kraków]

    a z okolic Krakowa ktoś jest? np. Olkusz? : p
  5. Agressia

    [Olkusz]

    Jeśli chodzi o Olkusz, to czy ktoś z was spróbował terapii w naszym mieście?
  6. Też się boje i to panicznie. Moje napady lęku są właśnie związane ze śmiercią. Z tą nagłą, przerastającą mnie świadomością, że mnie nie będzie, po prostu nie będzie NIC. Ta niemożność wyobrażenia sobie tego, zrozumienia, całkowicie mnie paraliżuje; chce uciec, ale gdzie? nie da się uciec przed śmiercią... To strach przed czymś nieuniknionym. Próbuje nie skupiać się tylko na samej tej śmierci i moich lękach, ostatnio zaczęłam się doszukiwać jego przyczyn w moim obecnym życiu. A może to jest tak, że boje się śmierci, tego co będzie bo obecnie nie jestem zadowolona ze swojego życia? Nasze wyobrażenia głownie opierają się na tym co jest teraz (czuje, że życie płynie obok mnie, moje najlepsze lata...a ja tyle bym chciała przeżyć i zobaczyć,lecz stoję w miejscu i nie wiem jak się za to zabrać) A przecież tak na prawdę to co wydaje nam się takie straszne jest w rzeczywistości o połowę mniej przerażające. Bo w momencie kiedy spotyka nas to czego się baliśmy, jesteśmy zmuszeni do dostosowania się. Myśli nad przemijaniem całkiem mnie pochłaniają i dochodzę do wniosku, ze to wszystko nie ma sensu i cokolwiek robimy to robimy to tylko dlatego aby odsunąć tą przerażającą świadomość śmierci... Ale czy to wtedy nie jest takie wyjście z wesołego miasteczka i patrzenia się na nie z boku? Zamiast wejść i spróbować wszystkich kolejek my po prostu siedzimy przed i się zastanawiamy, i próbujemy sie oswoić z czym co jest za daleko nas. A przecież to tylko przejażdżka. To też beż sensu. Nasze myśli niczego nie zmienią, nie sprawią, ze nie umrzemy. Pomimo tego, że jestem dda z nerwicą, mam chwile kiedy po prostu kocham życie. Kiedy ogarnia mnie wielki zachwyt nad tym wszystkim. Lęk to wszystko psuje. Od dłuższego czasu próbuje znaleźć sobie jakieś hobby, pasje, której mogłabym się oddać, ale nie znajduje. Jedynie do muzyki pałam miłością. potrafię kilka razy w miesiącu przeżywać prawdziwy stan zakochania: euforia-> skakanie z radości, uśmiech od ucha do ucha, wielka mobilizacja, rozpierająca mnie energia, ukucie w sercu, motylki w brzuchu, miękkie nogi a to wszystko z powodu jakiejś piosenki. Ostatnio sobie darowałam muzykę, bo doszłam do wniosku, ze to moje uzależnienie, które poza przyjemnym stanem nie dale mi nic. A...czuje, że schodzę z tematu
  7. Też czuje się dobrze, nawet już po jednym piwie. Zawsze wtedy pytam siebie, czemu nie może być tak na codzień... Wydaje mi sie, ze taka właśnie powinnam być, taka chciałabym być zawsze. Wyluzowana, bez lęków, z dystansem, zabawna... Ale później, jak wracam do domu i sama jestem z tą "fazą" czuje się źle, fatalnie... Ryczeć mi się chce i z łatwością siebie obrażam. Nie powinnam pić i nie pije dużo. Raz na tydzień jedno piwo (czy to w ogóle można nazwać piciem?), na imprezach więcej, wręcz nie wyobrażam sobie jakiejś zabawy bez alkoholu....no może gdyby były na niej osoby bardzo mi bliskie...choć taka zabawa musiałaby się składać z 2 osób w porywach 4. Mój ojciec jest alkoholikiem, już nie pałam do niego nienawiścią i nie życzę mu śmierci, zaczęłam mu współczuć. Postanowiłam sobie, że nie wpadnę w żaden nałóg, który zniszczy życie moje i mojej przyszłej rodziny i nie zwiąże się z osobą uzależnioną. ---- EDIT ---- Też czuje się dobrze, nawet już po jednym piwie. Zawsze wtedy pytam siebie, czemu nie może być tak na codzień... Wydaje mi sie, ze taka właśnie powinnam być, taka chciałabym być zawsze. Wyluzowana, bez lęków, z dystansem, zabawna... Ale później, jak wracam do domu i sama jestem z tą "fazą" czuje się źle, fatalnie... Ryczeć mi się chce i z łatwością siebie obrażam. Nie powinnam pić i nie pije dużo. Raz na tydzień jedno piwo (czy to w ogóle można nazwać piciem?), na imprezach więcej, wręcz nie wyobrażam sobie jakiejś zabawy bez alkoholu....no może gdyby były na niej osoby bardzo mi bliskie...choć taka zabawa musiałaby się składać z 2 osób w porywach 4. Mój ojciec jest alkoholikiem, już nie pałam do niego nienawiścią i nie życzę mu śmierci, zaczęłam mu współczuć. Postanowiłam sobie, że nie wpadnę w żaden nałóg, który zniszczy życie moje i mojej przyszłej rodziny i nie zwiąże się z osobą uzależnioną.
  8. Śmiech to cudowne lekarstwo na wszystko. Sztuką jest podchodzić do siebie z dystansem, ja się uczę. Często swoje lęki z dzieciństwa przedstawiam w sposób niepoważny [przez co nikt nie bierze ich na poważnie...]. Opowiadam z uśmiechem jak to kiedyś bałam się WSZYSTKIEGO. Przed pijakami uciekałam do domu, przed ogniem też, ale jeszcze krzyczałam żeby mama zadzwoniła po straż, jak się wywróciłam twierdziłam, ze sie wykrwawię i umrę, bałam się patrzeć w niebo nocą i oglądać serial "samo życie" . Mama też musiała siedzieć ze mną w nocy bo...ściany się przysuwały, a spod łóżka wychodziły węże! I najlepsze: wszystko co drewniane trzymałam przez papierek albo chusteczkę, żeby...drzazga się nie wbiła, bo jak sie wbije i nie zostanie wyciągnięta to dojdzie do żyły i za 7 dni popłynie do serca i... Patyczki od lodów też owijałam papierkami : p. Kiedyś zadzwoniłam do mojej mamy, jak była w pracy i płakałam do słuchawki, ze mi się drzazga wbiła i ma przyjść i ją wyciągnąć bo umrę. Kiedyś ktoś to skomentował tak : "To ja się nie dziwie, że rodzice boją się ciebie gdziekolwiek puszczać" :]
  9. Kiedyś pomagało mi, jak wyobrażałam sobie, że taka Julia Roberts czy Cameron Diaz tez umrze ;] Kiedyś myślałam nad medytacją...http://www.astraldynamics.pl/upload/Vipassana.pdf to co oferuje jest dość kuszące, niestety jakoś, brak mi dyscypliny by codziennie to praktykować ;] Może Tobie to jakoś pomoże.
  10. Przeszłam już schizofrenie, stwardnienie rozsiane, tętniaka, raka, astmę, wadę serca, hiva a teraz jestem w ciąży -.- mimo, ze nie odbyłam stosunku, ale podobno przez pewne zabawy tez można wpaść... z badań to miałam robione narazie : EEG, z 4 razy [w tym 3 razy w roku] EKG, pojemność płuc, rentgena płuc...wyszło, że wszystko w porządku ostatnio zapomniałam imienia chłopaka swojej przyjaciółki i przyjaciela mojego chłopaka! i mnie chyba w sumie głowa boli, podejrzenia o tętniaka wróciły...
  11. Musze się z kimś tym podzielić bo nie wytrzymuje. Od jakiegoś miesiąca może nawet więcej codziennie odczuwam lęk. A raczej lęk przed lękiem. Boje się okropnie śmierci, od kąd pamiętam. Jak byłam mała i nachodziło mnie to potworne uczucie, to uświadomienie sobie, że MNIE NIE BĘDZIE, niemożność wyobrażenia sobie tego, poczucie uwięzienia w klatce, ta pewność, ze TO kiedyś nadejdzie...biegłam do mamy z krzykiem "mamo, ja umrę!", uspakajała mnie. Przechodziło i wracałam do zabaw. Potem gdy czułam, ze to nadchodzi włączałam telewizor, odchodziło. Napady miewałam wieczorami, gdy było ciemno i cicho...z tym mi się chyba śmierć kojarzy. Im byłam starsza bym rzadziej, 2 razy do roku takie poważne. Raz aż mi wszystko z ręki wyleciało w łazience...Teraz jest gorzej...nie wiem czy to wynik jesieni, braku słońca, ale lęk odczuwam ciągle. Boje się myśleć o śmierci, w wyniku czego ciągle mi ona towarzyszy. Zabiera mi całą przyjemność z dnia codziennego. Gdy próbuje zająć się muzyką, telewizorem, kimś, nadchodzi mnie uczucie, ze uciekam w błahe rzeczy...Boje się zatrzymać wzrok na czymś dłużej, bo nadchodzą te starsze myśli, boje się czasem nawet w lustro spojrzeć by za bardzo nie uświadomić sobie swojego istnienia a później śmierci. Próbuje z tym walczyć, uczucie bezpieczeństwa nadchodzi, ale trwa chwile...na zmianę czuje lęk i spokój...Ostatnio częściej niż się wzruszam i czuje się mało odporna psychicznie. Próbowałam sobie to tłumaczyć na miliardy sposobów : wina pogody, niezadowolenie z mojego obecnego życia, poczucie zmarnowania, za duże wymagania, za mało znajomych, za mało zajęć...brak umiejętności cieszenia się chwilą wynikający pewnych przeżyć w dzieciństwie. Nie wiem już sama, wiem jedno, boje się. Chciałabym po prostu czuć się dobrze sama z sobą...sama w swoim pokoju, teraz z tym mam największy kłopot. Nie bać się myśli i tego co nadejdzie.
  12. Czy wy tez odczuwacie taki paniczny strach przed śmiercią? Tak nagle uświadamiacie sobie, że kiedyś umrzecie, że was nie będzie, że ten czas za szybko leci...Czujecie sie jak w horrorze, bez wyjścia. To kiedyś sie stanie, na pewno. Najgorsze ze nie da sie przed tym uciec. Ja tak mam. Na szczęście rzadziej i krócej niż jak byłam młodsza. Gdy miałam jakieś 10 lat bałam sie patrzeć na bezchmurne niebo w nocy, bo uświadamiałam sobie jaka ja mała jestem...kojarzyło mi się to ze śmiercią. Bałam się nawet oglądać serial 'samo życie' bo tytuł przypominał mi śmierć. Gdy już wpadałam w panikę, gdy już czułam sie jak w klatce biegłam do mamy z krzykiem "mamo, ja umrę!". Po kilku chwilach przechodziło. Wiem, to głupie...nie, to jest chore! Właśnie z jakieś 30 minut temu znów dopadło mnie to przeraźliwe uczucie. Byłam w łazience, doszło do mnie, ze za jakiś czas mnie nie będzie...wszystko zaczęło mi z rąk wypadać, cholernie sie bałam, próbowałam skupić myśli na czymś innym...po minucie przeszło. Mimo że krótki i rzadki to najgorszy mój lęk. Te kilka sekund są moimi najgorszymi sekundami. Jak sobie radzić? Czy z wiekiem to przejdzie?
  13. Tez tak mam...Kiedys nawet spałam 12 godzin i nadal byłam zmęczona. Coraz czesciej nie moge doczekac sie nocy, by spac...w ciagu dnia nie moge mimo ze chce ;/ Z moją pamiecia tez coraz gorzej. Kiedys za kazdym razem podkreslałam ze mam bardzo dobra pamięc, ze wszytsko pamietam...a teraz...wszysko mi sie myli, dni nakładają sie na siebie...
  14. tez męczą mnie takie rozmowy po kilku chwilach przebywania z kim, mam ochote wrócic do domu, zamkac sie w pokoju i puscic moje piosenki... nie chce mi sie tych ludzi słuchac smiac sie z nimi bo czasem nie ma siły, ochoty na smiech... nie umiem juz rozmawiac z ludzmi gdy tylko widze ze cos sie wali....pozwalam aby dalej sie waliło i tym sposobem juz nie mam nikogo czy źle? czuje sie normlanie, zwyczajnie...
  15. tak nic mi sie nie chce cisnienie mam dobre jak na mój wiek 110 na 70 [czasem 60] najchetniej to leze na ziemi w półmroku i słucham muzyki tez zauwazyłam ze moje rekacje są jakies dziwne to co kiedys mnie wkurzało teraz mnie smieszy albo przechodze obok tego obojętnie mam wrazenie ze do mojej swiadomosci wiele rzeczy nie dochodzi :/
×