Skocz do zawartości
Nerwica.com

patrycja1189

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez patrycja1189

  1. Witam, Nie wiem gdzie mam się udać po pomoc, więc piszę tutaj. Mam 27 lat a od kilku lat czuje się jak kobieta co najmniej po 50. Zacznę od tego, że moje życie od początku było koszmarem. Już jako dziecko byłam świadkiem awantur domowych przez ojca alkoholika, z czasem z roli świadka stałam się osobą czynną biorącą udział w tych awanturach (w wielkim skrócie), po prostu z wiekiem nie mogłam przyglądać się i nie pozwalałam ojcu więcej straszyć i bić mojej mamy. Mam młodszego rodzeństwa i w związku z sytuacją musialam zajmować się domem, więc nigdy nie miałam dzieciństwa. Tyle w skrócie jeśli chodzi o źródło (tak podejrzewam) moich problemów. Kiedy wkroczyłam w dorosłe życie mając 19 lat straciłam całkiem kontakt z miom ojcem, jednak żyje on ciągle w moich wspomnieniach i mimo wszystko wybaczylam mu i nawet chciałabym odnowić kontakt. Wiem, że to trudne i prześladuje mnie myśl, że nie zdąże tego zrobić... Mając 19 lat wpadłam w anoreksje i bulimie, jednak udało mi się z tego wyjść bez niczyjej pomocy. Zawsze myślałam o sobie, że jestem silną psychicznie osobą, bo jakoś radziłam sobie ze wszystkim, mimo pzeszłości. Byłam silna, do czasu... Po skończonych studiach, wyjechałam za granicę z chłopakiem. W chwili obecnej mieszkam z nim w Anglii, razem pracujemy, wszystko wydawałoby się być ułożone i bezproblemowe. Jednak teraz okazało sie jak bardzo słaba psychicznie jestem. Po pierwsze, bardzo chciałabym wrócić do kraju, nie czuje się tutaj dobrze, czuję się wyobcowana, mam wrażenie dyksryminacji na każdym kroku pod wzgłedem pochodzenia. Po drugie, ja i mój facet oddaliliśmy się od siebie, właściwie, to nie wiem dlaczego jesteśmy razem (chyba z przyzwyczajanie i ja panicznie boje się samotności), dochodziło do sytucji, gdzie mój chłopak podnosił na mnie rękę. Zawsze sobie powtarzałam, że nie będę w takim związku. Jednak wybaczyłam mu i sytucja się nie powtarzyła, ale mam wrażenie, że powoli wykańcza mnie ten zwiazek psychicznie. Po trzecie, tęsknię za krajem, rodziną i życiem z przed wyjazdu, czuję, że tracę kontakt z całą rodziną i to byłoby największym koszmarem. Mimo, ze staram się z najbliższą rodziną (mama, rodzeństwo) kontaktować 2 razy w tygodniu. Po czwarte, odkrywam w sobie coraz więcej fobii, np wysokości, boję się latać samolotem, a to jest jedyny szybki sposób dostania się do kraju, a latam co najmniej 2X w roku. Za każdy razem jest gorzej, boję się, że zginę w tym samolocie. Ostatnim razem, przed startem była awaria, i byłam przekonana, że zginę... I od tamtej pory moja "depresja" przerodziła sie w koszmar. Ciągle, się czegoś boje, jest to strach nieokreślony, czasami nie wiem czego się boję. Najczęściej boję się, że umrę, mam napady paniki i mam wrażenie, że zaraz umrę. Mam napady duszności, bóle i zawroty głowy, poty, drgawk, nie mogę spać, bo się boję. Nie mam ochoty na nic, mimo że wiem, że powinnam wyjść "do ludzi", zaczać uprawiać jakiś sport, żeby poczuć, że zyję. Może jedynym wyjściem jest powrót do PL? Za 2 miesiace mam lot do kraju i z każdym dniem bardziej się boję, bo nie wiem jak ja przetrwam podróż samolotem. Nie wiem jak ja przełamię ten strach. Nie radzę sobię ze sobą, czuję jakbym traciła siebię, że nie jestem sobą, tracę kontrolę, jestem na skraju normalności i szaleństwa. Najgorsze są te chwile paniki, nawet teraz w momencie pisania nie wiem co się ze mną dzieje, nie widzę siebię nawet jutro, po prostu mam wrażenie, że mnie nie ma i nie będzie. Wariuje... Co mam robić?! Iść do lekarza po leki, czy zacząć od jakiś zmian, cokolwiek? Mój chłopak, mnie nie rozumie a nawet się śmieje z moich problemów. Nawet ze mną nie rozmawia. Rozmowa z każdym powoduje, że czuję się gorzej, bo nikt nie rozumie (nawet mama mnie nie zrozumiała). POMOCY! przepraszam za takie dlugie wypociny
×