Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Czy silne ciągłe napięcie w nogach i rękach to objaw nerwicy?

Napięcie jakby nie związanie z niczym, żadnymi myślami czy działaniem a utrudnia mi normalne funkcjonowanie i nie mogę wyjść myślowo poza koncentrację na tym cholernym napięciu"

Mam coś podobnego, chociaż nie wiem, czy dokładnie to samo. Czy masz przy tym jakieś skurcze mięśni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica może dawać objawy wielu chorób (jak nie każdej). Generalnie to może się dziać wszystko, ale najbardziej popularne to chyba zawroty i bóle głowy, nudności, biegunki, drgawki, poty, skurcze mięśni, duszności... Ja mam wszystko, niestety :( Utrzymuje się non stop, czasami się czuje jak po jakiejś ciężkiej chemioterapii..., czasami jakbym miała guza mózgu, czasami jakbym się czymś zatruła a innym razem np. niewydolność oddechowa. O lęku i strachu nie wspominając... Żyję nadzieją, że niedługo to minie. Oby!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani! Dopomóżcie. Moja nerwica to typowa suka. Somatyzmy prześladują mnie dniami i nocami. Od 2,5 miesiąca mam odstawione leki ( z czego jestem bardzo dumna). Za chwilę kończę trzy miesięczną terapie na oddziale dziennym i... od ponad tygodnia boli mnie głowa, kręci mi się w niej i chce sie wymiotować. Objawy nerwicowe, oczywiście, ale też takie same przy guzach mózgu. Myślałam, że przywykłam bo : na początku hiperwentylowałam się, przez 2 tygodnie zacisnął mi się mięsień łydki - skurcz jak skurczybyk( podejrzenie zakrzepicy), dostałam łupiezu skórnego, przez pół roku leczyłam pęcherz na zmianę z kobiecymi dolegliwościami- wylądowałam w szpitalu, miałam problemy z przełykiem - nie mogłam połykać pokarmu, przez 3 miesiace na dzien dobry miałam puls 120-130 uderzen na minutę. Wiec w zasadzie nic nie powinno mnie juz zdziwić. Przez ostatnie dwa miesiace nie mialam somatyzmów. Najpiękniejsze dwa miesiace zycia. Czas chyba przywyknąć :) bo co zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mnie to trzyma już półtora roku, pierwszy atak paniki miałem w Grudniu 2014 po ponad półrocznym ciężkim okresem w życiu. Też miałem sporo badań i w sumie wszystko wyszło ok. Teraz jak się życie ustabilizowało, jest poprawa jednakże zostało kilka przykrych objawów, które mają różne nasilenie.

Oto one: sztywność karku, przez co czuje się czasem jakbym był przeziębiony. Potrafię często wstać już połamany. wypadające włosy, szum w uszach. W skutek zaburzenia przepływu krwi poprzez spięte mięsnie mogą byc takowe problemy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuję porady. Wizyta u neurologa umówiona, jednak muszę też podpytać tu. Mam 32 lata.

Przez pierwsze 3msc roku leczyłem się na zapalenie żołądka, obrałem ścisłą dietę (niemalże kopenhaską), jadłem mało, starałem się nie nadwyrężać żołądka. Zgubiłem ok. 10kg przez 2.5msc. Nie ukrywam, że połowę czasu moje myśli zaprząta myśl o poważnej chorobie ukłądu nerwowego. Badania krwi - idealne, RTG kręgosłupa wykazało skoliozę odcinka lędźwiowego, a neurolog stwierdził, że moje objawy to nerwica (aczkolwiek o kilku mu nie powiedziałem, bo pojawiły się parę dni po wizycie).

Pracuję przy kompie 8-9h dziennie, prowadzę raczej siedzący tryb życia, mało sportu, chociaż zmuszam się czasem do biegania, czy ćwiczeń na wioślarzu..

 

Moje objawy:

- Bóle pleców i karku. Czasem mniejsze, czasem większe

- Bóle nóg i pośladków. Czasem są dni, żę przez parę dni co chwilę muszę się przejść, żeby się rozruszać; bóle też występują po przebudzeniu - takie zmęczenie nóg. Ostatnie dni jest ok, ale zdarzyło się, że 2 albo 3 prazy przez ostatnie 2-3msc miałem takie bóle przez kilka kolejnych dni..

- Uczucie ściągania mięśni karku - też nie zawsze

- Ciężkie powieki i uczucie zmęczonych oczu (to tłumaczę sobie astygmatyzmem zdiagnozowanym parę lat temu, noszę okulary - za dużo pracy przed komputerem)

- Nogi z waty, ręce też - w sumie z nogami to tylko czasami już teraz. Z rękami jest dużo lepiej. Nie czuję specjalnego osłabienia - może tylko momentami

- Nadal drżenie kolan przy schodzeniu po schodach, ale też nie zawsze, a jak jest to czasami bardziej, czsami mniej. Wystarczy, że idę szybciej i nic nie czuję niepokojącego. Przy wchodzeniu jest wszystko ok.

- Drżenie rąk, a właściwie dłoni. Nie jest tak, że nie mogę używać łyżki itd. ale drżenie jest zauważalne, jak np, trzymam telefon, albo łyżkę w dłoni

- Drżenie mięśni - ogólnie czasami przy schylaniu czuję lekkie drżenie w brzuchu; ostatnio po wysiłku fizycznym, głównie górnych partii mięśni było drżenie mocniejsze przy lekkim napinaniu tych mięśni. To mocniejsze drżenie ustąpiło po odpoczynku jednodniowym, ale nie ćwiczyłem wczoraj - może jutro, żeby zobaczyć, jaka będzie reakcja (w sumie ćwiczyłęm dosyć intensywnie jak na mnie po kilkunastu dniach przerwy)

- Tykanie mięśni (chyba tzw. fascykulacje). Miałęm to juz dawno temu, ale rzadko- czasem tylko w okolicy bicepsu, może ud, czy łydek, ale to było raz na dłuuugi czas. Teraz mam każdego dnia, takie tyknięcia 1-2-3, w różnych miejscach. Najwięcej okolice bicepsów, pośladków, ud. Ostatnio w lewej stronie brzucha, trochę poniżej żeber

- Ściąganie skóry na głowie - to się zdarza niemalże każdego dnia od kilku tygodni

- Chłodne dłonie i stopy, ale nie zawsze. Czasami wręcz gorące (takie gorące dłonie miałem od dłuugiego czasu)

- Uczucie pieczenia w różnych miejscach, głównie w okolicach barków, kolan, rąk. Nie występuje zawsze - co kilka dni. Czasem przez kilka dni, czasem wcale

- Lekkie kłócia raz w lewym, raz w prawym boku (tak jakby raz żołądek, raz wątroba)

- Gula w gardle albo uczucie suchości i jakiegoś ciała obcego; Nie jest zawsze; Czasami też problem z przełknięciem resztki pokarmu. Ogólnie z przełykaniem problemu nie mam, czasami jednak jak zostanie resztka jakiegoś pokarmu, to nie mogę go przełknąć - muszę przepić. Krótko po tym pojawia się to uczucie guli w gardle

 

Przez to wszystko często rano już budzę się ze ściśniętym żołądkiem, wewnętrznym niepokojem. Czasem jak żadne z objawów nie występują, to niepokój też się pojawia. Czasem jednak brak niepokoju, pełen relaks, ale wystarczy małe tyknięcie mięśni i niepokój i strach gotowy..

Ciężko sobie z tym poradzić.

Jak pisałem - internista stwierdził na początku, że takie osłąbienie, to wirusówka, ale nie było niczego takiego (no po 2-3tyg. od diagnozy było przeziębienie, zatkane zatoki i ucho, ale przeszło po 1.5tyg. i braniu leków na zatoki). Drugi internista skierował do ortopedy- ortopeda sprawdził, żę narząd ruchu sprawny, RTG wykazało tylko wspomnianą skoliozę. Neurolog osłuchał, pooglądał, popukał, zmierzył ciśnienie - i stwierdził, że to raczej nerwica..

 

Jednak ja nie ufam tylko młotkowi, czy badaniu krwi, więc idę na kolejną wizytę, gdzie poproszę o badania szczegółowe, żeby wykluczyć choroby, o których się naczytałem, a które potęgują strach: SM, SLA, zanik mięśni itd. itp.

 

Byłym wdzięczny, gdyby ktokolwiek podpowiedział.. Widziałem wiele wątków i ludzie mieli te same objawy mając nerwicę, ale ja nadal i tak myślę, że to coś poważniejszego.. Najgorzej jest z rana i w godzinach przedpołudniowych, czasem popołudniu.. Wieczorami niepokój mija, ale niektóre objawy zostają - tykanie mięśni, drżenie.

Staram się suplementować magnezem (2 tabl. magnefaru b6), dodatkowo muszynianka (niemalże butelka dziennie) i bodymax. Bodymax biorę ok. 1.5msc, magnez i muszynianka od ok. 1.5tyg. Ale nie widzę poprawy.. Był dzień, że nie było tykania mięśni, nawet prawie 2 dni, ale znów wróciło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica moze dawac wszelkie objawy,poza wymienionymi przez Ciebie bolami karku i plecow przerabialam wszystkie w roznych okresach a juz jakis czas męczę sie z nerwicą. Warto oczywiscie zrobic badania i porozmawiac z lekarzem ale przypuszczam ze to wlasnie objawy tej wstrętnej choroby :( niestety zycie z nią jest trudne i wymaga wielu sił i cierpliwosci do zaakceptowania objawow somatycznych. Najlepszym spospbem na nią jest z czasem nauczyc sie ignorować te wszystkie objawy i mimo wszystko isc do przodu z usmiechem na twarzy (nawet wymuszonym :smile: ) . Sama to przechodzę i wiem jakie to trudne wstac z łożka gdy masz wrazenie , ze sie przewrocisz, ze nie masz sily itp ale taka walka jest wlasnie potrzebna w tej chorobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Micle

Ja na Twoim miejscu przebadałabym się pod kątem boreliozy. Dużo ostatnio czytałam na ten temat. Wejdź sobei na facebooku na grupy związane z boreliozą. Właśnie wiele osób myślało, że ma nerwicę ponieważ borelioza atakuje układ nerwowy. Ty jak widać masz wiele więcej symptomów. Nie myśl sobie, że straszę, po prostu uważam, że nie zaszkodzi się zbadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

micle, mam dokładnie takie same objawy jak Ty plus kilka dodatkowych. z tym, że u mnie czasem kończy się jednak na utracie przytomności.

Ale, co się u mnie okazało - pierwsza kwestia, to niedoczynność tarczycy i problemy z konwersją hormonów, które odpowiadają za m.in. "poziom energii witalnej". Do tego okazało się, że cierpię na insulinoopornośc i hiperinsulinemię co natomiast wiąże się z tym, że po zjedzeniu węglowodanów mój organizm po pewnym czasie wpada w hipoglikemię no i stąd takie różne rewelacje. Gdy przez ponad miesiąc w ogóle nie jadłam węglowodanów, to jakoś mojego życia się mocno poprawiła, nie czułam się wiecznie tak mega słaba, nie doznawałam utraty przytomności i z dnia na dzień czułam się co raz lepiej. W pewnym momencie byłam w stanie nawet prowadzić znowu auto.

Zaczęłam z powrotem jeśc węglowodany - raz placki z cukrem pudrem, jakieś wafle ryżowe każdego dnia i rak z dnia na dzień mój stan się pogarszał aż do dzisiejszej nocy, gdzie z powrotem zaczęły dopadać mnie tachykardie, bardzo silne osłabienie, zawroty głowy, własnie takie ściąganie skróry na głowie, czy uczucie jakby mi mróżki pod skórą chodziły, pieczenie w róznych częściach ciała, zwłaszcza w swopach itd. Te objawy ustąpiły wczesniej, gdy przestałam spożywać węglowodany.

Może porozmawiaj z lekarzem, czy nie warto byłoby zrobić krzywej cukrowej i insulinowej, żeby sprawdzić, czy po spożyciu węglowodanów przypadkiem nie wpadasz w hipoglikemię.

Oczywiście, takie objawy daje też borelioza wraz z ewentualnymi koinfekcjami (ja osobiście dla świętego spokoju jestem w trakcie oczekiwania na wyniki tych badań) natomiast te badania do najtańczych nie należą.

 

To co ja od siebie mogę doradzić, to:

- dieta (wbrew pozorom ona bardzo mocno wpływa na nasz organizm i róznego rodzaju dolegliwości). Ja osobiście stosuję dietę bez glutenu, bez nabiału, bez węglowodanów. Tylko w 100% naturalna - mięso i warzywa i to poprawiło jakość mojego życia.

- ruch - bardzo ważna kwestia bo pomaga rozluźnić mięśnie jak i też redukować stres. Ja polecam każdego dnia rano trochę się porozciągać i porobić pajacyków lub poskakać na skakance. Chodzić na dłuższe spacery. Co do sportu, to to trochę sporna kwestia bo uprawianie sportów absorbującym mocno pracę serca powoduje, że organizm się stresuje i wytwarza wysokie ilości kortyzolu co też może powodować róznego rodzaju objawy a do tego doprowadzać do hipoglikemi.

- suplementy - niedobory róznych witamin oraz minerałów też niekorzystnie wpływają na nasze zdrowie a niestety ale mamy świadomość, że jakość dostępnej żywności jest marna. Więc polecam zrobić sobie badania magnezu, żelaza, ferrytyny, wit. D, B12, potas, sód, kw. foliowy, morfologia (zerknąć na poziom hemoglobiny oraz ogólnej ilości płytek krwi). Ja mam niedobór żelaza, bardzo niską ferrytyną i niską hemoglobinę więc pewne objawy w stylu mrowienia, drgania wewnątrz ciała, drętwienie kończyn można identyfikować po prostu z ich niedotlenieniem.

 

Powiem Wam tylko tyle, że jesli od długiego czasu (załóżmy kilka lat) macie takie dolegliwości i nie pogłębiaja sie one, to na prawdę nie cierpicie na żadną poważną chorobę. Nawet na logikę - powazna choroba w stylu SLA, SM nie leczona dośc szybko doprowadza do stopniowego pogarszania się stanu zdrowia.

Też kiedyś panikowałam ale u mnie czasem pojawia się duża poprawa zdrowia i na prawdę już dawno nie czułam się tak źle, jak na samym początku tego wszystkiego.

 

I niezależnie od tego czy jednak cierpicie na nerwicę, czy nie, to ewentualna psychoterapia przecież nie zaszkodzi a nuż pomoże ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od paru miesięcy, poza wieloma opisywanymi przez was objawami nerwicy, doszedł mi kolejny. Czuję jakby pulsowało coś co chwilę wróżnych częściach ciała, nie wiem czy mięśniach czy żyłach, ciężko to opisać . Nie jest to trwałe tylko pojawia się co jakiś czas, pulsuje przez chile i ustaje, i tak w kółko.Najczęściej zaczyna pulsować jak się położe czy usiąde i odpoczywam. W nocy ustaje, rano gdy tylko otworze oczy znów czuję to pulsowanie. Czy ktoś z was tez cos takiego przechodziła, proszę pomóżcie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agan1982

 

Jest tego wiele, miałam różnorodne objawy od duszności, zawrotów głowy, kołatań serca, nerwobóli a teraz mam uczucie osłabionych nóg i rąk, bywają chwilę że mi drżą tzn. ja mam takie uczucie.

Proponuję posłuchać rozmowy osób, które chorowały na nerwicę i z tego wyszły. Jest to seria wypowiedzi więc zalecam nie zaprzestać na pierwszym :great:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Nie wiem gdzie mam się udać po pomoc, więc piszę tutaj. Mam 27 lat a od kilku lat czuje się jak kobieta co najmniej po 50. Zacznę od tego, że moje życie od początku było koszmarem. Już jako dziecko byłam świadkiem awantur domowych przez ojca alkoholika, z czasem z roli świadka stałam się osobą czynną biorącą udział w tych awanturach (w wielkim skrócie), po prostu z wiekiem nie mogłam przyglądać się i nie pozwalałam ojcu więcej straszyć i bić mojej mamy. Mam młodszego rodzeństwa i w związku z sytuacją musialam zajmować się domem, więc nigdy nie miałam dzieciństwa. Tyle w skrócie jeśli chodzi o źródło (tak podejrzewam) moich problemów. Kiedy wkroczyłam w dorosłe życie mając 19 lat straciłam całkiem kontakt z miom ojcem, jednak żyje on ciągle w moich wspomnieniach i mimo wszystko wybaczylam mu i nawet chciałabym odnowić kontakt. Wiem, że to trudne i prześladuje mnie myśl, że nie zdąże tego zrobić... Mając 19 lat wpadłam w anoreksje i bulimie, jednak udało mi się z tego wyjść bez niczyjej pomocy. Zawsze myślałam o sobie, że jestem silną psychicznie osobą, bo jakoś radziłam sobie ze wszystkim, mimo pzeszłości. Byłam silna, do czasu... Po skończonych studiach, wyjechałam za granicę z chłopakiem. W chwili obecnej mieszkam z nim w Anglii, razem pracujemy, wszystko wydawałoby się być ułożone i bezproblemowe. Jednak teraz okazało sie jak bardzo słaba psychicznie jestem.

Po pierwsze, bardzo chciałabym wrócić do kraju, nie czuje się tutaj dobrze, czuję się wyobcowana, mam wrażenie dyksryminacji na każdym kroku pod wzgłedem pochodzenia.

Po drugie, ja i mój facet oddaliliśmy się od siebie, właściwie, to nie wiem dlaczego jesteśmy razem (chyba z przyzwyczajanie i ja panicznie boje się samotności), dochodziło do sytucji, gdzie mój chłopak podnosił na mnie rękę. Zawsze sobie powtarzałam, że nie będę w takim związku. Jednak wybaczyłam mu i sytucja się nie powtarzyła, ale mam wrażenie, że powoli wykańcza mnie ten zwiazek psychicznie.

Po trzecie, tęsknię za krajem, rodziną i życiem z przed wyjazdu, czuję, że tracę kontakt z całą rodziną i to byłoby największym koszmarem. Mimo, ze staram się z najbliższą rodziną (mama, rodzeństwo) kontaktować 2 razy w tygodniu.

Po czwarte, odkrywam w sobie coraz więcej fobii, np wysokości, boję się latać samolotem, a to jest jedyny szybki sposób dostania się do kraju, a latam co najmniej 2X w roku. Za każdy razem jest gorzej, boję się, że zginę w tym samolocie. Ostatnim razem, przed startem była awaria, i byłam przekonana, że zginę...

I od tamtej pory moja "depresja" przerodziła sie w koszmar. Ciągle, się czegoś boje, jest to strach nieokreślony, czasami nie wiem czego się boję. Najczęściej boję się, że umrę, mam napady paniki i mam wrażenie, że zaraz umrę. Mam napady duszności, bóle i zawroty głowy, poty, drgawk, nie mogę spać, bo się boję. Nie mam ochoty na nic, mimo że wiem, że powinnam wyjść "do ludzi", zaczać uprawiać jakiś sport, żeby poczuć, że zyję. Może jedynym wyjściem jest powrót do PL? Za 2 miesiace mam lot do kraju i z każdym dniem bardziej się boję, bo nie wiem jak ja przetrwam podróż samolotem. Nie wiem jak ja przełamię ten strach.

Nie radzę sobię ze sobą, czuję jakbym traciła siebię, że nie jestem sobą, tracę kontrolę, jestem na skraju normalności i szaleństwa. Najgorsze są te chwile paniki, nawet teraz w momencie pisania nie wiem co się ze mną dzieje, nie widzę siebię nawet jutro, po prostu mam wrażenie, że mnie nie ma i nie będzie. Wariuje... Co mam robić?! Iść do lekarza po leki, czy zacząć od jakiś zmian, cokolwiek? Mój chłopak, mnie nie rozumie a nawet się śmieje z moich problemów. Nawet ze mną nie rozmawia. Rozmowa z każdym powoduje, że czuję się gorzej, bo nikt nie rozumie (nawet mama mnie nie zrozumiała).

POMOCY!

 

przepraszam za takie dlugie wypociny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patrycja1189, Cześć! Cięzko tu by podawać receptę co byś teraz mogła zrobić, sama musisz zdecydowac. Chora sie wydaje ta wasza relacja. Mysle że nie powinnaś z nim być. Nie dosc że podnosi na Ciebie rękę to jeszcze nie rozmawiacie ze sobą, śmieje się z Ciebie. Co to za związek.. Jak Ci zle za granicą to wracaj do PL. A co do leczenia to nie wiem jak Ci pomóc,czy leki pomogą w tym wypadku. mysle że na pewno powinnas pojsc na psychoterapię np po to by znow sie nie wpakować w taki zwiazek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Nie wiem gdzie szukać pomocy, więc piszę tu i mam nadzieję,że ktoś mi doradzi. Mam 23 lata, od zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, wszystkim się przejmowałam, byłam też przesadnie ambitna. To wszystko było męczące, jednak zawsze jakoś sobie radziłam i dopiero na początku kwietnia zaczęły się problemy zdrowotne. Nie mam z kim pogadać, wszyscy uważają że to nerwica i tyle, ja nie zaprzeczam, a jednak obawiam się że to jakaś straszna choroba, przez co jeszcze gorzej jest ze mną. Wszystko zaczęło się od bóli w okolicach lewej pachy, następnie bolała mnie szyja i takie kłucia w całej klatce piersiowej. W międzyczasie bolał mnie brzuch i miałam problemy żołądkowe. Później wszystko to przeszło, natomiast zaczęły się ostre kłucia w mostku, i to nie jakieś ataki, tylko ból utrzymywał się całe dnie, przez około 8 dni. Postanowiłam iść do lekarza, miałam podstawowe badania, jedyne co wyszło to podwyższone neutrofile ( leukocyty), jednak 3 tyg później powtórzyłam badania i wszystko było ok. Około miesiąca temu miałam robione usg węzłów chłonnych szyi, rentgen klatki piersiowej, usg jamy brzusznej. Wszystkie te badania wyszły dobrze. Byłam też u kardiologa, miałam ekg i echo serca - też ok. Kardiolog powiedział ,że jego zdaniem to jakaś infekcja wirusowa. Niestety objawy nie ustąpiły, teraz z powrotem boli mnie szyja-mam trochę powiększonych węzłów chłonnych, dalej bolą mnie pachy (obie). Miałam też robione usg piersi bo wkręciłam sobie że coś tam wyczuwam,ale też wyszło dobrze.

 

Jestem załamana, ciągle obawiam się raka. Ciężko uwierzyć mi że to może być nerwica, jednak kilka objawów na nią wskazuje - w tym czasie 2 razy miałam nocny atak paniki. Zrywałam się ze snu, serce waliło mi jak szalone i myślałam,że umieram. Po chwili się uspakajałam. Kolejny możliwy objaw to ciągłe wymyślanie chorób - głównie raka. W ciągu tych 2 miesięcy wymyślałam że mam: chłoniaka, guz piersi,raka jelita grubego, a ostatnio jak wyskoczył mi dziwny pieprzyk to byłam (jestem) przerażona czerniakiem.

 

Ciężko mi uwierzyć, że to może być nerwica. Naprawdę wszystko mnie boli, a do tego mój stan psychiczny jest fatalny przez to wszystko, za tydzień mam sesję na studiach, a ja nie mogę na niczym się skupić.

 

Czy to tylko nerwica? czy może powinnam wykonać jeszcze jakieś badania? proszę o poradę

 

Pozdrawiam serdecznie :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Halo? Co myślicie? najchętniej poszłabym znów na USG węzłów chłonnych szyi i może pach? ale miałam usg szyi 3 tyg temu, już mi wstyd prosić lekarza o skierowanie :( a prywatnie mnie nie stać, bo jeszcze muszę iść do dermatologa...czy to w ogóle może być nerwica? Martwią mnie te powiększone węzły na szyi. Bolą mnie pachy, ale tu nic nie wyczuwam...

 

mam dość ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie. Swój "problem" czy raczej dyskomfort nie zaliczam do kwalifikujących się do wizyty u psychologa, ale mogę się w swojej pysze mylić. Jeśli możecie mi doradzić, będę ogromnie zobowiązany. Otóż od wielu lat mam problem z nadpotliwością dłoni, które uwidacznia się nie tylko w sytuacjach stresowych, ale nawet kiedy czuje się odprężony. Wyniki badań wykluczają problemy z hormonami, a podłoże jest tylko i wyłącznie na tle psychicznym. W momencie kiedy wiem, że muszę porozmawiać z kimś na poważny temat, asertywnie porozmawiać o podwyżkę z szefem czy nawet powiedzieć swoje zdanie (które napotka na opór co najmniej kilku osób o odmiennych poglądach) dostaję palpitacji serca. W głowie układam sobie scenariusze przebiegu rozmów i przyspiesza tętno jak i potliwość dłoni. W prawdzie najczęściej doprowadzam do tego, aby zrealizować to co sobie postanowiłem (tj. rozmowa z kimś, itd) jednak wychodzi to w sposób komiczny. Jąkanie, bardzo szybka mowa (niewyraźna), co ostatecznie daje efekt przeciwny do zamierzonego. Dochodzą do tego wyrzuty sumienia i żal do siebie. Doczytałem ,że może mieć to związek z poczuciem wartości, które nie jest w moim przypadku wysokie. Tzn. swoją wartość znam jako człowieka, jednak wiele razy swoją postawą pokazuje co innego - dochodzą kolejne wyrzuty sumienia i tak w kółko Macieju. Samo pisanie tekstu wyzwala wzrost adrenaliny, przyspieszenie akcji serca no i nadpotliwość - już myślę o reakcjach osób co najśmieszniejsze całkowicie anonimowych. Proszę o informacje czy trafiłem do dobrego działu, a tym samym czy są osoby, które mogą mi coś doradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak większość z Was borykam się codzień z nowymi objawami i stanami w nerwicy. Objaw który mi dokucza od kilku dni oczywiście Uważam jak zwykle za coś poważnego i za coś co zagraża mojemu życiu. Chodzi o to ze odczuwam ucisk w szyi. Większość mówi o tym jako globus histericus lub gula w gardle. Aczkolwiek czytając o objawach tego *schorzenia * nie pasuje to do moich. Ja nie czuje przeszkody w gardle bo mogę normalnie przelykac ale czuje silny dyskomfort w szyi. Czuje ucisk po bokach, po środku i czasem wydaje mi się ze się duszę przez to. Ten ucisk promieniuje nawet do żuchwy, za uchem. To mnue wręcz boli. Bo ciągle czuje tam takie spięcie tych mięśni. Miałam wykonane usg bo oczywiście nie wytzymalabym ale lekarz stwierdził że Wszystko jest super, brak powiększonych węzłów, tarczyca bardzo ładna. Generalnie nic tam nie jest powiększone co mogło by taki ucisk wywoływać. Pani doktor poleciła iść jeszcze do laryngologa i oczywiście już się do niego zapisałam. Co myślicie? Czy to może być wywołane ciągłym lękiem o zdrowie? Dodam że codziennie się skupiam na swoim organizmie na tym co się z nim dzieje i ciągle poczucie leku i strachu Towarzyszą mi prawie codziennie. Bardzo Proszę o odpowiedź. Dziękuję i pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Wszystkim tutaj,

 

Mam nadzieje, ze ktos odpisze na kawalek mojej historii. Od miesiaca jestem na Seronilu i Lerivonie na noc. Od 3 miesiecy borykam sie z trudna sytuacja emocjonalna wywolana utrata pracy na wlasne zyczenie (ucieczka od problemu) oraz wyjsciem z toksycznego zwiazku. Mialam swietna prace i ciekawe zycie. Mieszkam sama w wymarzonym i wlasnorecznie urzadzonym mieszkaniu poza miejscem, z ktorego pochodze. 3 lata temu w mojej pracy pojawil sie szef, z ktorym nawiazalam romans (ogromny blad) pomimo tego, ze wiedzialam ze ma rodzine. Zakochalismy sie w sobie po uszy. Do grudnia zeszlego roku wytrzymywalam w tym ukladzie, ale w pewnym momencie cos we mnie peklo i juz dluzej nie potrafilam tego ciagnac. Chcialam nie rezygnowac z pracy i jakos wytrwac, ale niestety bylo to dla mnie zbyt trudne. Zrezygnowalam wiec 3 miesiace temu. Rana jako tako sie zaleczyla. Smutek i wspomnienia powoli odchodza. Kontakt urwalam calkowicie. Boli ale ten bol jest do zniesienia. Pojawil sie natomiast nowy problem - moje mieszkanie i zycie w miescie, w ktorym to wszystko sie wydarzylo. Od kilku miesiecy meszkam z rodzicami. Boje sie powrotu do swojego mieszkania i raczej unikam powrotow do miasta. Miejsce to stalo sie zrodlem smutkow. Nawet jak jestem u siebie w mieszkaniu to od razu mam ochote stamtad uciec. Wszystko mnie tam przeraza i boli. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzic, codziennie niemal odczuwam duze napiecie i stres.. Przyszlo mi juz do glowy sprzedanie mieszkania i wyprowadzka do innego miasta/kraju ale wiaze sie to znowu z ogromnymi zmianami. Nie wiem jak przelamac ta awersje i lek do wlasnego, kochanego niegdys przeze mnie mieszkania i miasta. Pomozcie - co myslicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midwinterblod - kiedyś widziałem film, chyba komedię, gdzie bohaterka miała podobny problem. I tam rozwiązaniem była zmiana mieszkania. Zmiana jego wnętrza - przestaw meble, przemaluj ściany, kup dodatki, wyrzuć sentymentalne drobiazgi. Zaproś nowych ludzi. Nowe mieszkanie to nowe przyzwyczajenia, nowe rytuały. To potrafi zadziałać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×